Ależ to Ty, drogi Distancie, źle zrozumiałeś to, co chciałem przedstawić. Wynikało to może także z mojego sposobu, w jaki przekazałem ten pogląd.
Na początek ustosunkuję się do pierwszej części wypowiedzi. Otóż twierdzenie, że jeżli znasz wszystkie zasady danego systemu, oraz stan, potrafisz przewidzieć przyszłość systemu, jest po części prawdziwe, po części jest iluzją. Weźmy za przykład słynną już mrówkę, zwaną Mrówką Langtona. Zasady tego wszechświata są proste:
Mrówka porusza się po niekączonej szachownicy.
Na początku szachownica jest cała biała. Kiedy mrówka wejdzie na pole białe, skręca w prawo, kiedy wejdźe na czarne, skręca w lewo. Kiedy wejdzie na jakiekolwiek pole, zmienia jego kolor na przeciwny (czyli na białe-> czarne, czarne->białe).
W tak prostym wszechświecie jesteśmy w stanie przewidzieć położenie naszej mrówki w przyszłości tylko wtedy, gdy prześledzimy kolejne ruchy wprzód. Nie ma jakiegoś uniwersalnego wzoru, jakiejś ukrytej gdzieś, zapisanej przyszłości mrówki. Jednak za każdym razem, kiedy puścimy mrówkę na planszę, będzie wykonywać te same ruchy, zachowywać się dokładnie tak samo. Jej przyszłość jest z góry ustalona.
Podobnie jest ze wszechświatem. Są zasady, jest stan. Da się znaleźć przyszłość. Jednak trzeba wziąć pod uwagę i zmierzyć wszystkie cząstki elementarne we wrzechświecie (nie atomy, ale znacznie niżej. Mam na myśli cząstki PRAWDZIWIE elementarne). Oczywiście na drodze to wiedzy o stanie wszechświata stanie nam zasada nieoznaczoności Haisenberga. Ale to szczegół. Skoro więc znamy stan, znamy zasady, to zapuszczamy naszą maszynę... I co się okazuje? Ona też, tak jak maszyna od mrówki Langtona, musi przejść wszystkie kolejne kroki, aby uzyskać wynik przyszłości. A przejście tych kroków na pewno zajmie nam dużo więcej czasu, niż rzeczywistemu wszechświatowi wykonanie ich. Wszechświat to właśnie ta twoja maszyna, Demon Laplace'a. A my, będący jego częścią, nie prześcigniemy jej mocy obliczeniowej. Więc przewidywanie przeszłości odpada. Bo to co uzyskamy, może jedynie być obrazem przeszłości.
A więc nasza przyszłość, tak jak przyszłość biednej, samotnej mrówki na szachownicy, jest ściśle określona, co oczywiście nie znaczy, że potrafimy ją przepowiedzieć.
I wszystko było by cacy, gdyby nie ten Twój rozpad promieniotwórczy, uważany za tak bardzo losowy, że straszy się nim koty w pudełkach.
Kwestią jest tylko poziom obserwacji. To, że spóźniliśmy się na autobus może nam się wydać przypadkiem, jednak jest to sytuacja zgoła zależna od wielu czynników, które umykają naszej obserwacji. Tak samo mechanizm stojący za rozpadem promieniotwórczym może wcale nie być losowy, ale zależny od pewnych mechanizmów, o których nic jeszcze nie wiemy, działających na płaszczyźnie, która narazie jest zbyt mikroskopijna, abyśmy mogli ją zauważyć.
I to tyle, jeżeli chodzi o fizykę przypadku i predestynację.
Jeżeli chodzi o podróże w czasie, to wkraczamy w świat metafizyki. Moja teoria brzmi następująco. Paradoks nie występuje w przyrodzie. Z jakichś powodów reguły wszechświata nie pozwalają na niego. I nie chodzi tu o Wszechświat, który myśli i kontroluje nas i nasz poczynania (w szczególności przygląda się bliźniętom, jak sugerujesz). Gdyby paradoks miał być zgubny dla czaso-przestrzeni, to katastrofa zniszczyła by rzeczywistość w każdym czasie. Tak się nie stało/stanie ponieważ wszyscy wciąż istniejemy. A podróże w czasie są objęte zasadami wszechświata, więc także są predestynowane. A więc paradoks NIE MOŻE NASTĄPIĆ.
Co więcej Wolna Wola jest iluzją. Iluzją w którą łatwo jest uwierzyć. Iluzją, która nie ma najmniejszego znaczenia, jeżeli się o niej nie myśli. W końcu z naszego punktu widzenia, to mu podejmujemy decyzję, a przyszłości nie zna nikt...
|