Wokół Waritha leżały już trzy stosy pootwieranych ksiąg. Tuż nad stołem unosił się hologram przedstawiający świetliste ciągi znaków. Co jakiś czas przejeżdżał palcem po jakiejś linijce w książce i ta pojawiała się na hologramie. Minęło tak, co najmniej pół dnia, jednak Warith nie przejawiał oznak zmęczenia czy znużenia. Miał misję do wykonania i na razie bagatelizował potrzeby swojego organizmu. Mógł spokojnie tak postąpić. Już wcześniej zdarzało mu się pracować bez przerwy dwanaście- trzynaście dni. Poza tym jego praca zbliżała się już ku końcowi. Warith sięgnął po ostatni tom. Zajrzał na spis treści i przerzucił na odpowiedni rozdział. Zaznaczył fragment tekstu i odłożył księgę na bok. Spojrzał na wygaszony, holograficzny terminal Conai. Czas poznać postępy w pracach...
- Conai, zdaj raport z optymalizacji czynnika 5.0.3.1. -
- Czynnik 5.0.3.2 pomyślnie przeszedł symulacje holograficzne i testy na próbkach tkanek w roztworze dumpującym. -
- Rozumiem, że zmiana wersji oznacza pełny sukces? - Warith spojrzał podejrzliwie na wykresy rozwoju czynnika.
- Dokładnie. W pełni rozwinięty czynnik zainfekuje organizm Shivanina nie zabijając go w wyniku mutacji. Jednakże zdolności mutagenne czynnika nadal stanowią zagrożenie dla innych form życia i urządzeń o cechach warunkujących podatność na zakażenie. -
- Doskonale. Dokładnie taki jest plan. W takim razie możemy przystąpić do ostatniego etapu wzmacniania czynnika, czyli obdarzenia go ciałem astralnym. Conai przeanalizuj na głos zebrane fragmenty tekstów i dopasuj je do danych dostarczonych nam przez Departament Sił Nadprzyrodzonych. Tymczasem ja przyszykuje odpowiedni ekwipunek... -
- Przyjęte. Dostarczone fragmenty stanowią imiona i przydomki potężnych istot i sił planu astralnego. Zgodnie z dostarczonymi materiałami: Zaklęcie magiczne, które zamierzamy użyć należy do typu mówionych wierszów - próśb zapisanych metaforami z użyciem tak zwanych Słów Chaosu. Słowa ta stanowią swego rodzaju kody dostępowe uprawniające do skorzystania z tych sił. By odniosły jednak skutek musimy dysponować odpowiednią siłą magiczną początkową... -
Warith nie słuchał już dalszych wywodów. Wrócił się do poduszkowca, gdzie w przedziale magazynowym spoczywała duża, pokryta jadowicie zielonym materiałem skrzynia. Naukowiec wyjął z kieszeni klucz o skomplikowanej konstrukcji i wsunął do zamka. Przekręcił... Usłyszał ciche stęknięcie. Otworzył skrzynię i wyjął z zamocowania oszlifowany i oprawiony szmaragd. Z boku skrzyni znajdował się pręt. Warith wysunął pręt a następnie na jego końcu zamontował klejnot. Bardzo ostrożnie wyniósł z poduszkowca magiczną laskę.... Conai tymczasem kończył wywód.
-, Zatem dopasowując końcowe metafory pełny tekst zaklęcia będzie brzmiał:
" Wy, którzy żeglujecie poprzez astralne morza, przybądzcie na me wołanie.
Niechaj światło jadowitej gwiazdy prowadzi was do mnie.
Oto składam przed wami dar nowego życia.
Żeglujcie po morzach świata żywych ponownie. "
Warith stał przez dłuższą chwilę w ciszy....
- Analiza została zakończona. Czy udało ci się odkryć błąd w moim toku rozumowania? -
Warith popatrzał na linijki tekstu na holo-terminalu...
- Nie jestem pewien, ale ci magowie zawsze starali się układać bardziej poetyckie kwestie. Ta nie posiada ani odpowiednich rymów ani żadnego ukrytego znaczenia... -
- Nie posiadam modułu literackiego... Jestem systemem komunikacyjnym a nie AI naukowym... -
- Mimo, wszystko warto było spróbować trochę się wysilić.... -
Warith sięgnął po laskę. Wyrecytował pierwszy wers. Nic się nie stało. Wyrecytował drugi. Szmaragd zaczął świecić jadowitym zielonym światłem. Warith dokończył całe zaklęcie komputerowego-maga amatora. Z laski wystrzelił zielonkawy promień i trafił w stojącą w rogu pracowni miotłę. Frrr..... Miotła poruszyła się. Na drewnianym trzonku otworzyła się para oczu... Miotła rozejrzała się podejrzliwie po pokoju. W tym momencie otworzyły się drzwi. Do pracowni wszedł Damal. W pokoju rozległ się pisk. Miotła uformowała dwie nibynóżki z włosia i wybiegła z pracowni. Dość niefortunnie przebiegając między nogami Damala. Miotła miała około półtora metra długości, więc ten dostał trzonkiem w czułe miejsce...
- Co to było k... - Rzucił piskliwym głosem Damal. - Bawicie się magią? -
- Hmm, sadzę, że to jest doskonały moment, aby poprosić o pomoc. - Odrzekł suchy głos, Conai. Damal rozejrzał się po pomieszczeniu. Zobaczył laskę z jadowitym szmaragdem.
- Zaraz! Czy to, aby nie jest laska wykonana przez boga świata podziemnego ludów A... -.. Nie zdążył dokończyć, gdyż Warith wszedł mu w zdanie.
- Skoro tak twierdzisz zapewne tak jest. Nie jestem aktywny magicznie i jedynie dzięki potężnym magicznym artefaktom mogę korzystać z magii. Mimo to nie posiadam żadnego doświadczenia. Potrzebujemy kogoś by rzucił jedno zaklęcie. -
- Ależ oczywiście, mój Pan kazał pomagać Wam na wszelkie sposoby w granicach moich możliwości - Damal podniósł się z krzesła. – A poza tym zawsze chciałem mieć w ręku jedną z tych zabawek. – Damal delikatnie gładził szmaragd ręką.
Cały czas dziwnie się uśmiechał, gdy czytał zaklęcie z terminala. Ani Conai ani Warith nie rozumieli skąd czerpał taki ubaw. Zapewne tylko przez czystą grzeczność był to tylko uśmiech a nie szczere uśmianie się po pachy z ich magicznej twórczości. Damal rzucił zaklęcie nie wypowiadając nawet słowa. Światło szmaragdu uderzyło w fiolki pełne zielonkawego płynu.
- Magia myśli. Przekształciłem wasze metafory na obraz rzeczywistości, który chcieliście uzyskać. Z tak potężnym artefaktem byłem w stanie tego dokonać.- Damal zadowolony z wykonanej pracy zaczął się przyglądać lasce.
- Dziękujemy ci. Jeszcze jednak, potrzebujemy przeprowadzić ostatni test. - Warith podszedł do terminala. - Conai odizoluj stazą tkanki odpowiedzialne bezpośrednio za autodestrukcję u Shivan. Podaj czynnik 6.0.3.2 obiektowi I2. Przyspieszenie 1000 krotne 5 minut. -
Wokół klatki z drugim Shivaninem powstała znajoma błękitna łuna. Shivanin poruszał się, a raczej drgał. Damal odłożył laskę i z ciekawością zerkał na istotę. Nawet nie zauważyli, gdy minęło 5 minut.
- Wykonaj wstępny skan. - Warith załączył na holoterminalu wykresy rozwoju czynnika. Po chwili pojawiły się szybko pnące się linie, które nagle załamywały się przy czasie równym 500 minut od zakażenia.
- Analiza struktury oraz analiza pola mocy potwierdza pełen sukces czynnika 6.0.3.2. Nie wykrywam obecności czynnika 6.0.3.2.-
- To wszystko?! - Damal aż podniósł się z miejsca. - Spodziewałem się, że będzie ciekawej! -
- Conai przyspieszczenie do naszego czasu. Zachowaj blokadę autodestrukcji. To jeszcze nie wszystko panie Damal... Zabij go. - Warith podał mu laskę.
- Zabić? - Damal wyszczerzył zęby. W jego oczach pojawił się ten charakterystyczny błysk występujący u drapieżców. Bez słowa podniósł laskę i wycelował w Shivanina. – Nie wiem, w jakim celu, ale zrobię to z przyjemnością. -
- Zaczekaj... To ma być coś amatorskie. Coś, co potrafi rzucić ktoś, kto dopiero uczy się magii. Nie korzystaj również z ułatwień dostarczanych przez laskę. - Damal przytaknął na prośbę Conai.
- Flare Arrow! - Damal wrzasnął i oskarżycielsko wskazał laską Shivanina. Z klejnotu w stronę obcego poszybowała świetlista strzała. Nie zrobiła jednak dużej krzywdy. Przypalając lekko ciało uwięzionej w polu istoty i topiąc w niektórych miejscach wierzch pancerza.
- Chyba potrzebujemy większej mocy... Z czysto fizycznych przyczyn. Ten pancerz wytrzymuje spore temperatury. - Warith zaczął robić jakieś kalkulacje. - Fireball powinien wystarczyć. -
Damal, przytaknął głową. Znów wykonał gest laską. Tym razem jednak zrobił to dość nonszalancko. W stronę Shivanina poszybowała kula ognia przebijając jego pancerz i wybuchając od środka. Wnętrzności rozbiły się o momentalnie załączone przez Conai pole siłowe.
- Hehe, to by było chyba na tyle. Niezła ta zabawka. - Damal odłożył laskę. - Rozumiem, że skończyliście swoją pracę panowie? -
- Tak, zakończyliśmy nasze badania. Gdy tylko będzie to możliwe - Warith wskazał na porozrzucany w pokoju sprzęt - Natychmiast wyruszymy. -
- Miło było mi was poznać, chodź dość sztywni z was goście i niecodzienni czarodzieje. - Damal klepnął Waritha przyjacielsko po plecach i zaśmiał się szczerze. Zorientowawszy się, że tylko sam się śmieje szybko przestał. - No nic, w takim razie idę złapać miotłę. Zapłaci za ten ból. - Pewnym krokiem, niczym pan tych włości, Damal zanurzył się w ciemnym korytarzu.
***
Już nie spotkali go więcej. Warith wraz z Conai wyruszyli bez pożegnania dwie godziny później. Najpierw poduszkowcami, potem, gdy przebyli już odpowiednią odległość od niestabilnych światów niewidzialną fregatą. Zdążali poprzez międzyświatową przestrzeń w ustronne miejsce. Jedno z takich, gdzie typy z pod ciemnej gwiazdy zawierają swoje podejrzane interesy...
_________________ Nothing is impossible...
|