Takie chłodne miałaś dłonie...
A dotknęły żarem...
Nowy świat mi otworzyły
Twe zielone oczy...
Powiedz! Czy tam będzie słońce?
Serdeczne prawdziwe, jasny promień
Na bezdroży znaki zawiłe...
Albo nie! Nic lepiej nie mów,
Pozostańmy w tonie
Autostrady ciepłych doznań
Spojrzeniem spełnionej...
Tyle przysiąg wiatr przehulał
Że pytać daremne...
Ja się boję,
Żeby przewiew
Nie uderzył we mnie
Przepraszam jeśli
Skrzywdziłem...
Przepraszam jeśli
Zraniłem...
Nie chciałem tego,
A mimo to zrobiłem...
Szczęścia nie dałem...
Lecz ból sprawiłem...
Miłość...
Czy ja tak wiele wymagam?
Serce me skołatane...
Pustka w nim panuje...
Bez życia jakby...
Samotne egzystuje...
Serce złamane...
Serce rozprute...
Czemuś to zrobiła?
Tak straszną zbrodnię popełniła...
Teraz krew na twych dłoniach...
Krew z mego serca płynąca...
W twych zielonych oczkach...
Jak w lustrze się odbijająca...
O cudna ty!
Której uroda blask gwiazd przyćmiewa...
Czemuś mnie odrzuciła?
Serce tak strasznie zraniła i oszpeciła...
Teraz zbrukane,
Błąka się samotnie,
Szukając szczęścia bezpowrotnie...
Ból, ból okropny.
Serce boli, niby mieczem przebite.
Krew i łzy z potem zmieszane,
W pogoni za ukochaną.
Ileż jeszcze czasu upłynie
Nim ukochaną mą dogonię...
Ile minie nim razem znów będziemy...
Pogrążeni w miłości otchłani...
Miecze się dwa krzyżują...
Dwaj rycerze bój o damę toczą zacięty...
Żaden przegranej do myśli nie dopuszcza...
O ukochaną bój toczą zacięty...
Jeśli który zginie, zginie z honorem...
O swą ukochaną bój tocząc...
Wygrany pozostanie przy życiu,
Pokonany skona...
Śmierć jednak lepsza niźli życie
Bez ukochanej u boku...
Więc toczą bój zacięty o ukochaną...
Dla niej obaj
Zginąć gotowi...
Nie poddawaj się nigdy...
Ile razy to już słyszałeś?
Ile razy walkę o miłość przegrałeś?
Lecz nie podałeś się i naprzód idziesz przez życie...
Na przekór wszystkiemu...
Bo wiesz, że miłość zwycięży,
Pokona wszystkie przeszkody...
Cel swój szczytny osiągnie...
Połączy zakochanych przepiękną miłością...
Która przetrwa wszystkie próby...
I cel swój osiągnie...
Złączy was...
Wstęgą miłości...
Serce zasmucone,
Uczucie zniszczone...
Tak bardzo się starałeś,
Ale znów walkę o miłość przegrałeś...
Miłość jednak zwycięży...
Bo miłość to broń straszliwa,
Nikt z nią nie wygra...
Poddać się jej działaniu można jedynie...
Przyjąć to co niesie,
Choćbyś cierpieć z początku musiał...
Z miłością nie wygrasz,
więc przyjmij ją i bierz to co Ci przyniosła
Dlaczego?
Dlaczego znów sam siedzisz?
Nie ma przy tobie twej ukochanej...
Mimo iż tak bardzo ją kochasz
Nie ma jej przy tobie...
Znów sam jesteś jak palec,
Zaczynasz tracić wiarę w ludzi,
Lecz wierzysz w miłość...
W końcu ona musi zwyciężyć...
Wiara działa cuda...
Gdzieś to już słyszałeś...
Lecz wtedy nie rozumiałeś...
Teraz wiesz, że to prawda była,
Że wiara w miłość
Cuda potrafi zdziałać...
Za późno - powiedziałeś
Za późno zrozumiałeś,
Znów walkę przegrałeś.
Lecz wojna trwa,
A cel - ONA - twa ukochana!
Tak tę wojnę wygrać musisz,
Miłość pomoże zwyciężyć...
Kolejna walka przed tobą...
Walka o NIĄ...
Bez niej żyć nie możesz...
Ona wszystkim dal Ciebie...
Więc walcz o nią!
I wygraj tę walkę...
Dla niej...
Dla miłości...
Kochałeś ją tak bardzo...
Ale nie było ci być z nią dane,
Przegrałeś i żyć nie masz po co...
Dlaczego? Może za mało się starałeś,
Czasu dla niej nie miałeś...
A teraz cierpisz męki, gdy twe serce płacze
I krew ze łzami wylewa...
Sama zupełnie sama...
W samotności cieniu...
Pogrążona w nim niemal od zawsze...
Miłości nie dopuszczając, pozostajesz sama...
Pogrążona w cieniu samotności...
Czemuś mnie szczęśliwym nie uczyniła?
Lecz tak okropnie serce zraniła...
Teraz zakrwawione znów samo się błąka...
Miłości pozbawione...
Tak okropnie skrzywdzone...
Miłość...
Rzecz piękna, wspaniała...
Bez niej życie pustka się wydaje,
Choć tyle piękna wokoło...
Jednak ona jedyna najpiękniejsza...
Miłość...
I osoba nią obdarzona...
Żyć tak dłużej nie możesz...
Serce do ukochanej wciąż woła...
Jednak ona twe uczucie za nic uważa...
I znów sam siedzisz w gwiazdy wpatrzony...
Myśląc o jednym tylko...
Dlaczego Cię nie kocha...
I cóż mi pozostało...
Sam znowu zostałem...
Bez ukochanej u boku...
Sam...
Miłości pozbawiony...
Czemuż tak okrutny los mnie spotyka?
Miłość sprzed oczu umyka...
Przez życie iść samotnie...
Bez swej najdroższej, jedynej...
Czemu twe oczy smutkiem są przepełnione...
Ten widok serce me smuci...
Życie choć bajką nie jest,
Swój urok ma...
Nie smuć się więc...
Niech w twych zielonych oczkach
I sercu radość zagości...
Masz dość...
Jesteś sam...
Nikomu nie potrzebny...
Przez wszystkich odrzucony...
A jednak naprzód dumnie kroczysz przez życie...
Na obelgi i złe słowa uwagi nie zwracając...
Sam nie wiesz jak długo tak wytrzymasz...
Dzień, tydzień, a może miesiąc...
Tego nie wiesz i nie dowiesz się póki się nie poddasz...
A ta chwila nie nadejdzie tak szybko...
I dalej idziesz z dumnie uniesioną głową,
Ścieżkami życia krocząc...
Na przekór wszystkiemu...
Szczęścia szukając...
Autor: Damian Gola
Napisane w dniach 11-12 października
Roku pańskiego dwa tysiące trzeciego...
"Aniołowi, którego uroda
blask gwiazd przyćmiewa,
a na imię Ania Z."
sam pisałem i sam wymyślałem, a serce nadal samo
