W momencie kiedy iluminujący piasek zawisł chwilowo w powietrzu, wszyscy boha.... wszyscy ludzcy przedstawiciele zażyczyli sobie w jednej chwili, aby Rody jednak nie posiadał owej tajemniczej substancji. Byli niemal otoczeni przez małe, śmierdzące gobliny. Dodatkowy pech stanowiło to iż znajdowali się w prostym odcinku jaskini, bez żadnych rozwidleń, ale z grupą zielonych po jednej i po drugiej stronie.
- Pod ścianę wszyscy! - Nova jako jedyny "zawodowy" wojownik w grupie miał zmysł taktyczny, i chociaż głównie działał sam, kiedy sytuacja wymagała potrafił przewodzić grupie.... no, w sumie był to jako debiutancki występ jako "leadera", ale wypadł znakomicie, gdyż wszyscy, włączając zwierzęta, ustawili się grzecznie pod ścianą tworząc dwie grupki, w postaci Rody-ego i Naiee, która porzuciła plecy Edmunda po tym jak ten oparł się o ścianę, oraz wymienionego wyżej i Miho. Łącznikiem między nimi był Aicha. Wszyscy wpatrywali się na pozostającego na środku wojownkia niczym w obrońcę i wybawiciela. .... - Trzeba coś wymyślić. Musimy jakoś je przechytrzyć. - Zastanawiała się panna Etopiryna - Och nie! Zginiemy! jestem za młody żeby umierać! Tak duży talent nie może odejść w zapomnienie! Przepiękna uroda nie może - Głośny i teatralny szept Edmunda został przerwany przez cios w szczękę wyprowadzony przez Miho - Zamknij się i zachowuj się jak mężczyzna a nie jak beksa! Pozatym powinieneś bronić niewinnych dam, takich jak ja... -Tu dziewczyna profilaktycznie trzepła w szczura -AAA!... Za co? - Za żywota...- i ponownie do Barda -...i ochraniać mnie swoim własnym ciałem, a nie rozpłaszczać się jak placek na ścianie. Weź przykład z Rody-ego... - Miho spojrzała w bok, i o ile do tej pory jej twarz wyrażała złość na Edmunda, tyle, teraz przybrała wyraz kompletnego zażenowania. Swoimi małymi oczkami i otwartymi ustami patrzyła się jak oswajacz był rozpłaszczony na ścianie z ziemi, twarzą do ściany. - Dobra... nie było tematu... - WOOF!
- Hmm... proszę pani... - zwrócił się grzecznym tonem Rody - Naiee wystarczy. - odpowiedziała równie grzecznie kotołaczka - Ahem. Prosze pani Naiee... - - ... - - czy mogłaby pani poniuchać tutaj? - wskazał na fragment ściany - Po.... Poniuchać?!? Co ja Pies jestem aby... niuchać różne rzeczy? Już sam smród goblinów sprawia że mdleję, a ty chcesz abym niuchała ziemię?!? - Ależ... nie o to chodzi... ja tylko chciałem... - Rody spuścił głowę i zaczął łączyć dwa palce wskazujące obu rąk. Kotołaczka instynktownie wyczuwając niebezpieczeństwo utraty towarzysza w niebezpieczeństwie utraty życia całej grupy, zareagowała. - Dobrze już dobrze... nie płacz. Jesteś dużym chłopcem! Powiesz mi o co ci chodzi? - Rody otarł rękawem twarz i odpowiedział pokornym, pełnym uniżenia głosem... - Bo mnie się wydaje iż za tą ścianą jest inny korytarz. Kiedy w nią pukałem wydawała niski dudniący głos. Chciałbym się upewnić tylko czy to prawda, więc musiałaby Pani... - Naiee... - brewka nerwowo zadrgała dziewczynie - ...a jeśli tak lubisz formy grzecznościowe to Panno lub Panienko! - - ...więc Naiee czy mogłabyś obwąchać tą scianę, czy da się wyczuć świeże powietrze? - Rody odsunął się na krok, a kotołaczka zajęła jego miejsce. Pierwsze co się jej rzuciło na nos, to ciągły i nieprzerwany smród goblinów, pózniej poczuła delikatne ciepło męskiego ciała i feromony młodzieńca... w końcu poczuła delikatny strumień świeżego i czystego powietrza. Kiwnęła tylko głową do Rody-ego. ...
Nova tez wczuł się w rolę, stanął na przedzie grupy i machnął ostrzegawczo mieczem. Gobliny otoczyły ich kompletnie, ale nie zbliżały się w "martwą strefę" czyli zasięg wielkiego miecza wojownika. Ich dwaj rozciachani towarzysze, którzy jak na złość Novie, pomimo odciętych kończyn dalej żyli, stanowili wystarczające ostrzeżenie dla reszty. Rozeznawszy sytuację, stwierdził iż ponownie będzie musiał wystawić swoją charyzmę na ciężką próbę. Co prawda nie spodziewał się aby ktokolwiek z tamtej bandy potrafił walczyć, ale mądrze pokierowani mieli szansę jeśli nie na przeżycie, to na ubicie jak najwięcej goblinów. Nova musiał się tylko chwile zastanowić nad taktyką, i począł układać w myślach plan, ciągle kręcąc ostrzegawcze młynki. ...
-Pst... Pssst... Ej ty... duży... - Kto? Ja? - i teatralnym gestem Edmund skierował palec wskazujący na swoją pierś. - Tak ty. Podejdz no tutaj! - Rody wskazał palcem na ziemię, tuż przed nim. Bard łypnąwszy okiem, i oceniwszy że wojownik spełnia swoje zadanie blokady, podszedł do oswajacza. - Czego byś chciał, w obliczu niebezpiecznej sytuacji, w groźbie życia lub śmierci, o śmiertelniku, któremu los zgotował takie wydarzenie... - Duch twórczy widocznie z racji gasnącego życia poety, dał mu całe natchnienie jakie mu pozostało do wykorzystania w czasie życia - Twojej mandoliny... - ...Którego niespoko... CO? NIE! TAKIEGO WAŁA! - i Edmund objął instrument jak swój największy skarb. - To jest moje kochanie. Mogę pożyczyć ci Fletu jeśli masz natchnienie i chcesz wygrywać marsza żałobnego. Może skomponujemy razem ponure "Epitafium dla pogrzebanych przez gobliny"... - - Nie potrzebuję dużego obuchowego przedmiotu, dzięki któremu mógłbym się przebić przez ścianę, a twoja mandolina idealnie się do tego nadaje! Zresztą i tak jej nie będziesz potrzebował jeśli mi jej nie dasz...- - ...Um.... - Te słowa były dla Edmunda boleśniejsze niż miecze wbite w serce, czy banda goblinów rozdzierająca jego ciało. Nie dosyć że obrażono jego najświętszy instrument, to jeszcze obrażono jego samego... no dobra, obraza instrumentu była boleśniejsza. Potok słów, jakie poecie cisnęły się na usta, od teatralnych zwrotów, po epickie sentencje, na prostackich przekleństwach skończywszy powodowały że milczał z rozczapierzonymi ustami, a z jego oczu ściekła jedna, kryształowa łezka. - Naprawdę wiem że instrument ma wielką wartość dla ciebie, ale słuchaj musimy go użyć aby przeżyć. Inaczej Gobliny rozszarpią nas na strzępy i nikt nie dowie się o twoim talencie. Więc proszę. - Rody łagodnym głosikiem starał przekonać opierającego się barda, który jeszcze mocniej przytulał mandolinę do siebie, i położył delikatnie rękę na przegubie instrumentu - To... Profanacja... - Wypiszczał jeszcze Edmund, ale więcej nie był w stanie. Gdy Rody miał już szarpnąć instrument, zobaczył tylko czerwony błysk. Przez wiele lat ćwiczone odruchy sprawiły że zareagował natychmiastowo i odchylił głowę w tył. Był ułamek szybszy niż czajnik który ze świstem przeciął powietrze w miejscu gdzie znajdowała się głowa oswajacza, i uderzył w ścianę, na której pojawiły się drobne pęknięcia, by następnie przejść w całą pajęczynę szpar i wreszcie by osunąć się na ziemię, otwierając nowe przejście. Obaj panowie spojrzeli na Mihio. Ta, ciągle stała w bojowej pozie, i nie cofnęła jeszcze ręki od ciosu. W świetle iluminującego piasku wyglądała normalnie, ale chłopaki założyliby się, iż gdyby kapnąć nieco wody na jej ciało, ta natychmiast wyparowałaby. - Nya! Droga gotowa! Idziemy - Rzekła radośnie Naiee, poczym wbiegła w dziurę. Za nią wbiegł Edmund, ciągle trzymając bardzo intymnie swoją mandolinę. Rody stał ciągle w miejscu i wpatrywał się w Miho. Chciał podziękować, ale jak tylko zobaczył błysk jej oczu, mówiący "Zamknij się, albo tym razem trafię na pewno, ty dwulicowy sk...", zrezygnował i ustąpił jej miejsca. Ta bez słowa wbiegła w wybitą dziurę. - Nie przejmuj się! Taka już ona jest - Rzekł Eustachy, wdrapując się na ramię Rody-ego. - A-ha... - odpowiedział i wbiegł w tunel. ...
- Dobra! Zrobimy Tak. Panowie staną po mojej lewej i prawej i będziecie się starać jakoś odpychać Gobliny. Panie schowają się za nami i będą je razić na odległość! zrozumiali? - Nova odwrócił się, by zobaczyć puste miejsce, dziurę w ścianie i siedzącego radośnie Psa - WOOF! - - Że co jest?!? - Wojownik zamrugał oczami aby upewnić się iż nie ma zwid. Wczesniej była tu grupa ludzi i pełna ściana, teraz jest dziura i brak ludzi... - Eech.... - Westchnął ciężko i wbiegł w dziurę, tuż za dużym i wesołym psem.
Gobliny ponowiły gonitwę za powierzchniowcami.
_________________ " Zobaczyłem Raflika....
*poke*
Dotkłem Raflika.....
...
Moge juz umrzec" Bokler
Morgana's Parapetowa 16 Feb 07
|