W tej przygodzie umiejętności specjalne i magiczne bohaterów są mocno ograniczone.
Wieczór. Miasto przypominające te budowane pod koniec dziewietnastego wieku na Ziemi. Uliczka w stylu wiktoriańskim, brukowana droga, chodnik, wszystko oświetlone rzędem latarni elektrycznych. Czasem przemknie się jakiś człowiek, przyjedzie dorożka, bądź pojedyńczy samochód. Jakiś mężczyzna składa do futerału saksofon, nie zarobi dzisiaj już więcej. Opatula się mocniej dosyć już zurzytym płaszczem, łatami na łokciach. Nagle słyszy gdzieś w oddali bycie zegara, dochodzi ósma, stoi chwilę tak bez ruchu i nasłuchuje..Gdzieś niedaleko rozlega się odgłos kroków na chodniku, z bieli wyłania się jakiś facet, rozgląda się, moment później dołącza do niego mała grupka postaci. Niektórzy z nich mówią głośno, widać, że są bardzo podekscytowani.
- Wow, czuliście, to było, jak kolejka górska.... naprawdę niesamowite przeżycie.
- Nie przesadzaj, w głowie mi się kręci i jeśli zaraz się nie zamkniesz to zwymiotuję.
- A ty co taki znowu słaby.
- Spokojnie chłopcy - jedyna kobieta w towarzystwie - gdzie teraz - zwróciła się do pierwszego, który wyszedł z mgły, prawodopodbnie pełni funkcję przewodnika.
- Po przeciwnej stronie ulicy jest niezła knajpka - odzywał się rzeczowo, jednak zanim odpowiedział, wyglądało jabky się zastanawiał, lub próbował sobie coś przypomnieć - pójdziemy tam odpocząć.
- Nie jesteśmy na Ziemi - spytała dziewczyna.
- Nie - pokiwał głową - nie będzie niestety Amstronga, ale tutaj też mają dobrych muzyków.
Mężczyzna, przyglądający się całej scenie, z nadzieją na zarobek, wyjął instrument i zagrał ostatnią tego wieczoru melodię.
* * *
Cała piątka zeszła po schodach do małej piwnicy, w której mieścił się "Rines", połączenie restauracyjki z jazz clubem. Od razu na progu, uderzyła ich specyficzna atmosfera miejsca. Lekko przygaszone światła, pełno dymu, powszechny gwar, w tle grała jakaś skromna kapela jazzowa. Barman na ich widok skoczył prędko ku gościom, przywitać się.
- Winduk... ja dawno Cię tu nie było.
- Witaj Frank, Ciebie również miło widzieć.
- Nie postarzałeś się zbytnio, ale twoje oczy mówią dużo... co Cię tu sprowadza.
- Kilka spraw.
- A ta gromadka...
- To moi przyjaciele.
- Rozumiem, zaraz dostaniecie jakiś stolik...
-.. najlepiej w jakimś zacisznym miejscu - wtrącił Windukind
* * *
Wszyscy rozsiedli się wygodnie. Vertis postanowił sprawdzić stan swoich umiejętności, spróbował pobawić się ognikiem świecy stojącej na stole, jednak szło mu to nie najlepiej.
- Znasz go?
- Barmana?... Lubisz stwierdzać fakty...
- Znowu zaczy..
- ...no dobra, dużo podróżowałem w czasie, kilka lat temu, kiedy jeszcze byłem nawigatorem na Drinsense, mieli tu do załatwienia jedną sprawę. Wtedy poznałem Franka. Miał kłopoty finansowe z mafią. Wyciagnąłem go z nich, od tamtej pory wpadam tu od czasu do czasu, tutejsze muzea mają dosyć ciekaw...
- Sorry, że Ci przerywam, ale dowiemy się wreszcie po co nas tu ściągnałeś?
- ...we kolekcje artefaktów. Masz rację, należy wam się wyjaśnienie.
Windukind sięgnał do torby. Pogrzebał chwilę, po czym wyciągnął gazetę. Podał ją Maczerowi.
- Pierwsza strona, jakbyś mógł to czytaj nagłos.
- " Zaginęła Listirjis", Dwa miesiące temu James Dokert, sławny archeolog i badacz, podczas prac wykopaliskowych na terenie Querdu pewien instrument, z zapisków znalezionych w komnacie, okazało się, że jest to słynna harfa Listrjis, posiadająca według legend moc przemieniania rzeczywiśtości. Dokert uzyskał zgodę tamtejszych władz, wystawienie artefaktu, razem z resztą jego odkryć w naszym mieście. Jednak niespodziewanie ambasador Querdu zarządał zwrotu harfy. Listirjis miała wrócić do kraju pociągiem jednak ten miał wypadek zaraz po wyjeździe z tunelu nr 394 w przełęczy Kjurd. Wyprawa ratunkowa dotarła tam dopiero następnego ranka. Większość pasażerów zginęła od razu, lub zanim przybyła pomoc. Pozostali nie mogą zbytnio określić co się stało. Harfy już nie było. Przyczyna katastrofy do dziś nie jest znana, nie udało się znaleźć żadnych świadków, nikt nie widział złodziei. Policja prowadzi śledztwo.
* * *
Macz skończył, przy stoliku zapadła cisza. Przerwało ją pytanie:
- Będziemy jej szukać?
- Nie musimy. Gazeta zostanie wydana dopiero za tydzień.
Zgromadzeni rzucali sobie baczne spojrzenia.
- To znaczy, że...
Windukind wyciągnął z torby cztery bilety i trochę pieniędzy.
- To dla was, pociąg odjeżdza za dwie godziny. Chciałbym się dowiedzieć, kto ją ukradł, więc do tego czasu rozlokujemy się w tym środku transportu i będziemy obserwować sytuację. Jeśli coś się stanie, starajcie się najpierw użyć mózgu nie broni i spróbujcie nie zwracać na siebie zbytniej uwagi.
- Skąd ją wziąłeś?
- Frank da mi ją przy następny naszym spotkaniu.
Jak na zawołanie podszedł barman.
- Państwo sobie czegoś życzą?
- Dla mnie to co zawsze.
- Perłę Orientu i kawałek babki.
- Tak. A dla was? - Windukind zwrócił się do pozostałych.
_________________
Overcoming obstacles is my business. And business is good.
Avatar powstał dzięki uprzejmości tego .
Last edited by Windukind on Fri Nov 21, 2003 6:36 pm, edited 1 time in total.
|