Multiworld

Gola_s: Kto pierwszy walczy... Jestem gotów...

R: Ja Raflik rowniez jestem gotowy do walki....
Chce sie z toba zmierzyc!!!

Windukind z przyjemnością obserwował zapał wojoników. Po chwili przybieg Zahsar.
- Wszystko gotowe panie, a tutaj są wyniki testu - odparł podając kartkę.
- Dobrze, czas zaczynać - Windukind oddał ją Zahsarowi. Te pobiegł do pilnować, żeby wszystko było w porządku.
Zegbrawszy sie w sobie Windukind wszedł na podest dla głównego arbitra. Na ekranie telebima pojawiła się tabela walk, jakie stoczą się podczas turnieju.



- W pierwszej potyczce wezmą udział Yuby i Raflik, a sędziować im będzie Windukind. Zapraszamy na arenę. Brava dla naszych wojowników! Na całej sali rozległy się krzyki i wrzaski. Nagle światło przygasło. Na dany przez Windukinda znak, włączono "eye of the tiger", reflektory skierowano na wyjścia z szatni, które zasłonił, generowany przez maszyny dym. Wtem wyłoniły się ich sylwetki....

<Yuby zatrzymał się na środku areny. Stał przez dłuższą chwilę z zamkniętymi oczami i spuszczoną głową. Po chwili podniósł ją, otworzył oczy, a w jego rękach zaświecił lightstaff. Był gotów do walki.>
Y: Niezły początek. Kto dokonywał tych losowań? Ale cóż...
<Zakręcił efektownie lightstaffem i ugiął nogi w kolanach. Był całkowicie gotów i czekał na uderzenie.>

Gola_s wyszedl z ciapoprzestrzeni...
Oczy zaswiecily na niebiesko..
zaczal nucic...

Stand and fight!
Lead by your heart...
Always one more try...
I'm not afraid to die...
Stand and fight!
Say what you feel...
On with a heart of steel...

G: Jestem gotów... - powiedzial wyjmujac ORK'a...
HUMANOID TYPHOON IS COMING!!!

Dalej nucil piosenke...

Windukind nie mógł uwierzyć w to co zobaczył.
- Przecież to nie jego runda. Yuby walczy z Raflikiem.
Wyciągnał mały, srebny, kieszonkowy zegarek z łańcuszkiem. Otworzył go i i pociągnął za przycisk, służący do ustawiania chronometru. Wskazówki zwolniły, razem z nimi czas. Wszyscy dookoła poruszali się z prędkością żółwia. Dla Windukinda przestrzeń zmieniła kolor, stała się bardziej fioletowa. Widział jak czas płynie, jak w jego rzece uwydatnia się każda zmiana, każdy ruch zostawia ślad. <Niech to szlag, dawno tego nie robiłem>. Każdy ruch kosztował go wiele wysiłku. Widzial otaczający go świat ruszający się, jak w transie. Z wielkim trudem zszedł na arenę. Chwycił Gola_sa i zaciągnął go do szatni. Po krótkim zastanowieniu, zdjął worek treningowy, związał delikwenta i powiesił go do góry nogami na haku. [Gola_s wciąż nucił swoją pieśń] Wrócił na platformę. Wyciągnął z ręki Yubego lightstaffa i włożył zamiast niego wykałaczkę, którą akurat znalazł w kieszeni. Broń Jedi zabrał ze sobą. <Dostanie po zawodach>.
< Nikt nie będzie mi psuł turnieju swoją niekompetencją, człowiek [półelf] się stara, a Ci co odwalają.>
Wrócił na podwyższenie dla sędziów i docisnął spowrotem przycisk. W jednej chwili czas odnazl swoje normalne tempo. Windukind opadł na kolana wycieńczony. Zakrył ręką twarz. < I pomyśleć, że to dopiero początek>.
<Gdzie ten Raflik?>.

Gola_s wydostal sie z haka...
G: Hej! Co to ma być...
W: Nie twoja runda...
G: Yyyyy....... [zaskoczenie] W takim razie sorry...
Usiadl na wolne miejsce...
DIS: Chodz tutaj... wskazal wolne mijesce dla vipo'w
G: Ale ja zaraz walcze...
DIS: Najpierw walka Yuby-Raflik...
G: W takim razie OK!...
Usiadl natychmiast...

Dym caly czas wial... a po chwili wyszedl Raflik...
szedl w milczeniu spokojny i skupiony... w ustach zul lisc trawy...
Wszedl powoli na Arene.... stanal naprzeciw Yubego i wyplul trawe...
R: heh... pierwsza walka... ciekawi kto wygra... i czy slusznie ciebie werbowalem do Anty-Wipu...
<usmiechnal sie szyderczo, siegnal po AQUE, zrobil kilka widowiskowych rzotow a na koniec rzocil miecz do gory a nastepnie zlapal go na swoj palec. Miecz wirowal... ale z palca Rafla nie poleciala ani jedna struzka krwi... podrzucil miecz, podskoczyl i Miecz idealnie wszedl do pochwy...
na sali rozlegly sie gdzieniegdzie brawa... ale po chwili ucichly.
Raflik wyplul lisc i reke dal na rekojesc miecza czekajac na znak Arbitra.
<na sali panowala cisza... wszycy niecierpliwie czekaja az turniej sie zacznie
po chwili....

Do obydwu zawodników podeszły elfki przynosząc im ośle ogony. Oprócz nich przydreptał Zahsar, niosący Galę, kulę o średnicy 80cm. Jeśli spojrzeć w nią głębiej mogłoby się wydawać, że zamknięta jest niej cała galaktyka. Postawił ją na podeście, znajdującym się na środku areny. W momencie, kiedy całą powierzchnią wypełniła wyżłobienie, po jej krawędziach przeleciało kilka isker. Dotąd niewidoczne kanaliki w filarze wypełniły się energią. A na podłodze platformy, na której stali zawodnicy pojawiły się setki świecących, magicznych symboli.
Windukind chwycił laskę w dwie ręcę i podniósł nad siebie, najwyżej, jak mógł. Zaczął murczeć inkanację, coraz szybciej i szybciej. Dopiero teraz zrozumiał, jak wykończyło go to zatrzymanie czasu. Gala zaczęła wytwarzać oślepiające światło. Windukind wysunął jedną nogę do przodu. Zbierał resztki sił. Poczuł, że już..... Machnął laską przed sobą, jakby chciał wykonac cios. Wybuch, przynjamniej tak to wyglądało, jak ekspolzja wielkiej kuli światła. Po trybunach rozległo sie głośne - oh. Światło opadało do niewielkich rozmiarów, równie nagle, jak wystrzeliło. Zawodników już na arenie nie było.
Na telebimie ukazała się wysoka kwadratowa. Wydawało sie, że kamera sunie po jej ścianie ku szczytowi. Kiedy się już tam znalazła wykonała ruch rotacyjny wokół wieży. Publiczność ujrzała płaską powierzchnię znajdującą się na jej wierzchołku, otoczoną niewysoką na półtorametra barierką. Na jej środku stali na przeciwko siebie Yuby i Raflik.
Na Tym pierwszym zmaterializował się lightstaff. Yuby złapał go bez problemu.
- Rada uznała, że legalnie przyniosłeś tą broń. Znacie zasady, gotowi?- doleciał do nich, jakby z zaświatów głos arbitra. Obaj zawodnicy kiwnęli głowami.
- Niech wygra lepszy. Walczyć!

<Z ramienia Yubego pociekła stóżka krwi. Rana jednak szybko się zasklepiała blokując krwotok. Yuby podniósl się z ziemi, gotów do dalszej walki. Jednakże kontem oka zauważył, że na trybunach członkowie AntWiPu i Psiej Ligi zaczęli okładać się plastikowymi krzesełkami. Yuby telepatycznie połączył się z Raflikiem.>
Y: Mam wrażenie, że nie dokończymy naszej walki.
R: Tak. Ale kto obraża AntyWiP...
Y:... sam jest sobie winien W każdym razie później zapraszam na rewanź na Krwawej Jatce...

- Cóż sytuacja się zmieniła, Ci dwaj już nie pomogą swojej organizacji - Windukindowi było żal w duszy, że tak się skończy pierwszy turniej.
-Są uwięzieni w środku Gali i dopuki jej ktoś nie zniszczy, lub ja ich nie uwolnię zostaną na tej arenie, Zashar! Ilvean! - otworzył dłoń, kula błyskawicznie podleciała do jego ręki. Windukind zabrał Galę. Goblin już czekał z gotowym teleportem. Cała trójka opuściła arenę.
Tłum nie wiedział jeszcze co się dzieje. Imperator Palpatine szybko opuścił sale, po informacji, że rebelianci zaatakowali drugą gwiazdę śmierci.

Czy ja dobrze zrozumialem? Uwieziles moich ludzi na arenie? Coz nie bojcie sie, wasz Pierwszy Sekretarz was ocali!

(muzyczka jak z westernu, scena na targane wiatrem pustkowie, z oddali wylania sie postac w skurzanej kurtce. Postac siega pod poly plaszcza i wyjmuje z tamtad mala, czerwono - bialom kulke)

- Leshem! Wybieram cie! - krzyczy i ciska pokebala. Blyska z niego oslepiajace, zolte swiatlo i po sekundzie olbrzymi smok - klejnot objawia sie w calej okazalosci.

- Kto smial zamknac boskiego Leshema w pokebalu? - ryczy. Nagle spostrzega Zega, jak gdyby nigdy nic pokazujacego dyskretnie arene. - Drzyjcie przed Imperatorem Lesemem! - ryknal stwor, a w jego paszczy uksztaltowala sie gorejaca kula blekitnej energi, ktora pognala w strone areny dezintegrujac wszystko na swojej drodze. Zagrzmialo, zablyslo, cos wybuchlo, cos innego sie zapalilo i po sekundzie w scianie areny zial idealnie okragla dziura. Zaprawde, moc kazdego z trzynastu klejnotow wielka jest, a jak ktorys jest zly to tym gorzej...

Windukind z oddali dojrzał błysk, gdzieś w okolicach jego areny. Domyślił się co się stało < cóż szkoda areny, niszczyć dla samej satysfakcji jest chore>.


Yuby i Raflik zamknięci są w Gali jest to mikroarena na którą zostali przeniesieni z Kaskar Kadun. Jest to praktycznie mały świat w środku kuli, z któregi nie da się wydostać, bez pomocy z zewnątrz. W środku zaś nie działają żadne czary teleportacji.