Powoli pojawił się w korytarzu, stalowe ściany, a jego oczom ukazały się metalowe korytarze rozciągające się w trzech kierunkach. Spojrzał w lewo i prawo, oceniając, która droga będzie najkrótsza, w końcu ruszył lewą. Szedł przez oświetlone korytarze, stalowe żyły gwiezdnych potworów, prowadzące do setek różnych pomieszczeń. Szedł cicho, a jego kroki nie wywoływały żadnego dźwięku stukając o metalową podłogę.
Kiedy skręcił w przedostatni korytarz, zobaczył drzwi przed którymi wyprostowana stała warta czterech strażników, ruszył dalej w ich stronę, przyglądając się im.
Nie wiedzieli nawet, w jakiej machinie się znajdują, cóż za wspaniałe istoty ci ludzie, żyją nie będąc świadomymi, po co i dlaczego. Mężczyzna uśmiechnął się do siebie szyderczo. Znał już myśli tych strażników, ich pożądania, ich nadzieje, ich lęki. Kiedy w końcu go zauważyli natychmiast podnieśli broń, a na nim skupiły się dwie wiązki z ukrytych działek obronnych.
Śmiechu warte.
- Stój, nie masz prawa tu przebywać! – Krzyknął jeden z umundurowanych imperialistów.
- Centrala, mamy interwencję ochrony na poziomie zero. – Drugi raportował natychmiast centrum. Człowiek szedł dalej, mrugnął, a jego oczy zmieniły barwę, stając się czystą czernią.
Żołnierze zamarli na chwilkę, po czym jeden rzucił broń na ziemię, opędzając się od setek owadów, kąsających go i wchodzących gdzie się da. Inny zaczął panicznie łapać równowagę, kiedy stał pośród chmur, na niewielkim palu, wysoko, nad ziemią. Pozostałych dwóch strażników rzuciło się do ucieczki, korytarzem, bojąc się pochłonięcia przez płomienie ogarniające cały korytarz. Diabeł przeszedł dzielące go od drzwi kilka metrów, mijając nieszczęśników po kolei, miotających się w pułapkach własnych umysłów. Działka otworzyły ogień, strumienie energii trafiły w cel precyzyjnie. Diabeł nie lubił jak ktoś się sprzeciwia, lecz postanowił to ignorować, im wcześniej załatwi sprawę, tym lepiej.
W pomieszczeniu zapaliła się czerwona lampka sygnalizująca naruszenie bezpieczeństwa, Faroo spojrzał na Lockwooda podejrzliwie, analizując wszystko jeszcze raz.
- Jeśli to sztuczka CA, drogo pożałujecie. – Podszedł do swojego fotela, i wywołał centralę z panelu kontrolnego.
- Raport. –
- Intruz w sektorze zero, prawdopodobny kontakt za kilka sekund. – Odezwał się podekscytowany kobiecy głos z centrali. Nim Faroo zdążył zareagować, drzwi do pomieszczenia otworzyły się powoli, mechanika stawiała opór, jednak coś zmuszało drzwi do otwarcia się. Do środka wszedł mężczyzna w długim płaszczu i szykownym czarnym ubraniu, dwa działka ciągle strzelały do niego, a z korytarza dobiegały odgłosy krzyków strażników. Drzwi zamknęły się błyskawicznie, jakby siłą na nie działająca przestała istnieć. Diabeł spojrzał pierw na wiedźmina, poczym na imperatora.
- Kim jesteś, i dlaczego chcesz wpędzić CA w wojnę z imperium?! – Wrzasnął wiedźmin podchodząc dwa kroki do nieznajomego. Ten natomiast całkowicie ignorując go podszedł dwa kroki do imperatora, przyglądającego się na razie spokojnie całej sytuacji. Człowiek ukłonił się głęboko, po czym wyciągnął z pod płaszcza pergamin, opatrzony jakaś pieczęcią.
- Zadałeś sobie tyle trudu tylko by dostarczyć mi tę wiadomość? – Mężczyzna nie odpowiedział, podszedł tylko bliżej i podał Imperatorowi zwój. Ten wziął go po chwili wahania. Mężczyzna odwrócił się i ruszył w stronę drzwi. Wiedźmie zastąpił mu drogę.
- Nie wyjdziesz stąd póki nie dowiem się, kim jesteś i co tu robisz. –
Lecz i tym razem został zignorowany, człowiek stał się przeźroczysty, i przeszedł przez zaskoczonego wiedźmina rozpływając się powoli w powietrzu.
Kiedy Lockwood się odwrócił Faroo siedział już spokojnie na fotelu czytając list.
„Tyś który jest panem na włościach Imperium, a ręką swoja zmieniasz bieg rzeczy. Zaszczyt to dla mnie iż zajrzałeś do tego pisma.
Jako że zbliża się czas wypełnienia, zapraszam cię na bal z tej okazji się odbywający. Wierz mi, iż nie stracisz pojawiając się na nim, a czas poświęcony zostanie ci zwrócony.
W tych czasach, tak niespokojnych, czyż nie warto poszukać przyjaciela.
Bokler, trzeci, sędzia Thelis.”
|