Multiworld

Kolejne sny tej samej nocy (dzisiaj):

1. Chomiki i Psychodela: Idę sobie ciemnymi korytarzami z wielkim chomikiem. One są powyginane, poskręcone i niewiele widać. Z mroku wyłaniają się straszliwe postacie, jak nieopierzony ptak, który zamiast piór ma kły, albo wykręcony skrzydlaty wąż.

Na końcu zastępuje nam drogę inny chomik. Jest cały czarny, a jego oczy wyglądają jak puste oczodoły, w których ktoś zapalił dwa granatowe znicze. Rozmija się z nami. Mój przewodnik mówi: Mieliśmy szczęście. Niewielu się udało spotkać Mrocznego Chomika i przeżyć.

2. Komiks: Czytam komiks. To dziwne, ale w moim śnie spokojnie czytam tekst dymków (zazwyczaj w snach nie da się czytać). Komiks opowiada o martwym chłopaku, który nie może pogodzić się ze śmiercią i wraca do świata żywych. Spotyka tam potępioną duszę, która daje mu jakiś przedmiot (coś wyglądające jak szkarłatny węzeł zamknięty w szklanej kulce).

Potem bohater komiksu idzie na wrzosowisko (widziałem wrzosy) i spotyka tam Staruchę. Starucha chętnie zgadza się na wymianę kulki na nowe ciało dla chłopaka. Mówi tylko, że na początku będzie marnie wyglądał, a potem znacznie lepiej.

Chłopak znajduje sobie pracę jako barman. Przychodzi do jego baru jakaś wycieczka szkolna. Ktoś krzyczy, że "ten facet nie jest prawdziwy". No i chłopak zmienia się w coś w stylu humanoidalnego smoka. robi masakrę i ucieka. W końcu dostaje znowu zatrudnienie. W domku wiedźmy, która dała mu ciało. Musi podpalać kocioł, ciąć zioła, trzymać dzieci, które będą jedli...

THE END

PS: Wybaczcie doubleposta.

PPS: Czy tylko mnie się coś ciekawego śni?

Z przyjemnością opisałbym swoje sny ale szybko zostałbym zakwalifikowany do grona beznadziejnych niereformowalnych zboczeńców socjopatów. W trosce o swoją dobrą opinię zatem pomilczę ^^.

Ostatnio ciągle śnią mi się dziwne sny, więc będę je tytułować trochę pompatycznie, a więc:

Drzwi Obłędu: Z siostrą cioteczną i bratem ciotecznym wybieramy się na Parowę (coś w stylu parku, ulubione miejsce żuli). Normalnie się przejść. Tam na takiej rzeczce (też Parowie) jest taka maleńka wysepka, co rośnie na niej jakieś drzewo, chyba wierzba (ale nie płacząca, taka inna).

W moim śnie zamiast niej było dziwne drzewo, przepołowione na dwoje, tak, że tworzyło prostokątny otwór wielkości zwykłych drzwi, zanim się znów łączyły. Oczywiście Olek (brat) przeszedł przez te Drzwi, ale po drugiej stronie go nie było, tzn: jak patrzyliśmy ze strony, z której wszedł, widzieliśmy go, a z drugiej już niet. Nie ma rady, przeszliśmy przez Drzwi za nim.

Od razu było oczywiste, że znaleźliśmy się w innym świecie. Dlaczego:
*słońce zachodziło, a była godzina około pierwszej. I było lato
*Parowa ze statusu "rzeczka" przeszła w status "spieniony głęboki górski potok"
*niebo było intensywnie granatowe. Takie niebo jest tylko podczas pogodnego zmierzchu podczas pełni kiężyca, a nie podczas zachodu, gdy całe słońce widać było póki co na horyzoncie
*słońce było znacznie większe (gdzieś wielkości studzienki kanalizacyjnej-wyobraźcie sobie taką studzienkę, jak ją widzicie z dużego bliska w kolorze jasnoczerwonym, zawieszoną na niebie)

Na szczęście wyspę łączył z lądem wielki pień przerzucony przez potok zapewne jako most (w realu też taki jest, tylko mniejszy). Jakoś wgramoliliśmy się na niego i poszliśmy łąką w kierunku zachodzącego słońca...

Dotarliśmy do lasu, który widzieliśmy już od pewnego czasu na horyzoncie. Usłyszeliśmy dźwięk rogu i polujących ludzi (?). Natychmiast się skapnąłem, że polują NA NAS...

Kazałem rodzeństwu uciekać, sam też biegłem praktycznie na oślep. Jakoś udało mi się uniknąć zderzenia z drzewami. Wbiegliśmy na polanę z podobnymi Drzwiami, jakie były na wysepce, tylko drzewa wydawały się być wykute z kamienia. Miałem nadzieję, że Drzwi prowadziły do naszego świata. Przeszedłem przez nie, zaraz po Ance (siostrze). Za nami wszedł Olek. Wyszliśmy na Skarpę. Na pewno nie Płocką. Zero ludzi, zero budynków, skarpa była znacznie wyższa i bliżej rzeki, rzeka była węższa i na oko głębsza niż Wisła. Była też czystsza.

Pogoń wybiegła za nami. Osaczyła nas przy urywisku, za nami była tylko przepaść i głęboka woda. Mogłem się bliżej przyjrzeć prześladowcom. Wyglądali jak dwór królewski, który zasadził się w lesie na grubego zwierza. Żaden z nich nie był człowiekiem.

To byli goście ze elfimi spiczastymi uszami, rogami (jak jelenia) i takimi dziwnymi oczyma. Oczy były całe czarne, jak u UFO. Wogóle wyglądali OBCO. Nie mieliśmy wyjścia. Żeby przeżyć, musieliśmy skoczyć. Najpierw Anna, potem Olek, na końcu ja. Chcieli nas powstrzymać, ale konie nie chciały podejść tak blisko krawędzi.

Spadałem długo. Wreszcie uderzyłem w wodę. Jakoś udało mi się wyjść na brzeg. W czasie, gdy ja się suszyłem Anka odkryła w przybrzeżnej jaskini kolejne Drzwi, zrobione z piasku. Prowadziły one do wyjątkowo dziwnej krainy, wyglądającej jak dno morza. Wszystko było granatowe i ciemne, brak było jakiegokolwiek śladu życia.

Błąkaliśmy się tam przez chwilę, aż znaleźliśmy inne Drzwi zbudowane z zardzewiałego metalu. Po drugiej stronie była sceneria rodem z kiepskeigo horroru. Mgła, ciemność, dwa ogromne księżyce- jeden czerwony, drugi żółty... I niebo koloru skrzepłej krwi z czarnymi chmurami.

W oddali widać było Zamek na wzgórzu, jednak przezornie nie poszliśmy w jego kierunku, wybraliśmy natomiast kierunek przeciwny. I dobrze, bo natrafiliśmy na ostatnie Drzwi. Były zrobione z niebieskiego plastiku.

Wyszliśmy bramą mojego Liceum. Po tym obudziłem się z poczuciem ulgi.

PS: ARek, nie wstydź się! Bo będę pisał do siebie...

Miałem krótki, ale jak na mnie dziwny sen.

Krotko mówiac:
-kumpel mi zepsuł tackę od DVD w kompie, zacząłem na niego krzyczeć. Poleciała mi ze zdenerwowania krew, a kumpla walnąłem za zniszczenie kompa. Przeszedłem się do mojego pokoju (bo o dziwno nie było w nim mojego kompa) a tam siedziało kolejnych 3 kolegów i gadało. W łazience sprzątał kolega ze studii, ale jak się do niego odezwałem to zamienił się w kolegę z gimnazjum. Poszedłem znowu do pokoju z moim komputerem, a tam się pojawiła moja mała 5 letnia kuzynka i bawiła się z jeszcze jakąś małą dziewczynka klockami lego (pełno ich leżało na podłodze).
Zszedłem na dół po schodach a tam 2 laptopy i znajomi coś tam na nich robią o.O Kuchnia wyjątkowo normalna była, zrobiłem sobie herbatę. Jak chciałem wyjść przez frontowe drzwi to na półeczce która ma zaledwie 15cm(w rzeczywistości) zamieniła się w porządna półkę na której stał laptop. Akurat drzwiami weszła Sat (o.O') i powiedziała mi że przyszła się uczyć z naszymi wspólnymi znajomymi. Myślałem ze to jej laptop, ale jak wyłączyłem screen saver to ukazała się program który używa moja mama. W tym momencie nie zostało mi nic innego do zrobienia jak wyjść frontowymi drzwiami... I zostać obudzonym przez matkę, która mi mówi że powinienem wcześniej chodzić spać i wstawać o ludzkiej godzinie -.-' (a nie o 9 rano xD )

Ja dziś miałam kopnięty sen (a w pewnym momencie nawet niezwykle przyjemny..), w którym pojawili sie m.in. Morgana, Usi, Maczer, Ren, Mefu i...Caibre ( który odegrał typową dla siebie role mąciciela i beczki niezręcznych pomysłów XD ). To będzie sen z cyklu 'niezapomniany' XD lol (nie, nie opowiem)