[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4246: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4248: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4249: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4250: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
Multiworld • View topic - Sephirroth musi umrzeć

Multiworld

Nothing is impossible in the Multiworld
It is currently Thu May 16, 2024 5:43 pm

All times are UTC + 1 hour




Post new topic Reply to topic  [ 95 posts ]  Go to page Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
Author Message
 Post subject:
PostPosted: Sun Oct 09, 2005 8:03 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 7:54 pm
Posts: 486
Location: Gdzies w swoich przygodach...
Raflik szedł zasepiony na sciezce obok rzeki lawy. Temperatura z pewnoscia dawalaby niezle popalic, ale Anty-wipowiec wyczarowal delikatna lodowa bariere dookola siebie.
-Jak... jak moglem dac sie tak podejsc... troche ciemnosci i krzywej drogi... ale koniec z tym... raz na zawsze... trzeba wziasc sie w garc, kolejne takie wpadki z pewnoscia skoncza sie nieprzyjemnie... swoja droga, to gdzie ta magma plynie?

Bardzo szybko uzyskał odpowiedz na pytanie. Tuż za zakretem byla kolejna polka skalna, a lawa majestatycznie spadala kilkadziesiat metrow w dol wprost do wielkiego czerwonego jeziora, na ktorego srodku stal stary zamek warowny.

- Pieknie... idealna ochrona dla starozytnych manuskryptow. Widocznie mam szczescie - Raflik usmiechnal sie pod nosem, po czym rzucil okiem na odleglosc i wysokosc jaka dzielila go od najblizszego fragmentu murow budowli. - Nie powinno to byc takie trudne.. wezmne rozbieg i z latwoscia sie dostane.

jak powiedział tak zrobil. Cofnal sie pare krokow i ruszyl pedem. W ostatniej chwili odbil sie i skierowal sie w strone warowni. Niestety szybko zauwazyl ze za bardzo traci wysokosc.
- O czym ty myslales calkiem niedawno? Widac improwizacja to twoja natura. Oj i znowu trzeba sie bedzie pomeczyc...
Raflik swobodnie opadal jescze przez chwile, po czym skierowal sie glowa w dol, jescze kilka sekund opadl i gwaltownym ruchem wyciagnal miecz nad, a raczej pod siebie. Z miecza wystrzelil strumien wody, ktory pare centymetrow wyzej zamienial sie w solidny lod. Kiedy nastapilo zetkniecie sie lodu z lawa powstaly ogromne klebowiska pary, jednak zaklecie bylo silniejsze niz natura. Raflikiem szarpnelo i przestal spadac, gdyz lodowy slup zmnienil stan skupienia kawalka wierzchniej powieszni magmy. Raflik wykorzystal go jako punkt podporu i odepchnal sie mieczem robiac pare salt w powietrzu, a obelisk z predkoscia pociagu zaczal znikac przy kontakcie z magma wytwarzajac nic innego jak pare wodna. Raflik musial powtorzyc te sztuczke jeszcze raz, aby ,poraz kolejny wykorzystujac technike wbicia miecza w sciane, dostac nie na mury. Jednym susem zeskoczył z kilkumetrowej wysokosci wprost na kamienny dziedziniec, i skierowal swoj wzrok w strone wierzy glownej. W wejsciu juz czekali straznicy. Raflik usmiechnal sie ironicznie.
- A wiec jenak bedzie jakas rozrywka - dierzac miecz w prawej dloni skierowal go w strone powolnie idacych w niego strone nagich mezczyzn. Szeroko otworzyl swe oczy
- Jestem Gotow!!!

_________________
" Zobaczyłem Raflika....
*poke*
Dotkłem Raflika.....
...
Moge juz umrzec" Bokler
Morgana's Parapetowa 16 Feb 07


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Oct 10, 2005 3:34 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Jan 08, 2005 10:46 am
Posts: 657
Location: Baator
Długie i zimne lodowe korytarze, od których odbijało się światło lampy, rozszczepiające się w każdym kawałku lodu, tworząc istna paradę kolorów, rozpraszającą mrok, ciągnące się kilometrami, z wystającym zewsząd, ostrymi jak brzytwa szpikulcami i niejednokrotnie ostrymi spadkami. Przemieszczali się miarowo, powoli, prowadzący diabeł, mimo swojej wielkości, nie miał żadnych problemów z poruszaniem się, jego ostre pazury na łapach zagłębiały się w lód dając pewne poczucie gruntu. Idący z tyłu tygrys również nie miał problemów ze śliską, lodową taflą, a Niebieski tylko dzięki swojemu treningowi uniknął wiele razy nadziania się na kolce. Szli już spory kawałek czasu, niebieskiemu wydawało się że trwa to wieczność, wiedział jednak doskonale że stracił rachubę czasu. Niebieski zauważył, że krajobraz powoli się zmienia, lud był coraz cieńszy, musiał powoli zwiększyć moc swojej lampy aby oświetlić odpowiednie pole. Coraz częściej widzieli już nagie skały, a lodowe szpikulce całkowicie zanikły. Szli mimo to dalej, w milczeniu, Niebieski słyszał jedynie odgłos swojego oddechu, i ich kroki. W pewnym jednak momencie dobiegł do jego uszu inny dźwięk, jakby skała uderzyła o coś innego, a zaraz potem usłyszał pękanie kamienia, i niezliczone syknięcia.
- Powoli się zbliżamy. – Wycedził diabeł, nie kontynuował jednak rozmowy, a niebieski nie naciskał już.

W końcu wyszli z tych korytarzy, teraz już czysto kamiennych. Niebieskiego uderzyła od razu fala gorąca, bijąca ze wszystkich stron, zmrużył oczy, kiedy jego wzrok padł na płynąca przed nim lawę, jej całe rozlewisko, otaczało opuszczony zamek, sprawiający wrażenie tak starego, jak same góry, jego masywne mury, szerokie wierzę i niedostępna fosa, sprawiały na Niebieskim wrażenie potęgi, jednak uderzyła go myśl, po co komuś zamek w takim miejscu?
- Co to za budowla? – Zwrócił się do swojego kompana.
- Zamek obronny. – Diabeł jak zawsze odpowiadał najprościej jak mógł, zdradzając przy tym najmniej jak potrafił.
- Dlaczego w takim miejscu? –
- Bo go tu ktoś zbudował. – Bokler przyglądał się fortyfikacji, zwracając szczególnie uwagę na jakiekolwiek ślady ostatniej bytności kogokolwiek.
- Ruszajmy. –
- Jak chcesz się tam dostać? – Niebieski spytał biesa zrównując się z nim nad brzegiem jeziorka magmy.
- Najzwyczajniej w świecie. – Diabeł uśmiechnął się szeroko rozkładając swoje skrzydła.

Lot nie zajął mu długo, pierwszym kursem zabrał ze sobą niebieskiego, zostawiając go gdzieś na murze, drugim zabrał kota. Który nie omieszkał po drodze ponarzekać trochę, jak to on nie lubi latania nad wrzącą lawą. Poszło im jednak bez większych problemów.
Samo wnętrze zamczyska było dość osobliwym miejscem, ale dość przewidywalnym jak na te wszystkie okoliczności, wiele szkieletów walało się tu i ówdzie, część była rozdarta na kawałki, część po prostu leżała, ludzie ci prawdopodobnie zginęli od zwykłych mieczy, a część wyglądała jeszcze gorzej.
- Nie wygląda to na przyjazne miejsce. – Podsumował niebieski przyglądając się jednej z ofiar.
- Nigdy nie miało takie być. – Bokler zeskoczył z muru na plac, szukając jakichś śladów obecności ludzkiej, w ślady za nim skoczył Behemoth, niebieskiemu zejście z murów zajęło chwilkę dłużej, poradził sobie jednak bez większych problemów, schody bowiem dalej stały na miejscu.
- Czujesz coś? – Diabeł spojrzał na kota, teraz węszącego z głową lekko uniesioną w powietrze.
- Owszem.... – Tygrys spojrzał na biesa, a jego oczy zalśniły złotym blaskiem.
- Naszych przyszłych znajomych, którzy są trochę niżej, lecz wiem którędy poszli, jakąś istotę, która właśnie znajduje się po drugiej stronie naszego wspaniałego domostwa, i ich.. – Wymawiając ostatnie słowa tygrys wskazał na cztery ciągnące w ich stronę postacie, wyglądające podobnie do ludzi, jednak raczej buli już martwi.
- A więc jednak są tu strażnicy. – Bokler uśmiechnął się szeroko zwracając w stronę napastników.
- Nie używaj swojej mocy, nie chcemy wyglądać jak super nowa. – Wtrącił z lekkim sarkazmem kot.
- Wiem. –

Zanim przeciwnicy zbliżyli się na odległość mniejszą niż pięć metrów, tygrys skoczył na nich, powalając swoim ciężarem dwóch z nich, lądując przekręcił się żeby być zwróconym łapami do ziemi, i przykucnął najniżej jak mógł, unikając poprzecznego cięcia które zafundował mu stojący najbliżej strażnik. Drugi również zwrócił się w stronę tygrysa, zanim jednak zdołał wykonać jakikolwiek ruch, masywna łapa diabła, z wyciągniętym prawie na metr pazurami, odcięła mu ręce, diabeł przykucnął, wykonując obrót, i drugą łapą pozbawiając stwora nóg, jednocześnie podciął drugiego ogonem. Teraz rozczłonkowanie stworów nie zajęło im dłużej jak kilka sekund. Niebieski podziwiał tylko precyzję z jaką porusza się diabeł i tygrys w morderczym tańcu pazurów.
- To by było na tyle z tymi głupcami. – Bokler ruszył powoli w stronę wejścia, którym udali się jego przyszli znajomi. Usłyszał jednak za sobą warknięcie tygrysa.
- Nie będzie tak łatwo. – Odwracając się ujrzał, jak ręce i nogi powoli wracają do swoich panów.
- Jak ja nie nawiedzę takich możliwości. – Diabeł odetchnął głęboko po czym zaczął powoli rzucać jakiś czar, skończył po kilku chwilkach, a kończyny strażników objął lekki niebieski płomień.
- Dobra, to ich na trochę zatrzyma. – Westchną bies.
- Nie dłużej jak na dwie godziny. – Tygrys spojrzał w stronę stojącego z tyłu niebieskiego, i wskazał mu łbem drogę dalej. Niebieski kiwnął głową.
- Zastanawia mnie co zrobi nasz nowy znajomy. – Warknął tygrys kiedy powoli zagłębiali się w korytarz, wiedząc że mają jeszcze kogoś za sobą.
- Zobaczymy, skoro tu jest, to znaczy że nie jest głupi, z skoro tak, to zna sytuację i raczej nie będzie chciał walki. – Diabeł uśmiechnął się szeroko.
- Obyś miał rację, będzie potrzeba wiele sił żeby zrobić to co zamierzyłeś. –

Bokler uśmiechnął się jeszcze szerzej, słyszeli przed sobą jakieś głośne odgłosy szurania, stukania i walenia, i chyba jakiś odległy głos, jednak tego nie byli pewni. Jedyna osoba która była tu czegokolwiek pewna, to niebieski, był pewny że przystanie do tego diabła, to jeden z jego większych błędów życiowych. Teraz jednak nie miał specjalnie wyboru, musiał iść dalej.
Korytarz był ciemny, dało się w nim jednak coś zobaczyć, tym razem niebieski nie będzie zapalał lampy...


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Oct 31, 2005 8:40 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 7:54 pm
Posts: 486
Location: Gdzies w swoich przygodach...

_________________
" Zobaczyłem Raflika....
*poke*
Dotkłem Raflika.....
...
Moge juz umrzec" Bokler
Morgana's Parapetowa 16 Feb 07


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Nov 01, 2005 1:34 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Apr 17, 2004 4:46 pm
Posts: 925
Location: Z krain, których nie ma na mapie.
Wiedźma pokrążyła trochę przy zapaści z ciekawością spoglądając na lawę, która co chwia wznosiła się i opadała majestatycznie falując, lub wyrzucając w powietrze szczątki stopionych skał. Wielkie, gorące zapowietrzone bąble tworzyły się na powierzchni gęstej cieczy, momentami wybuchając.
-Dobra.- Chimeria stanęła w miejscu.- Vetra, jesteś w stanie odnaleźć smoka.- bardziej zapytała niż stwierdziła.
Smoczyca spojrzała na nią mądrymi, lśniącymi ślepiami.
-Nawet jeśli nie wiesz...- gdy tylko wiedźma zaczęła w ten sposób, Vetra gwałtownie zarzuciła łbem wyrażając swoje niezadowolenie z niedocenienia jej.
-Nie musisz się zbytnio narażać krążąc wąskimi korytarzami. Możesz iść w bezpiecznej odległości od tych ludzi. Dojdą do smoka i zrobisz swoje, jasne?- pogłaskała ją po łbie, co spotkało się z pełnym zadowolenia pomrukiem.
-Idź. W razie problemów wracaj.- wiedźma spojrzała jeszcze jak jej niedawno odzyskany pupil rozkłada skrzydła i leci nad wrzącą lawą.
Gdy drobna postura smoka rozmyła się gdzieś między skałami wiedźma zwróciła się do ściany. Przyłożyła do niej dłoń i wykonała kilka ruchów.
Po chwili otworzył się przed nią portal, w który płynnie weszła. Ostatni ślad jej obecności tutaj jakim były ślady butów znikł zatarty.
Wiedźma wróciła do siebie zdając w pełni los swojej podopiecznej w jej własne łapy.
Chciała pomóc, lecz sprawa ze smokiem była jedną z mniej naglących, aczkolwiek jedną z bardziej opłacalnych w momencie powodzenia.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Thu Nov 03, 2005 9:43 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 19, 2004 9:10 pm
Posts: 1103
Location: Pola Umysłu
(Inkruzja, wszyscy zainteresowani w głównej historii mogą pominąć ten frament.)

Portale na Kaorum to zdradliwa rzecz. Tak mówią ludzie. A Ci którym zdarzyło się mieć z nimi przygodę mówią, że mag który wazy się przerwać na Kaorum strukturę istnienia tylko dla swojej wygody musi się zmierzyć z nad wyraz nieprzyjemnymi konsekwencjami. Bo w świecie w którym podwójne słońca tańczą na niebie i podwójne księżyce rozpraszają ciemność nikt nie jest samotny. To chyba dobrze?-Zapyta ktoś. Zależy jakie towarzystwo preferujesz. Jeden czarodziej na tysiąc zadaje sobie pytanie czy jego szybko rzucone i na pierwszy rzut oka udane zaklęcie nie dało przypadkiem drugiego efektu? Jeden portal czy dwa? Jedna istota czy dwie? I co ważniejsze skąd?

Chimeria odetchnęła z ulga kiedy za jej plecami w błysku nieprzestrzeni zniknęła sceneria posepnego zamku nad jeziorem lawy. Przybycie tam mogło okazac się pochopne. Teraz potrzebowała kilku chwil odpoczynku, przemyślenia swoich spraw. Ostatnio wiele rzeczy działo się niezależnie od niej i potrzebowała momentu relaksu. Kiedy jej mgliste ciało przenikało przez chaotyczne zwoje podrzeczywistości zatopiona w myślach nie zwróciła uwagi na błysk w kąciku jej pola widzenia znamionujacy, że gdzieś niedaleko ktoś jeszcze podróżuje przez wymiary. A szkoda.

Sekundę później portal otworzył się na i opadła na ziemię..spaloną ziemię?
-Co?
Rozejrzała się z niedowierzaniem po opustoszałym, spieczonym pustkowiu. Buropomarańczowe niebo było zasnute chmurami pyłu z widocznych w oddali wulkanów a ziemia pokryta pięciocentymetrową warstwą popiołu w której zapadły się noski jej butów.

-To niemożliwe!- pomyślała.

Nie żeby atmosfera miejsca w którym się znalazła była nieprzyjemna dla wychowanej w piekle sukkkubicy ale niemożliwym jest żeby JEJ zaklęcie bramy zadziałało w sposób odmienny od planowanego. To po prostu nie mieści sie w głowie!
Ze zjeżonym z poirytowania ogonem którym niesfornie wymknął sie spod płaszcza przymierzała sie właśnie do rzucenia zaklęcia szperającego tzw "Tracerum Routerium" które miało wyjasnić kierunek jej ostatnio rzuconego portalu poprzez nexusy wymiarowe gdy nagle prawa natury niedaleko zrobiły sobie spontaniczną przerwę na kawę i z czystego, względnie, powietrza wyłoniło sie gigantyczne szkaradztwo.
Monsturalny potwór zwiesił zakończone hakami przednie łapy i dwoma żółtymi, bladymi jak u ryby ślepiami wpatrzył się w przestrzeń. Czarne brzuchate cielsko podtrzymywane przez pająkowate odnóża zwieszało sie kilkanaście metrów niżej.
Chimeria była już w fazie szybkiego opracowywania planu ucieczki gdy wtem czarna szczecina biegnąca wzdłuż kręgosłupa potwora nastroszyła się a długie wąsy zamiotły przestrzeń wokół pyska. Zauważył ją. Ramie długości dobrze wyrośniętej sekwoi podniosło się i uderzyło w ziemię w miejscu gdzie przed chwilą była Chimeria.
Około pięciu metrów dalej fioletowa spódnica łopotała podczas znanego wszystkim poszukiwaczom przygód manewru "taktycznego przegrupowania".
Dysząc i popiskując naprzemiennie coś w rodzaju :"pająkpająkpająk!" i "wielkiwielkiwielki!" Chimeria w pełni starała się korzystać z rozcięć w spódnicy ułatwiających bieganie.
Przed nią zamajaczył krater, w który bez wahania wskoczyła. W pośpiechu złożyła roztrzęsionymi dłońmi znak i wypowiedziała zaklęcie teleportu.
-Huh?-niespotykana cecha jaką jest zdolność do dziwienia się czemuś nawet w momecie największego strachu znalazła ujście w momencie gdy przed wyciągnięta do czaru dłonią Chimerii zmaterializowała się niewielka ryjówka. Zwierzątko pisnęło przerażone i desperacko rzuciło się do pierwszej lepszej szczeliny pomiędzy kamieniami.Spróbowała jeszcze raz. Donica. Jeszcze raz. Świeża makrela. Jeszcze raz! Jeszcze raz! Jeszcze raz! Podczas gdy wokół Chimerii rosła sterta przedmiotów takich jak krasnal ogrodowy, bloczek biletów na prom, siedem stolików z płyty wiórowej, kolorowe długopisy, bagietka, słoik marynowanych kalmarów i wiele wiele innych potwór zdążył przeczesać pozostałe kotliny i szybko przebierając swoimi sześcioma odnóżami zbliżał się w jej kierunku.
A w tym dziwacznym miejscu portale nie działały!

Image

_________________
Image
They call me Sami the Sick. And I'm spitting fire with might.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Nov 22, 2005 8:04 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 19, 2004 9:10 pm
Posts: 1103
Location: Pola Umysłu
W momencie, gdy potwór nachylał się nad nią Chimerii przyszedł do głowy szaleńczy pomysł. Przełamując strach zmusiła się by myśleć logicznie. Skoro czar portalu zmienia się w przedmiot..

Wielka paszcza potwora rozwarła się i runęła w dół by ją pożreć.

-Pelargonii Igniti! - Krzyknęła piskliwym się głosem.

Łeb monstrum wbił się w ziemię zagarniając do paszczy wszystko z krateru, w którym była wiedźma. Potwór przeżuł i przełknął.

...Chimeria zaciskając powieki wysunęła nieśmiało dwa palce i uszczypnęła się w ramię. Zabolało.

-Ja żyję?- Rozejrzała się, wciąż podejrzewając ze wszystko dookoła jest mirażem, jaki generuje jej mózg by uprzyjemnić jej zwiedzanie żołądka pająka. Ale nie: monstrum znajdowało się około stu metrów dalej i właśnie podnosiło swój paskudny łeb z ziemi.
Skoro miała już sposób na ucieczkę w razie ataku czas było pomyśleć o odpowiednim odpłaceniu ohydzie, która próbowała bez pozwolenia zeżreć jej bajecznie drogie dodatki do ubrania (I ją samą na dodatek). A jak odpłacać to w wielkim stylu. Uśmiechnęła się złowieszczo.

-Panie Koszmarów, mocy ukryta w strumieniu płynącej krwi, Ty, który przemierzasz bezkres nocy, użycz mi Swej mocy abym obróciła ostrze twojego gniewu! Niech poznają Twoją moc Ci, którzy ośmielają się stawać na mej drodze!

Ręce Chimerii zajaśniały krwistą poświatą i wezbrały od płynącej z otchłani mocy. Kiedy była już gotowa wyprostowała je w kierunku bestii krzycząc.

-DRAGU SLAVE!
...
W obłoczku żółtego dymu u stóp kapłanki pojawił się czajnik. Nierdzewny.

-Nieeeeeeeee!

Stwór obrócił się w jej kierunku.

-Cholera!

Nie zdążyła zebrać mocy na teleport. Poły sukienki poszły w ruch.

Image

_________________
Image
They call me Sami the Sick. And I'm spitting fire with might.


Last edited by Samuel Kalkin on Tue Nov 22, 2005 8:19 pm, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Nov 22, 2005 8:07 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 19, 2004 9:10 pm
Posts: 1103
Location: Pola Umysłu
Powierzchnia Kaorum, Lodowa Wyspa u stóp Ouroborosa.

Na zewnątrz w porywach huraganowego wichru zima tuliła swoje włości.

Mała, szara sylwetka zachwiała się podczas kolejnego skoku i nie trafiła w gałąź. Zasłaniając się ogonem i odbijając się od kory stworzenie poczuło ból, ale zdołało przekoziołkować na hałdę śniegu zamiast na zmrożoną łachę wyczyszczonej przez zawieję ziemi. Po chwili czworonóg wyturlał się z górki śniegu, otrząsnął swoją krótką szarą sierść, kilka razy parsknął i rozejrzał się wokoło.

Śnieżyca przybierała na sile, w takich warunkach nawet Skoczek mógł prędko zgubić trop. Precyzyjna panoramiczna rzeczywistość, która zwykle widział zaczynała powoli tracić szczegóły i zlewać się w jeden mleczny obraz. Zamrugał swoimi wielkimi czarnymi oczami i spróbował przypomnieć sobie trasę, którą obrał przed upadkiem.

Myśli przychodziły mu z wielkim utrudnieniem w Zewnętrzu, od tak dawna był sam, że jego pamięć o tym jak było wcześniej prawie się zatarła. Desperacko trzymał się wspomnienia tego uczucia jedności, potem wspomnienia o wspomnieniu, potem jakiegoś mglistego uczucia straty, ostatnio wydawało mu się, że znalazł się w labiryncie sopli, uległ lodowemu mirażowi i nigdy tak naprawdę czegoś takiego nie było.

Ale zawsze miał Ją, mógł się w nią wpatrywać, kiedy było fizycznie źle, kiedy życie na wygnaniu stawało się zbyt czarne i perspektywa ostrych skał na dnie przepaści była zbyt kusząca. Potem przez ten wypadek stracił Ją i poczuł jakby drugi raz wydarto mu serca.

Żerował wtedy na obrzeżach osady i nie zostawił jej w kryjówce, bo dziwne zapachy zaczęły się kręcić wokół jaskini. Zawinął ją w ogon i przemykał pomiędzy kostkami z martwych drzew, w których mieszkały dwunogi. W okolicach dużej pustej polany w środku skupiska tych kostek znalazł poszarpany kawał tkaniny. Owinął się nim i spróbował odważnej eskapady do przewróconego metalowego walca, z którego pachniało jedzeniem przy wyjściu z uliczki. Był bardzo głodny, tylko tym mógł sobie teraz tłumaczyć to szaleństwo.
Wtedy go zauważyli. Najpierw jeden, potem całe stado.

Rzucił się do ucieczki, bo dwunogi zbierały się w większą grupę i próbowały zagrodzić mu drogę żeby wybadać, czym jest.

Poradziłby sobie z jednym, dwoma, może trzema, ale nie chciał walczyć, był sam i bardzo się bał. Kluczył pędząc na złamanie karku pomiędzy straganami, ale ze wszystkich stron pojawiali się nowi i krzycząc coś w swoim języku przyłączali się do pogoni. Znał straszne historie o tym, co w Zewnętrzu dwunogi robiły jego rodzajowi.

Uciekał, ale trafili go kamieniem w grzbiet i...I wtedy... -Uderzył ogonem o śnieg w bezsilnej złości przypominając sobie ten moment-...Wtedy Ona mu wypadła!

Wpadła w miękki śnieg a kiedy chciał zahamować ludzie już po niej przebiegali wdeptując ją głębiej, wtedy pomyślał, że zdoła po nią wrócić a tymczasem musi ratować skórę, skoczył w zaułek i przebiegając raz po jednej, raz po drugiej drewnianej ścianie wymknął się pogoni. W wąskich przejściach byli zbyt wolni. Dla niego wąskie, zagracone zaułki przypominały korytarze Rodu.

Nie opuścił miasta i na dachu jednego z sześcianów czekał wpatrując się uporczywie we fragment placu gdzie ją stracił. Wyczekiwał okazji, ale dwunogi ciągle kręciły się wokół, były większe od tamtych i miały na sobie dużo metalu. Szary nie chciał sprawdzać jak na niego zareagują. Nad ranem zrezygnowany pozwolił sobie zapaść w sen. Zwinięty w kulę pod płachtą przegapił moment, kiedy nikogo nie było na placu. Skąd miał wiedzieć, że pokraczne dwunogi będą wtedy odpoczywać podczas fazy, która dla niego normalnie jest szczytem aktywności?

Kiedy zbudziły go krzykliwe głosy zobaczył grupę powierzchniowych w miejscu gdzie była Ona. Strach chwycił go za serca, kiedy jeden z nich schylił się i wyjął ją spod śniegu.
Skąd wiedział?
Nie pachniał jak jeden z tych z wczoraj. Miał śnieżnobiałe, długie futro na głowie i pachniał jak trawa albo zioła. Zabrał ją, wsiadł do metalowej puszki razem z innymi i odjechał.

Szary ruszył po dachach za nimi. Kilkakrotnie tracił ich z oczu podczas pogoni. Kiedy metalowy pojazd mknął pod drzewami, Szary biegł po ich wierzchołkach. Po kilku godzinach zabrakło mu sił. Potem podążał już po ich śladach.

W pewnym momencie zboczyli z trasy. Biegnąc w tamtym kierunku odnalazł tylko masę metalu, która stygła w zawiei. Musiał się z nimi rozminąć. Śnieg zasypał ślady. Nie mógł już ich odnaleźć, wrócił na szlak w nadziei, że złapie trop. Bezskutecznie. Wrócił do pustego wraku statku kosmicznego i zaczął zataczać koła wokoło, stopniowo powiększając ich średnicę. Burza jednak przybierała na sile i teraz, mimo że wyczuwał blisko ślad ich woni czuł, że jego czas się kończy. Był wyczerpany i balansował na krawędzi załamania.

Coraz natarczywiej wracały druzgoczące myśli: utracił jedyną rzecz, która mu pozostała z domu, tylko to trzymało go przy życiu po wygnaniu! Czym sobie zasłużył na to cierpienie? Nie wystąpił przeciwko Starszym, nie splamił honoru, nie zagroził Młodym. Był odważny cierpliwy i silny, pokonał wielu Grau’tha, mógł stać się Ojcem. Odważył się marzyć o wolności i sądzić, że ujdzie mu wolno wystąpienie przeciwko zwyczajom i to przesądziło o jego losie. Od tamtej pory nigdy nie używał mocy, która odkrył. Przeklinał ją tak mocno jak tylko emp może przeklinać. Teraz był tak wolny jak tylko mógł sobie wymarzyć, ale był bardziej samotny niż mógł sobie wyobrazić.

-I na co mi ona teraz?- spytał gorzko sam siebie.

Burza przybierała na sile, ale on nie potrafił opuścić miejsca poszukiwań, skrył się pod parasolem z gałęzi jakiegoś iglastego drzewa i przyłożył głowę do w miarę suchej ziemi. Zasnął, ale tym razem było jakoś dziwnie. Odpoczynek zakłóciły mu obrazy, kolory i dźwięki. Coś, co nigdy do tej pory nie miało miejsca i zdawało mu się nie do pomyślenia. Śnił.

We śnie był wewnątrz lodowego labiryntu z kimś obcym. Uciekał, ale wciąż słyszał odgłos zbliżającej się pogoni, po chwili jakiś cień pojawił się w zakręcie korytarza, który właśnie pokonał. Złowił kątem oka przypuszczalny kat i intuicyjnie rzucił czakramem. Rozległ się brzdęk. Odwrócił się. Stał przed gigantyczną ramą z rozbitym lustrem, kawałki leżały w czerwonej kałuży.. Nachylił się nad jednym z nich by podnieść swój czakram i zamiast swojego oblicza zobaczył oblicze dwunoga. Obudził się.

Rozejrzał się wokół. Wiatr ucichł, śnieżyca uspokoiła się, śnieg leniwie opadał na ziemie.. Był już dzień. W miarę jak pamięć o nowym wrażeniu traciła wyrazistość zaczynał czuć niewyjaśniony przymus powrotu do tamtego skupiska domów, z jakiegoś nieokreślonego miejsca głęboko w jego podświadomości płynął spokojny głos, który tłumaczył mu, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku, że z jego opresji jest wyjście i wszystko się ułoży, jeśli tam się znajdzie.

Nim wrócił do miasta zapadł zmierzch. Nie bacząc na jakiekolwiek niebezpieczeństwa przekradł się po ścianie budynku pachnącego siarką i wszedł do środka przez okno na drugim piętrze. Uczucie, że tam znajdzie to, czego potrzebuje kierowało nim, kiedy opuszczając się na ogonie z belki stropowej przyłożył jeden z palców do bryły metalu. Buczenie i terkotanie, jakie wydała machina normalnie spowodowałyby u niego paniczną ucieczkę, ale tym razem było inaczej. Nieznana obecność w głębi jego jaźni dawała mu gwarancje, że tu znajdzie to, czego szuka.

Ekran machiny Arii rozpalił się błękitnym światłem, na monitorze zaczęły się pojawiać litery w otchłannym. Po kilku sekundach napis wyświetlił się raz jeszcze, ale tym razem w innym języku tak jakby maszynę męczyło bezcelowe czekanie. Po chwili znów i jeszcze raz. Szary nie rozumiał ani słowa z tego, co pokazywała bryła metalu, ale bardzo mocno chciał się dowiedzieć. Ta sama obecność, która go tu sprowadził podpowiedziała mu by skoncentrował się na zadawanym pytaniu. Wtem obraz na ekranie rozbłysnął wizerunkami kilkorga dwunogów. Jednym z nich był tamten Białowłosy!

Następnie maszyna wypluła z siebie kartkę z kilkunastoma linijkami zapisanymi dziwnymi czarnymi znaczkami. Szary znów zebrał myśli w jedno pytanie. Nad maszyną pojawiła się siatka hologramu, wzgórza i doliny porośnięte lasami przed ścianą gór, czerwona kreska spadająca z nieba wzbijająca obłok elektronicznych linii hologramu do przy uderzeniu w grunt. Zbliżenie. Szary znał to miejsce!

Pulsująca kreska odbiła od tamtego miejsca i poprzez wąwóz, drzewa i po płaskiej powierzchni wolnej od śniegu zniknęła w otworze w skałach jego po drugiej stronie. Tam się urwała. A ekran maszyny rozświetlił wielki napis prawdopodobnie oznaka błędu.

Szary uciekł z tamtego pomieszczenia chwilę później. Po drodze udało mu się upolować jakieś małe zwierze, którego wcześniej nie spotkał. Smakowało trochę jak lodowy morok. Zaraz potem popędził w kierunku miejsca, które opuścił. Czekała go trudna droga, ale miał teraz nadzieję.

_________________
Image
They call me Sami the Sick. And I'm spitting fire with might.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Nov 22, 2005 8:11 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 19, 2004 9:10 pm
Posts: 1103
Location: Pola Umysłu

_________________
Image
They call me Sami the Sick. And I'm spitting fire with might.


Last edited by Samuel Kalkin on Fri Feb 03, 2006 6:10 pm, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Jan 16, 2006 10:01 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
-Możemy krzyczeć i w panice biegać w kółko- zasugerował Renard, strategicznie obejmując Iskrę w pasie dla złapania równowagi - ewentualnie możemy odstrzelić dekoratora wnętrz, jak go już znajdzemy.
-Argh! Jesteście bezużyteczni. Wszyscy. Wy...wy....Imbecyle!- wykrzyczała Iskra, ładując w rękach największą kulą ognistę, jaką zebranym było dane oglądać. Gdy skończyła i rozejrzała się za ofiarami, z zadowoleniem stwierdziła, iż mężczyźnie grzecznie zbili się w kupkę pod ścianą... z wrzaskiem wściekłości cisnęła w nich nagromadzoną energią.
Oczywiście, chłopaki rozpierzchli się jak karaluchy. A ognista kula z rykiem pokonała całą długość pomieszczenia i trafiła prosto w wyszczerzonego kościotrupa.

i zrobiła bum.

Bardzo duże bum.

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Feb 03, 2006 6:00 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 19, 2004 9:10 pm
Posts: 1103
Location: Pola Umysłu
Ognista kula magicznej plazmy uderzyła w posąg i zrobiła bum.

W tym miejscu pozwólmy sobie na malutką dygresję.
Magowie z Al’donai mogliby każdemu podróżnemu, który oczywiście byłby wystarczająco uparty by wyczekiwać odpowiedzi od tych aroganckich snobów, opowiedzieć jak dewastujące mogą być skutki rzucania intuicyjnej kuli ognistej przez zdenerwowaną osobę. Szczególnie przez zdenerwowaną osobą kierującą się umyślną złą wolą. Czy też morderczymi zamiarami jeżeli wolicie. Rzecz w tym, że o rzucaniu takich zaklęć w pomieszczeniach myśli mało kto.
-Ale chyba w swoich zakurzonych mózgach pomyśleliście o przeprowadzeniu jakichś badań - zapytałby nadzwyczaj uparty podróżny całkowicie ignorując ich miny „dostałeś już czego chciałeś opryskliwy małpoludzie” i drążąc temat- Nawet takie kościste zakładki do książek muszą rozumieć batalistyczne znaczenie kul ognistych i tego że trzeba opanować każdy ich aspekt!
-O tak- odpowiedzieliby dobrotliwie magowie przywołując na twarze uśmiech nr17: „słyszeliśmy że na drugiej półkuli jest sporo bananów, może pora żebyś to sprawdził”
- Badania zostały zlecone do przeprowadzenia Lumowi Szalonemu już około 430 lat temu.-Rzekliby przyjacielsko kładąc rękę na ramieniu podróżnego i delikatnie kierując go w kierunku zapadni nad dołem kloacznym po czym dodaliby- Jednakowoż.... Nie zachowały się żadne zapiski ich dotyczące. Co więcej nie zachował się również Lum Szalony ani też większość jego sali treningowej. A jeżeli ów ciężko kapujący wędrowiec po trwającej krótką chwilę konsternacji na tyle długiej jednak by dojść perfekcyjnie nad ukrytą pułapkę dodałby-Co mam więc zrobić żeby nie dać się zaskoczyć czarodziejowi z tym czarem podczas moich podróży?
-Improwizuj! -Odpowiedzieliby magowie ciągnąc za dźwignię i pozbywając się natręta. Wstrętne dziady. Całe szczęście że nie odgrywają w tej historii żadnej roli prawda?


Odgrywa ją jednak potężna rycząca burza plazmy która rycząc wypełniła pomieszczenie kiedy naładowana kula ognista Iskry trafiła w mechanizm pułapki.
Na jedną setną sekundy Renard, Geralt i Mroźny (czyli ci którzy byli na tyle lekkomyślni by unikać czaru z twarzą wciąż obróconą w kierunku jego celu) zyskali niezapomnianą możliwość zerknięcia w serce wymiaru Żywiołu Ognia.

-Wiedziałam, że improwizacja się opłaci!- Krzyknęła magiczka do kiedy kula implodowała i zniknęła zabierając ze sobą trzy czwarte posągu.
Osmalony Renard potrząsnął właśnie głową próbując pozbyć się jednostajnego buczenia i mimowolnie zauważył że bez fonii Iskra przypomina mu syntetycznego karpia którego dostał kiedyś na urodziny. Co się z nim stało? Kołatało mu się słowo muszla...

-Szalona baba! Zwariowana wariatka!- Krzyknął z drugiego końca sali Andriej któremu udało się uskoczyć najdalej i miał słuch w raczej dobrym stanie.

-Szalona? A ty bezużyteczny niewdzięcznik! -Wykrzywiła się do niego Iskra.-Powinieneś mi dziękować! Ja chociaż zatrzymałam tę pułapkę! Prych!

Wygięta pod nienaturalnym kątem ręką kościotrupa z posągu nie była już obciążona szalką, bo ta zniknęła w wybuchu, razem ze środkiem statuy, który strzelał teraz od elektryczności z popalonych kłębów przewodów i stopionych stalowych zębatek. Ręka nie opadała niżej. Razem z nią zatrzymała się podłoga.

Wtem we wnętrznościach posągu nastapiło spięcie. Podłoga bryknęła jak narowisty koń, Iskra straciła równowagę i z szeroko otwartymi ze zdzwienia ustami runęła do ciemnego szybu zapadni. Klapa zatrzasnęła się za nią.

Ogłuszony Renard doznał kolejnego deja vu ale tym razem towarzyszył mu jednostajny szum spłuczki...



W jednej ze ścian otworzył się prostokąt drzwi.

_________________
Image
They call me Sami the Sick. And I'm spitting fire with might.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Feb 03, 2006 8:57 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 26, 2004 5:37 pm
Posts: 1464
Location: Imperium
Elfka ocknęła się. Jęknęła cicho i spróbowała wstać. Z bezradnym okrzykiem upadła na posadzkę, gdy noga ugięła się pod nią. Delikatnie ją pomacała. Ból niemal ją ogłuszył.
- Cholera... - jęknęła. - Rozrywki mi się zachciało... Całe szczęście, że tylko noga rozwalona... Głupi zawsze ma szczęście. - stwierdziła żałośnie, spoglądając na rurę, z której wypadła. Znajdowała się dobre kilkanaście metrów nad posadzką.
Starając się nie poruszać połamaną nogą, sięgnęła do kieszeni kubraczka. Zapobiegliwie zabrała RU-571, imperialny środek stymulująco-przeciwbólowy.
Zamarła, gdy palce natrafiły na wilgoć i kawałki potrzaskanego opakowania.
- Nie...
Starała się nie dać ponieść panice. Tamci z góry na pewno po nią przyjdą. Muszą przyjść.
Czekała. Minuty mijały leniwie. Ostry ból tętnił w nodze. W półmroku panującym w sali umysł płatał figle. Dziewczynie wydawało się, że pod ścianami ktoś ciągle szepta. Gdy tylko kierowała wzrok w strone głosu, natychmiast cichł.
Po godzinie, przypominającej psychodeliczny sen, zrozumiała, że nie mają zamiaru się nią przejmować. Świadomość tego uderzyła w nią niczym młot. Zaczęła szlochać.
- Nie, nie, nie możecie... Dlaczego.. Wracajcie!
Zaczęła się czołgać na oślep, byle do przodu. Po kilkunastu metrach opadła z sił, oszołomiona bólem płynący z połamanej nogi. Zwinęła się w kłębek, wstrzasnął nią płacz.
Pogrążona w panice i rozpaczy nie zauważyła, że niewyraźne dotąd szepty zaczęły się przybliżać. Słowa stały się rozpoznawalne.
Efryt...
Niemożliwe... Elfka...
Wszyscy czujemy smród efryta...
Ona jest ranna... Gdyby to był efryt, zdołałaby się wyleczyć...
Sama o tym nie wie... Jest w hibernacji...
Cóż więc zrobimy?
Powinniśmy pomóć...
Nie. Zabijmy ją.... Efryt...
Dziewczyna... Bezbronna... Hańba dla wszystkich djinnie...
Tą krew przyjmuję na moje sumienie...
Nich się stanie...



Druga częśc później.

_________________
"Przestańmy własną pieścić się boleścią, przestańmy ciągłym lamentem się poić,
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią, Mężom przystoi w milczeniu się zbroić"


Last edited by Faroo on Fri Feb 03, 2006 11:07 pm, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Feb 03, 2006 10:24 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
Panowie nie zapomnieli. Panowie mieli...drobne nieprzyjemności. Ot, drzwi, które otworzyli, otwierały się na długi korytarz, lekko pochyły, o dziwnie cylindrycznym kształcie. Nim ktokolwiek skojarzył, w czym rzecz, tylna straż w osobie Andrieja, przemknęła obok reszty, mamrocząc " w nogi" i pognała w dół korytarza.

Oczywiście, pominęliśmy klasyczną pułapkę z kamienną kulą. Oto ona.

Mężna drużyna poszukiwaczy przygód niemalże zabijała się wzajemnie łokciami, pędząc w dół. Kula, z łoskotem tocząc się, następowała najwolniejszym na pięty. Nawet nekromanta, nie dbając o reputację, podkasa szatę, dzięki czemu wysforował się na czoło grupy.
Niemniej, tunel, skąpo oświetlony jakimiś panelami, nie zamierzał się skończyć tak szybko.

Andriej biegł dobre dwadzieścia metrów przed resztą grupy. Pierwszy zauważył niemalże lustrzane zakończenie tunelu, pod dziwnym kątem ustawione do podłogi.
Jęknął. Tunel poniżej był zalany.

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Feb 03, 2006 11:32 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 26, 2004 5:37 pm
Posts: 1464
Location: Imperium
Iskra otworzyła oczy, wyczuwszy podmuch powietrza na zmoczonych łzami policzkach. Podniosła głowę i spojrzała przed siebie. Nie widziała wyraźnie przez wilgotne, załzawione oczy jednak to, co zobaczyła wystarczało.
Pomieszczenie było wypełnione eterycznymi, unoszącymi się w powietrzu postaciami. Każdy z duchów trzymał z dłoni duży sejmtar, który wyglądał jak utkany z dymu.
Zanim zdążyła zareagować w jakiś sposób, jeden z nich rzucił się do przodu, wznosząc sejmtar do ciosu.
Przed natychmiastową śmiercią uratował elfkę refleks. Momentalnie rzuciła się w bok, uciekając spod lini cięcia.
Kątem oka zauważyła, jak ostrze wchodzi w kamień niczym w masło. Zauważyła też, że bezcielesny momentalnie wyrwał ostrze z niego.
Chciała spopielić całą salę, zamienić je w ogniste, ale bezpieczne piekło. Gdy zaczęła formować Żywioł Ognia, stanęła na złamanej nodze.
Ponownie upadła, ból wyparł z niej wszelkie możliwości poza zwinięciem się na ziemi.
Eteryczny już tam był. Wzniósł sejmtar nad ramię i uderzył szerokim, poteznym cięciem. Ostrze ukształtowane z dymu dotknęło ciała elfki i bez trudu wgryzło się w nie, wytaczając krew i masakrując napotkane organy.
Przez zachodzące mgłą oczy Iskra dostrzegła jeszcze, jak eteryczni rozpływają się w niebyt.
Czyżby w ich oczach dostrzegła żal i wstyd?

_________________
"Przestańmy własną pieścić się boleścią, przestańmy ciągłym lamentem się poić,
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią, Mężom przystoi w milczeniu się zbroić"


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Feb 03, 2006 11:49 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
Mieli szczęście. Korytarz kończył się metr poniżej powierzchni. Andriej wpadł pierwszy i przepłynął parę metrów. Reszta radosnym tłumem wpadła w wodę. Byli pod wodą, gdy dogoniła ich kula. Poza bólem uczu, wywołanym falą ciśnienia, nie stała się im żadna krzywda.
O dziwo, tym razem nie było pułapki. jedynie woda w niebotycznym szybie. Woda była ciepła. Na ścianie była metalowa drabinka. A oni zawędrowali daleko poniżej pewnej słodkiej elfki.

Wspinaczka po szczeblach była monotonna. Dodatkowo, idący jako ostatni REnard był cały czas oblewany strugami wody z ubrań reszty drużyny. Owocowało to cierpkimi komentarzami i obietnicami związanymi z linkami holowniczymi. Na szczęście, wspinali się zaledwie pięćdziesiąt metrów.
Później był poziomy szyb, dość duży by pomieścić lekką korwetę, efektownie podświetlony przez strumień lawy przepływający kilkaset metrów dalej.
-To chyba koniec panowie - zauważył Renard, widząc radośnie zbliżającą się ognistą śmierć.

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Feb 04, 2006 12:29 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 26, 2004 5:37 pm
Posts: 1464
Location: Imperium
Zimna, ciemna sala. Pajęczyny zasłaniające okna, przez które wpada do środka delikatny blask. Kurz na podłodze.
Ogromna plama krwi.
W krwi... Konająca elfka.
Zamglone oczy wpatrzone w jeden punkt. Okrwawione wargi poruszają się z trudem, słowa ledwo się formują.
- Pomóż... mi...
Widzi go a mimo to wie, że go tu nie ma. Dojrzały mężczyzna, o okrutnym spojrzeniu, w zwiewnym arabskim stroju stoi nad nią. Porusza ustami. Dziewczyna nie słyszy już słów, te rozlegają się w jej głowie.
- A więc sobie przypomniałaś? Długo na to czekałem.
- Nie chcę... umrzeć... - słowa elfki prawie nie są już słyszalne.
- Człowiek przed śmiercią podobno widzi całe swoje życie, prawda? Dlatego to wróciło. Pamiętam, jakby to było wczoraj...

**********
Efryt uniósł dłoń. Z ciała elfa wystrzeliły pędy rośliny, przebijając skórę i mięśnie. Trysnęła krew, w powietrzu zawibrował krzyk. Zły duch ruszył dalej, obojętnie mijając krzyczącego rannego. Będzie pożywką dla drzewa.
Jednak nawet tak poteżne istoty, jak duchy, posiadały osobowości. Zaś osobowości oznaczały wady. W przypadku tego efryta zbytnią dumę i pewność siebie. Zignorowanie nabitego na pędy było błędem.
W jednej chwili przygniótł go potężny egzorcyzm, niemalże wtłaczając spowrotem w astral. Obronił się, kontrójąc Siódmym Słowem, jednak stracił materialne ciało oraz większą część astralnego bytu, zwanego duszą. Wściekły zawrócił i rozszarpał człowieka na strzępy za pomocą zmaterializowanych szponów.
Gdy ochłonął, przystanął nad strzęami wnętrzności, pozostałymi z elfa. Zastanowił się.
Z pozostałymi siłami i bez ciała nie utrzyma się w materialnym świecie długo, zaś przez utratę cześci duszy, a wraz z nią siły, nie mógł wrócić do astralu. Za długo by mu zajął powrót. Miał za to inne wyjście.
Skoncentrował się. W całej wiosce została tylko jedna żywa istota... Idealnie.
W jednej chwili znalazł się przed nią. Młoda elfia dziewczyna.
Zmaterializował szpon i zadał szybki cios, w szyję. Otworzyła się brzydka rana.
Dziewczyna najpewniej była już w szoku, bo nie krzyczała. Efryt zbliżył się do rany i wniknął do ciała...


*********
- Wybranie ciebie było błędem - mówił mężczyzna, obserwując skrwawioną twarz i gasnące oczy elfki - Twój wypadek z Shivanami, gdy podłączyli cię do kolektywu, zmienił także mnie. Czekałem na tę chwilę, gdy przypomnisz sobie i wybudzisz mnie z hibernacji, aby móc odejść i stworzyć własne, nowe ciało. A tymczasem jestem duchowo przywiązany do ciebie. Ironiczne, prawda?
- Pro... Proszę...
- Jeśli ty umrzesz, umrę także ja... A ja tego nie chcę. Mogę cię uratować, jednak to ty musisz tego chcieć. - Efryt pochylił się nad umierającą - Iskro, czy chcesz, abym stał się z tobą jednym?
- Chcę... żyć...
- Więc nie się stanie. - mężczyzna pochylił się jeszcze bardziej, delikatnie pocałował elfkę w usta. Salę zalał oślepiający, błękitny blask. Niemalże w tej samej chwili opadł, pogrążając salę w jeszcze głębszym półmroku.
Stojąca na środku elfka, ubrana w porwane i okrwawione resztki ubrania wyglądała jak Iskra.
- Teraz pora skopać kilka tyłków - mruknęła, po czym krzyknęła - Pokażcie się!
Echo pobiegło korytarzami, odbijając się od ścian i strącając kurz z pajęczyn.
Cienie w sali formowały postacie, eterycznych którzy wcześniej zaatakowali elfkę. W zwieszonych luźno dłoniach trzymali swoje dymne sejmtary. Ich oczy lśniły blaskiem.
Elfka uśmiechnęła się drapieżnie, odsłaniając zęby. Zęby, które nagle wydawały się ostrzejsze, niż być powinny.
- Piędziesięciu. - zaśmiała się - Plugawe Djiny! Na jednego efryta i małą elfke piędziesięciu was potrzeba?!
Wyciągnęła rękę w bok. W jej dłoni uformowała sie szabla, tak samo jak sejmtary djinów wykonana z dymu. Jak jeden mąż ruszyli w jej kierunku.
Już w pierwszej sekundzie poległo kilkunastu, gdy Iskra sformowała z Żywiołu Ognia fireballe. Reszta przyśpieszyła, rozmywając się. Dookoła elfki-efryta zakotłowało się, dziewczyna zwinęła się w unikach, zadając naokoło ciosy.
Ciszę przerywały tylko szurnięcia butów Iskry na posadzce i dziwne westchnienia, z jakimi znikały trafione djiny. Po kilkudziesięciu sekundach walki duchy odstąpiły, rozpierzchając się na boki. Iskra upadła na kolano, z trudem uniosła głowę i spojrzała na nich. Djiny zdołały zadać jej wiele ran, kilka było dość głębokich. Wokół klęczącej formowała się kałuża krwi.
- Tylko na tyle was stać? - wysapała, jej twarz wyrażała czystą nienawiść. - Pokażcie mi wszystko, co potraficie!
Podźwignęła się na nogi. Rany momentalnie się zasklepiły, uspokoiła oddech.
Nie kazali jej długo czekać. Poczuła, jak potężna siła ją unieruchamia, ściskając kończyny niczym w stali. Dookoła rozszedł się zapach ozonu.
- Pieczęć unieruchomienia pierwszego stopnia? Cioty... - mruknęła. - Czekam na więcej...
Temperatura w sali zaczęła rosnąć. Dookoła Iskry zaczęły się formować półprzeźroczyste symbole i słowa zapisane arabskim pismem. Pojawił się czerwony blask, oświetlając salę i upodabniając ją do piekła.
- Egzorcyzmy? Koniec zabawy, śmiecie.
Blask zamienił się w oślepiające czerwone światło, rozległ się huk eksplozji. Sala wypełniła sie ogniem i latającymi odłamkami. Dym powstały przy zrywaniu przez efryta pieczęci zasnuł całe pomieszczenie.
Elfka nic nie widziała przez ciemną zawiesinę, ale wyczuwała obecność djinów. Zostało ich jeszcze dwudziestu.
Dotknęła dłonią posadzki, która zamieniła się w ogień. Podniosła rękę w górę, nad głowę. Płomienie zaczęły się wznosić, wypełniając całą salę. Słyszała krzyki płonących djinów. Oczywiście, potrafili ucieć. Ale żaden nie chciał uciekać przez efrytem.
Poczekała, aż ucichły ostatnie głosy i odesłała Żywioł Ognia. Ściany sali, świecące na czerwono, powoli stygły, wydając z siebie trzaskające odgłosy.
- Cholera - mruknęła - Zniszczyli mi ubranie. - stwierdziła. Istotnie, wszystko, co miała na sobie było pociete, porwane, popalone i poplamione jej własną krwią.
- I tak go nie lubiłam... A teraz, mam jeszcze coś do zrobienia.
Nowymi zmysłami efryta wyraźnie czuła przejście prowadzące do Sephirrotha. Wyciągnęła dłoń w stronę ściany, kamień zmienił konsystencję. Zanurzyła się w nim i zaczęła się przedzierać na przełaj ku celowi.

_________________
"Przestańmy własną pieścić się boleścią, przestańmy ciągłym lamentem się poić,
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią, Mężom przystoi w milczeniu się zbroić"


Top
 Profile  
 
Display posts from previous:  Sort by  
Post new topic Reply to topic  [ 95 posts ]  Go to page Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

All times are UTC + 1 hour


Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 1 guest


You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot post attachments in this forum

Search for:
Jump to:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group