Następnie wrócił z rzeczami Ilvean, a chwile po nim zmaterializował się obok Windukinda Vertis, ubrany w czarne eleganckie buty, czarne spodnie na kant, biała koszulę z kołnierzykiem, a na to równie elegancka marunarka, acha... no i kapelusz z rondem.....niezbyt szerokim. Elf podał Windukindowi misturę, którą ten, zdjąwszy uprzednio opaskę, wylał sobie nna oczy. Odczekał i odtworzył oczy...
- Wszystko w porządku - spytał z niepokojem Vertis.
- Jasne - Windukind długo patrzył na słońce, jakby nie mógł się nacieszyć jego widokiem.
- Twoje rzeczy - Ilvean podał mu torbę.
Windukind używając swego zegarka, zniknął na okres czasu trwający mgnienie oka. Gdy znów się pojawił ubrany był podobnie do Vertisa, z tą różnicą, że nie nosił kapelusza, a marynarkę zastąpił kamizelką i krawatem. Przez prawą rękę mia przeżucony płaszcz.
- A więc wszyscy gotowi - spojrzał na zastęp niestrudzonych Psio Ligowców - w drogę - w tym momencie przypomniał sobie o Zegarmistrzu - dla Ciebie też coś mam.
Windukind wypóścił spod płaszcza białego gołębia, znak pokoju, który podleciał kawałek i usiadł Zegowi na barku. Ten przyjżał się ze zdziwieniem ptakowi, który nagle zmienił się w kruka i zaczął dziobać delikwenta po twarzy. Zegowi udało się odpędzić ptaka, rozejrzał się dookoła, by zapowiedzieć obecnym całkowite zniszczenie Psiej Ligi.
Nikogo już jednak oprócz niego nie było.
_________________
Overcoming obstacles is my business. And business is good.
Avatar powstał dzięki uprzejmości tego .
|