Hmm, kompletnie nie zgadzam się z REnlerem.
Wojny nigdy nie toczono ze względu zamiłowania do przemocy i przelewu krwi. Zawsze toczono wojny z jakiegoś powodu. Wojna była przedłużeniem politycznej woli, argumentem siły, gdy brakło tych racjonalnych. Toczono wojny, aby zabezpieczyć przyszłość własnego narodu/wioski/plemienia czy to o strategiczną przełęcz, wodopój dla zwierząt czy tez region bogaty w ropę. Wojny toczono z poczucia zagrożenia, względów ekonomicznych czy tez z potrzeby pozyskania nowych terytoriów dla rozrastającej się macierzy. Nie idzie znaleźć przykładu wojny, w której chodziłoby tylko o przemoc.
Co się tyczy do sztuki prowadzenia wojny. Średniowiecze to był paskudny okres. Szczególnie jak byłeś chłopem, twoje życie było krótkie. Wojny owszem toczyli Panowie, ale wraz ze zwerbowanymi siłą oddziałami chłopstwa stanowiącego mięso do bicia. Gdy taki chłop przypadkiem ubił rycerza, czekała go śmierć. Gdy rycerz zabijał masę chłopów był bohaterem. Nie muszę tez mówić, ze bron dostępna w tamtym okresie była dość limitowana w zadawaniu obrażeń. Tylko kusznicy byli w stanie przebić zbroje płytowe. Nie muszę, chyba wspominać, ze prawo zwyczajowe zabraniało używania kusz przeciw rycerzom, ale przeciw chłopom już nie ;]. A przez to zabić rycerza było bardzo trudno. Nie, nie twierdzę, ze w ogole nie ginęli, ale było ich naprawdę niewielu w porównaniu z chłopami. Jak widać im prymitywniejsze społeczeństwo tym bardziej wojna była bardziej zrytualizowana. Oczywiście nie biorąc pod uwagę czysto bandyckich najazdów na terytoria wroga, gdy grabiono dobra, gwałcono kobiety, łapano przyszłych niewolników itd.., Dlaczego wszystko to się spłyciło do poziomu zwyczajnej rzezi? Względy praktyczne. Wojna będzie trwać póki przeciwnik ma masę ludzką. Należy jednak tez dbać o własne zasoby ludzkie. Zatem zabijajmy efektywnie. Z zaskoczenia, zrzucając nadmiar pocisków, z pewnością, ze z celu ostrzału nie wyjdzie żadna krwawiąca masa, którą można jeszcze nazwać człowiekiem i, która może stanowić jakieś zagrożenie. Tak przynajmniej było w czasie wojny secesyjnej (pierwszy raz zastosowano tam taktykę spalonej ziemi), pierwszej wojny światowej(gazy bojowe), druga wojna światowa (bomba atomowa). Mordowano ludzi masowo ze względów praktycznych. Polityczne poparcie dla wojny(zwalczamy niższa rasę), przyspieszenie jej końca(bomba zabije 200 tysięcy japończyków, ale bez niej zginie tam dwa razy tyle naszych chłopców), pozbycie się masy niewygodnych ludzi, którzy mogą sprawiać problemy w nowym porządku świata a potem można spokojnie zafałszować historie (zbrodnia w Katyniu). Dziś wydaje mi się, ze na wojnę wojskowi (przynajmniej amerykańscy wojskowi) patrzą z perspektywy biznesu a nie taktyki. Wojna ma być tania i efektywna, aby nie obciązac budżetu. Wojna ma być w białych rękawiczkach (mało ofiar), aby miała poparcie wśród opinii publicznej. Nikt rozsądny nie rozważa masowych mordów, gdyż prawda i tak wyszłaby na wierzch prędzej czy później. Świat stal się za mały, aby pozwolić sobie na takie ruchy i zbyt łatwo o międzynarodowy ostracyzm. Żadnej bezsensownej przemocy. Starannie wymierzone uderzenia, niszczące efektywną siłę uderzeniową wroga.
Ostatnia kwestia czy wojny będą toczone w przyszłości? Na pewno. Ale wątpię by były to wielkie wojny ojczyźniane. Wojny totalne. My albo oni. To się po prostu nie opłaca. Nawet politycy powoli zaczynają to dostrzegać. Rywalizacja przeniosła się w inne dziedziny. Spodziewam się raczej wojen prewencyjnych. Kraj X ma broń masowego rażenia(bogate złoża ropy, ale rządzi nim niewygodny dyktator) i stanowi dla reszty zagrożenie na świecie. Może cele takich wojen będą dwuznaczne, ale raczej przyniosą więcej dobra niż zła. W jeszcze dalszej przyszłości spodziewam się ze ludzkość przestanie toczyć wojny miedzy sobą. Nie będzie ku temu po prostu potrzeby, gdy wszystkie potrzeby ludzi będą zaspokojone (zakładam optymistyczna wizje postępu technicznego i narastania dobrobytu;]. Nie wykluczam jednak wojny z nieznana rasa z czystego braku zrozumienia.
W ludziach nie ma chęci czynienia przemocy. Gdyby taka była nie byłoby mowy o powstaniu społeczeństw i kultur. Owszem nie mamy oporów przed krzywdzeniem tego, co nie znamy, kogoś z innej wioski, kogoś, kto jest trochę ciemniejszy niż my itd.. Ma to jednak podłoże obrony własnego plemienia przed obcym. Potencjalnie stwarzającym zagrożenie. Jeszcze mi przyszło do głowy ze ktoś wytoczy argument o walkach gladiatorów i wystawianiu na pożarcie chrześcijan jako przejaw zamiłowania do przemocy. Tam tez mieliśmy do czynienia do obrony przed obcym i nieznanym. Poza tym czy w oczach przeciętnego obywatela Rzymu chrześcijanin – niewolnik uchodził za człowieka czy oporne zwierzę?
Ok, starczy chyba dostarczyłem dość materiału do dyskusji. Wstawki o średniowieczu pochodzą od korma – członka gildii CoSu, należącego przy okazji do bractwa rycerskiego. Raczej można im zaufać.
_________________ Nothing is impossible...
|