[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4246: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4248: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4249: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4250: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
Multiworld • View topic - Olore i Tirnesse Sanyeva

Multiworld

Nothing is impossible in the Multiworld
It is currently Thu May 16, 2024 2:49 pm

All times are UTC + 1 hour




Post new topic This topic is locked, you cannot edit posts or make further replies.  [ 81 posts ]  Go to page Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6
Author Message
 Post subject:
PostPosted: Wed Mar 09, 2005 9:25 pm 
Offline
Demokratyczny Moderator
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 5:02 pm
Posts: 1736
Location: Somewhere in the world

_________________
Nothing is impossible...


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Wed Mar 30, 2005 10:03 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
-Obudz sie.
W innym miejscu w innym czasie.
Caibre czul, ze spada. Spada w nieskonczona przepasc, w ciszy. Nie czul, oprocz powietrza napierajacego na plecy, nie slyszal nic, oprocz szumu wiatru. Gdy w koncu otworzyl oczy, ujrzal jedynie blekit nieba.
-Obudz sie, bracie.
Znowu ten bezcielesny glos. Docieral do umyslu, pomijajac trywialna droge poprzez uszy. Cai probowal zignorowac go, lecz glos szeptal, wciaz szeptal, na granicy swiadomosci. Jego wlasny glos.
Wzywal go. Nawolywal.


Nie spadal juz.

Wokol byla tylko ciemnosc. Ciemnosc i para zielonych punktow, uporczywie wpatrujacych sie w niego.
- Witaj braciszku- glos z ciemnosci, jego glos ociekal slodkim jadem- wlasnie o tobie myslalem...

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Last edited by Caibre on Wed Apr 13, 2005 12:02 pm, edited 4 times in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Apr 12, 2005 9:52 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Mar 27, 2004 12:55 am
Posts: 847
Location: Osrodek wypoczynkowy Nomad - Rajski Ogrod
Monotonny zaspiew inkantacji urwal sie nagle. W sali zapanowala nienaturalna cisza, chociaz kilka ulic dalej toczyla sie bitwa. Siedem kregow zablyslo zielonkawym blaskiem, a nastepnie w strone srodka wystrzelilo siedem blyskawic. W momencie ich zetkniecia najstarszy klasnal w dlonie...

Ostatni smok zwalil sie z rykiem z nieba. Ludzie na swych powietrznych okretach, spelnieniu ich odwiecznych marzen o lataniu, zdolali przetrwac najciezsza probe. Z wspanialej floty zostaly ledwie trzy, ciezko uszkodzone statki, zabierajace resztki obroncow miasta. Nie mogli jednak zabrac wszystkich. Szczesliwcy mogli dostrzec z pokladow jak ostatnie, odosobnione szance i barykady gina, zatopione przez bura mase. Nieliczni slyszeli ich krzyki, a jeszcze mniej dostrzegalo nadzieje gasnaca na ich oczach, gdy okrety wzbijaly sie coraz wyzej.
Nikt nic nie mowil. Wszyscy w ciszy przygladali sie upadkowi swojego miasta. Miasta swojego dzicinstwa i najleprzych lat zycia.

Sciany swiatyni pekly z trzaskiem i zwalily sie wzniecajac tuman kurzu. Z wnetrza dobyl sie ogluszajacy grzmot, a chwle potem olbrzymia ekslozja zrownala z ziemia okolice w promieniu kilkuset metrow.

Arisu stala na rufie okretu. Wokol latali skrzydlaci, nowe, sztuczne ogniwo ewolucji. Jednak nie to przykuwalo jej uwage. Daleko za oddalajacym sie statkiem w zastraszajcym tepie rosla kula czystej energii chaosu. Kula, ktora sprawiala, ze od samego patrzenia na nia mieszaly sie mysli, a jednoczesnie nie pozwalajaca oderwac od siebie wzroku.
Widziala jak po pierwszej ekslozji chaos sie zatrzymal i jak gdyby cofnal. Jednak po chwili nadzieji wybuchl z nowa sila, w ulamku sekundy pochlaniajac cala wyspe i wielki obszar morza. Widziala jak pochlania ostatni statek, ktory lecial zbyt wolno by uciec na bezpieczna odleglosc. SLyszala, pelne przerazenia krzyki zalogi, ktore urwaly sie nagle jak uciete nozem. Nie chciala tego obserwowac, ale nie mogla odwrocic glowy... tak jak kilkaset inych osob na pozostalych statkach.

Niewielka, niespelna dwumetrowej srednicy kra dryfowala po spokojej powierzchni wody. W oddali dogasala bitwa, jednak niewiele z jej odglosow tu docieralo.
Postac przybita do lodu, dlugim, zardzewialym ostrzem wpatrywala sie w przestrzen niewidzacymi oczyma. Po mieczu sciekala krew, farbujac lod na ciemnoczerwony kolor. Tylko cichy charkot dobywajacy sie z jego gardla swiadczyl o tym, ze nadal tli sie w nim iskra zycia.
Nagle, troche na lewo na choryzobcie pojawila sie nieokreslona plama. Zdolal odwrocic glowe w tamta strone, kiedy pochlonal go chaos.

Jakas niezwylka sila przetoczyla sie jak fala przez cale cialo rozrywajac kosci, miesnie, sciegna i skore, mrozac jednoczesnie krew i sciskajaca narzady wewnetrzne. Na powierzchni wykwitaly bable, ktore po chwili eksplodowaly zakrzepla krwia i ropa. Pod skora na glowie przemieszczaly sie jakgdyby wielkie zuki, probujace znalezc miejsce ktorym mogly by sie wydostac na zewnatrz. Nie mogac jednak znalesc takowego, pekaly zalewajac twarz ropa. Ludzka czesc jego swiadomosci zwijala sie w kunwulsjach w najciemniejszych zakamarkach umyslu dajac miejsce drugiej, silniejszej i ... wscieklej.
Miecz, na ktorym byl zawieszony, pekl z trzaskiem pozwalajac cialu osunac sie na lod.
Wraz z nowa swiadomoscia, w cialo wstapily nowe sily. Podpierajac sie na okaleczonych rekach dzwignal sie na kolana. Cale cialo zdawalo sie puchnac pokrywajac sie kolejnymi pecherzami i bablami. Oczy powoli zaszly mu czerwienia, tworzac purpurowe plamy w glebokich oczodolach.
Kolejny impuls bolu wygial cialo w luk. W tym momencie pecherze na plecach pekly, a z nich wylonily sie czarne, skorzaste skrzydla. Tak samo inne bable, pekajac ukazywaly pod soba ciemna, gruba skore i rzadkie, ale grubsze od ludzkiego owlosienie. Z niemal dwukrotnie wiekrzych od ludzkich dloni wyrastaly ciemne pazury. wielki leb pokryl sie w calosci siwym zarostem, a ze szczek wyrosly kly.
Z pod pecherzy na korpusie wylanialy sie grube kosci tworzac napiersnik. Rowniez na nogach i ramionach wyrastaly elementy koscianej zbroi, pokrywajac sie w niektorych miejscach kolcami.
Demon, nadal kleczac, powoli wyciagnal z piersi reszte peknietego ostrza, powodujac kolejna fale bolu. Wraz z rykiem z zebatego puska poplynela strozka krwi.

Pandemonium barw i dzwiekow we wszechogarniajacej pustce. Bezkrztaltna materia, laczaca sie z uczuciami, myslami i dzwiekami w niesamowite wzory, by po chwili rozpasc sie i tworzyc cos zupelnie innego. Obrazy, od ktorych mieszaly sie zmysly, a swiadomosc pograzala sie w obledzie. Jednoczesnie wszystko tak niesamowicie puste, proste i ciche, poruszajace sie w jakims wewnetrzym rytmie. Rytmie bez zadnego sensu, zadnego ladu. Cisza, uderzajaca kakofonia dzwiekow. Mysli i uczucia, w niesamowitych wymiarach, o niesamowitych barwach wbijaly sie pod czaszke, rozsadzajac ja od wewnatrz, pustoszac jednoczesnie umysl.
Nierealne sily wykrecajace cialo pod niemozliwymi katami, skrecajac je w najdziwniejsze formy, w koncu rozrywajace je i rzucajace w wir wszechrzeczy.
Gola swiadomosc, jedyna stala rzecz w wszechogarniajacym chaosie, a moze uosobienie chaosu wsrod idealnego ladu, wisiala naprzciw nieokreslonego wiru skupiajacego i mieszajacego w sobie wszystko. Materia, uczucia, mysli, nicosc. Wszystko to bedace rownym w tym miejscu. Niezglebione serce wszystkiego. Wzywajace do siebie. Lagodne, matczyne wezwanie. Wezwanie nie znajace sprzeciwu. Nieublaganie ciagnace w otchlan.

Sfera chaosu, nagle zatrzymala sie pulsujac przez chwile, po czym blyskawicznie cofnela sie i zniknela tak samo niespodziewanie jak sie pojawila,z ostawila za soba ogromny obszar spaczonego morza i wyspe z nielicznymi ruinami i rumowiskami.

Kolejny skurcz jak zelazne szczeki scisnal cale cialo. Kosci z trzaskiem pekaly i zrastaly sie na powrot o polowe mniejsze, miesnie skrecaly sie na powrot w ciasne wezly, rozciagnieta skora na powrot naciagala sie na mniejsze cialo. Postrzepione skrzydla takze sie skurczyly, a potem ciasno zlozyly na plecach. Zbroja, zatrzymana w polowie przeobrazenia, wrosla w cialo, stajac sie jego czescia. Pazury i kly zmniejszyly sie do ludzkich rozmiarow. Oczy przedtem calkowiecie biale, teraz przypominaly popekana porcelane, poprzecinana cienkimi, czarnymi nitkami.
Zwinieta w klebek postac, opadla w wode, gdy niewielka kra, na ktorej sie znajdowala, pekla z cichym trzaskiem. Odmet roznokolorowego morza cicho zamknal sie nad nia. Po chwili nie bylo sladu takze po krze.

Distant obserwowal spaczone morze z odleglosci przekaraczajacej mozliwosci wszystkich na tym statku. W trakcie swoich wedrowek wiedzial juz nie raz efekty niekontrolwanego wyplywu chaosu. Wiedzial, ze to miejsce bedzie niezdatne do zycia dla zadnych normalnych istot, ze pozostanie takim przez okres czasu, przekraczajacy ludzkie wyobrazenie. Wiedzial rowniez, ze natura nie znosi pustki, i nawet to miejsce, szybko stanie sie odizolowanym ekosystemem, obfitujacym w stworzenia jakich nie widzial ten swiat. Ale to wiedzial tylko on.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Wed Jun 01, 2005 6:01 pm 
Offline
Demokratyczny Moderator
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 5:02 pm
Posts: 1736
Location: Somewhere in the world
Kolejny obszar oddany chaosowi w ofierze. Kolejny krok wstecz w odwiecznej wojnie. Nie jest to jednak powód do rozpaczy. Daleko stąd, gdzieś na pewno, w odległym świecie to właśnie ład zyskał przewagę. Grunt, to nie stać się pionkiem w grze sił, które cię przerastają.

- Zbliżamy się do obozów uchodźców, sir! - Zameldował przed Distantem jeden z marynarzy.

Distant odwrócił wzrok od spaczonego morza. Zignorował marynarza i ruszył w stronę kajut oficerskich. W środku czekał już Geralt i Arisu. Czekał również kapitan Meredith. Panowała chwila kłopotliwego milczenia. Widać było, że Arisu i Meredith mają coś do powiedzenia. Distant przysiadł się do stołu i spokojnie czekał.

- Słyszałem, że w ferworze walki licz porwał zarówno avatara Chaosu jak i święty artefakt! - Meredith nie wytrzymał.

- Tak, właśnie było. Właśnie o artefakty chodziło a nie o wasze miasto. Teraz jednak za późno o wnioski, co by było lepszym rozwiązaniem. -

- A ta zakapturzona postać, która walczyła przy twoim boku? -

- Hmm, można to ująć słowem znajomy. Nie martwcie się o niego. Raczej nie powróci w te strony. - Dis dalej czekał. To były tylko pytania przygotowujące grunt.

-, Co z nami będzie?! - Arisu miała łzy w oczach. Nie było to dla Disa zaskoczeniem. Wielokrotnie widział ludzi, którzy tracili wszystko. Ojczyznę, dobytek, rodzinę i bliskich... Stres, z którym często wiele osób nie potrafiło sobie poradzić. Doskonale rozumiał te uczucia. Sam musiał uciekać z kraju.

- Całe południe Królestwa Wysp jest nietknięte przez plagę. Na pewno starczy dla was miejsca. Królestwo Wysp podniesie się z gruzów raz jeszcze. -

- Zginęła cała rada. Zginęli nasi najlepsi wojskowi. Armia jest w rozsypce. Grozi nam anarchia! -

Dis zrobił pobłażliwy uśmiech - Och, tego da się uniknąć w naprawdę łatwy sposób. - Uwielbiał patrzeć na te osłupiałe twarze. Wiedział coś, czego oni nie mogli wiedzieć. Podobieństwo było szczątkowe, lecz podejrzenia nie dawały mu spokoju. Test na DNA z rękojeści broni dał 100 % pewność. - Niech zbiorą się ludzie w centrum obozu nazajutrz. Pożegnam się, dam radę na przyszłość i odejdę. A teraz pozwólcie porozmawiam z Geraltem na osobności. -

Meredith i Arisu wstali od stołu. Ich nastrój ze zdrowego niepokoju o najbliższą przyszłość zmienił się w zaciekawienie. Tego im było trzeba.

- Dodałeś im otuchy, - Geralt przytaknął głową z aprobatą. - Lecz wątpię byś cokolwiek mógł teraz uczynić. Mnie również dręczą pytania o moją przyszłość. Jestem w zupełnie obcym świecie. Z dala od domu. Chciałbym powrócić w bardziej znane mi obszary. W bardziej znane "światy". -

- Odeślę cię do Świata Agendy stamtąd odeślą cię gdziekolwiek będziesz chciał i potrafił dostatecznie dokładnie opisać swój cel. Tyle dla ciebie zrobię. -

- A co z Dark Caibre i Mieczem? -

- Poza zasięgiem. Nie wiem gdzie są. Lecz Mistrz sam się ujawni, gdy będzie gotów. -

-, Zatem, sprawa załatwiona. - Geralt wstał od stołu i też wyszedł.


***


Następnego dnia tłumy zebrały się na najwyższym wzgórzu, wokół, którego rozciągały się tymczasowe obozy. Ludzie zebrali się w ciszy. Nastrój był poważny, chodź panowało lekkie zamieszanie. Pomiędzy zwyczajnymi połyskiwały białe pióra Skrzydlatych. Uchodźcy i mieszkańcy wyspy nie zdążyli się jeszcze do nich przyzwyczaić.

Na wywyższenie wszedł Distant, Geralt, Arisu i Meredith. Meredith gestem Cezara nakazał ciszę i skupienie. Tłum znieruchomiał.

- Zebraliśmy się tutaj, aby wysłuchać słów przybysza z odległych krain. Wysłuchajcie jego słów. - Meredith opuścił rękę i zrobił krok w tył czyniąc miejsce Distantowi.

Dis postąpił krok na przód. Czuł na sobie wzrok wielu tysięcy par oczu. Uniósł rękę podobnie jak Meredith by zdusić szumy.

- Usłysz mnie ludu Królestwa Wysp. Wasi przodkowie przez wieki stawiali czoła czystemu chaosowi broniąc ładu i porządku. Odnosili sukcesy... Ale i zdarzały im się porażki. Zawsze jednak, ich niezłomny duch pozwalał im przetrwać przeciwności losu i odbudowywać po raz kolejny świetność tego królestwa. - Dis obrócił się na pięcie. Jego głos z lekka przycichł.

- Wielu zginęło. Wasi przywódcy, którzy odmówili ewakuacji. Wasi dzielni żołnierze, którzy bronili miasta do ostatka osłaniając exodus ludności cywilnej. Zginęli z rąk wroga, który ukrywał przed wami tożsamość, chodź tak naprawdę jest wam bardzo bliski... - Dis odwrócił się w stronę zebranych. Jego przenikliwy wzrok przeszywał na wylot. W oczach ludzi widział szok i ciekawość. - Jest ostatnim królem tego królestwa z czasów, gdy było ono jeszcze monarchią a nie oligarchią - magokracją. - W tłumie narastał szum. Dis podniósł głos by być słyszanym. - Nie wińcie jednak go za całe zło, które teraz was spotyka! O wiele potężniejsze siły przejęły nad nim kontrolę. Był tylko nic nieznaczącym pionkiem w ich odwiecznej rozgrywce. Technicznie, nadal jest chodź sądzi, że się spod ich wpływu wyzwolił. Teraz stoi przed wami trudne zadanie. Zaleczyć rany i utrzymać ten kraj w jednej całości. Zaiste trudne zadanie, gdy cały rząd uległ unicestwieniu. Czas byście powrócili to starego systemu rządów. Nie jest to może wiele... - Dis wyciągnął przed siebie dłonie. Na oczach tłumu na dłoniach Disa zebrał się świetlisty kształt. Kształt, który po chwili przyjął wygląd miecza. Miecz był jeszcze rozżarzony, chodź można było go trzymać w dłoni. Adamentium powoli oddawało ciepło. Dis uniósł lekko miecz w gorę.

- Oto Strażnik Praw wersja 2.0! Nowy symbol władzy i prawowitego dziedzictwa w tym Królestwie wzorowany na Strażniku Praw – Świętym Mieczu, który pełnił tą rolę wiele wieków temu. Czas by wręczyć go temu, kto ma wystarczający ułamek królewskiej krwi by miał prawo go dzierżyć. -
Dis znów wziął miecz na dłonie. Znów odwrócił się i przyklęknął przed Meredithem.

- Oto wasz prawowity król. Chodź niewielki ułamek krwi starego rodu płynie w jego żyłach, to dziedzictwo te jest niepodważalne. Wątpię by wśród was żył ktoś z większym prawem do tronu starej dynastii niż ten oto człowiek. -

Meredith był totalnie zaskoczony. Wyciągnął rękę po miecz,. W naturalnym odruchu pragnął zaszczytów, lecz miał poczucie obowiązku dla starych porządków. Tylko musnął dłonią miecz. Wahał się. Wtem w tłumie rozległ się okrzyk:

- Niech żyje król! -

Z początku pojedynczy, lecz szybko dołączały do niego kolejne głosy. Okrzyk rósł w siłę, porywał kolejne dusze. Ludzie potrzebowali nadziei. Dano im ją. Nie minęło pięć minut, gdy z tysięcy ust pobrzmiewało to samo zdanie.

- Niech żyje król -

Meredith chwycił za rękojeść miecza i uniósł go nad siebie. Tłum skandował imię nowego króla.

- Powodzenia na nowej drodze - Geralt klepnął nadal oszołomionego kapitana po plecach. Spojrzał na Disa, widział ponaglający wyraz twarzy. Wybiegli z podestu prosto w tłum i szybko zniknęli między ludźmi. Biegli do stajni, gdzie na Geralta czekał jego wierzchowiec. Geralt był już spakowany.

- Żegnaj magu. Dziwny z ciebie człowiek. Może się jeszcze spotkamy... - Geralt wsiadł na konia i.. - Czy mam coś zrobić? -

Dis uśmiechnął się - Nic nie musisz robić? - Zakreślił dłonią koło w powietrzu - pozostawiając świetlisty ślad. - Dis ukłonił się lekko. - Do zobaczenia Wiedźminie w przyszłości. -

Świetlisty ślad rozrósł się i pojaśniał objął zasięgiem Geralta i Disa. Obaj zniknęli w jednym błysku pozostawiając za sobą jedynie ślady butów.

_________________
Nothing is impossible...


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Wed Aug 10, 2005 9:57 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Mar 27, 2004 12:55 am
Posts: 847
Location: Osrodek wypoczynkowy Nomad - Rajski Ogrod
REnler opadal powoli w mroczna otchlan. Strzepy cplaszcza ciagnely sie za nim tworzac druga, falujaca pare skrzydel. Opadal powoli, w ciemnosciach i ciszy znaczac swoj slad pecherzykami powietrza.

Obraz...wspomnienie...wysoka postac glaszczaca dziecko po glowie...smiech ?

Szlak pecherzykow gazu stawal sie coraz slabszy. Slad uchodzacego zycia.

Blysk...kolejne wspomnienie, ale nie obraz... uczucie czyjejs namacalnej obecnosci. Uczucie beznadziejnosci, uporu i zmeczenia. Zadza krwi i rozsadzajaca umysl wscieklosc...

Ostatni, rozedrgany pecherzyk pedzil samonie ku gorze, jak gdyby w nadzieji, ze to wlasnie jemu sie uda. Jednak pod naporem mrocznej wody, cienka warstewka gazu ulegla i rozplynela sie w ciemnosci.

Tym razem wspomnienie powoli wylonilo sie z mroku. Bezdenna otchlan emanujaca zlowrozbna obecnoscia i siedem plomieni krazących wokol siebie.

Cialo zatrzymalo sie uderzajac w niewidoczny grunt. Ciagniety za nim plaszcz opadl powoli okrywajac je.

Obszerna sala... siedem plomieni, siedem postaci...gniew...
Mroczny korytarz...odglosy walki...krzyk....bol...
Otchlan, na jej krawedzi kilka postaci...cos toczy sie po podlodze w ich strone ciagnac za soba ciemny slad...nienawisc.
Powolny ruch plomieni zachwial sie. Trzy z nich blysnely jasnym swiatlem, po czym zniknely w otchlani...pozostale kontunuowaly swoja droge, lecz inaczej...wolniej.

Kolejny obraz...strzeliste wieze pnace sie ku mrocznemu niebu, po ktorym poruszaly sie czerwone punkciki. Gluchy lomot poprzedzil kolejny widok. Powoli otwierajace sie wrota, a za nimi, w mroku, kamienny tron.


Postac drgnela. dlonie zacisnely sie w piesci przeciskajac miedzy palcami ciemny piach.
Wokol niej mrok zgestnial jeszcze bardziej po czym ekslodowal oslepiajacym blaskiem.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Aug 14, 2005 5:51 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
- O nie, tylko nie moje "złe odbicie"- wiszący w pustce lis teatralnie zasłonił twarz - o nie! JEstem zgubiony! To koniec! Pożre mnie i wykorzysta! AA!!! Kyaaa!!!! Hentai!!!!!one1
-....- zielone punkty milczały, zaskoczone takim przebiegiem rozmowy.
- Oh! On mnie teraz... a później.... i jeszcze.....- w miarę jak lis rozwodził się nad czynnościami, jakich spodzeiwa się w niedalekiej przyszłości, ciemność jakby traciła na pewności siebie. Nie byłą już przytłaczająca, pożerająca wszystko ciemnośc. Teraz była to po prostu...ciemność, zwykła, nie nipokojąca ledwo widocznymi kształtami, czy "niewidziałną ręką". NAdto, zielone punkty, które Caibre słusznie zinterpretował jako oczy, rozszerzały się w miarę jak mówł. Ze zdumienia.
- A w końcu....i wtedy ja przejmę pałeczkę - lis zakończył z uśmiechem zadowolenia.
-.. Dość!! Nie chce już tego więcej słyszeć! Nie!- zabawnie było słyszeć w zasadzie własny głos ogarnięty panikom-..naprawdę być to wszystko zrobił?
-Ty byś zrobił, mój ty mroczny braciszku- lisowi udało się nieco nagiąć prawa tej rzeczywistości, wykorzystując osłupienie woli nią kierującą, po czym wykorzysta ł ten fakt, tworząc wygodny fotel- i wiele innych rzeczy. W końcu jesteś tym, co we mnie najgorsze, prawda?
-..eee- DC po raz pierwszy w swoim życiu stracił wątek -tak.
- Otóż nie, mój drogi - lis systematycznie przebijał się przez kolejne warstwy ciemności, zyskując nad nimi coraz większą kontrolę. PRzed Caiem zmaterializowała się filiżanka herbaty- jesteś moim lustrzanym odbiciem, przeciwieństwem. I. jakkolwiek jesteś odemnie dużo gorszy, niech będzie przeklęte moje dobre serce, to jesteś, hehe...niewinny >]
-...
-Właśnie. A skoro ustaliliśmy grunt, na którym można rozmawiać, przejdźmy do interesów.
- Hę? - DArk Caibre po raz drugi w przeciągu ostatnich minut i po raz drugi w czasie swojego życia dał się wytrącić z równowagi.
- TO, co słyszysz. Chciałeś mnie, prawda?
- Tak..Nie! To znaczy..nie w tym sensie...
-Jaasne.
- Chcę twoje mocy, nie ciała, baranie!
- Lisie.
- Cokolwiek.
-Wiesz, to istotne. Jak popatrzeć od strony biologicznej...
-Nie chcę tego słuchać! To moja rzeczywistość i ja tu rządzę!!
-Tak?
Pytanie zawisło w pustce.
-Oczywiście- odpowiedź przyszła po krótkiej przerwie, lecz głos był już mniej pewny- a teraz, skor sam już wspomniałeś o wykorzystywaniu, bądź tak miły bracie, i poddaj się. Razem wyrwiemy się z tego więzienia i zasiejemy chaos na wielu światach..
-Taaa widzę tylko dwa problemy, "bracie"
-Tak?
-Nie masz nademną władzy. I nie jestem tu zamknięty niczym innym, jak twoją wolą.
- |Czy to nie paradoks?
- Raczej impas. Nie zmusisz mnie do niczego, a ja nie dam się wykorzystać - Caibre zmaterializował kolejną filiżankę, czemu zawtórowało wściekłe sapnięcie z otaczającej go ciemności- a bez moje pomocy nie wyrwiesz się stąd, prawda? Inaczej być mnie nie wzywał.
Cisza, która nastąpiła, wibrowałą niemalże namacalną wściekłością.
-Celny strzał, bracie. Co proponujesz wobec tego?
- Układ. Wyjdziemy stąd razem, a później każdy pójdzie swoją drogą. PAsuje?
- Pasuje.
----------

Łańcuchy z potwornym łomotem upadły na podłogę. Akolici, niemalże martwi w swej pogini za mocą i nieśmiertelnością, spojrzeli na siebie ze ździwieniem. O ile wiedzieli. to co było zamknięte wkomnacie, której strzegli, nie miało prawa się poruszyć.
Ale w końcu pilnowali chaosu wcielonego.
Gdy ostrożnie otworzyli drzwi, w komnacie pełnej magicznych zabezpieczeń nie znaleźli nic.

Nic, oprócz rozerwanych łańcuchów.

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
Display posts from previous:  Sort by  
Post new topic This topic is locked, you cannot edit posts or make further replies.  [ 81 posts ]  Go to page Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

All times are UTC + 1 hour


Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 1 guest


You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot post attachments in this forum

Search for:
Jump to:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group