[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4246: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4248: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4249: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4250: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
Multiworld • View topic - Pogoń za marzeniem

Multiworld

Nothing is impossible in the Multiworld
It is currently Fri Nov 01, 2024 12:55 am

All times are UTC + 1 hour




Post new topic This topic is locked, you cannot edit posts or make further replies.  [ 193 posts ]  Go to page Previous  1 ... 9, 10, 11, 12, 13
Author Message
 Post subject:
PostPosted: Fri Mar 10, 2006 1:54 pm 
Offline
Demokratyczny Moderator
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 5:02 pm
Posts: 1736
Location: Somewhere in the world
W głównym ośrodku badawczym już od tygodnia panowało całkiem spore zamieszanie. Korporacja wycofywała fundusze z szerokiej gamy czarnych projektów. Nikt nie znał przyczyny, być może miało to związek ze śmiercią CEO i nową linią firmy. Zabezpieczano informacje i prototypy urządzeń. Nie wszystkie projekty były gotowe. W niektórych wątpiono, że mają coś wspólnego z nauką.

-, Więc, chce mi pan wmówić, że Whiteburm chciał wskrzesić własną żonę i zajmował się badaniami z pogranicza magii i ezoteryki? - Gorączkował się przedstawiciel zarządu.

- Sir, nie mogę powiedzieć nic więcej przy pana stopniu dostępu do informacji. - Skinął głową naukowiec.

Otworzył palmtopa i zaczął notować. Niech tylko zarząd tylko się dowie. Korporacyjny o mało, co nie zwymiotował. Całe pomieszczenie wypełniały tuby z ciałami pozbawionymi głów. Do dziwnego walca znajdującego się wewnątrz pomieszczenia wędrowały liczne przezroczyste rurki przetaczające jakiś organiczny materiał. Niebieski, żółty i czerwony. Krew?

- Zarząd o niczym się nie dowie. Nawet nie ma pojęcia o prawdziwym celu projektu "Odkupiciel" - Do pomieszczenia wszedł mężczyzna w długim szarym płaszczu i kapeluszu zasłaniającym uszy. Na dłoniach miał szare rękawiczki. Zarówno korporacyjnego jak i naukowca nadzorującego zamknięcie projektu przeszły ciarki. Twarz przybysza miała nietypowe rysy jak na człowieka. Zielony kolor oczu wydał im się bardzo nienaturalny. Może mutant.... Pomyślał korporacyjny.

- Nie mutant, ale i tak leży to poza waszą zdolnością pojmowania... Panie Johnson poproszę o holodysk z danymi projektu. - Zielonooki wyciągnął otwartą dłoń w stronę naukowca. Zszokowany korporacyjny upuścił z wrażenia palmtopa.

- Zaraz, zaraz, kim pan jest? Gdzie jest ochrona?! - Korporacyjny sięgnął po telefon, lecz ten był rozładowany chodź jeszcze przed chwilą wskazywał pełny stan akumulatorów.

- Ech... - Westchnął przybysz. Naukowiec jak zahipnotyzowany podszedł do głównego komputera, wyjął holodysk z napędu i położył na otwartej dłoni. Malutki krążek po chwili zniknął pod szarym płaszczem. Przybysz spojrzał na walec - jeszcze prototyp. - Zahipnotyzowany naukowiec wpisał na klawiaturze polecenie otwarcia reaktora biologicznego. Syk zwiastował wyrównywanie ciśnień w komorze reaktora i pokoju. Pokrywa uniosła się u górze ukazując zamontowaną na statywie głowę kobiety oplecioną masą elektroniki. Rurki transportujące dziwne ciecze wchodziły do statywu. Twarz wykrzywiona była w olbrzymim bólu i cierpieniu. Oczy drgały jak w czasie jakiegoś koszmaru. Usta otwierały się, co chwilę jakby chciała zaczerpnąć powietrza chodź niżej nie było już ani przełyku ani dolnej części układu oddechowego.

-, Co to ma być?!! Wy przeprowadzaliście eksperymenty na ludziach! Zarząd musi o tym wiedzieć, to naraża całą firmę! - Korporacyjny już chciał zerwać się do biegu, lecz nagle poczuł w myślach silny nakaz. "Zostań!". Nie potrafił się przeciwstawić. Jego mięśnie same odmówiły posłuszeństwa. Każdy następny krok w stronę wyjścia stawał się coraz trudniejszy. Tak jakby chciał przejść przez ołowianą ścianę.

- To jest głowa. I kto twierdzi, że jest to głowa ludzka... - Przybysz zdjął z dłoni rękawiczkę. Znikąd na jego skórze pojawiła się lepka metaliczna ciecz. Powoli skapnęła z wyciągniętej dłoni na głowę. Ciekły metal pokrył całą głowę i wszystkie przyrządy a następnie rozpłynął się w niebieskawym blasku.

- I to by było na tyle przyjaciele. Nic nie widzieliście w tym magazynie na części zamienne, a te magnesy nadprzewodzące kasują pamięć w palmtopach i komórkach, więc radziłbym nie podchodzić za blisko. - Przybysz wskazał na jeden z rogów pokoju i wyszedł.


Korporacyjny otrząsnął się.

-, Na czym to stanęliśmy Johnson? Mieliśmy zinwentaryzować to pomieszczenie chyba.. - Nie wiem, czemu ale mam nagle pustkę w głowie.

- Hmm, tak... To pomieszczenie to magazyn oraz mieści się tu zapasowe zasilanie projektu "Odyseusz” - Naukowiec wskazał na nadprzewodzące cewki...

_________________
Nothing is impossible...


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Mar 14, 2006 12:00 am 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
-Tarcza molekularna sprawna. Rdzeń skokowy sprawny, generator stoi na osiemdziesięciu procentach. Ekspress do kawy naprawiony - półprzezroczysta sylwetka Sid unosiła się ponad konsolą nawigacyjną- oni nas olewają Sean.
- Najwyraźniej - McFadyen pstryknął włącznikiem - Ragnarok prosi o otwarcie hangaru.
Ragnarok wyraził sprzeciw wobec wciskania mu w pysk nieswoich słów.
-To przenośnia malutki. A teraz, bądź jeszcze przez chwilę grzeczny. Może okażą się rozsądni.
-Prędzej piekło zamarznie.

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Mar 14, 2006 5:12 pm 
Offline
User avatar

Joined: Thu Feb 19, 2004 9:19 pm
Posts: 1234
Location: Ośrodek wypoczynkowy "Nomad"

_________________
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Mar 19, 2006 6:12 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
Ziemia. Niebo nad Europą.

Ragnarok wypadł z tunelu czasoprzestrzennego, rozsiewając za sobą strzępy kadłuba i resztki silników. Chwilę później awaryjnie odrzucony generator oddalił się leniwie od kadłuba, świecąc wiśniowo.

kokpit przypominał choinkę, rozświetlony holoraficznymi ekranami. Wszystkie były albo czerwone, albo żółte, migały asynchronicznie i do spółki z kakofonią alarmów doprowadzały Seana do szału.
-Cholera, Sid, wyłącz te wyjce!
Nagle zapadła cisza, przerywana jedynie cichymi bipnięciami radaru.
-Sid?
-Międzynarodowa stacja kosmiczna na kursie kolizyjnym. Zderzenie za dwie minuty.
-Sid ==
-Pociski automatycznego systemu obronnego dolecą za trzynaście sekund.
-Cool =="

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Mar 25, 2006 10:06 am 
Offline
User avatar

Joined: Thu Jan 27, 2005 5:42 pm
Posts: 646
Location: Częstochowa
Siedział przy jakimś stoliku. Przed nim stał kufel piwa. Automatycznie wyciągnął ręke po niego. Przechylił go lekko i upił łyka. Czuł się troche nieswojo. Przecież powinien nie żyć. Powinien juz dawno być po drugiej stronie, jakkolwiek ona wyglada, i cieszyć sie tym co tam by znalazł. ponowinien pociągnął łyka z kufla i rozejrzał sie dookoła.
Siedział w jakiejś karczmie. Co do tego był pewny. Jednak ludzie którzy tu przebywali... którzy pili, rozmawiali lub jedli wygladali jakoś inaczej. Byli ubrani inaczej niż ci których spotykał wcześniej. Rozumiał co mówili, jednak znaczenia niektórych słów musiał się domyślać. Zauwazył też że tylko on jako jedyny posiada broń białą. Może inaczej, tylko on tą broń miał na widoku. Dwóch ludzi również miało jakieś noze jednak skrzetnie schowane. Nie na tyle dobrze żeby nie mógł ich zauważyć. Paru miało broń palną. Jednak również mieli ją jako tako ukrytą. Pare osób patrzało na niego ze ździwionymi minami. Napił się po raz trzeci, zrzucił kaptur z głowy. Podniusł się z siedzenie i juz kierował sie do wyjścia, kiedy podszedła do niego jakaś kobieta. Ubrana była dosć kusząco, a na jej piersi wydniała plakietka z napisem "Sara".
- Przepraszam - odezwała się dosć karnie i z lekkim strachem - Telefon do pana.
- Co do mnie??
- Telefon, prosze pójść za mna na zaplecze tam będzie mógł pan porozmawiać.
Zabójca lekko ździwiony ruszył za kobietą. Teraz dopiero kiedy wstał poczuł smród bijacy od niego. Spojrzał na siebie. Brudne ubranie lekko obłocone, przypomniało mu się gdzie sie znajdował zanim umarł. Przypomniał sobie również sytuacje z tamtego miejsca.
- Ja tam wróce - warknął po cichu przechodzac przez drzwi na zaplecze.
Mały pokoik, w którym miesciło sie biurko, dwa krzesła, jakaś sofa i barek z alkoholem. Na biurku leżało pare rzeczy. Kobieta podeszła do niego i podniosła jakiś przedmiot. Wyciagnęła ręke z nim w strone zabójcy. Przez chwilke zastanawiał sie co ma z tym zrobić. Przypomniał sobie komunikatory, które były używane w wiekszych firmach w jego miescie. Miał z nimi do czynienia dwa razy ale to wystarczyło. Wziął przedmiot i przyłożył do ucha. Kobieta lekko sie uśmiechnęła.
- Odwrotnie prosze pana.
Brujah momentalnie przekręcił przedmiot lekko sie rumieniąc. Kiedy to zrobił usłyszał głos w słuchawce.
- Witam pana, szefie. Ja chciałem zapytać co pan robi na Ziemi??!!
- JAKTO NA ZIEMI??!! KTO MOWI??!!
- Dowódca Nourishy. Do pańskich usług. Choci o to że jakies 10 minut temu odkryliśmy pańska obecność na Ziemi. NAjpierw bylismy dosc zdziwnieni. Ale odrazu postanowwlismy zadzwonic.
- Cholera... Wiedziała gdzie mnie wysłać...
- Kto wiedział?
- Śmierć baranie!! Jak wyglada sytuacja?? - zabójca nie był zadowolony z obroty spraw, miał tu trafić później.. duzo później...
- Jest źle. Na Ziemi jest jeszcze pare sygnałów które nei powinny się tam znajdować, do tego sześcian borga, i pare potyczek nad miastami. Sygerowałbym przyśpieszyc plan.
- Ty KU*** nie sugeruj tylko przyśpieszaj. Wyślij do naszego przyjaciela wiadomość że ma pare marnych dni żeby uruchomić plan. Im szybciej tym lepiej. czy strzelec dalej znajduje na Ziemi??
- Tak.
- Wyslij mu wiadomość żeby jak najszybciej mnie odnalazł. Postarajcie sie również porozumieć z reszta osób.
- Tak jest.
- No i pospiesz sie z ta wiadomoscią do Boklera!! ja czekam tu na strzelca. Niech sie spieszy!!
- Tak jest.
- Koncze. Czekam na wiadomosci!
Brujah wyszedł dość w nieciekawym humorze wrócił do stolika. Siadł.
- SARA!! - krzyknął - Daj piwo!!
- Już!!
Kiedy przybiegła z piwem rzucił jej trzy złote monety. Na poczatku patrzała na niego zdziwony i z niedowierzaniem.
- Dorzuć cos do żarcia. To szczere złoto wiec powinno starczyć.

_________________
"Czekałam na ciebie cały wieczór!! Spójrz, dobrze mi w tej sukni?? Czy nie moglibyśmy mieć domu? Lubisz dzieci?? Myśl o mnie, a nie ciągle gdzieś znikaj! A mnie to już pewnie nie kochasz!!"
SHREK górą!!


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri May 12, 2006 12:40 pm 
Offline
User avatar

Joined: Thu Jan 27, 2005 5:42 pm
Posts: 646
Location: Częstochowa

_________________
"Czekałam na ciebie cały wieczór!! Spójrz, dobrze mi w tej sukni?? Czy nie moglibyśmy mieć domu? Lubisz dzieci?? Myśl o mnie, a nie ciągle gdzieś znikaj! A mnie to już pewnie nie kochasz!!"
SHREK górą!!


Last edited by Brujah1685 on Thu Jun 01, 2006 11:16 am, edited 2 times in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Thu Aug 24, 2006 9:11 pm 
Offline
User avatar

Joined: Thu Jan 27, 2005 5:42 pm
Posts: 646
Location: Częstochowa
- Technicznie rzecz biorąc... to nie rozumiem... miecz... rozmowa z szefem najwiekszej korporacji... i ten niechciany pośpiech... co sie kurde dzieje... przeciez to wszystko jest ciut dziwne... żadko kiedy pchałes sie w taki bajzel...
- Branissa, spokojnei słonko kochane. To wszystko ma jakiś cel. Pamietasz Boklera? - zabójca odpalił kolejnego papierosa - Jesteśmy juz niedaleko.
- Wolałabym nie ale kojarze tego... diabła... w sumie w pewnych formach wygląda nawet nieźle... w pewnych...
- Tak tak.. wiem o co ci chodzi... Teraz skręć w lewo. A więc widzisz... MAm nawet ja z nim pewne układy... i paroma innymi osobami... O Śmierci nie wspomne... chwilowo chyba jest na wakacjach... A wiec plan jest bardzo prosty. A co do pana Winterbauma (Nie mogłem znaleźć wiec moze być źle napisane) to z nim musze tylko kruciutko pogadac. Na Ziemi są takei zasoby, ze aż miłoby było dostać ją całą w swoje łapki. Jeśli rozumeisz o co mi chodzi - zabójca zaciągnął się mocno znowu myślac o tym, że musi to wkońcu rzucic - Dobra stój. To gdzieś tu musi być.
Cała ekipa wysiadła z auta. Zaczęli sie rozglądać. W sumie nie było w okolicy nic ciekawego. Było to prawie samo centrum miasta więc górowały tu biurowce całe oszklone i z dziwnymi dodatkami. Jeden wygladal przekomicznie. Przed głównym wejsciem miał parking, który również był oszkoly, a kopuła pod którą sie znajdował miała kształ twarzy klauna. Ulic tu było dosć dużo jednak pojazdów prawie nic. Przemieszczali sie tedy przecież tylko ci bogaci ludzie, którzy albo tu pracowali albo rządzili. "Pospólstwo" czyli każdy kto posiadał dochód roczny mneijszy niż jakies 15 milionów tutaj sie nie pokazywał. A ci co się pokazali szybko pojmowali, ze to i tak nie ma sensu. Cała trujka powoli obracała sie przyglądajac sie następnym budynkom. W pewnym momencie ich wzrok spoczął na innym równie ciekawym budynku, który był bardziej oficjalny niz reszta. Kiedy człowiek, i inni, na niego patrzyli czył, ze to jednak jakieś biuro... jakieś oficjalne miejsce. Powodował to głownie napis na tym budynku. Brzmiał on: "Główny Komisartiat Policji... ". Brujah spojrzał na reszte. Branissa miała mine, która wyrazała rózne sprzeczne uczucia, jednak jedno: "Tylko nie to....", wampirzyca natomiast... jej uśmiech mówił sam za siebie.
- Ale będzie impreza!! - wypsnęło jej się bardzo delikatnie.
- Ty nigdzie nie idziesz. Cholera wie jak zareagujesz na miecz. Zreszta ty mi pomozesz inaczej.
- Też własnie o tym mówiłam. Nigdzie bym sie tam nie pchała. Tylko zastanawiam sie, w którym budynku napaskudzić, zeby oni wyszli.
- No moze nie zupełnie o to mi chodziło.

cdn....

_________________
"Czekałam na ciebie cały wieczór!! Spójrz, dobrze mi w tej sukni?? Czy nie moglibyśmy mieć domu? Lubisz dzieci?? Myśl o mnie, a nie ciągle gdzieś znikaj! A mnie to już pewnie nie kochasz!!"
SHREK górą!!


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Aug 28, 2006 2:20 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 25, 2003 10:15 pm
Posts: 488
Location: Gdynia
Mały pokoik rozświetlała tylko zielona poświata emanująca z elektrycznego zegara. Ów zegar pokazywał godzinę 4:15 jednak nikt w pomieszczeniu nie spał. Wysoki mężczyzna o bladej cerze siedział przy stole i niezrażony ciemnością zapisywał kolejną kartkę tekstem.

„...Następnie, trójka obserwowanych uciekła w stronę Daimosa, gdzie jeszcze przed ich przybyciem nastąpiła eksplozja. Przyczyna tego zajścia nie jest na dzień dzisiejszy jeszcze znana aczkolwiek Hequetai Athil wykradł kopię nagrania czarnej skrzynki z pokładu statku Ragnarok, którym obserwowani podróżowali w ostatnich chwilach kiedy mieliśmy z nimi kontakt. ”

Maczer odchylił się na krześle do tyłu i odginając głowę jeszcze mocniej, spojrzał za siebie. Był padnięty ale chciał za wszelką cenę skończyć pisać jeszcze tej nocy. Zielone ślepia mrugnęły znad łóżka Asmodeusza. Kot poprawił swoją blond grzywkę i trzepnął uszami.

-To jak było z tym marzeniem?- Asmodeusz zapytał wyczuwając odpowiedni moment na to
-Nic.
-Nic? Ludzie nie porzucają marzeń ‘miau’ od tak sobie.
-Owszem. Pogoń za marzeniem cały czas trwa... ale nie sądzisz, że gdyby marzenia można było spełniać jednym zwykłym pocałunkiem, marzenia te nie dawałyby Ci tyle satysfakcji co to do których dążyłbyś całe życie?

Lampka nad stołem zapaliła się na co Maczer wykonał szybki obrót w stronę światła i odruchowo schował papiery pod stół. Niezrażona tym Satsuki wpatrywała się w oblicze anioła.

-Wszystko zależy od tego, co to za marzenie – Dziewczyna powiedziała nie mrugnąwszy nawet raz oczami. Maczer zasępił się na chwilę myśląc o swoich.
-Nie sądzisz , że jeden pocałunek to trochę mało jak na marzenie?
-Mało, owszem – Dziewczyna ciągnęła temat- Ale to dobry początek
-Początek czego? – Na zapytanie Maczera Asmodeusz zaczął chichotać pod nosem ale na szczęście Telestai był obrócony do niego plecami.
- Ech... –dziewczyna westchnęła uświadomiwszy sobie, że rozmawia z kimś kto niewiele wie o życiu – na ogół ludzie marzą o fortunie, zdrowiu, sławie albo o...
-Ja nie jestem zwykłym człowiekiem – Przerwał jej Maczer próbą żartu
-Ach skoro tak. *Tia... jasne* W każdym bądź razie marzenia nie spełnia się od tak nagle. Trzeba od czegoś zacząć
-Ok.,ok. – Psioligowiec rzucił na odwal – Muszę kończyć pisać.

Satsuki wróciła na swoje łóżko. A Maczer sięgnął pod stół.

„Podobno zawarte w skrzynce informacje stwierdzają obecność innej organizacji jednak nagranie zostanie poddane dokładniejszej analizie na Shiroue. Dodatkowa Ciekawostka jest również raport złożony przez wyszukującą, z rozkazu wyższego, anomalii jednostkę handlową P645L-Mariteme (załącznik 03) w którym stwierdza się obecność na miejscu wybuchu Daimosa krążącej duszy”

Kliknięcie długopisu oznajmiło kolejną przerwę. Maczer przejrzał plik papierów które przysłano ostatnio faksem i wyjął rysunek niebieskiego kryształu w którym Shirue-owscy szamani leśnego plemienia Gon potrafią uchwycić dusze. Za dwa dni Transport ma przywieźć jednego z nich i w drodze powrotnej na Shiroue będą próbować umiejętności Gończyka. Ponowne kliknięcie.

„Pozostałe obiekty zainteresowań wydają się nie działać wspólnie a wręcz nie stwierdzono żadnego kontaktu między osobnikami co można uznać za brak innej koncentracji aktywności CA na planecie Ziemia. Tym samym swoją misję kończymy”

Wystarczył już tylko podpis i zrobienie porządku na stole. Wszystkie papiery wraz z załącznikami znalazły się w jednej kopercie W tym samym momencie Athil zapukał w umówiony sposób do drzwi. Asmodeusz leniwie zwlekł się z łóżka i otworzył Hequetaiowi.

-Koleżanka wydaje się nie mieć nic ciekawego do roboty – Anioł zagadał pakując swoje rzeczy do walizki pancernej.
-Ano.. niestety
-Może chcesz się z nami wybrać na Shiroue?
-Shiroue? – Dziewczyna nagle ożywiła się-Dlaczego na Shirou? -Jej głosie było można wyczuć lekki niepokój spowodowany zaskoczeniem.
-Mimo wielu przykrości jakie przytrafiły się tej planecie jest to wciąż piękna i tętniąca życiem kraina. Spodoba Ci się mała wycieczka do świata rodem z bajek.
-Ale dlaczego Wy tam lecicie?
-Cóż...-Maczer, Athil i Asmodeusz wymienili się spojrzeniami – Jak już mówiliśmy, jesteśmy handlarzami za dwa dni mamy statek na Shiroue
-Oh well... never mind. Mogę lecieć.


Po dwóch dniach Grupa Psiej Ligi i Satsuki udali się na Shiroue.

_________________
Starczy tego skakania


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Sep 10, 2006 12:30 am 
Offline
User avatar

Joined: Thu Jan 27, 2005 5:42 pm
Posts: 646
Location: Częstochowa
Siedzieli jeszcze jakieś piętnaście minut w samochodzie i planowali całą akcje. Planowali. Wyolbrzymione słowo. Nie wiedzieli jak zachowają się policjanci z posterunku, czy wszyscy wyjdą... czy w ogóle uda się tam wejść. Zabójca i Branissa odłożyli cały sprzęt, który mógł zostać wykryty przy nich. Wszelakie noże, miecze, bronie palne i tym podobne sprzęty. Zabójca odłożył nawet swój amulet dający tarcze przeciw nabojom. Przecież i tak był to przedmiot magiczny więc pewnie już tutaj na zewnątrz budynku był bezużyteczny.
- Mam nadzieję jednak, że poczekacie do wieczora – wampirzycy może i nie przeszkadzał dzień – Wiecie... tak dla mnie – ale zdecydowanie wolała noc.
- W sumie nas tam tak czy siak wpuszczą jak zrobimy tak jak kombinujemy, a tobie to pomoże.
- To co słonka? – odezwała się najemniczka –Może jakieś jedzonko?
Silnik samochodowy znowu zagrał. Na początku głośniej, później brzmiał jak mruczenie. Branissa spokojnie ruszyła. Przejechali jakieś dwie ulice. Nie było potrzeby bardziej się oddalać. Dzielnica jak dzielnica.... To była jedna z tych piękniejszych, bogatszych. Same restauracje i to te co lepsze.
- Ta będzie dobra – wskazała Branissa na tą obok, której zatrzymała auto – Dużo o niej słyszałam. Cena jakoś nigdy mnie tu nie ciągnęła, ale może dziś tak sobie pofolgujemy. W końcu szef jest tutaj. Trzeba się pokazać z dobrej strony – dokończyła z uśmiechem wysiadając już z auta.
Rip i Brujah wysiedli z auta i spojrzeli krytycznym okiem na wystrój oraz wygląd zewnętrzny obiektu w którym mieli jeść. Wampirzyca uśmiechnęła się i ruszyła za Branissą. Brujah miał dalej zniesmaczoną minę. Restauracja na pewno była droga i dobrze o tym wiedział. Z tego co zauważył na Ziemi większość rzeczy była zautomatyzowana zmniejszając użyteczność i eksploatacje samego człowieka prawie do minimum. Przez to najpewniej wiele rzeczy było tańszych. Przecież dzięki temu płaciło się za energie, która była bardziej dostępna i tańsza niż siła ludzkich rąk. Ta restauracja natomiast była ciut inna. Bardzo elegancka i dobrze utrzymana, pracowało w niej sporo ludzi co dało się już zauważyć przez okna. Kelnerki, muzycy... Zapewne kucharze też tam z tyłu uwijają się w kuchni szykując wszystko z naturalnych składników. Stał tak przez chwile i przyglądał się temu wszystkiemu. Jego myśli powędrowały do świata, w którym był zanim umarł.
- Różnice pomiędzy życiem jednych a drugich potrafi być tak odmienne... ehhh... Olać! Trzeba cos zjeść i do roboty!
Kiedy wszedł do budynku dziewczyny już siedziały przy stoliku. Obie rozmawiały o czymś, a jakiś młody kelner właśnie odchodził od nich. Zabójca na spokojnie przysiadł się do nich.
- Coście zamówiły małe pijawki??
- Oj nie słódź mi już tak! – Rip uśmiechnęła się – Ja wzięłam to cos spod szóstki, a Brani to spod trójki. Do tego wino... jakieś stare.. oczywiście nie starsze niż ja, ale czerwone!
Zabójca spojrzał w kartę. Oczy mu się lekko powiększyły a szczęka opadła.
- Woje my kochane... a kto... kto.. za to... zapłaci??!!
- Jak to kto... przecież że szef!
Siedzieli i jedli posiłki, które zamówili. Spokojnie z uśmiechami gawędzili. Wiedzieli dobrze, ze cała akcja z mieczem uda się bez problemu więc nie mieli się czym przejmować. Wszystko mieli obgadane. Dodatkowo Branissa skontaktowała się z paroma znajomymi i upewniła się, że również oni cos zdziałają żeby tylko jak największa ilość smerfów wybyła z komisariatu. Oczywiście mieli działać tak żeby nikt ich nie złapał. W razie jakiejkolwiek oznaki problemów mieli od razu się wycofywać, uciekać bądź ukryć. Fakt faktem ze jeśli wszystko pójdzie tak jak powinno to zostaną uwolnieni w bardzo bliskim czasie. Ale lepiej było oszczędzić im problemów. Dzięki Rip i jej nikłemu kontaktowi z Nourishą dostali również bardzo dokładne plany budynku i umiejscowienie pomieszczenia, w którym powinien być miecz. Okazało się co najśmieszniejsze że jest on chyba w biurze głównego przełożonego policji, który ten miecz kiedyś dostał jako nagrodę za utrzymywanie porządku w mieście na bardzo wysokim poziomie i nie miał pojęcia o jego właściwościach.
- To będzie proscicna, tylko Rip... ostrożnie tam. I pamiętaj, ze jak tylko uzyskami tą rzecz to masz się trzymać spory kawałek ode mnie. Będziemy się kontaktować w jakiś sposób. Jedyne w sumie co będziesz musiała później uczynić to oddalić się ile tylko będziesz mogła i dowiedzieć się co z tym Boklerem. Tyle razy już mu wysyłaliśmy wiadomości ze powinien już dawno wszystko załatwić.. żeby nie on to już bym miał miecz i biuro tego ważniaka...
- Jak ja lubię jak ty mi to wszystko mówisz... jesteś moim przełożonym ale nigdy mi nie rozkazałeś. Za to cię lubię. Wiesz gdzie jest twoje miejsce i gdzie moje. Hehehe. Wszystko będzie dobrze. Ja już się zbieram. Pójdę znaleźć sobie co ciekawsze miejsce.
Wampirzyca wstała, podziękowała za posiłek i swoim spokojnym, lekkim krokiem udała się do wyjścia. Na dworze było już ciemno, wiec kiedy tylko zniknęła za drzwiami od razu Bru i Branissa stracili ją z oczu.
- Wiesz ona ma racje.. Jakoś nie kojarzę żebyś cos rozkazywał... Chyba ze tym podwładnym, z którymi nie pracujesz bliżej.
- Tak samo jak wy powinniście szanować mnie, tak samo i ja powinienem szanować was. Zresztą dobrych pracowników trzeba trzymać przy sobie. A co do Rip to jej jakoś nigdy nie miałem zamiaru podskoczyć... Zawsze pamiętam kim jest i jak się poznaliśmy. No do roboty złotko! Musimy to dziś załatwić.
Dojechanie do komisariatu zajęło im niecałą minutę. Branissa zaparkowała bardziej z boku ale tak żeby widzieć wejście i bramę wjazdową na parking. Poczekała chwilkę i puściła równocześnie do paru osób pustą wiadomość. Po trzydziestu sekundach z parkingu wyjechały dwa auta na sygnale. Bru uśmiechnął się lekko. Minęło następne 30 sekund i z parkingu wyjechały następne trzy auta a przez drzwi główne wysypało się parunastu policjantów biegnąc w stronę śmiesznego wieżowca. Uśmiech stał się większy. Branissa już chciała wysiadać z samochodu jednak on złapał ja za rękę.
- Poczekaj!
Kiedy zatrzasnęła drzwi z powrotem z parkingu wyjechało około 10 aut na sygnale i rozjechały się w dwie strony a po chwili wyjechał jeszcze samochód antyterrorki.
- Widzisz? Teraz idziemy! Tylko szybko – zabójca już bardzo zadowolony wyskoczył
pojazdu i truchtem ruszył w kierunku bramy.
Zanim brama się zatrzasnęła obydwoje byli już w środku. Teraz cicho skradali się jednak nie do drzwi ale do kratki wentylacyjnej. Branissa szybko ja zdjęła i ruszyła przodem. Trzy minuty czołgania się i byli już nad pokojem, który chcieli odwiedzić. Jednak nie weszli od razu...

Rip siedziała na dachu. Nie mogła się nigdzie obejrzeć, nie mogła się nawet ruszyć. Mimo iż była trzy ulice i sto pięter od tego chorego miecza to bardzo jej przeszkadzał w zabawie. Całkowicie skupiała się na locie kuli. Jej magicznej kul. Jako strzelec była niepokonana. Kierowała torem lotu, każdym zwrotem, każdym uderzeniem. Zraniła dwóch policjantów ale tak żeby przeżyli. Może i nie będą mogli przez parę miesięcy biegać, ale to i tak lepsze jak śmierć.
- Żeby nie twoja dobroć szefie – ostatnie słowo wypowiedziała z uśmiechem – To już bym ich cierpienie skróciła! Przecież biedacy nie wiedza co ich czeka, nie wiedza, hehehe, nie wiedzą, że śmierć ich przyjaciółką jest bliższa niżeli by chcieli!
Zamilkła, na chwile, na moment tylko, żeby kula nie sięgnęła serca jednego z policjantów. Nie serca ale mięśni na rękach. Żałowała, ze nie może być bliżej nich, że oni są na trzecim piętrze, a ona na dachu. Ich krzyki musiał być bardzo ciekawe. Zaczęła nucić... nucić starą pieśń. Starszą nawet niż ona sama.

Zdziwił się kiedy usłyszał, ze wyjeżdżają następne auta na sygnale. Podniósł słuchawkę i przycisnął guzik, czekał jeden sygnał.
- Słucham generalny inspektorze?! – odezwał się głos po drugiej stronie.
- Co tam się u diabła dzieję? Przecież chyba wszystkie jednostki właśnie wyjechały!
- Panie inspektorze! Mieliśmy pełno zgłoszeń! Strzelaniny i napady! I to w pobliży więc wysłaliśmy jednostki nasze!
- Dobrze! Niech się sprawią dobrze – odpowiedział inspektor po czym odłożył słuchawkę.
Od paru lat tereny w pobliżu głównej komendy, jego głównej komendy były najbezpieczniejsze. Nikt tu niczego nie ukradł, nikt nawet się nie pałętał. Była z tego bardzo zadowolony. Wstał i wolnym krokiem podszedł do okna. Niech chłopaki trochę poćwiczą. Przyda im się na pewno.
- Życie jest piękne!
- A żebyś wiedział przystojniaczku!
Odwrócił się gwałtownie, a jego ręka odruchowo podążyła w stronę kabury.
- Tego szukasz kochany? – zapytała kobieta siedząca na blacie biurka i pokazując jego własną broń – Tylko nie krzycz – dokończyła uśmiechając się i celując w niego.
- Jakim cudem?!
- Cicho siedź! I tak za niedługo będziesz pode mną! – odezwał się głos za kobietą.
Teraz dopiero inspektor zauważył ze ktoś siedzi na jego fotelu i obraca w dłoniach miecz. Jego miecz, który stał się dość poważna pamiątką! Ale postać byłą bardzo dziwna. Ubrana całkiem na czarno. Co w tych czasach było raczej rzadkie. Szczególnie, że większość meneli i ciemnego społeczeństwa wiedziała, że ten kolor bardziej przyciąga zainteresowanie policjantów. A jego twarz... raczej ten cień! Kaptur zasłaniał ją, a tam gdzie nie on nie sięgał był cień. Tak jakby on sam go tworzył.
- Nic ci nie mam zamiaru zrobić. Z tego co wiem jesteś osoba bardzo dobrą i dobrze pełnisz swoja funkcję. Takich ludzi się nie zabija. Ale nie podskakuj! – dodał od razu dziwny osobnik – Przyszedłem tu tylko po ten miecz i nic więcej. A zapamiętaj jedno. Skoro raz tu już wszedłem... to na pewno mi się to uda i drugi. Zresztą... za niedługo spotkamy się w innych okolicznościach, mam nadzieje. A teraz. Miłych snów...
- Jakich sn... – inspektor nawet nie dokończył gdyż Branissa uderzyła w skroń kolbą broni.
- Spadamy?
- I to biegiem – odpowiedział zabójca przypinając miecz schowany do pochwy do pasa i zapalając jedno z cygar, które wyciągnął z pudełka inspektora.

Rip spojrzała na komunikator i uśmiechnęła się. Od jakiś piętnastu minut wyczuwała
domyślała się że Brujah ma już miecz i ze oddala się coraz bardziej. Po prostu łatwiej jej się kierowało magicznym pociskiem. Czyli mogła już kończyć zabawę... Tylko jakby to zrobić tak żeby było efektywnie. Hmmm. Przez chwile się jeszcze zastanawiała po czym po prostu wyniosła się z budynku. Wolała nie nadużywać gościnności tychże przemiłych ludzi.

- W sumie trudno nie było.
- Wszyscy już się zwinęli?
- Tak. Tylko jeden złodziejaszek wpadł. Ale on ma zawsze tego pech...
- A zastanawiał się nad zmiana zawodu? – Brujah zaciągnął się cygarem.
- Nie. Gdzie teraz szefie?
- Na razie się gdzieś zabunkrować. Przynajmniej na chwilkę. I tak czekam na odpowiedź Boklera... bez niego stoimy. A właśnie. Chyba pora zacząć zwracac się do naszych starych przyjaciół. Sprawdzić kto jest z nami, a kto spotka się z naszą kochaną pijaweczką.

_________________
"Czekałam na ciebie cały wieczór!! Spójrz, dobrze mi w tej sukni?? Czy nie moglibyśmy mieć domu? Lubisz dzieci?? Myśl o mnie, a nie ciągle gdzieś znikaj! A mnie to już pewnie nie kochasz!!"
SHREK górą!!


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Sep 30, 2006 1:13 pm 
Offline
User avatar

Joined: Thu Jan 27, 2005 5:42 pm
Posts: 646
Location: Częstochowa

_________________
"Czekałam na ciebie cały wieczór!! Spójrz, dobrze mi w tej sukni?? Czy nie moglibyśmy mieć domu? Lubisz dzieci?? Myśl o mnie, a nie ciągle gdzieś znikaj! A mnie to już pewnie nie kochasz!!"
SHREK górą!!


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Oct 03, 2006 6:26 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Jan 28, 2005 11:18 am
Posts: 231
Location: Między smiertelnymi

_________________
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Wed Oct 04, 2006 11:09 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Mar 27, 2004 12:55 am
Posts: 847
Location: Osrodek wypoczynkowy Nomad - Rajski Ogrod


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Oct 09, 2006 7:46 pm 
Offline
User avatar

Joined: Thu Jan 27, 2005 5:42 pm
Posts: 646
Location: Częstochowa
Dwadziescia procent. To niewiele... zalezy jak na topatrzeć. Wielu ludzi płoneło nadzieją. Dziesiatki tysięcy ukrytych w bunkrach błyo święcie przekonanych, że ich zdrowiu nic nie zagraża. Przeciez byli zbyt głęboko. Wszyscy na orbicie, prezesi korporacji, wyzej postawione szychy i ludzi ektórzy poświęcili swój dorobek życiowy, żeby wykupic bilety aby wydostać sie i oddalić od tego zagrozenia świętowali juz ucieczke. Jednak Bóg... a moze Diableł... jak kto woli... zdecydował inaczej. gdy pierwsza głowica trafiła w Ziemie straty były niewielkie. Następnie zaczęly spadać kolejne. Ziemia została pokryta w niecałe 30 minut kraterami. Ludzie znajdujący sie na promach z przerazeniem oglądali to widowisko. Nawet ci najbardziej pogradliwi i bezduszni poodkładali szampany i kawiory. Między kraterami nie było nawet szczeliny, która by uchroniła sie od zniszczenia.
W pewnym momencie na powierzchni planety pojawiła się szczelina, którą dało sie zauwazyć nawet w kosmosie. Szczelina powiększała sie coraz bardziej, aż w pewnym momencie Ziemia zaczęła przypominać wielka kule z czerwonym paskiem. Całoś stawała sie coraz bardziej rozgarzana.Ludzie lecący ststkach najbliższych Ziemi poczuli gorąco. Po 10 minutach planeta zaczęła zapadać sie w sobie, po czym eksplodowała. Wybuch sam w sobie nei była jakis gigantyczny... Ale wszystko co nie znajdowało sie blizej Ziemi niż Mars zostało zmiecione. Ta masakre nie przeżyła prawie żaden mieszkaniec Ziemi. Nawet ci którzy wylecieli jako pierwsi...

_________________
"Czekałam na ciebie cały wieczór!! Spójrz, dobrze mi w tej sukni?? Czy nie moglibyśmy mieć domu? Lubisz dzieci?? Myśl o mnie, a nie ciągle gdzieś znikaj! A mnie to już pewnie nie kochasz!!"
SHREK górą!!


Top
 Profile  
 
Display posts from previous:  Sort by  
Post new topic This topic is locked, you cannot edit posts or make further replies.  [ 193 posts ]  Go to page Previous  1 ... 9, 10, 11, 12, 13

All times are UTC + 1 hour


Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 0 guests


You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot post attachments in this forum

Search for:
Jump to:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group