Diabeł, tygrys i Niebieski poruszali się kamiennym korytarzem wewnątrz zamku. Jedynie Niebieski, który włóczył się na końcu podziwiał zły gust, a raczej całkowity jego brak u projektanta. Ściany były całkowicie nagie, okazując spojenia bloków kamiennych. Przysłoniętych warstwą pajęczyn. Na kolumnach, które z jednej strony były złączne z ścianą nie zauważył żadnych dodatkowych elementów które mogłyby posłużyć za podstawę pochodni, niemniej w tunelu nie panowała całkowita ciemność, tak że widoczne było to co znajdowało się jakieś kilka metrów dalej, co w zasadzie było tylko dalszą częścią tunelu...
Diabeł i tygrys ostro parli do przodu w ogóle się nie rozglądając, a Niebieski jakoś nie miał ochoty wdawać się w pogawędkę. Zastanawiało go, co teraz może się dziać z Iskrą.
„Eee.. to zuch dziewczynka. Na pewno sobie poradzi...” pocieszał się w myślach...
„Z drugiej strony... Imperator mnie zabije jeśli choć włos spadł z jej głowy” Zadrżał lekko, ale nie przestawał się poruszać. Nagle coś ukuło go w serce. W tysiącznej częsci sekundy zobaczył błysk, ciało w kałuży krwi i widmowe postacie... nie wiedział co się stało. Z poważnym wyrazem twarzy przystanął. Na to bies i tygrys odwrócili twarze...
-Coś się stało?- zapytał w miarę łagodnie diabeł.
-eee... tak? Znaczy się nic takiego!- odparł lekko roztrzęsiony Niebieski. – Chodźmy dalej- uciął krótko rozmowę.
Ponownie ruszyli, a bies odezwał się cicho do tygrysa
-On też to poczuł...-
-To nie nasza sprawa-
-To może stanowić problem dla celu w jakim tu przybyliśmy-
-Z nie takich „problemów” się wychodziło- odpowiedział od niechcenia tygrys
-Masz rację- przytaknął diabeł.
W korytarzu wreszcie zaszła jakaś zmiana. Z prawej strony zaczynał się dużo większy i zdobiony wykutymi w skale ozdobami. „Wejście” do tego otwartego korytarza stanowiły dwie bogato ozdobione kolumny, przedstawiające nagie kobiety oplecione dzikim bluszczem. Kamień był tak obrobiony iż wydawało się że bluszcz zaraz spełźnie na podłogę i tam będzie kontynuował swój podbój.
Grupa skręciła w ów korytarz. Nie był on długi. Widać było jego zakończenie którym były dwuczęściowe drzwi wykonane z brązu. Były łukowato zakończone u góry, a w całości pokrywał je, wyżłobiony w drzwiach przez artystę bluszcz. Czy jednak całe drzwi? Środek zasłaniała pewna postać. Grupa przystanęła, a tygrys leciutko zjeżył sierść. Postać stała tyłem do grupy, najwyraźniej podziwiając kunszt artysty, który ozdobił owe drzwi. Jego butów nie udało im się zauważyć, gdyż zasłonięte były długimi błękitnawymi spodniami. W okolicach goleni i ud nałożone były złotawe ochraniacze. Na spodniach był przewiązany mało-ozdobny pas, do którego, po lewej stronie postaci, przypięty był miecz, bez pochwy. Górną część odzienia stanowiła srebrna kolczuga, pod którą znajdowała się błękitna bluza z rękawami. Rękawy były szerokie, i ozdobione złotą nicią na końcach, skąd wychodziły blade, podłużne ręce. Prawa ręka spoczywała na boku postaci, lewa zaś na rękojeści miecza. Jego przydługie, błękitne włosy swobodnie opadały na kark, tworząc zwarte i wydające się sklejać z sobą pasemka. Z postaci biła blada, błękitnawa aura. Po chwili delikatnie przekręcił głowę, i patrząc ponad prawym barkiem przywitał się z grupą.
-Jesteśmy daleko w tyle... poowiniśmy się pośpieszyć”
-Cóż za bezpośrednie przywitanie... Rafliku” odparł sarkastycznie Diabeł
Niebieski słyszał o Rafliku jednym z dowódców wojsk ChaoticAliance, jednak nie spodziewał się go spotkać tutaj...
-Czy wy diabły... jesteście tak waleczne jak mówią?- Raflik odwrócił się i zdjął lewa rękę z rękojeści, natomiast prawa przesunął z boku na rękojeść... Na przód grupy wyszedł zjeżony tygrys.
-Pozwól ze ja zajmie się tobą- warknął.
-Spokój...- powiedział bies głosem spokojnym, ale stanowczym. Stworzenie wycofało się posłusznie. -...Dobrze wiesz ze nie przybyliśmy tu walczyć z sobą, nawet nie mamy Casus Beli* do potyczek...-
-Ja mam.. wszyscy są moimi wrogami...- wtrącił szelmowsko uśmiechający się Raflik.
-Jednak proponuje zakopać topór wojenny na czas osiągnięcia naszych celów.
-On ma rację... nie jesteśmy tu sami... Inni mogą eee.- Wtrącił się Niebieski
Nastała chwila ciszy... atmosfera była gęsta... Diabeł z spokojem patrzył na twarz Raflika, który nadal sięgał ręką po miecz... po chwili ją opuścił, i podniósł w geście wykładania czegoś...
-No dobrze... nie mam nic do was, możemy działać razem...- po czym zrobił głośny wzdech, odwrócił się w stronę drzwi i pchnął je mocno. W międzyczasie miała miejsce taka dyskusja telepatyczna.
-I co… było dwóch na jednego… z dziecinna łatwością pokonalibyśmy tego tu…- narzekał tygrys
-A potem byłby drugi, trzeci, czwarty, piąty… a przy szóstym byłaby zadyszka, a siódmy byłby z ledwością skopany… Wiemy że mamy ogromną moc, ale nie jesteśmy tu sami… lepiej oszczędzać siły…
-Lepiej załatwić go gdy jest sam!- upierał się tygrys
-Oj… oprócz siły ważna jest także umiejętność dyplomacji… Na pierwszy rzut oka widać iż ten osobnik nie stanowi kłopotu POMIMO iż jest jakimś tam dowódcą CA, które jak wiemy opiera się na ilości mięsa wrzucanego do maszynki… Ponadto sam wspomniał iż wszyscy są jego wrogami, a zatem nie widzę powodu dla którego miałby sprzymierzać się z innymi…
- I dla którego miałby trzymać z nami… -wtrącił tygrys
- Tak, ale wydaje mi się że nie jest głupi… zdaje sobie sprawę że lepszy sojusz z nami, niż wojna. A pyzatym i tak gdy będziemy u celu to go sprzątniemy… jak resztę… będzie więcej ofiar przy takim samym zużyciu energii, niż gdyby każdego eliminować osobno- zakończył swój wywód Bokler
-Dzięki ci za światłość zesłaną na ciemną istotę o wielki dyplomato- odparł bardzo sarkastycznie czworonóg.
-Hej wy tam.. idziecie?!- dyskusję telepatyczną przerwał Niebieski który odważył się krzyknąć na diabelską parę.
_________________ " Zobaczyłem Raflika....
*poke*
Dotkłem Raflika.....
...
Moge juz umrzec" Bokler
Morgana's Parapetowa 16 Feb 07
|