Athrion stał spokojnie patrząc na rozterki Triumwira, po czym spojrzał na zawalone wejście do katedry. Nie było niestety teraz czasu by Wieczny Płomień mógł pozbierać swoje myśli. Haibane był w środku. Jeśli exeneum dostanie się w jego łapska, to nie tylko skalny świat, ale całe Multiwersum zatrzęsie się w przerażeniu. Nie można było do tego dopuścić. Jednak dla Haritsuke było to coś więcej. Tam był Aion! Ten Aion przez którego stracił pamięć, siłę i JĄ. Ją, której imienia ciągle nie mógł sobie przypomnieć, ale której strata była w sercu Apostaty niczym wielki cierń. Te kamyczki nie zatrzymają go!
Wystawił rękę przed siebie i skoncentrował się. Czerwona sfera otoczyła gróz, po czym zaczęła się kurczyć i powolnie zapadać. Wzrok diabłów zbiegł się w tym miejscu. To pierwszy raz kiedy widzieli magię od czasu wojny z demonami. Wieczny Płomień spojrzał na Apostatę z podziwem.
Sfera zapadła się gwałtownie, po czym eksplodowała rozrzucając resztki kamieni. Jeden z nich trafił Athriona w głowę tak, iż ten upadł na ziemię z dziecięcymi okrzykami bólu. Podziw rozwiał się nagle zastąpiony zażenowaniem.
W końcu kiedy Haritsuke zebrał się z ziemi, a oddział diabłów i połowa oddziału Redcollarów ustawiły się, wkroczyli do świątyni. Odrazi uderzył w nich zapach zła. Potężna, spaczona aura demonów z Podmroku. Athrion poczuł się trochę lepiej. Był zmęczony po walce z Aionem, a ta aura była delikatną namiastką tego, co czuło się w piekle. Jego stara natura demona odzywała się teraz, a zmęczenie powoli go opuszczało.
Świątynia była zdewastowana. Roztrzaskane filary oraz podłoga świadczyły jedynie o kolosalnej walce jaka się tu odbyła całkiem niedawno. Terpheles podszedł do zmasakrowanego ciała kapłana. Aion odzyskiwał siły w zastraszającym tempie. Kapłan był jednym z najpotężniejszych diabłów jakie jeszcze chodziły po ziemi. Jako jeden z niewielu był w stanie posługiwać się magią. Dlatego właśnie był strażnikiem exeneum. Triumwir widział teraz tego niesamowicie potężnego diabła zmasakrowanego, leżącego u jego stóp za sprawą Haibane. Cóż za przerażającą siłę posiadał ten demon.
Athrion czuł się coraz dziwniej. Miał przeczucie że coś się zaczynało dziać. Czuł że coś się zbliżało. Nagle pomieszczenie wypełnił ryk demonów. Do pomieszczenia wpadło nagle 12 demonów, pod przywództwem samego Aiona.
Diabły szybko uformowały mur, aby ochronić się przed natarciem wroga. Jednak byli młodzi... Za młodzi by wiedzieć z kim walczą. Aion machnął ręką, a z ziemi nagle wyleciała wielka fala wody, która rozbiła szereg przeciwnika w grupę leżących na ziemi diabłów. Demony szybko ruszyły na leżące diabły.
Wieczny Płomień zerwał się szybko z podłogi i ciął najbliższego demona swoim toporem. Jak wielkie było jego zaskoczenie kiedy ten z łatwością złapał jego broń w szpony. Roevean zamarł na chwilę. To właśnie były prawdziwe demony! To była moc prawdziwych demonów... Nie uczestniczył w wojnie z demonami, więc był to pierwszy raz, kiedy spotykał te kreatury. Demon zaskrzeczał i zamachnął się wolną ręką na Triumwira. Szpony już miały rozorać ciało diabła, kiedy nagle twarz poczwary została przeszyta włócznią.
Querth z wrednym uśmiechem wyrwał swoją broń z głowy przeciwnika. Pamiętał tego typu bitwy z czasów wojny.
- Co jest? Już kończysz? – rzucił złośliwie, i ruszył do walki. Wieczny Płomień uśmiechnął się tylko i również ruszył.
Terpheles i Haritsuke zmagali się z atakującymi ich teraz pięcioma demonami. Cztery miecze tańczyły w powietrzu i odbijały coraz to kolejne ataki upartej piątki.
Pozostałe diabły nie miały takiego szczęścia. Napierał na nich bowiem sam Aion w otoczeniu paru demonów. Redcollarowie rzucili się na Haibane. Ten uśmiechnął się jedynie kpiąco. Wyrzucił ręce do przodu, a dwóch nacierających nagle gdzieś znikło. A potem Aion wystrzelił do przodu.
Nim zdążyli się zorientować, dwóch kolejnych redcollarów nie miało już głów. Jeden z mieczy Haibane nagle zmienił się we włócznie, a ta rzucona, przybiła głowę trzeciego przeciwnika do ściany. Czwarty wcale nie miał wiele więcej szczęścia. Z ziemi nagle wyrosła lodowa klatka, która go zamknęła. Nie byłoby jeszcze tak źle, gdyby nie to, że klatka wyraźnie nie lubiła swojego nowego gościa, i wprasowała go w ziemię.
Oddział diabłów wspomagany przez Quertha i Roeveana pokonał pięć demonów które towarzyszyły Aionowi. Niestety, kosztem całego oddziału diabłów.
Terpheles powoli zaczynał słabnąć. Demony cały czas nacierały na parę wojowników. Haritsuke widział co się działo w koło i wiedział, że będzie musiał coś zrobić, żeby to nie zakończyło się zaraz totalną porażką.
- Fantom Wind School: Wakemi
Nagle, Apostata jakby się rozmnożył. Wkoło pięciu demonów zawirowało dziesięć ośmioskrzydłych postaci. Demony opadły na ziemię poszatkowane, a dziesięciu Athrionów otoczyło Aiona.
- Baal.. – wyszeptał Terpheles pamiętając jeszcze z zamierzchłych czasów Wielkiego Baala, który potrafił dokładnie to samo.
Aion uśmiechnął się jedynie nieznacznie. Jeśli jego przeciwnik myślał, że będąc tak zmęczonym jest w stanie z nim walczyć w jakikolwiek sposób, to się grubo mylił. Haibane pamiętał tą technikę ze swojego pojedynku z Athrionem na Quantum Norum. I dobrze pamiętał jej słaby punkt. Skoncentrował się.
Nagle wszystkie dziesięć postaci ruszyło na demona. Dokładnie w tym momencie Aion uwolnił zbieraną siłę. Woda nagle rozprysła się we wszystkie strony, odrzucając atakujących. Zanim którykolwiek z nich zdołał opanować lot. Haibane był już przy jednym. Jego szpon przeszył brzuch postaci.
W jednej chwili wszystkie kopie się rozwiały, a Apostata upadł na ziemię z wielką dziurą w brzuchu. Gdyby nie to że to ciało było tylko marionetką, już dawno by zapewne nie żył.
- Głupcy! – Demon zaśmiał się okrutnie – Czy wy naprawdę myślicie że dacie mi radę w takim stanie?!
Wieczny Płomień stał i patrzył przerażony. Czyż Athrion nie powinien być niesamowicie silny? Przecież powinien równać się z Aionem, a tymczasem był przez niego masakrowany. To... To nie mogło być prawdą.
***
Nagle w głowie wiecznego płomienia odezwał się głos. Rozpoznał go bezbłędnie. Był to głos jego siostry!
- Czyż nie chciałbyś zniszczyć Aiona?
- Oczywiście że chciałbym..
- Więc dlaczego tego nie robisz?
***
Triumwir uniósł topór i ruszył z potężnym Cięciem na Haibane. Ten z łatwością usunął się z linii ataku przeciwnika. Jeden prosty ruch, i katany demona przecięły powietrze. Roevean zawył kiedy jego skrzydła opadły odcięte na ziemię. Krew trysnęła na posadzkę. Diabeł opadł na kolana wyjąc.
***
- Jest zbyt potężny... Siostro! On jest zbyt silny.
- Czy chcesz mocy aby go pokonać?
***
Ziemia nagle oplotła się wkoło kończyn Wiecznego Płomienia. Haibane nachylił się nad Płomieniem z wrednym, morderczym uśmiechem. Terepheles rzucił mu się na pomoc. Haibane z łatwością zablokował jego atak, po czym odbił miecze. Triumwir odskoczył szybko składając miecze do gardy.
Przeliczył się jednak. Nagle w jego plecy wbiły się tysiące lodowych igieł. Ból spowodował że jego garda opadła, i dokładnie w tym momencie Aion odciął mu jedną rękę.
***
- TAK, Chce!
- Więc poznaj moc, jaką ofiarowują nam nasze geny!
***
Roevean poczuł nagle jak jego ciało wypełnia się dziwną siłą, której nie czuł nigdy wcześniej. Poczuł jak jego krew się zaczęła zmieniać. Czuł wyraźnie każdą kroplę w swoim ciele, i poza nim. Czuł że mógł im rozkazywać.
Rozkazał jej uformować skrzydła. Krew nagle zebrała się z podłogi i wyleciała z jego ciała w jeszcze większych ilościach, po czym uformowała wielkie skrzydła, bardzo podobne do jego poprzednich.
Wstał i spojrzał na Haibane. Demon odwzajemnił spojrzenie. Wyczuł jak dziwna moc zbiera się wkoło diabła. Już miał zamiar rzucić się na niego i pozbawić głowy nim zdąży zrobić cokolwiek, ale coś nim nagle szarpnęło. Nie był w stanie się ruszyć. Powietrze wkoło niego było niesamowicie ciężkie, uniemożliwiało niemal wszystkie ruchy. Jego nogi zostały oplecione ognistymi wstęgami i przymocowane do ziemi.
- Co to, to nie sukinsynu – Haritsuke warknął.
Jakimś cudem udało mu się podnieść i trochę zasklepić wielką ranę zadaną przez demona. Teraz używał ostatnich swoich sił aby przytrzymać demona w miejscu. Krew zaczęła mu ciec z ust. By skutecznie związać Haibane w swoim stanie, musiał użyć sporej części swoich sił życiowych. Jeśli zużyłby wszystkie swoje siły, jego świadomość rozpadła by się na setki kawałków. Coś, czego nigdy nie zdołałby wywołać żadne rany fizyczne.
Wieczny Płomień nie był w stanie dobrze kontrolować siły, która go nagle ogarnęła. Moc wyciekała z jego ciała, jeśli nie mogła po dobroci, to raniła ciało i uciekała przez rozcięcia. Teraz Roevean zrozumiał co to znaczy dostać zbyt dużo mocy na raz. Gdyby cała jego moc została obudzona, zapewne jego ciało zostałoby nagle rozerwane na drobne kawałeczki.
Triumwir uformował dwa dyski z krwi. Przed nim pojawiły się nagle dwa zielone portale. Wrzucił w nie dyski.
Nagle wkoło Haibane otworzyło się kilkadziesiąt podobnych portali, a z każdego z nich wyleciał krwawy dysk, z ogromną szybkością rozcinając ciało demona. Mimo pieczęci Haritsuke, Aion był w stanie wolą naginać tory lotów dysków, dzięki czemu na razie kończyło się to na draśnięciach, ale każdy taki dysk potem wpadał w inny portal, i znowu leciał w niego.
W końcu Roevean opadł z sił, a wszystko ustało. Nie trwało to zbyt długo, większość mocy została zmarnowana, tudzież uciekła. Ale i tak było niesamowite osiągnięcie jak na diabła, który pierwszy raz zetknął się z magią. Haibane udało się wydostać z więzów. Powoli zaczynało mu już brakować sił. Rany po ataku diabła nie były głębokie, jednak z paroma wyjątkami. Jeden z dysków obciął mu skrzydło, a inny rozorał mięsień w jego lewej ręce.
Querth i Terepheles stanęli z bronią gotową do walki. Wiedzieli dobrze, że teraz Aion nie jest w stanie stawić czoła im obu naraz. Demon również dobrze zdawał sobie z tego sprawę.
- Grrr... To już drugi raz Athrionie. To już kurwa drugi raz, kiedy stajesz mi na drodze, i musze się wycofać! Twoja obecność blokuje część moich zdolności. Teraz rozumiem jak wielki błąd popełniłem stając wtedy do walki z tobą na Quantum Norum, ale nie martw się. Niedługo zerwę z siebie te więzy, a wtedy już nic nie zapobiegnie waszej zagładzie!
Sylwetka Haibane nagle zamieniła się w proch, i rozpadła. Aion uciekł, ale diabły miały teraz ważniejsze rzeczy do roboty. Apostata i Wieczny Płomień ledwo zostali przytomni. Ciało Roeveana było poranione i porozrywane w wielu miejscach, z powodu złej kontroli mocy. Haritsuke zdołał naprawić dziurę jaką zostawił mi Aion, ale jego siły były na wyczerpaniu.
Parę godzin później leżeli już w szpitalu. Wtedy właśnie Haritsuke poczuł to, czego najbardziej się obawiał. Jego ciało zatrzęsło się mimo woli, przez chwile nie był w stanie oddychać. Kiedy już odzyskał sprawność wymówił tylko jedno zdanie.
- Haibane znalazł Golgotę – po tych słowach stracił przytomność.
_________________ When you peer into the darkness, darkness is looking stright back at you!
I'm blind not deaf!
|