Długie i zimne lodowe korytarze, od których odbijało się światło lampy, rozszczepiające się w każdym kawałku lodu, tworząc istna paradę kolorów, rozpraszającą mrok, ciągnące się kilometrami, z wystającym zewsząd, ostrymi jak brzytwa szpikulcami i niejednokrotnie ostrymi spadkami. Przemieszczali się miarowo, powoli, prowadzący diabeł, mimo swojej wielkości, nie miał żadnych problemów z poruszaniem się, jego ostre pazury na łapach zagłębiały się w lód dając pewne poczucie gruntu. Idący z tyłu tygrys również nie miał problemów ze śliską, lodową taflą, a Niebieski tylko dzięki swojemu treningowi uniknął wiele razy nadziania się na kolce. Szli już spory kawałek czasu, niebieskiemu wydawało się że trwa to wieczność, wiedział jednak doskonale że stracił rachubę czasu. Niebieski zauważył, że krajobraz powoli się zmienia, lud był coraz cieńszy, musiał powoli zwiększyć moc swojej lampy aby oświetlić odpowiednie pole. Coraz częściej widzieli już nagie skały, a lodowe szpikulce całkowicie zanikły. Szli mimo to dalej, w milczeniu, Niebieski słyszał jedynie odgłos swojego oddechu, i ich kroki. W pewnym jednak momencie dobiegł do jego uszu inny dźwięk, jakby skała uderzyła o coś innego, a zaraz potem usłyszał pękanie kamienia, i niezliczone syknięcia.
- Powoli się zbliżamy. – Wycedził diabeł, nie kontynuował jednak rozmowy, a niebieski nie naciskał już.
W końcu wyszli z tych korytarzy, teraz już czysto kamiennych. Niebieskiego uderzyła od razu fala gorąca, bijąca ze wszystkich stron, zmrużył oczy, kiedy jego wzrok padł na płynąca przed nim lawę, jej całe rozlewisko, otaczało opuszczony zamek, sprawiający wrażenie tak starego, jak same góry, jego masywne mury, szerokie wierzę i niedostępna fosa, sprawiały na Niebieskim wrażenie potęgi, jednak uderzyła go myśl, po co komuś zamek w takim miejscu?
- Co to za budowla? – Zwrócił się do swojego kompana.
- Zamek obronny. – Diabeł jak zawsze odpowiadał najprościej jak mógł, zdradzając przy tym najmniej jak potrafił.
- Dlaczego w takim miejscu? –
- Bo go tu ktoś zbudował. – Bokler przyglądał się fortyfikacji, zwracając szczególnie uwagę na jakiekolwiek ślady ostatniej bytności kogokolwiek.
- Ruszajmy. –
- Jak chcesz się tam dostać? – Niebieski spytał biesa zrównując się z nim nad brzegiem jeziorka magmy.
- Najzwyczajniej w świecie. – Diabeł uśmiechnął się szeroko rozkładając swoje skrzydła.
Lot nie zajął mu długo, pierwszym kursem zabrał ze sobą niebieskiego, zostawiając go gdzieś na murze, drugim zabrał kota. Który nie omieszkał po drodze ponarzekać trochę, jak to on nie lubi latania nad wrzącą lawą. Poszło im jednak bez większych problemów.
Samo wnętrze zamczyska było dość osobliwym miejscem, ale dość przewidywalnym jak na te wszystkie okoliczności, wiele szkieletów walało się tu i ówdzie, część była rozdarta na kawałki, część po prostu leżała, ludzie ci prawdopodobnie zginęli od zwykłych mieczy, a część wyglądała jeszcze gorzej.
- Nie wygląda to na przyjazne miejsce. – Podsumował niebieski przyglądając się jednej z ofiar.
- Nigdy nie miało takie być. – Bokler zeskoczył z muru na plac, szukając jakichś śladów obecności ludzkiej, w ślady za nim skoczył Behemoth, niebieskiemu zejście z murów zajęło chwilkę dłużej, poradził sobie jednak bez większych problemów, schody bowiem dalej stały na miejscu.
- Czujesz coś? – Diabeł spojrzał na kota, teraz węszącego z głową lekko uniesioną w powietrze.
- Owszem.... – Tygrys spojrzał na biesa, a jego oczy zalśniły złotym blaskiem.
- Naszych przyszłych znajomych, którzy są trochę niżej, lecz wiem którędy poszli, jakąś istotę, która właśnie znajduje się po drugiej stronie naszego wspaniałego domostwa, i ich.. – Wymawiając ostatnie słowa tygrys wskazał na cztery ciągnące w ich stronę postacie, wyglądające podobnie do ludzi, jednak raczej buli już martwi.
- A więc jednak są tu strażnicy. – Bokler uśmiechnął się szeroko zwracając w stronę napastników.
- Nie używaj swojej mocy, nie chcemy wyglądać jak super nowa. – Wtrącił z lekkim sarkazmem kot.
- Wiem. –
Zanim przeciwnicy zbliżyli się na odległość mniejszą niż pięć metrów, tygrys skoczył na nich, powalając swoim ciężarem dwóch z nich, lądując przekręcił się żeby być zwróconym łapami do ziemi, i przykucnął najniżej jak mógł, unikając poprzecznego cięcia które zafundował mu stojący najbliżej strażnik. Drugi również zwrócił się w stronę tygrysa, zanim jednak zdołał wykonać jakikolwiek ruch, masywna łapa diabła, z wyciągniętym prawie na metr pazurami, odcięła mu ręce, diabeł przykucnął, wykonując obrót, i drugą łapą pozbawiając stwora nóg, jednocześnie podciął drugiego ogonem. Teraz rozczłonkowanie stworów nie zajęło im dłużej jak kilka sekund. Niebieski podziwiał tylko precyzję z jaką porusza się diabeł i tygrys w morderczym tańcu pazurów.
- To by było na tyle z tymi głupcami. – Bokler ruszył powoli w stronę wejścia, którym udali się jego przyszli znajomi. Usłyszał jednak za sobą warknięcie tygrysa.
- Nie będzie tak łatwo. – Odwracając się ujrzał, jak ręce i nogi powoli wracają do swoich panów.
- Jak ja nie nawiedzę takich możliwości. – Diabeł odetchnął głęboko po czym zaczął powoli rzucać jakiś czar, skończył po kilku chwilkach, a kończyny strażników objął lekki niebieski płomień.
- Dobra, to ich na trochę zatrzyma. – Westchną bies.
- Nie dłużej jak na dwie godziny. – Tygrys spojrzał w stronę stojącego z tyłu niebieskiego, i wskazał mu łbem drogę dalej. Niebieski kiwnął głową.
- Zastanawia mnie co zrobi nasz nowy znajomy. – Warknął tygrys kiedy powoli zagłębiali się w korytarz, wiedząc że mają jeszcze kogoś za sobą.
- Zobaczymy, skoro tu jest, to znaczy że nie jest głupi, z skoro tak, to zna sytuację i raczej nie będzie chciał walki. – Diabeł uśmiechnął się szeroko.
- Obyś miał rację, będzie potrzeba wiele sił żeby zrobić to co zamierzyłeś. –
Bokler uśmiechnął się jeszcze szerzej, słyszeli przed sobą jakieś głośne odgłosy szurania, stukania i walenia, i chyba jakiś odległy głos, jednak tego nie byli pewni. Jedyna osoba która była tu czegokolwiek pewna, to niebieski, był pewny że przystanie do tego diabła, to jeden z jego większych błędów życiowych. Teraz jednak nie miał specjalnie wyboru, musiał iść dalej.
Korytarz był ciemny, dało się w nim jednak coś zobaczyć, tym razem niebieski nie będzie zapalał lampy...
|