Zabawmy sie w pieciowyrazowiec.
Zabawa polega na tym, ze kazdy dodaje swoj kawalek opowiadania. Oczywiscie nie wiecej i nie mniej niz 5 wyrazow.
W ten sposob tworzymy jedno wielkie, w miare spojne i pewnie calkiem zabawne opowiadanie.
Efekt jest najepszy, gdy sie napisze to co pierwsze przyjdzie do glowy (byleby sie 3malo qpy)
Zapraszam wszystkich do zabawy!
Tutaj dla przykladu poskladane story pochadzace z angielskojezycznego forum:
:Here's the story so far...(punctuation added here and there to ease reading, not much help though...)
Once upon a time, there (were) three little mokey's sippin wine.one said see no evil.one said speak no evil.one said hear no evil.and so the three monkeys all tripped over a DOG and the dog barked loud. It made a mean Grrrrrowl!Then let out a HOWL!
oh no theres a cat.Quick tell it to scat!the dog ate one monkey and while chasing another one the dog ran into a donkey who kicked his butt right into the sewer drain.dog then said a prayer just as a little girl stuffed watermelons up his arse then he started to shoot everyone replying in this post.
no seeds from his mouth were left in shooting all The Monkeys he was chasing. And so he grabbed someone's shoe and he decided to whack everyone with the shoe. Here comes the dog catcher.Just as he catches up thru the pup in the truck (sorry six words)and slipped on the rind and fell on his behind.
Then the monkeys started attacking his friggin' dog catching net.Then the Donkey came and started to chase the monkeys but the monkeys were faster"
Ja wiec zaczynam
Dawno, dawno temu w krainie
PS. Moze to i podpada pod jednowyrazowy SPAM, ale to fajna zabawa
PS2. Temat bezczelnie zerzniety z innego forum
PS3. ci co zaczynaja czytac ten temat moga przeczytac ostatniego posta. Wtedy nic sie nie traci bo cala akcja jest w tym jednym tekscie. <zupelnie jak telenowele>
---------------------------------------------------------------------
Dużo postów później :
---------------------------------------------------------------------
Dawno, dawno temu w krainie, którą zamieszkiwali bardzo głupi ludzie, żył sobie ogr, który był bardzo nietypowym ogrem, ponieważ miał, czerwoną ksiązeczkę partyjną, dzięki której starał się odzyskać prawo własności. Niestety, nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Ostatecznie podjął decyzję ze pojdzie na wojne z okrutną, totalitarną organizacją. Nagle ktoś ostrzegł go przed złym moderatorem, który miał zamiar zrobić coś nieparlamentarnego wzgledem niego. Ogr spokorniał i udał się do Gargamela, z którym stoczył partyjkę GO. Partyjka ciągneła się długo, ostatecznie ogr przegrał mimo handicapów. Następnie w ramach zemsty uderzyl Klakiera. Zza okna kibicowaly mu smerfy wywijające szalikami oraz wyrwanymi krzesełkami. Wreszcie ogr wyruszyl szukac przygód.
- Wyruszam szukać przygód - oznajmił Gargamelowi
- Wreszcie jakiś dialog - odpowiedział mu.
- O - ogr był bardzo zaskoczony.
- Nie 'O', tylko 'A' - poprawił ogra Gargamel.
- Na raz pięć słów, Gargamelu - rzekł to i opuścił rozmówcę.
Grzmotnęły drzwi, chata się zatrzęsła i strop wpadł do środka.
Po godzinie drogi ogr dotarł do rozdroża ze strzelistym znakiem co niezbicie wskazywało na obecność punktu informacyjnego. Siedział tam jeden urzędnik o twarzy zgniłego jabłka:
- No more spam! - wykrzykiwał urzędnik.
- Nie znasz potegi spamu - ogr zauważył, że urzędnik był członkiem reakcjonistycznego ugrupowania No-Spam Clanu. Zweryfikował więc swój osąd, by zreflektować się, wyciągając zza pleców wielką i pojemną ogrowską łyżkę.
- Ogrze, mam zupę - rzekł urzędnik.
- Ale to ja wyciaglem łyżke - odparł
- A ja zupę...ogórkową
- Znam. Wrzucasz ogórek i gotujesz.
- Błąd. To zupka z proszku...
- Takiego do prania bialych ubrań?
Nagle ogr został rażony piorunem.
- Bo zupa była za słona! - krzyknął przebiegający nieopodal różowy słoń z logiem totolotka na boku.
- Aua - powiedział ogr.
Urzędnik popatrzył i zwątpił w sens opowieści, gdyż słoń to zbyt dużo. Ogr tymczasem ruszył w stronę wschodu księżyca, zwędziwszy uprzednio zupę. Czuł, że czas na prawdziwą...
[Przygodę], podpowiedział cichy głos. Ogr spytał: "Przygodę?" równie cichym głosem...
[Rusz więc dupę], dodał głos.
-Dwa dolary!-wrzasnął przejeżdzający rowerzysta. Ogr, ruszając dalej, zignorował rowerzystę.
- Zaczekaj! - krzyczał zasapany biegiem urzędnik. Ogr szedł, odwróciwszy tylko głowę. - Zapomniałeś gumowej kaczuszki na baterie.
- Zatrzymaj ją, nie potrzebna mi - odpowiedział Ogr uśmiechając się parszywie. Wiedzial ze w kaczce jest ukryty film aliens vs. prokurator. - żegnaj! I życz mi powodzenia!
- Życzę ci powodzenia - rzekł urzędnik. "Uda mi się wreszcie wyruszyć?"
Zamyślenie ogra przerwał Gargamel który się pojawił.
- Cholera! - zaklął ogr.
- Nadszedł czas zapłaty za zniszczenia - wyskrzeczal i wyjął zza pazuchy wielką automatyczną motopompe do betonu momentalnie zabetonowując ogrowi stopy i zobaczył kostki do gry na trawie.
Nagle ogr się zbudził.
- Fiuh - otarł pot z czoła - już świta - westchnął i wstał. Przeciągnął się i ruszył do drewnianego wychodka przed swoją chatą.
Stęknięcie.
Plusk.
Spojrzenie.
- Łazienka czeka.
Słońce oświetlało już las i ogr postanowił NAPRAWDĘ wyruszyć na poszukiwanie przygód. Przygotował sobie prowiant, wodę, ciepłe rzeczy i mapę. Zaoszczędzone pieniądze schował sobie do sakiewki, wziął kompas i zamknął drzwi swojej starej, leśnej chaty. Westchnął i zgłębił się w śpiewie ptaków. Przetarł oczy, ziewnął, minął zielony płotek i uśmiechnął się nie wiedzieć czemu. Tęcza pojawiła się nad chatką.
- Mam ochotę przywalić komuś w... - zaczął chochlik spadający z tęczy. Niestety przestraszył się ogra i uciekł.
Ogr również.
W poszukiwaniu wskazówek co do drogi, wstąpił do monumentalnej budowli która okazała się wielką areną.
- Wielka arena tutaj?!
- Tak - z przeciwnej strony odezwał się goblin. Wyciągnął dwuręczny miecz.
- No to mam swoją przygodę...
Zajęli pozycje.
Ciecie.
Blok.
Piruet.
Goblin najwyraźniej nie docenił przeciwnika, gdyż ogr wyskoczył w górę na cale dwadziescia centymetrow i z hukiem walnął w gałąź klonu rosnącego na środku areny. A trzeba powiedzieć, że nie była to cienka gałąź. Więc zaraz potem dupnął na ziemię.Goblin zamierzył się mocno mieczem, ale potknął się o sznurowadło i nadział się na miecz
- Pomóz mi - wycharczał do ogra
- Pomogę, jeżeli odpowiesz na zagadkę: Nie je, nie pije, a gnije.
- Wiem, to musi być - wystękał goblin i stracił przytomność.
- Zonk! - odparł ogr. - Czas minął.
Chwycił goblina za kudły.
- Jak mogłeś tego nie wiedzieć! - Krzyczał tarmosząc go za włosy.
Nieprzytomny goblin pomrukiwał tylko coś.
- Co? Co mówiłeś? - ogr nachylił ucho, które goblin natychmiast ugryzł ,odgryzł, przeżuł i po chwili wypluł, bo było niestrawne. Ogr odwdzięczyl sie tym samym, tyle że odgryzł mu najmniejszy palec. Pobudzony stratą czlonka gobiln zaczął deklamować starą goblińską pieśń bojową, w rytm której walił pięściami.
- Błękit umarł zastąpiony czerwienią - zaśpiewał.
- Panu już podziękujemy - skwitował ogr
- Zaczekaj, zostałeś właśnie wybrany przez wiejskie stowarzyszenie gospodyń domowych by walczyć ze złem i wyrabiać dobrą opinię wszystkim fajnym ogrom, bo moda na ogry dalej była popularna. Czupryna z ogra jest warta parę milionów dolarów gambijskich na wyspach Dziewiczych. To bardzo luksusowy i rzadki towar - powiedziała kobieta ubrana jak gospodyni. Od dawna skrywała przerażający sekret, że jej matka była facetem , a ojciec był kobietą. Rodziny wyrzuciły ją, bo zadała się z bratem, bedącym jej siostrą.
- Bleeh - skrzywił się z niesmakiem - Gdzie są te Wyspy Dziewicze? - spytał, bo z gegrą cienko.
- Ale ty nie masz czupryny!!
- Za to mam inne atrybuty - te słowa bardzo zniesmaczyły kobiecinę. Ogr zdjął spodnie by potwierdzić istnienie tychże atrybutów. Kobieta krzyknęła i toporem odrąbała atrybuty ogrowi.
- Arghh, takie piękne włosy - złapał się na podziwianiu fryzury kobiety.
- Nie powinieneś wyć z bólu?
- Nie samym bólem żyje ogr. - Ogr podniósł atrybuty i zapłakał gorzko - ale pięknem kobiecego ciała.
- Ruszam dalej - rzekl majestatycznie ogr.
- Bez atrybutów daleko nie zajdziesz. Kosmaty uzdrowiciel z lasu potrafi...
- Najpierw ucinasz, a teraz pomagasz?
- STAĆ!!! - na arenę wbiegł Gargamel.
- Spokojnie staruszku, bo zadyszki dostaniesz - powiedziała zafrasowana kobieta. - Co się tak drzesz poza tym? Kopa?
- Tak!
Dostał i uciekł panicznie.
- Następnym razem pomyśl zanim przylecisz! - rzuciła mu na pożegnanie i poprawiła błąd w swoim zdaniu.
- Oprócz atrybutów mam skille - wtrącił ogr.
- Aktywne czy pasywne? - spytała kobieta.
- Podrasowane - parsknął śmiechem ogr.
- Cóż, to zależy od level'u - dodał obgryziony goblin i kopnął kobietę.
- Miss me? - zapytał wykrzywiając gębę ogr.
- Celowałem w skille!
- Ona ich nie ma - ogr podłapał żyłkę pedagogiczną. - Co z tego, że ją kopniesz, skoro ma immuna na buty? Wy goblini, często o tym zapominacie..
- A wy ogry często sracie...
- Poezją to również nie grzeszycie.
- Ty się nie wtrącaj! - obaj spojrzeli z gniewem na stojącą za nimi kobiete.
- A wy w szafie śpicie i wieszakami
- że, za przeproszeniem, co robimy?
- Wieszakofile ! - Krzyczała podniecona kobieta - Ja pochodze z dobrego rodu. Co z tego, ze rodzina wyklęła mnie za atrybutową fobię
- Ale zastoj- rzekl smetnie ogr - Już mnie nie kochają! - płakał tak az ktos cos dopisał z litości nad głupiutkim i często srajacym ogierem..tfu ogrem. (sens ostatniego zdania był nijaki) - ja wam jeszcze wszystkim pokażę!
- Musisz odnaleźć ducha opowieści - usłyszał. Ogr momentalnie obrócił się i ujrzał piękną, młodą wojowniczkę, która miała wielkie hmm... powiedzmy - oczy.
Ze wzrokiem wlepionym w...hmm oczy ogr spytał
- kim jesteś?
- Jestem postacia, ktora ma naprowadzic cię na cel i nacisnąć guzik!
-To ty Deedee?- spytał po czym zasnal
- Nie spij!
- Umieram - rzekł ogr i umarł.
- Kolejny trup na mojej drodze - powiedziała wielko...oka i westchnęła po czym postanowiła go, biedaka, pochować.
Łopata.
Ziemia.
Powietrze.
Grób wykopany.
Wtem chmury.
Burza.
Uderza piorun!
- I Live Again!- grobowym głosem powiedzial OGRYZEK i wygrzebal sie z pedosfery jednocześnie rzucając czar przywołania nieumarłych bobrów które rzuciły się w przepaść ponieważ SW wielkiego niebieskiego chomika zniewoliła bobry.
- chyba mam Deja Vu- westchnela.
- Musiałaś mieć ciężką przeszłość - czarodziej-chomik przybyły z lasu przyłączył się do obecnych, kładąc łapę na wielkiej głowie marmurowego wielbłąda, którego, nie wiedzieć skąd, wytrzasnął.
-Skąd go wytrzasłeś?-spytał ogr.
- Z kątowni - odparł chomik próbując schować wielbłąda do kamizelki kuloodpornej przystosowanej do używania przez chomiki i zniknal razem z bobrami.
- nic mnie już nie zdziwi - powiedział Ogryzek i zrobił TAAAAAAKIE coś, zwane saltem
- mnie też - odpowiedziala wojowniczka i wyciagnela miecz. - żarty na bok resztko Lobo!
- Jak sobie rzyczysz - wyciagnal topor - ale żebyś potem nie płakała.
Zwazyl bron w dloni i zaśmiał się szyderczo
Tymczasem dziewczyna dobyła inkrustowanej kosy i usmiechnęła się, bo chomik łaskotał ją gumowym piórem równie gumowego kurczaka mającego wielkie wyłupiaste czarne oczy... gdy w oddali pojawił się smok w całości zrobiony z gumy, przystanął poczym zatopił swe zębiska w łydce (?) chomika. Ten zaklął i po oczach go! Po oczach! Wojowniczka tymczasem wydała bojowy okrzyk:
-Ja was patafiany powyzynam jak .. - jednak widoki odebrały jej mowę.
Ogr wlasnie szlachtowal toporem chomika smoka.
-Oddawaj mój topór Ogrze!
- nie widzę, żeby był podpisany..
-Ma ultrafioletowy tatuaż!!!!-wrzasnął chomik i rzucił się na ogra, jednakże za słabo się zamachnął, toteż "zaliczenie gleby" było nieuniknione przez ogra, który przecenił cios, warknął na moderatora "draniu" oraz spojrzał jak ten zapala skręta i zaniemówił z wrażenia.
Tymczasem dawno temu, w odłegłej Galaktyce...
-HEJ TO NIE TA BAJKA! - Wrzasneły wściekłe krasnoludki prowadząc zaciekłą wymiane ognia zza krzaków z Królewną śnieżką.
- Nie oddam wam mojego soczystego jabłuszka kurduple! -po czym zamaszystym ruchem ręki wyszarpneła czar permutacji w spreju i psikneła w stronę brzuchatych karypli zbiegłych z Myrrt lecz ugryziona przez wielkiego galaktycznego chomika skierowała chmurę zaklęcia prosto na wojowniczkę! Chmura ogarneła biedaczke zmieniając jej ubranie w różową suknie ślubną!!!
- Chomiki i ogry wszystkich krain ...wkurwiacie mnie- rzekła z sarkazmem wojowniczka naciągając różowy, cukierkowy łuk, w który zmieniła się jej malowana w kwiatki koronkowa bielizna - ukarzę was w imieniu księżyca!
Ogr zszedł na drugi plan. Bynajmniej nie że byl ignorowany,tylko uwagę wszystkich przykuła wojowniczka.
- Nobody expect correct inqusition! - zakrzyknął chomik wracając z podrózy międzyplanarnej.
Wojowniczka zatrzymała się i zaczęła nucić:
"Kiedy jadę poprzez prerie japao!!
To mam w sobie wielką chcicę japao!!
Żeby zjeść smażony ... - przerwala i przytulila do ... oczu strzałę, celując w niczego niespodziewającego się chomika, który po smiertelnym strzale był zdrów, uniósł prawicę by błogosławić w swej nieskończonej sile wytrwałość świetlnych chomików, które dokonały spadochronowego desantu poprzez międzywymiarową bramę.
Wojowniczka wyciągnęła swój cukierkowy łuk i wymierzyła w chomiki
- przygotujcie się na manto! - ryknęła wypuszczając kolorową strzałę w najbliższego przypadkowo zabłąkanego Archiwiste Niewidzialnego Uniwersytetu który nie miał za grosz poczucia RYTMU!
- Strzeż sie Rytmu!!
- Nie! - Wydarł się zabłąkany instruktor.
OGRYZEK z krzykiem obudził się. Leżał na środku zarośniętej polany. "Strzeż RYTMU!" te słowa brzmiały mu w uszach dobrą godzinę, ale w końcu uznał, że tak dalej być nie może. Wstal, przeciagnal sie i rozejrzal po otaczającej go zewsząd polanie.
Login
Register
FAQ
Search
