Multiworld

Ok, czas na jakiś kreatywno-spamerski temat. ;p

Chciałbym poznać wasze najbardziej zakręcone sny. Ja dość rzadko miewam sny, jednakże jak już do tego dochodzi to często znajduje w nich rozwiązanie trapiących mnie problemów, albo wskazówkę, że taki problem mam. Niektóre naprawdę są dziwne i zagadkowe. Czasem nawet wiem, że coś mi się śni i jestem w "Spectator mode" :p.

Zatem może podzielmy się dziwnymi snami. Na początek dam jeden z moich. Jak temat się rozwinie będe dopisywał nowe. Sen, który wam przedstawie należy do ostatniej wymienionej przeze mnie kategorii. Otóż kiedyś zdawało mi się, że w Polsce nadal trwa komunizm i jest znacznie gorzej niż w historii. Jesteśmy republiką radziecką w latach 90tych. Do tego trwała jeszcze jakaś wojna domowa. Nie wiem czemu znalazłem się blisko mojego liceum. Wszystko było w ruinach, przypominało Warszawę po Powstaniu Warszawskim. Wszędzie gruz, kurz i patrole radzieckich soldatów. Wiedziałem, że to nie jest mój świat, ale nie wiem czemu chciałem dojść do szkoły bo się zaczynały lekcje. Oczywiście na miejscu nic nie znalazłem poza zburzonym liceum. Na ścianach wisiały plakaty z Leninem, Stalinem i jeszcze jakimś gościem. Potem zdałem sobie sprawę, że to musi być jakiś sen czy coś, błąkałem się po gruzowisku i nic dalej nie pamiętam ;p.

no to sie dopisze...
moj ostatni porabany sen, to było coś na pozór lost'a (serial pod polską nazwą zagubieni) z tą różnicą że z osobami z forum-cos jakbysmy w drogdze na zjazd rozbili się zamolotem...wynik snu jaki zaóważyłem, kiedy tylko nasza dzielna grupka dorwała się do broni, "other's were no more", tzn stwierdzone zostało że po co sie męczyć i wogóle, więc poszliśmy i z zamiarem rozwalenia tych "INNYCH" i z tego co pamiętam to nam nawet nieźle to wyszło^^"
-wnioski?jeżeli miała by miejsce historia taka jak w serialu to powinni niexle wybierać ludzi do tego projektu, u nas tak z 80%odpada;p

Moje sny doznalem juz calego przekroju od pieknych sielanek po jeden jedyny raz koszmar z ktorego wstalem caly zalny potem.

Ostatnio jeden sen zapadł mi bardzo w pamieć:
Zaczyna się w wysokim budynku strzelistej wierzy która stoi w centrum Warszawy. Ja z ostatniego pietra przez wielkie przeszklone okno przygldam się panoramie miasta. Jest mocno zmienione, pełne futurystycznych drapaczy chmor,ale i tak z pmojej perspektywy sa niewysokie. Jest noc wiec wszystko migocze setkami switelek. W pewnym momecie z tyłu, do pokoju wchodzi kobieta. Odwracam glowe i pytam:
- Czy już?
On odpowiada twierdzaco i wychodzi. Ja zostaje sam w ciemnym pokoju wpatrzony w panorame mista i czuje sie BARDZO dziwnie jakbym zrobił coś czego nie powinienem, a z drugiej strony jestem zadowolony.
I sen sie konczy o co chodzilo nie mam bladego pojecia, moze sie powtorzy i bede wiedzial co nababrałem

Coz, jeden z najbardziej zakreconych snow jakie pamietam to podobna akcja jak Impa.

Akcja zaczyna sie w dropshipie, czy czyms podobnym. Dwudziestu ludzi, w czyms w rodzaju Combat Armor z Fallout i z ciezka bronia.
Desant gdzies na jakims wzglednie otwatrym terenie.
Dropship odlatuje i w tym momencie zaczyna sie jazda. W radiu slysze, ze ktos spieprzyl namiary i wysadzili nas tuz przed bunkrem, ktory mielismy wysadzic. NIe majac innej mozliwosci zaczynamy szturm.
Wokol zaczynaja latac rakiety i pociski smugowe, troche wybuchow i mniejszych efektow specjalnych.
Widze jak kilku ludzi z oddzialu zostaje zmiecionych rakietami, albo ciezszymi pociskami.
Pietnastu dobiega do bunkra, wchodzimy do srodka. Ja na szpicy. Kilku wrogow, pada w ciagu sekundy po wejsciu. Przesuwamy sie dalej korytarzem. W pewnym momencie zza rogu wychyla sie koles w czyms na krztalt "power armora" i pruje do mnie seria z "Bozara". Sila pociskow rzuca mna na sciane, ale zaraz pojawia sie na ekranie status obrazen 86%. Podnosze sie i w tym momencie widze lecacy na mnie granat. NIe zdazylem uniknac i dostalem w reke.
W zwolnionym tepie widze jak prawe ramie z karabinem odlatuja sobie w tyl. Odwracam sie i tuz przed soba widze usmiechnieta mordke na glowicy kolejnego granaru. W momencie trafienia budze sie i tu error. Kompletnie nie czuje prawej reki...


A starszy sen, ktory juz ladwo pamietam byl o tym jak cos mnie goni w lesie, a ja nie moge uciec bo nie mam punktow akcji. Oo

Hmmm.... nie powiem, całkiem ciekawe, ciekawe.

Mi się śniło, że jestem w pociągu jadącym na zdezelowanych, rozwalających się torach nad bezkresnym morzem magmy. Niebo miało obrzydliwie różowy kolor (błeeeeh). Nagle, usłyszałem jakiś łomot na tyłach pociągu (siedziałem w lokomotywie-to był taki staroświecki pociąg parowy). Zaryglowałem drzwi (rygiel w lokomotywie?) i wziąłem taką wielką szpachlę do węgla, która stała obok. Ktoś (coś?) zaczęło się dobijać do drzwi. Wyważył je i... obudziłem się.

Całkiem niedawno miałem sen, że ktoś zrzucił bombę atomową na Petrochemię (mieszkam w Płocku). Niebo zrobiło się zielone, potężna fala uderzeniowa rozniosła miasto w pył (mieliście kiedyś we śnie wrażenie, że spadacie i jednocześnie palicie się?).

Trzy sny, które zapadły mi w pamięć, a musicie wiedzieć iż ja prawie wogule nie śnie:

Sen pierwszy:

<co było przedtem nie pamiętam> ...... wielkie drzwi zamykają się. Odwracam głowę i omiatam wzrokiem pomieszczenie. Słyszę jak coś wali w zamknięte wrota z cholerną siłą. Na środku pomieszczenia wśród wielkiej ilości łańcuchów zwisających z sufitu zauważam power loadera z Aliens. Walenie w drzwi ustaje, natomiast krata w podłodze po mojej prawej stronie zaczyna się podnosić. Widzę jak z pod kraty wychyla się łep królowej obcych. Wiem że muszę dobiec do loadera zanim ona mnie złapie. Zaczynam biec, za sobą słyszę walenie pazurami o podłogę. Dobiegam do ładowarki, wsiadam, zapinam uprzęż, zamykam kratę ochronną, ale nie mogę znaleść włącznika. Szukam i szukam, nagle czuje na twarzy gorący oddech, odwracam się i widzę rozwartą paszczę królowej. W tym momencie obudziłem się. Była chyba 4 rano, byłem spocony i wystraszony jak jasna cholera. Nie zasnąłem już.



Sen drugi:

Biegnę po lesie. Czuję na sobie deszcz i wiatr. Jednak nie widzę tak jak człowiek. Widzę same czarne kontury drzew i od czasu do jakiś świecący kształt, szybko zdaje sobie sprawę że to zwierzęta, które mijam. Co dziwne, nie biegne jak człowiek, co jakiś czas pomagam sobie w biegu rękoma (?), oraz skacze po pniach drzew. Nie czuję także zmęczenia, zupełnie jakby moje mięśnie wogule nie były poddane jakiemukolwiek wysiłkowi. Wybiegam z lasu na skraj urwiska, widzę mnóstwo świecących punktów. Zeskakuje z urwiska ..... i w tym momencie się budzę. Sen ani straszny ani ze szczególną "fabułą" jednak pamiętam go własnie dlatego iż czułem wszystko co oddziaływało na moje zmysły z otoczenia. Dziwne uczucie.



Sen trzeci:

Zapamiętałem z niego niewiele. Wiem że każde miasto ma wokuł siebie utworzone mury i wojsko ich pilnujące. Poza miasta nikt się nie zapuszcza gdyż grasują tam różne stwory, od małych, do wielkości słonia. Wiem że wyszedłem ze Słupska na wschód (Sexmisja ? lol o_O ), oraz że miałem na ręku założony wristblade i karabin ( nie wiem jaki ) przewieszony przez plecy, a także że szedłem po kolana w śniegu po jakiś torach. Więcej nie zapamiętałem niestety.

Wale z CKM ten kawał metalu drży mi w rekach, a ja jeszcze nigdy o nikim tak czule nie myślałem jak o tym żelastwie po prostu go kocham. Czarne postacie są coraz bliżei, omiatam ogniem ruiny, ale jak przyciskam do ziemi jedna grupę druga podłazi coraz bliżei. Nie mogę uciekaci, bo CKM jest za cieżki, a bez niego załatwia mię w minutę. Kontem oka widzem ze koniec taśmy amuniycyinei wyłazi ze skrzynki i zbliża się do zamka, szczek iglicy, kiedy taśma się koniczy ….cisza koniec amunicji. Z tyłu słyszę, że coś upadło, odwracam głowę, granat leży sobie i syczy 1 2 3… budzę się spocony. Cholera czy oni muszą puszczać kompanie braci po 23.

Najgorsze koszmary to takie, które przywołują wspomnienia..

czyt. => Wspomnienia ze zjazdu:D?

Mi się ten "jako tako" przyśnił dziś.. Tylko to było trochę inaczej.. Bo mieszkaliśmy w jakimś drewnianym domku, ale bywaliśmy ciągle w jakimś wielkim zamku (którego rozplanowanie pomieszczeń żywcem przypominał moją uczelnię) i całe MW miało questa, by zdobyć jakiś tam scrol, by kogośtam uratować, tak by właściciel zamku, typ nonszalancki, ale niezwykle zły (Nikt w realu) się nie zorientował. Z kontekstu snu wynikało, że miał się jeszcze odbyć jakiś turniej, do którego się niby przygotowywali wszysycy (Nie wiem jaki, ale w jego łamach miał być wyścig, gdzie udział miał wziąć sam jeż Sonic^^). Jeszcze ciekawy motyw był, jak właściciel zamq próbował laskę (Moją znajomą spoza MW) poderwać,gdy ta szukała biblioteki.. Chwila flirtu i wielki elo kolo padł na podłogę. Podałem mu rękę by wstał, a ten zaczął strzelać wokół mojej ręki, tak że kule zostawiały wokół niej obrys na podłodze (Tak, wiem, że to niemożliwe, reklamacje proszę skłać 30.02.07 do mojej podświadomości). Ręka zaczęła mi drżeć dopiero przy ostatnich kulach. Wychodzę za róg z poważną, pewną miną, goni mnie bodajże Sami i mówi:
- Stary, to było niezłe! Jak tyś zrobił?!
Ja, już ze spanikowaną miną:
- Nie wiem, ale byłem cholera mocno posrany!
W śnie było jeszcz kilka pomniejszych motywów, ale już się rozpływają... Wcześniej za to miałem fajny szczegóły sen rodem ze star treka:D[/img]

To mi się śniło już jakiś czas temu, ale trauma na naszym Kulku została chyba do dziś ;P
Miałam bowiem sen, którego nieistotnych szczegółów już nie pamiętam. Wiem jeno, że działo się to na letnim zjeździe i w domku nr dwa Faroo szamotał się z Matem. X_x Nie wiem z jakiego powodu, lecz ja siedziałam sobie na łóżku i z zainteresowaniem przyglądałam się ich zapasom. Potem w ruch poszedł sznurek, ale jak to się skończyło, nie dane mi było zobaczyć. Okrutny dźwięk budzika obwieścił koniec rundy. ;3

Raz śnił mi się też sylwester, ale to raczej była powtórka z rozrywki ponieważ były to sceny z kocenia ;3

Hmmm, sznurek?

A ja będę litościwy i nie opiszę snu z: granatami, porywaczami, rzeką, dwuosobowym pociągiem na pedały i Chime ;p

Odpisz granaty, dodaj terorystów, zamień pociąg na samochód elektryczny i będziesz miał mój sen..

Topic Ressurecion!

Ostatnio śniły mi się takie dziwne sny, że muszę się nimi pochwalić...

1: Siedzę na polanie w wielkim ciemnym lesie. Podchodzi do mnie ogromny wilk. Wsiadam na niego jak na konia i jeździmy po lesie. Coś nas ganiało, ale czułem się całkowicie bezpieczny. Sen skończył się widokiem wschodu słońca na skraju lasu. Kiedy się obudziłem, poczułem, jakby kamień spadł mi z serca, jakbym zrobił coś ważnego i trudnego.

2: Sen wyśniony po ciekawej dyskusji o tarocie i kabale z kolegą.

Spaceruję po moim mieście. Wchodzę na ulicę Tumską i dochodzę nią do Katedry. Jest dużo większa niż w rzeczywistości, zbudowana nie z cegły, a z białego kamienia. Kiedy do niej wszedłem, w tle zabrzmiała muzyka dziwnie podobna do tej z "Kodu Leonarda da Vinci". "Co to jest?"- zapytałem rzeźby przedstawiającej Archanioła Gabriela. "Muzyka Sfer"- usłyszałem odpowiedź. Podszedłem do nawy głównej, w której zamiast ołtarza ustawiono tron dla Hierofanty, przypominającego mojego dziadka. W prawej dłoni trzymał zwyczajną brązową doniczkę, w której ktoś zasadził Drzewo Życia. Pojąłem, że znajduję się w Wieży Babel, a z tego Drzewa wydobywa się Muzyka Sfer. Dziadek rozbił doniczkę o podłogę. W Wieżę trafił piorun. Więcej ze snu nie pamiętam

3: Po dwugodzinnej dawce FullMetal Alchemist (u koleżanki).

Jeżdżę na rowerze po mieście. Tylne koło mam uwalane w lakierze samochodowym, tak, że zostawiam za sobą zielony ślad. Gdy objechałem praktycznie całe miasto, wróciłem do punktu, z którego zacząłem, najeżdżając na własny ślad. Było to na wysokiej górze, widziałem z niej cały Płock. Były trzy takie góry dookoła miasta. Na każdej widać było ognisko i jednego z moich przyjaciół. Na horyzoncie zbierały się wojska Stanów Zjednoczonych (nie wiem czemu, po prostu tak). Za mną również płonął ogień. Robiło się ciemno. Ogień zgasł na wszystkich wzgórzach jednocześnie. Ja i moi przyjaciele równocześnie położyliśmy dłonie po wewnętrznej stronie linii. którą narysowałem. Okazała się być ona Kręgiem dookoła całego miasta i okolic. Zielone światło rozlało się po całym mieście, tworząc złożony wzór oparty na trójkącie równobocznym, którego wierzchołkami były trzy nasze góry. Dookoła miasta utworzyła się zielonozłota ściana ognia. Gdy wojsko próbowało się przez nią przedrzeć, cały krąg jaśniał, a oni stawali w płomieniach. Potem pojawili się amerykańscy alchemicy, którzy bezskutecznie próbowali przebić się przez tarczę. Poszczułem ich kulistymi piorunami, którymi strzelałem z rąk. Inni też dawali sobie radę. W końcu wojsko odpuściło i zawróciło. Odnieśliśmy zwycięstwo, chociaż jednocześnie uwięziliśmy się za ścianą ognia. Będzie trzeba rozwiązać ten problem.

PS:Jeszcze jedno: Płock jest na Nizinie Mazowieckiej, więc o żadnych górach nie ma mowy.

PPS: No, ale się naprodukowałem