[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4246: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4248: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4249: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4250: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
Multiworld • View topic - Zaginiony ładunek.

Multiworld

Nothing is impossible in the Multiworld
It is currently Thu May 16, 2024 5:59 am

All times are UTC + 1 hour




Post new topic This topic is locked, you cannot edit posts or make further replies.  [ 304 posts ]  Go to page Previous  1 ... 16, 17, 18, 19, 20, 21  Next
Author Message
 Post subject:
PostPosted: Sun Feb 01, 2004 6:22 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 7:54 pm
Posts: 486
Location: Gdzies w swoich przygodach...
\<Kilkanascie minut wczesniej>
Obolaly po walce Raflik, nadal w lodowej zbroi znalazl sie w bibliotece skok w przestrzeni kosztowal go duzo energi, gdyz jusz odwykl od takich rzeczy... po powrocie postanowil sie wziasc ostro za trening... jednak teraz byl w Bibliotece... na zewnatrz slyszal odlegle ryki tlumow. stal w tym miejscu gdzie spotkal lilly... spojrzal na prawo i zobaczyl ksiege na stoiku... zupelnie nietknieta....
R:*Przeciez lezala na podlodze... albo ktos tu byl... albo ta ksiazka....*
Siegnal po nia... nie byla juz obarczona zadna klatwa... Raflik otworzyl nia i zaczal czytac...
po Klikunastu minutach ryki nasilily sie i Raflik poczol niemily smrodek plonacych roslin... wyjrzal przez okno i zobaczyl wzburzony Lud budujacy stos i palacy sie zywoplot...
R:Synowie Cienia... Spala biblioteke... hmm... co by tu zrobic.... mozna by wyrznac wszystkich w pien... ale tego Lith by nie chciala.... hmm... Wiem... mam nadzieje ze nie pogorszy to prestizu Lith.
Raflik odszedl od okna i wyjal Aque i wypowiedzal cicho formulke....
Ciezke krople desczu zaczely spadac z nieba...
Tlum spojrzal w gore i zobaczyl mala chmurke dokladnie nad nimi, z ktorej spadal descz gaszac powoli plomienie
Cai &Crow: *Znam ta energie....*
<Cai niezadowolony bardzo krotka kapiela w ogniu wyszedl z niego by schronic sie pod jakims dachem... Tlu zaczal krzyczec cos o czarownicach, co nie interesowalo Raflika... Bardziej interesowala go "Historia Vendingroth" dowiedzial sie wielu rzeczy.... ale nadal niezbyt duzo wiedzial... w obawie przed kolejnym podpaleniem trzymal swoj miecz w reku, gotowy rzucic jakis Lodowy czar.

_________________
" Zobaczyłem Raflika....
*poke*
Dotkłem Raflika.....
...
Moge juz umrzec" Bokler
Morgana's Parapetowa 16 Feb 07


Last edited by Raflik on Sun Feb 01, 2004 7:04 pm, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Feb 01, 2004 6:39 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Nov 15, 2003 4:56 pm
Posts: 1141
‘Banda’ Portosa była w rzeczywistości bardzo dobrze zorganizowaną grupą, a sam nowy szeryf obdarzony był nieczęsto spotykanym talentem tropiciela. Grupa miała więc nieco mniej czasu, niż pierwotnie to wyliczyła Irian, co oczywiście nie zmienia faktu, iż jakoś specjalnie szybko do spotkania nie dojdzie.


Nagła ulewa szybko ostudziła gorący zapał tłumu. Część osób chciała nawet wrócić już do swoich suchych domostw, ale agitatorzy Synów Cienia bardzo skutecznie zachęcali ludzi do kontynuacji krucjaty. Niektórych zachęcać nie było trzeba, ponieważ swawolne wybryki Caibra spowodowały, że niespecjalnie gdzie mieli wracać. Tak więc o ile o ponownym rozpaleniu pochodni nie było chwilowo mowy, o tyle całkiem swobodnie można było już przedrzeć się przez żywopłot i wtargnąć na teren świątyni, a następnie skierować się do Biblioteki. Im bardziej gwałtowna ulewa smagała twarze motłochu, tym bardziej wzrastała ich frustracja, którą oczywiście rozładowywali poprzez agresję. Bez żadnej czci przebiegli przez cmentarzyk i przewracając się i ślizgając na powstałym błocie ruszyli w stronę biblioteki.

* Crow... jesteś tu *
Crow niezbyt ładnie włożył palec do ucha i pogrzebał w nim trochę.
Crow: ‘Kurcze, jakieś omamy mam...’
Znajdował się w połączonych z biblioteką świątynnych katakumbach i w zasadzie tylko przypadkiem nie spotkał po drodze Raflika. Udał się tu w celu rozeznania się w terenie i opracowania strategii ratowania księgozbioru. Nagle podniósł głowę nieco wyżej i uśmiechnął się.
Crow: ‘Znam tą energię...’
Dość beztrosko przyjął założenie, iż ponownie gra w jednej drużynie z Raflikiem i z tym większym zapałem zabrał się za przygotowanie obrony. Pchnął znajdujące się nieco z boku, drewniane drzwiczki i wszedł do jakiejś średniego rozmiaru salki. Natężenie światła w pomieszczeniu w najlepszym wypadku można by nazwać półmrokiem. Crow jednak wcale nie zamierzał poszerzać swojego pola widzenia, gdyż to co widział w tej chwili i tak przyprawiało go o odruch wymiotny. Pierwsze na co zwrócił uwagę, zanim jego wzrok przywykł do osłabionego oświetlenia, to unoszący się w powietrzu bardzo nieprzyjemny odór zaschniętej krwi. Jego doznania w kolejnych chwilach można by przyrównać do doznań widza jakiejś makabrycznej sztuki teatralnej, gdy kolejne podnoszone przez przyzwyczajający się do mroku wzrok kurtyny ciemności ukazywały coraz to bardziej frenetyczne sceny. W pierwszej kolejności ujrzał jedynie leżący na purpurowej poduszce zestaw noży i innych ostrych przedmiotów o nieprzyjemnych kształtach. Kolejny szczegół, który przykuł jego uwagę, to wiszące na ścianie suche worki, wielkości sporego psa każdy, wykonane z jakiegoś płótna. Na środku pomieszczenia wymalowane były jakieś podejrzane symbole magiczne, a nieco dalej, na specjalnym stoliczku pod ścianą stały zdobione puchary, ludzka czaszka i kilkanaście ludzkich palców. W najdalszym rogu pomieszczenia rzucone na jedną kupę leżały jakieś organy wewnętrzne, niewiadomego pochodzenia. Gdy Crow zorientował się, czym jest to, co wcześniej wziął za wiszące na ścianach worki, w odruchu wymiotnym chwycił się za usta i wybiegł z powrotem na korytarz. Gdy Caibre ponownie spróbował skontaktować się z Crowem do umysłu demona wrócił, oprócz lokalizacji studenta, niezbyt przyjemny obraz.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Feb 01, 2004 7:32 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
Wybacz Crow, lecz rowniez nie moglem sie powstrzymac :obraz Crowa, zwracajacego ostatni posilek?



<Fechtmistrz stojacy w cieniu zywoplotu, zaklnal paskudnie. to co zobaczyl, nie spodobalo sie nawet jego demonicznej czesci.>

Caibre: *A ci z Psiej ligi targaja bibliotekarke ze soba. I jescze Raflik. *

<Fechtmistrz stwiedzil, ze da Crowowi nieco czasu. Oraz , w ramach rewanzu, przekazal mu obraz pary schodzacej z dachu i udajacej sie w kierunku przystanii. A potem zabral sie do pracy.

Pochodnie, bezstrosko trzymane przez tlum ( w koncu dobra palka moze sie przydac) wybuchnely gwaltownym plomieniem. Mokry stos rowniez zajal sie, buchajac gestym dymem. Zywoplot nie pozostawal w tyle i wkrotce bibliotego otoczona byla kregiem plomieni Bardzo intensywnych plomieni.

Caibre noszalancko podszedl do wejscia. Oparl splecami o wrota i spokojnie mierzyl tlum wzrokiem. Tlum probowal sie ugasic.>

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Feb 01, 2004 8:08 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 04, 2003 6:09 pm
Posts: 577
Location: Gdynia
<Grupa przepychała się przez tłum. Maczer torował drogę. Początkowo na przód wysforował się Washu, ale staruszek, rozpychający ludzi na boki wyglądałby co najmniej dziwnie... W każdym razie po wmieszaniu się w motłoch z całą pewnością udało im się zgubić pościg. Przynajmniej ten używający tradycyjnych metod tropienia...

Po pewnym czasie doszli tak blisko biblioteki, jak tylko się dało. Deszcz zacinał gwałtownie, ograniczając widoczność, ale nie furię napastników. Albo obrońców, zależnie od punktu widzenia. Ponad głowami mieszkańców widać było, jak ludzie stojący w pierwszej linii przestępują nad spopielonymi szczątkami żywopłotu i - jeszcze niepewnie, czy coś się na nich z budynku nie rzuci - ruszają w stronę biblioteki. Maczer zatrzymał się.>

*Chyba przyszliśmy trochę za późno...* <zaczął, ale w tym momencie coś się wydarzyło. Najpier buchnęły gwałtownym, nienaturalnym płomieniem pochodnie, trzymane przez część otaczających ludzi. Całe szczęście, że w powietrzu wciąż unosiła się wilgoć, w związku z czym zajęły się tylko nieliczne ubrania, które zaraz udało się ugasić. Zaraz potem zapłonął przygotowany gdzieś z boku stos. A na końcu żywopłot, otaczając płomiennym pierścieniem bibliotekę i odcinając od towarzyszy tych kilkunastu ludzi, którzy już podeszli do budynku...

Tymczasem anioł poderwał głowę, rozejrzał się uważnie. Nie musiał długo szukać. Wystarczyło, że podążył spojrzeniem za wycofującymi się niedoszłymi podpalaczami. Oparty o bramę rudowłosy demon dośc lekceważącym wzrokiem mierzył motłoch.>

*Po czyjej on jest w końcu stronie?* <Maczer wykonał niezdecydowany ruch w kierunku fechmistrza.>

*Po swojej, mam wrażenie.* <Irian wzruszyła ramionami.> *Ale teraz będzie ciężko wejść do środka.*

*...środka... Co tak właściwie zamierzasz?*

*Ewakuować bibliotekę. Całą.* <Irian uśmiechnęła się lekko.> *Razem z bibliotekarką, w miarę możliwości. Mamy jeszcze trochę czasu... Tylko trzeba się tam dostać...*

<Tą chwilę wybrała sobie Słoneczko na przebudzenie.>


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Feb 01, 2004 10:51 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Nov 15, 2003 4:56 pm
Posts: 1141
Cai: to mniej więcej miałem na myśli. To, co odczytałeś, to raczej stan mentalny osoby wykonującej tą czynności, niż sama jej wizualizacja.
Zapomniałem napisać więcej o Portosie...

Nowy szeryf podniósł głowę znad mulistej wysepki, wystającej znad znacząco obniżonej powierzchni wody. Podszedł parę kroków do przodu, do kolejnego skrzyżowania, znów się pochylił, mruknął coś sam do siebie i wrócił do oddziału.
Portos: ‘Tu odbyła się walka, a następnie rozeszli się w różne strony. Jeden facet i najprawdopodobniej elfka poszli tam. <wskazuje ostrzem kierunek w którym udał się Yuby >Niezwykle masywny mężczyzna, z jakąś kobietą poszli tam. <wskazuje kierunek w którym udała się Irian, wraz z Washem i spółką> Pozostali dwaj... najprawdopodobniej oddalili się za pomocą magii. Obaj najprawdopodobniej ciężko ranni.’
Monolog nowego dowódcy przerwał jeden ze strażników
Strażnik: ‘Może powinniśmy się więc rozdzielić i sprawdzić obie drogi...’
Portos uśmiechnął się złowrogo
P: ‘Życie Ci niemiłe młodziku? Przecież Ty jesteś postacią czwartoplanową. Tak zwanym beztwarzowcem. Dwudziestu takich jak Ty oni są w stanie zabić jednym kiwnięciem palca. <strażnik kuli się nieco>. Widziałeś z resztą co się stało w strażnicy. Jestem waszym dowódcą i jestem odpowiedzialny, za wasze życie. Co wy możecie sami zdziałać. Przecież Ty... Ty nawet nie masz imienia !’
S: ‘Przepraszam, ale imię, to akurat mam.'
P: ‘Tak??? Ciekawe jakie.’
S: ‘Artur. Artur DeDor’
Osłupiony Portos wpatruje się chwilę w młodzieńca.
P: ‘Dobra. Właśnie znacząco zwiększyłeś swoją szansę na przeżycie. Artur poprowadzi resztę tędy <wskazuje drogę, którą udał się Yuby> Ja idę tędy. Powodzenia’
I Portos, którego żółte szaty jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności nadal zachowały nieskazitelną czystość, ruszył w ślad za Washem i Irian. Reszta grupy, jako, że została pozbawiona tak wyśmienitego przewodnika poruszała się stosunkowo wolno, by nie zgubić śladu. Bezbłędnie jednak podążali tropem Yubego.

Żeby następna osoba nie zapomniała, gdzie stanęliśmy :
<Tą chwilę wybrała sobie Słoneczko na przebudzenie.>


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Feb 02, 2004 3:45 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 7:54 pm
Posts: 486
Location: Gdzies w swoich przygodach...
Kiedy raflik poczol znowu ogien, podszedl do okna i zobaczyl palacy sie na nowo zywoplot.
R: Heh.... Na szczescie skonczylem
<po czym raflik otworzyl okno i wyrzucil te ksiazke w plomienie, ksiazka natychmiast zamienila sie w czarny popiol... lud nie widzial tego, gdyz byl zajety gaszeniem niektorych przedstawicieli, jednak pewna Bibliotekarka zauwazyla to, ale poprzez dym nie widziala twarzy tego ktory znisczyl jedna z ksiazek>
Kiedy raflik zamknal okno, odetchnal i postanowil wszystko rozwazyc. dzieki tej lekturze zrozumial pare rzeczy, ale nadal wiekszosc jest dla niego nie zrozumiala... postanowil z kims sie podzielic trescia ksiazki.... Nie ryzykowal wyjscia na zewnatrz, ale znal jedno przejscie z Biblioteki do swiatyni.... Przeszedl tam i znalazl sie w korytarzu, na ktorego koncu zobaczyl znajoma postac...
Raflik nadal nie wiedzial po ktorej stronie jest Crow... ale informacje zawarte w ksiazce dotyczyly obu stron ale nie wiedzial ktora ktorej... Podszedl wiec do niego i zobaczyl jego blada twarz...
R: Corw
C: CROW!!! zreszta... Witaj raflik...
R: ekhm... witaj Crow.
C: Niezla demolke urzadziliscie w koszarach...
R: No wlasnie.... ta Demolka dotyczy pewnej sprawy
<Raflik wytlumaczyl wszystko Crowowi od poczatku do konca...>
R:... i w pewnej ksiedze ktora zostala.... hmm... znisczona byla opisana historia Vendingroth
C: Opowiadaj.... ale staraj sie stresczac nie wiem jak tam szturm idzie....
<Raflik opowiada Crowowi historie....>
R: ...I w tym miejscu sie urywa.
C: Hmm... pewnie ten demon go dopadl...
R: Tak... ale... sadzac po wieku tej ksiazki ma ona ponad 200 lat.
C: Ale przeciez demony sa niesmiertelne...
R: A co ze straznikiem???
C: Hmm... moze Lilly jest jego potomkiem...
R: Moze masz racje....
C: ...a moze owym demonem.... gdyz takie istoty moga przybierac dowolne formy....
R: I to mnie wlasnie martwi..... to mnie martwi....
C: wiesz co... lepiej sie z tad wynosmy....

_________________
" Zobaczyłem Raflika....
*poke*
Dotkłem Raflika.....
...
Moge juz umrzec" Bokler
Morgana's Parapetowa 16 Feb 07


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Feb 02, 2004 4:01 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
<Tlum, po chwili konsternacji i nerwowym gaszeniu sie kontynuowal szturm.

Kamien, rzucony silnym ramieniem typa imieniem anonim polecail wysokim lukiem w kierunku poszarpanego fechtmistrza. Ten od niechcenia zlapal brukowca, zanim ten wyrzadzil mu jakas szkode. Zacisnal piesc i pozwolil by byl opadl na ziemie. Tlum zareagowal pelna salwa. Oprocz kamieni polecialy pochodnie, jakies smiecie, pare przerazonych kotow, nawet jeden gnom....>

Caibre: I na co mi to...


<Wyciagnal przed siebie rece. Przed fechtmistrzem poczela sie materializowac sciana czerwonej energii. W miare jak nabierala intensywnosci, plomienie wokol przygasaly.

A wszystko, co polecialo w kierunku demona, zatrzymalo sie na scianie. I jesli posiadalo odpowiednie organy wydalo okrzyk bolu. Sciana byla oczywiscie goraca.>

Caibre:* Crow, proponuje ewakuacje. Zabezpiecz budynek, jesli ci tak zalezy na tym papierze, lecz pospiesz sie. Dlugo ich nie zatrzymam.*

<Jakby w odpowiedzi o coraz szersza sciane uderzyl pierwszy belt...>

Caibre: {W ojczystym jezyku} Do jasnej Chol..., odpi.. sie!

<W miare jak zlosc zaczela narastac w fechtmistrzu, sciana przed nim rowniez nabierala mocy. Do tej pory nieco wyzsza od czlowieka i szeroka akurat na tyle, by wypelnic soba brame, teraz poczela sie "rozwijac".

Caibre zrobil krok do przodu. Oparta niejako o jego wyciagniete dlonie sciana rowniez sie przesunela. Z wrednym usmiechem fechtmistrz ruszyl do przodu.

A sciana palila wszystko na swej drodze. Tlum zaczal wykazywac pierwsze oznaki paniki.>

Caibre:*Chwila, ja podobno jestem po stronie "tych dobrych" <wzdech>*


<Sciana zniknela. Tlum, nieco oslupialy dojrzal, ze to co ich odgradza od najwiekszego ogniska w ich zyciu to tylko ranny niewyrostek.... Pierwsi odwazni zaczeli sie rozgladac w poszukiwaniu jagiekos porecznego narzedzia, sztachety na przyklad.

Fechtmistrz stal spokojnie. Wchloniecie calej energii sciany znacznie poprawilo jego stan. Co bylo dobra wiadomosci wobec kilkuset sztuk rozwdzieczonych, podburzonych mieszczam.....bardzo zlych i zdesperowanych mieszczan.>

Caibre:*[Wiadomosc telepatyczna, zrozumiala dla wszystkich] Odejdzcie, albo niemile sie do dla was skonczy*
<Jak mozna sie bylo spodziewac, wiekszosy nie zwrocila uwagi na propozycje.

Ruszyli z jednoznaczym zamiarem przerobienia biblioteki na cos w rodzaju stos pogrzebowy. Fechtmistrza.>

Caibre: Sami tego chcieliscie.

<Przyklekna i polozyl dlon na bruku. Spojrzal na nadbiegajacy pierwszy szereg...a wlasciwie na bruk pod nim.

Ziemia ponownie zatrzesla sie; kocie lby, ktorymi wybrukowana byla alejka wbrzuszyly sie, a nastepnie pofrunely we wszystkich kierunkach. Wraz z kilkoma osobami. Pozostal tylko calkiem spory, dymiacy krater.

Caibre usmiechnal sie jeszcze szerzej. Pomysl tak prosty, a jakze skuteczny...... Nie marnujac czasu, umiescil pod brukiem, na ktorym stal tlum, kilka kolejnych kul plazmy. I czekal na latajacy tlum>

[Tecnikalia: Eksplozje podziemne nie powinny nikogo zabic. Polamia sporo nog, a koski brukowe rozbija kilka glow, lecz ogolnie na tym powinno sie skonczyc.
Edit: totalnie zapomnialem o ludziach wpodziemnym miescie...coz... krzyzyk na droge.... Proponuje naruszenie struktury korytarzy, co powinno na powierzchni dac takie atrakcje jak na przyklad zapadajace sie domy>)] Zokonczylem >D

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Last edited by Caibre on Mon Feb 02, 2004 10:52 pm, edited 13 times in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Feb 02, 2004 5:08 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Nov 15, 2003 4:56 pm
Posts: 1141


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Feb 03, 2004 5:53 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Dec 28, 2003 12:32 am
Posts: 126
Location: Kiełczów

_________________




Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Feb 03, 2004 7:57 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 7:54 pm
Posts: 486
Location: Gdzies w swoich przygodach...

_________________
" Zobaczyłem Raflika....
*poke*
Dotkłem Raflika.....
...
Moge juz umrzec" Bokler
Morgana's Parapetowa 16 Feb 07


Last edited by Raflik on Wed Feb 04, 2004 6:34 pm, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Feb 03, 2004 8:32 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
(Uwaga techniczna: nic nie wiem o Irian i pozostalych w tlumie. Caibre NIE jest wstanie przejzec iluzji typu uzywanej przez Irian )

Wysoka postac z nietoperzowatymi skrzydlami wywolala odpowiedni efekt na poobijanym, krwawiacym tlumie. Ludzie uciekali, czesto na slepo.>

Caibre: Przesadzam? W ktorym miejscu? Sami sie prosili. Chcieli zniszczyc ksiazki.

Ira: Ale ty nie lubisz ksiazek.

Caibre: Nie lubie rowniez bezsensownego zniszczenia. No dobra, nie patrz tak na mnie. Nie lubie, jak ktos niszczy rzeczy wartosciowe. Chyba ze to jestem ja..niewazne. Chodzmy. Chyba maja dosyc.

<Fechmistrz i zaklinacz spokojnie weszli do biblioteki, pozostawiajac oszolomiony i spanikowany tlum.



Gleboko po ziemia, w starozytnym podziemnym miescie takze nie bylo spokojnie.


Cos, gleboko ukryte, poczulo MOC. Cos, co zostalo przed wiekami zapomniane, budzilo sie. >

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Feb 07, 2004 8:44 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 8:36 pm
Posts: 490
Location: Wrocław
<Yuby podążał cichymi i pustymi uliczkami podziemnego miasta. Brak słońca rekompensowały dziwne żólte kryształy na skalnym suficie, dające wystarczającą ilość światła, żeby nie rozbić się o najbliższą ścianę. W miarę zbliżania się do rynku pradawnego miasta, Yuby coraz bardziej koncentrował się na obserwacji otoczenia. Zreszt nie tylko on wyczuwał coś niezwykłego. Burek i Arwena stąpały coraz ciszej, starając się nie uronć najmiejszego chociażby szmeru. Lintoriel teraz nie opuszczała już swojego łuku. Miasto było naprawde ogromne. Zwłaszcza w porównaniu z Vendigroth. Sądząć po rozmiarach, Yuby był przekonany, że w czasach swojej świetności liczyło co najmniej 1.5 mln. ludzi.>

<Mniej więcej 5 minut później droga, którą podążali skończyła się, wychodząc na rozległy, okrągły plac, bez wątpienia rynek. W jego centralnym punkcie stał jednak nie ratusz, lecz okrągła niewielka wierzyczka zwieńczona kopułą, która po dokładniejszych oględzinach z zewnątrz okazała się swiątynią, o czym świadczyły religijne symbole, którymi pokryte były kolumny przed wejściem i same drzwi. I jeżeli w podziemiach miało się znajdować coś ważnego, to właśnie tam. Jednakże zanim Yuby wszedł na pierwszy stopień wiodący do wrót budynku, do uszu grupki dobiegł odgłos kroków. Yuby wsłuchal się dokładnie.>

-Grupka ludziw pełnych zbrojach... Nikt znajomy. Ale obawiam się że także nikt o sprzyjających nam zamiarach.

<Po tych słowach na plac wbiegli strażnicy pod przewodnictwem Artura DeDora. Zauważywszy grupę postaci natychmiast wyciągneli miecze.>

-Odejdźcie... <Zawołał spokojnym, aczkolwiek nieco zirytowanym głosem Yuby> Nie potrzebuję listy bezimiennych ofiar. <I tak faktycznie było. Yubemu zabijanie nigdy nie sprawiało przyjemności, a zupełnie nie widział sensu zabijania postronnych, obojętnych mu osób.>

-O przepraszam... Ile razy mam wszystkim powtarzać że mam imię?<Zdenerwował się szef strażników.>

-Z pewnością... Ale dla mnie stałbyś się tylko ułamkiem w statystyce.

-Taki jesteś pewien siebie? Może się ze mną zmierzysz?

-Chcesz mnie wyzwać? <Dłoń Yubego zacisnęła się na toporze> Dobrze więc... <Yuby ruszył w kierunku grupki strażników, ale usłyszał w głowie pytanie Lintoriel.>

-Przecież Górskie Smoki nie zabijają dla zabawy?

-Nie zabiję go... Jest odważny i dumny, nawet trochę za bardzo. Ale podejżewam że w tym świecie istnieją inne normy siły i możliwe, że nie ma odpowiedniego wyobrażenia o możliwościach drzemiących w każdej istocie. Ale on sam posiada taki upór, że swój potencjał może kiedyś wyzwolić.

<Po tych słowach kontakt telepatyczny urwał się, a Yuby stanął z toporem w rękach, gotów do walki.>

-Kiedy się z kimś pojedynkuję, mam z zwycaju wiedzieć, jak się mój przeciwnik nazywa.

-Artur Dedor. Ja także lubię takie rzeczy wiedzieć.

-Yuby... Po prostu Yuby...

<Dedor z krótkim mieczem w dłoni ruszył w kierunku Yubego. Ale zanim zrobił dwa kroki, zatrzęłsa się ziemia, a obok strażnika posypał się kamienny pył. Gyd z powrotem stanął pewnie na nogach, a wstrząsy ustały, spojrzał na Yubego, a to co zobaczył nie było tym, czego się spodziewał. Źrenice Górskiego Smoka się rozszerzył, topór oparł się o wybrukowaną powierzchnie placu. Wycedził tylko przez zęby:>

-Uciekajcie. Wiejcie jeśli wam życie miłe.

-Co? Ja nigdy nie uciekam...

<Po tych słowach kolo grupki strażników zaczęły spadać sredniej wielkości kamienne bloki.>

-Tutaj budzi się coś, o czym nie macie bladego pojęcia. <Kolejny kamień spadł.> Tutaj na prawdę nie potrzebne mi sią przpadkowe ofiary. <Kolejne dwa bloki skalne roztrzaskały się w pobliżu zebranych.>

-A ty myślisz że jeteś w stanie sobie z tym poradzić? <Prychnął Dedor. Jakby w odpowiedzi w ręce Yubego pojawiłą się kula ognia i smignęła strażnikowi koło glowy.>

-Ja nie żartuję. Jeżeli koniecznie chcesz się ze mną pojedynkowac, to nie tu i nie teraz. <Yuby machnął toporem w górę, przepoławiając kamulec spadający mu wprost na głowę.>

<Strażnik chyba w końcu zrozumiał i wraz ze swoimi ludźmi pobiiegł w kierunku wyjścia, Yuby zaś odwrócił się w kierunku towarzyszy i ruchem głowy wskazał świątynie.>

-Mamy mało czasu... Powiedziałbym że wgóle go nie mamy. Nie sądziłem, że natkniemy się tu na rasowego demona...

<Cała grupka zniknęła we wnętrzu świątyni.>

_________________
Sometimes you just need to,
Level everything with the ground to,
Make room for all the things,
You wanted somehow,


Last edited by Yuby on Sun Feb 08, 2004 2:38 pm, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Feb 08, 2004 2:25 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 04, 2003 6:09 pm
Posts: 577
Location: Gdynia
<Tłum faktycznie miał już dosyć oblegania budynku, zwłaszcza, kiedy kostka brukowa zaczęła latać. Spanikowani ludzie rozbiegli się, jak najdalej od zagrożenia. Wyglądało na to, że plan Kennela nie do końca wypalił... Nie udało się zniszczyć biblioteki. Za to świetnie zagrał na emocjach motłochu; ludzie wręcz kipieli nienawiścią. Poranieni, pozbawieni domów - szukali teraz łatwiej dostępnego kozła ofiarnego. W zaułkach zaczęły wybuchać bójki, kupcy w popłochu barykadowali swoje sklepy...

Grupa, przyczajona pod żywopłotem, z ulgą przyjęła opuszczenie stanowiska przez Caibre'a. Każdy z nich chciał się dostać do biblioteki - i przypuszczalnie każdy miał inny powód. Irian wstała. Obok niej przekuśtykał jakiś anonimowy mieszkaniec Vendingroth, krwawiąc z rozbitej głowy. Dziewczyna zupełnie go zignorowała - sprawiała wrażenie, jakby nie wiedziała, co się dzieje dookoła. Maczer spojrzał na nią z niepokojem. W porównaniu do tego, jak zachowywała się w pociągu...>

- Idziemy. <Białowłosa obejrzała się na towarzyszy, jej oczy były rozświetlone wewnętrznym blaskiem.> Nie obchodzi mnie, co tu się dzieje, nie pozwolę na zniszczenie biblioteki.

<Nie czekając na odpowiedź ruszyła do środka. Po drodze zdjęła wszystkie iluzje. Pech sprawił, że w tej samej chwili Kennel spojrzał w ich stronę. Drgnął gwałtownie, po czym nachylił się i zaczął coś tłumaczyć swoim pomocnikom. Słoneczko, już w pełni przytomności, ociągnęła się trochę i - gdy nikt nie patrzył - pomachała w ich kierunku. Ale dziewczyna już tego nie zobaczyła. Weszła do budynku, zostawiając towarzyszy nieco w tyle.

Nie zatrzymując się w hallu przeszła do głównej sali. Biblioteka była niewielka i dość skromnie wyposażona, ale wykonana bardzo finezyjnie. Delikatnie rzeźbione kolumny podpierały wysoko sklepiony strop. Jako, że budynek należał do świątyni, architektura siłą rzeczy była kościelna. Kolorowy witraż na głównej ścianie rzucał łagodne, rozproszone odblaski. Pięć drewnianych półek oprócz zwyczajowych napisów było również oznaczonych tabliczkami z jakimiś nieznanymi symbolami. Pośrodku stał stolik, na którym widocznie zazwyczaj leżała jakaś książka - ale w tej chwili był pusty.

Irian nie zwróciła jednak na to większej uwagi. Od razu podeszła do pierwszego regału i zaczęła zgarniać z niego książki. Lecz gdy opróżniła pierwszą półkę, napotkała spojrzenie kogoś, robiącego to samo z drugiej strony.>

- Caibre...<Oczy dziewczyny zwęziły się. Jeśli on składał papier w jedno miejsce, to mógł to robić tylko w jednym celu.> Nie radzę...

<W tej chwili do środka dotarła reszta grupy. Lith od razu podbiegła do stolika. Jej piękną twarz wykrzywiła wściekłość.>

- Ta książka! Co z nią zrobiłaś? Należy do mnie!

Edit - zapomniałam o Słoneczku __^__


Last edited by Irian Baratai on Sun Feb 08, 2004 4:54 pm, edited 2 times in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Feb 08, 2004 2:37 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
-----------------
Caibre:* Trzymam. To jest zabronione?*

Irian:* A pozniej? Ognisko?*


Caibre< dokladajac trzymana ksiazke do tych lezacych juz na porecznym wozku, bedacym na wyposarzeniu biblioteki.> Naprawde sadzisz, ze mam tylko jedno w glowie < urwal pod sceptycznym spojrzeniem calej grupy. > No dobrze. Ale oprocz tego mam jeszcze pare innych mysli w lepetynie. I pare pytan. A na razie pomozcie z tymi tomami.

< Fechtmistrz ruszyl, pchajac przed soba wozek i lawirujac posrod regalow dotarl w krotce do niewielkiej przestrzeni, ktora z drudem dalo sie nazwac otwarta. Tam tez stal Iranahl, konczacy jakies zaklecie.>

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Last edited by Caibre on Mon Feb 09, 2004 12:42 am, edited 5 times in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Feb 08, 2004 6:52 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Nov 15, 2003 4:56 pm
Posts: 1141
Jeśli Caibre napisał coś o mnie, lub o Rafliku, to proszę założyć, że w tym miejscu znajduje się napis: ‘Kilka minut wcześniej’

Crow zorientowawszy się, że groźba zniszczenia księgozbioru została zażegnana usiadł pod ścianą i jeszcze raz przemyślał możliwe rozkłady sił. Nie wiedział, że być może jego rozważania są spóźnione, gdyż Yuby wkrótce może rozwiązać tajemnicę empirycznie.
Crow: ‘Dobra. Załóżmy, że bierzemy pod uwagę tylko SC i Lith. Obie strony tego konfliktu mogą być w jednym z trzech stanów – są poplecznikami demona, są związani z osobą pilnującą artefaktu, albo działają w sposób niepowiązany z demonem, czy strażnikiem. Daje nam to 3^2 = 9 możliwych rozkładów sił. Przypadek w którym obie strony są związane z demonem, lub obie ze strażnikiem można chyba spokojnie odrzucić więc zostaje nam siedem możliwości

1) SC są poplecznikami demona, a Lith jest potomkiem strażnika. W tym wypadku SC próbuje, że tak powiem, dobrać się do Lith by zdobyć jakieś informacje o miejscu ukrycia artefaktu. Lith sama nie zna jego położenia, ale wie, że ta informacja może być w pamiętniku. Stwierdza, że musi ją poznać, ale sama nie jest w stanie otworzyć księgi. Tu pojawiasz się Ty. Ona myśli, że jesteś wysłańcem demona i dla tego Cię atakuje, dbając jednak o to, by książka została wcześniej odpieczętowana. Wariant całkiem sensowny.’

2) SC są poplecznikami demona, a Lith działa na własną rękę. Przypadek bardzo podobny do poprzedniego. Lith też szuka artefaktu, posiada księgę, ale nie potrafi jej otworzyć. reszta jak poprzednio. Wariant równie prawdopodobny, a może nawet bardziej prawdopodobny niż poprzedni.

3) SC są związani z strażnikiem, a Lith wspiera demona, albo nawet jest nim samym. Tutaj mamy sytuację odwrotną. SC pilnują artefaktu i nie chcą, żeby Lith go zdobyła. SC jako potomkowie strażnika sprawują prawowitą władzę w mieście, ale demon podburza przeciwko nim ludzi. SC muszą więc rozprawić się z Lith skrycie, by nie stracić swojej pozycji. Lith atakuje Cię dla zmyłki (gosh), ale od początku planuje nawiązać z Tobą współpracę, ponieważ ona, lub demon, któremu służy nie jest w stanie sam zdobyć artefaktu. Być może potrzebny jest jakiś klucz, będący w posiadaniu strażników - SC . Wariant nieco mniej prawdopodobny od poprzednich, ale również całkiem możliwy i warty, by brać go pod uwagę.

4) SC są związani z strażnikiem, a Lith działa na własną rękę. SC pilnują artefaktu, ale ponieważ Lith podburza przeciwko nim ludzi nie mogą tego robić otwarcie. Lith z kolei nie może zdobyć artefaktu, bo nie umie otworzyć księgi. Nie jest tak potężna, jak miało by to miejsce w poprzednim przypadku, ponieważ nie wspiera jej demon. Dlatego też tym bardziej potrzebuje Twojej pomocy. Tutaj pojawia się pytanie – gdzie jest sam demon. A może jest zbyt słaby i chwilowo nie bierze udziału w poszukiwaniach? Albo jest trzecią siłą, z którą nie mieliśmy jeszcze styczności? Wariant prawdopodobny ze względu na skierowaną do Ciebie prośbę Lith, ale w wielu innych miejscach dość nieścisły.

5) SC działają na własną rękę, a Lith jest potomkiem strażnika. Pilnuje księgi, którą SC potrzebują, żeby odnaleźć artefakt. Nie wiadomo jednak dla czego pozwala na to, byś Ty otworzył książkę. Może dlatego, że sama nie wie, gdzie jest artefakt, a chce się dowiedzieć, by go lepiej bronić, lub żeby go odzyskać. Tak czy inaczej nie ma aż takich wpływów, by powstrzymać sprawujących w mieście władzę SC i z tego powodu potrzebuje Twojej pomocy. Wariant średnio prawdopodobny jak na mój gust. Znów nie wiadomo co się dzieje z demonem.

6) SC działają na własną rękę, a Lith służy demonowi, lub jest nim sama. Tu chyba było by podobnie do wariantu 3. Tyle, że SC nie chcą bronić artefaktu, a zdobyć go dla siebie. Do tego potrzebne im są informacje z księgi. Nie wiadomo jednak, dlaczego Lith wdaje się w konflikty z nimi. Tutaj szansa, iż posiadają jakiś klucz jest dużo mniejsza. Generalnie, to chyba nie jest odpowiednia ścieżka.

7) SC działają na własną rękę, Lith również... ‘

Raflik <nieco już znudzony przerywa>: ‘Darujmy sobie ten przypadek. Jest jeszcze mniej prawdopodobny niż pozostałe’
Crow: ‘Masz rację. Ja znam całą historię tylko z Twojej opowieści, mogłeś coś przeoczyć, a może celowo przemilczeć... Spróbuj może wybrać dwie, trzy najbardziej prawdopodobne warianty. Ale zaraz, zaraz <rozgląda się nerwowo> Gdzie my w ogóle jesteśmy?? Cały czas myślałem, że w bibliotece...’


Top
 Profile  
 
Display posts from previous:  Sort by  
Post new topic This topic is locked, you cannot edit posts or make further replies.  [ 304 posts ]  Go to page Previous  1 ... 16, 17, 18, 19, 20, 21  Next

All times are UTC + 1 hour


Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 3 guests


You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot post attachments in this forum

Search for:
Jump to:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group