Łowca przez cały czas śledził poczynania najemników. Nie mógł pozwolić sobie na utratę panowania nad sytuacją. Jego niesamowite zdolności, będące owocem lat spędzonych pośród zabójczej dżungli oraz modyfikacji własnego ciała, zapewniały mu prawie calkowitą niewykrywalność. Siedział teraz na gałęzi wielkiego drzewa i obserwował wejście do jaskini.
Miejsce było świetnie wybrane. Wejście do jaskini było na tyle szerokie, aby wprowadziać do środka hoovera, jednak wystarczająco wąskie, aby znacznie ułatwić obronę obozu. Pozatym najemnicy ustawili działka strażnicze. Prawdopodobnie wyposarzone w wykrywacze ruchu działające w paśmie widzialnym i może jeszcze podczerwonym. Nic, czego jego termooptyczny kamuflarz nie mógł oszukać. Jednak istniała szansa, że posiadają bardziej zaawansowany sprzęt. Szansa, której nie mógł zignorować.
Oczywiście, nie musiał atakować obozu. Nie było w nim nic, czego by potrzebował. Jednak potencjalne opóźnienie, które byłby w stanie spowodować, było bardzo kuszące.
W umyśle kiełkował mu już plan, gdy nagle świadomość przeszył sygnał z komunikatora.
Łowca wszedł w zaślep, uruchomił VR. Natychmiast pojawił się w pustym pokoju. Ściany były drewniane, zbudowane na kształt średniowiecznych, japońskich domostw. Drzwi, zdobione niezwykłymi i przyciągającymi wzrok ornamentami, rozsunęły się powoli, lecz zdecydowanie. Do pomieszczenia wszedł człowiek.
Nie ukłonił się nawet.
Łowca lekko skłonił się jednak, przymykając oko na ten wyraźny brak szacunku.
- Zmiana planów, Łowco. Nowe zadanie.
- Dlaczego?
- Ponieważ zmieniam zdanie!
- To cię będzie kosztowało, i to drogo. Zrywasz umowę!
- Tak, wiem - rzucił zirytowany gość - zapłacę umowną karę i podpiszę nowy kontrakt. Na sumę dwa razy większą, niż poprzednio.
- Mów więc - odezwał się niedbale Łowca, nie dając po sobie poznać, że jest naprawdę zainteresowany tym, za co jego klient chce zapłacić aż tak wielką sumę - czekam!
- W dżungli, niedaleko miejsca, gdzie znajduje się ekspedycja ZCMu, znajduje się ukryte laboratorium. Schemat L34. Znasz ten typ?
- Tak, znam - rzucił Łowca, ponownie nie zdradzając się, jak wiele sprzecznych uczuć rozbudziła w nim ta informacja - mam odpowiednie plany.
- To dobrze. Podeślę Ci lokalne uaktualnienia. W laboratorium prowadzono badania, których wyniki mnie niezmiernie interesują. Włamiesz się do głównego klastra i odzyskasz je. Podeślę fragment klucza. Zakodujesz dane. Klucz generowany ziarenkiem, które będzie załączone do planów. Dane muszą dotrzeć do mnie jak najszybciej, więc nie trać czasu. Przeciw tobie będzie działał obcy agent. Wiem, że pewni ludzie wysłali kogoś, by zniszczył dowody. Musisz być szybszy.
- Zrobi się, czekam na dane - rzucił Łowca. Wyglądało, jakby miał coś jeszcze dodać, kiedy jego postać nagle zniknęła.
W głowie rozbrzmiewał sygnał alarmowy, wysłany przez systemy skanujące. Wojownik wyszedł z zaślepu i zobaczył stojącą obok Trate. Uśmiechnął się z ulgą. Chyba tylko ta kobieta potrafiła podejść tak blisko, oszukując jego skanery. Każda inna istota uruchomiła by alarm, gdyby zbliżyła się choćby na sto metrów.
- Nowe zadanie. Muszę iść sam - rzucił
Jej spojrzenie wydawało się lusrować go dokładnie, a ona sama wydawała się nad czymś zastanawiać. Po chwili, wiedząc, że nic nie może poradzić, przytaknęła ruchem głowy.
- Ale, ale. Mam dla Ciebie zadanie, które na pewno sprawi Ci przyjemność... - dodał szybko, widząc jej zmartwioną minę.
Jego ścigacz przydryfował do gałęzi, na której oboje się znajdowali. Łowca otworzył niewielką skrzynkę, pełniącą prawdopodobnie rolę bagażnika, i wyjął z niej kilka pasów z granatami termicznymi.
Twarz Trate od razu się rozpromieniła.
--------
Łowca przemierzał dżunglę na swoim motorze. Drzewa migały obok niego, a on sam, wydawałoby się, prawie cudem unikał zderzeń. Jednak nie było w tym nic niezwykłego. Systemy bezpieczeństwa w pojazdach, używanych w enklawie, były kawałkiem niezłej technologii. Automatycznie skanowały teren i ostrzegały przed kolizjami, a po włączeniu trybu aktywnego, przejmowały kontrolę nad pojazdem i same omijały przeszkody. Prędkość pojazdu była również dopasowywana do warunków wokół panujących.
Po chwili pojazd gwałtownie zahamował i zarzucił, zatrzymując się przed wielką jaskinią. Nieopodal dymił wrak Hoovera. To właśnie tu odbyła się niedawna bitwa. Łowca zsiadł z pojazdu i rozejrzał się wokół. Cóż za ironia losu. Gdyby najemnicy rozłożyli obóz tutaj, byliby dość kłopotliwą przeszkodą do pokonania. Teraz ta misja zdawała mu się już znacznie łatwiejsza...
Zdjął ze ścigacza swoją Naginatę, wziął niewielki pakunek, przypiął do pasa i ruszył w stronę wejścia do jaskini.
Nadeszły dane. Znalazł w sztucznej pamięci plany labolatorium, nałożył na nie plany z poprawkami. Mapa była gotowa, on też. Zagłębił się w ciemność i zniknął pośród cieni.
--------
Trate stała na skale, nad wejściem do jaskini. Stała parę metrów poza zasięgiem czujników. Albo miała niezwykłe szczęście, albo wiedziała, jaki jest zasięg sensorów. Może wiatr jej podpowiedział.
Usiadła na ziemi, skrzyżowała nogi. Włócznię położyła sobie na kolanach. Zamknęła oczy i skoncentrowała się. Wyczuła wodę, płynącą wewnątrz skały, zakamarki, którymi podążała, źródła i ujścia. Zmusiała ją, aby płynęła wbrew prawom fizyki. Aby płynęła tam, gdzie ona chce. Strumienie wody porywały porozmieszczane wcześniej detonatory termalne, niosąc je ze sobą do punktu przeznaczenia.
Dlar obserwował wyjście jaskini. Nagle z sufitu zaczęła lać się woda. Wprost na działka. Dziwne zjawisko wcale nie zdziwiło najemnika. Wiedział, że działka strażnicze są wodoodporne i właściwie nic więcej go nie obchodziło. Mina zrzedła mu, gdy słupy wody zamarzły, zamykając działka w lodowych kolumnach. W tym samym momencie lunęły w dół strugi wody, natychmiast zamarzając i odcinając najemników o wyjścia.
Wszyscy patrzyli, a zdziwienie było wyraźnie widoczne na ich twarzach. Najszybciej otrząsnął się Dlar, gdyż nie przywykł do myślenia o wilkich lodowych ścianach zagradzających wejścia do jaskini. Prawdę powiedziawszy, wogóle nie przywykł do myślenia. A widział już sposób wydostania się z jaskini. Podniósł wielkie działko, które właśnie co czyścił i skierował w lodową ścianę.
- Ja to załatwię - rzucił i nacisnął spust.
Ktoś rzucił się na niego popchnął z wielkim impetem i przewrócił. Strzał trafił w ścianę jaskini, obok lodowej blokady.
- IDIOTO! Ta ściana jest ZAMINOWANA! Strzelisz w nią, to rozpierdoli całą jaskinię, razem z nami! - wrzasnął Carenath - A nawet, jeżeli nie całą, to na pewno zawali wejście. Musimy ją przebić delikatnie.
Trate uśmiechnęła się lekko, wstała i ruszyła w stronę, gdzie zniknął wcześniej pojazd Łowcy. Miała złe przeczucia.
-------
Łowca biegł korytarzami laboratorium. Co chwila na jego drodze stawały dziwne potwory, które widocznie miały tutaj gniazdo. Odruchowo, prawie nie zwracając na nie uwagi, zarzynał je, nawet nie zwalniając biegu. Jego ciało działało automatycznie podczas gdy jego myśli błądziły gdzieś daleko.
L34.
Znał ten schemat. Kompleksy budowane przez Agendę wznoszone były według opracowanych, ogólnych schematów. Każdy ze schematów miał własny numer. Było to niezwykle przydatne. W momencie, kiedy człowiek wiedział, gdzie co się znajduje, bez wcześniejszego studiowania mapy właśnie tego jednego spośród tysiąca innych kompleksów, praca i życie stawały się znacznie łatwiejsze. Oczywiście, zawsze były wprowadzane pewne modyfikacje, jednak były one niewielkie.
Stanął w końcu w sali z jedynym terminalem dostępowym, mającym bezpośrednie i niezrywalne połączenie z głównym klasterem. Zdjął niewielki pakunek i rozstawił wokół siebie pole ochronne. Powinno wystarczyć na czas łamania kodów dostępowych, powiedział do siebie.
Wraz z danymi, otrzymał także część klucza. Jednak pozostałe jego fragmenty musiał sam rozszyfrować. Podłączył się do terminala, włączył osłonę i wszedł w zaślep.
_________________ A dark knight is sworn to power.
His heart knows only hatred.
His blade destroys his foes.
His word speaks what he desires.
His wrath brings ethernal damnation.
|