[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4246: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4248: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4249: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4250: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
Multiworld • View topic - Zaginiony ładunek.

Multiworld

Nothing is impossible in the Multiworld
It is currently Sat Jun 01, 2024 2:41 am

All times are UTC + 1 hour




Post new topic This topic is locked, you cannot edit posts or make further replies.  [ 304 posts ]  Go to page Previous  1 ... 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21  Next
Author Message
 Post subject:
PostPosted: Wed Jan 28, 2004 2:53 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 8:36 pm
Posts: 490
Location: Wrocław
<Yuby w milczeniu przemierzał korytarz. Za nim podążali widzalni już teraz Burek i Arwena. Grupę prowadziła Linotriel. Górski Smok koncentrował się teraz przede wszystkim na maksymalnym wyostrzeniu swoich zmysłów. Ale nie tylko... Próbował poprzez strumienie miedzywymiarowe sprowadzić swój topór. Lightstaff był idelaną bronią tam, gdzie zależało mu na dyskrecji i nie zwracaniu na siebie uwagi. Ale teraz wiedzial doksonale że ma przed sobą wydarzenia, które być może będą wymagały wykorzystania ogromnej mocy. Mistrz, harfiarka... No i ten rycerz. Był pewien, że jeszcze się spotkają. Jednakże próby zmaterializowania topora szły mu co najmniej tak sobie... Najpierw musiał się zorientować jak daleko od własnych terenów rodzinnych się znajduje. Potem odnaleźć topór (z tym był najmniejszy problem, gdyż to właściwie topór znalazł jego). Ostatnim elementem było przeprowadzenie go przez tunele. I tu zaczynały się problemy. Yuby znał tajniki tej czynności, ale była to czysta teoria. Nigdy wcześniej tego nie robił. Po kilku chwilach w jego ręce zaczęły majaczyć kontury ukochanej broni. Jescze 2-3 min. i topór znajdzie się w tym świecie.

Lintoriel stąpała spokojnie, próbując wyczuć cokolwiek. W rękach dzierżyła gotowy do strzału, typowy magiczny elficki łuk. Nigdy nie przemierzała tych korytarzy, nie odważya się zejść tu w pojedynkę. Wiedziała jedynie gdzie znajduje się wejście do nich. Teraz wreszcie miała możliwość zbadania tego miejsca. I nie można było powiedzieć żeby była nim zachwycona.
-Dziwny ten smród...
-Zupełnie jak w jakiejś ogromnej fabryce... Topiony metal, przpalone włosy... I ten syk. Bardzo dziwne...
<Oczy Yubego zwęziły się. Przpomniał sobie o grupie zaklęć, zwanej iluzjami.>
-Nie... To mało prawdopodobne. Zby wyraziste, żeby ktoś stąd był w stanie tak perfekcyjnie je opanować. Chyba że... nie jest stąd. <Powiedział sam do siebie>
<Rozmyślania Yubego nie wpłynęły jednak znacząco na jego czujność. Tak czy siak wiedzial, że w każdej chwili może si tu natknąć na starych znajomych., którzy z pewnością nie porzucili myśli o grze na harfie.>

<W chwilę potem Yuby zorientował się że zaczyna go otaczać gęsta para, a temperatura i wilgotność rosną w zastraszającym tempie. W kłębach pary zamajaczyły dwie sylwetki, z których jedna była zadziwiająco podobna do Caibre'a.>

-Cai? <Yuby lekko się zdiwił.>

<Wspomniany obrócił się w jego stronę.>
-Witam...
-Cztery pytania: co ty tu robisz, kim jest ten drugi <lekkim ruchem głowy wskazał Iranahla>, gdzie się podział Raflik i co tu się właściwie na ostatni płomień dzieje??

<Po tych słowach Yuby umilkł, czekając co powie Caibre'a. Nagle do jego uszu dobiegły śladowe odgłosy jakby chrapania. Momentalnie odwrócił głowe w kierunku, zk tórego dochodziłdźwięk, ale nie zobaczył tam nic oprócz skały. Wyraźnie mu się to nie spodobało.>

_________________
Sometimes you just need to,
Level everything with the ground to,
Make room for all the things,
You wanted somehow,


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Wed Jan 28, 2004 5:13 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
Caibre: Siedze i wolam. Iranahl, stary znajomy... a co ty jeszcze robisz?
Nie wiem, gdzie pijawka poszla. Ostatnim razem znowu sie pocielismy troszke.
I takze nie mam za bardzo pojecia, co sie tu dzieje.
A teraz twoja kolej. Czemu ta elfka celuje w sciane?

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Thu Jan 29, 2004 2:12 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Nov 15, 2003 4:56 pm
Posts: 1141
Bez większych problemów Crow dotarł do miejsca, gdzie stała zrujnowana wieża. Sądził (zupełnie podstawnie), iż uda mu się tutaj spotkać członków AntyWipu, z którymi przybył do miasta. Okazało się jednak, że przybył zbyt późno. Nie udało mu się co prawda spotkać z członkami AntyWipu, ale ujrzał dość niecodzienną scenę. Otóż na gruzowisku stał mężczyzna, którego część z bohaterów tej powieści zdążyła już poznać – Kurtis Kennel, a nieco z boku stał w towarzystwie kilku umięśnionych ochroniarzy postawny, łysiejący mężczyzna. Kurtis przemawiał z zapałem do zgromadzonych licznie ludzi.

Kurtis : ‘... nam również trudno w to uwierzyć. Wszyscy szanowaliśmy i ceniliśmy tych ludzi. Oni niestety jednak wbili nam nóż w plecy. Jeszcze raz powtórzę : mamy niezbite dowody na to, iż dzisiejsze wydarzenia były wynikiem spisku, zorganizowanego przez Washa Popłocha i wiedźmę Lilly Melinad. Nie bójcie się jednak. Porządek w mieście zostanie zachowany. Z dniem dzisiejszym obecny tutaj wice-burmistrz miasta mianuje nowego szeryfa. Oto Portos. ‘
Zza ruin wierzy wychodzi odziany w ciemnożółte, swobodne szaty wysoki mężczyzna. Skóra na jego twarzy ma lekko zielonkawy odcień, a przenikliwe oczy wydają się emanować żółtą poświatą. Jest ogolony na łyso. Portos staje obok szeryfa i unosi na wysokość twarzy jeden z przymocowanych do rąk katarów. <skoro były wątpliwości, to pozwolę sobie uściślić, że mamy godzinę jedenastą przed południem > Promienie przedpołudniowego słońca odbijały się od gładkiej powierzchni mierzącego trzy czwarte metra ostrza. Cały zebrany tłum umilkł nagle w nienaturalny wręcz sposób i na placu zapanowała złowroga cisza. Crowowi wydało się, iż zaczyna go przenikać dziwny chłód i odruchowo odwrócił wzrok od nowego szeryfa. Z trwającego kilkanaście sekund osłupienia pierwsi wyrwali się przegrupowani strażnicy, którzy zasalutowali nowemu przywódcy. Pomimo tego, iż zrobili to jednocześnie, bez żadnego ociągania się Crow zauważył, że część z nich zrobiła to z ukrywaną niechęcią. Portos, który najwyraźniej szukał czegoś w ruinach wierzy powrócił po tym krótkim powitaniu do przeczesywania gruzowiska. Kurtis rozpoczął ponownie swoje przemówienie :

Kurtis : ‘Wielu dzielnych mężów poległo dzisiaj pod gruzami koszar. Byli naszymi synami, braćmi, ojcami. Zapewniam was, że pamięć po nich nigdy nie zaginie. Teraz jednak nie czas tonąć w morzu łez. Nie czas pozwolić smutkowi powstrzymać nasz słuszny i prawy gniew. Musimy pokazać iż nie pozwolimy, by ktokolwiek lekceważył nasze prawo do życia. Pokażmy, iż ludność Vendingroth ceni swoją wolność i niezależność. Sprawmy...‘ – przerwał mu kupiec, którego dom został zdemolowany przez Caibra
Kupiec: ‘Zabić wiedźmę !!!’
Ospowaty typ: ‘Na stos z nią!’
Jakiś ubrany na czarno (tak, wiem, wszyscy tu są ubrani na czarno : ) ) człowiek nie krzyknął nic, tylko podniósł do góry rozpaloną pochodnię.
Kupiec: ‘Za mną! Do biblioteki!’
Ospowaty: ‘Zniszczyć siedlisko zła!!!’
Ludzie, którzy po tej tragedii musieli wyładować gdzieś swój gniew i swoją rozpacz ruszyli tłumnie w stronę przyświątynnej biblioteki. Crow wybił się wysoko w powietrze i z gracją wylądował na zdobionej latarni gazowej. O ile nie był zbytnio zorientowany w sytuacji politycznej, o tyle do palenia jakiegokolwiek księgozbioru dopuścić nie chciał.
Crow : *Biblioteka, przy świątyni... tłum porusza się dość wolno. Jeśli użyje podziemnego przejścia, na pewno dostanę się tam przed nimi*.
Zeskoczył na ziemię zauważając kontem oka obserwującego go Portosa. Przeklinając się w duchu przedostał się do jakiejś bocznej alejki. Na szczęście Portos nie miał powodów, żeby go gonić. Crow pewnym ruchem podniósł leżący w rogu alejki kamień i ... oczywiście ujrzał tylko zwiewające po ziemi robaki. Crow wpatruje się chwilę jakby zdziwiony w ziemię, a po jego głowie spływa charakterystyczna kropelka.
Crow: *No tak... chyba nie ma co liczyć, że ot tak po prostu znajdę wejście do podziemi. Zwłaszcza, że nie wiem nawet czy w tym mieście takowe w ogóle się znajdują. Pozostaje mi więc pobiec do świątyni.*
Wyjął jeszcze z kieszeni jedno jufu i szybko wyrzucił je w powietrze. Karteczka zafalowała w powietrzu, zgięła się w pół a następnie wydała z siebie ptasi skrzek. Biały ptak, o bliżej nieokreślonej rasy zaczął krążyć nad miastem, jak na razie bezskutecznie wypatrując w nim członków AntyWipu. Crow ruszył biegiem w stronę świątyni (wiedział, gdzie ta jest : wszyscy ją widzieli, gdy wchodzili do miasteczka). Tymczasem poruszający się wolno, ale bardzo stanowczo tłum wpadł na Korokowa wraz z Windukindem ich również porywając w stronę biblioteki.


Washu widząc drżące powoli ze zmęczenia dłonie Irian, a nie wiedząc, że Maczer już przybywa z odsieczą (przecież ruszył w stronę Irian niemal od razu za Caibrem) cicho (a potrafi to zrobić naprawdę bezszelestnie) wyciągnął broń. Gdyby doszło do starcia z pojedynczym przeciwnikiem miałby sporą szansę. Gdyby jednak Yuby wraz z Caibrem, nie wspominając już o pomocnikach w postaci elfek i eterycznych wilków, zaatakowali go równocześnie byłby w stanie stawiać opór jedynie przez dwie, może trzy minuty. Nie miał jednak wątpliwości, że gdyby do tego doszło, będzie osłaniać ukryte teraz wraz z nim kobiety, zmuszając je do ucieczki. W tej jednak chwili jednak wszyscy zgromadzeni w korytarzu odwrócili wzrok w jedną stronę, gdyż teraz już wyraźnie dało się słyszeć biegnącego Maczera.


PS. Kanały, podziemny przejście, tunele... Łatwo się w tym pogubić, nie mówiąc już o zachowaniu jakiejś logicznej całości. Umówmy się więc może, że znajdujemy się w plątaninie korytarzy będących ruinami starego Vendingroth. (Takie Old City z Wiz7 : D )

PS2. Yuby zapytał Caibra kim jest towarzyszący mu mężczyzna. Tymczasem przypominam, że Iranahl odłączył się od Caibra i znajduje się w tej chwili w innej części Starego Miasta.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Jan 30, 2004 4:22 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 25, 2003 10:15 pm
Posts: 488
Location: Gdynia
<Iranahla udało się Maczerowi ominąć właściwie tylko przypadkiem. Bardzo rzadko, ale i jemu czasami się poszczęści. Tak właśnie było i tym razem gdyż na półsmoka rzucił się jakiś random-encounter w postaci kilku większych szczurów. Walka była dość krótka. Parę celnych strzałów zakończyła ją zwycięstwem Iranahla ale gdy jeszcze trwała, smoczy mag musiał być cały czas w ruchu. W efekcie, po ostatnim ‘kwiku’ ranionego szczura, Iranahl zauważył, że się najzwyczajniej zgubił. Oczywiście miał smoczy radar i wiedział gdzie znajduje się jego cel ale problem polegał na tym, że ów przedmiot pokazywał mu drogę tylko po najmniejszej linii oporu. Dla tego też podrapał się w głowę gdy zobaczył przed sobą ścianę której końca nie było widać ani po lewej ani prawej stronie. Zaczął iść ‘na czuja’. Niewątpliwie dojdzie zaraz do grupy AntyWIP-u ale zaistniała sytuacja spowodowała, że Maczer dotarł tam pierwszy. Ten ze zdziwieniem zatrzymał się widząc, że na miejscu Iranahla stał teraz Yuby ze swoją świtą.>

Maczer: <Łapiąc ciężko gorące powietrze.> Hyyy... Hyy... Dla?.. Hyy...Czego?.... Hyyy.. Hyy.. Ja?! <I złapał katanę którą Caibre przedziurawił, jeszcze nie tak dawno temu, jeden z jego butów które teraz przepuszczały wodę jak sito.>

Edit: Ciąg dalszy, który nie rzutuje na fabułę

<Maczer skontaktował się z Irian>

Maczer: *Irian? Wpadłem na Caibra z Yubym. Przez chwile mnie pomęczą więc macie wolną drogę ucieczki.*
Irian: * Haha <Maczer usłyszał sztuczny śmiech>... Uśmiechnij się jesteś w ukrytej kamerze*

<Yuby i Caibre zauważyli, że anioł się powoli obejrzał za siebie a później do okoła.>

Maczer: *Że co?*

Edit2: Literówki

_________________
Starczy tego skakania


Last edited by Maczer on Fri Jan 30, 2004 4:40 pm, edited 3 times in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Jan 30, 2004 4:48 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
Caibre: Znowu? To przestaje byc zabawne.

<I rzucil sie na Maczera.

Po pierwszych kilku ciosach poczela sie wyraznie rysowac przewaga katany nad mieczem fechtmistrza, ktory ostateczenie pekl.

Czubek miecza zawirowal i wbil sie w sciane tunelu/korytarza tuz obok glowy Washu.

A fechtmistrz uwijal sie jak szalony, unikajac ciosow aniola. >


Caibre: w sumie...<ziu!> to.<ciach!> to juz nie jest pojedynek!

<Nagle zatrzymal sie, tworzac wspanialy cel. Maczer zamachnal sie, uderzyl..
Maczer ze zdumieniem spojrzal na katane, ktora wbila sie w przedramie Caibra. W nastepnej sekundzie goraca posoka trysnela mu w twarz, zapalajac sie w locie.>

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Jan 30, 2004 6:40 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 8:36 pm
Posts: 490
Location: Wrocław
<Yuby patrzył na całą sytuację co najmniej zaskoczony. Ale i tak mniej niż Maczer, który dopiero po kilku sekundac zrozumial, że ta plonaca krew trysnęła mu prosto w twarz. Kiedy to sobie uświadomił, podziemia wypełnił donośny wrzask.
Do uszu zapatrzonego na to niecodzienne zjawisko Yubego znowu dotarły odgłosy chrapania ze ściany. Odwrócił głowe w kierunku kamiennej powierzchni i zaczynał wszystko pojmować. Skro był tu Maczer, musielibyc też i inni członkowie Psiej Ligi. W tym jeden do perfekcji panujący nad iluzjami. Ale niespecjalnie go to w tym momencie interesowało. Obecność Psiej LIgi podejrzewał od dawna, nawet podświadomie zaczynał wyczuwać ich obecność, ale natłok zdarzeń i ciągłe przeskoki z jednego wymiaru do drugiego osłabiły nieco jego czujność. Uśmiechnął się pod nosem i wykonał w kierunku ściany ruch ręką, który oznaczał powitanie.
Mimo wszystko Yuby nie mial ochoty na kolejną walkę, mimo że jego stosunek do członków Psiej Ligi niewiele się zmienił. Mógł swobodnie wykończyć Maczera, usiłującego rozpaczliwie ugasić wlasną twarz. Mógł, ale nie miał zamiaru tego robić.A to z tego prostego powodu, że nigdy tak nie postępował. Ponadto nie miał zamiaru wywolac kolejnej masakry, takiej jak ta, która miala niedawno miejsce przed dworkiem. Wtedy zresztą też nie miał zamiaru brać udziału w tak krwawej jatce, ale na pewne wydarzenia nie miał wpływu. Poza tym walka tu i teraz nie mialaby sensu. Zbyt wielu bardzo mocnych przeciwników miał przed sobą, żeby teraz marnować siły w potyczce, która i tak skończy się nim się zacznie, poprzez zupełną demolkę tuneli lub innym wielce nieporządanym zdarzeniem.
Rzucił okiem na to co robił Caibre. A on spokojnym, błyskawicznym ruchem wyciągnąl z przedramienia wbitą przez Maczera katanę. Krew powoli przestała cieknąć . Wcięcie było dosyć głębokie, ale nie z takich opresji fechmistrz już wychodził.
Yuby odwrócił się jeszcze w kierunku Lintoriel. Ta stała dalej mierząć z łuku w "chrapiącą ścianę". Zauważając spojrzenie Yubego opuściła łuk i ruszyła za nim i wilkami. Podążali w głąb podziemnych korytarzy, zostawiając za sobą Caibre'a, Psią Ligę, Washu i spółkę (o których nawet nie wiedzieli) oraz Iranahla. Yuby zbyt dobrze zdawał sobie sprawę, że oczekiwanie na pomoc ze strony Caibre'a mijało się z celem, bo fechmistrz niedość ze był co najmniej nieobliczalny, to jeszcze wyraźnie mial tutaj własne interesy. Jeżeli zdecydowałby się dołączyć do Yubego, bez problemu by go odnalazł.

_________________
Sometimes you just need to,
Level everything with the ground to,
Make room for all the things,
You wanted somehow,


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Jan 31, 2004 11:44 am 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 25, 2003 10:15 pm
Posts: 488
Location: Gdynia
<Washu Popłoch opuścił rewolwer którym celował cały czas w elfkę. Gdy ta opuściła łuk wypuścił powietrze i przetarł mocno spocone czoło. Szeryf cieszył się z decyzji Yubyego gdyż nigdy wcześniej nie zranił kobiety nawet słowem a co dopiero bronią. Ponadto walka faktycznie nie wniosła by teraz nic dobrego. Niestety Maczer nie zdawał sobie, widać, z tego sprawy. Selektywne zmysły słuchu Yubyego i Lintoriel pozwoliły im jeszcze raz usłyszeć delikatne chrapnięcie nastoletniej dziewczynki kiedy rozlegający się wrzask anioła przemienił się w krzyk płaczu bitewnego.>

Elfka: Baasaakaa? <Zatrzymała się mówiąc do Yubyego.>
Yuby: Może. To już kłopot Caibra. My przyszliśmy tu w innym celu, prawda?

<I poszli dalej. Tymczasem Maczer cały czas wrzeszcząc rzucił się za Caibra, wyciągającego broń z barku, i z głośnym chlupotem zanurzył się w wodzie. Mimo wdzierającej się do oczu cieczy zobaczył jak rudowłosy wojownik odwrócił się unosząc broń do decydującego ciosu . Ten z kolei spostrzegł wysunięty spod wody płonący rękaw okrywający poparzoną rękę trzymającą obrzyna. Caibre skoncentrował się i zdążył ponownie rzucić kulą plazmy gdy Maczer pociągnął oba spusty naraz. Na nieszczęście lisiego demona odległość była bardzo mała a siła wystrzału obrzyna ogromna. Broń wypluła śrut, który w większym stopniu stopił się, jednak Caibre i tak poczuł jak setka malutkich igiełek wpiła mu się w... nogę. Tą samą którą wcześniej przestrzelił mu Popłoch. Rozległ się drugi chlust i teraz obaj Wojownicy leżeli w wodzie. Ponownie gorąca para wypełniła korytarz i wszyscy zaczęli tracić dech. Również syk metalu ustał bo Irian coś zamroczyło. Wszyscy mieli już powoli dosyć i kombinowali jak wydostać się z korytarza jednak w gęstej parze była mocno ograniczona widoczność i nikt nie widział wyjścia.>

_________________
Starczy tego skakania


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Jan 31, 2004 1:07 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
{IMO przedramie to nie bark}

Caibre: AAAAAUUUUAA!

<Fechtmistrz probowal sie podniesc, lecz strata krwi byla znaczna. ponadto spojrzenie na zmasakrowana noge nie bylo dobrym pomyslem.
Czul ze opada z sil.

nieco dalej Maczer podniosl sie, sciskajac w lekko trzesacej sie rece obrzyna. nieco przypalony tu i tam, nie wygladal jednak na unieszkodliwionego.>

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Jan 31, 2004 3:09 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Nov 15, 2003 4:56 pm
Posts: 1141
Na powierzchni powiększający się cały czas o nowych ludzi i o nowe pochodnie pochód dotarł wreszcie pod świątynie. Znajdująca się w wysokim żywopłocie brama była wyjątkowo dziś zamknięta, co spowodowało, iż nadal wykrzykujący przeróżne hasła skierowane przeciwko bibliotekarce tłum, zatrzymał się na chwilę. Rozległy się szmery i pomruki. Jedni twierdzili, iż wiedźma po prostu zabarykadowała się w środku inni, że wręcz roztoczyła wokół świątyni złe czary. Przez bramę przecisnął się nagle spłoszony hałasami czarny kot, co spowodo0wało jeszcze większe zwątpienie. Pierwszy do bramy podszedł ospowaty. Mocarną dłonią pchnął bramę, która bez większego oporu ustąpiła. Ospowaty uśmiechnął się pod nosem, ale w tej chwili usłyszał koło ucha świst przecinanego powietrza. Przelatująca ofuda zgasiła trzymaną przez niego pochodnię, a następnie wbiła się sztywno w kamienną ścieżkę cztery kroki przed ospowatym. Chwilkę po spotkaniu z ziemią ofuda zmieniła kolor na bardzo ciemny granatowy, wydłużyła się o kilkanaście centymetrów, a następnie podzieliła się na kilka równych części. Po chwili na całej szerokości ścieżki znajdował się ciemny kwiat. Ospowaty, który jak widać nie spędził całego życia w oborze nie zdecydował się na zlekceważenie roślinki i nieco niepewnie cofnął się w stronę tłumu. Ponownie ludzie rozpoczęli ożywioną dyskusję, ale raz rozpoczętej lawiny nie dało się już zatrzymać. Kilku mieszczan rzuciło pochodnie na otaczający cały teren żywopłot, który ze względu na suchą porę roku (tia... wiem, że niby jesteśmy na wyspie, ale przybyliśmy tu od strony pustyni....) zaczął już po chwili radośnie skwierczeć w płomieniach. Kilka minut, które były potrzebne na utworzenie przejścia ludzie poświęcili na budowanie sporego stosu, na którym spalona będzie Lith. Ukryty nieco dalej Crow pokręcił nosem. Przez moment w tłumie mignął mu przed oczyma Windukind, ale szybko znów utonął w czarnym morzu strojów.

Windukindowi oczywiście zupełnie nie przypadł do gustu panujący tłok. Na pewno już nie spodobało mu się to, iż bardzo ważne sprawy, które załatwiał zostały przymusowo przerwane. Ktoś popchnął Korokowa i niezbyt przyjemne w dotyku ciało doktora wcisnęło się mocno w twarz Windukinda. Przywódca Psiej Ligi już prawie zdecydował się rozgonić tłum jakimś zaklęciem, ale nie chciał nikomu robić krzywdy. Pokiwał tylko głową widząc budowany stos i zaczął się powoli przedzierać przez tłum.

Zupełnie nieświadoma wydarzeń na powierzchni Lith zaczęła krztusić się zgromadzoną w korytarzu gęstą parą. Washu popłoch zdecydował, iż teraz jest najodpowiedniejszy moment na wzięcie spraw we własne dłonie. Szybkim ruchem schował oba pistolety. Przerzucił sobie przez ramię nadal śpiącą Słoneczko w pamięci odnotowując, że jej zbyt twardy sen nie jest naturalny i że trzeba będzie później sprawdzić jego przyczyny. Przez drugie ramie szybko przerzucił sobie nieco oszołomioną Irian, która już miała zaoponować, ale nie chciała zdradzać Swojej pozycji. Szarpnął jeszcze Lith (ręka, na ramieniu której spoczywała Słoneczko mogła się poruszać całkiem swobodnie) i wraz z kobietą pobiegli, korzystając z zasłony, którą nieświadomie zafundowali im Maczer z Caibrem. Po kilku krokach Lith potknęła się i nie po raz pierwszy tego dnia zatęskniła za spokojem i pewnością, które odczuwała w towarzystwie Raflika. Miała jednak wystarczająco mocną motywację, żeby szybko powstać i ruszyć wraz z czekającym na nią Szeryfem w stronę sekretnego przejścia w świątyni. Caibre natomiast mógł lada moment oczekiwać pomocy od nowego szeryfa, gdyż Portos odnalazł wreszcie w ruinach wierzy (która w znacznej części stopiła się) podziemny korytarz. Kilka szybkich ruchów i ostrza Portosa przecięły zastygłą masę umożliwiając mu wejście do Starego Miasta wraz z szczurołapem, medykiem i grupką strażników. Wiedziony niezawodnym przeczuciem i docierającymi już tu kłębami pary ruszył w stronę grupy.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Jan 31, 2004 4:26 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
<Cialo fechtmistrza targnelo sie. jego swiadomosc odplywala w odmety snu..a demon sie budzil.

Maczer przeladowal obrzyna. Spojrzal spod spalonych brwi na miejsce, gdzie lezal Caibre, lecz tego tam nie bylo. Pozostal tylko nieco oleisty slad na powierzchni wody. Krew.

Demon w przeciwienstwie do fechtmistrza funkcjonowal calkiem dobrze. Byl tez w stanie sledzic Washu. zapach byl wyrazny.

Caibre skracal dystans.>



<W innej czesci podziemi iranahl stwierdzil, ze jego smoczy radar przestal funkcjonowac. Pelen podejrzen postanowil przyjzec sie sciana korytarza. Po chwili zadumy wyjal jeden z blokow tworzacych sciane.

Tak, pomyslal, podmrok.

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Jan 31, 2004 11:40 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Dec 28, 2003 12:32 am
Posts: 126
Location: Kiełczów
Po zorientowaniu się gdzie sie znalazł Iranahl zaczą wracać po swoich śladach , cały czas uważając na czające się w tym miejscu zagrożenia.

Co pare metrów zatrzymuje się chwile nasłuchuje i stara się wyciągnąć coś porzytecznego ze swojej sakiewki ... narazie wyciągnoł gumowego kurczaka , piłe spalinową bez paliwa, jakąś elfke spod prysznica (żeby nie narobić za durzo chałasu wepchnoł ją tam zpowrotem ,życząc by się znalazła tam skąd ją zabrał), następnie wyciągnoł łużko z baldachimem i cikawymi rzeźbami faunow i nimf w różnych pozycjach ... łóżko pachneło bzem i agrestem... , w końcu znalazł miecz dwóręczny oraz pistolet z tłumikiem oraz jednym magazynkiem ... szukając dalej natkną się na coś gorącego i kudłatego wyciągną to i ...

Iranahl: Cai zo ci się stało???

_________________




Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Jan 31, 2004 11:55 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
< Fechmistrz w odpowiedzi probowal rozszarpac mu gardla...nie siegnal.

Iranahl kilka razy walna nim o sciane, co znaczaco uspokoilo rannego..

Zaklinacz zabral sie za leczenie. Kilka niewielkich kawalkow pergaminu spoczelo na demonie. Jeden, tylko jeden, rozjazyl sie zlocistym blaskiem i zamienil w popiol. Ale to wystarczylo, by rany Caibrea sie zasklepily, a on sam podniosl sie z lekkim niepokojem....i swiadomoscia, ze w zdrowej rece wciaz trzyma katane wyjeta z przedramienia. odruchowo przyjzal sie miejscu, gdzie wbilo sie: Czul bol, ale reka wydawal sie sprawna.>

Iranahl: W porzadku?

Caibre: Ale mogles sobie darowac przebijanie mna scian.

Ira:A co mialem zrobic? Wrzucic cie spowrotem?

Caibre: okej, okej.....Niech to! Zgubilem slad.

Ira: ja tez.

Cai: CO!?

Ira: To juz, formalnie rzecz biorac jest podmrok. Nie znajdziemy ich tu magia....przynajmniej nie szybko.

Cai: Hmm.. pech. Coz, wracam na powierzchnie. A ty?

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Feb 01, 2004 12:12 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 04, 2003 6:09 pm
Posts: 577
Location: Gdynia
//To jest tak, że my idziemy w stronę świątyni, a Portos i jego banda gonią nas od tego wejścia, którym my dostaliśmy się do podziemi, mam rację? No, to nas szybko nie znajdą... >D//

<W miarę oddalania się od wypełnionego parą korytarza Irian czuła się coraz lepiej. Złapała nareszcie oddech, co pomogło jej w uporządkowaniu myśli. Zlikwidowała pozostawione z tyłu iluzje i natychmiast odczuła przypływ sił. Ześlizgnęła się z ramienia mężczyzny.

Po pierwszym zrywie Washu musiał zwolnić: trudno było mu biec, niosąc dwie kobiety. I praktycznie ciągnąc trzecią. Gdy Irian przestała być ciężarem, przyspieszył znowu. Ale dziewczyna pociągnęła go za płaszcz, zatrzymując.>

- Chcesz tam wybiec, nie wiedząc, co się dzieje? <syknęła.> Poczekaj chwilkę. <Skoncentrowała się i zaczęła przeszukiwać najbliższą okolicę. Odetchnęła. Nikogo. Pościg - jeśli był jakiś - wciąż znajdował się daleko. Sięgnęła do Maczera i z ulgą stwierdziła, że bezsensowny pojedynek nie wiadomo o co już się zakończył, a - oprócz poparzonej twarzy - anioł nie był poważnie ranny.>

*Przepraszam, nie mogłam ci pomóc... Próbowałam go uśpić, ale chyba jest odporny - zresztą, nie chciałam zbyt długo tracić energii. Wychodzimy na górę.*

*Lepiej byłoby się nie rozdzielać...* <Maczer podniósł się z wody, niepewnie stawiając poranione stopy.>

*Nie ma sprawy. Nie ruszaj się przez chwilkę...* <Torba Irian poruszyla się lekko, a po chwili obok grupy pojawił się anioł ze smokiem na ramieniu. Washu zmarszczył brwi, a Lith spojrzała na Maczera pytająco. Irian po prostu uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami. Przypomniała sobie o czymś nagle. Przestała chwilowo zwracać uwagę na towarzyszy, którzy prawdopodobnie udzielali sobie właśnie wyjaśnień, za to sięgnęła ku Windukindowi.>

*Windukindzie... Ile mamy jeszcze czasu?*

*Nie macie już czasu! Powinniście być w porcie od pięciu minut...*

*...*

*Ale my też. Tu na górze jest straszne zamieszanie, chyba całe miasto się zgromadziło, nie mogliśmy dostać się do portu... Chcą spalić bibliotekę. I jej właścicielkę, o ile ją znajdą. Ustawili już stos nawet. Spotkamy się, kiedy tylko to załatwię.*

<Dziewczyna przerwała połączenie, odwróciła się do grupy.>

- Na górze motłoch chce spalić bibliotekę.

<Lith wciągnęła głośno powietrze, szepcząc 'moje książki...' Zrobiła kilka kroków w stronę wyjścia. Irian spojrzała na nią badawczo.>

- Zginiesz, kiedy tylko pokażesz się na górze. <Bibliotekarka rzuciła jej zdeterminowane spojrzenie.> No, dobrze... Wyjdziemy. Ale nie tak.

<Dziewczyna zmrużyła oczy, zastanowiła się przez chwilkę. A po tej chwilce na miejscu pięknej Lith stała dość pospolicie wyglądająca dziewczyna, przywodząca na myśl barmankę z podrzędnej gospody. Washu stał się starszawym urzędnikiem, a Słoneczko małym dzieckiem. Maczerowi Irian zmieniła rysy twarzy, a sobie wydłużyła włosy i zmieniła im kolor. Na rudy.>

- Teraz nikt nas nie pozna. Można wychodzić.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Feb 01, 2004 1:13 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Oct 03, 2003 9:40 pm
Posts: 921
Windukind rzeczywiście miał tego wszystkiego dość. Powinni być już w porcie, a w takiej sytuacji na pewno nie zdążą na statek. Na dodatek coś tu nie pasowało. Spojrzał nad tłum. Na dachu najwyższego domu znajdował się kogucik (półelf na później zostawił sobie przemyślenia, czy w tych stronach istnieje ten rodzaj ptaka). Ważniejsze okazało się to, że przedmiot ten się nie ruszał na wietrze, nawet nie drgał. Krokow poszedł za jego wzrokiem.
- Flauta? Czyżbyśmy mieli trochę szczęścia?
- Musimy tam się dostać. Szybko.

Nikt raczej nie zwrócił uwagi na dwójkę osób, która wspięła się na dach (Krokow miał z tym trochę problemów). Wprost przeciwnie znajdowało się tam kilka osób, które chciały lepiej widzieć całe zbiorowisko. Windukind spojrzał w kierunku portu. Statek, którym mieli płynąć jeszcze stał. Coś go jednak wciąż niepokoiło.
- Kiedy na zwykle na morzu panuje cisza?
- Przed burzą? - odpowiedział doktor nie odwracając wzrok od tłumu, po chwili jednak zrozumiał co powiedział.
Półelf przeszukiwał horyzont, południe (na którym znajdował się port), wschód i zachód. Gdzieś daleko, bardzo daleko, rozległ się grzmot. Dźwięk sunął, jak fala po powierzchni oceanu. Windukind nagle drgnął, a po jego ciele przebiegł dreszcz. Niewiele osoób po za nim mogło ułyszeć tą zapowiedź kataklizmu. Szybko odwrócił się na północ....ujrzał tam zbierające się czarne chmury, oświetlane co pewien czas błyskiem gromów. Krokow widząc zachowanie Windukinda łatwo doszedł do wniosku co się dzieje.
- Irytują bogów?
- Chyba raczej nie, choć to też możliwe, czasem sama natura potrafi być bezwzględna.
- Ile mamy czasu?
- Z tą prędkością - przywódca Psiej Ligi, długo patrzył się w linie gdzie morze łączyło się z niebem - jakieś cztery godziny.
- Chyba reszta powinna o tym wiedzieć.
Windukind kiwnął głową.
Psio Ligowcy, spotykamy się za trzy godziny w porcie, tym razem nie możecie się spóźnić.
Tak samo, jak nie zwrócono uwagi na pojawienie się, to również nikt nie interesował się zbytnio dwiema postaciami schodzącymi z dachu i ruszającymi w stronę przystanii.

_________________

Overcoming obstacles is my business. And business is good.



Avatar powstał dzięki uprzejmości tego .


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Feb 01, 2004 5:48 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
<Fechtmistrz przedzieral sie do najblizszego wyjscia. Byl obolaly, wsicekly, a od utraty krwi krecilo mu sie glowie, co jeszcze bardziej pogarszalo mu humor.

Kierowal sie podswiadomi na aktywny teraz umysl Crowa. niemniej zdziwil sie, gdy dotarl do slepego korytarza, zakonczonego drabinka. I spora krata, prez ktora do podziemi wdzieraly sie dzikie okrzyki tlumu.


Z pewnym wysilkiem podniosl krate i wyszedl na powierzchnie. szybka lustracja otczenia pozwolila mu stwiedtic, iz znajduje sie na tylach jakiegos budynku, podobnego do jakiejs swiatynii. Okrzyki dochodzily dokladnie z przeciwnej strony budowli.

A z dachu zsuwala sie para osobnikow, ktorzy wydali sie Caibrowi znajome. Niemniej, tlum byl tym, czego fechmistrz potrzebowal. Musial sie wyladowac..


Zywoplot stanowil dla zmeczonych oczu fechtmistrza przyjemny wiidok. Nie zastanawiajac sie, podszedl do plomieni i zanurzyl sie w nie. >

Caibre: *Od razu lepiej. Crow.... Crow, jestes tu?*

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Last edited by Caibre on Sun Feb 01, 2004 6:34 pm, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
Display posts from previous:  Sort by  
Post new topic This topic is locked, you cannot edit posts or make further replies.  [ 304 posts ]  Go to page Previous  1 ... 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21  Next

All times are UTC + 1 hour


Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 1 guest


You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot post attachments in this forum

Search for:
Jump to:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group