[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4246: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4248: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4249: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4250: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
Multiworld • View topic - Zjazd Multiświata 2004 - kronika

Multiworld

Nothing is impossible in the Multiworld
It is currently Mon Jun 02, 2025 10:00 pm

All times are UTC + 1 hour




Post new topic Reply to topic  [ 8 posts ] 
Author Message
 Post subject: Zjazd Multiświata 2004 - kronika
PostPosted: Tue Sep 07, 2004 1:38 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 04, 2003 6:09 pm
Posts: 577
Location: Gdynia
Pisana kolektywnie na zjeździe, przepisywana przeze mnie, w związku z czym wszelakie dopiski w nawiasach są moje. Będę wrzucać po jednym dniu w poście, żeby nie były zbyt długie, sukcesywnie, jak tylko przepiszę. Enjoy.

Disclamer: kronika _nie_ jest pisana na poważnie. Wszystkie komentarze, sprostowania i ogólnie fakty proszę w innym temacie. Może jakis w komentarzach założyć? I jeszcze jedno: może by ten temat przykleić?

23.08.2004

Saovine:
Po ciężkich przeprawach w podróży przybyliśmy w końcu na miejsce zbrodni. W progu spotkaliśmy właścicielkę, która wydała nam się straszną harpią. Warunki sanitarne były gorsze niż w lochach White Pugatory... Nie mogąc wytrzymać przerażającej samotności pokoju, wybrałam się nieopodal na diuny nad Morzem Rozpaczy. W tym czasie przybyła do mnie wiadomość od Irian.

Irian:
Z uroków podróży w pamięci najbardziej utkwił mi widok czołgu, szarżującego przez łany pszenicy. Na miejscu czekała mnie Śmierć i podróż przez diuny. Nie spotkaliśmy czerwi pustyni - dzięki ci, Shai-Huludzie.

Maczer, Haritsuke, Crow, Raven:
Na dworcu w Gdyni czekała nas niespodzianka w postaci 290 minutowego spóźnienia pociągu. Po konsultacjach z tubylcami okazało się, że w ich systemie oznaczeń 290 minut znaczy 10. Pociąg przyjechał punktualnie. Całą drogę graliśmy w go.
Na miejscu, po pewnych perypetiach podczas szukania naszej tymczasowej siedziby głównej, Śmierć wypatrzyła nas już na ulicy. Bała się nas - to dobry znak. Zostaliśmy przywitani słowotokiem, w którym Irian zapomniała umieścić słowa 'Cześć, jestem Irian' (widzieli zdjęcia, powinni poznać... - dop. Irian). Trzymała nas w niepewności dość długo, jednak udało nam się ją zidentyfikować po charakterystycznym zwrocie 'gadzinka'. Sao uznała nas od razu za zboczeńców. Cóż za celne spostrzeżenie. Kobieca intuicja nie przestaje nas zadziwiać. Irian potrzebowała na to jeszcze godziny...

Sao pierwsza wybrała się na krucjatę na tereny objęte spaczeniem chaosu. Wyprawa była przerażająca, a salami, zamieszkujące lodówkę od niepamiętnych czasów, uciekło na jej widok i schowało się za słoikiem z ogórkami, z którego słychać było popiskiwania. Miejsce okazało się pełna życia. Po krwawych walkach zaanektowaliśmy pomieszczenie kuchenne (nie mylić z kuchnią), zawierając rozejm z Tymi, O Których Się Nie Mówi i zostawiając im lodówkę (patrz - dop. Irian).
Po chwili przybyły posiłki w postaci Seya i Windu.

Sey:
Na miejscu zapytaliśmy tubylca o drogę. To był nasz pierwszy błąd. Człowiek nie wiedział chyba, czym jest redundancja. W kwaterze głównej przywitała nas głowa Irian i krótkie 'hejo'. Głowa zniknęła równie szybko, jak się pojawiła (doczepiona do reszty ciała poszła po resztę towarzycha... - dop. Irian).
Po zakwaterowaniu otrzymaliśmy wskazówki BHP odnośnie obsługi łazienki. W celu uniknięcia grzyborośnięcia należało zostawiać drzwi otwarte. Zapachy ubikacyjne wykluczyły więc nasz pokój z życia towarzyskiego (i pozwalały zostawiać w nim dowolny bajzel - dop. Irian). Opuściliśmy komorę tortur i udaliśmy się w celu pogrania do pokoju Crowa i spółki.

Gdy Scrabble i go zostały doszczętnie zużyte, udaliśmy się na wyprawę eksploracyjną. Zdążyliśmy się zorientować - po fakcie - że ceny w barach są bardzo wygórowane. Przegraliśmy całą masę zenny na cyber-geju. Raven był najlepszy, chyba nie przeżyje tej nocy...
W ramach zwiadu i rozpoznania terenu udało nam się również zrobić bociana , przyszłej ofiary naszego niecnego planu. Okazało się też, że bociek ma ochroniarza w postaci niepozornej żaby, reagującej głośnym kumkaniem na każdego intruza.
Wycieńczeni udaliśmy się na spoczynek. Raven jednak przeżył, lecz tylko dlatego, że zabarykadował się w pokoju i założył na drzwi runy zamknięcia.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Sep 07, 2004 2:07 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 04, 2003 6:09 pm
Posts: 577
Location: Gdynia
24.08.2004

Gdy wstał kolejny dzień, okazało się, że część damska naszej ekipy wstaje o barbarzyńsko wczesnej godzinie - 9 rano. Szybko zrozumiały swój błąd. Złowrogie siły rozpuściły plotkę, że przerażający dźwięk, który słyszeliśmy, to śpiew Irian. Później okazało się, iż była to śmieciarka, a śpiew Irian jest po prostu czarujący (#^^# - dop. Irian).
Z powodu wszechogarniającej nudy udaliśmy się w nieodgadniony świat scrabble, go i kart, po raz drugi. Szybko okazało się, że ze Śmiercią można wygrać.

Gdy już wszyscy stanęli na nogach i przeszli w tryb plażowy, udaliśmy się na wydmy nad Morzem Rozpaczy. Sao ujawniła swą tajną broń, dmuchane koło ratunkowe, którego nie zawahała się użyć (zobaczcie - dop. Irian).
Woda była lodowato zimna. Mimo tak niesprzyjających warunków, weszliśmy do morza jak doświadczeni masochiści. Jedynie elf-nekromanta nie popełnił tego błędu. Widocznie miał więcej zdrowego rozsądku. W tak pięknych okolicznościach przyrody wypełnialiśmy czas, spędzany na plaży, grą w siatkówkę, ziemniaka, zakopywaniem nóg Irian i Sao w piasku, oraz obserwowaniem Maczera, Seya i Windu, wykonujących breaka na niestabilnym podłożu. Sielankę przerwał okrutny GM i dał nam side questa: odzyskanie piłki plażowej, zwodowanej przez niewychowanego bachora. Wyznaczona drużyna nie podołała, wyprzedzona przez lepiej wyposażonego ratownika (w łódkę był wyposażony, a co myśleliście?).
Szalony fotograf Raven biegał z aparatem jak kot z pęcherzem i pstrykał dziewczynom zdjęcia w najróżniejszych pozach. Część z tych zdjęć zaginęła potem w niewyjaśnionych okolicznościach (cenzura rządzi, nie, Sao? - dop. Irian).

Opuszczając plażę podzieliliśmy się na dwie drużyny, w celu lepszego wykorzystania naszych zasobów. Drużyna pierwsza (Iri i Rav) udała się do pobliskiego supply depotu w celu uzupełnienia zapasów. Zadaniem drużyny drugiej (cała reszta) było zagotowanie wody. Okazało się niestety, że żaden z członków tej grupy nie ma odpowiedniego skilla. Postanowili więc w drodze powrotnej sklepać kilka random encounterów. Niestety, w okolicy były tylko poringi (do tego niezbyt urodziwe). Uratowała nas Irian i jej perk 'Kitchen Mastery' (w co ja się wpakowałam... - dop. Irian).
Obiad Irian mile połechtał nasze podniebienie i wypełnił nasze członki ciepłem i rozkoszą. Niestety dla Crowa, który nie jest żadnym Jamesem Bondem, Iri odrzuciła jego oświadczyny.
W tym czasie Windu musiał się ratować ucieczką, zaatakowany przez Killer Bee. Później ambitnie oświadczył, że więcej uciekać nie będzie, za to jeśli go jakaś utnie, to wybije wszystkie. Słowa dotrzymał, nic go nie ugryzło.

Następnie udaliśmy się na pięterko, gdzie oddaliśmy się sobie właściwym przyjemnościom. Raven na przykład zaczął grać na gitarze i śpiewać, ujawniając swój ukryty talent barda: wszyscy słuchacze wpadli w berserka. Prowadząca kursy rysowania Sao przewróciła natomiast do góry nogami światopogląd Crowa, uświadamiając mu, że kobiece piersi mają kształt esek.
Dzień zakończyliśmy poddając Irian i Haritsuke starożytnej chińskiej torturze o nazwie 'psycholog'. Szczęśliwie udało się nam nie pokłócić (chociaż niewiele brakowało... Okrutna gra - dop. Irian). Po zaplanowaniu najbliższej przyszłości Multiświata udaliśmy się na zasłużony spoczynek.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Sep 07, 2004 2:45 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 04, 2003 6:09 pm
Posts: 577
Location: Gdynia
25.08.2004

Wszyscy wstać, Distant dotarł na zjazd. Od rana czekaliśmy na przybycie głównego manipulatora. Już poprzedniego dnia wieczorem pogoda zwiastowała jego przybycie, częstując nas gęstymi strugami deszczu. Na przybycie Disa wprowadzono nawet pewne zmiany w Matrixie... Gdy odczuliśmy charakterystyczne w takich przypadkach deja-vu, przebywaliśmy akurat w pomieszczeniu kuchennym. Raven z wielką nadzieją otworzył lodówkę, jednak przez kuchnię przebiegł jęk zawodu, gdyż tam nic się nie zmieniło. Raven natomiast musiał ratować się szybkim zamknięciem drzwiczek, popartym ostrzegawczym strzałem w zgniłozieloną mackę, która już sięgała w stronę jego... nogi. Zauważyliśmy również dziwne napięcie u kociego ducha opiekuńczego naszej bazy (o, to - dop. Irian).

Distant:
1... 2... 3... Próba pióra. Plan był prosty. Jeszcze dzień wcześniej zakupiłem jeden bilet na autobus do Koszalina na 6.30 w środę. W Koszalinie zamierzałem zmienić środek transportu na kolejny autobus, który dowiózłby mnie do Łazów. Jak wszystkie plany Agendy - i ten się powiódł, podróż odbyła się bez zakłóceń i już o godzinie 12.30 zmierzałem pieszo w stronę znajomej kwatery na ulicy Wczasowej. Było podejrzanie cicho. Zarzuciłem torbę na ramię i śmiało ruszyłem na piętro. Z ostatniego pokoju na końcu korytarza dochodziły do mych uszu podejrzane szmery. Pociągnąłem za klamkę... Oczy wszystkich w pokoju zwróciły się na moją osobę. Zapewne nie spodziewali się, że ta niepozorna istota to Dis. Po przedstawieniu się wszyscy wrócili do wielce absorbującej czynności, zwanej leniuchowaniem. Znaczy się do gry w Magica i go, oraz do rysowania. Po chwili do pokoju przyszedł Windu (szkoda, że nie Vanny T_T). Cel został osiągnięty. Dotarłem do Łazów i zapoznałem się z większością forumowiczów, którzy mieli dotrzeć na zjazd. Lecz to był dopiero początek realizacji Wielkiego Planu ^_-...

Gdy Distant wzmocnił nasze szeregi, poczuliśmy się wystarczająco silni, by dokładniej zbadać diuny przy Morzu Rozpaczy. Spożyliśmy jeszcze przygotowany przez Irian i jej pomocników żurek, po czym wyruszyliśmy na morderczą wyprawę. Okazała się ona owocna, gdyż pośród licznych śladów czerwi natrafiliśmy na świeże zasoby przyprawy. Przekazaliśmy koordynaty do naszych Harvesterów i udaliśmy się w drogę powrotną. To jednak nie był jeszcze koniec ciekawych odkryć na ten dzień. Znaleźlismy na przykład namalowaną na ścianie kręgielnię, na której godzina gry (to znaczy chyba wpatrywania się w to cudo) kosztowała 20 złotych. Ktoś zasugerował, że chodnik z narysowanymi kropkami, znajdujący się pod tą ścianą jest właśnie rzeczoną kręgielnią, ale zbyliśmy go śmiechem. Próbowaliśmy uzupełnić nasze archiwa o zdjęcia szpiegowskie obiektu, lecz w tym momencie poszczuto nas ochroną. Już w drodze powrotnej odkryliśmy rozległą na wiele hektarów hodowlę ludzkich klonów.
W końcu dotarliśmy do przyjaźniejszych obszarów, w postaci zaopatrzonego w bilard i rzutki baru. W rzutki najlepsze okazały się elfy i anioły - i Śmierć, oczywiście. Ta ostatnia wkręcała nam nawet kit, że nie potrafi rzucać, tymczasem zaprezentowała bardzo ciekawy styl gry, który dla naszych jakże niedoświadczonych oczu wydawał się rzucaniem na oślep (i co chwila wygrywała, tej - dop. Irian). W bilard królowali jednak nieumarli i demony. W piłkarzyki nikt nie chciał zagrać z Crowem, cieszącym się sławą niepokonanego. Zobaczyliśmy jeszcze, jak Brazylia masakruje Polskę w siatkówkę i wróciliśmy do naszej bazy. Tam zaczęliśmy grać ze Śmiercią w kości. Gra okazała się mordercza, skończyliśmy dopiero o piątej nad ranem, a jedynie Irian udało się prześcignąć Sao (mam nadzieję, że Śmierć nie będzie się teraz mścić O_O - dop. Irian).


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Sep 07, 2004 7:59 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Nov 15, 2003 4:56 pm
Posts: 1141
26-VIII-2004. Czwartek

Tego dnia ma wszystkich uczestników zjazdu padł blady strach. Ludzie w popłochu zaczęli ratować swój dobytek i panicznie chować się w swoich dziurach – Irian ogłosiła, że nie przygotuje obiadu. Początkowo część z nas dzielnie starała się zignorować to zagrożenie oddając się standardowym rozrywkom gry w Magica, Go, Scrabble, Magię i Miecz, kości i karty. Szybko jednak stało się oczywistym, że kolejne szturmy oddziałów głodu w końcu przełamią nasze linie obrony. Oczywiście lodówki nikt nie odważył się otworzyć, więc pozostało nam zaopatrzenie w pobliskim Supply Depot’cie. Nie przedłużając – kiełbaski z grilla wyszły świetnie. Wieczorem udaliśmy się obejrzeć zachód słońca, te jednak wykazało się dużym refleksem i na czas ukryło się przed naszymi obserwatorami. Zamiast tego odcisnęliśmy swe piętno na plaży(Tu są - dop. Sey), oraz rozpoczęliśmy prace nad hymnem Multiświata. Morski potwór próbował porwać Irian, ale skończyło się tylko na podmianie spodni. W międzyczasie upadły anioł upił się, co zeznał później, przy licznych świadkach. Podczas gry w rzutki i bilarda ukończono prace nad hymnem (bazowany na znanej melodii ludowej):

Kiedy patrzę na Twój profil jesteś fajna aj (dla mnie masz stajla)
Kiedy łączy nas quest genialny aj (dla mnie masz stajla)
Kiedy patrzę na Twój profil jesteś fajna aj (dal mnie masz stajla)
Kiedy łączy nas quest genialny aj (forum Multiworld – wy macie stajla)

Hymn nie wszystkim przypadł do gustu. Nasz jednostki propagandowe upewniły się, że z hymnem zapozna się znacząca część Łazów, co również spotkało się ze zdecydowanym sprzeciwem.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Sep 07, 2004 8:23 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Nov 15, 2003 4:56 pm
Posts: 1141
27-VIII-2004. Piątek

Ach... piątek. Tygodnia koniec i początek. Tego dnia wyruszyliśmy na wyprawę odkrywczą do Mielna. Magiczna ta kraina kryła w sobie niejedne sekret. Możecie sobie wyobrazić nasze zdumienie, gdy po środku miasta ujrzeliśmy najprawdziwszego Unikonia, jakiego w życiu widzieliśmy(Co widać na załączonym - dop. Sey). Zwierze było spokojne i nieruchliwe, więc udało nam się zrobić z nim fotkę. Nie omieszkaliśmy oczywiście odwiedzić Multiświata, co zapewne wszyscy zaobserwowaliście. Mamy nadzieję, że pozdrowienia dotarły na czas.

Myślicie, że się kiedyś baliście? Ha, ha, ha. My też tak myśleliśmy i doszliśmy do wniosku, iż jest to dość trywialne stwierdzenie, gdyż dotyczy większości istot ludzkich (tzn. każdy się kiedyś bał). Nie zmienia to jednak faktu, iż w niezwykle nachalny sposób fraza ta atakowała nasze zmysły słuchu, nakłaniają nas do wizyty w lesie Horroru(Jeżeli myślicie, że się jednak nie baliście to sprawdźcie jego wygląd - dop. Sey). Wbrew wszelkim zasadom filmów grozy postanowiliśmy się rozdzielić. Wnętrze Horrorwood’u okazało się być wierną kopią Dworku Mistrza z ‘Zaginionego Ładunku’. Podczas międzywymiarowego spaceru odwiedzaliśmy wiele klasycznych wymiarów, takich jak Frankenstein, czy Silent Hill, ale niejednokrotnie trafialiśmy na lokacje znane nam bliżej z przygód na MW. Nie znaleźliśmy co prawda Shivan (o dziwo), ale jeden z pobratymców Nitopira wyraźnie okazywał niezadowolenie z naszej obecności. Najbardziej przerażająca był jednak ofiara broni, która najpierw wykonuje lor, później się czeja a na końcu przełza.

Gdy upiorne ‘Myślisz, że się kiedyś bałeś’ zostało za nami dokonaliśmy kolejnego makabrycznego odkrycia. W jednym ze sklepów, powieszony na ścianie w plastikowych pojemnikach znajdował się oddział szturmowy ZCM’u. Nawet w tak krańcowo nieprzychylnych warunkach żołnierze byli uśmiechnięci od ucha do ucha. Zaniepokojony nekromanta postanowił zabezpieczyć się przed ewentualnym atakiem, jednak ku jego wielkiemu zdziwieniu w żadnym sklepie z zabawkami nie można było nabyć shurikenów, ani noży do rzucania. Śmierć wykazała zainteresowanie pewnymi gadżetami na jednej z wystaw, ale naszą uwagę szybko odwróciło coś innego. Znaleźliśmy księgę, nieznanego autora, traktującą o poglądach Dzika na dzieje Czerwonego Kapłana Rezo, o wiele mówiącym tytule ‘Herezja Doskonała’..

Na posiłek zostawiliśmy sobie niebezpiecznie mało czasu, jednak zdaliśmy sobie z tego sprawę dopiero, gdy pierwsza z zamawiających osób usłyszała ‘numerek 06 – pół godziny’. Irian szczęśliwie zaopatrzyła się zawczasu w łuk, dzięki czemu udało nam się upolować ostatniego busa do Tymczasowej Kwatery Głównej. Już w momencie, w którym powstawały te kroniki nie mogliśmy sobie przypomnieć, co robiliśmy wieczorem, co znaczy, że znów graliśmy w Magię i Miecz, Go, karty itd.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Sep 07, 2004 9:34 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Nov 15, 2003 4:56 pm
Posts: 1141
28-VIII-2004. Sobota

Ze snu wyrwały nas rozbrzmiewające w cichych i ciemnych korytarzach kwatery głównej potępieńcze jęki Windukinda. Myśleliśmy, iż to Seymour dorwał go za post z pułapką na myszy, jednak był to po prostu sygnał do pobudki. Jakże fajnie byłoby być w Psiej Lidze... słyszeć to urocze odgłosy co rano. Muzyka. Półelf poprowadził nas na kolejną wyprawę, tym razem w stronę umocnień z okresu Drugiej Wojny Światowej. Teren zbadaliśmy, a osoby związane z planem ‘LARP’ odetchnęły z ulgą, gdyż został z ich barków zdjęty obowiązek budowania szałasów, według wizji Windukinda (Trzy kondygnacje, ogród i deprymująco długi korytarz, uniemożliwiający straży wkroczenie na czas do akcji). Gdy rozpoznanie terenu zostało zakończone przyszedł czas na manewry. Dwa oddziały stanęły naprzeciwko siebie, po czym ruszyły do walki z pieśnią bojową na ustach i nadzieją na zdobycie wrogiej flagi w sercu. Drużyna SSYWD (Sao-Sey-Yawor-Windu-Dis) zdecydowanie osiągnęła trzypunktowe prowadzenie, po czym w brutalny sposób odmówiła przegranym prawa do rewanżu, stosując trywialne argumenty meteorologiczne.

W drodze powrotnej rozpoczęliśmy poszukiwania boiska do piłki siatkowej. W pierwszych dwóch lokacjach wyrzuciliśmy niestety jedynkę. Po dotarciu do kolejnego obozu harcerskiego serca zabiły nam mocniej, gdyż dostępu do boiska broniła warowna brama, z której majestatycznie zwisał trup jakiegoś śmiałka. W środku natomiast obok namiotu Al.-Kaidy stał budynek z głowicami nuklearnymi. Tu największą odwagą wykazała się Irian, która na samotnej misji zdobyła kod dostępu do boiska ‘Remigiusz’.

W kwaterze głównej przyszedł czas na sprawdzenie umiejętności łgarstwa, zwodzenia, oszukiwania i maskowania się – gra w Mafię. Oczywiście ZC nie miało sobie równych (wiadomo - master assasin). Po opuszczeniu ostatniej alternatywnej rzeczywistości udaliśmy się na spoczynek.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Sep 07, 2004 10:59 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Nov 15, 2003 4:56 pm
Posts: 1141


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon May 16, 2005 12:19 am 
Offline
User avatar

Joined: Sat Nov 15, 2003 4:56 pm
Posts: 1141
Drugi tydzień kronik sporządzony był w postaci listy luźnych notatek. Żeby narobić smaczku, przed zjazdem tegorocznym odkurzyłem nieco swoją pamięć i poskładałem to w miarę składną całość. Niewątpliwie wiele zdarzeń celowo, bądź też nie, więc liczę na Waszą współpracę w uzupełnianiu tych historycznych zapisków.


Poniedziałek

Skończył się urlop śmierci i od razu zrobiło się ... śmiertelnie nudno. Ponieważ trzeba było odzyskać siły po Larpie i nocnym pożegnaniu ze śmiercią, tego dnia wstaliśmy bardzo późno. Co więcej udało nam się tego dnie nie zrobić absolutnie nic godnego wspominania, co jest niemałym osiągnięciem. Moja jedyna notatka z tego dnia brzmi ‘Na obiad był makaron’. Tak więc daliśmy odetchnąć mieszkańcom okolicznych miast i wiosek, jednak już wkrótce mieliśmy uderzyć ze zdwojoną siłą.

Wtorek

Tego dnia planowana była kolejna inwazja na Mielno. Niestety padliśmy ofiarą podłej dezinformacji i braku organizacji infrastruktury w rozpoczynającym się miesiącu Wrześniu. Być może była to akcja prewencyjna, podjęta przez lokalne władze, ale nie zmienia to faktu, że zostaliśmy odcięci od świata – poza sezonem praktycznie nie kursowały PKSy. Ruszyliśmy więc wyładować złość na mieszkańcach Łazów. Wtedy właśnie przepadliśmy. Początkowo wydawał się zupełnie niepozorny – ot metalowa skrzynia ze szklanym ekranem i kolorowymi kwadracikami na podłodze. Stał sobie cichutko między innymi automatami... Szczęśliwie narastający głód pozwolił nam się po prawie czterech godzinach oderwać od DDRa, ale wiedzieliśmy, że jeszcze tu wrócimy. Początkowo konkurencja była wyrównana – zatańczenie pojedynczego tańca, zatańczenie trzech tańców, przejście tańca na perfect - większości osób udawało się osiągać kolejne stopnie. Szybko jednak okazało się, że z Maczerem i Irian ciężko się równać. Przeboje takie jak ‘Only You’, ‘Kung Fu Fighting’ ‘Thumthumping’, a przede wszystkim ‘That’s they way, I like it’ miały jeszcze długo brzmieć w naszych uszach. Ktoś mi w moich notatkach napisał zdanie ‘Dis się zbulwersował’, ale nie mam zielonego pojęcia o co chodziło. Any ideas ? Tego dnia również rozprawiliśmy się ostatecznie z potworem z lodówki ()

Środa

‘Yahoo’, ‘We need shuttle launch’, ‘I can speak’, ‘oh, no’, ‘a ha ha ha’. Czyli wielkie rozgrywki w pinballa odsłona główna. Wcześniej w salonie gier z DDRem męczyliśmy Gwiezdne Wojny i Aladyna, by zakończyć dzień próbami ożywienia androida. Tego wieczora doszliśmy do takiej wprawy, że wrzucenie jednej monety następnego dnia owocowało grami premiowymi na cały wieczór. Recepta była dość prosta – trzeba było jej celować w serce, nie do buzi. Cofnijmy się może jednak do czasu obiadu. Kiedy okazało się, że Irian naprawdę nie zrobi nam dziś obiadu, a superprzebój ‘To ja, Raven się nazywam’ był już ukończony, przyszykowaliśmy grilla. Windu odkaził aparaturę do grillowania i przyrządził kiełbaski. Reszta zaś, pod przewodnictwem Seya i moim podjęła stosunkowo (podkreślam stosunkowo...) udaną próbę przyrządzenia talarków. Równolegle do opisywanych właśnie wydarzeń rozkręcała się emerycka impreza na sąsiedniej posesji. Początkowo nie patrzyli chyba na nas przyjaznym okiem, ale odtańczony przez Windu i Disa taniec góralski szybko przełamał pierwsze lody. W zasadzie poszło im na tyle dobrze, że zostaliśmy zaproszeni do przyłączenia się do zabawy. Do tej pory dla historyków nie jest jasne, czemu zrezygnowaliśmy.


Czwartek

DDR odsłona kolejna. Osiągi mieliśmy już dość satysfakcjonujące, gdy mieliśmy okazję zaobserwować z otwartymi ustami występ autochtonki. Oczywiście najwytrwalszych nie zniechęcił ten pokaz i czwartek przeszedł do historii, jako dzień w którym Irian tańczyła przed nami kan-kana. Tymczasem, by nie zostać w tyle za Agendą, która rozpoczęła zbrojenia już w Mielnie, zarówno ZC, Psia Liga, jak i niezależni nekromanci i władcy zaopatrzyli się w broń palną. Teraz wystarczyła najmniejsza iskierka, by rozpoczęła się strzelanina. Na razie skończyło się na strzelaniu do znaków przydrożnych, a Irian posługując się tajnym kodem harcerzy załatwiła nam boisko do siatkówki. Sami harcerze wywołali w nas mieszane uczucia. Niektórych zastanowił już znak czerwonego półksiężyca na namiotach, ale większość uznała to za nieistotny szczegół. Fakt, iż z wartowni zwisał wisielec, a wewnątrz ogrodzonego terenu znajdowały się silosy nuklearne spowodował jednak, iż nasze plany podchodzenia ich obozu, zostały przełożone na termin bliżej nieokreślony.

Wieczorem miała miejsce sesja Shadowruna. Wcieliliśmy się w naszych cybernetycznych odpowiedników, a Windu wprowadził nas w świat (swoich) fantazji. Armitage, Izaak, Szakal, Ajlin (Eleen?), oraz Daniel dzielnie stawiali czoła przeciwnością stawianym przed nimi przez los, a przede wszystkim – przez nich samych. Najbardziej w pamięci zapadła chyba scena kilkuminutowego mierzenia do siebie z pistoletów i groźba wysadzenia całego budynku, przez jednego z członków drużyny. Sesja zostanie dokończona kiedyś na czacie.

Piątek

Ten dzień, podobnie jak każdy inny, miał być jedyny w swoim rodzaju. Zrobiło się nieco pusto. Po pierwsze rankiem opuścił nas nasz duchowy przywódca Distant. Pożegnanie nie miało szczególnie hucznego charakteru. Powiedziałbym wręcz, że było skromne. Nie otarliśmy jeszcze naszych łez, gdy przybyli w odwiedziny rodzice Irian. Szpieg wysłany ich tropem nigdy nie wrócił, więc trop urywa się w momencie, gdy szczęśliwa rodzinka wchodzi do smażalni ryb. Pomimo okrojonego składu nie można powiedzieć, że nic się nie działo. Wprost przeciwnie – plastikowe kulki latały po całych Łazach, gdy Sprawiedliwy Szeryf Windu próbował schwytać Złego Zbiegłego Przestępcę Maczera. W końcu strudzony ucieczką Maczer ukrył się w lokacji użyteczności publicznej w naszej bazie i wezwał posiłki. Należy podkreślić tu, że jak w każdym dobrym filmie i tutaj obserwator miało poważne wątpliwości, czy to ten ścigany jest ‘tym złym’. Tymczasem niestrudzeni Zrodzeni z Cienia spenetrowali kwatery opuszczone przez Agendę. Udało się zdobyć jedyne w swoim rodzaju materiały, kompromitujące Distanta. ( ). Sam zainteresowany twierdzi, że nie przywiózł owych ‘materiałów’ w celu zapoznania się z ich interpretacją przez Vanny i że były one w jego kwaterze już gdy ją zajmował.


Irian nie mogło być chyba z nami tak źle, gdyż stosunkowo szybko pożegnała się z rodzinką i przyłączyła się do grupy. Późnym wieczorem udaliśmy się z nią na plażę. Irian już wcześniej szkoliła Sao, ale dopiero dziś również szarzy zjadacze chleba zapoznali się ze wspaniały wykładem o ciałach niebieskich. Sama lektorka, już dużo później, obiecała, że na tegoroczny zjazd przywiezie atlas nieba.

Sobota

W zasadzie zaczęło się od całkiem niewinnego podglądania Irian przez okno. Szybko jednak okazało się, że jej balkon pełni funkcję doskonałej fortecy. Tak rozpoczęła się największa bitwa w historii Łazów. Szalony nekromanta Haritsuke wykazał się tu bolesną celnością. Co więcej – okazało się, iż potrafi zatrzymać w zębach lecący pocisk. Chwilkę później Raven na moim przykładzie wytłumaczył, iż wcale nie musiało to być przyjemne. Na szczęści Windu ze swoją MP-5 tylko wyglądał groźnie. Siła jego ostrzału w żadnym stopniu nie mogła się równać ze starymi poczciwymi rewolwerami. Po raz kolejny zasady dramaturgii filmowej zachowane. Ostatecznie – oddziały ZC, wspomagane przez moją osobę, obroniły pozycję na balkonie Irian.

Nie był to koniec atrakcji na ten dzień – udaliśmy się ponownie na plażę, przeprowadziliśmy konkurs pisania na piasku na czas, po czym wróciliśmy do domu. Poobiednią atrakcją okazała się murzyńska piosenka w wykonaniu forumowiczów. Koncert może nie zdobył jakiegoś szczególnego poklasku, ale to dla tego, że nie było widowni. Przy okazji okazało się, że plastikowe kulki, jednak znacząco odkształcają aluminiowe miski, więc trzeba było zrezygnować z naszego ćwiczeniowego celu.

Wieczorem zostaliśmy zaproszeni do niezbadanego do tej pory lokalu. W zasadzie ciężko użyć słowa lokal w odniesieniu do maleńkiego pomieszczonka z przedsionkiem, ale przynajmenij gospodarzom dopisywał dobry humor. Do tego serwowali dobre frytki, ale wielu odechciało się jeść, gdy okazało się, że Irian ma odkręcaną rękę. Oświetlany kolejnymi salwami fajerwerków Windukind zatańczył na rurze. Nikt mu nie zapłacił.

Niedziela.

Wielka akcja smarowania Ravena Hariego i Irian została zakończona pełnym sukcesem. Windukindowi ostatniego dnia zjazdu przypomniało się, że ma ze sobą kamerę cyfrową, więc przynajmniej nasza ostatnia misja zostaje zarejestrowana ku pamięci potomnych. Usunęliśmy z domku większość porozrzucanej wszędzie amunicji, podłożyliśmy kamień, by nie było widać, że łóżko jest zarwane i wyrzuciliśmy śmieci (niektórzy po raz pierwszy). Większość gestów pożegnalnych miała przyjazny charakter. Zalani łzami odjeżdżamy, każdy w swoją stronę – domek wylatuje w powietrze. Koniec.



Koniec części pierwszej.

Comming This Summer – MW summit part II. Nie możesz tego przegapić.


Top
 Profile  
 
Display posts from previous:  Sort by  
Post new topic Reply to topic  [ 8 posts ] 

All times are UTC + 1 hour


Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 1 guest


You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot post attachments in this forum

Search for:
Jump to:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group