WWWGrupa Psioligowców, prowadzona teraz przez Crowa, z coraz większym trudem manewrowała pomiędzy niewielkimi oddziałami. Potyczka między bandą Łysego a towarzyszami Quotha przerodziła się w coś pomiędzy walną bitwą a karczemną bójką. Z jednej strony oddziały, które dotarły do walczących od strony Mariny, ze względu na samą swą liczebność, zmieniły klasyfikację wydarzenia z ‘potyczki’ na ‘bitwę’. Z drugiej strony niewielkie grupki żołnierzy różnego pochodzenia zdawała się bezładnie przemieszczać po stosunkowo rozległym polu bitwy. W zasadzie nie wiadomo było nie tylko ‘dlaczego’ ale i ‘kto kogo’.
WWWDwa oddzialiki walczyły ramię w ramię, odpierając atak grupy czarnowłosych tylko po to, by zaraz wyciąć się na wzajem w pień. Bogato odziany mężczyzna przeszył mieczem Łysego ‘w imię barona Marduka’. Tego samego, w którego barwach Łysy występował w czasie krótkiej i nieprzyjemnej znajomości z Psią Ligą. Czarnowłosi wojownicy cięli wszystko co nasunęło im się pod miecze, wliczając zwierzęta zaprzężone do wozów, czy oszalałego niedźwiedzia, który w pewnym momencie dołączył do tej obłędnej groteski bitwy.
WWW- Jesteśmy prawie na miejscu – Wymamrotał Hequtai, którego w przeciągu ostatniej godziny zaczęła trawić gorączka. Nadal jednak zachowywał świadomość i resztki czujności. Crow przytaknął WWW- Musimy tylko tam się dostać – wskazał ręką wzgórze, na którym zaczęła się dla niego cała przygoda – Niestety mamy dość ograniczone pole manewru. WWWNawigacja za pomocą ducha opiekuńczego na niewiele się już zdawała. Oddziały były zbyt blisko i poruszały się zbyt chaotycznie. Hiroku, Crow, niosący Tarietha Wrrghh’grgrh’rarhg i nadal towarzyszący Psioligowcom tajemniczy Quoth poczekali na odpowiedni moment, po czym opuścili skromne schronienie, jakie dawała im puszcza i szybkim marszem ruszyli w stronę portalu.
*****
WWWUpadły anioł, podobnie jak większość przedstawicieli jego szlachetnej rasy, był empatą. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Symuel markotniała w miarę zbliżania się do portalu. Dziewczyna jak zwykle wyglądała na radosną trajkotkę, ale Maczer wiedział, że coś było nie tak. WWW- Widzę, że coś Cię trapi – było to bardziej pytanie, niż stwierdzenie. Dziewczyna zaśmiała się. WWW- Wydaje Ci się, aniołku. – Po chwili jednak wyraźnie spoważniała i kontynuowała wypowiedź – Ja... muszę się tu z Wami pożegnać. WWWMaczer i Brujah stanęli jak wryci. W zasadzie żaden z nich nie znał przyczyny, dla której czarodziejka im towarzyszyła. Jej obecność stała się dla nich po prostu oczywista w pewnym momencie. W czasie tygodni pobytu w Advarku Telestai przyzwyczaił się do jej niewybrednych żartów i hałaśliwości. Zdawało się, że nawet chłodny zabójca przywiązał się do dziewczyny. Nagłe pożegnanie wytrąciło go może z rytmu, ale tak na prawdę nie zaskoczyło. W końcu Symuel była tak samo zmienna i nieprzewidywalna, jak każda inna kobieta, którą spotkał na swej drodze. A uwierzcie mi - było ich wiele i Brujah miał dużo czasu, by się do tego przyzwyczaić. WWW- Myślę, że możemy się już więcej nie spotkać. – Symuel podjęła przerwany wątek – Na wszelki wypadek... – Nagle uśmiechnęła się szeroko i z typową dla siebie zadziornością – No, narka. Miło Was było poznać. WWWNie czekając na odpowiedź młoda czarodziejka wyszeptała kilka słów, machnęła ręką i zniknęła. Dwaj mężczyźni poczuli się nagle samotni. Spojrzeli na siebie, ale żaden nie miał ochoty na rozmowę. W milczeniu ruszyli w stronę portalu.
*****
WWWSzczęśliwa passa musiała w końcu opuścić Psioligowców. Dokładnie wtedy, gdy już zaczynali myśleć, że tym razem im się upiecze, że tym razem bez dodatkowych ekscesów i narażania życia dotrą do portalu i że tym razem po prostu uda im się bezpiecznie wrócić na Shiroue znaleźli się w samym środku walki. Podchodząc pod strome zbocze wzgórza nie mieli szans zobaczyć przegrupowującego się na szczycie oddziału. Gdy odziane w ciężkie pancerze sylwetki doborowego rycerstwa barona Marduka zaczęły szeroką ławą wyłaniać się w odległości dwudziestu metrów przed idącą na przedzie bestią było już za późno na odwrót. Położenia Psioligowców zdecydowanie nie poprawiał też fakt, że grupa czarnowłosych wojowników, gdy tylko ujrzała nowych przeciwników, z krzykiem rozpoczęła bieg w górę zbocza.
WWWQuoth zdawał się w pewnym stopniu cieszyć z takiego obrotu wypadków. W końcu nie musiał uciekać i kryć się w krzakach, niczym zastraszona polna mysz. Z okrzykiem na ustach przyłączył się do szarży swoich pobratymców. Hiroku zrozumiawszy niemy rozkaz Tarietha przystanął, przyłożył dwa palce do czoła i po prostu rozpłynął się w powietrzu. Potężny Vorroks nie zwolnił kroku. Wprost przeciwnie – nadal niosąc rannego przewodnika zaczął nabierać prędkości. Rycerzy wyraźnie zaskoczył widok biegnącej bestii, a w równej tyralierze pojawiło się zaburzenie. W nim swoją jedyną szansę ratunku widział Crow. Osłaniając głowę ramionami ruszył w stronę wyłomu powstałego w szyku napastników.
*****
WWW- Nadużywasz mojej cierpliwości, Dorianie Grey – strażnik czasu surowym wzrokiem spojrzał na stojącego tuż przy nim mężczyznę – Co obchodzą mnie nic nieznaczące zmagania jakichś śmiertelników?
WWW- To jeszcze nie koniec – odparł spokojnie Grey – patrz dalej
WWWAragor w milczeniu przyglądała się powierzchni Studni Czasu.
*****
WWWOtwierający się portal był już w zasięgu wzroku Psioligowców. Ciężkozbrojnym wojakom barona Marduka szybko jednak wrócił animusz i z bojowym okrzykiem rzucili się na Vorroksa. Początek starcia nie był wyrównany a ciężkie pancerze nie dawały ochrony przed potężnymi ciosami Wrrghh’grgrh’rarhg. Przewaga liczebna rycerzy była znacząca ale zdawało się, że nie wystarczy, by powstrzymać szarżującą bestię od przebicia się w stronę portalu. Jeszcze tylko cztery linie błyszczących pancerzy. Chwilę później już tylko dwie. Vorroks i student byli już na tyle głęboko w wrogiej formacji, że ostrza czarnowłosych wojowników nie mogły ich dosięgnąć. Z drugiej strony rycerze którzy stali w pobliżu nie mogli zaatakować Psioligowców, gdyż musieli odpierać wściekły atak czarnowłosych. Korzystny układ sił mógł się jednak w każdej chwili załamać.
WWWStrumień ciemnej posoki wystrzelił z nogi Vorroksa, gdy długa drewniana włócznia znalazła w końcu drogę ku nodze bestii. Wrrghh’grgrh’rarhg zrobił jeszcze kilka pokracznych kroków do przodu, po czym wytrącony z rytmu upadł ciężko na ziemię. Jego potężne ramiona nadal ochraniały Tarietha. Triumfalny okrzyk zamarł jednak w gardłach rycerzy, gdy nagle całe pole bitwy utonęło w Egipskich ciemnościach. Ucichły odgłosy walki, a nagłą ciszę zakłócał tylko wydobywający się gdzieś z ponad ziemi rytmiczny trzepot potężnych skrzydeł.
WWW- To Maczer – jęknął Tarieth – szybko, do portalu !
WWWUżyte w otwartej przestrzeni zaklęcie nie mogło trzymać długo i wkrótce nieprzenikniona ciemność zaczęła powoli przemieniać się w półmrok. Oświetlony słabym światłem portalu ponaglająco machał ręką oczekujący na towarzyszy Hiroku. Za nim można było dostrzec zarysy sylwetek Maczera i Brujaha. Bestia doskoczyła do pozostałych uczestników wyprawy w dwóch skokach i tylko studentowi nie było dane bezproblemowo opuścić Advarku.
WWWCrow z trudem uchylił się przed ciosem ociekającego krwią wojownika, który pomimo ciemności znalazł się na jego drodze. Psioligowiec już szykował się, do odepchnięcia przeciwnika prostym zaklęciem, gdy usłyszał koło ucha warknięcie: WWW- Biegnij! - WWWMiecz rycerza barona skrzyżował się z ostrzem czarnowłosego mężczyzny. Długie pasma włosów wirowały i tańczyły w rytm każdego zwinnego ruchu właściciela ponaglającego głosu. W panującym nadal półmroku na twarzy nieznajomego dało się dostrzec jedynie świecące chłodnym błękitem oczy.
WWWStudent nigdy nie miał fantazji na temat bycia ratowanym przez Przystojnego I Tajemniczego Nieznajomego. Po raz kolejny tego dnia zaklął tylko pod nosem i pobiegł w stronę portalu.
*****
WWW- Ten mężczyzna!! – Ponura twarz Strażnika Czasu zdawała się być nieco bledsza niż do tej pory – przecież to jest... WWW- Tak – przerwał mu Grey spoglądając na Aragor – jak już mówiłem, to zmienia wiele z moich planów. Wiesz co się stanie, jeśli opuści Advark wraz z przybyszami z innego świata? Strażnik czasu odwrócił się i cofnął kilka kroków w głąb komnaty, jakby chciał pozbierać myśli. Obraz w Studni Czasu zafalował i powrócił do obozowiska Ważek. Pierwsi z wojowników już zaczynali spożywać nawar.
WWWAragor miała już gotowy desperacki plan. Odpięła od pasa spory woreczek z sproszkowanym korzeniem Mendalii – niezwykle silnym środkiem paraliżującym o intensywnym smaku i zapachu. Wrzuciła całą zawartość do odbijającego się w Studni Czasu kotła z wywarem. Nie wiedziała, czy to cokolwiek zmieni, ale nie miała wątpliwości, że to jest jej jedyna szansa.
WWWUsłyszawszy chlupnięcie wody Strażnik odwrócił się gwałtownie. Szybkim krokiem podszedł do Studni, jednak kwestia Ważek zdawała się przestać go interesować. Magiczna tafla zaczęła ponownie odbijać wzgórze w pobliżu Mariny. Strażnik otarł pot z czoła, przez chwilę jastrzębim wzrokiem wpatrywał się w walczących, po czym gwałtownym ruchem chwycił rękę czarnowłosego.
WWWDorian Grey uśmiechnął się nieprzyjemnie.
******
WWWTo było decydujące starcie tego pojedynku. Obaj walczący zrobili jeszcze kilka kroków do przodu, po czym upadli. Rycerz na twarz, czarnowłosy na wznak. Spoglądający przez ramię Crow, który swego czasu naczytał się sporo Śienkiwicza, przewrócił oczyma i zawrócił w stronę tego drugiego.
WWWTwarz rannego mężczyzny była zalana krwią. Ze względu na słabe oświetlenie student nie mógł ocenić, czy uszkodzony został jakikolwiek witalny organ, ale jedno nie ulegało wątpliwości – jeśli czarnowłosemu nie zostanie udzielona szybko pomoc, krwawienie może okazać się śmiertelne. Student westchnął i zaczął ciągnąć mężczyznę w stronę portalu.
WWWZaklęcie Maczera powoli kończyło swoje działanie i przez pęknięcia w ciemnej powłoce promienie dziennego światła radośnie oświetlały pobojowisko. W oddali dało się jeszcze słyszeć odgłosy walki, ale sama okolica portalu była już bezpieczna. Tarieth spojrzał na ciągniętego przez Crowa rannego. WWW- Myślisz, że to Quoth? - WWW- Gęba równie paskudna – rzucił mu przez ramię Hiroku patrząc na zmasakrowaną twarz mężczyzny. Głębokie cięcie i duża ilość krzepnącej krwi uniemożliwiała identyfikację.
WWWHequetai nie sprzeciwiał się sprowadzeniu Brujaha i rannego wojownika na Shiroue. Przesłuchanie dwóch rdzennych mieszkańców Advarku mogło przynieść nieocenione korzyści przy planowaniu ponownej podróży do tego wrogiego świata i przy poszukiwaniu Windukinda. Wrrghh’grgrh’rarhg wszedł w portal zaraz za Crowem i Advarczykami. Maczer, nadal ściskając w dłoni Harfę spojrzał jeszcze raz w stronę Filarów. - Jeszcze po Ciebie wrócimy, Windu – pomyślał, po czym również on zniknął w błyszczącym przejściu między światami. Hiroku również tęsknie rozejrzał się po Advarku, jakby oczekując, że jego przyjaciel w ostatniej chwili spadnie z nieba i dołączy do opuszczającej tą umierającą krainę grupy. Tarieth ponaglająco klepnął samuraja po plecach. Chwilę później jedyną żywą istotą na polanie był biały królik, z ciekawością przyglądający się znikającemu portalowi.
******
WWWNajbardziej zdumiewające wydarzenie tego dnia miało jednak dopiero nastąpić. Gdy tylko oczom Psioligowców ukazała się nieco zaniedbana, by nie powiedzieć popadająca w ruinę, sala Zamku w Chmurach umarł Brujah.
WWWSpisujący później sprawozdanie z otwarcia portalu mag stwierdził, że ‘umarł’ nie jest w zasadzie odpowiednim słowem. Zabójca wykonał kilka kroków do przodu, poruszając się w nienaturalny sposób, jakby jego wszystkie stawy były usztywnione, po czym… rozsypał się, pozostawiając po sobie niewielką kupkę wysuszonych pni i gałęzi. Nikt z obecnych nie potrafił znaleźć wytłumaczenia dla śmierci Brujaha, więc salę zapieczętowano i powołano specjalny zespół mający dokonać ekspertyzy tragicznego wydarzenia.
WWWPodróżników zamknięto w izolatkach do czasu wyjaśnienia. Czarnowłosy wojownik, który od podróży portalem nie odzyskał przytomności, został umieszczony w skrzydle szpitalnym, pod specjalnym nadzorem. Zarówno medycznym jak militarnym. Harfę natychmiast dostarczono do Ilweana. Tajemniczą substancję, którą Psioligowcy przywieźli ze sobą, poddano analizie. Na prośbę Tarietha młoda urzędniczka Psiej Ligi szykowała skrótowe sprawozdanie z wydarzeń na Shiroue podczas trwania wyprawy do Advarku. W Zamku w Chmurach wrzało jak w mrowisku.
|