[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4246: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4248: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4249: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4250: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
Multiworld • View topic - Sleeping Sun

Multiworld

Nothing is impossible in the Multiworld
It is currently Fri Nov 01, 2024 1:00 am

All times are UTC + 1 hour




Post new topic Reply to topic  [ 21 posts ]  Go to page Previous  1, 2
Author Message
 Post subject:
PostPosted: Tue Sep 06, 2005 3:10 pm 
Offline
User avatar

Joined: Thu Jan 27, 2005 5:42 pm
Posts: 646
Location: Częstochowa
- Mi się pogoda podoba - usłyszał głos z dachu budynku, a kątem oka dostrzegł błysk w plecach uciekającego zbira. Po chwili bandyta padł a obok mistrza mieczy wylądował zabójca - Kiedy deszcz pada zmywa wszystkie ślady.. Których ty zawsze dużo zostawiałeś - dokończył zabójca wyciągając z pleców zbira sztylet.
- Zawsze taki ostrożny.. Zero zabawy z tobą Bru... - zaczął narzekać Verin.
- Ktoś z nas dwóch musi być ostrożny. Zresztą właśnie mi się przypomniało, ciągle nie masz amuletu.. Tak.. Wiem nie potrzebujesz - przerwał Verinowi zanim ten zaczął - Ale lepiej żebyś go miał...
Po czym ruszyli razem w ciszy w kierunku dzielnicy handlowej. Miasto rozpościerało si
ęe na wiele kilometrów. Gdyby nie pogoda wszystko by pięknie wyglądało. Większość budynków wysoka i ładna. Ludzi na ulicach było mało. W sumie pewnie z powodu pogody. Nikt nie był w stanie nic teraz zrobić. Parę sklepów i barów było jeszcze otwartych. Jednak ściana deszczu była dość solidna, a i wiatr mocno zawiewał. Po godzinnej podróży przemoczeni całkowicie dotarli do sklepu, którego poszukiwał Brujah.
- Eee... Bru ja wiem ze ty lubisz się bawić... Ale nie możemy iść do jakiegoś otwartego sklepu?? - zapytał Verin.
- Tutaj sprzedają najlepsze. W tym momencie jest remanent, dlatego zamknęli. Ale z tyłu jest otwarte. Zresztą sprzedawca to mój znajomy - uśmiechnął się zabójca - pracowało się już dla niego i wiem ze on mi sprzeda to co potrzebujemy - dokończył Brujah idąc za róg sklepu.
Kiedy tak obeszli sklep i stanęli przy drzwiach tylnich nawet nie zdarzyli zapukać kiedy się otworzyły.
- Witaj zabójco - powiedział mężczyzna koło czterdziestki - miałem jakieś przeczucie, że przyjdziesz.
- Ja bym raczej powiedział ze masz tu kamerę - odpowiedział Brujah.
- No tak.. Wiedziałeś... Dobrze wejdźcie i powiedzcie, czego potrzebujecie.
W trójkę weszli na zaplecze sklepu. Brujah i Verin zdjęli płaszcze, i zawiesili je na stojaku obok drzwi.
- Nigdy nie pokażesz mi swojej twarzy?? Mimo iż tyle się znamy?? - zapytał z uśmiechem sprzedawca.
- Nie. Nigdy. Potrzebujemy amuletu. Mój przyjaciel nie posiada żadnego, a przydałby mu się.
- Mam parę, ale zapewne chodzi ci o ten najlepszy. Zresztą ty zawsze wykupujesz moje najlepsze rzeczy - dokończył mężczyzna i poszedł dalej na zaplecze.
Sklep, mimo iż nie zbyt bardzo okazały, w środku mieścił bardzo dużo wartościowych rzeczy. Wiele z nich było zbyt wartościowych dla normalnych ludzi. Dlatego tez zaopatrywali się tu częściej jacyś solidni najemnicy, bądź były zakupywane tu duże ilości broni dla wojska. Broń zazwyczaj mało spotykana, lub zbyt dobra, była trzymana właśnie na zapleczu. I to tu najczęściej robił swoje zakupy zabójca.
- Mam ten amulet.. Jednak, jeśli to dla twojego kolego ja bym radził, co innego. Mam tutaj kamizelkę...
- Może być - odpowiedział szybko Verin - No co... Wole kamizelki.. Byleby nie krępowała zbytnio ruchów.
- Uwierz. Nie będzie. Jest to kamizelka skórzana z wplecionymi w nią nićmi z mithrilu. Bardzo wytrzymała. Większość kuł z pistoletów nie przejdzie przez nią, potrafi nawet zatrzymać nóż. Jednak kule z takiej broni jak ty nosisz, przejdą niestety.
- Idealna!! Ile??
- 45 tysięcy...
- Eee... - stwierdził Verin z dziwna miną.
- Bierzemy - powiedział krótko zabójca - Potrzebne są jeszcze naboje do tej jego pukawki. No i oczywiście informacje.
- W sumie naboje dam najlepsze. Powinny starczyć... 100 sztuk mam tylko. Ale dobrze wymierzony strzał przebija prawie wszystko. Co do informacji? Zależy, jakie?
- Pretorianie.
- Nie ma szans... Jest to jakiś oddział. I z tego, co słyszałem odpowiadają tylko przed cesarzem... więcej nie wiem. W sumie będzie to 50 tysięcy.
- Dobra. Masz tutaj - zabójca podał mężczyźnie kartę, ten odjął ile mu się należało, po czym oddał - Dzięki za wszystko. Narazie.
Mistrz mieczy szybko założył nowy nabytek na siebie. Co się okazało, sprzedawca miał racje mówiąc że nic nie krepuje ruchów. Kiedy Verin i Bru wyszli ze sklepu zaczęli się zastanawiać gdzie pójść.
- Pamiętasz tego szalonego szamana z kanałów?? - zapytał w pewnym momencie miecznik.
- Nie i nie chce go pamiętać!!
- Ale on nam mógłby pomóc!!
- On jest szalony!!
- On używa magii!!
- Której ja kurwa nie lubię!!!
- On nam pomoże... - mówił już zrezygnowany Verin.
- Dobra - w tym momencie miecznik uśmiechnął się – Ale jak nie pomoże to cię zabije za to ze musieliśmy do niego iść!! - no i uśmiech trochę zmalał, ale tylko trochę...

Był wieczór. Po kolana brodzili w szlamie, błocie i innych niezbyt przyjemnych rzeczach. Na twarzach mieli husty, które zasłaniały ich usta.
- Ale tu śmierdzi!!
- Przymknij się. Sam chciałes do niego iść!!
- Dobra dobra.
Juz tak błądzili przez trzy godziny. A Tikata ni widu ni słychu.
- To na pewno tutaj!! - powiedział po raz chyba szósty Verin.
- Tak tak... - odpowiedział juz całkowicie znudzony Bru.
Mineli nstępny zakret. Ale oczywiscie okazała sie to następna ślepa uliczka. Zabójca niewiele myśląć palnął miecznika w głowe, odwrócił sie i chlapiąć szlamem na wszystkie strony.
- Ja ide do domu!! A ty sobie radź!! Masz znaleźc tego gościa i załatwic tą sprawe!! - widac ze cierpliwość Brujaha juz sie skończyła. I tym razem nawet wiecznie żartujący Verin nie wiedział co zrobić. Stał przez chwile w miejscu patrząc jak jego kolega znika za rogiem.
- Znajde drania i sie dowiem... - walnał też juz lekko wkurzony miecznik. Wykonał krok do przodu, po czym poczuł jak ziemia zmienia kąt wzgledem niego - Kutfa kutfa kutfa - padało z jego ust kiedy podnosił sie ze szlamu - Mam dziś pecha!! - walnął jeszcze wypliwajać resztki błota z ust. Wrócił do głónego korytarza i zdeterminowany skrecił w druga strone niż jego poprzednik, i wznowił poszukiwania.

- Że ja go ku*** posłuchałem... %^$&#*@(%$^#&@^#%$ - słowa Brujaha niosły sie cicho korytarzami scieków podmiastowych - Przeciez wiedziałem ze sie nei da sznaleźć tego szalonego maga!!
Zatrzymał sie na chwile. Wziął pare co głębszych wdechów. POstał przez chwile w ciszy. Uspokoił oddech po czym wznowił wędrówke. Tym razem w całkowitej ciszy.

W ciemności błysnęły ręce. Kod którym posługiwali sie był najlepszy. Dzieki niemu mogi przekazywac sobie informacje nie powodujac żadnego hałasu. Było ich trzech.
= Cicho załatwiamy sprawe i znikamy - mignęły palce jednego.
= Nie mozemy sie bawic?? - zapytał w mowie gestów drugi.
Pierwszy mężczyzna pokręcił przecząco głową.
Przez chwile wogóle sie nie ruszali. Nasłuchiwali. Usłyszeli jeszcze jakies jedno słowo po czym całkowita cisze. Popatrzeli po sobei zdziwieni. Nawet oni, za swoim wieloletnim wyszkoleniem mieli problemy w podróżowaniu tymi kanałami w całkowitej cisze. A on tak nagle zniknął.
= Ja i Gar idziemy przodem. Ty z tyłu i masz sie kryć. On ma zginąć - mignęły ręce dowódcy grupy. Po czym wraz z jednym z dwóch kolegów ruszył do przodu.

- Wdech wydech... wdech wydech... skupić sie... hałaś... - myśli Brujaha zaczęły pędzic - Szczur? Nie... zbyt gwałtownie ucichł... kutfa... Nie mam czasu na bójki... - zabójca zaczął sie rozglądac za możliwym miejscem ukrycie. Nie znalazł. Spojrzał na "sufit" - Bedzie ciekawie - po czym chycił jedna ręką wysatjacą cegłe. Pociągnął lekko ręką. Trzymała sie mocno. Podciągnał sie na ręce.Druga łapą znalazł inną mocną cegłe i zbliżył się jeszcze bardziej do sufitu. Znalazł dwa miejsca gdzie mógł zachaczyć sie stopami. Uwolnił na chwile jedna ręke i jednym bezszelestnym ruchem zwinął płaszcz. Juz po paru seknudach poczół że jeśłi przeciwnicy szybko si enei pojawia to cały plan sie nie uda.

= Gdzie on sie podział??
= Nie wiem, był tu na pewno przed chwilką!! - ruchy rąk Garego były troche nerwowe.
= Idź do przodu. Ale nie daleko - dowódca tez był troche ździwiony - Przeciez nei mógł w tak krutkim czasie i w takiej ciszy zwiać nam - myślał rozglądajac sie.

- A wiec to takie buciki - pomyślał Brujah zadowolony - Trzeba to kończyc. Z płotkami nie bede sie bawic... szczególnie z ejest ich tylko dwóch a ja tu długo nie wytrzymam.

Dowódca grupy cos zauwazył kątem oka. Na poczatku nie chciał w to uwierzyc bo byłoto nad nim. A był pewien ze nikt nie jest w stanie zrobic czegoś takiego. Po chwili jego ciało padło do wody a głowa plusnąła tuż obok.
Obydwaj członkowie zespołu, i ten z tyłu i tn z przodu zrozumieli co się dzieje. Zaczęli powoli zblizac sie do miejsca w którym powinien stac kapitan. Kiedy Ger stanął obok ciała kapitana nic nie zauważył. Rozglądał sie przez chwile jednak nie mógł pojąć jakim cudem... nie mógł pojać co tu sie stało!!

- Jednak są amatorami - pomyślał Brujah. Odczekał jeszcze chwile. A kiedy tylko wyczół, że przeciwnic stojacy okob niego obraca sie zaczął działać. Gwałtowanie wynużył sie z breji kanałów stojac idealnie za przeciwnikiem. Na plecach zabójcy wisiał płaszcz dowódcy grupki, natomiast miecz w rece Brujaha wystawał z klatki piersiowej Garego.
- Następnym razem rozglądaj sie lepiej... - powiedział cicho zabójca do ucha przeciwnika. Przeciwnika z którego juz prawie uszło całe życie. Po chwili usłyszał brzdęk spuszczanej cięciwy. Ździwienie na twarzy Bru było równie ogromne jak to na twarzy Garego.
- Ty tez powinieneś badziej uwarzać - powiedział trzeci członek druzyny nasłanej na zabójce - Ale dwóch do jednego... tego sie spodziewał szef dlatego wysłał nas trzech - osobnik wystrzelił jeszcze raz do Brujaha. Bełt przebił płuco - Żegnaj.
- Wr...
- Co bełkoczesz??
- Wróce... khe... khe
Twarz osobnika z kusza zmieniął sie całkowicie.
Zaczął szybko uciekać.
Wiele razy potknął się zanim przestał biec.
Wiedział ze ta obietnica kryje w sobie odrobine prawdy...

_________________
"Czekałam na ciebie cały wieczór!! Spójrz, dobrze mi w tej sukni?? Czy nie moglibyśmy mieć domu? Lubisz dzieci?? Myśl o mnie, a nie ciągle gdzieś znikaj! A mnie to już pewnie nie kochasz!!"
SHREK górą!!


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Jan 03, 2006 9:23 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Jan 28, 2005 11:18 am
Posts: 231
Location: Między smiertelnymi
Nie to nie, sam go znajdę – Verin przemieszczał się dość szybko po kanałach kopiąc co jakiś czas puszki lub depcząc miękki szlamowe podłoże, ślizgał się. Smród powoli wymuszał nudności. Zaklął coś pod nosem gdy kopnął w coś twardego, poprawił ze złości mocnym kopniakiem. Usłyszał jakby syk powietrza, schylił sprawdził było to ciało przed nim jeszcze dwa. Wściekłość sięgnęła granic, gdy zobaczył zwłoki przyjaciela sprawdził puls, ale nie było już szans na ratunek. Wyjął papierosa odpalił, dym ze smrodem gryzł gardło. Splunął i władował zwłoki przyjaciela na bark. Powoli ruszył do wyjścia.
Co chwila coś klnąc znalazł wyjście. Mrok na dworze dodał mu skrzydeł szybko dostał się do mieszkania Marice, stanął przed drzwiami i zadzwonił.
Po chwili zatrzaskał zamek, a drzwi się otworzyły. Zaspana dziewczyna już miała coś powiedzieć, gdy straszny smród odrzucił ją od drzwi.
- Idź się wykąp do cholery. – Nerwowo machała ręką starając się wygonić wojownika.
- Bru nie żyje, rozdzieliliśmy się i ktoś go kropnął.
- Niemożliwe coś trzeba zrobić z ciałem. Właź do środka , wykąp się i coś wymyślimy.
Mężczyzna wciągnął ze sobą ciało do pomieszczenia i zapakował w duży plastikowy wór.
Po kilku chwilach był z powrotem wykąpany, zapalił papierosa i wszedł do kuchni.
Marice siedziała pijąc herbatę, i zajadając jakieś paluszki, zaczęła mówić nie patrząc nawet na mężczyznę.
- Mówiłam że to gruba sprawa, że niebezpieczna, Bru już nie żyje.
- Nie denerwuj się położył jej ręke na ramieniu, już po wszystkim po prostu miał pecha.- Dziewczyna podniosła głowę w oczach miała łzy, szybko otarła ręka.
- Nie płacz wiesz jak tego nienawidzę, już dobrze. – Kucnął trzymając ja za rękę, wyciągnął husteczke do nosa i otarł jej oczy. – prawie go nie znałaś a tobie nic się przecież nie stanie.
- Nie martwię się o siebie, tylko... - urwała , po czym znowu zaczęła płakać.
- Ej kończę z tą robota, nawet nie wiem kto za to płaci. Zajmę się czymś z czym przybyłem tu na początku.
- Co to za zadanie? - Spojrzała na niego wyrozumiale.
- No musze kogoś znaleźć. – mężczyzna szeroko się uśmiechnął.
- Ale żadnego zabijania i polowania.
- Tak jest nic takiego nie będzie.
- Obiecujesz,
- Tak obiecuję.

Verin wyszedł z pomieszczenia poprawił kołnierz płaszcza, wyciągnął pogniecioną paczkę Lucky Strików, pobawił się papierosem by go jakoś wyprostować i zapalił.
Lało jak zwykle o tej porze roku, zima choć śnieg nie padał tu od stu lat.
Co jest, pierwszy raz nie wiedział co robić, nie wiedział za co się chwycić. Pierwszy raz w myślach miał łzy czyjej osoby nigdy go to nie obchodziło, lecz to co stało się kilka dni temu.
Co jest weź się do cholera pozbieraj, myślał szedł przed siebie, nawet nie zauważył kiedy wypalił się pet. Głupi, ślepy tak tylko ja nie mogę nie tak. Przecież nie spiepsze jej życia i tak już jest bardzo narażona. Minał kilka przecznic, skręcił w mała uliczkę i był w domu. Wszedł po cichu, rzucił mokry płaszcz na oparcie krzesła, zdiał buty podszedł do okna i usiadł na parapecie patrząc za na szarugę. Masz zadanie głupku nie jesteś tu z własnej woli, wyciągnał małą kopertę spod koszuli otworzył. W środku było kilka zdjęć, jakaś kartka z danymi i list.
Szybko go otworzył.
„Jak najszybciej masz nawiązać kontakt, i przesłać do punktu naszego spotkania, w razie odmowy masz wolną rękę ta osoba ma do mnie trafić. Nie lekceważ jej, i nie lekceważ jej towarzyszy. Z poważaniem.”
Przyjrzał się zdjęciom, przerzucił kilka kartek z danymi i usnął.

_________________
Image


Last edited by DARKSTAR on Fri Jan 06, 2006 4:24 pm, edited 11 times in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Jan 06, 2006 1:46 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Apr 17, 2004 4:46 pm
Posts: 925
Location: Z krain, których nie ma na mapie.
-Pasuje ci ten system?- spytała wiedźma.
Kasandra wahała się od dłuższej chwili i ciężko było podjąć jej jakąś decyzję. W tym momencie rozległ się szmer za ich plecami. Przez lekko pływający w powietrzu dym przeturlała się Hermiona. Szybko podparła się rękoma i wstała. Cofnąwszy się kilka kroków groźnie spojrzała na Kasandrę i towarzyszącą jej obcą kobietę.
-Sprzymierzasz się z demonami!- warknęła oskarżycielsko.
-Nie prawda!- odparła natychmiast Kasandra.
-Widać.
-Nie to co ty prawda?- obie usłyszały cienki głosik mniej więcej z okolic ich kolan. Opuściły wzrok i dostrzegły sunącą ku nim demonkę, która stanęła obok Hermiony. Długi ogon wdzięcznie oplótł się wokół kostki dziewczyny, a opuszczone, przydługie skrzydła poprowadziły dwie płytkie bruzdy w ziemi.
-Co?- żachnęła się.
-Kiedy dobijamy targu?
-Kasandro, zdecydowałaś się?- spytała Chimeria.
-Ja…- zająknęła się.
-Zabij ją.
Obie dziewczyny spojrzały na wiedźmę. Ta, widząc niezdecydowanie Kasandry wzięła ją z ręke.
-Spójrz.- z połączonych dłoni zaczął swobodnie wydobywać się dymek. Co raz strzeliła świetlista iskra lub dłonie spowił różnobarwny płomień. - Masz potencjał, który możesz wykorzystać przeciwko bateezu. Z moją pomocą masz szansę go pokonać.
-Baatezu?- Hermiona spojrzała bystrzej.
Chimeria przeniosła zielone oczy na postać przeciwniczki.
-Ona za dużo wie Kasandro. Zabij ją. To naprawde nie jest trudne. Axe.
-Hai.- demonka przykleiła się do nogi dziewczyny i zaczęła przybierać burawy odcień. Hermiona krzyknęła. Axe znikła zostawiając ciemnoczerwone plamy na nodze dziewczyny.
-Spójrz.- błękitna kula pomknęła z obu dłoni i kierowała się centralnie w czoło dziewczyny. Hermiona zasłoniła się tarczą po czym padła w bok. Wokół wiedźmy i jej adeptki krążył niewidoczny pyłek, który swym zapachem drażnił im nosy oraz wzmagał w dziewczynie agresję.
-Teraz moż…- Chimeria nie dokończyła. Kasandra wyrwała się z jej objęcia i cisnęła czar w stronę Hermiony.
-Zostaw mnie!- krzyknęła wystraszona dziewczyna, lecz szybko opanowała pierwszy szok. Przypomniała sobie jak bardzo nienawidzi Kasandry i jaką ma teraz okazję na pokonanie jej. Dowiedzenie, że jest lepsza, że jej ciężka i żmudna praca nad szlifowaniem swoich umiejętności będzie teraz wynagrodzona. Że się opłacało. Jedynym problemem jest ta wiedźma, która odsunęła się od nich na pewną odległość i pilnie obserwowała ruchy Kasandry.


Atakowały i odbijały zaklęcia. Dla Chimerni trwało to za długo i było zbyt monotonne. Złapała Kasandrę za rękę i zatrzymała wymianę ognia.
-Pokażę ci coś teraz.- wzniosła rękę na wysokość oczu i zatoczyła krąg, który zaczął delikatnie parować wydzielając przy tym zapach spalenizny. Wokół Chimerii zaczęły się gromadzić cienie kształtem przypominające dwuogonowe koty. Puste oczodoły i błyszczący pas na ogonach wzbudzały w Hermionie przerażenie.
Chimeria kucnęła między nimi i podrapała jednego za uchem.
-Smacznego.- szepnęła i uderzyła palcem w dzwoneczek przytwierdzony do swojej obróżki.
Cienie rozpłynęły się. Cisza jaka wówczas nastała była niepokojąca. Chimeria zawisła w powietrzu i skrzyżowała nogi.
Nagle Hermiona poczuła draśnięcie na ramieniu. Kasandra ujrzała jak wokół dziewczyny śmigają czarne pasma cieni co chwila lekko ją raniąc. Dziewczyna starała się bronić, ale nie było to w jej mocy.
Po kilkuminutowym szarpaniu dziewczyna krwawiąc niemal każdym skrawkiem ciała upadła na ziemię. Stale płynąca krew była systematycznie zlizywana przez koty.
Ciężko było jej oddychać, nie mogła ruszać ciałem. Cienie coraz głębiej wtapiały swe ostre szpony w jej ciało. W końcu żyły zostały przerwane, a ciemna krew wypłynęła w większej ilości.
-Dziękuję.- odezwała się Chimeria. Koty spojrzały na nią i pojawiły się przy nogach łasząc się. Dziewczyna podrapała jednego po łbie i po chwili wszystkie się rozpłynęły.
-Dobij ją.- wskazała na dogorywającą Hermionę.
Nie trzeba było więcej słów, nawet wspomnień o matce czy pomście. Kasandra już chciała zabić tę żałosną istotę.


Mrok nocnego nieba okalającego akademię przeszył jasny błysk. Ciche uderzenie i znów spokój zapanował w tym miejscu.
-Idziemy więc do miasta.- mruknęła wiedźma.- Axe, przywołaj Dies.
-Na jednej nodze.- uśmiechnęła się demonka wyglądając spod płaszcza.
Przed postaciami pojawił się znajomy pentagram, z którego zaczęła leniwie wychodzić sporych rozmiarów istota.
-Axe…- wiedźma stłumiła jęk jaki chciał wydobyć się z jej ust.- Od kiedy Dies nie jest smoczycą?
-… pragnę ci przypomnieć, że tu nic nie działa jak należy.- fuknęła demonka.
Chimeria przesunęła dłonią po miękkim i grubym futrze stworzenia. Przed nią stał pokaźnych rozmiarów białogrzywy lew. Do grzbietu miał przyczepione iście demoniste skrzydła przypominające ułamane ramiona od parasola połączone ze sobą śliskimi błonami. Pędzelek jego sprężystego ogona palił się żywym ogniem.

-Może zostać.-wiedźma wsiadła na lwa wsuwając nogi przed jego skrzydła.- Zapraszam.
Kasandra niepewnie usiadła na grzbiecie zwierzęcia i złapała wiedźmę w pół.
-To nad miasto.- rzuciła Chimeria.
-Nad…?- Kasandra nie zdążyła dokończyć gdyż zwierze wykonało gwałtowny skok i wzbiło się w powietrze. Biegnąc po niebie co chwila mocno trzepał skrzydłami. Nie można było nazwać tego płynnym lotem. Każde wzniesienie i opuszczenie skrzydeł pociągało za sobą znaczne opadnięcie i wznoszenie się w górę. Po jakimś czasie Kasandrze już było niedobrze.
Mimo swych wad lew leciał szybko i niebo zaczynało dopiero nabierać rumianych barw od wschodu, gdy znaleźli się nad miastem.
Zwierzę ostro zanurkowało i nie siląc się na delikatny opad na cztery puchate łapy twardo skoczył i wylądował w bocznej uliczce.
Dziewczyny zsiadły z grzbietu i wiedźma pogłaskała lwa po kosmatym łbie.
-Axe, zaprowadź go do mgielni.
-Do mgielni? Po co?- zdziwiła się demonka.
-Chciałabym zatrzymać go na dłużej. I nadaj mu imię. Potem do nas dołącz.
-Potem jednak będę musiała z tobą porozmawiać. W cztery oczy.- mruknęła Axe chwilę krążąc wokół wilczych uszu swej towarzyszki.
Demonka westchnęła i zanurzyła się w bogatej grzywie zwierzęcia, po czym znikli.
-My już na miejscu.- Chimeria oparła dłonie o biodra.- Że też nie mógł nas podwieźć gdzie indziej... śmierdzi kanałami...

Miasto budziło się do życia powoli nabierając barw dzięki różanobarwnym promieniom wschodzącego słońca.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Feb 13, 2006 1:18 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Jan 28, 2005 11:18 am
Posts: 231
Location: Między smiertelnymi
Śpiewy ptaków, które nie odleciały na południe, były lekko słyszalne w wielkim mieście, ale jednak ten wybijający się z motłochu miasta, obudził Verina. Ten przeciągnął się na kanapie zahaczając ręką o taboret, który się zachwiał, pusta butelka brzdękła na podłodze.
Chwycił się za czoło, próbując stłumić denerwujący odgłos w głowie, usiadł, przeciągnął się, po czym powędrował do łazienki. Nie ogolona twarz, szydziła w lustrze, duże wory pod oczami, zielony język. Przemył twarz doprowadzając się do jako takiego porządku.
Zmienił spodnie, zapalił papierosa, po czym usiadł na podłodze i wyjął miecz z pochwy. Ułożył go na kolanach, powoli popadł w medytacje. W tym transie trwał około kilku godzin, wstał przeciągnął się powoli i delikatnie tańcząc z bronią, wyginał się, przeciągał, miecz jednak poruszał się szybciej płynnej, obracając się wokół własnej osi.
To uderzał z góry zatrzymując się centymetry przed celem, coraz pewniej i szybciej, coraz bardziej zdecydowanie, zatrzymał się złapał kilka głębszych oddechów.
W kuchni czekało śniadanie, nie było gospodyni, tylko kartka z jakimiś informacjami. Przyjrzał się nic ciekawego. Posilił się i wyszedł zamykając drzwi.
- Dobra jakbyś szukał, gdzie byś zaczął. Od bazy danych społeczności i obywateli. Jeśli jednak nie jest zarejestrowana, bądź nie pochodzi stąd to jej tam nie będzie, więc po co ona tu jest. Szuka nie jakiej Kasandry, ta kim jest zero danych, szukanie w stogu siana. Bo to jednemu psu burek, mam cała planete do przeszukania może być wszędzie, nakierowali mnie na to miasto, ale czy mieli racje. – Verin pokonywał kolejne ulice pogrążony w myślach.
- Więc skoro ja nic nie wiem i się mało dowiem to kto może.
Przerwał, na chwilę zatrzymując się przed kioskiem , na wystawie leżała gazeta, z tytułowym artykułem „Napad na jubilera.”.
- Właśnie, idiota, ja nie znajdę, ale oni mogą znaleźć.- ruszył w dobrze sobie znanym kierunku, pamiętał gdzie Brujah potrafił zdobywać informacje, pozostawało tylko pytanie czy i on je otrzyma. Po kilkudziesięciu minutach włóczenia się po ulicach, dostał się w wyżej wymienione miejsce. W drzwiach do małego pubu stał wysoki i dość umięśniony ochroniarz, zmierzył go wzrokiem.
- Zgubiłeś się. – Mężczyzna nachylił się nad fechmistrzem.
- Nie, jestem dokładnie tam gdzie chce być.
- Taki hardy, złamać cię w pół. – mężczyzna napiął mięśnie, a na czole wyskoczyła mu dość spora żyła.
- Wybacz, chyba mnie nie zrozumiałeś, chce wejść do środka a nie bić takiego kogoś jak ty.
- Jak śmiesz. – mężczyzna zamachnął się chcąc trafić w twarz. Verin bez najmniejszego wysiłku, ominął pięść i znalazł się za mężczyzna, popychając go nogą. Ten stracił równowagę i wyrżnął twarzą w kałuże. Dość szybko się podniósł.
- Wiec, mnie posłuchasz czy, mam cię jeszcze ośmieszyć. – Mężczyzna zdębiał, chyba trawił informację, bądź w ogóle myślenie sprawiało mu problemy. Po chwili wyciągnał telefon komórkowy i zadzwonił do kogoś.
- Chwilę. –rzekł, stając znowu w drzwiach, po chwili wyszło trzech mężczyzn.
- Co jest Krang. – Jeden dość dobrze ubrany wyglądający na wygadanego wybił się na przód.
- Szukam informacji i wiem, że mogę je tu otrzymać.
- Tak, dobrze trafiłeś, lecz my cię nie znamy więc to może kosztować, jeśli w ogóle będzie nam się chciało ci pomóc.
- Cena nie gra roli. Szukam tej osoby tu są jakieś informacje, na pewno mnie znajdziecie po znalezieniu jej.
- Mamy ja porwać.
- Nie, nie, interesuje mnie tylko jej miejsce pobytu i nic więcej.
- Dobrze, pojawimy się jak najszybciej, ale nic nie obiecujemy.
- To ja żegnam. - Verin skinął głową i odszedł. Po krótkiej chwili usłyszał, jak mężczyzna gani ochroniarza w drzwiach, używając dość ciekawych epitetów, szkoda że nie mam pamięci do takich rzeczy myślał. Ruszył w kierunku obecnego zakwaterowania.


Verin wdrapał się na ostatni stopień klatki do mieszkania, grzebał po kieszeniach w poszukiwaniu kluczy, drzwi otworzyła Marice, w rozpromieniony uśmiechu.
- Wreszcie jesteś, już prawie wieczór.
- Wybacz, poniosło mnie po mieście. – Lekko szyderczy uśmiech pojawił się na twarzy.
- Pewnie chcesz coś zjeść. Ładuj się do kuchni.
Siedli przy stole, lekki pół mrok panował w kuchni, woda kończyła się gotować.
- Pracujesz?
- Ja bym to pracą nie nazwał, po prostu włóczę się poszukując informacji.
- Tak, jak mój wuj dopóki nie stracił wzroku. Ale to co innego, żyje lepiej niż my tutaj.
- A podobno żebra. – nie mógł się powstrzymać od śmiechu.
- Prawda, ale nie o to chodzi. – dziewczyna przerwała na chwilę.
- Verin, znamy się krótko, sporo o mnie wiesz, ale kim ty jesteś, skąd się tu wiozłeś.
- Ja, wychodzę z złożenia im mniej o mnie wiedzą tym lepiej dla nich i dla mnie.
- Jak każdy w pół świadku. Ja już niedługo, zaczynam uczciwą pracę i studia.
- Hehe, to dobrze, a ja wiem od dziecka miałem talent do miecza, już jako trzylatek wymachiwałem kijem. Później dostałem pierwszy miecz, którym zacząłem ćwiczyć. Tak ten, przy boku, nie wiem skąd go mam i od kogo. Po prostu jest i bardzo go cenię.
- Przecież przez całe życie nie ćwiczyłeś.
- Prawda sporo podróżowałem po światach, zdobywając wiedze techniki, walczyłem na turniejach, ale ta sława mi przestała odpowiadać.
- Ciekawe, a skąd znasz starego i Bru.
- Stary, był moim przyjacielem odkąd pamiętam, można powiedzieć że ojciec. A jeśli chodzi o Brujaha, a jak można poznać zabójcę.
- No dać mu zlecenie albo być zleceniem.
- Tak, ale ten mnie okradł, więc postanowiłem go dorwać sporo mi to zajęło, w końcu się udało. Pobiliśmy się o tę rzecz, dość długo i boleśnie, w końcu musieliśmy odpocząć. Poczęstował mnie papierosem i się zaczęło.
- A o co się biliście, o głupie kilka monet, czy coś bardziej wartościowego.
- Zwinął mi miecz. A to boli. Załatwiliśmy parę spraw, dobrze się z nim pracuje, ale ludzkie drogi się rozchodzą. Później opuściłem to miasto na pięć lat i oto teraz wróciłem.

Rozmowa trwała długo i długo, ciągnęła się prawie przez cała noc.

_________________
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Mar 28, 2006 4:02 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Apr 17, 2004 4:46 pm
Posts: 925
Location: Z krain, których nie ma na mapie.
Dwie kobiety szły szarymi chodnikami miasta, an które powoli spływły promienie słoneczne. Ulice zaczynały się budzić do życia ze swojego nocnego półsnu przerywanego raz na jakiś czas burkotem samotnego samochodu przemierzającego uśpione miasto. Hałas powoli narastał. Klaksony, odgłosy hamowania oraz przekleństwa mieszały się z głośnymi powitaniami i krzykami z pobliskiego bazarku, gdzie sprzedawcy kłócili się o swoje, tak cenne miejsca postojowe.
Ciężkie maszyny przemykały po asfalcie, który zapewne koło południa, w najgorszym słońcu zacznie się roztapiać.

-Gdzie idziemy?-spytała nieco zmęczonym głosem Kasandra.
-Mam tu daleką znajomą. W zasadzie moja matka miała.- powiedziała wiedźma uczepiając wzrok na wysokich budynkach, który czubki kłuły sklepienie nieba.
-Po co?
-Gdzieś trzeba zamieszkać. A ponieważ nie zajmie to nam długo, mam nadzieję, że Annette się zgodzi na przechowanie cię.
-Mnie?- zdziwiła się dziewczyna.-A ty?
-Musisz odpocząć, ja w tym czasie załatwię parę palących spraw.
Po chwili niepokojącego milczenia Chimeria opuściła zielone oczy na dziewczynę, która szła ze spuszczoną głową.
-Nie martw się.Nie zostawię cię.
Skręciły w głowną ulicę pełną kolorowych światełek i reklam. Dotarły pod ciemny dom z jasnymi drzwami.
Chimeria wstąpiła na schodki i lekko zapukała.
Po chwili klamka opadła i drzwi otworzyła starsza kobieta w niebieskiej sukience z bordową narzutką na ramiona, którą zapewne sama wydziergała.
-Dzień dobry.- dziewczyna uśmiechnęła się i symbolicznie skłoniła.-Pamięta mnie pani? Pani i moja matka jeździły na jednorożcach swojego czasu.
-Ach tak!-staruszka wykrzyknęła dziarsko i gestem dłoni zaprosiła do wejścia.-Zapraszam cię kochanieńka, czego sobie życzysz?
-Mam sprawę.- wiedźma przekroczyła próg domu wchodząc w korytarz bielonych ścian. Kasandra niepewnie wstąpiła za nią.-Otóż moja przyjaciółka, Kasandra i ja mamy parę interesów do załatwienia tu. Czy jest możliwe by przenocowała nas pani przez parę dni?
-Ależ nie ma sprawy. -Annette poprawiła nieznacznie narzutkę i wskazała palcem na boczne drzwi.- Mam parę wolnych pokoi i czasami je udostępniam podróżującym. Tańsze to dla nich niż hotel, a i specjalnych wygód nie potrzebują. Miękkie łóżka i skromne posiłki powinny wam wystarczyć, prawda?
-Oczywiście.-wiedźma uśmiechnęła się szczerze próbując nie wchodzić na temat zapłaty za nocleg. Jednak zanim dziewczyna zaczęła kombinować nad owym problemem, rozwiązanie samo się znalazło.
-Ale z racji wspólnych wspomnień z twoją mamą możecie zostać tu za darmo.
-Naprawdę? Dziekujemy.^^ -wiedźma radośnie się wyszczerzyła i odetchnęła głębiej.
-Ale wieczorem mi opowiesz co u was w domu słychać.-staruszka pogroziła palcem i otworzyła im drzwi do pokoju.-A teraz się rozgośćcie. Widzę, że nie macie zbyt wielu bagaży.


Kasandra usiadła na łóżku i spojrzała na wiedźmę, która zdawała się posypiać.
-Co teraz?
-Ciesz się chwilą.- mruknęła zapadając się w miękki materac i wielką poduszkę.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Dec 25, 2006 10:23 pm 
Offline
User avatar

Joined: Tue Sep 09, 2003 7:54 pm
Posts: 486
Location: Gdzies w swoich przygodach...

_________________
" Zobaczyłem Raflika....
*poke*
Dotkłem Raflika.....
...
Moge juz umrzec" Bokler
Morgana's Parapetowa 16 Feb 07


Top
 Profile  
 
Display posts from previous:  Sort by  
Post new topic Reply to topic  [ 21 posts ]  Go to page Previous  1, 2

All times are UTC + 1 hour


Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 0 guests


You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot post attachments in this forum

Search for:
Jump to:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group