[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4246: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4248: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4249: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4250: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
Multiworld • View topic - Na koniec świata...i jeszcze dalej.

Multiworld

Nothing is impossible in the Multiworld
It is currently Thu May 16, 2024 4:52 am

All times are UTC + 1 hour




Post new topic Reply to topic  [ 17 posts ]  Go to page 1, 2  Next
Author Message
 Post subject: Na koniec świata...i jeszcze dalej.
PostPosted: Wed Oct 25, 2006 8:09 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Jan 08, 2005 10:46 am
Posts: 657
Location: Baator
Południe, słońce leniwie oświetlało szare skały wzgórza, porośnięte gdzieniegdzie kępami traw. Powoli przesuwające się po niebie chmury, przesłaniały sporadycznie słońce, a ciągnąca się przez wzniesienia droga zakręcała to w prawo to w lewo na wzgórzach, wysoko ponad Armstel. Niewielkim miasteczkiem handlowym na południowym krańcu gór zielonych. Wiatr powiał troszkę mocniej, trawy poruszyły się delikatnie. Z za jednego z zakrętów drogi, dochodziły odgłosy walki…


Evron odskoczył, unikając kolejnego uderzenia masywnego młota. Udało mu się wylądować kilka metrów poza zasięgiem tego cholernego żelastwa. Golem jednak poruszał się metodycznie, stalowe cielsko podniosło młot i ruszyło do kolejnego natarcia. Nie czekał tym razem. Huk wystrzału przeszył powietrze. Kule trafiały w głowę i korpus maszyny, wytrącając ją tylko nieco z równowagi. Mężczyzna zaklął pod nosem.
- Jeszcze jakieś genialne pomysły? – Wydarł się na całe gardło wywalając kolejny magazynek.
- Zaraz ci powiem złotko. – Dira wyskoczyła z za niego obiegając maszynę z lewej strony, niebezpiecznie zbliżając się do urwiska.
- Powariowałaś?! – Evron przeładowywał właśnie broń. Golem był wolny od ostrzału, skupił się na bliższym celu. Potężny zamach. Uderzył jednak kilka metrów za kobietą, która stała już bezpiecznie za nim.
- Za wolno żeleźniaku. – Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Może byś strzelał do niego? -
- A co robię?! – Przeładował. Kolejne pociski trafiały w głowę maszyny. Której chód stawał się coraz bardziej chwiejny.
- Jesteś kochany. –
- Och, zamknij się i zrób coś. –
- Gbur. – Dira wykorzystując odległość, jaka jej pozostała między golemem a skarpą, wzięła lekki rozbieg. Jeden skok i wylądowała na plecach golema. Eervan uniósł lekko brew. Przestał strzelać.
- Co do… -
- Strzelaj do cholery. –
- Tak jest pszem pani. – Kolejne pociski trafiały w cel. Jeden z rykoszetów odbił się i przeleciał tuż przed nosem kobiety.
- Ale celuj w niego nie we mnie. –
- Teraz jest to troszkę bardziej skomplikowane. –
- Amator. – Golem coraz bardziej starał się zrzucić niechcianą pasażerkę. Ledwo utrzymując równowagę od ciągłego bombardowania machał wolną ręką nad głową.
- Rany, ale jesteś niegościnny. – Warknęła wbijając sztylet w przerwę między głową a korpusem. Szperała nim trochę co chwile zmieniając pozycję na golemie.
- Stój w miejscu, chociaż ty, nie łatwo mi teraz celować. –
- I mam mu się dać złapać. Niedoczekanie. – Oczy dziewczyny zwężyły się w szparki.
- No gdzie to jest cholera. – Nagle spod powłoki żelastwa dał się słyszeć zgrzyt łamanego metalu.
- Znalazłam. – Golem zaczął poruszać się jeszcze mniej stabilnie. Dziewczyna widząc to rozejrzał się błyskawicznie dokoła. Złapała się unieruchomionej głowy maszyny i wychyliła do tyłu ile się dało.
- Strzelisz czy czekasz na zaproszenie? –
- Przeładowuję, chwila! – Evron znów zaczął strzelać w golema. Pociski celnie lądowały w obrębie głowy maszyny. Ten przesuwał się coraz bardziej nad urwisko. Wreszcie skończyła mu się droga. Ostatni krok golem został postawiony w powietrze. Dziewczyna zdążyła się jeszcze odbić na tyle mocno, by wylądować na skraju drogi.
Huk spadającego żelastwa dało się słyszeć kilkanaście kilometrów dalej. Dira patrzyła w dół podziwiając walącą się w dół kupę kamieni i stali.
- Udało im się. – Z za zakrętu wychylił się jakiś mężczyzna. W ślad za nim wysunęło się kilkanaście innych osób.
- Mówiłem, że to nie będzie problem. – Mężczyzna roześmiał się głośno.
- Zawsze wykonujemy zlecenia. – Dziewczyna poprawiła swoje blond włosy. Kilkanaście osób podbiegło do granicy urwiska podziwiać spadającego golem.
- Wyjątkowo szybko leci. –
- Spokojnie, do miasta ma jeszcze daleko. – Machnął ręką Evron.
- Jest już w połowie. – To przykuło jego uwagę. Stanął obok Diry, która przyglądała się teraz niewielkiej lawinie z lekkim zakłopotaniem.
- Może to był nie najlepszy pomysł… - Szepnęła.
- Ma jeszcze trzy skarpy po drodze, zatrzyma się spokojnie. – Mężczyzna nie tracił dobrego humoru.
- Przeleciał pierwszą. – Dziewczyna cofnęła się o kilka kroków od tłumu.
- Ale zwolnił, druga jest solidna. Patrzcie. – Wskazał na kamienne zwały, które pod wpływem uderzenia ruszyły razem ze stalowym cielskiem w dół zbocza.
- Emm. Powiedzieć ci coś na uszko? – Dira pociągnęła Evrona za kurtkę.
- To zaraz uderzy w domy! – Wrzasnął jeden z miejscowych. Evron i Dira przezornie odsunęli się o kilka metrów.
- Może ten ostatni nasyp… - Rumor jaki nastąpił chwile później rozwiał wszelkie wątpliwości. –
- Zniszczyliście nasze domy! – Wściekli mieszkańcy odwrócili się w stronę dwójki najemników. Ci jednak wykorzystali swoją przewagę odległości idealnie. Biegnąc dalej w stronę południowych wzniesień. Evron sapał ciężko taszcząc swój plecak podróżny.
- Nie mogłaś najpierw sprawdzić gdzie spadnie?! –
- To ty do niego strzelałeś! –
- Czyli to niby moja wina?!! –
- A czyja?! – Cokolwiek było pewnego, to to, że dotrą do portu w Grappie o wiele wcześniej.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Wed Oct 25, 2006 9:26 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Jan 11, 2004 8:10 pm
Posts: 231
Location: RYBNIK!
Miasto Grappie
- Poszli już sobie?
- hmm… chyba tak- Dira nie przypominała dawnej małej blondyneczki. Aktualnie miała zmienione rysy twarzy i kolor włosów, teraz pracowała nad Evronem. Evron co chwile krzywił się na swoje odbicie w lustrze.
- w tych wąsach wyglądam jak istny Don Pedro z Krainy Deszczowców.
Dira odsunęła się od twarzy Evrona by z większej odległości podziwiać swoje dzieło.
On sam jedynie podkręcił wąsa i skomentował „caramba!”
- Mam nadzieje, że długo nie będę musiał tego nosić? Eh.. za nasze zlecenie z golemem nie dostaliśmy ani grosza…
- ani mi nie przypominaj! T_T
- będziemy musieli znaleźć cos nowego. Zmarnowałem amunicje na tym golenie... nie mam pieniędzy za zadanie...zaczyna mi się udzielać twoje niezadowolenie..
- nikt nie mówił, że życie najemnika będzie łatwe – Dira uśmiechnęła się do Evrona.- Poponuje byś skoczył do karczmy „pod elfem z odgryzionym uchem” tam może się cos znajdzie. Za niedługo do ciebie dołączę jak tylko zarobię troche pieniędzy na jakiś godny start.
- Znowu będziesz okradała tych biednych ludzi. – Evron westchnął teatralnie- w jakim ja zepsutym towarzystwie żyje!
- aj, przestań, obiecuje, że nawet się nie zorientują.

Po wyjściu z budynku ich drogi rozdzieliły się. Mężczyzna ruszył w kierunku karczmy a dziewczyna wtopiła sie w tłum przechodniów ilcząc na odbicie sobie strat po nieudanym zadaniu z golemem.

_________________
kto znalazł ten trzyma, kto zgubił ten ni ma


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Wed Oct 25, 2006 10:21 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Jan 28, 2005 11:18 am
Posts: 231
Location: Między smiertelnymi
Kuba stał na środku ulicy rozglądając się po tabliczkach na ścianach, ulica Elizy.
- Kurde można tak łazić i szukać w nieskończoność. Przepraszam pana.
Zatrzymał wysokiego dobrze ubranego mężczyznę ten się zatrzymał i ocenił wzrokiem, chłopaka.
- Słucham, nie mam za wiele czasu. – niski i lekceważący ton głosu mężczyzny był denerwujący.
- Szukam ulicy Portowej. A dokładniej skle...
- Nie mogę ci pomoc nie mam pojęcia gdzie może się znajdować ta ulica.
- Nic dzięki, bywaj. - Ruszył przed siebie
Minął kolejną ulice, i znowu nic, już był zmęczony, a przez taka drobnostce trącił tyle czasu.
- Do diabła z tym miastem.
Wpadł na jakaś dziewczynę, czerwony ze wstydu zaczął przepraszać, pomagać wstać.
- Najmocniej przepraszam, zagapiłem się.
- Trzeba mięć oczy na miejscu!
- Proszę mi wybaczyć to było nie chcący.
- Dobra, już starczy. Dziewczyna ruszyła przed siebie , płynnie omijając Kube.
- A przepraszam. Mogłabyś mi pomóc.
- W jakiej sprawie – mówiła stoją do niego plecami.
- Bo się zgubiłem, szukam ulicy portowej.
- Trzecia ulica w tamtym kierunku – wskazała palcem.
- Dzięki. Do zobaczenia.
- Bywaj.


Szybko się oddaliła za róg, otworzyła dopiero co zwinięty biedakowi, woreczek pieniędzy, otworzyła by przeliczyć.
- Co cholery, kapsle.
Worek był pełen przeróżnych kapsli od browarów win, gdzie nie gdzie były metalowe tabliczki z nazwami miast.
- Chyba to pamiątki z jego podróży, nic nie warte kapsle i duperele, a ja je tak po prostu zwinęłam. Mógł być bardziej uważny.


Kuba poszedł w wyznaczonym kierunku w końcu znalazł ulice portową.

_________________
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Thu Oct 26, 2006 11:39 am 
Offline
User avatar

Joined: Thu Feb 19, 2004 9:19 pm
Posts: 1234
Location: Ośrodek wypoczynkowy "Nomad"

_________________
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Oct 27, 2006 10:12 am 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 26, 2004 9:47 am
Posts: 1249
Location: Ośrodek wypoczynkowy "Nomad"
- Ach Ibrahim mój stary, dobry przyjacielu. – przywitał wchodzącego profesora, mężczyzna siedzący na skórzanym obrotowym fotelu, za przytłaczającym swymi rozmiarami mahoniowym biurkiem. Był nim sam magnat przemysłowy Fernando Coppoli .Właściciel niezliczonych firm, warsztatów, fabryk rozsianych na całym zachodnim wybrzeżu Gaal. – Miło cię ponownie widzieć. Przyniosłeś prototyp? – z miejsca po szybkich grzecznościowych uwagach przeszedł do sedna sprawy.
- A jak myślisz co dźwigam w ręce- Bozkowić potrząsnął trzymaną w lewej dłoni pokaźnych rozmiarów skórzana torbą.
- Świetnie – odparł zadowolony magnat po czym wstał od biurka i przystąpił do rozmówcy – Pokaż mi swoje nowe dziecko.
- Chwileczkę, wpierw pokwitowanie wpłaty na konto, za ostatnie urządzenie.
- Czyżbyś mi nie ufał przyjacielu?
- Ależ oczywiście, że ci ufam jednakże, wiesz my wynalazcy nigdy nie śmierdzimy groszem. - z uśmiechem odparł profesor
- Oczywiści przy sobie złamanego gorsza nie nosicie, a odsetki rosną na kontach bankowych – w równie pogodnym tonie rzekł Coppolo i z kieszeni eleganckiej marynarki wyjął idealnie złożona kartkę papieru – Czy to wystarczy na dowód?
Ibrahim wziął do ręki papier i uważnie go przestudiował.
- Tak mój serdeczny przyjacielu – obaj głośno roześmiali się.
- Chodźmy na strzelnicę wypróbować produkt twojej twórczej myśli– magnat przemysłowy jednym ruchem ręki zgarnął profesora i skierował się do wyjścia.

***

Strzelnica była niczym więcej jak długim na kilkadziesiąt metrów wybetonowanym holem. Po jednej stronie stały manekiny, na przeciwko przy biurku obaj mężczyźni. Bozkowić otworzył torbę i wyjął z niej pokaźnych rozmiarów, z grubsza przypominającą zwykły sztucer broń. Stworzony przez Ibrahima karabin miał kilka dodatkowych ułożonych spiralnie wokół lufy rurek oraz znacznie grubsza komorę magazynka i spustu.
- Dosyć duże. – skomentował przemysłowiec
- Bo i ma dużą siłę rażenia. – by nie pozostać gołosłownym chwycił karabin i niczym wyborowy strzelec wycelował w pierwszą kukłę. Z lufy ze świstem wyleciała długa jaskrawa smuga która bez problemu zatopiła się w materiale. W ułamku sekundy po kontakcie cały manekin stanął w ogniu.
- Pocisk fosforowy? – wyraźnie zaciekawiony spytał Coppolo. Profesor pokręcił przecząco głową po czym obrał za cel kolejna kukłę i w jej stronę wystrzelił serie trzech pocisków. Efekt identyczny jak w pierwszym wypadku.
- Więc co?
- Kula ognia zatopiona w ładunku fosforowym – odparł Bozkowić– Helfire bo tak się nazywam karabin jest urządzeniem technomagicznym. Działa na zasadzie... – magnat ruchem dłoni przerwał wywód Ibrahima.
- Daruj mi swoje naukowe wywody. Mnie interesuje tylko czy będzie prosta i tania w produkcji.
- Po dwakroć tak. Jednak jako iż broń używa magii będzie przeznaczona dla wybranych, nie dla mas.
Zapadła cisza, Coppolo rozważał czy wprowadzenie nowej borni do produkcji przyśnienie mu odpowiednie zyski. Z pewnych źródeł wiedział w księstwach wschodniego kontynentu wrzy. Pospólstwu zachciało się obalać monarchię i wprowadzać nowy dziwny ustrój „każdemu po równo”. Zastanawiał się czy ta dosyć wyrafinowana broń znajdzie kupców.
- Zostaw mi prototyp oraz całą dokumentacje. – wreszcie rzekł.
- Wszystko jest tutaj – Bozkowić poklepał torbę -i będzie twoje jeśli podpiszemy odpowiednią umowę przyjacielu. – dodał pogodnym tonem.
Przemysłowiec sięgnął do kieszeni marynarki z której wyjął pięknie zdobione pióro oraz dwie kartki papieru. Znali się od długiego czasu wiec nie zdziwiło to profesora. Coppolo sprawnym ruchem ręki złożył swój podpis i podsunął papier rozmówcy podając mu również pióro.
- Świetnie. A teraz pokaże ci coś jeszcze, coś po co tak naprawdę cię wezwałem w tak nagłym trybie. – ponownie sięgnął do marynarki, Ibrahimowi czasami wydało się iż trzyma tam wszystko. Być może to zasługa jakiegoś czaru, przy stosownej okazji nie omieszka go spytać. Szybko odebrał dosyć pokaźny plik papierów i począł je wertować.

Kilka minut późnej z wypiekami na twarzy oddał notatki przemysłowcowi.
- Wspaniałe nieprawdaż – widząc ogromne podniecenie na twarzy przyjaciela pierwszy odezwał się Coppolo.
- To – Bozkowić zebrał myśli - Jeśli choć w połowie okażą się prawdziwe, przed oczami mamy święty grall nauki.
- I niezmierzone źródło bogactw. Dysponujemy jedynie mała próbką tegoż surowca. A tutaj – poklepał plik kartek – mamy całe kopalnie. Z twoim tlenem twórczym i moimi zdolnościami handlowca zrewolucjonizujemy każdą gałąź przemysłu. – entuzjastycznie dodał magnat.
- Wkrótce po tym jak odkryliśmy pierwsze próbki przygotowałem kilkanaście szkiców i oposów maszyn. Nie myślałem że doczekam czasu gdy dzień ujrzenie ich w pełni działających będzie tak bliski. Kiedy wyruszamy?
- Spokojnie Ibrahim, wszystko w swoim czasie. Wyprawa odbędzie się w trudne tereny, będziemy potrzebować ludzi, pieniędzy i przede wszystkim czasu.
- Z miejsca zastrzegam sobie prawo do uczestniczenia w niej. – stanowczo powiedział Bozkowić
- Przyjacielu – Coppolo poklepał profesora po ramieniu – właśnie miałem cię o to prosić. Tylko ty i ja wiemy jak rozróżnić nasz wspaniały surowiec od pozostałych kompletnie nieużytecznych kamieni. Ja musze zostać tutaj i dopilnować interesów oraz zając się cała logistyką, wiec oczywiste jest iż ty byś wyruszył.
- Kiedy?
- Wkrótce, pierwsze przygotowania już poczyniłem. – magnat przerwał na moment – A teraz wybacz czek mnie ostra rozprawa z kupcami z Kompani Wschodniej. Ci by chcieli wszystko za darmo kupować i każda umowę renegocjować – westchnął.

***

Bozkowić wychodząc z gmachu siedziby magnata był zadowolony. Kolejne pieniądze już bezpiecznie procentowały na koncie w banku. Będzie mógł je spożytkować na udoskonalenie mechatrona. Niespiesznym krokiem ruszył w stronę dzielnicy portowej, gdzie mieściła się jego pracownia i czekała maszyna do wykończenia.

_________________
Image


Last edited by c914-2711 on Fri Oct 27, 2006 6:22 pm, edited 2 times in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Oct 27, 2006 4:37 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 26, 2004 5:37 pm
Posts: 1464
Location: Imperium

_________________
"Przestańmy własną pieścić się boleścią, przestańmy ciągłym lamentem się poić,
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią, Mężom przystoi w milczeniu się zbroić"


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Oct 27, 2006 6:09 pm 
Offline
User avatar

Joined: Mon Oct 24, 2005 4:36 pm
Posts: 215
Location: From MY worst nightmares.
Anderson uniósł żyletkę i powoli przejechał nią po policzku. Trochę piany spadło do miednicy z wodą nad którą się golił. Przygryzł wargę i powtórzył zabieg. Jego odbicie w lustrze powtórzyło gest, z powodzeniem naśladując także lekkie zdenerowowanie bijące z jego twarzy.
- Kiedyś potrafiłeś to bez lustra - zauważył leniwie siedzący na łóżku brunet, po czym wgryzł się w wielkie, czerwone jabłko.
Blondyn strzepnął pianę z ostrza.
- Kiedyś urwałem łeb orkowi który wpadł do tej samej transzeji co ja, bo zapomniałem że mam miecz na wyciągnięcie ręki - odparł, po czym syknął gdy się lekko zaciął. Krew zmieszała się z resztką piany, spływając powoli po podbródku.
- Chcesz żebym to powtórzył na tobie?
Złodziej zarechotał na czczą groźbę. Był wysłannikiem jakiegoś większego kartelu przestępczego działającego w Grappie. Z tego co wiedział, Marcus jeszcze gdy był razem z nim w armii był już zaangażowany w conajmniej kilka dużych afer. Osobiście podejrzewał, iż właśnie to było powodem wstąpienia przestępcy do wojska, chęć ucieczki od zbyt dużego szumu dookoła jego osoby. Po kampani w której brali udział, Marcy zgarnął cały żołd jaki udało mu się zarobić i wrócił do portowego miasta.
- Jak idzie szukanie pracy? Z tego co słyszałem, ostatnio zajmowałeś sie jeno górnictwem. Niezbyt twórcze i ciekawe zajęcie dla zdrowego, trzydziesto czteroletneigo weterana walk pod...
- Czyżbyś odwiedził tego samego pośredniaka co ja?
- Nie.
- Aha, no tak. On odwiedził ciebie?
Złodziej uśmiechnął się uroczo, a blizna na twarzy ciągnąca się wzdłuż lewego policzka nadała mu drapieżny wyraz.
Zirytowany Barry skończył golenie.
- Ja i paru innych z moich kręgów możemy zaoferować ci coś lepszego niż pracę w kopalni albo przy wyburzaniu domów. I wielokrotnie lepiej płatną...
- Jeśli myślisz że wezmę udział w napadzie na bank, to słowo daję...
- Ależ skąd - żachnął się kryminalista, wyrzucając obrgyzione jabłko przez uchylone okno - okradzenie West Bank wymagałoby środków nieproporcjonalnie dużych do ewentualnych zysków. Nie, mój pajęczakowaty przyjacielu, myślałem o czymś nieco innym.
Blondyn przemył twarz i wytarł się. Był to jego pierwszy tak zaawansowany zabieg higieniczny od... no, bardzo dawna. Wślizgnął się w swoje stare spodnie, narzucił koszulę i kamizelkę. Kabura z dwoma rewolwerami wisiała przewieszona przez krzesło, które znajdowało się zbyt blisko Marcusa.
Dzień był wyjątkowo pogodny jak na ten region, nawet wieczny, porwisty wiatr został zredukowany do lekkich podmuchów. Z hotelowego pokoju w którym się ulokował Anderson widać było spory park, wyspa zieleni pośrodku betonowo-stalowego potwora zwanego Grappie.
- Daj spokój Marc, mam inne plany niż twoje zabawy w policjantów i złodziei. I co miałbym zrobić, pomóc wam obrobić pociąg? Kolegium magiczne? A może zrobić kawał z genialną gównianą bombą w sedesie prezydenta tego miasta?
- ... to by było niezłe - tamten zmarszczył brwi, jakby na serio rozważał tę możliwość.
- A goń się - parsknął pirotechnik, czując jednak narastający gniew.
- Posłuchaj i tak wiemy obaj, że chodzi tylko o kasę. Czy ja, czy ty... do jasnej cholery, po to biegłeś z wywieszonym jęzorem po pierwszą lepszą gazetę na jakąkolwiek wzmiankę o wojnie. Wszystko rozbija się o szmal, więc nie pieprz mi tu, że boisz się gliniarzy albo nie robisz tego z jakichś moralnych pierdół... pod Łukiem gorsze rzeczy nam zagrażały!
Anderson odwrócił się od swego rozmówcy, wkładając swój stary, znoszony płaszcz.
- Co byś nie powiedział Marc, to wciąż to samo gówno - stwierdził, zaczynając się pakować- nie jestem żadnym kryminalistą. Nie pasowałbym do was nawet to jednej roboty, znasz moje metody i sposób myślenia. I nie uśmiecha mi się praca z twoją bandą w tym mieście, zwłaszcza gdy teraz je opuszczam.
- Gdzie? - parsknął poirytowany złodziej- do jakiejś zadupnej dziury do pomocy przy wykopkach? A może nasz Pająk zmiękł i ma zamiar kupić sobie domek na wsi i sadzić kapustę, marchew, mieć grubaśną blondynę o cyckach większych od krowy i...
- Żryj cytrynę synu leszcze - wymamrotał z granatem w ręku i zawleczką w zębach.
Marcus zbladł i doskoczył do okna, mierząc do szaleńca z swego Lugera, którego wyszarpnął zza pasa.
- Co ty kurw... do cholery, żartujesz sobie?!
- Normalnie nadawałbym się do kabaretu. "Dzisiaj przed państwem wybuchowy Andy, zgotujcie mu ogniste powitanie"! - wypluł zawleczkę.
- To nie jest śmieszne idioto, przychodzę do ciebie z propozycją roboty, prośbą o pomoc a ty...
- Odmówiłem raz i drugi Marc, pamiętasz jakim zawsze byłem niecierpliwy?!
Kryminalista uśmiechnął się blado.
- Blefujesz.
Pająk uśmiechnął się szerzej. Do pokoju zapukała dziewka służebna ze śniadaniem, prosząc o wejście. Pod nimi było około dwudziestu klientów w sali barowej, a nad nimi kolejne piętro z pokojami gościnnymi. Z zadowoleniem przyglądał się kropelce potu spływającej wzdłuż szyi złodzieja i niknącej za jego drogą, jedwabną koszulą.
- Czy ja wiem Marcy - podrzucił niedbale granat - Nigdy chyba nie domyśliłbyś się...

Ale złodzieja już tam nie było. Okiennica cicho skrzypnęła
- Zrobiłeś przeciąg zbóju - warknął pirotechnik, odrzucając straszaka do kąta. Pusta cytrynka brzdęknęła po podłogę i potoczyła się pod stół.
Pukanie się powtórzyło.

***
Dwie godziny później Barry Anderson kierował się wzdłuż głównej ulicy Grappie, z plecakiem przewieszonym przez plecy. Dzień zaczynał się iście uroczo. Do szczęścia brakowało mu tylko papierosa...

_________________
Have no fear, shadow ass is here!


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Oct 27, 2006 8:20 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Jan 11, 2004 8:10 pm
Posts: 231
Location: RYBNIK!
Wbrew wszelkim pozorom grubawe osiłki wykazały się niesamowitą kondycją. Biała Śmierć, Evron i Dira zaczęli mieć powoli wszystkiego dość. Ich myśli zaczęły krążyć wokół pytania, „Czemu oni sobie jeszcze nie odpuścili?”. Evron swoje wątpliwości ubrał w słowa i wierzył, że dostanie odpowiedź od swoich współtowarzyszy. Rysy twarzy Białej śmierci ani drgnęły. Parł przed siebie nie tracąc równego oddechu. Dira starała się za wszelką cenę uniknąć spojrzenia mężczyzny. Evron nie był głupi.
-Dira, ZAPEWNE znasz odpowiedź na moje pytanie, CZEMU oni nas dalej gonią!?
Dira spojrzała za siebie, jakby szukając odpowiedzi w widoku osiłków.
- Myśle, że mają chęć odzyskania ich portfeli…
- Jesteś niemożliwa. W obliczu śmierci byłaś w stanie zabrać im portfel?!- Evron nie wiedział czy ma się smiać czy płakać.
- Mam jednak doskonały pomysł! Jako miss łotrzyków 1543 potrafię zaradzić każdemu niebezpieczeństwu.
- No, no bardzo ciekawe o wiele mniej kłopotów miałem jak pracowałem samemu.
Dira w odpowiedzi uśmiechnęła się szeroko do towarzyszy. Pstryknęła palcami i znikła. Evron i Biała Śmierć poczuli uścisk drobnych rąk złodziejki i sami też znikli.
Dira nie puszczała ich rąk. W końcu zaprowadziła ich do ciemnego zaułka. Zaklęcie niewidzialności przestało działać. Dwa osiłki były na tyle zdezorientowane nagłym rozmyciem się ofiar, że zostali daleko w tyle. Dira uśmiechnęła się słabo.
- Avron, znudziły ci się wąsy Don Pedra? Myśle, że czasz na kolejne przebranie. Panie Śmierć? Pan też skorzysta z mojego gabinetu nowych twarzy?


Dwaj mężczyźni powłóczyli troche nogami. Niezmiernie dobijała i zaskakiwała ich ta nowa wiedza na temat życia kobiet. Skoro po zabiegach Diry nie potrafili siebie samych poznać to czy to oznacza, że kobiety też wyglądają całkiem inaczej pod toną makijażu? Czuli się oszukani. Świat zdawał się nie mieć sensu a same burdele nagle okazały się szczytem fałszu i obłudy. Jak ta słodka i miła Lola Frywolna mogła ich aż tak oszukać? Równie dobrze mogli podejrzewać, że Mirian jest mężczyzną. Teraz to już nic nie wiadomo. Zagłębieni w swoich myślach nie słuchali trajkoczącej Diry, która najpierw zaczęła się chwalić ile pieniędzy było w tych portfelach portfelach potem wpadła w nieuzasadnionego doła. Dołek ten polegał na tym, że jest beznadziejna i że nigdy nie znajdzie pracy polegającej na ochranianiu bogatego fiuta, który ubzdurał sobie, że ktoś go chce zabić.

_________________
kto znalazł ten trzyma, kto zgubił ten ni ma


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Oct 28, 2006 1:13 am 
Offline
User avatar

Joined: Thu Feb 19, 2004 9:19 pm
Posts: 1234
Location: Ośrodek wypoczynkowy "Nomad"

_________________
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Oct 30, 2006 10:05 am 
Offline
User avatar

Joined: Sun Jul 30, 2006 9:00 pm
Posts: 264
Location: outer space, outer time

_________________
Sztuczna inteligencja nadaje nowe znaczenie złośliwości rzeczy martwych...

...obrazy...one ożywają...


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Oct 31, 2006 1:07 pm 
Offline
User avatar

Joined: Mon Oct 24, 2005 4:36 pm
Posts: 215
Location: From MY worst nightmares.

_________________
Have no fear, shadow ass is here!


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Oct 31, 2006 5:23 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 26, 2004 5:37 pm
Posts: 1464
Location: Imperium

_________________
"Przestańmy własną pieścić się boleścią, przestańmy ciągłym lamentem się poić,
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią, Mężom przystoi w milczeniu się zbroić"


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Oct 31, 2006 6:32 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Jul 30, 2006 9:00 pm
Posts: 264
Location: outer space, outer time
-"Hmmm...Dokąd oni idą?"-myślał Merthan patrząc za oddalającą się grupką. Złodziejka masowała świeże poparzenie.
-"Gdyby poczekała chwilę, mógłbym to uleczyć, ale chyba ona i jej towarzysze się śpieszyli. Trudno"- Merthan zasępił się i odwrócił się w stronę portu, z którego najwidoczniej wyszli... i prawie wpadł na czterech osiłków
-"Wpadłem po uszy -_-"
-Uważaj, bo na kogoś wpadniesz dziadku! Taki staruszek nie powinien się tu kręcić tak późno!- prawie wywrzeszczał największy z nich, o najgłupszym wyrazie na czerwonej gębie, wprost urodzony przywódca
-Hej, to przecież ten szarlatan Wróbel!- wydyszał drugi, z czołem zmarszczonym od niewątpliwego wysiłku umysłowego przypomnienia sobie osoby, która mieszkała w Grappie dziesięciu lat. Toż to mózg grupy!
-Nie ośmieszaj się Iwan- warknął mag- To nie przystoi
-Tak, jak noszenie takiej czapki- "zripostował" Iwan zdejmując rzeczoną czapkę z głowy maga

To był błąd. Merthan mógł znieść nazwanie go szarlatanem, nawet Wróblem, ale kapelusz? Nieźle wnerwiony, zaczął cichą inwokację Uderzenia Kamienia. "Matoły" myślały, że mag przeklina pod nosem i nawet się nie cofnęły, gdy zamachnął się swoją lagą na Przywódcę. Ten nie spodziewał się mocnego ciosu od osoby zbudowanej prawdopodobnie z patyków. Jakże się zdziwił, kiedy atak rzucił go dosłownie na kolana! Merthan podciął kijem nogi Iwana, który przepięknie wywalił się na pozostałych towarzyszy. Drab puścił kapelusz, zręcznie przechwycony przez posiadacza, który puścił się biegiem za grupką złodziejki. Może mogliby mu pomóc? Jednak, zanim do nich dobiegł (Merthan nie biega zbyt szybko) wpadł na nieznajomego mu mężczyznę. Naturalnie upadł na zadek, a tamten ledwie drgnął. Mag uśmiechnął się przyjaźnie...

Disu! Twe wielkie wejście! Tylko nie szlachtuj mnie od razu ok?

_________________
Sztuczna inteligencja nadaje nowe znaczenie złośliwości rzeczy martwych...

...obrazy...one ożywają...


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Oct 31, 2006 10:50 pm 
Offline
Demokratyczny Moderator
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 5:02 pm
Posts: 1736
Location: Somewhere in the world
* Luksusowa restauracja "Tertuga" *

Znudzony Andriej postukiwał w kieliszek. Dwóch muzyków szykowało się do gry. Pojawiało się coraz więcej ludzi poubieranych w stroje wieczorowe. - Zlecenie, zlecenie... Grappie... Co za dziura. - Andriej mruknął pod nosem i dopił trochę wina. Przynajmniej wino nie było miejscowe. Import z Errat. Andriej już miał wyjść, gdy do sali wszedł oczekiwany gość. Nie wyglądał na tutejszego. Eratyjczyk? Być może... Miał znajome rysy twarzy. Ubrany był jednak we frak, ubiór typowy na taką okazję dla wyższej warstwy społecznej w Meis.

- Wybaczy pan za spóźnienie, dopiero dotarłem do miasta. - Mężczyzna położył teczkę na stole i wyciągnął z niej jakieś dokumenty. Do stolika podszedł kelner. Andriej kiwnął głową ze zrozumieniem. To miasto nie wyglądało na bezpieczne.

-, Co panu podać? - Spytał kelner podając jednocześnie menu.

- Poproszę martini, wstrząśnięte, niezmieszane. - Mężczyzna otworzył teczkę. - Nie zdążyłem się jeszcze przestawić. Jestem Garak Mezzo. Attache ambasady Eratu w tym jakże ważnym węźle handlowym. - Andriej przytaknął. Niewątpliwie zawijała tu jedna trzecia ruchu morskiego poprzez Pacyfikę. Nie zmieniało to jednak faktu, że miasto było dziurą.

- Attache, od czego? -

- Attache od czujnych oczu? - Uśmiechnął się Eratyjczyk.

- Ach.. Szpieg. Przejdźmy do rzeczy. Mój czas jest cenny panie Garak. - Andriej ostentacyjnie zerknął na zegarek.

- Ależ oczywiście. - Garak wyciągnął z teczki zdjęcie. Kolorowe... Był to stosunkowo nowy wynalazek, więc Andriej z zainteresowaniem sięgnął po fotkę. - Czy zna pan tego człowieka, panie Carti? -

Andriej rozpoznał człowieka od ręki. Każdy, kto czytał gazety, znał go. - Fernando Coppoli, przemysłowiec. -

- Zapewne zdaje sobie pan sprawę z obszaru działań tego człowieka. Górnictwo, hutnictwo, przemysł stoczniowy, no i najważniejsze przemysł zbrojeniowy. -

- Czyżby księstewka Gaal zbroiły się przeciw wielkiemu Eratowi? - Rzucił z przekąsem Andriej. Każdy wiedział, że na Gaal nie istniała siła zdolna przeciwstawić się potędze militarnej Eratu. Z drugiej strony ciągłe spory w Eracie pomiędzy imperatorem a rodami szlacheckimi rządzącymi marchiami powstrzymywał ekspansję Eratu na drugi kontynent.

- Zbroić się? Nie... Ale jesteśmy zaniepokojeni, rozwojem sytuacji. Nie wiem czy pan wie, ale dziś pan Coppoli był na pokazie nowego karabinu. Do tego mamy jeszcze słuchy o nowej Wunderwaffe przygotowywanej w zakładach Coppoliego. Takimi małymi kroczkami zmierzamy ku zachwianiu równowagi. Największe księstwa obejmą patronat nad mniejszymi i wyłoni się państwowość zdolna rywalizować z trójcą z Cipros. To może być kwestia dekady, może dwóch. Niestety wiemy tak nie wiele. -

Andriej powoli łapał, na czym ma polegać jego praca.

-Nie, nie, nie.... - Andriej przecząco kiwał głową - Niech, pan zrozumie, jestem złodziejem, a nie... Szpiegiem. Nie ma takiej ceny... -

- Oh, czyżby? Doskonale znam pańską cenę. - Garak wyciągnął kolejny dokument z teczki. Widniała na nim pieczęć imperatorska. - Oficjalne cofnięcie edyktu wygnania z Eratu pańskiej rodziny i przywrócenie wyższego statutu szlacheckiego dla rodziny Carti. Niewątpliwie minęły już wieki, ale nigdy nie jest za późno by naprawić błąd. -

Andriej sięgnął po dokument - Heh, wydanie papierka nic nie kosztuje, prawda? Niestety, ten papierek miałby znaczenie dla mojego ojca.... Nie dla mnie. -

Kelner przyniósł martini dla Garaka. Eratyjczyk wypił drinka jednym duszkiem. - Nasz wydział przewidział i taką odpowiedź. - Garak wyciągnął z kieszeni marynarki list. Na kopercie widniała pieczęć Cartich - Proszę czytać, to od ojca. -

Andriej sięgnął po list. Przez ostatnie parę lat skrzętnie omijał Terrapolis. Nie chciał im wchodzić w drogę. Szybko obiegł wzrokiem dwa akapity. Zgiął papier na pół i włożył do kieszeni.

- Dobrze, biorę tą robotę. Dowiem się, jakimi możliwościami dysponuje holding Coppoliego. Zadanie jednak wyklucza sabotaż. -

- Ależ, oczywiście. - Garak uśmiechnął się i począł się pakować. Zostawił na stole tylko jedną zieloną teczkę. - Wszystkie potrzebne szczegóły znajdzie pan w tej teczce. -


Garak już odchodził od stołu. Andriej odwrócił się w jego stronę - I, dlaczego ja? -

- Przepowiednie działu astrologów, pochodzenie, potrzebne umiejętności i wrodzony dar, nasz w miarę dobry kontakt z pana ojcem, kto wie. - Garak ukłonił się i wyszedł. Andriej przestudiował teczkę i również zaczął się zbierać. Do stolika podszedł kelner.

- Tak, zapłacę również za mojego gościa. - Mruknął Andriej. Jednak czegoś uczyli tych eratyjskich szpiegów. Nie płacenia za własne drinki.

_________________
Nothing is impossible...


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Wed Nov 01, 2006 3:09 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Jul 30, 2006 9:00 pm
Posts: 264
Location: outer space, outer time
Osobnik, który pomógł Merthanowi wstać, już się oddalił.
-"Pewnie coś ważnego mu wyskoczyło"-pomyślał mag-"Za dużo dzisiaj wrażeń"-westchnął w duchu. Postanowił zjeść coś w barze przy drodze, nie chciało mu się gotować kolacji dla jednej osoby. Jak codzień.

-"Ok, tutaj nie pójdę, chyba jednak będę musiał coś upichcić. Może skoczę do warzywniaka po drodze"

Naturalnie Merthan musiał wejść do najdroższego zieleniaka po drodze, gdyż tylko taki był czynny o tej porze. Po ostrej wymianie zdań między nim a sprzedawcą postanowił się wynieść z tego miejsca jak najszybciej... Skończyło się na rozbiciu witryny sklepu i stanowczym "WON!"... No cóż...

Mag skończył pałaszować kanapkę. Mała knajpa oferowała w swym menu również spleśniałą kiełbasę i prastarego kurczaka. Co do kanapki przynajmniej był pewien jej współczesności i mimo smaku starych butów była przynajmniej zjadliwa... Merthan wyszedł z baru i wrócił do domku na przedmieściu...



Edit: Jak sobie życzysz Dis. Trzeba było tak od razu.

_________________
Sztuczna inteligencja nadaje nowe znaczenie złośliwości rzeczy martwych...

...obrazy...one ożywają...


Last edited by Szarodziej on Wed Nov 01, 2006 9:55 pm, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
Display posts from previous:  Sort by  
Post new topic Reply to topic  [ 17 posts ]  Go to page 1, 2  Next

All times are UTC + 1 hour


Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 1 guest


You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot post attachments in this forum

Search for:
Jump to:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group