[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4246: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4248: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4249: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4250: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
Multiworld • View topic - Dzieci Nienawiści

Multiworld

Nothing is impossible in the Multiworld
It is currently Wed May 15, 2024 4:02 am

All times are UTC + 1 hour




Post new topic Reply to topic  [ 16 posts ]  Go to page 1, 2  Next
Author Message
 Post subject: Dzieci Nienawiści
PostPosted: Sat Feb 10, 2007 7:30 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 26, 2004 9:47 am
Posts: 1249
Location: Ośrodek wypoczynkowy "Nomad"
Helikopter zwisł w powietrzu, ponad dwugodzinny lot dobiegał końca. W dole w promieniach zachodzącego słońca na granicy miasta majaczyła niewielka baza wojsk NATO. Peter po raz ostatni powtórzył nazwisko i imię polskiego kapitana „Wodziak” I ponownie w duchu zaklął, nie sposób tego wymówić bez złamania języka. Wszystkie narody lubią gdy obcy w miarę składnie posługuje się podstawowymi zwrotami ich języka i dobrze wymawia nazwiska. Chcąc nie chcąc ponownie skręcił język wymawiając dziwne polskie nazwisko.

Razem z nim przeleciała pani doktor, Polka która miała po dostarczeniu ładunku zostać w Sarajewie, nie zbędny twym rejonie tłumacz oraz reporter. Ostatni ledwo co załapał się na podróż. Gordon nie ukrywał dezaprobaty wobec tego człowieka. Lata spędzone na misjach humanitarnych nauczyły go iż reporterzy są gorsi od arabskich fanatyków, a aparat fotograficzny niebezpieczniejszy od odbezpieczonego granatu.

Black Hawk bez większych problemów wylądował na utwardzonym gruncie w centrum bazy. Tuż obok usiadła druga maszyna. Po wyjściu wydał dyspozycje by natychmiast wyładowano medykamenty. Kilka ton przeróżnych środków pierwszej pomocy jak i szczelnie zapakowanych w metalowe pudelka leków specjalistycznych. Gdy szedł w stronę baraku dowodzenia żołnierze już pakowali medykamenty na ciężarówki.

- Kapitan Woźniak? – wchodząc do małego pokoju dowódcy bazy spytał Perer - Dobry wieczór– Powiedział w miarę dobrą polszczyzną i uścisnął dłoń kapitana. - Peter Gordon będę odpowiadał za ładunek oraz nasz przejazd. – gładko przeszedł na angielski.
- Dobry wieczór. Tak już mnie poinformowano. Niech pan spocznie – Kapitan wskazał krzesło naprzeciw biurka.
Gdy obaj usiedli Woźniak spytał
– Gdzie nauczył się pan tak dobrze mówić po polsku?
- Kilka lat temu miałem okazje współpracować z kontyngentem polskich sił pokojowych w Kongu – odparł zgodnie z prawdą. To iż współpraca zakończyła się po dwóch tygodniach nie wspomniał. Wcześniej jak i później również miał okazje przelotnie spotykać Polaków w różnych misjach rozsianych po całym globie, nic wartego wspominania. Tak trzeba było przyznać wszędzie tam gdzie rozgrywał się jakiś konflikt, tam gdzie było zaangażowane ONZ i dwaj głowni jego członkowie tam był on. – Proszę – podał teczkę kapitanowi – tutaj ma pan wytyczne misji.
- Już je otrzymałem.
- Te są bardziej szczegółowe. – Gordon wcisnął Woźniakowi dokumenty. – Proszę je teraz przestudiować, z chęcią odpowiem panu na wszelkie pytania.
Kapitan otworzył teczkę i zagłębił się w lekturę zgromadzonych materiałów. Po kilku minutach skończył i obaj zaczęli dyskutować.

- Czy to już wszystko co pan chciał wiedzieć – gdy Perer spytał już mocno po północy.
- Tak, dziękuje za okazanie mi tych detali.
- Pomyślałem że powinien pan wiedzieć. Poleciłem załadować na ciężarówki medykamenty, z rana bez przeszkód będziemy mogli wyruszyć. Wybaczy pan kapitanie ale teraz udam się do swojej kwatery. – Gordon wstał i niespiesznym krokiem wyszedł z baraku dowodzenia.

Po dotarciu do kwatery zasnął szybko kamiennym snem. Za kilka godzin zaczynał się pierwszy ciężki dzień jeszcze trudniejszych dwóch tygodni.

_________________
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Feb 10, 2007 7:41 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 26, 2004 5:37 pm
Posts: 1464
Location: Imperium
Południowe Węgry, Nagrykanisz, baza wojsk ONZ

Nad wojskowymi barakami zaległ mrok, rozpraszany gdzieniegdzie światłami latarni i reflektorów. W ciszy rozbrzmiewały jedynie dalekie odgłosy miasta, przyciszone rozmowy żołnierzy na warcie oraz warkot silników z warsztatów.
- Robią przeglądy techniczne - pomyślał Woźniak, stojący przy otwartym oknie - W końcu jutro wyjeżdżamy.
Ciężko opadł na drewniane krzesło, które zaprotestowało głośnym jękiem. Nie zdziwiłby się, gdyby pamiętało jeszcze czasy, gdy była to radziecka baza. Zniechęcony rozejrzał się po pokoju.
Biurko, niewielka szafka, krzesło, stalowa prycza przykryta cienkim materacem. Wszystko stare i skrzypiące. Naprawdę, ciekawie urządzone kwatery oficerskie. Cóż, ale zanim dojadą do Sarajewa zatęskni za nimi. Wnętrza SKOT-ów, którymi będą jechać, nie grzeszyły wygodami.
Gwizdnął cicho. Spod pryczy wychylił się włochaty łeb, dwoje oczu czarnych niczym węgielki spojrzały na niego.
- Sobaczka, przynieś panu - zakomenderował. Psi pysk natychmiast się schował pod materac. Po sekundzie zwierze wyczołgało się spod niego z niewielka butelką w pysku i podszedło do niego. Wyjął psu butelkę i postawił ją na biurku. Chwilę pogrzebał w szufladzie i wydobył z niej kubek i drugą butelkę. Zauważył, że pies przygląda mu się z nadzieją.
- Eh, Sobaczka, zęby Ci od tego wypadną - pogroził psu, jednak zanurzył dłoń w szufladzie i wyjął kostkę cukru, którą ten natychmiast zjadł.
Nalał sobie trochę wódki do kubka, dopełnił dziwacznym napojem o niezidentyfikowanym smaku, który kupił wczoraj w mieście. Znów zapatrzył się za okno.
- Tak, Sobaczka - pies zastrzygł uszami, słysząc swoje imię - Teoretycznie zadanie jest łatwe. Dojechać, zostawić ładunek, wrócić. Teoretycznie.
Upił trochę drinka i skrzywił się. Niezidentyfikowany napój smakował obrzydliwie w połączeniu z wódką.
- Pierwsza przeszkoda, większość dróg jest wciąż zaminowana. Główne powinny być przejezdne, ale tam pomimo rozejmu wciąż się tłuką. A położenie min lub ładunków kierunkowych nie trwa długo.
Z zadumą spojrzał na bladozieloną ciecz w kubku, po czym zdecydowanym ruchem odstawił naczynie na biurko.
- Oraz, nie ukrywajmy, nasz ładunek jest dużo warty - stwierdził, wpatrując się w psa - A wojna wykreowała w tamtych okolicach kilku osobników na tyle silnych, aby po niego sięgnęli.
- Ale tak naprawdę martwi mnie co innego. Cywile. O ile gryzipiórka od ONZ mogłem znieść, mogłem znieść doktor opiekującą się lekami, mogłem znieść tłumacza, to teraz dowalili mi do konwoju jeszcze korespondenta wojennego, wyobrażasz sobie?
Sobaczka głośnym szczeknięciem dał znać, że nie, nie wyobraża sobie.
- A jakbyś widział ten konwój - kapitan skrzywił się - Ja rozumiem, jednostka wielonarodowa. Ale żeby każdy żołnierz miał inną broń, to przesada, nie uważasz? I do tego jeszcze jeden z Czechów, kierowców, się rozchorował i jednego ze SKOT-ów będzie prowadzić Brytyjczyk. Po prostu świetne.
Już więcej nic nie powiedział, jedynie od czasu do czasu rzucał psu kostkę cukru, pogrążony w rozmyślaniach.
Gdy kilka godzin później kładł się spać, zrobił jeszcze jedną rzecz, która zdziwiłaby postronnego obserwatora.
- Lepiej, żeby nikt nie wiedział - mruknął, obserwując jak płomienie pożerają dokumenty przekazane mu przez Gordona.

_________________
"Przestańmy własną pieścić się boleścią, przestańmy ciągłym lamentem się poić,
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią, Mężom przystoi w milczeniu się zbroić"


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Feb 11, 2007 8:27 am 
Offline
User avatar

Joined: Wed Sep 10, 2003 8:51 am
Posts: 932
Location: Lublin
W barakach gdzie spali członkowie konwoju każdy spał...
No może poza jedną osobą, leżąc na brzuchu McNeal wpatrywał się w sufit, grzyb i trochę pleśni, nic nadzwyczajnego.
Krzysztof nie mógł usnąć, szczerze mówiąc żadko sypiał, jeśli już to we własnym domu, ale tam akurat spędzał najmniej czasu.
Więc odpoczywał, spoglądał tylko w pleśń...
Spędzi tak te kilka godzin do wyjazdu, gdyby tylko mógł zasnąć...

_________________
może to jej urok... może to photoshop? ^^


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Feb 13, 2007 4:42 pm 
Offline
User avatar

Joined: Mon Sep 06, 2004 7:00 am
Posts: 676
Location: Sleepless lands...
Podporucznik McNeal usłyszał kroki. Ciche, nienaturalnie ciche jak na osobę, która je stawiała. Ale ten CKM-ista był niepodobny do żadnego innego operatora broni ciężkiej. Właśnie po tych krokach Krzysztof rozpoznał kaprala Baczyńskiego.

-Nie śpi pan, panie podporuczniku. -to było stwierdzenie, nie pytanie.
-Jak widać. Masz do mnie jakąś sprawę?
-Zmrużyć oka nie mogę. Napije się pan?
-Zależy czego.

W mroku zamajaczyła manierka. Po obwąchaniu okazała się pełna polskiej śliwowicy. Podporucznik McNeal pociągnął łyk i poczuł znajome ciepło rozpływające się po żołądku zaraz po tym jak chłód ogarniał gardło.

-Przednia. Skąd?
-Z Łącka. Najlepsza. Jak pan myśli, jak to będzie wyglądało?
-Ta misja? Standardowo. Jak każda misja pokojowa. - Krzysztof silnie zaakcentował ostatnio słowo.
-Eh... trzeba będzie wziąć dodatkowe magazynki.
-Słusznie. I przestać pić.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Feb 13, 2007 6:48 pm 
Offline
User avatar

Joined: Wed Sep 10, 2003 8:51 am
Posts: 932
Location: Lublin

_________________
może to jej urok... może to photoshop? ^^


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Feb 13, 2007 9:09 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Feb 19, 2006 12:09 pm
Posts: 311
Location: 2ga strona Słonka
Panna Ataraksja leżała sobie na pryczy. Słyszała jedynie muzykę i słowa piosenki "Real I" jednej z jej ulubionych kapel - Chaqmy. Słyszała je tak wyrazinie mimo tego ,że muzyka grała jedynie w jej podświadomości. Co jakiś czas spoglądała w sufit. Słowa piosenki doszły do momentu:

I had a dream where everything was so beautigul
People had each other in pain and sufferance

No wars, no fight
One way, the same life side
But it was just a dream
only dream!!


- heh just a dream... a fuckin dream - pomyślała przewracając się na lewy bok. W jej głowie głos zaśpiewał tym razem:

It's time to celebrate
The last piece of your fuckin breath
I see you in the cage
believe me it's Your fuckin grave


- grave - zaszeptała otwierając oczy by spojrzeć w rozległą ciemność do której jej oczy przywykły po czasie który spędziła leżąc tak na pryczy - pokojowa misja misją... nigdy nic nie wiadomo... - pomyślała zaglębiając wzrok w ciemności.

_________________
w kolorach granatu... odłamkowego <:


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Feb 13, 2007 11:00 pm 
Offline
User avatar

Joined: Mon Sep 06, 2004 7:00 am
Posts: 676
Location: Sleepless lands...
-Wypiłbym z Tobą brudzia, kapralu, ale wódka się skończyła.
-Proszę się nie martwić, podporuczniku. Będzie jeszcze okazja.

Mówiąc to Baczyński wstał, uśmiechnął się, uścisnął dłoń McNeala i odszedł ku swojej pryczy. Spokojnym, pełnym i cichym krokiem. Usłyszał szept. I złowił spojrzenie. W ciemności nie widział tego, ale wiedział doskonale, że patrzą na niego zielone oczy dowódcy.

To, że przydzielono go do BRDM-a nie było zaskoczeniem. Sam się zgłosił. To, że operował tam wieżyczką też nie. Natomiast to, że dowodziła nim kobieta - było. Kapral nie był szowinistą, po prostu nigdy nie był pod kobiecą komendą. Nie zdążył nawet jej poznać. A powinien.

-I have lost my fuckin pain... - mruknął do siebie. Lepiej nie zgiń zielonooka - pomyślał. Nawet jeśli kobiety potrafią być tak samo twarde jak faceci, to jednak mają więcej uroku. Głupio by było stracić dowódcę, na którym można oko zawiesić.

Położył się. Spróbował zasnąć. Bezskutecznie.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Thu Feb 15, 2007 6:24 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Apr 10, 2004 6:18 pm
Posts: 222
Od swojego przybycia łaził i denerwował żołnierzy. Jego uprawnienia, choć nie pozwalały na wszystko i tak były uciążliwe.

Korespondent wojenny to ciężar dla całej misji. Arthur wiedział to. A mimo to nalegał by dostać to miejsce.

Niezapomniany reportaż, szansa dla niego, być może jakaś podwyżka? Zaraz po dotarciu na miejsce miał się skontaktować z przewodnikiem...

Takie myśli krążyły po głowie McTretora gdy powoli odpływał w sen.

_________________
Where is a Baby?
There is!


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Mar 10, 2007 11:47 am 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 26, 2004 5:37 pm
Posts: 1464
Location: Imperium
Prawie cała baza spała, godziny ulatywały leniwie, wszystkie identyczne, zakłócane jedynie zmianami wart.
Wreszcie, na pół godziny przed szóstą, coś zaczęło się dziać.
- WSTAWAĆ, SUKINKOTY - wydarł się Woźniak, kopiąc w najbliższą pryczę - CHCECIE DOCZEKAĆ W ŁÓŻKACH DO EMERYTURY?!
Żołnierze powoli podnosili się z posłań, przecierając zaspane oczy. Rzucający się dookoła i ryczący kapitan nie robił na nikim wrażenia; w trakcie pobytu w jednostce zdążyli się przyzwyczaić i traktowali go jak swoisty budzik, tak było codziennie.
Wreszcie Woźniak przycichł trochę i uspokoił się. Zauważył stojącego pod ścianą, w pełni już ubranego kapitana Gunthera, dowódcę pierwszej drużyny. Niemiec obserwował zamieszanie z cynicznym uśmieszkiem na twarzy. Zawsze zachowywał spokój i Woźniak był pewien, że miał tę samą, lekko znudzoną minę, zarówno podczas picia popołudniowej herbaty jak i podczas wypruwania komuś wnętrzności bagnetem
- Pół godziny na śniadanie i toaletę - rzucił do Niemca - Potem ruszamy.

Gdy wszyscy się rozbudzili, wszystko zaczęło wyglądać jak zwykły dzień w jednostce. Jedynymi odstępstwami od normy było to, że w czasie śniadania wybuchło małe zamieszanie, gdy ktoś sobie przypomniał o cywilnych członkach konwoju, którzy nocowali w kwaterach oficerskich i wciąż spali; po chwili i oni zostali przyprowadzeni, aczkolwiek nie byli zbyt zadowoleni z pobudki o tak wczesnej godzinie.

Wyjazd trochę się przeciągnął, zamiast o planowanej szóstej wyruszyli dobre pół godziny później, jednak zwłoka nikogo przesadnie nie zmartwiła.
Dowódca konwoju, siedzący w jednym ze Starów ze swoim psem, był zadowolony. To była najłatwiejsza i najbezpieczniejsza część zadania, wciąż byli w bezpiecznych Węgrach. Z roztargnieniem głaskał psa i starał się cieszyć tymi chwilami beztroski, lecz jego myśli uparcie uciekały do tego, co będzie po przekroczeniu granicy.
Spojrzał w lusterko, widział w nim wszystkie pojazdy: dwie ciężarówki, dwa transportery opancerzone i samochód pancerny. Blisko siebie.
Westchnął lekko. W Jugosławii nie będą mogli tak jechać, trzeba będzie zmienić szyk; przodem samochód zwiadowczy, jakieś sto metrów za nim pierwszy OT-64, w pewnym odstępie obie ciężarówki i po kolejnych stu metrach zamykający transporter opancerzony. Kolumna będzie rozciągnięta, ale za to nie sposób będzie ich zamknąć w pułapce.

_________________
"Przestańmy własną pieścić się boleścią, przestańmy ciągłym lamentem się poić,
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią, Mężom przystoi w milczeniu się zbroić"


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Thu Mar 15, 2007 3:12 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 26, 2004 5:37 pm
Posts: 1464
Location: Imperium
Droga mijała leniwie. Rozciągnięty konwój jechał wśród otaczających go, coraz bardziej rosnących, wzgórz Bałkanów. Po początkowym podnieceniu wszyscy się uspokoili i przypomnieli sobie, że konwojów z pomocą humanitarną nikt tutaj nie atakuje. W ciężarówkach i transporterach odezwały się wielojęzyczne rozmowy przerywane śmiechem.
Tylko dowódca konwoju i przedstawiciel ONZ, z jakiegoś powodu ponurzy, nie dołączyli do powszechnej wesołości, ale nawet oni uśmiechnęli się, gdy podczas przejazdy przez niewielkie miasteczko żołnierze zaczęli rzucać biegnącym za konwojem dzieciom słodycze ze swoich żelaznych racji.
Powoli zmierzchało, ale wszyscy spodziewali się, że po wymianie kierowców będą jechać dalej, dlatego lekko się zdziwili, gdy konwój opuścił drogę, skierował się ku granicy lasku kilkadziesiąt metrów dalej i silniki zamarły.
- Rozbić obóz - krzyknął Woźniak gramoląc się z kabiny - Zatrzymujemy się tu na noc!
Żołnierze popatrzyli po sobie, niepewni co do sytuacji, ale nikt nie zaprotestował. Słowo dowódcy było święte.
- Biegiem, kurwa! Nie gapić się po sobie, jak stado baranów!
Arkadiusz oparł się o maskę Stara, nieopodal stojącego Gordona.
- Kapitan myśli, że coś nam grozi?
- Byłbym zdziwiony, gdyby tak nie było - rzucił, odpalając papierosa, wyciągnięto z paczki podpisanej cyrylicą - Tutejsi watażkowie nieustannie się szpiegują, zapewne wszyscy już wiedzą, co wieziemy...
- ...a skoro wiedzą, to mogą spróbować to zabrać - dokończył Gordon.
- Dokładnie. Trzeba będzie rozstawić warty.
Dowódca obserwował ludzi szybko ustawiających namioty, chciwie zaciągając się dymem. Nie skończył nawet połowy papierosa, gdy pojawiła się przed nim doktor Siegert.
- Co pan sobie wyobraża?! - wypaliła, wyraźnie zirytowana.
- Słucham panią? - spytał spokojnie Woźniak, przyglądając się okolicznym górom.
- Te leki -zatoczyła dłonią szeroki łuk, obejmujący obie ciężarówki - Muszą dotrzeć na miejsce jak najszybciej! Każda zwłoka może spowodować...
- Nic nie spowoduje - przerwał jej kapitan - Zostajemy tutaj, zaś... lekom... nic się nie stanie. Bez dyskusji.
Zamilkła, teraz już wściekła. Spojrzała na Petera Gordona.
- Pozwoli mu pan?
Przedstawiciel ONZ jedynie uśmiechnął się grzecznie i wzruszył ramionami.
- Napiszę na pana skargę, kapitanie, może być pan pewien!

______________

Stara Skoda jechała, a raczej toczyła się drogą. Reflektory rozjaśniały panujący wszędzie półmrok, w pewnym momencie wyławiając z mroku kilka dużych, ciemnych kształtów pod ścianą lasu. Wokół krzątali się ludzie.
- Tu. - wskazała jedna z obecnych w pojeździe postaci - Zatrzymali się.
Przez chwilę grzebała w kurtce, w końcu wydobyła telefon komórkowy.
- Trzeba to przekazać dalej.

_________________
"Przestańmy własną pieścić się boleścią, przestańmy ciągłym lamentem się poić,
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią, Mężom przystoi w milczeniu się zbroić"


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Wed Apr 04, 2007 9:07 pm 
Offline
User avatar

Joined: Mon Sep 06, 2004 7:00 am
Posts: 676
Location: Sleepless lands...


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Apr 24, 2007 2:02 pm 
Offline
User avatar

Joined: Wed Sep 10, 2003 8:51 am
Posts: 932
Location: Lublin
To podporucznik McNeal szedł powoli oglądając się dookoła obładowany swoją bronią. SWD przewieszszony przez plecy, beryl w jednej ręce i hełm z plecakiem w drugiej.

- Mogę się przysiąść?
- Zapraszam - Baczyński uśmiechnał się w sposób ledwo zauważalny.
- Niepodoba mi się ten postój... Zawsze w takich momentach coś się może wydarzyć...
- Co takiego?
- Lepiej żebyśmy się nie dowiedzieli - uśmiechnął się smutno i wyciągnał papierosa.
- West'y Ice'y? - zapytał Baczyński.
- Teraz takie pale... rzucałem ze trzy razy... Dalej nie mogę - Michał odpalił mu szluga, obaj zaciągneli się mocno delektując się dymem...
- Ciekaw jestem czemu zapadła decyzja o zatrzymaniu konwoju w takim miejscu.
- Dobry żołnierz nie podważa rozkazów dowódcy - Michał zaśmiał się cicho...
- Kapralu... dobry żołnierz wie, który rozkaz jest dobry dla niego i jego oddziału, a to miejsce nieszczególnie mi sie podoba, mam poprostu dziwne przeczucie... No ale... Nie rozmawiajmy juz o tym...

McNeal dopalił papierosa i zajął się czyszczeniem karabinu, baczyński spoglądał na szybkie i zdecydowane ruchy dłońmi, SWD był dużym karabinem, wysoka siła przebicia przez kamizelki, daleki zasięg...

Nagle usłyszeli dźwięk łamanych gałęzi, SWD zostało momentalnie złożone i odbezpieczone...

_________________
może to jej urok... może to photoshop? ^^


Top
 Profile  
 
 Post subject: Re: Dzieci Nienawiści
PostPosted: Mon Oct 01, 2007 2:36 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Mar 26, 2004 5:37 pm
Posts: 1464
Location: Imperium
SWD zostało momentalnie odbezpieczone. McNeal wpatrzył się w mrok, ale nic nie dostrzegł -luneta PSO, fabrycznie montowana na SWD, nie była przeznaczona do strzelań nocnych.
- Wrzuć na luz - zaśmiał się Baczyński - to pewnie patrolmeny w...
Nagłe światło zalało obóz. Nad głowami żołnierzy przemknął huczący ognik.
- Erpeg! - krzyknął McNeal, gdy pocisk rozerwał się kilkadziesiąt metrów dalej, nie wyrządzając nikomu krzywdy.
Zanim ktokolwiek zdołał ochłonąć ze zdumienia, z mroku wyleciały jeszcze dwa granaty, jasne niczym spadające gwiazdy. Tym razem trafiły.
- Z dala od ognisk! - ryknął Woźniak szarpiąc się z zamkiem Beryla - Szukać zasłony!
Gdzieś odżył karabin maszynowy, po chwili dołączyła do niego inna broń. Ranni wyli i wyciągali dłonie w stronę swoich towarzyszy pochowanych za wozami pancernymi i ciężarówkami.
Woźniak opróżnił cały magazynek w stronę ogników wystrzałów, widocznych między drzewami. Zatrzasnął nowy magazynek w gnieździe, gdy dostrzegł coś, co go zaszokowało.
- Kurwa mać! - krzyknął, po czym rzucił się biegiem do przodu. Dopadł doktor Siegert, zanim ta zdążyła wyjść zza bezpiecznej osłony pojazdu pancernego.
- Puść mnie! - próbowała się wyrwać - Tam są ranni! Jestem lekarzem, do kurwy nędzy!
Kapitan się nie patyczkował. Uderzył ją dwa razy, w jeden i drugi policzek. Mocno, tak, jak bije się mężczyznę.
- Nigdzie nie idziesz! - wydarł się - Zajebią Cię i nikomu nie pomożesz!
Nie docenił jej. Wywinęła mu się z uścisku dziecinnie prostym ruchem, uczonym na każdym kursie samoobrony. Od razu pognała w stronę ciał leżących na ziemi, gdzie była doskonale widoczna w świetle jedynego ogniska nie zdmuchniętego przez falę uderzeniową RPG.
- Matko święta! Gunther! - kapitan zaczął się martwić o swoje struny głosowe - Siegert straciła głowę! Dawaj mi osłonę!
- Jawohl, herr komendant!
Woźniak miał szczęście. Oprócz osłony z broni osobistej, uzbrojenie jednego z transporterów odżyło akurat, gdy puścił się biegiem. Huk wielkokalibrowego karabinu maszynowego wzniósł się nad lasem.
Dopadł do Siegert, która roztrzęsionymi dłońmi próbowała opatrzyć rannego, który nawet już nie miał sił, aby krzyczeć. Zauważył, że nie miała swoich lekarskich przyborów. Szok, wypadła tutaj zupełnie nieprzygotowana.
Jednym ruchem oderwał ją od ziemi i rzucił za najbliższą ciężarówkę. Była jak szmaciana lalka.
W momencie, gdy sam dopadał schronienia, poczuł silne uderzenie w hełm i cały świat zgasł.

_________________
"Przestańmy własną pieścić się boleścią, przestańmy ciągłym lamentem się poić,
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią, Mężom przystoi w milczeniu się zbroić"


Top
 Profile  
 
 Post subject: Re: Dzieci Nienawiści
PostPosted: Mon Oct 01, 2007 7:52 pm 
Offline
User avatar

Joined: Mon Sep 06, 2004 7:00 am
Posts: 676
Location: Sleepless lands...
Ktoś wystrzelił flarę. Na pewno wróg. I na pewno nie miał tego dnia szczęścia. Zrobił to akurat na wprost czujnego oka McNeala. Pocisk z SWD wybił z głowy stosunkowo blisko stojącego "rozświetlacza" wszystkie pomysły łącznie z kawałkami mózgu. Pech.

-One down.
-Zawsze coś. Spróbuję odpalić to cacko.

Baczyński wyjął swojego USP. Wychylił się od strony drzwi BRDM-a, zauważył wroga i wystrzelił dwa razy. Pierwszy pocisk trafił w ramię, drugi - w szyję. Przeciwnik nie miał szans. Jednak kapral nawet o tym nie myślał, już otwierał drzwiczki pojazdu i szybkim ruchem zapakował się do środka. Dosłownie kilka sekund zajęło mu uruchomienie głównej wieżyczki. Bez większego kombinowania zaczął prażyć tam, gdzie widział rozbłyski wystrzałów.


Top
 Profile  
 
 Post subject: Re: Dzieci Nienawiści
PostPosted: Mon Oct 01, 2007 11:59 pm 
Offline
User avatar

Joined: Wed Sep 10, 2003 8:51 am
Posts: 932
Location: Lublin
McNeal po zabiciu wroga przeturlał się bardziej na prawo tak by większą część ciała zasłonić przed ostrzałem wroga, który skupił się na strzelającym BRDMie.

szybkie przeładowanie karabinku snajperskiego i oko przy lunecie, bacznie wypatrujące wroga.
Amunicja w wkmie z którego strzelał Baczyński była częściowo smugowa, pozostawiała lekką poświatę po wystrzale, doskonale odsłaniało to pozycję strzelającego, ale też dawała choć minimalną widoczność dla niego, ledwo widoczne cienie i rozbłyski z luf atakujących były wystarczające.

Krzysztof wystrzelił cały magazynek, przynajmniej jeden z agresorów dostał kulę lub dwie.
- I szlag z regułą one shot one kill - zazgrzytał zębami ze złości. Odłożył karabin koło siebie i sięgnął po granat odłamkowy, z pozycji leżącej nie mógł rzucić dalej niż kilkanaście metrów, ale wybuch powinien zdezorientować przeciwnika...

RDG-5 poleciało, a w tym czasie Krzysztof odbezpieczył już swojego beryla.

_________________
może to jej urok... może to photoshop? ^^


Top
 Profile  
 
Display posts from previous:  Sort by  
Post new topic Reply to topic  [ 16 posts ]  Go to page 1, 2  Next

All times are UTC + 1 hour


Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 2 guests


You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot post attachments in this forum

Search for:
Jump to:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group