[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4246: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4248: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4249: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4250: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
Multiworld • View topic - Chaotic Alliance

Multiworld

Nothing is impossible in the Multiworld
It is currently Wed May 15, 2024 12:12 pm

All times are UTC + 1 hour




Post new topic Reply to topic  [ 146 posts ]  Go to page Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 ... 10  Next
Author Message
 Post subject:
PostPosted: Thu Apr 01, 2004 11:51 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 8:36 pm
Posts: 490
Location: Wrocław
<Chłodny, wczesnowiosenny wiatr poruszał długimi łodygami traw na łąkach niewielkiej planety CA. Yuby wciąż na niej przebywał. Opanowanie całej armii i przywrócenie dawnej świetności organizacji okazało się jednak bardziej praco i czaso chłonne niż się spodziewał. Dodatkowo zaskoczyło go nadchodzące przebudzenie Dzika ze snu zimowego, który mógł się okazać niezwykle cennym wsparciemw najbliższym czasie i logicznym było na niego zaczekać. Górski Smok stał teraz na wzniesieniu oparty o pobliską skałę. Widok, który się stamtąd rozpościerał był co najmniej imponujący. U podnóża góry zebrane były wszystkie oddziały armii dawnego AW. Teraz, gdy zakończyły się reformy i organizacja stawała na nogi po niezwykle burzliwym okresie, można było w pełni ujżeć potęgę, którą CA dysopnowało.

Yuby uśmiechnął się sam do siebie. Dyscyplina i wyszkolenie tych oddziałów były wręcz zadziwiające. Tak jak i ich wielofunkcyjność. Na usługach CA znajdowały się zarówno zastępy wszelkiej maści większych i mniejszych demonów, Dzikowych chimeri i innych "dzieł naukowych", jak i pół-mechów, czołgów i piechoty wyposażonej w najnowocześniejszy sprzęt.

Górski Smok spojrzał w niebo. Gdzieś na orbicie tego świata trwała reorganizacja floty kosmicznej. Poszczególne jednostki tworzyły na nowo bataliony, te zaś dwie nowe floty: Home Fleet i Invasion Fleet. Niemal pełną sprawność odzyskał też system osłon planetarnych i fortów orbitalnych. Teraz Yubemu pozostał już tylko jedna rzecz: sprawdzenie warsztatów, stoczni i laboratoriów.

Praca trwała. Mimo wojny domowej nie zaprzestano udoskonalania projektów i wprowadzania ich w życie. Ale Górskiego Smoka interesował zwłasza jeden. Od jego rozpoczęcia minęło sporo czasu, a prace posuwały się wyjątkowo powoli. Wynikało to ze specyfiki sprzętu, nad którym pracowano. Ale ostatnimi czasy coś, co nosiło roboczą nazwę "osłony absolutnej" zaczęło nabierać kształtów. Urządzenie to miało za zadanie zebrać całą energię wytworzoną przez broń/istotę i rozpraszać ją we wszechświecie w dawkach bezpiecznych dla otoczenia. Miało to być ostateczne zabezpieczenie floty kosmicznej CA.

Yuby zaczął dochodzić do wniosku, że należałoby wreszcie odwiedzić Crowa i jego ekspedycję...>

-----------------------

opis tego wynalazku być może zamieszczę, ale na pewno nie teraz :P

_________________
Sometimes you just need to,
Level everything with the ground to,
Make room for all the things,
You wanted somehow,


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Apr 02, 2004 9:48 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Nov 15, 2003 4:56 pm
Posts: 1141
*** t+0h:5m:09s

‘No streszczaj się, człowieku!!!’ – Crow wrzasnął po prywatnym do Milesa. Ten nieco zaskoczony odpowiedział, iż są przecież o dwie minuty do przodu i cała operacja przebiega zgodnie z planem. Dowódca grupy uderzeniowej nie mógł tego widzieć, ale Crow pokręcił głową. Zastanawiał się nad czymś chwilkę, ale po kilku sekundach zadecydował.
Crow: *Od decyzji i sprawności tego człowieka będzie zależeć moje życie. Muszę mu zdradzić nieco sekretów*
Crow: <po prywatnym z Milesem> ‘Pewnie ciężko będzie Ci to zrozumieć, ale słuchaj uważnie. Nie zamierzam się powtarzać. Istnieje wiele wymiarów czasu, ale dla nas najważniejsze są dwa. Jeden – nazwijmy go czasem rzeczywistym, albo czasem w realu – to taki czas, który odczuwasz na co dzień i jesteś w stanie zmierzyć zegarkiem. W realu minęło około sześciu minut od naszego lądowania na planecie i może rzeczywiście wyprzedzamy rozkład o całe dwie minuty. Ale istnieje też inny, dużo ważniejszy wymiar czasu. Nazwijmy go czasem zewnętrznym. W tym czasie od naszego lądowania minął już tydzień. Tydzień rozumiesz! Wiesz na jakie niebezpieczeństwo nas naraziłeś nie wydając rozkazów przez tak długi okres ?!’
Miles: ‘Przecież to jakiś absurd! Skąd niby mam wiedzieć ile czasu zewnętrznego minęło, albo jak na niego wpływać ’
Crow: ’Widzisz, czas zewnętrzny jest niezwykłym zjawiskiem. Nieraz płynie znacznie szybciej niż czas w realu, a czasami trzy lata w realu to zaledwie pięć minut w czasie zewnętrznym. Nieliczne istoty potrafią odczuwać ten czas. Ja do nich należę. Należy do nich także Twój mistrz, Gola_s i to pewnie do niego powinienem mieć pretensje. Tak czy inaczej przez ten tydzień zwłoki znajdujemy się w znacznym niebezpieczeństwie. Czuję to’
Miles: ‘Powiedz, jak niby mam wpływać na ten czas zewnętrzny’
Crow: ’Cóż... Trzeba być twórczym i kreatywnym. Przydaje się talent do pióra. No i najważniejsze – nie można być leniwym. W sumie i tak więcej zależy od Gola_sa, niż od Ciebie bezpośrednio, ale nie będę teraz tłumaczył Ci szczegółów.’
Miles: *... przecież to jakiś czubek....*
Crow: * czas się wziąć do roboty. Trzeba zagrzać nieco ludzi do boju...* <przechodzi na publiczny> ‘Dowódcy piątek : meldować stan!’
Dowódca Piątki 1: ‘grupa A komplet i gotowość’
Dowódca Piątki 2: ‘grupa B komplet i gotowość’
Dowódca Piątki 3: ‘groopa... C ...complet i ... gotowoshc *curse that language*’
Dowódca Piątki 4: ‘grupa D komplet i gotowość’
Dowódca Piątki 5: ‘grupa E komplet i gotowość’
Crow: ‘Że co proszę??’ – Crow słyszał treść komunikatu bardzo wyraźnie. Nie w to jednak nie mógł uwierzyć.
Dowódca Piątki 5: ‘...grupa E komplet i gotowość’
Crow: ’Kobieta? Byłem pewien, iż wszystkie zostały przydzielone do grupy transportowej!’
Miles: ‘Widzisz... Teresa jest... hymm... specjalna. Przykro mi, ale nie mogliśmy Ci powiedzieć o jej istnieniu aż to tej chwili.’
Crow:’...’
Chwilowe milczenie przerwał głos jednego z saperów
S: ‘Sforsowaliśmy wrota. Wejście do wieży otwarte!’

*** t+0h:11m:54s

Zarówno grupa uderzeniowa jak i grupa saperów znalazły się w środku mrocznego budynku. Wykuty w czarnej skale hall musiał na żołnierzach zrobić wrażenie. Szczęśliwie długie godziny treningów i ten miły ciężar broni maszynowej w ręku spowodowały, iż morale było nadal wysokie. Gdzieniegdzie żołnierze zaczęli nawet żartować sobie, ale dowódcy szybko ich zganili. Crow spojrzał na zintegrowany z hud’em detektor. Jedynie niebieskie plamki oznaczające sojuszników migały rytmicznie na zielonym tle wyświetlacza. Grupa osłaniająca saperów wysunęła się nieco do przodu. Po chwili jeden z piątkowych wyłonił się z mroku korytarza i dał sygnał oznaczający drogę wolną. Panujący od lat spokój tego miejsca zakłócił metaliczny odgłos biegnących w ciężkich zbrojach żołnierzy. Hałas nie był oczywiście zbyt donośny. Po prostu atmosfera tego miejsca powodowała, iż nawet uderzenie serca przypominało odgłos kościelnego dzwonu. Grająca w tle spokojna, nastrojowa muzyka działała Crowowi na nerwy. Wysunął się powoli zza jednego z filarów, obserwując ciemność. Wtedy w tle z głośnym piskiem weszła sekcja smyczkowa, powodując, iż Crow aż podskoczył w miejscu.
Crow: *Nie cierpię takich magicznych miejsc...*
Szczęśliwie i bez większych przeszkód trzy oddziały (saperzy , ochroniarze saperów, oraz grupa uderzeniowa) dotarły do schodów. Monstrualnej wielkości głazy pięły się zarówno w stronę nadchmurnego wierzchołka wieży jak i w stronę czeluści podziemi. Każdy żołnierz doskonale znał swoje miejsce. O ile dokładny wygląd wnętrza wieży był dla wszystkich do tej chwili zagadką, o tyle sam układ parteru można było łatwo przewidzieć. Grupa szturmowa wzięła na celownik schody pnące się do góry, natomiast ‘ochraniarze’ pokryli zejścia do lochów, oraz poziom na którym aktualnie przebywali. Ciągnięte do tej pory niewielkie wózki zawierające materiały wybuchowe z sykiem rozprężanego powietrza zostały otworzone. Przez grube rękawice ochronne nikt nie odczuwał temperatury w jakiej przechowywano materiały, ale Crow był pewien, iż musiała być zbliżona do zera absolutnego. Jeszcze raz z niedowierzaniem rozejrzał się po wnętrzu, po czym spojrzał ponownie na parujące ładunki wybuchowe.
Crow: ‘Nie musicie oszczędzać’
Saper: ‘Generale Miles! Jesteśmy gotowi, by rozpocząć procedurę niszczenia zejścia do lochów.’
Miles: ‘Dobrze. Grupa uderzeniowa! Przygotować się do forsowania wyższych kondygnacji’
Głośne ‘tak jest’ huknęło w komunikatorze Crowa. Student ścisnął mocniej karabin laserowy i wraz z żołnierzami rozpoczął formowanie szyku.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Wed Apr 07, 2004 11:22 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 8:36 pm
Posts: 490
Location: Wrocław
<Ogromne ruiny wieży Dzika wznosiły się majestatycznie nad jedną z dolin świata CA. Cłodny, wieczorny wiatr poruszał wysoką trawą,
która falowała niczym zielone morze. Morze to przemierzała jedna postać, z dwoma wilkami u boków. Yuby mial zamiar wreszcie przekonać
się, czego Crow właściwie szukał na terytorium CA. Spojrzał na ruiny budowli tuż przed nim. Nie było widać przed nią żadnych osób.>

-Czyżby weszli do środka?

<Po chwili Górski Smok stanął u sforsowanych wrót budynku. Przyjrzał się efektom działalności odziału Crowa, próbując oszacować ich
liczebności, siłę oraz sprzęt jakiego używali. Potem jeszcze spojrzał w niebo i zwrócił glowę ku zachodowi, gdzie słońce powoli znikało za grzbietami gór.>

-Oni naprawdę weszli do środka... Głupcy... Przeszkuiwanie tej wieży bez wiedzy jej właściciela to wariactwo... Ale po zachodzie słońca to już czyste samobójstwo.

<Yuby przekroczył próg zniszczonych wrót z zamiarem spróbowania dzięki medytacji zobaczyć co jest wewnątrz a może nawet sammu podążyć za oddzialami eksplorującymi budynek. To byłoby jednak niezwykle trudne, zważywszy na stopień skomplikowania korytarzy wewnątrz siedziby Zwierz. W ostatniej chwili coś go zatrzymało. Poczuł dziwną energię... Ale nie była to energia budzącego się, choć bardzo powoli, ze snu zimowego Dzkia.>

_________________
Sometimes you just need to,
Level everything with the ground to,
Make room for all the things,
You wanted somehow,


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Apr 09, 2004 1:39 am 
Offline
User avatar

Joined: Sun Feb 01, 2004 8:49 pm
Posts: 1657
Location: Dark Side of The Man
Źródło dziwnej energii zbliżyło się szybko i minęło Yubiego przy wejściu do Wieży. Był to raczej cień, niż osoba. Poruszał się z niezwykła szybkością. Zniknął wewnątrz mrocznych korytarzy.

Czwarta drużyna Crowa przemierzała jeden z mrocznych korytarzy. Koła świateł, wydobywające się z latarek przytwierdzonych do broni, omiatały ściany, podłogę i sufit.

Nagle dowódca oddziału, Gator, podniósł ostrzegawczo rękę. Cały odział zatrzymał się. Gator odwrócił się i powiedział:

- Nom, czas coś przekąsić. Zatrzymamy się tu na postój - i uśmechnął się rozbrajająco

Podkomędni byli wstrząśnięci.

- Ależ Sierżańcie, przecież jesteśmy w trakcie misji...

- Zamknij się szeregowy! To rozkaz! Kosa, wyciągaj tą wielką lampę i robimy postój!

Kosa, jedyna kobieta w drużynie, wyjęła z plecaka niewielki walec. Postawiła go na środku korytarza i wymówiła magiczne słowo:

- Lumen

Walec rozjarzył się mdłym, jednak silnym, światłem. Oddział wykonał rozkaz i rozsiadł się pod ścianami korytarza

- Kosa, czy ty zawsze musisz odwalać takie numery. Nie możesz mieć, kurza twarz, przycisku na tej swojej w pupę kochanej lampie? Musisz robić takie członkowe numery? Lumen... Co ty się, Harriera Portiera naczytała - zganił Kosę Wieśniak.

Wieśniak był człowiekiem prostym. Nie mówił dużo, dużo też nie myślał. Nigdy nie przeklinał bardziej, niż to było konieczne. Głównie dlatego zaczęli go nazywać Wieśniakiem. No, imię też miał jakieś takie niespecjalne...

- Te, Apokalipsa, ty weź się odpierdol, dobra? - rzuciła rozeźlona Kosa, celowo przekręcając imię Wieśniaka.

- Misiaczku - wyszeptał Gogo do Mirusa - co ty taki milączący dzisiaj. Coś cię gryzie?

Mirus, nazwany tak, gdyż nikomu nie chciało się wymyślać dla niego ksywki, tylko spojrzał na Gogo groźnym wzrokiem. Słowa "odwal się złamasie" miał na końcu języka, ale się nie odezwał.

- Szefie - rzucił Gogo do Sierżanta Gatora, zostawiając Mirusa w spokoju - co my właściwie tu robimy. To miejsce jest jakieś takie... brudne i nieodpowiednie. I ta wilgoć... Bleee. Zniszczy mi cerę.

- Mamy rozkaz przeszukać te lochy. Czy twoja cera to przetrwa, czy nie, mam to głęboko w dupie łabędzia - rzucił rozeźlony Gator. Nigdy nie załapał o co chodzi z tymi przekleństwami u najemników. Ale skoro trzeba, myślał, to będzie się starał. Nie chciał tracić Autorytetu.

- A ty, kurwa, pedale, weź nie pierdol, tylko rusz dupę i daj nam coś na ząb. Pierdolony żołądek mówi, że jak zaraz czegoś nie strawi, to kurwa tak mi przypierdoli, że go wyżygam razem z wątrobą - rzuciła Kosa - Kurwa - dodała jeszcze na koniec i uśmiechnęła się zadowolona z siebie.

Wieśniak patrzył zniesmaczony na Kosę. Odkąd zamienili ze sobą pierwsze słowa, od razu się znienawidzili. Byli jak dwa przeciwne żywioły. Jak kurwa i kobieta odrobinę lekkich obyczajów, ale tylko trochę, stojące pod jedną lampą. Gator natomiast stał wpatrzony w najemniczkę z uwielbieniem. Gdyby tylko on umiał tak kląć, jak Kosa. Jego Autorytet byłby Niepodważalny. Z wrażenia nawet nie zauważył, jak komunikator upadł mu na ziemię. Nie słyszał też głosu w słuchawce.

- Drużyna czwarta, drużyna czwarta, zgłoście się... Drużyna czwarta, jakiś dziwny osobnik zbliża się do was. Wysyłam odsiecz. Drużyna czwarta, zgłoście si....

Gogo nadepnął na nadajnik. Zrobił to niechcąco. Rozdawał własnie rację członkom drużyny. Podniósł niepewnie nogę i zauważył szczątki użądzenia. Gator też je zauważył. Spojrzeli na siebie.

Potężny cios posłał Gogo pod przeciwległą ścianę. Gogo udeżył w nią z całej siły. Parę cegieł odpadło, odkrywając zamurowany pokój

- Ty króliczy członku na sznurku. Dlaczego żeś przeleciał rześko ten nadajnik. Patrz czasem po te swoje pokraczne odnóża śledzia. Teraz ja będę miał wycisk od Krowa jak Tik Tak.

- Szefie, ale, kurka wodna, tam jest jakaś ukryta komnata. Ja kocham, może są tam jakieś skarby. Może Kroł, jak coś znajdziemy, nie okrzyczy pana... za mocno.

Drużna szybko pozbierała się do kupy. Byli przecież elitą. Najlepszymi z najlepszych.

- Ty wchodzisz, Gogo, tylko nie pierdol pomidorów, bo ci łeb utarkuję

- Ale... - zaczął Gogo i nie skończył

- To ROZKAZ! IDZIESZ!

Gogo kopnął nogą mur. Cegły spadły do środka pomieszczenia. Gogo wszedł do środka i się rozejrzał. Za nim wszedł Mirus.

- Tu jest skrzynia, szefie. Otworzę ją - chwila ciszy, lekkie skrzypienie wieka - szefie, tu jest tylko jakaś stara har...

Nie dokończył. Z ust pociekła mu krew. Spojrzał tylko przez ramię i zobaczył, jak Mirus wyjmuje z jego pleców dziwną, niebieską wiązkę energi. Wygląda zupełnie jak miecz i wychodzi z jego ręki, pomyślał i wyzionął ducha. Ciało opadło na podłogę.

- Co to za łoskot chłopaki, co tam się dzieje. Mirus, co tam się... - Gator zamarł z wyrazem zdziwienia na twarzy. Z dziury wyszedł Mirus, ale z jego ręka płonęła niebieskim ogniem. Ogniem, który kształtem przypominał miecz. W drugiej ręce Mirusa spoczywała harfa.

- Mirus, co z Gogo? - spytał Gator, otrząsnowszy się z osłupienia.

- Gogo nie, żyje, sierżańcie - powiedział powoli Mirus, który nie był Mirusem.

Jego twarz i ubranie zaczęło powoli się zmieniać. Po chwili przed zaskoczonymi żołnieżami stał osobnik w czarnych spodniach, białej koszuli i na wskroś niebieskich oczach. Kosa, Wieśniak i Gator natychmiast wycelowani w niego swoje karabiny, jednak było już za późno. Po chwili cała trójka leżała na ziemi.

Martwa

- Oddaj to, Władco Dusz - usłyszał odobnik z harfą. Z mroku korytarza wyłonił się Crow - Oddaj Harfę, bo...

- Bo co? Zmusisz mnie? Spróbuj, studenciku...

Na twarzy Ravena pojawił się wyraz lekcewarzenia. Ustawił się w pozycji do ataku.

Nagle obaj poczuli, że coś nadchodzi. Potężna energia zbliżała się do nich z niezwykłą szybkością.

Cień pojawił się obok Crowa i przybrał postać materialną. Osobnik miał czarne włosy, bladą cerę i oczy całkowicie niebieskie. Na przeciw Ravena stał Raven...

- Skrzydlaty, koniec tej maskarady. Nie wiem, jak udało Ci się opuścić Advark na tak długo, ale na pewno to się nie powtórzy. Oddaj Crowowi Harfę, a pozwolę Ci wrócić po dobroci - rzucił nowo przybyły Raven.

Postać trzymająca Harfę znowu się zmieniała. Prześwit korytarza zasłoniły wielkie, mroczne skrzydła.

- Masz racje co do jednego, Władco Dusz - wychrypiał Skrzydlaty - wrócę do Advarku.

Otworzył się portal. Skrzydlaty skoczył.

Raven skoczył również, jednak udało mu się przeciąć tylko powietrze. Portal zniknął.

Władca Dusz wstał z ziemi i zwiesił głowę. Przegrał tą rundę.

- To jego gra - powiedział cicho - nie zależy mu na Harfie. Zależy mu na tym, abyśmy przyszli do Advarku, do jego więzienia. I zatańczyli tak, jak nam zagra. Odda Harfę temu, kto go uwolni...

- Jednak nie można tego uczynić! - Raven zaczął mocniejszym już głosem - Musimy go pokonać i odebrać mu Harfę siłą. Skrzydlaty na wolności byłby zagrożeniem dla wszelkiego życia w Multiświecie!! Dlatego oferuję Harfę dla tych, którzy pomogą mi pokonać Skrzydlatego. W końcu Advark to MÓJ świat. Mimo, że Skrzydlaty przez lata niewoli, przejął nad nim część kontroli, to mam jeszcze nad tym światem władzę.

Podszedł powoli do Crowa i położył mu rękę na ramieniu.

- Przesyłam Ci mentalnie koordynaty krainy Advarku. Zwołaj ludzi. Lecz miejcie na uwadzę, że świat ten ma pewne ograniczenia. Przybądźcie wyłącznie w ludzkiej postaci, nie sprowadzajcie ze sobą wielkich armii ani pojazdów. Zginą w labiryntach subprzestrzeni. Tylko wy i wasze umiejętności w starciu z potężnymi siłami Starożytnych...

Osoba Władcy Dusz rozwiała się powoli. W ciemnym korytarzu pozostał tylko Crow i trzy martwe ciała...

_________________
A dark knight is sworn to power.
His heart knows only hatred.
His blade destroys his foes.
His word speaks what he desires.
His wrath brings ethernal damnation.


Last edited by Raven on Thu Apr 15, 2004 11:33 pm, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Apr 09, 2004 10:30 am 
Offline
User avatar

Joined: Fri Oct 03, 2003 9:40 pm
Posts: 921

_________________

Overcoming obstacles is my business. And business is good.



Avatar powstał dzięki uprzejmości tego .


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Apr 09, 2004 5:19 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 5:29 pm
Posts: 110
Location: Kołobrzeg

_________________
Jako w starożytnych runach, w kamieniu wyryte zostało:" Rezo nie był kontrolowany!"
A gdy lud te słowa usłyszał i prawdę pojąć zdołał, wtedy to bowiem opadł na ich lica promień zbawienia i wiedzy, a na świecie nastał pokój i zgoda...


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Apr 09, 2004 10:10 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Nov 15, 2003 4:56 pm
Posts: 1141
*** t+ 1h:30m:02s

Od lądowania na planecie Chaotic Alliance minęła już jedna godzina, trzydzieści minut i dwie sekundy. Sytuacja była stosunkowo opanowana, co rzecz jasna miało się zmienić wraz z pojawianiem się Dźwiedzia. Crow oczywiście musiał wyczuć przebudzenie pana wieży, ale liczył, iż zanim ten zacznie działać minie jeszcze trochę czasu. Rozważał teraz w głowie słowa Ravena. Wyprawa do Advarku zdawała się nieunikniona, ale teraz musiał dokończyć ważną misję, w której brał udział. Zastanawiał się przez chwilę, czy nie podać współrzędnych świata władcy dusz nowoprzybyłemu. Ten nosił co prawda insygnia Psiej Ligi, ale Crow nie znał go osobiście. Z drugiej jednak strony, nie mógł dopuścić, by w najgorszym wypadku zabrać położenie harfy ze sobą do grobu. W końcu zdecydował się, na przekazanie Trivanowi, oprócz powtórzonych dokładnie słów Ravena, współrzędnych w postaci zakodowanej. Jeśli nie wydostanie się z wieży, dane nie przepadną, choć złamanie szyfru zajmie kilka miesięcy i to na dobrym sprzęcie. Z drugiej strony jeśli z wieży wyjdzie wystarczy, że poda słowo-klucz i szyfr zostanie złamany. Jeśli przedziwny przybysz okaże się wrogiem, to kilka miesięcy starczy na powstrzymanie go. W najgorszym przypadku – przybysz okazuje się wrogiem, a ja nie wydostaję się z wieży... Będę musiał liczyć na domyślność Gola_sa, Psioligowców, agentów Chaotic Alliance, czy kogokolwiek. Teraz jednak należało kontynuować operację.

- „Jeśli jesteś przyjacielem” – zakończył Crow rozmowę z Trivanem – „To przekaż niezwłocznie słowa Władcy Dusz i zakodowane współrzędne właściwym osobom. Niech się szykują. „

Jeden z żołnierzy skończył sprawdzać, czy któryś z ludzi z grupy czwartej pozostał przy zyciu. Zbroje środowiskowe potrafiły czynić cuda, jeśli chodzi o przywracanie ludzi do życia, jednak widmowe ostrze było bezbłędne. Crow nie spojrzał nawet na kiwającego głową człowieka, ponieważ przebywając przez chwilę tylko koło skrzydlatego już wiedział, że w tym wypadku nie ma nadziei na happy-end.

- “Skąd wiedziałeś, że to Władca Dusz?” – odezwał się w komunikatorze głównodowodzący Miles
- “Czytałem jedną książkę czy dwie. Poza tym widziałem go kiedyś na Ragnamarcie”
Więcej zbędnych pytań nie padło. Po publicznym kanale rozbrzmiał rozkaz o meldowaniu stanu grup.

Dowódca Piątki 1: ‘grupa A stan trzy, związani w walce, spokojnie damy radę.’
Dowódca Piątki 2: ‘grupa B stan dwa. Ewakuujemy rannych z grup A i B w stronę oddziałów saperów’
Dowódca Piątki 3: ‘ Si groopa – complet. Dotchieramy do condygnacji mieschkalnych.’
Teresa (aka Dowódca Piątki 5): ‘grupa E komplet i gotowość. Pokonaliśmy właśnie dwóch Baphometów’

*Swoją drogą ...* - Crow swoim zwyczajem zagłębił się w przemyśleniach - * to władca – Dzik ma teraz sporo na głowie. My jesteśmy tu tylko małymi mrówkami, a tymczasem jego siedziba została obrócona w ruinę przez jakąś nieznaną siłę, spopielona planeta została zamieniona w ogród, część z jego prywatnych komnat została zajęte przez jakieś plugastwo. Sama siedziba z resztą stała się strasznie ruchliwym miejscem... Starożytni, Władcy dusz, manipulujący czasem wysłannicy Psiej Ligi... Garstka ludzi jest tu nic nie znaczącym pyłkiem. Nie ma jednak wątpliwości, że gdy tylko upora się z ważniejszymi sprawami z całą stanowczością i sadystycznym zapałem zabierze się za ‘porządki’...*

*** t+1h:32m:11s

Potężny huk wstrząsnął całą wieżą, gdy główne wejście prowadzące do podziemnych kondygnacji przestało istnieć. tuman kurzu opadł szybko i wszyscy odetchnęli z ulgą. Grupa osłaniająca saperów nie miała jak do tej pory wiele do roboty. Kilka zmutowanych pająków, które nawinęły się na celownik nie mogło stanowić poważniejszego zagrożenia dla świetnie wyszkolonych, a przede wszystkim doskonale wyposażonych oddziałów. Kilku zwiadowców wróciło z informacjami o odkrytych pomniejszych zejściach do lochów. Nieco spokojniejszy, choć nadal czujny oddział przemieścił się w celu niszczenia celów drugoplanowych.

*** t+1h:32m:58s

Crow przyłączył się do grupy prowadzonej przez Teresę. Tylko dwie piątki zachowały komplet ludzi, a to nieomylnie świadczyło o kwalifikacjach ich dowódców. Ta prowadzona przez jakiegoś angola znajdowała się jednak stosunkowo daleko od Crowa, gdyż była grupą, która najdalej wdarła się w teren. Crow co chwila spoglądał na pewnie prowadzącą ludzi Teresę. Oczywiście cały czas zastanawiał się w jaki sposób jest ona ‘specjalna’, ale powstrzymał się od zadania pytania. Pomimo usilnych starań nie udało mu się też przebić wzrokiem ciężkiego pancerza, który chronił kobietę. Teresa oparła się plecami o ścianę i wykonała jakiś gest dłonią. Dwóch ludzi z jej oddziału wyskoczyło za zakręt korytarza. Ciężkie, a jednak tak płynnie poruszające się pancerze robiły wrażanie na Crole. Oczywiście zdążył on opanować podstawy sterowania EBA, ale jego ruchy nadal były nieco toporne w porównaniu do zawodowych żołnierzy. Jden z żołnierzy laserowym karabinem ZCMLR-1 wypalił oczy jakiemuś pomniejszemu demonowi, a drugi ciężką ołowianą serią posłał wijące się cielsko na ziemię. Oddział ruszył dalej.

-“Tu Teresa. Grupa C – znajdujemy się kilkanaście metrów za wami. Zaraz do was dołączymy.”

*** t+1h:34m:01s

Pozostałe dwie piątki nie robiły tak dużych postępów. Grupa A utknęła w walce z jakimiś upierdliwymi diablikami. Bitwa przypominała nieco zabawę na huśtawce – raz szturmująca grupa ciężkozbrojnych ludzi mozolnie zbliżała się do przeciwległej ściany sali, niczym smok plując ogniem i ołowiem, by zaraz zostać zepchniętym do prowizorycznych okopów, przy ścianie przeciwległej, przez kolejną falę fioletowawych istot. Grupa B znajdowała się praktycznie w odwrocie, po ciężkich starciach z jakimiś zamieszkującymi dawną salę gościnną robalami. O ile trudno było zabić człowieka w EBA, o tyle niezdolnych do dalszej walki żołnierzy było coraz więcej. Jedynie dwóch żołnierzy z tej grupy nadal prezentowało pełną gotowość bojową. Jacyć lżej ranni prowadzili za sobą nieruchome pancerze, wysyłające sygnał o pracy w trybi podtrzymywania życia.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Apr 11, 2004 6:20 am 
Offline
User avatar

Joined: Sun Feb 01, 2004 8:49 pm
Posts: 1657
Location: Dark Side of The Man
Crow od pewnego czasu czuł się nieswojo. Przyglądał się działaniom oddziału Teresy, a jego myśli krążyły wokół tajemniczego dowódcy ostatniej piątki. Jednak świadomość bliskości niebezpieczeństwa nie dawała spokoju.

Dwóch ludzi z oddziału wyskoczyło zza rogu, sprawdzając i zabezpieczając kolejne skrzyżowanie.

- Czysto, pani kapitan - rozległ się głos w komunikatorze
- Kontynuujemy. Ruszać się!

Oddział ruszył dalej.

Crow już miał podążyć jego śladem, gdy nagle obok niego zmaterializowała się postać o na wskroś niebieskich oczach. Władca Dusz uśmiechał się lekko. Cały czas patrzył w stronę oddalającego się oddziału.

- Ah, Crow, Crow. Kiedyś zginiesz przez kobietę. Zaufaj mi, wiem co mówię - powiedział Raven, wciąż patrząc w stronę pani kapitan. Uśmiechnął się i odwrócił w stronę Crowa.

- Długo obserwowałeś, Kruku? - spytał Crow
- Od pewnego czasu. Muszę przyznać, że interesująca z niej kobieta - wzrok Ravena znów podążył na krótką chwilę w stronę oddziału. Ten jednak zniknął juz za załomem korytarza - Trzeba będzie porozmawiać ze zbrojmistrzem, wykorzystać dług wdzięczności...

Zawiesił głos. Wyglądało, jakby rozważał całą sytuację w myślach. W końcu chyba podjął jakąś decyzję, bo odwrócił się do Crowa.

- Ale ja nie o tym. Chciałbym zaoferować własną pomoc. Jako rekompensatę za oddział, który straciłeś z powodu Skrzydlatego. Musiałem załatwić kilka spraw, ale teraz jestem do dyspozycji.

Crow tylko przytaknął. Nie był do końca pewien, czy może zaufać Władcy Dusz. Jego przezorność często ratowała go już z opresji. Jednak tym razem postanowił przyjąć wyciągniętą rękę.

- Dobrze, przyda się pomoc. Mam na zewnątrz jakąś wolną EBA. Karabinek laserowy też się znajdzie... - przerwał widząć skrzywioną minę nowego towarzysza.

- Crow, ja rozumiem, konwencja. Ale ja nie używam takich zabawek - ostatnie słowo wypowiedział z lekceważeniem i wyraźnym obrzydzeniem - Ufam mym Osrzom i własnemu refleksowi. To mi wystarczy.

Zmierzył twarz Crowa długim spojrzeniem, po czym uśmiechnął się przyjacielsko.

- Ale ruszajmy w drogę, zanim nasza droga Tereska za bardzo się oddali.

Obaj ruszyli biegiem i zniknęli za załomem korytarza.

_________________
A dark knight is sworn to power.
His heart knows only hatred.
His blade destroys his foes.
His word speaks what he desires.
His wrath brings ethernal damnation.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Apr 11, 2004 4:38 pm 
Offline
User avatar

Joined: Wed Mar 17, 2004 12:52 pm
Posts: 131
Location: London Blunt Crew

_________________
"Jestem zbyt pokręcony, żeby żyć i zbyt rzadki, by umierać"

Smiejecie sie ze mnie bo jestem inny, ja sie smieje bo wy jestescie wszyscy tacy sami

Praise Jah. More Herb. More Weed. More Fun


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Apr 12, 2004 12:20 am 
Offline
User avatar

Joined: Sun Feb 01, 2004 8:49 pm
Posts: 1657
Location: Dark Side of The Man
Szli razem mrocznym korytarzem. Nagle Ravena coś zanipokoiło. Odwrócił się w stronę Crowa i powiedział bardzo cicho.

- Crow, ale pamiętaj. Jak bedziemy zmuszeni razem nocować, to łapy z dala ode mnie, ptaszku. EBA też ci zdjąć nie pomogę - rzekł i odwrócił głowę, najwyraźniej nie oczekując na żadną odpowiedź.

Crowa wmurowało. Przez chwilę patrzył wstrząśnięty na oddalającą się postać młodego mężczyzny. Po chwili przemógł się, ruszył do przodu i biegiem dogonił towarzysza.

Special thanks to Cendrak. I owe you SO much

_________________
A dark knight is sworn to power.
His heart knows only hatred.
His blade destroys his foes.
His word speaks what he desires.
His wrath brings ethernal damnation.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Apr 20, 2004 11:53 am 
Offline
User avatar

Joined: Wed Sep 10, 2003 8:51 am
Posts: 932
Location: Lublin
***

Za murem siedzib CA Maxymilian czekał na dwa RB które zakładały ładunki penetracyjne i kumulacyjne na przewężenie w murze...
RB: Sir! ładunki założone, odpalać?
Max: Tak. ŻOŁNIERZE KRYĆ SIĘ!!! - natychmiast 25 postaci w EBA padło na ziemię, RB odbezpieczył 50 ładunków penetracujnycyh i 30 kumulacyjnych. Przez pięć sekund nic się nie działo, jeden z żołnierzy lekko wychylił głowę... *KABOOM!!!* :) i setki małych kawałków skalnych wzbiło się w powietrze, by po chwili opaść na obszar wokół dziury robiąc cichy świst powodowany prędkością spadania. Dziura nie była duża, ale wystarczająca by przejechały przez nią dwa LandRovery z przyczepami lub inny ciężki sprzęt. Ten cholerny mur jest wielki jak mur chiński, a może i większy, jego rozmiarów nie pamięta dokładnie ani Gola_s, ani Miles ani też Maxymilian, choć wszyscy trzej są rodowitymi ziemianami. Ten jednak mur był napewno szerszy i wyższy... dziura nie sięgała nawet 1/3 wysokości.

Max: Wszyscy cali? - wszyscy zameldowali wedle szarży, że nic im nie jest... Tylko jeden żołnierz odgarniając kurz ze zbroi klął przez komunikator.
Marine: Kur..., a żeby tak ich w chol... do diabła wysłać!!! + kolejne kilkanaście wiązanek, które nawet największych mistrzów klnięcia i znieważania posłałyby w diabły...
Max: Co ci jest? - zdziwił się Maxymilian widząc, że nie ma żadnycyh dziur w zbroi
Marine: Te cholerne odłamki porysowały mi pancerz!!! - marine wskazał na zdrapany lakier, odłamki skalne porysowały mu oznaczenia oddziału. Świeżo wykuty miecz, leżący na kowadle i napis PER ASPERA AD ASTRA, widnięjący kiedyś nad LOGO kompanii stanowiły teraz kupkę pozdrapywanego lakieru.
Wszyscy zaczęli się śmiać, nawet dowódca oddziału Max.
Maxymilian: Connor, weź drużynę i skontaktuj się możliwie jak najszybciej z Kurkinsem. Reszta, idziemy do oddziału saperów. - jak powiedział tak wykonali, piątka żołnierzy ruszyła ostrożnie przez wyłom w murze, miał on jakieś sześć-siedem metrów szerokośći i z osiem wyskokości. Reszta, czyli 20 marines, Max i dwa RB dochodziło do saperów którzy penetrowali piewsze kondygnacje podziemnych poziomów Wieży Potępionych.

Max: Co z grupami w przodzie?
Saper: Według majora, dostali ostro wciry. Czwórka anihilowana, jedynka straciła dwóch ludzi, są ciężko ranni, dwójka ma tylko dwóch ludzi, trójka i piątka mają pełny stan osobowy.
Max: Cholera... Niech 5 ludzi wesprze dwójkę i jedynkę, następna 10 niech zabierze rannych i dostarczy zapasy amunicji. Wykonać! - sierżant saperów machnął na kilku Marines i saperów, by ruszyli wykonać rozkaz.
15 ludzi dotarło po paru minutach do pierwszej grupy, broniła się teraz za przewróconymi stołami i załomem.
Saper: <wystrzeliwójąc w małego diablika z ZCMLR-1> Sierżancie! Mamy posiłki i amunicję! - kolejne diabliki padły na podłogę, kawałki ciał latały po sali sikając juchą po ścianach - Zabieramy rannych!
Starszy sierżant Marine: Dobrze, ile zostawiacie - unik przed lecącym garnkiem.
Saper: Dwóch marine, ale najpierw pomożemy z tymi tutaj!

Teraz w poczwary i inne koszmary strzelało 18 żołnierzy, nawała ognia położyła niemal wszystkich atakujących, teraz to oni cofali się za przewrócone stoły na drugim końcu sali.
St. Sierż. Marine: Trevor! Larson! Granaty! - dwaj szeregowi wystrzelili z granatników posyłając dwa granaty rozpryskowe kal. 40mm za prowizoryczne barykady na drugim końcu sali. W chwili uderzenia nie nastąpiła eksplozja, dwójka marine zdąrzyła schować się za swój stół, dwie sekundy później salą wstrząsneły dwa wybuchy, granaty eksplodowały z pięciosek. opóźnieniem, kawałki ciał diablików latały po całej sali, niektóre pozbawione kończyn skomlały coś przeraźliwie, plujać własnymi flakami i krwią.
Saper: Dobra, brać rannych i do wyjścia! Reszta robić co trzeba! - dwóch Marine zostało z jedynką w ramach uzupełnenia, następna dwójka zabrała rannych i ruszyła do wyjścia. Jedenastu marines ruszyło do grupy drugiej, gdzie walczyło tylko dwóch żołnierzy.
Tymczasem grupa pierwsza przeszukiwała pomieszczenie, dobijając niedobitki. Jeden z marines widząc sapiącego diablika bez nóg i żeber, podszedł i popatrzył w jego ciemne, bordowe oczy, na tle fioleowego ciała, zdawały się lśnić czystą krwią, a może naprawdę lśniły jego krwią? Marine nie zadawał sobie takich zbędnych pytań, przeładował podwieszszaną strzelbę kal. .12gg i wycelował w łeb potworka, nie strzelił od razu, napluł na niego i dopiero powli nacisnął spust, gdyby nie hełm, można by było zobaczyć uśmiechniętą twarz żołnierza, w chwili gdy mózg i czaszka diablika rozsmarowywały się na ścianie o którą był oparty.
Drugi marine nie chciał marnować amunicji, mimo iż dostali jej spory zapas, podszedł do potworka bez nogi i kawałka ręki, z nogą od stołu tkwiącą w prawym płucu, flaki wypływały mu na zewnątrz. Żołnierz zaczął kopać diablika, widząc grymas bólu... zbyt małego bólu, zaczął wiercić nogą od stołu w płucu potwora, krzyk jaki wydostał by się z krtani daiblika byłby przerażający, jednak nie mógł on krzyknąć ponieważ nie miał powietrza.
Drewno wierciło mu się w płucu, raz w prawo raz w lewo, czyniąc ogromny ból, pewnie chciałby zginąć...
Marine ponaglany przez dowódcę, skończył z nim bardzo humanitarnie, walnął go kolbą w płuca, tak, by flaki całkiem wyszły na wierzch, a potem zdeptał je uśmiercając wroga. Jedynka kontynuowała swą drogę z dwoma nowymi *psycholami* w składzie. [jakiż ja jestem brutalny :twisted: - Gola_s]

* * *

Trzech ciężko rannych marines opartych o ścianę, nasłuchiwało odgłosu biegnących metalowych zbroi.
Drużyna wybiegła zza rogu, widząc rannych towarzyszy broni, trzech saperów natychmiast zabrało ich do wyjścia, a reszta przebiegła do kolejnego zakrętu i zobaczyła widok niezbyt przyjemny, ciała robali rozsmarowane po wszystkim, na czym można by zawiesić jakieś organy wewnętrzne i pełno zielonkawej krwi w zagłębieniach nierównej podłogi.
Saper: Sierżancie Algeron! Melduje przybycie posiłków i ewakuację rannych!
Sierż. Algeron: Dziękuję! Teraz przydałaby nam się jakakolwiek pomoc! Te cholerstwa plują jakimś żrącym kwasem, przeżera on pancerz, tamci mają okropne poparzenia!
Saper: Rozumiem, mamy chyba coś co trochę rozluźni atmosferę!
Czterech Marine wspomogło ocalałych żołnierzy z 'dwójki'. Dwóch saperów poganianych przez dowódcę, konstruowało coś na prędce, klejąc taśmą izolacyjną kilka granatów i ładunek opóźniający.
Saper: WRZUCAĆ!!! - jeden z saperów wrzucił zrobiony przed chwilą 'specyfik' pod osłoną kanonady ognia sześciu marines. - CHODU!
Wszyscy którzy stali blisko niego zaczęli biec do tyłu, niezważając na robale, które powoli zbliżyły się do wyjścia na korytarz. Jednak po pięciou sekundach ładunek ekslodował. Wstrząs był tak slny, że ze stropów poleciały kurz i drobinki kamieni wraz z zaprawą.
Sierż Algeron: Co to kurwa było?
Saper: Kilka granatów i ład. kumulujący z opóźnieniem. Lepiej ruszajcie, zostawiam wam 3 ludzi i amunicję! Życzę szczęścia! - obaj żołnierze kiwnęli do siebie porozumiewawczo głowami, po chwili obie grupy ruszyły w przeciwnych kierunkach. 'Dwójka' kontynuowała marsz na wyższe piętra.

***

t+1h:40m:53s

Przed wyjściem leżało teraz 5 żołnierzy, ciężko ranni, w EBA, które sztucznie podtrzymywały życie.
Connor: *Kapitanie Maxymilian!* - zabrzmiało w słuchawkach Maxa - *Skontaktowałem się z kapitanem Kurkinsem!*
Max: *Doskonale Connor! Poinformowałeś go o sytuacji?*
Connor: *Tak jest! Transportowce będą tu za 10 minut razem z 1 eskadrą YF-22, druga zostane w odwodzie.*
Max: *Co z rannymi? Żyją jeszcze?*
Connor: *Jeszcze zipią, czujniki na zbrojach podają okropne dane na temat uszkodzeń, jednak EBA podtrzymują ich przy życiu, jak tylko przylecą transportowce, załadujemy go do transportera-MASH'u*
Max: *Zrozumiałem, niech 10 Marines z grupy transportowej sformuje kolejną grupę i ruszy trasą 'czwórki'
Macie utrzymać pozycje, niedługo dotrzemy do zejścia prowadzącego do magazynów w lochach. Powiadomię Miles'a* - Max przerwał połączenie audio-wideo. Wywołał konsolę komputera głosem i wybrał Miles'a
Max: *Majorze, kontakt z grupą transportową nawiązany, przejście wysadzone, zdobywamy lochy. Odbiór!*
Miles: *Więc jednak wysadziłeś - zaśmiał się lekko - Przyślił mi tu na górę grupę za czwórkę.*
Max: *Za 10 minut wylądują transportowce, oddeleguje 10 Marines na miejsce czwórki. Ranni są na skraju życia i śmierci. Gdyby nie EBA...*
Miles: *Wiem... Gdy zdobędzeicie lochy i magazyny, my powinniśmy dotrzeć do celu. Idziemy cały czas na górę, opór staje się coraz większy, ale te szkarady nie mają szans z tymi drewnianymi maczugami i toporami. Miles OUT!* - koniec rozmowy.

***
t+1h:51m:15s

Transportowce lądowały pod osłoną eskdry veritechów. Zaraz po wylądowaniu wysypały się z nich Marinesi i kupa ciężkiego sprzetu wraz z robotnikami, rannych wniesiono do transportowca pełniącego rolę MASH'u.
Kurkins: Sierżancie Connor! Co z resztą?
Connor: Żyją, cały czas posuwają się naprzód. Trzeba wysłać 10 marines na miejsce grupy czwartej, nie żyją.
Kurkins: Sszkoda ich, ale teraz musimy przygotować sprzęt, te transportery kołowe, mają udźwig 20ton, powinniśmy przewieść ładunek w kilkanaście minut.
Connor: Dobrze, Miles z Crowem poradzą sobie tam wewnątrz, co z tymi 10 marines?
Kurkins: Już idą - wskazał na 10 żołnierzy biegnących przez dziurę w murze i wpadających do Wieży Potępionych. - mam nadzieję, że jeszcze wrócą...


[Sorki dla wszystkich, którzy czytali wcześniejszy post, który usunąłem, treść tamtego, nie pokrywała się z wydarzeniami przedstawionymi. min. grupa czwarta... zanihilowana w poscie Ravena. Teraz wszystko się zgadza. - Gola_s]

_________________
może to jej urok... może to photoshop? ^^


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Apr 20, 2004 8:20 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Nov 15, 2003 4:56 pm
Posts: 1141


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Thu Apr 22, 2004 1:26 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Feb 01, 2004 8:49 pm
Posts: 1657
Location: Dark Side of The Man
Raven został sam z oddziałem Teresy. Bibliotela był ogromna. Potrzebowali czasu. Według planu transportowce miały dać im 24 h. Zostały im jeszcze niecałe 20 godzin planowanej misji.

Transportowce wylądowały jednak wcześniej. Miał nadzieję, że nikt nie zniszczy ich i nie odetnie im drogi ucieczki. Miał oczywiście w zanadrzu plan awaryjny, jednak wolałby skorzystać z normalnej drogi wyjścia.

Potrzebowali więc czasu. Trzeba było zabezpieczyć bibliotekę.

- Przekaż wszystki grupom, aby podążali w stronę biblioteki. Zabarykadujemy się tu. - powiedział spokojnym, jednak stanowczym głosem Raven do Teresy. Zauważył jej wahanie i dodał - Potraktuj to jako rozkaz od Crowa. On też potrzebuje czasu, żeby przedrzeć się przez stosy tych książek.

Teresa wykonała polecenie. Wszyscy teraz kierowali się w stronę biblioteki.

- A teraz plan. Dwóch z was zostaje tu ze mną. Ty Tereso, będziesz jedną z tych, którzy zostaną. Te drzwi - wskazał na drzwi, którymi weszli - mają być jedyną droga wejścia do biblioteki. Tędy mają wejść nasze oddziały, tędy wyjdziemy jak skończymy. Znamy już te korytarze a także pułapki, jakie tam zastawiono. Pozostali marines mają zablokować pozostałe wejścia.

Najemnicy spojrzeli po sobie w osłupieniu. Przecież tych wejść może być nawet setka, a oni nie mają pojęcia, jak je odnaleźć w tym labiryncie. I jak zablokować drzwi, zeby nikt się przez nie nie przedostał? Przecież zwykły granat wystarczy, żeby je zniszczyć.

Raven jakby odgadł ich myśli. Podszedł do stojącego nieopodal posągu. Położył na nim rękę. Błysk wypełnił pomieszczenie. Najemnicy zmróżyli oczy. Na podłodze leżała kupka kamiennych krążków. Posągu nie było.

- To są pieczęcie. Przyłóżycie je do drzwi i wypowiecie słowo TOZAS. Drzwi zostaną zapieczętowane. Tylko wyjątkowo potężni magowie są w stanie złamać taką pieczęć. Nic fizycznego nie jest w stanie tego dokonać. Ponadto ściany biblioteki są na pewno magicznie wzmacniane, więc nie sądzę, żeby można było się tu dostać inaczej, jak drzwiami...

Władca dusz zamilkł na chwilę. Brakowało jednego elementu układanki. Jednego czynnika...

Nagle do biblioteki wbiegła niewielka grupka rozkrzyczanych goblinów. Małe, fioletowe stworki zatrzymały się osłupiałe. Nie spodziewały się, że tak szybko dogonią intruzów. Ta chwila wachania przypieczętowała ich los. Najemnicy, nie zastanawiając się nawet, wymierzyli broń i posłali serię w stronę osłupiałych stworków. Żaden nie przeżył.

Raven uśmiechnął się do siebie. Cóż za zadziwiająca rzeczywistość... Pomyślisz tylko, że potrzeba ci czegoś, a to coś nagle pojawia się jak spod ziemi. Poszedł do leżących na ziemi ciał i na każdym z nich nakreślił dziwny znak. Linie znaku przez chwilę jarzyły się niebieskim blaskiem, po czym znikały, nie pozostawiając żadnego widocznego śladu.

Gdy władca dusz skończył, odwrócił się w stronę najemników, tyłem do ciał.

- BĄDŹCIE MOIMI OCZAMI - powiedział stanowczym, nienaturalnie głębokim głosem.

Ciała rozpadły się na setki małych, latających stworów, przypominających ważki. Owady unosiły się teraz chmarą pod sufitem. Krążyły bez celu, ich ruch hipnotyzował.

- Każdy z was dostanie przewodnika. Będzie was prowadził do kolejnych drzwi, ktore wykryjaą moje "oczy". - zwrócił się do najemników. Przed każdym z nich pojawił się niebieski płomyk. - Jeżeli się zgubicie, powiedzcie, gdzie chcecie się dostać, a on was tam doprowadzi. Niech każdy weźmie pieczęcie i rusza za płomieniem.

- Gdybyście zostali zaatakowani przez przeważające siły, rzućcie pieczęć na ziemię i wypowiedzcie magiczne słowo. Odetnie to drogę napastnikom. Będą musieli znaleźć inną drogę w labiryncie półek z książkami. Zgłoście każde takie zdarzenie bezpośrednio mnie.

Najemnicy zaczęli pakować pieczęcie. Raven w tym czasie podszedł do stojących niedaleko stołow.

Można się zastanawiać, dlaczego w bibliotece, należącej tylko do jednego maga, znajdują się stoły. Przecież to nie czytelnia. Jednak magowie wiedzą, jak bardzo przeszukiwanie tomów ksiąg może wciągnąć. Wtedy rozmieszczone co parę metrow stoliki i krzesła są prawdziwym zbawieniem.

Transmutacja przebiegła bez zakłuceń. Przed Władcą stały teraz małe wózki. Kułka przymocowane do blatów. Dodatkowo z każdego wystawało długie ramię. Zbieracze książek. Małe ważki miały przeglądać księgozbiór i zaznaczać interesujące Ravena pozycję. Zbieracze książek podążały za nimi i zbierały zaznaczone księgi. W przeciwieństwie do Crowa, Raven wybrał znacznie bardziej wydajną metodę przeszukiwania biblioteki.

Alchemik Duszy siadł wygodnie na krześle, które pod jego dotykiem transmutowało się w niezwykle wygodny fotel, zdobieniami przypominający tron królewski.

- Wy dwoje - zwrócił się do Teresy - pilnujecie mnie i wejścia. Reszta podąża za przewodnikami. Moje stworki - kontem oka Teresa zauważyła większe poruszenie pośród owadów krążących pod sufitem - będą moimi oczami. Będą sprawdzać książki i stworzą mapę tych komnat. Jeżeli będziecie chcieli się gdzieś dostać, powiedzcie to przewodnikowi, on was zaprowadzi. Możecie też zaznaczyć swoją aktualną pozycję, prosząc o to przewodnika.

Raven wydawał się zmęczony tłumaczeniem wszystkich szczegółów.

- Ruszajcie - rzucił. Owady natychmiast rozpierzchły się we wszystkich kierunkach. Za nimi ruszyły zbieracze książek. Płomyki pomknęły korytarzami, za nimi pobiegli marines.

Wszystko wydawało się iść po myśli Władcy Dusz. Jednak wiedział on, że jeśli coś idzie niespodziewanie dobrze, to na pewno nie wie się wszystkiego.

_________________
A dark knight is sworn to power.
His heart knows only hatred.
His blade destroys his foes.
His word speaks what he desires.
His wrath brings ethernal damnation.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Apr 26, 2004 10:22 am 
Offline
User avatar

Joined: Wed Sep 10, 2003 8:51 am
Posts: 932
Location: Lublin
** * *
Grupa Teresy zapieczętowała wszystkie wejścia, które wskazały 'oczy' Kruka.
Pozostałe grupy wewnątrz wieży, zabezpieczały teren. Wszystkie kondygnacje, przez które przechodzili były czyste, jedynie w magazynach nadal trafiały się zabłąkane potworki, najczęściej pająki czy inne tałajstwo.
Maxymilian nadzorował przygotowanie dóbr do transportu. Surowce, niezwykłe stopy, broń biała i palna, energetyczna i wszystko inne co mogło okazać się cenne... nie w pojęciu ceny, lecz wiedzy jaką może dostarczyć, technologii i nauki.
Saper: Sir! Pozostały dwa magazyny na tym poziomie, reszta przeszukana i oczyszczona.
Max: Dobrze, niech dwie piątki wyczyszczą te dwa ostatnie. - poczym poszedł do jednego z magazynów, gdzie znaleziono dziwny miecz...
maxymilian wszedł nieśpiesznie do pomieszczenia gdzie dwójka marines pilnowała znaleziska...
Max: O co chodzi żołnierze?
Marine: Sir! Melduje, że znaleźliśmy 'dziwny' miecz...
Max: Gdzie? - obaj odsłonili miecz w stojaku na broń. - To przecież zwykła katana...
Katana: Nie prawda! Jestem gadającą kataną! A nawet smokobójcą!!!
Max: CO! Ty naprawdę gadasz!
Katana: A jakże! A gdybyś mnie wziął do ręki, ciąłbym twych wrogów jak nic innego!!! Jakem Licandor!!!
Max: Licandor?!
Licandor: A i owszem... zostałem zaklęty po tym jak razem z moimi przyjaciółmi wyprawiłem się do gniazda smoków! Oni ocaleli, ja zginąłem nacierając jako pierwszy, jak zawsze zresztą, tyle, że smoków było ze dwadzieścia! Nie trzydzieści!!! HA! Sam już nie wiem ile ich było.... Ale napewno DUŻO!!!
Max: Tak, tak... wiesz, musimy cię zabrać...
Licandor: CO?! Mnie?! A.... gdzie?
Max: Do naszego dowódcy... Gola_s'a. Mistrza ZCMu.
Licandor: A dobry z niego szermierz?
Max: Z tego co słyszałem, jest szermierzem natchnionym...
Lic: Oooooo... tak, tak zabierz mnie!
Marine: Sir, próbowaliśmy go wyciągnąc, ale nie dało rady... - wtrącił drugi marine, który dotej pory stał cicho.
Lic: Ależ proszę, weź mnie, ale masz mnie nieść przy sobie! Inaczej nic z tego...
Max: Dobrze Licandorze... Wezmę Cię z sobą, ale oddam memu mistrzowi.
Lic: Tak! Znowu będziemy kosić smoki! HAHAHA!!! Krwi... KRWI!!! Jestem taki tępy!!! rzeba mnie naostrzyć!!! Najlepiej o czyjś łeb!!!
Max: Ale masz być CICHO!!! Mamy tu ważną operację!!! Jak się nie zamkniesz, to cię tu zostawię!
Lic: OK! Już się nie oddzywam! - i zamilkł, kapitan eskadry specjalnej ZCMu schował go do plecaka, odda go samemu Gola_s'owi, jemu bardziej się przyda.

* * *

Kurins i jego grupa transportowa skończyli przygotowania do wyruszenia w drogę, wszystkie transportery były gotowe, obstawa i inżynierowie z technikami także.
Kurkins: Panowie, mamy jeszcze kilka godzin, nim wyruszmy do stóp Wierzy Potępionych gen Dzika - na ten dźwięk, wielu marines przełknęło nerwowo ślinę... weteran wojen AntyWipu budził w nich mimowolny szacunek, a niekiedy przerażenie... Jednak nie tak wielki szcunek jak dla swych dowódców - za godzinę wyruszą trzy myśliwce YF-22 i cztery LandRovery z dziesięcioma motocyklami RDF. Gdy możliwy będzie kontakt wzrokowy, zameldujecie o sytuacji. Rozejść się! - wszyscy powrócili do swych zajęć.

_________________
może to jej urok... może to photoshop? ^^


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Jul 09, 2004 1:14 am 
Offline
User avatar

Joined: Wed Feb 04, 2004 8:55 pm
Posts: 569
Location: Martwa Góra Golgotha

_________________
When you peer into the darkness, darkness is looking stright back at you!

I'm blind not deaf!


Top
 Profile  
 
Display posts from previous:  Sort by  
Post new topic Reply to topic  [ 146 posts ]  Go to page Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 ... 10  Next

All times are UTC + 1 hour


Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 1 guest


You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot post attachments in this forum

Search for:
Jump to:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group