Haritsuke nagle jakby został sparaliżowany. Dokładnie w sekundzie w której Remigiusz zebrał moc nekromanta dobrze wiedział, że to nie jest zwykły przeciwnik. To był potężny mag.
Kula pomknęła przez sale w zastraszajacym tempie, a obok niej zaraz druga. W połowie sali rodzieliły się one i nagle z 2 kul zrobiło się ich ze dwadziescia. Ciało Nekromanty było sparaliżowane pierwszym zaklęciem Remigiusza. Zajeło mu ono zaledwie sekunde. Haritsuke skoncentrował się na swojej aurze i wysłał ją na przód. Uformowała ona ściane.
Kule roztrzaskały ścianę. Połowa przeleciała dalej i zderzyła się z stojącym w miejscu szermierzem i posłała go w ścianę. Udało mu się teraz, dzięki uderzeniu, odzyskać przytomność. Remigiusz już zbierał energię do kolejnego ataku. Nekromanta nie czekał na specjalne zaproszenie. Pierścień psioniki nagle zaświecił. Caibre poczuł nagle jak jego moc zostaje wykorzystana. Energia psioniczna została jednak przekształcona lekko przez wole szermierza. Remigiusz nagle złapał się za głowę.
Z pleców Haritsuke nagle wystrzeliły skrzydła. 8 Różnych skrzydeł, każde skrzące się w innym, niesamowitym kolorze:
Czerwone Skrzydło Ognia, którego każde pióro miało inny odcień i inaczej migało w nikłym świetle pochodnii.
Skrzydło Wiatru. Blade, zielone i półrzezroczyste. Błyszczały prawie tak pięknie, jak skrzydła ognia.
Skrzydło Wymiarów. Ostro zielone, mgliste i nie do końca uformowane. Światło przelatywało przez nie pasmami tworząc niesamowity efekt wizualny.
Skrzydło Czasu. Niebieskie, nieruchome, oklapnięte.
Skrzydło Nicości. Czarne, puste, zrobione z niczego, gazowe i nie uformowane do końca.
Skrzydło Śmierci. Białe z czarnymi plamkami, jakby płynne.
Skrzydło Umysłu. Żółte, niekompletne, iluzoryczne.
Skrzydło Błyskawic. Całe stworzone z złotych wiązek które cięgle poruszały się tworząc kształt skrzydła.
Haritsuke śmignął przez pokój i w jednej chwili znalazł się przy Remigiuszu. Katana wiatru śmignęła ku szyji maga, ale nagle została zatrzymana. Zaraz przed oszołomionym właścicielem wieży stanął anioł, zasłaniając go mieczem. Fala energii odrzuciła szermierza w tył.
Nekromanta rozejrzał się i dostrzegł 4 aniołów szybko poruszających się w jego kierunku. Katana ognia jakby sama wyskoczyła z pochwy i wpadła w ręke właściciela. Oba miecze nagle zmieniły się w łańcuchy. Łańcuch wiatru, otoczony teraz wyładowaniami, wbił się w twarz jednego z aniołów po czym oplątał się wokół jego włóczni, wyrywając mu ją. Łańcuch oginia oplątał się wkoło drugiego anioła i zapłonął.
Jeden z protektorów Remigiusza dotarł do swojego celu. To był jego pech. Ośmioskrzydły odskoczył w tył i szarpnął oboma łańcuchami. Łańcuch ognia pozostawił po sobie stojącą w ogniu sylwetkę, a łańcuch wiatru sprowadził ze sobą włócznie, która feralnie wbiła się w klatkę anioła, przebijając jego serce.
Ostatni protektor też nie miał wielkiego szczęścia. Haritsuke zmienił bronie w pazury i własnoręcznie urwał mu głowę. Remigiusz zdołał oprzytomnieć jednak do tego czasu. Nie tracił czasu. Był coraz bardziej przyparty. Nowoprzybyły był silny. Bardzo silny. Von taah coraz bardziej wątpił w swoje zwycięstwo, ale miał jeszcze jedną karte w rękawie. Jedną co do której działania na przeciwniku nie był pewnien. Położył obie ręce na ziemi.
Nekromanta nagle został oplątany błękitnymi mackami i przytwierdzony do ziemi. Nie mógł się ruszyć. Remigiusz w tej samej chwili rzucił w jego kierunku błękitną włócznią. Ta wbiła się w samo serce przeciwnika.
Remigiusz zaśmiał się, ale jego śmiech nagle dziwnie się urwał kiedy poczół zimny metal przystawiony do jego szyji. Tuż za nim stał Haritsuke.
- Niezła próba, ale to nie mogło zadziałać z 3 powodów. - Haritsuke uśmiechnął się złosliwie wyliczając powoli - Po pierwsze, w każdej chwili mogłem użyć magii wymiarów i nawet byś mnie nie trafił. Po drugie w każdej chwili mogłem cofnąć miejsce w którym znajdowała się włócznia w czasie, przez co została by usunięta I po trzecie. W moim ciele nie ma duszy.
Remigiusz uśmiechnął się słabo.
- Brawo... czyli teraz jesteś władcą tej wierzy a takrze moim panem - Mag odsunął miecz, stanął wyprostowany przed Nekromantą po czym ukląkł przed nim.
Haritsuke w tym momęcie otrzymał komunikat od Legionu o ataku Shivan.
- Dobrze. Mam dla ciebie pierwsze zadanie...
Na szczyt zruinowanej wieży weszli 2 osobnicy. Remigiusz wyjął z kieszeni mały kryształ i położył go na ziemi. Kryształ uniósł się po czym zaczął rosnąć, aż w końcu zrobił się około 2 krotnie większy niż obaj magowie.
Haritsuke uśmiechnął się i przyłożył ręce do kryształu. Był to piękny, niebieski kryształ, ręcznie rżnięty przez największych jublierów. Teraz jego niebieski kolor powoli ulegał wypaczeniu i bladł, robił się zielony. Intensywnie zielony. Haritsuke oddychał coraz ciężej. Nasycenie odpowiednią mocą tego potężnego kryształu było bardzo męczące. Po chwili opadł na posacke zmęczony.
Remigiusz pomógł mu wstać
- Dzięki Remigiuszu. Zajmij się resztą tutaj, ja zaszyje się teraz w bibliotece, trzeba tu troche posprzątać a tam zapewne znajde coś co mi pomoże - Po tych słowach nekromanta zniknął w głębi wieży.
Remigiusz spojrzał na kryształ po czym skoncentrował się i skierował swoją moc na kryształ. Inkantacje dały się słyszeć z bardzo daleka. Usłyszeli je również, wsiadajacy w dziwny pojazd Caia, obradujujący. Kryształ gasł i rozpalał się nagle. Jakby zaczął powoli oddychać. Remigiusz nieprzerwanie kontynuuował wysyłanie mocy. Był zdumiony mocą kryształu po tym, jak naładował go Nekromanta.
Po chwili nastąpił wielki błysk, a zielona sfera roztoczyłą się po całej planecie, po czym całym układzie, i jakby zanikła. Ale Remigiusz wiedział że nawet jeśli zanikło zielone światło, sfera ciągle działała. Sfera blokująca wymiary.
Teraz w obrębie układu CA nieautoryzowanie wchodzenie na inne płaszczyzny wymiarowe było niemożliwe.
Hara Shivan znajdująca się do tej pory w fadingu nagle została jakby z niego wyrwana. Potężne magiczne odrzucanie spowodowało awarie. Fadnig na terenie ukłądu był teraz niemożliwy.
Hara przekraczała właśnie boje graniczne. Wykryły one bezbłędnie jej obecność. Legion bynajmniej nie zamierzał pozwolić jej od tak odlecieć. LTC pokazał się nagle na granicy układu. Wielka salwa ze statku, ponownie przeszyła przestrzeń. Setki, tysiące pocisków nieuchronnie zbliżało się w stronę Hary.
Hara nie zdążyła uciec, złapana w pole wymiarowe. Wybuchła malowniczo.
Umierający Shivanie wiedzieli jednak, że kończą tak dla powodu. Nie przejeli się.
Egzekutor uciekał swoim statkiem w stronę głównej floty. Przewidział sytuacje i udało mu się w ostatnich chwilach nawiać. Przeklęte CA!
Yuby i Cai uśmiechnęli się szyderczo pojmując w lot co się stało. Teraz już Shivanie nie będą mogli sobie przeprowadzać potajemnych, parosekundowych akcji na ich terenie. Zabawa dopiero się zaczyna...
_________________ When you peer into the darkness, darkness is looking stright back at you!
I'm blind not deaf!
|