Dzik ---> Co do planety Shiroue trafiłeś dokładnie, trzeba było czytać opis początkowy. Witamy na Shiroue i życzymy miłego dnia.
Do laboratorium wpadł Windukind, schował do wewnętrznej kieszeni płaszcza klucz. Dzik nie zdążył zauważyć co to było. Za to Windukind spostrzegł wroga. Automatycznie sięgnął po dwa, noszone na plecach ostrza, o trudnych do opisania, rzadkich kształtach. Dzik nie znał tej broni.
- Wszystko w porządku Irian? - zrobił kilka kroków i stanął między dziewczyną, a Dzikiem, twarzą skierowany do tego drugiego.
- Jasne - w jej głosie brakowało pewności.
- Spokojnie zajmę się nim. Masz rację laboratorium jest zamałe, przenosimy Cię, gdzieś indziej. Ale najpierw zajmę się nim.
Na twarzy Dzika pojawił się szeroki uśmiech, przygotował kosę.
- Czekaj nie tu, za dużo materiałów, cennych dla nas obydwu.
- Nieważne gdzie Cię zabiję, prowadź. Dwa przeciwnicy wyszli z laboratorium i ruszyli, gdzieś krętymi korytarzami. Dzik znowu się zgubił, gdy się jednak zorientował, było już trochę zapóźno.
- Ty oszuscie - krzyknął i zamachnął się kosą. Windukind tylko na to czekał, wykonał salto do tyłu, zrobił stanie na rękach na barkach Dzika, wybił się z nich i wylądował kilka metrów za Dzikiem, w pozycji na ugiętych nogach gotowy do skoku. W rękach znów miał swoją broń. Na twarzy świeciły mu magiczne malowidła (takie jakie noszą Wardancerzy). Dzika zdziwiła szybkość wroga, powoli obrócił się do niego.
- He, he ... teraz Ci pokarzę..
Windukind nie odezwał się, tylko na jego twarzy pojawił się mimo wolny uśmiech.
_________________
Overcoming obstacles is my business. And business is good.
Avatar powstał dzięki uprzejmości tego .
|