[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4246: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4248: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4249: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4250: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
Multiworld • View topic - Chaotic Alliance

Multiworld

Nothing is impossible in the Multiworld
It is currently Thu May 16, 2024 4:33 am

All times are UTC + 1 hour




Post new topic Reply to topic  [ 146 posts ]  Go to page Previous  1 ... 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
Author Message
 Post subject:
PostPosted: Sun Oct 03, 2004 6:13 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 26, 2004 9:47 am
Posts: 1249
Location: Ośrodek wypoczynkowy "Nomad"
Statek zwiadowczy Shivan dotarł w pobliże na miejsca gdzie sygnał z Enterpisa gwałtownie się urwał. Ukryty w fadingu statek rozpoczął skan i skierował się na obrzeża systemu CA.
Tam po kilkunastu minutach odnalazł cel swojej podróży. Sygnał przywoławczy został nadany.

---------------------------

- Kapitanie meldunek wysłany.
- Dobrze pierwszy. Trzymajcie kurs i prędkość. – z wyraźną dezaprobata w głosie odparł mężczyzna dowodzący statkiem. Niemal od samego początku miał serdecznie dosyć tego patrolu. Zwłaszcza po tym jak wprowadzono drugi stopień gotowości bojowej a statki floty CA zaczęły się gromadzić wokół siedziby organizacji.
- Sensory wykryły wrogi obiekt tuz przed nami – wykrzyczał oficer na mostku korwety.

Przed dziobem jednostki CA z fadingu wyłonił się shivański niszczyciel klasy Hara. Z luków torpedowych wyleciał pocisk.
- Alarm wszyscy na stanowiska. Zawiadomić centr.. – dowodzący statkiem urwał gdyż przestrzeń za oknami na mostku spowiła dziwna ciemna zasłona -...ale. – dokończył.
- Nie możemy wszelkie sygnały na zewnątrz są rozpraszane przez to pole – odparł jeden z oficerów.
- Jasna cholera – w duszy przeklinał swe ostatnie prośby o trochę akcji – Za ile minut mamy wysłać sygnał do centrali.
- Dokładnie 4 i pół panie kapitanie.
- Miejmy nadzieję iż dowodzenie zainteresuje brak połączenia z nami. A teraz panowie do roboty musimy się wydostać jakoś z tego pola.
- Tak jest sir – chórem odezwali się oficerowie i zaczęli nerwowo krzątać się po mostku.
Tymczasem na zewnątrz po wypuszczeniu torpedy Hara zapadła szybko w fading fazowy . Z hangarów niewidocznego statku wyleciały trzy transportowce. Azarely utworzyły klin i zniknęły w polu DarkStar.

- Słyszeliście – jeden z załogantów odezwał się – jakby coś przyczepiło się do kadłuba naszego statku. – Kapitan nerwowo spojrzał na sekcję sensorów.
- Niemożliwe sir. Nasze czujniki nie mogą być aż tak ślepe w tym polu.
- Alarm. Naruszenie struktury kadłuba na pokładzie 4 i 8 – z głośników dobiegł komputerowy głos.
- Wysłać odziały obrony. Szybko. – krzyknął kapitan....


- Alfa bravo 5 widzicie coś – w pustym korytarzu rozległ się szum nadajnika radiowego.
- Na razie nic sir. Chwileczkę..- kilkadziesiąt metrów przed odziałem żołnierzy z łoskotem na podłogę upadł okrągły kawałek poszycia statku. Ze środka niczym szarańcza zaczęli wyskakiwać niemal w całości pokryci krystaliczną materią Shivanie.
- O kurwa – krzyknął jeden z mareens.
- Co to do diabła jest.
- Wszyscy otworzyć– zanim dowódca skończył zdanie czerwony snop światła przebił
jego klatkę piersiową. W kierunku żołnierzy CA posypało się kilkanaście czerwonych strumieni przecinając wszystko ona swej drodze. Żołnierze rozproszyli się w mgnieniu oka i rozpoczęli ostrzał. Korytarz co chwila rozbłyskiwał czerwienią Shivańskich osłon. Kilku Circe będących z przodu padło martwych.
Dystans kilkudziesięciu metrów jaki dzielił obrońców od napastników szybko stopniał. W sam środek prowizorycznej obrony mareens wpadły trzy pięcionogie bestie. Substancja pokrywająca ich ciało zafalowała. Po chwili wszyscy żołnierze padli martwi przebici znikającymi teraz ostrzami.
Działa strumieniowe po raz kolejny odezwały się z przeciwległej strony korytarza...

- Kapitanie właśnie straciliśmy kontakt z grupą na pokładzie 4
- Przyczyna – zdenerwowanym głosem spytał dowódca
- Prawdopodobnie wszyscy nie żyją. Sysytemy bezpieczeństwa wykrywa na całym statku obcych.
- Czyli wszystko stracone. – westchnął kapitan – Komputer uruchomić procedurę autodestrukcji. Na mój sygnał... – nagle drzwi od mostka napęczniały i wybrzuszyły się. Wszyscy zgromadzeni wewnątrz spojrzeli w klerunku drzwi– ter..- kapitan chciał dokończyć słowo lecz nie mógł. Drzwi pod wpływem nieznanej siły zostały gwałtownie wyrwane i zatrzymały się na przeciwległej ścianie. Do pomieszczenia wdarło się kilkunastu Shivan. Kapitan krzyczał lecz z jego gardła nie wydobyła się ani jedna głoska.
Zanim ostatni załoganci zostali zabici do pomieszczenia wszedł spokojnym krokiem wysoki szczupły mężczyzna ubrany w czarny płaszcz. Przy boku zwisał mu miecz świetlny. Jedi ? pomyślał się kapitan.
- Nie jestem Rycerzem Jedi – ku zaskoczeniu dowódcy odezwała się tajemniczy osobnik. Kaptur opadł a kapitanowi ukazał się męska twarz z gorejącymi fioletowymi oczyma oraz dziwnym tatuażem biegnącym od skroni aż po kark. – jestem Egzekutorem.
Dowódca okrętu nie zastanawiając się sięgnął po pistolet trzymany przy pasie. Tak mu się wdawało, gdy spojrzał na dłoń okazało się, że dalej tkwi oparta o blat pulpitu.
- Nie ładnie. Oj nie ładnie. – Egzekutor grożąc pokiwał palcem. Kapitan poczuł się nieswojo. Jego głowę niczym strzały przeszyły dziwne myśli, każda coraz bardziej ciemna. Dowódcę ogarnął paniczny strach.
Do środka mostka wszedł kolejny Shivanin o naturalnych rozmiarach oraz budowie dla tej rasy. Podszedł do jednego z terminali. Z ramienia na pulpit spłynęła czerwona ciecz która szybko wniknęła w szczeliny.
Dowódca nawet nie spojrzał na nową bestie. Był zajęty czym innym. W oczach mężczyzny wyraźnie było widać przerażenie trwogę i strach. Niespodziewanie coś lekko złagodziło napięcie poczuł jak w kroku rozchodzi się fala ciepła. Kapitan spojrzał w dół.
Na spodniach rosła żółtawą plama z centrum na rozporku. Dumny członek CA ze strachu wypuścił płyny ustrojowe na mundur.
Mężczyzna podniósł oczy. Egzekutor stał przed nim niewzruszony. Kapitan w myślach błagał napastnika by się to wszystko wreszcie skończyło.
Shivanin przy pulpicie odwrócił się do człowieka w czarnym płaszczu i wyszedł. Podobnie zrobili Circe.
- A teraz kapitanie powie pan nam wszystko co wie – Egzekutor zbliżył się do dowodzącego statkiem.


Pole DarkStar zapadło się grzebiąc ze sobą jednostkę CA. Zanurzona w fadingu fazowym Hara spokojnie odleciała.
Statek zwiadowczy jeszcze bardzie oddalił się od gwiazdy centralnej systemu kontrolowanego przez CA i dalej kontynuował swą misję czekając na posiłki.

_________________
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Oct 03, 2004 6:24 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
W chwili, gdy shivanie wykanczali zaloge patrolowca, Caibre spojrzal na Yubiego.
- Szefie....
- Rowniez to poczulem. Zaklucenia w Mocy.
- Zawsze czujesz zaburzenia w Mocy - demon odparowal z ironicznym usmiechem. Nastepnie odwrocil sie do Traxa
- Pewnie ucieszy Cie wiadomosc, iz shivanie pojawili sie w naszym sytemie.
Mimo maski Trax zdawal sie usmiechac szeroko.
- Panowie, nie stojmy tak na pustkowiu. To glupie.
- Co proponujesz, laznie?-
- Niezupelnie. KAPIEL! - Demon wrzasnal. Chwile pozniej ponad czlonkami CA i jednym lowca shivan pojawil sie onsen.
- Zapraszam panow do srodka.

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Last edited by Caibre on Sun Oct 03, 2004 8:02 pm, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Oct 03, 2004 7:43 pm 
Offline
User avatar

Joined: Wed Feb 04, 2004 8:55 pm
Posts: 569
Location: Martwa Góra Golgotha
Haritsuke nagle jakby został sparaliżowany. Dokładnie w sekundzie w której Remigiusz zebrał moc nekromanta dobrze wiedział, że to nie jest zwykły przeciwnik. To był potężny mag.

Kula pomknęła przez sale w zastraszajacym tempie, a obok niej zaraz druga. W połowie sali rodzieliły się one i nagle z 2 kul zrobiło się ich ze dwadziescia. Ciało Nekromanty było sparaliżowane pierwszym zaklęciem Remigiusza. Zajeło mu ono zaledwie sekunde. Haritsuke skoncentrował się na swojej aurze i wysłał ją na przód. Uformowała ona ściane.

Kule roztrzaskały ścianę. Połowa przeleciała dalej i zderzyła się z stojącym w miejscu szermierzem i posłała go w ścianę. Udało mu się teraz, dzięki uderzeniu, odzyskać przytomność. Remigiusz już zbierał energię do kolejnego ataku. Nekromanta nie czekał na specjalne zaproszenie. Pierścień psioniki nagle zaświecił. Caibre poczuł nagle jak jego moc zostaje wykorzystana. Energia psioniczna została jednak przekształcona lekko przez wole szermierza. Remigiusz nagle złapał się za głowę.

Z pleców Haritsuke nagle wystrzeliły skrzydła. 8 Różnych skrzydeł, każde skrzące się w innym, niesamowitym kolorze:

Czerwone Skrzydło Ognia, którego każde pióro miało inny odcień i inaczej migało w nikłym świetle pochodnii.

Skrzydło Wiatru. Blade, zielone i półrzezroczyste. Błyszczały prawie tak pięknie, jak skrzydła ognia.

Skrzydło Wymiarów. Ostro zielone, mgliste i nie do końca uformowane. Światło przelatywało przez nie pasmami tworząc niesamowity efekt wizualny.

Skrzydło Czasu. Niebieskie, nieruchome, oklapnięte.

Skrzydło Nicości. Czarne, puste, zrobione z niczego, gazowe i nie uformowane do końca.

Skrzydło Śmierci. Białe z czarnymi plamkami, jakby płynne.

Skrzydło Umysłu. Żółte, niekompletne, iluzoryczne.

Skrzydło Błyskawic. Całe stworzone z złotych wiązek które cięgle poruszały się tworząc kształt skrzydła.

Haritsuke śmignął przez pokój i w jednej chwili znalazł się przy Remigiuszu. Katana wiatru śmignęła ku szyji maga, ale nagle została zatrzymana. Zaraz przed oszołomionym właścicielem wieży stanął anioł, zasłaniając go mieczem. Fala energii odrzuciła szermierza w tył.

Nekromanta rozejrzał się i dostrzegł 4 aniołów szybko poruszających się w jego kierunku. Katana ognia jakby sama wyskoczyła z pochwy i wpadła w ręke właściciela. Oba miecze nagle zmieniły się w łańcuchy. Łańcuch wiatru, otoczony teraz wyładowaniami, wbił się w twarz jednego z aniołów po czym oplątał się wokół jego włóczni, wyrywając mu ją. Łańcuch oginia oplątał się wkoło drugiego anioła i zapłonął.

Jeden z protektorów Remigiusza dotarł do swojego celu. To był jego pech. Ośmioskrzydły odskoczył w tył i szarpnął oboma łańcuchami. Łańcuch ognia pozostawił po sobie stojącą w ogniu sylwetkę, a łańcuch wiatru sprowadził ze sobą włócznie, która feralnie wbiła się w klatkę anioła, przebijając jego serce.

Ostatni protektor też nie miał wielkiego szczęścia. Haritsuke zmienił bronie w pazury i własnoręcznie urwał mu głowę. Remigiusz zdołał oprzytomnieć jednak do tego czasu. Nie tracił czasu. Był coraz bardziej przyparty. Nowoprzybyły był silny. Bardzo silny. Von taah coraz bardziej wątpił w swoje zwycięstwo, ale miał jeszcze jedną karte w rękawie. Jedną co do której działania na przeciwniku nie był pewnien. Położył obie ręce na ziemi.

Nekromanta nagle został oplątany błękitnymi mackami i przytwierdzony do ziemi. Nie mógł się ruszyć. Remigiusz w tej samej chwili rzucił w jego kierunku błękitną włócznią. Ta wbiła się w samo serce przeciwnika.

Remigiusz zaśmiał się, ale jego śmiech nagle dziwnie się urwał kiedy poczół zimny metal przystawiony do jego szyji. Tuż za nim stał Haritsuke.

- Niezła próba, ale to nie mogło zadziałać z 3 powodów. - Haritsuke uśmiechnął się złosliwie wyliczając powoli - Po pierwsze, w każdej chwili mogłem użyć magii wymiarów i nawet byś mnie nie trafił. Po drugie w każdej chwili mogłem cofnąć miejsce w którym znajdowała się włócznia w czasie, przez co została by usunięta I po trzecie. W moim ciele nie ma duszy.

Remigiusz uśmiechnął się słabo.

- Brawo... czyli teraz jesteś władcą tej wierzy a takrze moim panem - Mag odsunął miecz, stanął wyprostowany przed Nekromantą po czym ukląkł przed nim.

Haritsuke w tym momęcie otrzymał komunikat od Legionu o ataku Shivan.

- Dobrze. Mam dla ciebie pierwsze zadanie...

Na szczyt zruinowanej wieży weszli 2 osobnicy. Remigiusz wyjął z kieszeni mały kryształ i położył go na ziemi. Kryształ uniósł się po czym zaczął rosnąć, aż w końcu zrobił się około 2 krotnie większy niż obaj magowie.

Haritsuke uśmiechnął się i przyłożył ręce do kryształu. Był to piękny, niebieski kryształ, ręcznie rżnięty przez największych jublierów. Teraz jego niebieski kolor powoli ulegał wypaczeniu i bladł, robił się zielony. Intensywnie zielony. Haritsuke oddychał coraz ciężej. Nasycenie odpowiednią mocą tego potężnego kryształu było bardzo męczące. Po chwili opadł na posacke zmęczony.

Remigiusz pomógł mu wstać

- Dzięki Remigiuszu. Zajmij się resztą tutaj, ja zaszyje się teraz w bibliotece, trzeba tu troche posprzątać a tam zapewne znajde coś co mi pomoże - Po tych słowach nekromanta zniknął w głębi wieży.

Remigiusz spojrzał na kryształ po czym skoncentrował się i skierował swoją moc na kryształ. Inkantacje dały się słyszeć z bardzo daleka. Usłyszeli je również, wsiadajacy w dziwny pojazd Caia, obradujujący. Kryształ gasł i rozpalał się nagle. Jakby zaczął powoli oddychać. Remigiusz nieprzerwanie kontynuuował wysyłanie mocy. Był zdumiony mocą kryształu po tym, jak naładował go Nekromanta.

Po chwili nastąpił wielki błysk, a zielona sfera roztoczyłą się po całej planecie, po czym całym układzie, i jakby zanikła. Ale Remigiusz wiedział że nawet jeśli zanikło zielone światło, sfera ciągle działała. Sfera blokująca wymiary.

Teraz w obrębie układu CA nieautoryzowanie wchodzenie na inne płaszczyzny wymiarowe było niemożliwe.

Hara Shivan znajdująca się do tej pory w fadingu nagle została jakby z niego wyrwana. Potężne magiczne odrzucanie spowodowało awarie. Fadnig na terenie ukłądu był teraz niemożliwy.

Hara przekraczała właśnie boje graniczne. Wykryły one bezbłędnie jej obecność. Legion bynajmniej nie zamierzał pozwolić jej od tak odlecieć. LTC pokazał się nagle na granicy układu. Wielka salwa ze statku, ponownie przeszyła przestrzeń. Setki, tysiące pocisków nieuchronnie zbliżało się w stronę Hary.

Hara nie zdążyła uciec, złapana w pole wymiarowe. Wybuchła malowniczo.
Umierający Shivanie wiedzieli jednak, że kończą tak dla powodu. Nie przejeli się.

Egzekutor uciekał swoim statkiem w stronę głównej floty. Przewidział sytuacje i udało mu się w ostatnich chwilach nawiać. Przeklęte CA!

Yuby i Cai uśmiechnęli się szyderczo pojmując w lot co się stało. Teraz już Shivanie nie będą mogli sobie przeprowadzać potajemnych, parosekundowych akcji na ich terenie. Zabawa dopiero się zaczyna...

_________________
When you peer into the darkness, darkness is looking stright back at you!

I'm blind not deaf!


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Oct 04, 2004 12:32 am 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
Onsen zmaterializowal sie nad Akademia. Yuby zamierzal przy pomocy adeptow stawic opor ewentualnej inwazji, Ciabre zamierzal uzupelnic braki wyposarzenia. Trax zamierzal zabijac shivan. A biorac pod uwage wydarzenia w przestrzeni, nie bedzie zmuszony dlugo czekac.
Demon zeskoczyl na dziedziniec szkoly. Mistrz Yuby chwile wczesniej zniknal w jednym z korytarzy wraz z towarzyszacym mu lowca shivan. Plan, nad ktorym dyskutowali podczas podrozy do Akademii wymagal pewnych przygotowan.
Caibre podazyl ich sladami, po drodze odwiedzajac zbrojownie.
Jak mozna sie bylo spodziewac, arsenal Akademii byl imponujacy. Zbieranina setek rodzajow broni zajmowala kilka pomieszczen rozrzuconych wydawac by sie moglo chaotycznie po calym monolicie. Mialo to utrudnic najezdzcom znalezienie magazynow i wykorzystanie ich przeciwko Jedi.
Caibre westchnal, konczac dopinanie pasa z kabura. Karabinek blasterowy zdecydowanie ciazyl mu, ale wolal sile ognia od wygody. Z tego wzgledu zamiast dodatkowych ogniw wybral detonatory termiczne. Na koniec przypial pare mieczy swietlnych. Moze nie lezaly w dloniach tak dobrze jak jego wlasne, lecz byly przynajmniej rownie smiertelne. I mialy przyjemny dla oka niebieski kolor klingi.
Dozbrojony i z odrazu lepszym humorem demon popedzil do centrum dowodzenia. Wpadl tam w momencie, gdy Mistrz Yuby konczyl wyjasniac plan odparcia inwazji.
-Jestesmy gotowi. Wypali wedlug ciebie? - Yuby nie kryl obaw. W koncu, odpowiadal za zycie studentow.
- Jesli nie, zawsze mamy LEgion w odwodzie. Zapewni nam wystarczajaca oslone do przybycia posilkow.
-Posilkow? Skad?
- W Multiswiecie sa sily, o ktorych sie shivanom nie smilo- sparafrazowal demon. Nastepnie zwrocil sie do Lowcy- Drogi Traxie, czy akceptujesz nasz pomysl? Przedtem wydawales sie..nieco sceptycznie nastawiony.
- Ujme to tak: niezaleznie od waszych czynow, shivanie beda ginac. Jedyna roznica bedzie, czy tu, czy tam- Trax wskazal sufit.
-Coz, masz racje. Szef..mistrzu?
- Jestemy gotowi. To twoj plan, rudzielcu. Mow, co teraz.
-Teraz poczekamy. Sami do nas przyjda. Nie maja wyboru.
W miedzyczasie, ocuci ktos Raflika?

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Oct 04, 2004 4:43 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 8:36 pm
Posts: 490
Location: Wrocław
Yuby po chwili znalazł się sam w sali medytacyjnej. Wreszcie mógł chwilę odetchnąć i zebrać myśli. Przy okazji zamierzał powędrować myślami daleko poza Akademię, wsłuchać się bliżej w zaburzenia Mocy, które niedawno wyczuł. Tymczasem kruk, siedzący do tej pory na ramieniu smoka, podleciał do ściany. Góski Smok otworzył oczy, a jego źrenice lekko się rozszeżyły.

-Zdejmijcie osłony na chwilę. - powędrowała polecenie do centrum dowodzenia.

Osłona zdjęta została na ledwie kilka nanosekund. W tym czasie kruk utworzył w ścianie niewielki portal. Yuby podniósł się z pozycji medytacyjnej i ruszył w kierunku pulsującej powierzchni. Chwilępóźniej znalazł się po drugiej stronie, a za nim zamknęła sięj akby błona, odzielająca 2 wymiary. Portal pozozstawal otwarty, Yuby miał kontakt z 2 wymiarem, ale portal był zamknięty. Jego ponowme otwwarcie było kwestia zdjęcia osłon po raz drugi.

_________________
Sometimes you just need to,
Level everything with the ground to,
Make room for all the things,
You wanted somehow,


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Oct 04, 2004 8:06 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
Caibre tymczasem organizowal obrone.
Adepci ze spokojem zaskakujacym dla postronnego obserwatora przygotowywali sie do obrony.
W przeciagu niecalej godziny wszystkie wejscia do Akademii zostaly zapieczetowane. Wielotonowe bloki skalne do tej pory porozrzucane po okolicy wreszcie ukazaly swa prawdziwa role.
Gdy czesc studentow pracowala nad umocnieniami, z ukrytych arsenalow wydobyto dzialka przeciwlotnicze i inna bron ciezka.
Inni szykowali w korytarzach kilka wrednych niespodzianek dla najezdzow.
W ciagu zaledwie godziny Akademia przeksztalcila sie z szkoly w potezna fortece.
- Coz, jesli nie zafunduja nam bombardowania orbitalnego, jakis czas przetrzymamy- Aertlin, najlepszy student tego roku skonczyl kalibrowac szybkostrzelne dzialko ustawione w jednym z korytarzy. Stojacy obok Caibre od dluzszego czasu sie nie odzywal, pograzony w rozmyslaniach.
Wciaz milczac, sprawdzil wszystkie wejscia, wszystkie stanowiska obrony. Spotkal sie z kazdym studentem i studentka. W koncu zwolal zebranie w sali audiencyjnej, gleboko pod ziemia.
- Sytuacja jest nieciekawa, jak zapewne juz wiecie. Flota shivan zwiazala walka Home Fleet i mimo wysilkow naszych zalog posuwa sie naprzod. Invasion fleet, posluszna rozkazom Mistrza Yubiego usunela sie z drogi i zniknela.
Naszym zadaniem jest wytrzymac do momentu, gdy nasza mala sztuczka bedzie mozliwa do wykonania - demon usmiechnal sie zlowrogo- Potrzebuje stu studentow, najsilniejszych Moca. Pozostali niech zapewnia nam nam czas, ktorego potrzebujemy.
- Shivanie to podstepny wrog. Napadaja inne rasy, podbijaja je, niszcza, az nie beda stanowic dla nich zagrozenia. To agresywna rasa zdobywcow, nie oczekujcie wiec litosci. Sami tez jej nie okazujcie. Sa pytania?

W czasie gdy Caibre odpowiadal na zapytania studentow, po drugiej stronie planety, pod pieknymi kaskadami Rernara.
-Mamy leciec gdzie?- Ahn dopiero po chwili zdobyl sie na odpowiedz. ALe rozkaz byl jasny, nawet jesli podpisal sie pod nim ten lis, mial moc prawna. Ahn, parsknal, zastanawiajac sie nad ironia tego stwierdzenia.
- No nic. Widzieliscie rozkazy. Lecimy na Myyrt, dostarczyc to- wyciagnal z gniazda terminalu niewielki dysk- GolaSowi. Zbierac sie, start za dwadziescia minut.

Rowno pietnascie minut pozniej 'Crescent Blade', okret klasy Star Ghost przelecial przez zaslone spadajacej wody, ktora skutecznie ukrywala hangary, po czym szybko oddalil sie od planety, by ostatecznie rozplynac sie w pustce kosmosu, w drodze na Myyrt.

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Oct 05, 2004 7:32 pm 
Offline
User avatar

Joined: Wed Feb 04, 2004 8:55 pm
Posts: 569
Location: Martwa Góra Golgotha
Haritsuke opadł ciężko na krzesło. W końcu udało mu sie wygrzebać pare ciekawych rzeczy z tego bajzlu. Pierwszą rzeczą była książka traktująca o magii budowniczej. Cóż... Była ona całkiem nietypowa ale napewno przyda mu się w posprzątaniu tej wieży. W dodatku była jedną z zaginionych ksiąg z Golgothy.

Wśród wielu innych ksiąg zdołał znaleść jeszcze 1 księgę z Golgothy. Księge traktującą o klątwach. Znalazł również dziwną książkę o Gravitacji. Sam był zaskoczony że znalazł tu ich aż tyle. Widać przystąpienie do CA było zdecydowanie dobrym wyborem. Zbiór magicznych ksiąg w tych ruinach był ogromny.

Nekromanta spojrzał na księgi leżące przed nim. Gdzie poprzedni właściciel je znalazł? Zresztą nie ważne, teraz to jego księgi, a on już wiedział jak zrobić z nich dobry użytek. Zebrał wszystkie księgi i wrzucił do swojego worka który następnie zarzucił sobie na ramię. Wyszedł spokojnie z wieży. Przed wieżą czekał już Remigiusz i jeszcze jeden mężczyzna. Remigiusz ukłonił się lekko.

- Witaj. Poznaj mojego syna, Remingtona - Mag wskazał na mężczyzne stojącego obok niego.

Remington był zdecydowanie młodszy, mimo to jego włosy były również siwe i długie. Opadały spokojnie na wściekle czerwoną szatę. Mag miał też znacznie mniej zmarszczek niż ojciec. Haritsuke skłonił się lekko czerwonemu magowi.

- Witajcie. Remigiuszu, mam dla ciebie bardzo ważne zadanie - powiedział Hari dając mu całą tone różnych papierów - to są sporządzone przezemnie zapiski. Wiem że szykuje się coś większego w Akademii Jedi. Te papiery zawierają pare przydatnych bajerów. Weź swojego syna i ruszajcie tam wesprzeć obrońców. Macie rozkaz wrócić żywi!

Obaj magowie skłonili się nekromancie po czym odeszli w stronę transportowca przeglądając zwoje. Haritsuke natomiast zwrócił się w stronę ruin i spojrzał na książkę dotyczącą budownictwa. Wcześniej przewertował ją i znalazł odpowiednie zapiski. Otworzył księge na odpowiedniej stronie i ustaił ją w powietrzu. Wiatr zawirował pod nią trzymając ją w powietrzu zaraz przed nekromantą.

Szermierz wzniósł ręce w górę i zaczął koncentrować się uważnie stosując się do wskazuwek z księgi. Wieża zaczęła się przekształcać. Rozrosła się potężnie na boki. Pojawiły się dziesiątki, tysiące różnych iglic, każda z nich zakończona wielką kulą. Wieża pieła się i pieła w górę, tworząc jakby potężny kopiec, wielką koronę niknącą wysoko w ciemnościach.

Teraz rozpoczęło się doszlifowywanie. Niektóre fragmęty wieży cofały się do wewnątrz powodując iż iglice pozostawały jako wielkie wypustki. Pojawiły się rzeźbienia, piękne i kunsztowne. Kamienne smoki, gargoyle, filary i rzeźbienia.

Kiedy budowa dobiegła końca, i monumentalna zamko-wieża stała już na równinie, Haritsuke opiścił ręce. Był zmęczony. Pot ściekał po nim ciurkiem. Ale to jeszcze nie był koniec roboty z wieżą. Wstawił dłoń wewnętrzną stroną do wieży, celując w jedną z kul na iglicach. Pierścień wiatru zajaśniał wściekle złotem. Potężna błyskawica wyleciała z ręki maga. Była piekielnie długa. Udeżyła w kulę, która nagle zapłonęła na złoto. Wewnątrz dało się dostrzec jeszcze obijającą się złotą błyskawice, która mimo to nabierała siły. Kiedy kula stała się już jakby cała ze złota, jaśniejaca potężnie, nagle wyleciały z niej 2 błyskawice kierując się w najbliższe iglice. Te również wypełniły się nimi i zwiększyły ich moc. Zajaśniały na złoto.

Wkrótce wszystkie iglice wieży świeciły jasno, niczym latarnie w nocy. Haritsuke spojrzał na swoje dzieło dysząc ciężko. Zdołał chwile odpocząć puki trwał proces naładowania mocą. Spojrzał na swoje dzieło, ciągle nieukończone.

- Teraz trzeba sprawdzić jak to się narazie spisuje - powiedział sam do siebie po czym położył obie ręce na ziemi. Impuls przeszedł po niej, i nagle na całym polu wkoło wieży pojawiły się martwiaki. Setki, tysiące zobie. Wszystkie jak jeden mąż ruszyły na wieżę.

Nagle z kuli wydobył się dźwięk rosnącego napięcia a one same zaświeciły wściekle. Po chwili dziesiątki błyskawic przeszyło powietrze nad równiną i bezbłędnie udeżyły w zombie. Udeżone padły na tychmiast. Po zaledwie paru sekundach wystrzeliła kolejna salwa, tym razem już nie był to jednoczesny strzał. Co chwila jakiś zombie padał porażony błyskawicą z wieży. Nie mineło pół godziny kiedy wszystkie leżały już na ziemi, niezdolne do jakiegokolwiek ruchu. Nekromanta uśmiechnął się sam do siebie.

Posłał swoje myśli na sam szczyt wieży, gdzie stał wielki zielony kryształ błyszczący niczym wielka latarnia. Duch spojrzał na sam dach i machnął ręką. W jednej chwili wielkie płomienie wystrzeliły wkoło krawędzi i tam już pozostały. Szczyt wieży płonął, ale się nie spalał. A zielone pręgi światła kryształu przedostawały się przez płomienie tak, jakby ich nie było.

Z płomieni wzniosły się 4 czerwone kule i ustawiły się na 4 specjalnych podestach, wystających ponad płomienie. Pojawiłą się też jedna niebieska kula, która spokojnie osiadła na samym czubku kryształu. Myśli wróciły w ciało Nekromanty. Ten sapał, z trudem łapiąc oddech. Zostały jeszcze dwa kroki...

Nekromanta odpoczął na tyle, żeby być w stanie wykonać kolejny krok. Ponownie złożył ręce na ziemi. Nagle z ziemi wkoło wieży wybiły się białe smugi światła, które zaczęly teraz setkami spokojnie krążyć wkoło wieży, oplatać się wkoło iglic, tańcząc w powietrzu, figlując.

Jeszcze jeden krok...

Silny impuls ponownie przebiegł po polanie. Tym razem jednak nic nie wstało, ale z ziemi w powietrze uniosły się dziwne, delikatne gwiazdki. Po chwili znikły. Ostatni krok zakończony.

Haritsuke opadł potwornie zmęczony na ziemię. Siedział tak przez chwilę patrząc na swój twór z dumą. Wieża wyglądała pięknie, monumentalnie. Wkoło tańczyły białe strugi. Tańczyły wkoło wieży, część również nad polaną. W delikatnym, złotym świetle kul wyglądały prześlicznie. Nekromanta wiedział że w nocy będą wyglądać wprost niesamowicie.

W końcu zebrał wystarczajaco sił i udał się do wnętrza wieży. Nie mógł sobie pozwolić na za dużo odpoczynku... chociaż może zdrzemnie się chwilkę...

_________________
When you peer into the darkness, darkness is looking stright back at you!

I'm blind not deaf!


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Oct 08, 2004 6:28 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 8:36 pm
Posts: 490
Location: Wrocław
Po wizycie na Wzgórzu i dziwnych wizjach, jakich tam doznał, Yuby odpoczywał. przechadzając się korytarzami Akademii, skąpanymi w promieniach zachodzącego słońca, wpadającymi przez ogromne okna, wychodzące na majestatyczne, ośnieżone szczyty gór. Przy jego bokach stąpały cicho Fraoch i Scathach. Kruka nigdzie nie było, pewnie krążył gdzieś nad głownymi salami klasztoru. W końcu Górski Smok dotarł do niewielkiej salki z szeregiem wysokich okien. Siadł wprost na podłodze, głaszcząc kładące się obok niego wilki. Wpatrywał się w monotonny, górski krajobraz. Pogrązył się w rozmyśłaniach.

Z tych jednak szybko wyrwało go pojawienie się dwójki magów, którzy przedstawili sięjako Remigiusz i Remington, wysłannicy Haritsuke. Po krótkiej rozmowie Yuby dowiedział się wszystkiego, co miał mu do przekazania nekromanta, a także wiedział już, po co zjawiło się tych dwóch czarodzieii. Bez wachania wskazał przybyszom kwatery dla nich i laboratoria w któych mogli w spokoju pracować, a także powiedział im, gdzie mogą najlepszych współpracownikó do swojego zadania.

Lecz zanim smok zdołał powrócić do kontenplacji widoków za murami Akademii, za jego plecami cicho niczy duchy pojawiły sie 4 wysokie postacie, ubrane w zielone płaszcze z kapturami zakrywającymi twarze. Na płaszczach widniały dwa skrzyżówane miecze na tle pomarańczowego płomienia. Yuby odrócił głowę w stronę nowoprzybyłych i uśmiechnął się.

-No proszę... Kopę lat!
-Powinniśmy się obrazić... Taka rozróba, a ty nawet nie raczyłeś nas poinformować. - Stojąca na przedzie postać zsunęła lekko kaptur, ukazując twarz mężczyzny o bujnych, kruczoczarnych włosach.
-Obiecałem was wszystkich w swoje sprawy nie mieszać.
-Reszty nie musisz informować, ale my to wyjątkowy przypadek, jakby nie patrzeć... Nie myśl sobie, że pozwolimy ci się bawić samemu - Czarnowłosy mężczyzna wyszczerzył zęby.
-Mogłem się tego domyślić. - Yuby uśmiechnął się ironicznie. - Dobra, rozgośćcie się. Cala Akademia, w tym sale treningowe, jest dla was otwarta. - Po czym patrząc na odchodzących, Yuby rzucił jeszcze - Kriz!
-Co? - Czarnowłosy odrócił glowę.
-Dobrze mieć was po swojej stronie. - Górski Smok uśmiechnął się ponownie.

_________________
Sometimes you just need to,
Level everything with the ground to,
Make room for all the things,
You wanted somehow,


Last edited by Yuby on Fri Oct 08, 2004 7:17 pm, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Oct 08, 2004 6:51 pm 
Offline
User avatar

Joined: Wed Feb 04, 2004 8:55 pm
Posts: 569
Location: Martwa Góra Golgotha
Nie śnił już od długiego czasu. Być może było to spowodowane tym że nie spał, albo po prostu była to jego pierwszy sen którego naprawdę potrzebował od czasu pokonania strażnika energii. Mimo to, to co zobaczył nie należało wcale do przyjemnych.


On stał naprzeciwko i patrzył wyzywająco z lodowej wysepki po środku morza lawy. Z jego miecza jeszcze kapała krew. Jego usta wykrzywiał złowieszczy uśmiech.

Młody szermierz spoglądał na niego z morderczym błyskiem w błękitnych oczach. PRZEKLĘTY! Krew spokojnie spadała na lód, a czas jakby płynął przerażająco wolno. Kolejne krople powoli opadały na wyspę. Kap, kap, kap. Każda kropla bolała elfa. Wiedział że każda kropla tej krwi należy do niej.

PRZYBYŁEŚ ZA PÓŹNO – zadudnił głos w jego głowie – PRZYBYŁEŚ ZA PÓŹNO!


Haritsuke przebudził się gwałtownie. Siedział na łożu w swojej sypialni. Ręce miał mocno zaciśnięte na pościeli. Po jego czole ściekał pot. Złapał się za bolącą głowę. W głębi umysłu słyszał jeszcze ciche echo „przybyłeś za późno... przybyłeś za późno...”.

Wstał i przeszedł się do okna. Przyjemny wiatr owiał jego twarz. Zamknął oczy i starał się odprężyć, odpocząć. Nagle jednak przyjemny powiew zniknął. Kiedy otworzył oczy przed nim stał duch długowłosej kobiety. Patrzyła na niego z wyrzutem. Wskazała go palcem.

- PRZYBYŁEŚ ZA PÓŹNO! ZA PÓŹNO! – jęk rozszedł się niemal po całym ciele nekromanty – ZAWIODŁEŚ! BYŁEŚ ZA PÓŹNO!


Nekromanta zbudził się nagle ściskając mocno pochwę z kataną w ręku. Spał na krześle.

- Przeklęty – jęknął do siebie – KURWA!

Cisnął kataną w ścianę. Brzdęk rozległ się w całym pomieszczeniu. Haritsuke oddychał jeszcze przez chwile ciężko, zanim się uspokoił. Wstał powoli, i podniósł katanę z ziemi, po czym położył ją na stole obok. Sam natomiast zasiadł przy wielkim biurku na którym rozłożona była masa ksiąg i manuskryptów, oraz jedna bardzo dziwna makieta. Był to statek kosmiczny postawiony na sprężynie. Po bokach postawione były dwie płytki, solidnie wczepione w stół.

Nekromanta spojrzał ponownie na zapiski w księdze grawitacji. Jak ją wykorzystać w walce? Owszem, wykorzystanie na wojskach było proste, można było je spowolnić, może nawet unieruchomić, ale co ze statkami? Mają już aż nadto sposobów na jednostki naziemne.

Skoncentrował się przez chwilę, a jego dłonie otoczyło szare światło. Przystawił dłoń do lewej płytki, a statek przechylił się na bok, przyciągany przez nowe źródło. Dotknął płytki i na niej się zatrzymał. Gdyby zwiększyć teraz odpowiednio grawitacje, statek zapewne zostałby zmiażdżony, ale przecież w kosmosie nie będzie żadnych płytek!

Powoli odciągnął rękę, a statek wrócił na swoje miejsce. Tym razem przyłożył rękę pod stołem. Sprężyna zaczęła się ścieśniać, a statek powoli zmierzał w dół. Nekromanta odciągnął rękę a statek znowu wrócił na swoją pozycję.

Haritsuke bawił się tak jeszcze przez chwilę mając nadzieję, że na coś wpadnie. W końcu wpadł na pomysł. Co by się stało gdyby dać dwa źródła grawitacji?

Przyłożył dłonie do przeciwnych płytek i zwiększył grawitacje. Statek nie przechylił się ani w jedną, ani w drugą stronę, ale zaczął się jakby rozciągać. Mag zmniejszył grawitacje. Wiedział że statek może zostać rozerwany. Uśmiechnął się do siebie. Odwrócił bieg grawitacji z przyciągającej na odpychającą. Statek nagle zaczął jakby się zgniatać.

Usta maga wykrzywił złośliwy uśmiech. Zwiększył grawitacje, a statek powyginał się nienaturalnie. Haritsuke zdawał sobie sprawę, że jeśli byłby to prawdziwy statek, wybuchłby już jakiś czas temu. Mimo to bawił się jeszcze chwile aż w końcu zmienił statek w kosteczkę metalu. W głowie świtał mu już nowy pomysł, ale wymagał jeszcze doszlifowania...

_________________
When you peer into the darkness, darkness is looking stright back at you!

I'm blind not deaf!


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Oct 09, 2004 5:23 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 7:54 pm
Posts: 486
Location: Gdzies w swoich przygodach...
Po udanej akcji przeciwko Imperialnym Haritsuke wrocil do wierzy by pracowac nad nowa bronia...
Byl juz na pewnym etapie badan, gdy nagle przybyl Zombie niosacy walizke.
Harit spojrzal na niego i w mig zrozumial... Wzial walizke, polozyl na niej reke i zaczal rozmowe.
-Tu Sierzant Gubes z kontyngentu Armii Rafilka. Prosze o chwilowe Autoryzowanie bramy miedzywymiarowej na Shiroue w celu sciagniecia jednego z naszych ludzi...
-Jednego??? mam ryzykowac to ze moga sie przedrzec tysiace statkow wroga dla jednego czlowieka???
-Ehm... panie... Generale...
-Mow mi Nerkomanto... PANIE nerkomanto
-A wiec Panie Nerkomanto... to bardzo wazny czlowiek... potrzebujemy go...
-Zgoda.. ale tylko na chwile
Szermierz przerwal polaczenie a zombie odeszlo. Na chwile opuscil bariere, ale szybko ja znowu postwail... ta chwilka wystarczyla aby Ceres sie pojawil. Żolnierze przywitali go hucznie, gdyz znowu zapragneli rzadow silnej reki, pozatym byli sercem przy Rafliku, i zaczeli o cos podejrzewac Rade...
Ceres gdy tylko sie pojawil wzial pistolet i sam poszedl do siedziby Rady, ktora niczego sie niespodziewala. Z hukiem wywarzyl drzwi.
-Ceres co ty tu... niedokonczyl Radca gdyz stzral zrobil mu dziure miedy oczami. Drugi zginal podobnie, trzeci uciekl z przerazeniem wprost w rece Armii, ktora zrobila sobie z niego tarcze stzrelnicza, jednak zaden z zolnierzy nie wchodzil do srodka, gdyz wiedzial ze to sprawa Ceresa. Jeden z radcow wogole sie nie ruszyl, jakby niezauwazyl tego co sie stalo, natomiast drugi szybko siegnal po bron. Zaczela si ewymiana ognia, ale Ceres nawet nie spojrzal na spokojnego radce. Sala rady byla to prostokatna sala, z jednej strony byly wielkie dzrwi przez ktore wszedl Ceres, z drugiej stol z miejscami dla Radcow i malutkie dzrwi przez ktore uciekl 3 radca. Po bokach byly kolumny i duze posagi roznych postaci... Ceres znajdowal sie za Statua czlowieka z wyciagnietym mieczem, a jego adwesarz za kolumna. Co chwilę padały strzaly, lecz zaden nie osiagal celu. Ceres wpadl na inny pomysl. Rozkolysal on Statue, ktora upadla na kolumne, ktora zawalila sie przygniatajac 4 radce... Zostal piaty ktory teraz jakby sie ruszyl..
-Dziekuje ci Ceres... Teraz calkowicie sam moge przejac wladze...
-Nigdy dopoki ja zyje..
-To niepotrwa dlugo...
Radca w jednej sekundzie poderwal sie z miejsca, wzlecial troszke i poszybowal na Ceresa wyciagajac miecz...Ceres zaslonil sie pistoletem, ktory zostal przeciety na pol... Ceres skupil sie teraz na unikach, jednakze jego olowiana zbroja niepozwalala na szybkie ruchy... wresczie potknal sie i upadl... to wykorzystal jego przeciwnik ktory natychmiast wzial wielki zamach i chcial przeciac Ceresa na pol... Cos zgrzytlo...
Ceres zablokowal miecz swoja Prawa reka, a racej czyms co przypominalo reke. Z dal wygladalo to jak galaz drzewa bardzo podobna do reki. Z bliska byla to reka, ale cala jakby zweglona, pelna strupow, a na niej krazyly jakby zielone mrowki... Reka byla dlugosci zwyklej ludziej reki i miala 4 palce, ktore i tak raczej nei sluzyly do chwytania. Wszystko zdawalobysie rozpasc w proszek przy najlzejszym podmuchu... Tymczasem na mieczu pojawlo sie male pekniecie Ceres szybko zamknal oslone swojego helmu, nastapilo zamkniecie fermetyczne, podczas gdy radca nadal nie mogl uwierzyc temu co sie stalo...
-No to teraz po tobie Powiedzial Ceres sczelnie odizolowany olowainym pancerzem.
To co zdawalo sie mrowkami zaczelo swiecic coraz intensywniejszym swiatlem.. Po chwili cala sale wypelnilo zielone swiatlo, i zgaslo. W sali znajdowal sie tylko Ceres, oraz strzepy ubran Radcy wymoczone w dziwnym Zielonym plynie, jaki zostaje po ludziach gdy oberwa do Desalatora.
Ceres byl zadowolony... Rada dostala to na co zasluzyla, i teraz on objal dowodctwo nad Armia Raflika...

_________________
" Zobaczyłem Raflika....
*poke*
Dotkłem Raflika.....
...
Moge juz umrzec" Bokler
Morgana's Parapetowa 16 Feb 07


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Wed Oct 27, 2004 9:00 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 7:54 pm
Posts: 486
Location: Gdzies w swoich przygodach...
Ceres biegl szybko przez korytarz, pospiesnzie mijajac rownie spieszacych sie ludzi. Z pokoju wypadl jeden technik z jakims raportem
-Kapitanie Musi pan to przejrzec.
-Nie mam czasu o co w tym chodzi?
-Wychodowalismy nowy gatunek potwora. potrzebujemy zgody na..
Biedak niedokonczyl gdyz wpadl na innego inzyniera>
-MACIE ZGODE
krzyknal ceres i biegl coraz dalej. Wresczie przystanal, rozejrzal sie troche po korytarzu.
Znajdowal sie w Centrum Laboratoryjnym Anty-Wipu* Bylo to drugie co do waznosci laboratorium, ale to tutaj powstawalo najwiecej "zabawek".
Korytarze zazwyczaj byly opustoszale i slabooswietlone. teraz bylo inaczej. Korytarze byly pelne biegnacych w te i nazad ludzi z roznymi papierami, teczkami, malymi urzadzeniami i cholera wie co jeszcze. Na dodatek wszystko bylo skapane w czerwonym swietle zarowek alarmowych, naszcescie swiecily stale, i zadna syrena niezawyla, co mogloby doprowadzic do szalu i tak juz zestresowany tlum inzynierow. Ceres zauwazyl kogos kto machal reka i wolal go. Szybko podbiegl do niego, i zaczeli razem biec przez korytarz.
-Jak tam misja na shroue? Powiodla sie?
-Mozna powiedziec ze tak. A co tu u nas.
-Zasadniczo jedna sprawa. Inwazja.
-A mozna dokladniej co by nam pomoglo.
-Dwie sprawy. Przetestowanie Generatora i Zebranie do kupy "szaranczy"
-No to wykonajcie je...
-Niemozna... Pierwsza wiadomo... zgoda. Pozatym to jest prototyp.
-Zrobcie tak. Mozecie wziasc najciezsza artylerie by to przetestowac. A potem zbudujecie statki tylko z generatorem. Bedziecie wiedzieli jak ich uzywac... co do zgromadzenia naszych sil...
-Wlasnie... Przerwalismy kontakt z Gigabattleshipem zaraz jak zgromadzenei wkroczylo do naszego systemu. Obecnie znajduje sie na AtarHimised. Z tamtad mozemy spokojnie nadac sygnal aby zgromadzic nasza armie. Problem polega na tym, ze niemozemy otworzyc portalu bezposrednia do naszej bazy niealarmujac Zgromadzenia
-Co musze zrobic?
-Udasz sie na Shiroue razem z kilkoma technikami. Nadacie sygnal. Jedynie w ten sposob mozemy pozostac niezauwazeni przed wrogiem. Po sformowaniu floty po prostu wrocisz i zrobisz rozpierduche....
-Rozumiem... Ide sie przygotowac <odrzekl Ceres poczym skrecil w lewo, a inzynier pobiegl dalej prosto>
Po kilkunastu minutach na placu byl ustawiony maly pojazd. Caly byl zajety aparatura do kontaktu. Ceres stal obok razem z czterema innymi inzynierami. Maly portal otworzyl sie, i powolnym krokiem wszyscy weszli w portal razem z maszyna. Po tym portal zamknal sie.

_________________
" Zobaczyłem Raflika....
*poke*
Dotkłem Raflika.....
...
Moge juz umrzec" Bokler
Morgana's Parapetowa 16 Feb 07


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Nov 14, 2004 8:54 pm 
Offline
Demokratyczny Moderator
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 5:02 pm
Posts: 1736
Location: Somewhere in the world
Friiz wszedł w krąg światła na głównym placu Miasta. Już od dawna nikt nie złożył wizyty Starożytnym. Przynajmniej tak się tytułowali. Nadchodził czas zmian i wielkich poświęceń. Czas, przed, którym należało ostrzec również ich.

- Witaj..., Wiedzieliśmy, że prędzej czy później ktoś tu się zjawi. - Znajomy głos rozszedł się w sześciokątnej sali o metaliczno-lustrzanych ścianach.

Friiz otworzył oczy. Nigdy nie lubił tych obco wyglądających pomieszczeń. Ściany jakby czytając jego myśli zamieniły się w marmur najwspanialszych pałaców Miasta. Na ścianie przed nim wisiało lustro. Friiz podszedł do lustra. Zamiast własnego oblicza zobaczył w nim Siriama. Friiz zrobił krok do tyłu zaskoczony, gdy Siriam spokojnie wyszedł z lustra.

- Tak. Właśnie tak sądziliśmy, że liczne przelatujące statki zwrócą waszą uwagę. Trwa wojna i nie idzie po naszej myśli. Może to doprowadzić nas do wyciągnięcia asa... -

- A więc życzenie spełni się? - Siriam uśmiechnął się i mrugnął tajemniczo lewym okiem. - Nie martwcie się taka sytuacja jest nam na rękę. Obserwacja tego efektu pomoże nam w naszych własnych badaniach. -

- A można wiedzieć, czym teraz się zajmujecie? Wygląda jakbyście zapadli w sen. - Friiz przyglądał się podejrzliwie Siriamowi. W sumie jakby się zastanowić to nic prawie nie wiedzieli o Starożytnych.

- Staramy się poznać niemożliwe drogi istnienia. Badamy granicę pomiędzy pustką a kreacją. Staramy się wyłonić z nicości nowe prawa i porządki. Opracowujemy wygodne metody operowania równaniami rzeczywistości. Mówiąc w słowach zrozumiałych dla przedstawiciela twojej kultury odczynić na galaktyczną skalę coś, co za niedługo chcecie przeprowadzić. - Siriam roześmiał się widząc całkowity brak zrozumienia. - Nie martw się. Kiedyś i wy będziecie tam gdzie my jesteśmy teraz. Pomożemy wam byście nie popadli w izolacje. Podobne zło dotknęło również nasz świat. -

Smok skinął głową. - Dlaczego po prostu nie użyjecie swoich mocy i nie pomożecie nam wygrać wojny? Ich, technika jest w waszych standardach wytworem jaskiniowców. Przecież... -

Siriam trzymał palec na ustach. Nakaz ciszy wywarł na smoka wpływ gdyż na chwile zapadła cisza.

- Zrozum, to jest wasza wojna. Nie możemy ingerować w jej przebieg. Możemy jednak podjąć działania, które pomogą tym, którzy przeżyją zgliszcza. - Siriam wskazał na lustro. Powierzchnia zamigotałaby po chwili ukazać realistyczny obraz miasta z lotu ptaka z wysokości, co najmniej czterdziestu kilometrów. Statek-Wrota zasłaniał prawie całe miasto. Na czubku najwyższej wieży zebrała już się całkiem spora kula błękitnego światła. Nagle kula rozpadła się na piętnaście części. Jedna z nich uderzyła w powierzchnię miasta pozostałe trzynaście z szybkością światła poszybowały w niebo.

- Czy to ma nas ochronić przed izolacją? - Smok patrzał sceptycznie na pokaz.

- Tak, oto kula splątanej kwantowo plazmy cząstek, tworów planka i różnych innych struktur, których natury nie jesteś w stanie zrozumieć. Najważniejszy jest jednak fakt powinowactwa tej materii. Oddziałowując na fragment tej materii gdzieś daleko, jednocześnie oddziaływać będziemy na fragment splątanej materii.-

- Ach, kwantowe splątanie. Słyszałem, co nie, co o tym efekcie. Naukowcy wiedzą, że istnieje i działa chodź nie wiedzą, czemu. Ale słyszałem tylko o prymitywnych próbach komunikacji z użyciem tego efektu. -

- Ach, przecież to takie oczywiste - Siriam mrugnął porozumiewawczo okiem. - Spójrz może na to, co powstało w miejscu uderzenia na tej planecie. -

Lustro znów zmieniło obraz. Ich oczom ukazał się wysoki na pół metra podest, nad którym lewitował jadowicie zielony kamienny krąg o średnicy dwudziestu metrów. Obok schodków prowadzących na podest znajdował się równie jadowicie zielony malutki zegar słoneczny. Friiz przyjrzał się uważniej. Nie, to nie był zegar słoneczny. Miał na sobie liczne symbole ze starożytnego alfabetu smoków. W sumie, to miał cały zestaw czterdziestu dziewięciu liter.

- A teraz zapamiętaj. Wystukujesz siedem symboli. Trzy oznaczają punkt startu. Trzy następne punkt docelowy. Ostatnia jest kierunkiem wektora. Oto symbole dla poszczególnych planet:

Abh Cet Rez

Net Abh Tyr

Meh Kaa Abh

Net Cet Rez

Hef Net Tyr

Ytr Meh Kaa

Bah Abh Cez

Rez Cet Meh

Abh Kaa Meh

Rez Mut Net

Bah Meh Abh

Kaa Meh Abh

Cet Tyr Rez

Kaa Ytr Bah

Bah Bah Bah -

A symbole dla wektorów to:

Bah i Abh

- Bah Bah Bah? Co oznacza ostatnia lokacja? Te litery oznaczają trójwymiarowe współrzędne czy tak? - Smok właśnie zapamiętywał wyrazy.

- Dokładnie tak. Ostatnia lokacja znajduje się daleko poza układem CA. Będzie aktywna za cztery dni. Reszta już za chwilę zostanie wykończona. -

-, Zatem, dziękujemy wam za pomoc, jaką okazaliście. Czy jednak urządzenia nie zostaną zniszczone podczas bombardowań? -

- Nie martw się. To czyste neutronium. Musieliby użyć, co najmniej ładunków antymaterii, aby je zniszczyć. Przy ich precyzji zniszczyliby całą planetę wraz z urządzeniem, co nie ma wtedy większego znaczenia. Nie próbujcie zmieniać położenia urządzeń, gdyż z tymi szczególnymi punktami przestrzeni są związane koordynaty. Wraz z przesunięciem również kody wybierania ulegną zmianie. Pozwól, że wrócimy do naszych delikatnych badań. Mam nadzieję, że po wszystkim nikt nie będzie nas niepokoił przez dłuższy czas i w spokoju i samotności dokończymy naszych badań sięgających natury transcendencji. Nie interesują nas żadne sprawy zewnętrznego świata. Żegnaj. - Siriam ukłonił się nisko Friizowi i zrobił krok w tył w ścianę...

Friiz lekko osłupiały ruszył w stronę wyjścia.

_________________
Nothing is impossible...


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Dec 19, 2004 6:12 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 7:54 pm
Posts: 486
Location: Gdzies w swoich przygodach...
Był to kolejny dzień w systemie CA. Pod wpływem Wisha Wszelakie manewry wojsk były niemożliwe, toteż po raz pierwszy od wielu lat dano żołnierzom wolne. Nieliczne oddziały trwały na stanowiskach bojowych. Tak było zawsze po wielkich wojnach. Na krótko CA traciło swoje pazury, w celu ich regeneracji. Na planetach panował spokój, jednak nie zapominano o wojskowej dyscyplinie. Jednakże na jednej z planet, gdzie kiedyś wznosiło się niedostępne dla nikogo i budzące przerażenie w wszystkich istotach Ponure Zamczysko, a obecnie znajduje się tam ogród. Gdzie znajduje się Wieża Dzika, o którym od dawien nic nie słyszano, a obecnie zamieszkuje tam inny właściciel, który chwilowo jest nieobecny. Było tam też jeszcze jedno miejsce, do którego nikt nie chciał się zapuszczać, odkąd wydarzył się przykry wypadek. Było to laboratorium Raflika. Opuszczone odkąd został uszkodzony Generator Zera Absolutnego. Tylko jeden człowiek wyszedł żywy, ale zmarł na skutek wyziębienia organizmu. Nie było czasu na przeprowadzenie akcji ratunkowych, gdyż niemal chwilę później wybuchła wojna. Miejsce to zostało opuszczone, a żołnierze pogodzili się z śmiercią Raflika, i uznali Ceresa za głównodowodzącego. Ale to miało się zmienić.

Ziemia lekko zadrżała, jednakże wszystkie istoty potrafiące przeżyć w tym niemożliwym klimacie pełnym ognia i kwasu nic sobie z tego nie zrobiły i potraktowały go jako naturalny wstrząsy, które nawiedzały tę planetę bardzo często. Wstrząs się jednak powtórzył, jednakże był silniejszy. Nagle „klop” Raflika wyleciał w powietrze. Nie za sprawą wybuchu, ale tornada, które pojawiło się w miejscu kibla. Wydobywało się jakby z ziemi, i nabierało sił. Tchórzliwe zwierzaki pouciekały, gdyż zaczął wiać wiatr o bardzo niskiej temperaturze. Nagle ziemia zapadła się, a po chwili uniosła i rozpadła się na gigantyczne okruchy, które także zaczęły się rozpadać. W huraganie, którego okiem było owo tornado pojawił się śnieg i lód. Który utworzył jakby barierę zasłaniającą tak, że nikt z zewnątrz nie mógł zobaczyć, co znajduje się w środku. O dziwo bardzo blisko bariery, po zewnętrznej stronie nie czuło się wiatru zupełnie, jednak przekroczenie tej bariery groziło śmiercią. Niszczycielski huragan szalał przez chwilę, po czym prędkość wiatru zaczęła spadać. Wreszcie uspokoił się całkowicie, i jedynym świadectwem działania jakieś mocy był olbrzymi krater o łagodnie opadających zboczach, nad którym szalał huragan. Po chwili dało się słyszeć kroki. Ktoś wychodził z wnętrza krateru. Powoli i dostojnie pokonywał zamarzniętą ziemię, by wreszcie stanąć na brzegu. Był to Raflik. Jednak jakiś inny niż zwykle. Z jego oczu biła jakaś złość do wszystkiego. Rozejrzał się powoli, ale słychać było chrzęst kości kręgosłupa odpowiedzialnych za ruchy głowy, świadczący o długim przebywaniu w jednej niewygodnej pozycji. Zorientowawszy się w sytuacji Raflik poszedł w stronę lądowiska statków

_________________
" Zobaczyłem Raflika....
*poke*
Dotkłem Raflika.....
...
Moge juz umrzec" Bokler
Morgana's Parapetowa 16 Feb 07


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Thu Dec 30, 2004 9:00 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 7:54 pm
Posts: 486
Location: Gdzies w swoich przygodach...
---Centrum dowodzenia-----

-... i tak wlasnie jestesmy niemal odcienci od wszechswiata. ow czar niweluje wszelaka energię w układzie, uniemozliwiajac podrozowanie z przedkoscia nadslwietna, korzystanie z rdzeni WARP, teleportu oraz wszelakich innych prob transportu. Jedyne rozwiazanie to zapakowanie zolnierzy w wszelakiego rodzaju statki kosmiczne i podroz z maksymalna dostepna predkoscia poza granice ukladu.

Glowny inżynier skończył przedstawiac sytuację Raflikowi.
Niepodobalo mu sie to. Calkowicie przekreslalo jego zamiary napasci na Shiroue. Polozyl reke na stole, a ten natychmiast pokryl sie cieniutka warstewka lodu. w pokoju zawial bardzo zimny wiatr>

R: Zarządzic mobilizacje... szukamy nowego domu <rzekł cicho>


--------------------------------------------------------------

Kilkaset statków opuczało różne planety. Wszystkie były w pełni obładowane sprzętem i żołnierzami oraz różnymi bestiami. Wszystkie ruszyly z maksymalna predkoscia dozwolona dzieki dzialaniu Wisha. Podroz do granic ukladu miala potrwac cztery miesiace. Wazniejsze postacie poddaly sie hibernacji aby skrocic czas podrozy, inni musieli przebolec jakos cztery dlugie miesiace na statku.
Jednakze mieli bardzo napieta przyszlosc. bardzo napieta.

_________________
" Zobaczyłem Raflika....
*poke*
Dotkłem Raflika.....
...
Moge juz umrzec" Bokler
Morgana's Parapetowa 16 Feb 07


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Apr 08, 2005 11:45 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Dec 28, 2003 12:32 am
Posts: 126
Location: Kiełczów
Iranahl od pewnego czasu siędział w jednym z foteli Centrum Dowodzenia Akademi Jedi , nagle wstał i podszedł do jednego z oficerów łączności przez chwile pogrzebał w sakiewce i podał mu magiczny komunikator,
- Jeśli by się coś działo to nie krępujcie sięmnie wezwać ja ruszam pozwiedzać dokładniej nasz układ. Ale jeśli mnie wezwiecie zjawie się momentalnie.
Zaklinacz ruszył ku dzwiom swojej karczmy by wziąść z tamtąd kilka rzeczy, potem wyszedł z karczmy , dzwiami które znajdowały się poza akademią, i skierował swe kroki ku portalowi założonemu przez starożytnych.

_________________




Top
 Profile  
 
Display posts from previous:  Sort by  
Post new topic Reply to topic  [ 146 posts ]  Go to page Previous  1 ... 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

All times are UTC + 1 hour


Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 1 guest


You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot post attachments in this forum

Search for:
Jump to:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group