Grande Emo over Emos ruszyl swoje szanowne 4 litery z swej niedostepnej dla jakiegokolwiek usera MW twierdzy, zwanej potocznie domem, i zdecydowal pojawic sie na Mini-Zjezdzie, czyli parapetówie u Morgany, która miała miejsce w Mikolowie, oddalonym o jakas godzine drogi od twierdzy Rafla....
Biba trwala od piatku do niedzieli, aczkolwiej ja bylem zobligowany na zostanie do soboty (ps. Po dokladnym sprawdzeniu stanu rzeczy MOGLEM zostac rowniez na niedziele, gdyz w zaden sposob nie utrudnialobymito planow powrotu... kurwa :<)
Niemniej jako pierwsza osoba powracajaca, zobligowany jestem do p rzedstawienia krotkiego raportu z zjazdu...
Od razu uprzedzam iz Fotki oraz "wazniejsze cytaty" posiada pani Morgana, i to do niej sepcie o ich udostepnienie
Ogolnie bylo Fajnie.....
I na tym mozna by bylo zakolnczyc caly wywod ;] Ale nie bojcie sie... Ja nie pozwole sobie na taki ogol skrotowy a wiec... zaczynamy
1: Przyjechałem jako EMO...
Pojawilem sie u celu ok. godziny 17:00... na miejscu znajdowali juz sie: Morgana, Usagi, Lockewood, Korm, Aka, Muerte, Cyfer Faroo. Po krótkim aczkolwiek niezbyt uczuciowym<wzgledem mnie, jak wszystko co bedzie napisane w tym raporcie> zapoznaniu sie, usidalem cicho na kanapie i zapamietywalem sobie nicki osob, ktorych nie bylem w stanie zapamietac/rozpoznac na zdjeciach Zjazdowych/Sylwestrowych. W kontakcie z innymi byłem raczej oziebly. Pomimo kilku bezposrednich pytan/testow/zartow Locka do mnie, brałem raczej bierny udział w rozmowach toczacych sie w danej chwili, aczkolwiek smialem sie z wszelakich zartow i dwuznacznosci jakie padaly.
W koncu po godz. 19 Dostalismy cynk iz grupa Czestochowska sie zbliza. Wyszlismy cala grupa odebrac ich z przystanku. Na ulicy tylko bystry wzrok Usy uchronił nas od nie-zauwazenia GvS-a , a jego samego od kilkunastominutowego czatowania na dworze pod pustym domkiem na nasz powrot. Po przywitaniu sie, wszyscy "razem" ruszylismy na przystanek... "Razem" znaczy ze wleklem sie z tylu, do czasu zaznajomienia sie z Lichem, z ktorym wszak mielismy wiele wspolnych tematow (RO <3). Po krotkim oczekiwaniu nastapila wielka radosc z spotkania sie niemal wiekszosci "zjazdowiczow". W drodze powrotnej Locke i Usa przypuscili szturm na moja EMO-postac, ktorego skutkiem byla moja wieksza otwartosc na grupe. W wesolych nastrojach wrocilismy do niewielkiego mieszkanka pani Morgany....
2: Ej! Gramy w Mafie!
Po szybkim "rozpakowaniu sie", przyjeciu dogodnych pozycji siedzacych oraz posileniu sie niektorych głodnych Krokietami z Barszczem Przystapiono do ogolnej i zywiolowej dyskusji o wszystkim i o niczym. W koncu padl pomysl zagrania w Mafię, do którego wszyscy chętnie przystapilismy. Kazda rozgrywke prowadzil inny MG, co pozwalalo wszytskim wziasc udzial w zabawie, ktora toczyla sie z zmiennym szczesciem dla obu "przeciwstawych" stron z wyraznym wskazaniem na przewage Mafii... W miedyczasie, po kilku rozgrywkach polaly sie pierwsze napoje wyskokowe i cała taka przyjemna i radonsa atmosfera trwala do 2-3 w nocy...
3: Raflik... zagrasz w medzika?
Oczywiscie pewne osoby nie zmienia sie nigdy... totez po zakonczeniu rozgrywek Mafii kazdy zajal sie swoimi wlasnymi sprawami. Jedni kontynuowali picie, inni grali w Kanaste, a jeszcze inni w znana wsyztskim karcianke Magic the Gathering. Niewiadomo czemu, najblizej bylo mi tej ostatniej grupy, i w koncu o poznej nocy (4-5) Towarzystwo podzielilo sie na dwa obozy... 1: pokojowcy, w postaci GvS-a, Zelota, Bokiego i mnie ktorzy grali w Magica, oraz Usy, Lockiego, Korma i Darkstara ktorzy "regenerrowali swe sily" oraz 2: pozapokojowcy. Ludzie ktorzy gdzies wybyli zabierajac ze soba kilka flaszek i butelek wina...
4: Oke. Ostatnia partia i ide spac.
Takie zdanie wypowiedzialem o godz. 6 rano, a ostatecznie polozylem sie spac pol godziny pozniej. Niemniej bylem zadowolony z gry Dublem wraz z Lichem przeciwko Zelotowi i Boklerowi, a takze pod wrazeniem White-Defense talii Muertego, ktora niemal idealnie nadawala sie do rozgrywania duali... W miedyczasie cale towarzystwo zeszlo sie w pokoju aby rowniez sie kimnac... Osobiscie spalem Poltorej godzinki....
5: O... Bułki.
Drobny Ewent jaki przydarzyl sie Bokiemu i Zelotowi. Nie znam szczegolow, niemniej przez jakies piec minut Boki chichral sie jak opetany, poniewaz <rekonstrucka z pamieci, niekoniecznie zgodna z prawda> Boki z Zelotem kupili w zabce DUZO bulek na sniadanie, nie tylko tyle ze twardych, co sniadanie teoretycznie bylo przygotowane w domu rodzicow Morgany.... Prosze o zdementowanie/wyprostowanie plotek i poglosek, bowiem ewent jest warty wspomnienia...
A pozatym mimo tego ze wczesnie sie obudzilem, na nogach byla rowniez Morgana <aczkolwiek ona pozniej polozyla sie odpoczac> oraz czesciowo Zelot, Korm i Boki... Reszta byla w stanie wybitnie wskazujacym na "Regeneration in progress... please wait"
6: Sprzatanie
No coz... krajobraz w pokoju przypominal istny poligon... baterie pustych oraz czesciowo pustcyh butelek i kieliszkow, niedojedzone/niedopite zagrychy i zapity, papierki, woreczki, brudne sztucce i inne bezdziety... Grupa zebrala sie i w miare szybko oczyscila teren oprocz... <cytujac pania Morgane>
"Wiecie kto tu był najbardziej i najlepiej ustawionym??? Tych trzech, Lichu, Cyfer i Korm, bo spia sobie ciagle na kanapie"... Mial rowniez "maly" event z Faroo, ktorego nie bede rozdmuchiwal...
7: Magic&Mafia.
Po rozbudzeniu sie całej załogi wsyzstko wrocilo do rytmu dnia poprzedniego, tyle ze bez alkocholu... Znowu grupki pseudo-tematyczne, znowu wspolna gra w Mafie oraz znowu duale magica GvS&Ja VS Zelot&Boki... W miedyczasie byla konsumpcja Tortu przygotowanego przez rodzicow Morgany, oraz Konsumpcja niemal tradycyjnego juz dania Multiworldowego<aczkolwiek znanego mnie tylko z opowiadan> Spagethi made by Morgana&Boki z drobna pomoca Cyfa... Zblizala sie 17:00 kiedy obiad zostal zjedzony... czas mojego odjazdu...
8: Odjechalem jako EMO...
czas ten postralame wypelnic sobie jak najmilej, czyli grajac kolejnego Double w Magica tym razem tworzac team wraz z Zelotem. W miedyczasie dowiedzialem sie, iz mam 0 szanse na jakiekolwiek spotkanie sie z Roe-m, ktory wlasnie zmierzal do Mikolowa pociagiem... Nie wiedzac czy cieszyc sie czy smucic, staralem sie spedzic jak najprzyjemniej pozostaly czas. Az przyszedl czas wyjscia...
WIEDZIALEM ze Roe ma przybyc jakies 15-20 minut po moim wyjsciu... WIEDZIALEM ze na dworze nie jest za cieplo... Ale... Takie nieco suche pozegnanie... "No czesc, trzymaj sie stary..." "Wpadnij do nas na letni zjazd" "Narazie Raflik" z prostym uscisnieciem dloni, bez prob negocjacji "a moze zostaniesz dluzej" itp. nie wspominajac o chodzby odprowadzeniu do drzwi/bramy... No ja wiem ze nie chcieli sie zaziebiac przed wyjsciem po Roevena, ale takie zachowanie na nowo posadzilo we mnie nasionko EMO...
Niemniej Bardzo dziekuje za mile spedzony czas, i jestem wdzieczny waszej goscinie, oraz tego ze mnie przyjeliscie, nawet mimo tego iz w Realu nie jestem tym Raflikiem ktorego znacie z tego Forum...
bardzo dziekuje za uwage... do jaknarychlejszego zobaczenia ;]
_________________ " Zobaczyłem Raflika....
*poke*
Dotkłem Raflika.....
...
Moge juz umrzec" Bokler
Morgana's Parapetowa 16 Feb 07
|