[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4246: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4248: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4249: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4250: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
Multiworld • View topic - I zostanie tylko kurz i pył.

Multiworld

Nothing is impossible in the Multiworld
It is currently Thu May 16, 2024 2:35 pm

All times are UTC + 1 hour




Post new topic Reply to topic  [ 9 posts ] 
Author Message
 Post subject: I zostanie tylko kurz i pył.
PostPosted: Wed Sep 20, 2006 2:17 pm 
Offline
User avatar

Joined: Thu Jun 24, 2004 12:21 am
Posts: 608
Location: Faîte, Queher
Image
WWWWojna.
WWWWojna nigdy się nie zmienia.

WWWWWWFallout 2, początek

WWWA gówno prawda.
WWWWWWMephis

WWWWszechświat jest pełen sprzeczności.
WWWWypełniony czymś, co z braku lepszego określenia można nazwać pustką. Lecz pusty nie jest.
WWWRozciągający się na tak wielkiej przestrzeni, że z powodzeniem można powiedzieć, iż jest nieskończenie wielki. A jednak ma granice.
WWWZbudowany z tych samych pierwiastków, układających się w te same wzory. Ale jednocześnie jest pełen różnorodności.
WWWMa jednolity czarny kolor. Szczegół, że pozostałe kolory również w nim się zawierają.
WWWDziała według pewnych podstawowych zasad i niezmiennych reguł. A jednak przede wszystkim rządzi w nim
przypadek.

WWWW takiej formie nie powinien istnieć. A istnieje.

WWWKażde miejsce we wszechświecie jest niby podobne, ale tak na dobrą sprawę zupełnie inne. Nie ma dwóch takich samych galaktyk, ba, nie ma nawet dwóch takich samych gwiazd. Planety różnią się wielkością, reszta kosmicznego śmiecia też jest nieregularna. Nawet sama przestrzeń dzieli się na kilka czy nawet kilkanaście składowych.
WWWZupełny burdel.
WWWI sklasyfikowano go według jakichś wymyślonych naprędce reguł, ale zastrzeżono również, że są one tylko i wyłącznie umowne.
WWWI jakoś się to kręci.
WWWNie ujeto jednak pewnego znaczącego faktu. Wszechświat posiada Piekło, które samo też dzieli się na kilka mniejszych. Dziewięć, żeby być dokładnym. Ale jako całość jest wszędzie tam, gdzie rozciąga się Wszechświat. I to jest właśnie ten fakt, który ciągle umyka klasyfikacji. Być może dlatego, że połączenie między Wszechświatem a Piekłem jest w głównej mierze jednostronne. W głównej mierze.

Image

WWWSkraj układu planetarnego różnił się od reszty innych skrajów układów planetarnych. Oprócz tysięcy skał i skałek, komet i planetoid, wokół systemu dwóch gwiazd orbitowały również nagie szkielety statków, zmrożone na kość ciała, nadpalone fragmenty poszycia, kable, kabelki, setki kilometrów rur i rurek. Zupełnie jak złomowisko. I cmentarz. Bo tym w istocie był skraj tego układu. Cmentarzem dla setek tysięcy istnień, które oddały swoje życie w nie tak dawno zakończonej wojnie. Zupełnie gigantyczny. I zupełnie zapomniany.
WWWTak jakby ktoś się tym przejmował.

Image

WWWJednakże obecnie działo się tutaj coś nie za bardzo pasującego do reszty. Na początku ledwo widoczne pasma mgły rozeszły się niedaleko jednej ze skał i zaczęły nabierać czerwonego koloru. Po chwili bezdźwięczny rezonans rozsadził bryłę od środka, a obłok przybrał mniej więcej formę żaglowca. Buchnął ogień i "Enflammé Hollandais" pojawił się na obrzeżu układu Chaotic Alliance. Cały stał w płomieniach, które nic sobie nie robiąc z otaczającego zimna i braku tlenu, rzucały upiorne, bladopomarańczowo-czerwone światło dookoła. O dziwo dźwięk też się rozchodził, chociaż tak na dobrą sprawę nie miał w czym. Ogień strzelał w górę, drewno trzaskało niczym rozpałka w kominku. Po chwili doszedł kolejny dźwięk. Tym razem...
WWW- Kurwa mać - Querth wyszedł powoli z z mesy na rufie i trzymając się barierki wszedł na górę, w pobliże koła sterowego. - Rozumiem, że to żaglowiec...
WWW- Znowu zaczynasz? - rzuciła Vinon.
WWW- Rozumiem, że jesteśmy w kosmosie - stary diabeł podniósł rękę do góry. - Ale do kurwy nędzy, czy ta łajba musi się bujać?
WWWSternik spojrzała tylko na niego, pokręciła głową i wzruszyła ramionami. Querth rozłożył ręcę.
WWW- No co?

Image

WWWMephis podszedł do barierki i spojrzał na odległe planety układu. Wyostrzył wzrok i mając jako wsparcie informacje, pochodzące jeszcze z czasów jego bytości w Zgromadzeniu, wiedział, gdzie się patrzeć. Pominął Cydię, Kaorum, skrajnego Wiinxa, nie zatrzymał się nawet, kiedy jego oczy przeleciały nad Foorstinem. Skupił się na tej, która miała być celem ataku. Aarthenia. Rozszerzył nieco perspektywę, tak że błękitno-zielona planeta pojawiła się w całej okazałości wraz z trzema księżycami.
WWW- Pełno na niej magii - Baal podszedł do Mephisa.
WWW- Magia mnie nie obchodzi - morlock wzruszył ramionami.
WWW- Mnie również. Ale...
WWW- Zawsze masz jakieś ale, Baalu - Triumwir wpadł mu w słowo.
WWW- Ale mimo wszystko magia spaja ten świat. I daje im złudną nadzieję ochrony - diabeł oparł dłonie na płonącej balustradzie. - Gdyby zabrać im tą nadzieję...
WWW- Wiem - Mephis odwrócił się. - Widzisz te trzy księżyce?
WWW- Yyns, Iins oraz Uuns? Tak - Baal kiwnął głową. I zaraz zrozumiał. - Sprytne.
WWW- Owszem - uśmiech morlocka krył w sobie nutę szyderstwa.

Image

WWWMówiono potem, że nadpłynęli wraz z zachodem słońca. Że płonacy okręt o trzech masztach zatrzymał się na redzie i czekał tak długo, aż większość mieszkańców jednego z największych miast portowych Yydrinu wylegnie na nadbrzeże by móc spojrzeć na nieoczekiwane zjawisko. Że nie wiadomo skąd pojawiła się czerwonawa mgła sunąca po falach w stronę budynków, choć niebo było czyste stąd aż po horyzont. Że okręt wypalił ze wszystkich osiemdziesięciu czterech dział burtowych prosto w tłum wzniecając nienaturalnie wielkie płomienie, pożerające ciała, drewno i kamień. Że mieszkańcy wpadali w panikę, tratując się nawzajem starali ujść z życiem. Że co poniektórzy odpowiedzieli ognień w stronę przybyszów. I że wody portu pochłonęły ich ciała razem ze statkami, na których wyruszyli. Że płonący okręt przybił do nadbrzeża numer sześć i po chwili z trapów zbiegły czerwonookie, uskrzydlone potwory, których nikt nigdy nie widział na oczy. I że wtedy niebo rozświetliły trzy gigantyczne płomienie.


WWWTak brzmiała plotka. Rzeczywistość w większości była mniej ubarwiona. Nie ulega wątpliwości, że mieszkańcy widzieli płonący okręt. Faktem jest, że "Enflammé Hollandais" zatrzymał się na redzie. Ale nie po to, by stać się czymś w rodzaju atrakcji turystycznej, ale by poczekać na odpowiednią koniunkcję księżyców. Pasma mgły sondowały miasto, czerpiąc jego cierpienie, nienawiść, strach, obłudę. Oraz skupiając cała negatywną energię. Reszta plotki mniej więcej się zgadzała.
WWWNa głównym pokładzie Mephis w towarzystwie reszty Piekielnej Kompanii obserwował zamieszanie na nabrzeżu. Sirrah, Asmodan i Baal stali tuż za nim. Querth, wraz z żołnierzami, w większości przywróconymi z niebytu morlockami w pełnym rynsztunku, czekał na znak do ataku.
WWW- Asmodan?
WWW- Prawie gotowe Mephisie. Jeszcze chwila.
WWWTriumwir wysłał myślową sondę w stronę trzech księżyców. Wyczuł od razu rezonujące ładunki emocji. Zupełnie jak nagromadzona przez lata emocjonalna energia, pochodząca od wielu milionów istnień w tym układzie, w tym jednym momencie została zebrana w trzech punktach i skupiona do wielkości powiedzmy orzecha kokosowego. I raczej taki stan rzecz nie był zbyt odpowiedni.
WWW- Teraz Mephisie - Asmodan zdjął wszelkie zabezpieczenia, a Triumwir dołożył jeszcze część energii zebranej z tego bezimiennego miasta. A potem...

Image

WWWYyns eksplodował pierwszy. Energia rozrzuciła jego wnętrzności na dość pokaźny obszar, a grawitacja Aarthenii zajęła się ich transportem na powierzchnię. Jednocześnie fioletowo-czerwony ogień implodujących emocji rozświetlił mrok na dość długi czas. Ale i tak został przyćmiony przez wybuch Iinsa a następnie Uunsa.
WWWEkslozje zachwiały planetą i jej równowagą magiczną. Ogromne pęknięcie przebiegło przez jeden z kontynentów, Yydrin.

Image

WWWPlotka była o tyle nieskładna, że nie miała zachowanej jedności miejsca i czasu. Statek wcale nie przycumował do nadbrzeża. Po prostu pojawił się kilka metrów nad lądem i pluł ogniem ze wszystkich dział. Te czerwonookie potwory wcale nie potrzebowały trapów, żeby dostać się na ziemię. Używały skrzydeł i siały zniszczenie wśród mieszkańców. Plotka nic nie wspominała o tym, że ziemię przebiegły drgania. Niby jak? Kiedy trzymetrowy kształt ze skrzydłami o czterech metrach rozpiętości przyćmiewa ci ogólnie widok, to raczej nie będziesz zwracał uwagi na trzesienie chodnika. A szkoda, bo w zasadzie ten fakt miał dość istotne znaczenie. Pęknięcie w powierzchni pojawiło się na nadbrzeżu. Gejzery płomieni wystrzeliły w niebo, wyrzucając dookoła tony lawy i płonących skał. Wszystko spowiła para wodna. A pęknięcie poszerzało się grzebiąc coraz więcej ludzi i elfów. Budynki waliły się w gruzy. Tego w plotce nie było. Bo i ten, kto mógł roznieść ją dalej, zginął w potoku lawy, który niespodziewanie pojawił się mu między nogami.

Image

WWW"Enflammé Hollandais" siał spustoszenie pośród ulic. Baal wraz z kanonierami co chwilę otwierał ogień, topiąc wszystko w płomieniach. Vinon dokonywała cudów sterowania żaglowcem na pełnej prędkości pośród waskich uliczek. I szczerzyła przy tym zęby.
WWW- Jak za dawnych lat! - krzyczała.

Image

WWWMephis, Querth, Sirrah i Asmodan zmaterializowali się na głownej ulicy miasta pośród niedobitków. Jakiś bardziej odważny elf krzycząc skoczył na nich z halabardą. Sirrah nawet nie mrugnęła. I przeszła dalej zostawiając za sobą parujące zwłoki. Doszli do głównego placu, gdzie w pośpiechu sklecono coś na obraz barykady. Błękitnooki diabeł wzruszył ramionami. Barykada wybuchła ogniem zasypując szczątkami zgromadzonych za nią ludzi. Nagle zza płomieni dobiegł ryk i ponad pojawił się smok. Zawisł kilkadziesiąt metrów nad ziemią.
WWW- Czego chcecie? - spytał donośnym głosem.
WWW- Niczego - odparł Mephis. Nagle smok zachwiał się. To strumień emocji, jakie wypłynęły od Asmodana, uderzył go w pierś. - Powinieneś zadać pytanie, kogo chcemy. Ale sądzę, że sam zainteresowany wie, że o niego chodzi. I wróci tutaj, by ratować swój świat. A tym czasem adieu, smoczku - cielsko ekslodowało pokrywajac okolicę smokopodobną mazią.
WWWCzwórka ruszyła dalej. Gdzieś niedaleko od nich matka z dzieckiem starały się schować w jakimś budynku. Miecz Mephisa i sam Mephis byli szybsi. Głowa kobiety potoczyła się po osmalonym chodniku, korpus przeszedł jeszcze kilka kroków zbryzgując wszystko krwią i przewrócił się na gruzy. Dziecko wypadło trupowi z rąk, ale Triumwir zdążył je złapać. Spojrzał na malutką, zapłakaną twarz, przekrzywił głowę, po czym z rozmachem rzucił ciałko w stronę płomieni.
WWW- A jeśli przybędzie - otrzepał ręce. - Wróci tam, skąd miał czelność, wbrew zasadom, uciec.

Image

_________________
Image


Last edited by Roevean on Wed Sep 20, 2006 6:45 pm, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Wed Sep 20, 2006 3:59 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 26, 2004 5:37 pm
Posts: 1464
Location: Imperium
- Co za ponure miejsce. Gdzie jesteśmy?
Faroo rozejrzał się dookoła. Ściany pomieszczenia, wielkiej sali, w której się znajdowali, były zbudowane z martwych ciał, dziwnym sposobem połączonych ze sobą i powstrzymanych od rozkładu. Przynajmniej większość ciał zdawała się być martwa. Niektóre wciąż się poruszały. Wolał się nie zastanawiać, czy to magia nimi porusza, czy...
- Jesteśmy w wieży nekromanty Haritsuke. To jedyne miejsce, gdzie mogłem nas przeniść za pomocą podprzestrzeni. Martwa przestrzeń zabezpieczenia podprzestrzennego. - wyjaśnił, obserwując Darkstara, który tymczasem podszedł do olbrzymiego, zielonego kryształu lewitującego nad posadzką na środku sali.
- Więc to jest ta ich błyskotka... - przesunął dłonią po powierzchni kamienia, jego dotyk rozpalił wewnątrz kryształu różnobarwne płomienie. Przez chwilę obserwował niezwykłą grę świateł, po czym stracił całe zainteresowanie. Odwrócił się i spojrzał na Imperatora - Co teraz?
- Zniszczymy kryształ, wtedy będziemy mogli podróżować wedle naszej woli. A co będzie potem, to zależy tylko od nas.
Zdjął z ramienia mini-pluton, uzbroił wyrzutnię i przez kilkanaście sekund grzebał we wnętrzu, ignorując pytanie Darkstara, co właściwie robi.
- Za pół godziny głowica dokona autodetonacji. - poinformował go - Lepiej się stąd wydostańmy.

****

Faroo słyszał dużo plotek, opowiadających o straszliwych potworach, hodowanych w wieży przez Apostatę, które rozdarłyby każdego, kto ośmieliłby się tutaj wedrzeć. Ludzie opowiadali o tych potwornościach ściszonym głosem, i czujnie rozglądając się dookoła. Nigdy nocą, nawet najodważniejsi tracili wigor, gdy słyszeli te historie.
Tymczasem wieża wyglądała na całkowicie wymarłą. Jedynym dźwiękiem, jaki niósł się przez korytarze, był ich kroki. Na klamkach, zbudowanych z ludzkich kości, pająki utkały sieci. Wszędzie zalegał kurz. Wyglądało to tak, jakby Haritsuke zniknął. Nikt ani nic nie próbowało ich powstrzymać.

****

- Jesteśmy już dostatecznie daleko - postanowił Faroo. Spojrzał do tyłu, na odległą wieżę, po czym poszukał wzrokiem jakiegoś miejsca, w którym można by się ukryć. Było równo jak stół.
Trzeba więc było samemu wykonać sobie schronienie. Przyklęknął na jedno kolano, przesunął dłonią po trawie, wpatrując się w ziemię. W końcu przytknął rozwartą dłoń do podłoża, po czym zastygł w takiej pozycji. Zamknął oczy.
- Nie chcę Cię martwić - Darkstar oderwał się od obserwacji rajsko ubarwionych ptaków, krążących po niebie - Ale za kilka minut może nas lekko przypiec. Może lepiej, zamiast szukać mrówek, schowamy się gdzieś?
Faroo otworzył oczy. Temperatura powietrza momentalnie spadła o kilka stopni, powiało zimnem. Następnie... Grunt się zapadł.
Darkstar westchnął, po czym podszedł do krawędzi nowo powstałego leja. Spojrzał w dół, na Imperatora podnoszącego się z kolana.
- Ładnie. - skwitował - Ale czemu tak długo?
- Wchodzisz, czy nie? Jeszcze tylko minuta do wybuchu.

****

Gdy tylko przetoczyła się nad nimi fala zniszczenia, wywołana przez głowice jądrową, Darkstar gdzieś zniknął, mówiąc coś o radości z nadchodzącej walki.
Faroo wygrzebał się z leja, po czym spojrzał na rosnącą w miejscu wieży chmurę.
- I zostanie tylko kurz i pył... - mruknął do siebie - Oto prawdziwy Dies Irae. Natasza?
- Tutaj. - usłyszał cichy głos za swoimi plecami. Dragoon zawsze był przy swoim panu.
- Ruszajmy. Mamy wiele do zrobienia.
Po minucie Faroo był już o wiele dalej, poruszając się z prędkością kilkudziesięciu machów za pomocą dragoona.

_________________
"Przestańmy własną pieścić się boleścią, przestańmy ciągłym lamentem się poić,
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią, Mężom przystoi w milczeniu się zbroić"


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Wed Sep 20, 2006 7:48 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Jan 28, 2005 11:18 am
Posts: 231
Location: Między smiertelnymi

_________________
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Sep 30, 2006 10:07 am 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 8:36 pm
Posts: 490
Location: Wrocław
Odgłos kroków nóg odzianych w ciężkie, skórzane buty, dał się słyszeć w Akademii. Rozbrzmiewały donośnym echem, a dźwięk zbliżał się z każdą chwilą od strony jednego z ciemnych, długich korytarzy.
-Zdaje się więc, że szukasz mnie. – Dał się słyszeć spokojny, niski głos Mistrza Jedi, gdy wkroczył do sali.
Darkstar zatrzymał kielich z winem wpół drogi do ust i spojrzał swoimi białymi oczami w kierunku, z którego dobiegło stwierdzenie. Przy wejściu stał Yuby, z założonymi rękoma, wpatrując się zimnym, bezlitosnym spojrzeniem w to, co widział przed sobą. Na chwilę oczy smoka i demona spotkały się. Nawet, jeśli wzrok tego drugiego był przerażający, ten jeden raz to on odwrócił wzrok. Sam nie wiedział czemu. Może to przez płomienie, które ujrzał w ślepiach zielonowłosego?
-Tak, istotnie… - Odezwał się w końcu. – Przyszedłem zabrać cię tam, skąd ośmieliłeś się uciec.
-I myślisz, że jesteś w stanie?
-Oczywiście.
-Skoro tak twierdzisz… - Na twarzy Górskiego Smoka pojawił się ironiczny uśmieszek.
Postąpił kilka kroków naprzód, zmierzając w kierunku środka pomieszczenia. W połowie drogi pierwszy z biesów, zniecierpliwiony, rzucił się na niego. Zielonowłosy wyciągnął w jego kierunku rękę, rozwierając dłoń. Pierwszy krótki impuls posłał stwora na przeciwległą ścianę, a drugi rozdarł go na strzępy. Reakcja pozostałych bestii była natychmiastowa. Horda potworów skoczyła na środek pokoju. Góral jakby na to tylko czekał. Chwycił przytroczone do pasa miecze świetlne, odpalił, po czym zatoczył klingami dwa półkola, posyłając w powietrze fale błękitnych płomieni. Te, po zetknięciu z biesami paliły je, rozrywały na strzępy i zmieniały w proch, w kilka sekund oczyszczając całą salę z ich obecności.
-Bardzo jesteś pewny siebie… - Mruknął Yuby. – Tylko obawiam się, że przeceniasz swoje możliwości.
-Zobaczymy… - Odparował Darkstar, sięgając po miecz.
-Nie będę z tobą walczył.
-Tchórzysz?
-Nie. Mógłbym cię zabić jednym uderzeniem. Tylko po co?
-Jak śmiesz? – Demon zaczynał się irytować.
-Jesteś na mojej ziemi, w mojej fortecy, i próbujesz przy pomocy swoich żałosnych kreatur dyktować mi warunki. I ty mnie pytasz jak ja śmiem?
Wokół zielonowłosego zaczęła pojawiać się i rosnąć zielonkawa, świetlista aura. Otoczyła go całego i powoli wypełniała pomieszczenie. Chwilę później eksplodowała, zalewając jaskrawym światłem pokoje i korytarze Akademii. Zniknął Yuby, zniknął też Darkstar, zostali oniemiali rycerze.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Faroo nie pamiętał wiele ze swego lotu z dragoonem. Ledwie tyle, że stanął przed nim ten, na którego polował. Że nie zdążył nawet wyhamować. Lecz nim staranował zielonowłosego, wszystko dookoła, a także on, Natasza i Górski Smok, rozmyło się w pojedynczym blasku światła.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dziecko, rzucone na Aarthenii w płomienie, nie doczekało swego okrutnego losu. Czyjaś ręka złapała je w locie, uniosła w powietrze i przy użyciu magii przeniosła w bezpieczne schronienie.
-Jesteście żałośni. – Warknął Yuby siedząc na kupie gruzu, powstałej ze zniszczonego przez diabły budynku. – Czyżbyście byli zbyt słabi, by osobiście do mnie przyjść, żeby uciekać się do tak niskich metod? Zabijanie niewinnych istnień tylko po to, by mnie tu zwabić? Poniżej krytyki.
-Trzeba było zostać tam, gdzie twoje miejsce. – Odparł Mephis z kpiną w głosie. – Złamałeś prawo.
-Magia jest zmienna. Niestała. Chaotyczna. Tak samo dzieje się z jej prawami. Te najstarsze podlegają swoistym przemianom, a ich złamanie jest jak łamanie zaklęć. Nie ma obecnie w światach przepisu, który może więzić istotę na wieczność. Każdą zasadę można złamać. Tacy z was prawnicy, to powinniście to wiedzieć. – Prychnął zielonowłosy.
-I myślisz, że nas to obchodzi? – Rzuciła beztrosko Sirrah.
-Zapewne nie. Więc jesteśmy kwita. Mnie nie obchodzą wasze prawa, was nie obchodzi natura magii.
-Ale i tak wrócisz tam, gdzie twoje miejsce! – Wrzasnął Querth. – Nikt nie będzie kpił z potęgi piekieł!
-Oh, doprawdy? Myślisz, że jestem pierwszym, i jedynym, który znalazł się poza zasięgiem waszych wpływów, mimo, że już mięliście go w garści? Spójrz w przeszłość i sam powiedz.
-Milcz! – Wściekł się wreszcie Mephis. - Wrócisz do bryły lodu, bo ja tak chcę!
Po tych słowach, diabelska czwórka ruszyła w kierunku zielonowłosego. Góral podniósł się, opuścił ręce wzdłuż ciała i zamknął oczy. Z ziemi aż w niebo wzbił się słup białego światła. Błękitne smugi energii, przybierające kształty miniaturowych smoków, krążyły wokół niego. Diabły zatrzymały się wpół drogi, mrużąc oczy.
-Co to kurwa jest…? – Zaklęła szpetnie Sirrah.
Słup światła zniknął, zastąpiła go mglisty, na wpół przeźroczysty obłok energii, unoszący się na wiele metrów ponad Górskiego Smoka. Krańce zjawiska tańczyły w rytm wiejącego wiatru, otoczone wyładowaniami energii.
-Jestem światłem i ciemnością. – Dał się słyszeć donośny głos pośród ogłuszającej wichury. – Ogniem, wodą, ziemią i powietrzem. Jestem strumieniem pradawnej magii, jestem tym, kto łamie prawa, tym, kto okiełznał czystą energię. Tym, kogo duszy nie da się już spętać. Nazwijcie mnie bogiem, szaleńcem, tytanem, kim tylko chcecie. Nie ma znaczenia, kim jestem, ważne jest, kim będę.
Nagły wybuch energii przesłonił wszystko. W zalewającej wszystko pełnej wyładowań energetycznych poświacie zniknęły diabły, zniknął ich statek, zniknął Mistrz Jedi. Zostały tylko zniszczenia, zgliszcza fragmentu miasta. Te będą musiały zostać odbudowane. Kiedyś.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-Chcecie strącić mnie z powrotem do piekła… A zastanowiliście się, czy macie obecnie dość mocy by tego dokonać? Nawet, gdybyście zamknęli tam moją duszę ponownie, i tak bym uciekł, szybciej niż poprzednio. Duch, który przeszedł przez piekło i wydostał się z niego raz, jest zbyt silny, by spętać go ponownie, zmusić do uległości. Nieważne, czy chcecie to zaakceptować, czy nie, to już nie mój problem. – Tak brzmiały pierwsze słowa, które usłyszeli członkowie Triumwiratu po przebudzeniu. Naprzeciwko nich stał spokojnie zielonowłosy, autor wypowiedzianych słów. – Zaatakowaliście mój świat, zabijaliście moich braci. Zasługujecie za to na śmierć. Ale zamiast tego, wole was odesłać z dala od mojej ziemi. Tutaj. – Górski Smok zakreślił dłonią szeroki łuk. – Staniecie zapewne naprzeciw sił Chaotic Alliance, gdy te zdecydują się wziąć na was odwet.
-Jesteśmy tu po ciebie... – Wycedził przez zęby Mephis.
-Możliwe. Ale tak jak ty nie szanujesz natury magii, i uciekasz się do szantażu, tak ja nie muszę szanować twojej woli walki ze mną, czyż nie? – Uśmiechnął się krzywo Yuby. – Nie dziś, nie tutaj. Jeżeli twoja urażona duma nie zazna nigdy spokoju, zapewne kiedyś się spotkamy na polu bitwy. Ale przyjdź wtedy sam. Bez sojuszników. Bez armii pod twoją komendą. Chociaż taka walka zapewne i tak nic nie zmieni. Którykolwiek z nas by zginął, i tak wróci, jak zawsze...
Po tych słowach odszedł, a jego postać zaczęła się rozmywać, by ostatecznie zniknąć wraz z błyśnięciem niewielkiego, zielonego płomienia. Przed nim była kolejna wędrówka między światami.

_________________
Sometimes you just need to,
Level everything with the ground to,
Make room for all the things,
You wanted somehow,


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Oct 01, 2006 7:04 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
-Interesujące - materializacja pośród śmierci i zniszczenia przed akademią zapewniła Caiowi mnóstwo radości. A było już tak nudno.
Jakiś pomniejszy diabeł, wygladający niczym pomiot psa, konia, ogra i chyba kozy, na co wskazywałyby rogi, rzucił się na niezbyt imponującej postury rudzielca, anonsując swą obecność donośnym rykiem.
Skończył generowani dźwięku tyleż nagle co permanentnie, gdy wspomniany rudzielec znudzony wykopał na wysokość twarzy kamienny blok rozmiary pralki, po czym pstryknął go palcem. Kamyczek trzepnął diabła w pysk, zmiatając z miejsca haczykowaty nos, koślawe zęby, przekrwione oczy, rogi i tak dalej, pozostawiając bezgłowe ciało, dalej bezwładnie biegnące przez pole bitwy. W końcu padł, pozostawiając zadowolonego z siebie lisa..pośród dymiących zgliszczy.
Napastnicy zniknęli.
-Nie no. Spóźniłem się == - jęknął, wdeptując zwłoki diabła w ziemię.
Przerwał.
Zaczął się zastanawiać.
Uśmiechnął się szelmowsko i schylił by umoczyć palec wskazujący we krwi diabła.
Krew. Aura. Ogień.




"Enflammé Hollandais" unosił się ponad ponurym pustkowiem, które Yuby wybrał jako pole nadchodzącej bitwy. Diabły właśnie dochodziły do siebie po monologu górala, smętnie wodząc wzrokiem od horyzontu po dogasające płomienie na pokładzie okrętu.

- Fuj! Śmierdzi! - jęknął Cai, wyskakując z kręgu płomieni, potykając się i rozpaczliwie szukając oparcia przed niechybnym upadkiem.
Zatrzymał się na czymś twardym, wysokim i...
-Diabeł? - pytanie zawisło między małym rudym a załogą ognistego okrętu - diabły ^^
Memphis miał przeżyć najgorszy dzień swojej egzystencji. Ale najpierw..

Diabły rzuciły się na samotnego chaotika <byłego, ale co tam> z zamiarem rozszarpania go, ugotowania, zgwałcenia, w dowolnej kolejności. Pierwsza uderzyła Sirrah i... trafiła powietrze. Kolejny cioś również zranił powietrze.. A następny..nigdy nie został zadany.
Dwie połówki diablicy, górna i dolna, z ochydnym mlaśnieciem opadły na pokład okrętu. Zbryzgany diabelską krwią demon uśmiechnął się szyderczo i zlizał karminową strużkę z wierzchu dłoni.
-Zaatakowaliście nas? Nas? - zaczął lis, przeciągając się iście po kociemu - a nie zastanowiliście się przez chwilę iż czekaliśmy na to?
Memphis zaczął coś mówić, coś..nieważne.
Minęło pół sekundy.
Nim pierwsze słowa opuściły jego usta, coś odebrało mu wzrok. A później był...ból.
Diabły patrzyły, oniemiałe, jak Cai znika..nie, nie znika. Biegnie, podcina Memphisa starannie wymierzonym kopniakiem pod kolano, wiruje w piruecie wytracając potworną prędkość..i gdy diabelski pomiot mijał go w drodze ku deskom, łapie dłonią za twarz... I wbija w pokład.

Sekunda dobiegła końca.

Cai zawirował ze zgrzytem podkutych adamentium butów, rozsiewając krople diabelskiej krwi po deskach. Z satysfakcją słuchał jak pod pokładem ciało Memphisa rozbija kolejne stropy, łamie deski i belki, by zatrzymać się w zęzie..

A to dopiero początek. Inni mieli dobiero przybyć przecież, nieprawdaż?


Do piszących wszelkiej maści. Odgryzanie się na błędach pisowni, ortograficznych, stylistycznych? Zaprawdę, moi drodzy, to niegodna inteligentnej istoty postawa.

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Last edited by Caibre on Sun Oct 01, 2006 9:36 pm, edited 2 times in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Oct 01, 2006 9:11 pm 
Offline
User avatar

Joined: Thu Jun 24, 2004 12:21 am
Posts: 608
Location: Faîte, Queher
Image
WWWKalejdoskopy ruchomych zdjęć, jaki przed chwilą stworzyły psychiki zielonowłosego i Caibre'a, oba pełne egzaltacji własnej osoby oraz nadpobudliwości zmieszanej z odrobiną fantazji, a które ze względu na intensywność przeżyć i emocji emanowały na okolicę niczym latarnia na pogrążonej w mroku ulicy, były bardzo rzeczywiste. Tak bardzo realne, że nie dziwne, iż twórcy po prostu weń uwierzyli. Jednakże strumień emocji, który płynął od obu w stronę diabłów i układał się w różne, przejaskrawione miejscami obrazy, ustał wreszcie wraz z rozbłyskiem zielonego światła. Yuby zamrugał i potrząsnął głową, jakby spodziewał się zobaczyć coś zupełnie innego. Jakąś kolejną wędrówkę. Zaskoczony rozejrzał się dookoła; tkwił nadal pośród płonących ruin naprzeciwko czwórki diabłów. Caibre zatoczył się lekko, jakby dopiero co obudzony ze snu.
WWW- Muszę przyznać - Mephis oparł się o płonącą resztkę jakiegoś drewnianego wozu. - Że wyobraźnię to obaj macie bogatą. Pełną zaskakujących zwrotów akcji oraz kolorów - spojrzał na Yubego, który dalej starał się dojść do tego, co tak właściwie się stało. - A przy okazji, scena z tym słupem światła była genialna. Naprawdę warto było to obejrzeć. Taka alegoryczna, obfitująca w patos i piękno wizja twojego rozbuchanego ego.
WWW- Ten fragment, kiedy ciało Sirrah pada przeciete na pół - skomentowała Sirrah. - Prawie ujął mnie za serce. Ale z drugiej strony, dialogi były drętwe. No cóż, tak to jest jak się oszczędza na inteligencji - wzruszyła ramionami - Nie można mieć jednak wszystkiego na raz. Zresztą, zabawne było zobaczyć i usłyszeć moje przeklinanie. Zupełnie jakbym zamieniła się rolami z Querthem.
WWWStary diabeł się żachnął.
WWW- Mi się nie podobało. Zbyt dużo odwołań do przeszłości, zbyt dużo powtórzeń oraz za bardzo akcja skupiła się na dwóch, sprawiedliwych bohaterach. Takie odgrzewane kluchy.
WWW- Dla mnie ta wizja była głębsza niż się z pozoru wydaje - Asmodan odwrócił się w stronę płonącego portu. - Doświadczyłem tak silnych emocji, tak złożonych przeżyć i inteligentnego humoru, że trudno mi będzie się pogodzić z faktem, że tak genialni artyści nie spełnią tego, co sobie ułożyli w główkach.
WWWMephis podszedł do dwóch skołowaconych jeszcze wrogów, do których najwyraźniej nie dotarło jeszcze, że to co przed chwilą się stało, było niczym innym, jak tylko daleko rozbudowaną fantazją na temat snu o potędze. Snu, zaczerpniętego z ich własnych umysłów i podanych im w formie bardzo realnej, lecz ogólnie ulotnej, papki.
WWW- Chociaż z drugiej strony - odezwał się ponownie Querth. - Sceny otwierająca i kończąca, były majstersztykiem zgrania i walki pełnej gracji. Ale mimo to, zbyt dominowało skupienie na postaciach pierwszoplanowych, a te drugoplanowe miały tylko być jako tło i cele do zabijania. Dość subiektywne.
WWW- Ten taniec z mieczami w Akademii, te wirujące dyski światła, szatkujące ciała i dusze - rozmażyła się Sirrah. - Jak balet, jak ulotna chwila uniesienia. Po prostu bezcenne.
WWW- Sam przeciw wszystkim - dodał Asmodan. - A końcówka zupełnie zaskakująca, taka z przekorą i przesłaniem na przyszłość. Tylko dość mętnym przesłaniem, stwierdzającym jednoznacznie, że my możemy wszystko, a wy ni chuja.
WWWTriumwir uśmiechnął się.
WWW- Nie bądzcie już tacy surowi, w końcu chłopcy się starali - położył rękę na ramieniu Caibre'a. - Ale tak międz nami, zanim stworzysz część drugą tego jakże pasjonującego widowiska, przeczytaj najpierw scenopis oraz sprawdź proszę bazę danych, gdyż trudno jednoznacznie stwierdzić, czy ten ów Menphis czy też Memphis odgrywał moją rolę, czy też bardziej był odzwierciedleniem twojego kompleksu małego. Oraz druga rzecz... zęza, nie zenza. A wtedy życie stanie się dla ciebie łaskawsze.
WWW- Chyba wreszcie dochodzą do siebie - Sirrah zajrzała w oczy Yubego. - Zastanawiam się czemu, nie mogą się ruszyć i czemu nie odpowiadają.
WWW- Nadmiar wrażeń?
WWW- Sądzę, że po prostu nie uzgodniliśmy z nimi dialogów - powiedział Asmodan a reszta roześmiała się. - Oraz w scenariuszu rzeczywistości nikt nie uwzględnił ich ruchów - diabeł spojrzał na Mephisa. - Zabieramy obu?
WWW- Owszem, są siebie warci - powiedział Triumwir już normalnym tonem. Podszedł do Yubego. - W twojej wizji wyczułem coś, co można odebrać jako chęć uczczciwej walki, walki fair. Mimo to równoczesne utożsamianie się z Alfą i Omegą, stosowanie, trzeba powiedzieć, że wiarygodnych, ale jednakże tylko tricków, by zdołać coś osiągnąć oraz obecność owego Caibre'a, którego wizja całkowicie pogrążyła tą chęć uczciwej walki, powoduje, że nieopisana i niespisana umowa o neutralnym gruncie przechodzi niniejszym do przeszłości. Dodatkowo, mimo że wolałbym zakończyć ten monolog, chciałbym powiedzieć tobie, jak również tobie podobnym, osobnikom szczyczącym się wielką inteligencją, iż czas umawianych wojen, uzgadnianych potyczek przeminął wraz z pyłem i kurzem jaki pozostał po zniszczeniu przez CA statku dyplomatycznego Zgromadzenia. Sami chcieliście samowolki, sami zasialiście burzę, teraz zbieracie huragan. I macie wielkie obiekcje co to takiej a nie innej formy. Jak zresztą określił to Asmodan, wy możecie wszystko, a my ni chuja. I rozniecacie płomień, jak to wam się źle dzieje. Otóż proszę bardzo - diabeł machnął ręką i otoczenie zaczęło jaśnieć. Powoli zniknęło najpierw niebo przechodząc z błekitu w biel, następnie kolej przyszła na ziemię, która stawała się równie biała, budynki po prostu znikały zastępowane przez jaśniejące słupy. Znikały płomienie, znikało wszystko. Wreszcie pozostało tylko diabły, Caibre i Yuby oraz płonący okręt, unoszący się w pewnym oddaleniu. - Chcecie być bogami. Oto miejsce, gdzie możecie nimi być do woli. Chcecie być wszechmocni, oto miejsce, gdzie możecie robić cokolwiek wam przyjdzie do łbów. Oto miejsce, które stanie się waszym domem. Oto wreszcie miejsce, które jest tak samo potężne, jak wy. A każda wasza akcja bedzie rodzić reakcję. Każde wasze działanie będzie powodować reperkusje w przyszłości. Prosta droga by stąd uciec, to przemyśleć swoje działanie, przemyśleć swoje stany emocjonalne oraz zacząć odróżniać mrzonki i wizje od rzeczywistości. To miejsce, gdzie być może staniecie się wreszcie normalnymi postaciami, a nie imbecylami, dla których jedynym prawem jest prawo Kalego - z tymi słowami Triumwir, jak i reszta piekielnej kompanii zaczęła znikać. Pomachali im jeszcze pojawiając się na pokładzie "Płonącego Holendra", który po chwili również zniknął.

Image

_________________
Image


Last edited by Roevean on Sun Oct 01, 2006 9:26 pm, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Oct 01, 2006 9:24 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
Zniknęli.
Lis spojrzał na smoka. Smok spojrzał na lisa.
-Myślisz że sie zorientują?
-Szczerze wątpię- znudzony Yuby dłubał w zębach kawałkiem nadpalonej drzazgi.
Diabły miały rację. Toż to ułuda była. Efekty świetlne, walki, większość masakr i zniszczeń. Yuby, dyskoteka, przemowy i mordobicie. Tak. Złudzenie. Takoż okrycia wierzchnie Triumwiratu.
- To żałosne tak się z nimi bawić. Doskonale rozumiem, dywersja, taktyka - smok i lis siedzieli na taboretach, wpatrując się w pozostałą pustkę. Na horyzoncie pojawiło się pierwsze pęknięcie. Nowa wersja rzeczywistości zajmowała swoje miejsce- ale żeby aż tak?
-Przecież wiesz. Walka nie ma sensu. Ani my nie wygramy, ani oni nie zaspokoją swoich rządz. Jak to szło?
-Nie walcz z głupcem...?- zacytował początek przysłowia rudzielec.
- O to to.
-...oddamy im bieliznę?
-Mowy nie ma.



Wychodzi ze mnie pisanie postów z zaawansowaną grypą ^^"
Anyway, kto tu opisów nie czyta, hmm?

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Oct 01, 2006 11:58 pm 
Offline
User avatar

Joined: Wed Feb 04, 2004 8:55 pm
Posts: 569
Location: Martwa Góra Golgotha
- Głowica Jądrowa? – Remigiusz zapytał sam siebie, po czym roześmiał się na cały głos – Głupcy, myślą, że tak łatwo wygrają z potężną magią?

Remigiusz wyrwał z łatwością dziurę w osnowie wymiarów i wyszedł w miejscu wieży, gdzie teraz znajdował się wielki krater. Rzeczywiście, nieobecność właściciela sprawiła, że miejsce to przez jakiś czas było bezbronne, a mag stracił sporo ze swojej mocy. Teraz jednak czuł jak ona do niego wracała. Czuł, że jego pan wraca powoli do świata rzeczywistego, i moc jaką teraz posiadał, była przerażająca, nawet z takiej odległości.

Teraz, kiedy odzyskał już większość swoich sił, był w stanie przywrócić wieżę. Był w stanie rozwiązać stojące zaklęcie umieszczone tu przez Apostatę w momencie stworzenia kryształu. Trzeba było do tego nie lada mocy, ale było to coś, czego byle bomba jądrowa nie zdołała zniszczyć. Ah! Gdyby jego Pan tu był, bomba nawet nie zadrapałaby tej monumentalnej budowli.

Remigiusz zanucił potężną inkantacje. Słowa wyrwały się z jego ust, a potem z całego jego ciała i zaczęły unosić się w obrębie krateru. Wznosiły się, opadały, wymijały, tańczyły. Rzeczywistość zaczynała się chwiać coraz bardziej, w miarę jak słów przybywało, stawały się coraz potężniejsze, krążyły coraz szybciej. Mag porwany pieśnią magii uniósł się nad ziemię, a wkoło niego utworzyła się sfera słów, krążąca z zawrotną prędkością. Przestrzeń chwiała się, chwiała, a potem się rozpadła.

Potężna eksplozja zatrzęsła całym okolicznym terenem. Zderzenie dwóch rzeczywistości uwolniły ogromne ilości energii, które nie mając ujścia rozeszły się na kształt eksplozji. Kurz i resztki słów krążyły jeszcze jakiś czas, a potem opadły. Na ich miejscu stała wieża, taka jaką była jeszcze przed eksplozją jądrową. Ale czy na pewno taka sama?

Nie. Wieża nie była taka sama, a zaklęcie ciągle nie było dopełnione. Remigiusz unosił się teraz nad kryształem cały czas nucąc inkantacje. Wiedział, że jak skończy to znowu zapadnie się w inną rzeczywistość. Może nawet tak się stać, że umrze z użycia nadmiaru mocy. Nie było to ważne, jego syn Remington godnie zajmie jego miejsce, do czasu powrotu, tudzież na stałe.

Kolejne słowa uleciały z ciała maga. Te jednak już nie chwiały i nie rozrywały powłoki rzeczywistości, a wtapiały się w nią dopełniając zaklęcia. Gdyby Mag miał zrobić to używając tylko swojej mocy, mimo iż posiadał siłę zdolną niszczyć całe armie, rozpadłby się, a zaklęcie nigdy by się nie dopełniło. Ale Apostata wracał, i jego moc z której teraz czerpał Remigiusz już zaczęła dochodzić do tej rzeczywistości.

Mimo to, to bardzo skomplikowane zaklęcie zabrało niemal całą jego moc, o mało go nie zabiło. Kiedy skończył opadł na ziemię, a potem sam zapadł się w inną rzeczywistość. Całe szczęście, udało mu się jeszcze zachować życie.

Wieża była jednak teraz doskonalsza. Wcześniejsze luki wywołane nieobecnością Haritsuke zostały załatane, nie można było się teleportować już nawet w miejscu gdzie wcześniej była luka. Nie można było, chyba, że zaklęcie definiowało osobę, a te były wyraźnie zdefiniowane, i nie było mowy o pomyłce. Zaklęcie stojące znowu zostało uaktywnione, tak jak i kryształ. Pozorne zwycięstwo Triumwiratu cały zostawało tylko pozorem, porywali się na coś znacznie większego niż myśleli.

Armie przerażających potworów znowu zaczęły krążyć po wieży. Magiczne działa na niej zostały aktywowane, a uśpione armie umarłych i umęczone dusze okrążające wieżę tylko czekały, aż zbliży się do nich jakiś głupiec. Wszystko to miało teraz jeszcze więcej mocy niż wcześniej. Było to tylko zapowiedzią tego, co nadchodziło.

Diabły myślały, że są potężne, że dużo mogą. Myślały, że mają władze nad rzeczywistością. Ułuda. Nie mieli władzy nawet nad sobą. Tylko jeszcze o tym nie wiedzieli.

***

Tymczasem Dumah, również wyczuwając zbliżanie się Athriona i jego przeklętego brata wyruszył z Niebios w towarzystwie swoich podwładnych, aniołów zagłady, jednych z najpotężniejszych aniołów w całym Edenie, w liczbie tysiąca. Rozpoczynało się polowanie na Demony. Armie niebieskie wchodziły do wojny.

_________________
When you peer into the darkness, darkness is looking stright back at you!

I'm blind not deaf!


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Dec 04, 2006 9:58 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere


Top
 Profile  
 
Display posts from previous:  Sort by  
Post new topic Reply to topic  [ 9 posts ] 

All times are UTC + 1 hour


Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 2 guests


You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot post attachments in this forum

Search for:
Jump to:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group