Wysoko wznoszący się złu światła, rozpraszający ciemność dokoła, górował nad pomniejszymi budynkami tego miejsca. Patrząc przez szybę widział setki, tysiące pojazdów, mknących ku górze, zmierzających do swych celów, podobnie jak jego winda, oszklona konstrukcja dawała przepiękny widok na to tętniące ruchem miejsce.
Dojechał w końcu na miejsce, gdy drzwi się otworzyły przywitał go znajomy osobnik.
Lykajos czekał już na przybysza, zdziwił się jednak troszkę w tym, co zobaczył. Ten człowiek, nie przypominał tej samej istoty, z jaką rozmawiał jeszcze tak niedawno. Przedstawicielstwo Baator powiadomiło go jednak przed chwilą o jego obecności i tożsamości, nie mogło być mowy o pomyłce. Demon skłonił się lekko. Diabeł kiwną głową na znak przywitania, ruszyli wzdłuż korytarza.
Szli tak w milczeniu, przemierzając poszczególne odnogi i skrzyżowania, aż Lykajos doprowadził gościa do głównego pomieszczenia ambasady.
Kiedy weszli do przestronnego pomieszczenia, wyposażonego w księżycowy stół, z jednym miejscem wewnątrz i trzema fotelami na zewnątrz, oświetlonego w niewyjaśniony sposób.
Lykajos zajął miejsce wewnątrz, podczas gdy diabeł jedno z zewnętrznych.
- Serdecznie witam pana w naszej ambasadzie, czy podróż minęła sprawnie? –
- Jaka podróż? – Spytał unosząc brew diabeł.
- Pańska. – Ciągnął Lykajos domyślając się już wszystkiego.
- Nie jest to istotne. – Diabeł przerwał ten tok rozmowy, chciał załatwić wszystko w miarę szybko.
- Tak, więc, jaki jest cel pańskiej wizyty? – Lykajos oparł ręce na biurku przyglądając się gościowi, nie będąc jednak natarczywym. Zachowywał wszelkie normy dyplomatyczne, wyuczony i posłuszny. Robiło to wrażenie na diable, lubił porządek. Sięgnął pod swój płaszcz, i wyciągnął spod niego zwój, owinięty sznurem zakończonym pieczęcią, poczym położył go na biurku.
- Proszę o przekazanie tego do rąk własnych waszemu zwierzchnikowi, sądzę, że będzie zainteresowany. – Lykajos miał coś powiedzieć, lecz diabeł przerwał mu wstając z miejsca.
- Pojazd już czeka na dole do pańskiej dyspozycji. – Lykajos odprowadził gościa do drzwi zgodnie z procedurą.
- Nie będzie to konieczne. Postarajcie się aby ten list trafił do niego w miarę szybko. Będę znał odpowiedź. – Bokler wyszedł a drzwi zamknęły się za im błyskawicznie. Szedł korytarzem którym tu przyszedł, aż do windy. Która ponownie zjechała na dół. Kiedy zatrzymała się na dole, czekający pasażerowie ze zdziwieniem stwierdzili że była ona pusta, lecz cóż, czasem automatyka płata figle, nawet tutaj.
|