Smukły pyłek przecinał kosmos, kierując się coraz dalej i dalej w rejony "zamieszkałe" przez cel jego przeznaczenia.
Target: Unknown
Statek bez wątpienia zostałby rozpoznany przez większość weteranów życia w kosmosie, a z pewnością rozpoznany przez pamięć sporej części kompterów pokładowych statków bojowych. Wraz z pierwszą refleksją jednak nadeszłoby lekkie zdumienie: takich rozwiązań technicznych i tego wyglądu z pewnością nie zakładali pierwotni konstruktorzy statków Ner'Uda.
Teraz nie był to już jednak lekki transoprtowiec Łowców, tylko jednostka konsularna nowej siły, nowej potęgi... która przybyła na rokowania.
O ironio, pierwszy raz w ciągu długiej historii swego istnienia.
Upadła Armia nigdy nie kłopotała się czymś tak trywialnym jak "dyplomacja". Z pewnością nie staliby się jedną z dominujących sił w swym systemie, przylatując z białą flagą i odprawiając standardową formułkę "We came in peace...!".
Mały, czarny jak otaczająca go noc statek przebijał się przez mrok kosmosu, kierując się w stronę planety, która była "pierwszym Arrak", według miary Nieumarłych, w tym systemie. Szybki, przyzwyczajony do skoków podprzestrzennych na dużą odległość, był znakomicie przystosowany do sytuacji, w której Chaotic Alliance rozszarpałoby prędzej białą flage pokoju jeszcze na długo przed tym, gdy wzięliby się za samą jednostkę.
W głowie Arcynekromanty, nie byłby to taki niezwykły scenariusz.
Helionis uśmiechnął się sam do siebie, ze swego hebanowego tronu.
Sam by tak zrobił.
- Sire, zbliżamy się do celu- zadźwięczał głos jego osobistego pilota i zarazem ochroniarza, Waltera. Jedynego żywego na statku.
- Za około 3 standardow godziny znajdziemy się w zasiegu ich czujników dalekiego zasięgu.
Arcynekromanta pokiwał głową, posyłając do chłopaka wiadomość, iż przyjął jego słowa. Trzy godziny... do fajerwerków czy palenia fajki pokoju?
Pół człowiek skrzywił się niezauważalnie. Dopiero teraz zaczął zdawać sobie pełnię ryzyka, jakie podjął.
Jego "małe" imperium, hordy Nosferatu i nekromantów pod jego kontrolą było to zadziwiająco mało z całą potęgą Chaotic Alliance. Mimo, że Upadła Armia była nieznana w tej części galatktyki, było tylko kwestią czasu, zanim ten sojusz wejdzie w Zewnętrzne Światy, druzgocąc wszystko na swojej drodze.
Helionisowi się to nie podobało, nie podobało jak jasna cholera!
Zawarcie przymierza z nimi było dość sporym ryzykiem, ze względu na niestała naturę grupy. Nieumarli obserwowali od dłuższego czasu nie tylko poczynania CA, ale także pozostałych grup i zgromadzeń kontrolujących przestrzeń kosmiczną. A że wiele osób nie przyjęłoby nieumarłych w swe szergi, naturalnym wyobrem (ba! raczej koniecznością...) było CA.
- Walter?
- Tak, sire?
- Otwórz połączenie między nami a ich najbliższą jednostką.
- Zaczynamy, szefie?- w głosie pietnastoletniego chłopca zabrzmiała ton częstego gościa jego osobowści- ironia.
- Owszem, szczeniaku... zaczynamy.
Wpierw pociekło pozdrowienie, wymiana wszystkich próśb o nie ostrzelanie Ner'Udy, i wreszcie punkt kulminacyjny programu "Upadła Armia szuka przyjaciół":
- Tutaj Arcynekromanta Upadłej Armii Jacob "ARek" Helionis. Witam Was, przywódcy Chaotic Alliance. Nie znacie mnie, ani mych pobratymców, jednak zapewniam was, przewaga leży po waszej stronie.
Witam was, prosząc jednocześnie o rozważenie mej propozycji rozmów, które byłyby wstępem do naszego przymierza. Znamy wasze prawa, wasze siły, waszych ludzi i waszą potęgę. Byliśmy świadkami waszych podbojów. My zaś, Upadła Armia, chcemy dołączyć do waszej siły, wspierając ją, to Wam mogę obiecać, w nieocenionym stopniu.
Pozwólcie nam do was dołączyć, a otrzymacie siłę, odmówcie: odejdziemy, niepokojąc was nigdy więcej...
(Panie i panowie, wielki finał nastąpi...
Allenar ils akare, na kasai...)
... zaatakujcie nas, a klnę się na wszystkie demony, poznacie siłę Daedun Ymra...
_________________ Have no fear, shadow ass is here!
|