[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4246: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4248: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4249: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4250: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
Multiworld • View topic - Zmierzch

Multiworld

Nothing is impossible in the Multiworld
It is currently Fri Nov 01, 2024 1:16 am

All times are UTC + 1 hour




Post new topic Reply to topic  [ 44 posts ]  Go to page Previous  1, 2, 3  Next
Author Message
 Post subject:
PostPosted: Fri Mar 17, 2006 8:21 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Apr 17, 2004 4:46 pm
Posts: 925
Location: Z krain, których nie ma na mapie.
Wiedźma uśmiechnęła się niepewnie i powoli podniosła się. Przeniosła spojrzenie z końca zakrwawionego miecza na chłodne oczy Zacka.
-Niebezpiecznie jest chodzić samemu po nocy, prawda?- powoli poprawiła płaszcz.
Zack nie odpowiedział, stale patrząc na Mer.
-Dziękuję za zaproszenie do wspólnej podróży. Lubię podróżować ze starszymi, przystojnymi panami, którzy zapewniają bezpieczny dojazd do miasta.
Twarz Zacka nie wyrażała żadnych emocji. Nawet drwiny. Nie podobało się to wiedźmie. Nie wiedziała co sądzić o tym mężczyźnie. Nie wiedziała jakie ma szanse na ucieczkę. Dlaczego akurat teraz. akurat dziś się musiał do niej doczepić jakiś zbój.
Była zmęczona i czuła nieprzespaną noc. Zack rzucił szybko okiem na grzbiet swojego osła i upewniwszy się, że jest na nim sznur ponownie spojrzał na kobietę.
-Czego ode mnie chcesz?!- warknęła nieco wytracona z równowagi.
-Idziesz ze mną czy mam cię zabić?- spytał spokojnie.
-A pośrednie rozwiązanie?
-...za dużo mówisz.
Zack machnął ostro mieczem w bok otrząsając go z krwi, po czym bezproblemowo wbił go w ziemię.

Wiedźma wzdrygnęła się i zastanowiła jakich czarów musiał ów mężczyzna użyć by tak operować tak gigantycznym ostrzem.
Łowca odwrócił się i spokojnym krokiem podszedł do osła.
Korzystając z faktu, że się obrócił wiedźma zaczęła powoli się wycofywać. Zdradliwa gałązka pękła pod jej nogą z głosnym trzaskiem. Zack jednak nie zareagował na to, spokojnie odwiązując linę. Osioł spojrzał na niego żałośnie i spuścił łeb nie racząc nawet zarżeć.
Mer nie była zdecydowana co robić. Jedna z jej największych wad, brak zdecydowania, nieumiejętność w szybkim podejmowaniu decyzji. Zwłaszcza odpowiednich.
Już nie zastanawiając się dłużej złapała za torbę, w której miała swoje najcenniejsze skarby i rzuciła się w ciemność między drzewami.Szybko przemykała myślami po zaklęciach, które zna i które mogłyby jej pomóc.
Nie słyszała kroków pogoni. Mężczyzna nie wydawał się być zbyt aktywny.Biegła przedzierając się między pniami. Robiło się stromo i ślisko. Gałęzie i ściółka wyślizgiwały się jej spod nóg chrzęszcząc i chrupiąc.
Uciekanie nie wiadomo gdzie, było złym pomysłem. Zwłaszcza bez konia i pod górę.
Po przebiegnięciu dłuższego kawałka zatrzymała się zdyszana. Starała się wzrokiem przeniknąć ciemność, wytężała słuch. Cisza. Martwa, grobowa, w jakiś sposób niespokojna.
Ciężko oddychała wydychając kłęby pary. Było zimno. Czuła kłujący mróz w płucach.
Podbiegła do kilku drzew zostawiając na nich słabe zaklęcia. Wytrzymają nie dłużej jak trzy godziny, ale zmylą każdego kto będzie tędy przechodził.
-O ile nie będzie to dobry mag.- warknęła z wyrzutem do siebie i czując ucisk w płucach ruszyła dalej.


Tymczasem Zack z liną w ręku odwrócił się w kierunku kobiety. Nie zdziwił się, gdy zauważył jej zniknięcie. Wbity w ziemię miecz sterczał samotnie, a krew spływająca po ostrzu szybko krzepła.
Mężczyzna westchnął i spojrzał w kierunku, w którym zniknęła wiedźma. Wiedział, że nie uciekła daleko i że będzie jej ciężko przetrwać noc. Zwłaszcza, że straciła niemal wszystko.
Powolnym krokiem ruszył w mrok rozważając co sprawi mu większą przyjemność, zabicie jej czy też ciężka sakiewka otrzymana od rycerzy.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Mar 31, 2006 11:01 am 
Offline
User avatar

Joined: Fri Jan 28, 2005 11:18 am
Posts: 231
Location: Między smiertelnymi

_________________
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Mar 31, 2006 9:01 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
Zackary ostrożnie odsunął gałązkę. Ścigał wiedźmę już trzecią godzinę. Czary, które rzucała faktycznie utrudniały tropienie w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Lecz jednocześnie zakłócały naturalną równowagę lasu. Najemnik nie mógł iść dokładnie po śladach ofiary lecz las sam odpowiadał, którędy wiedźma przeszła. A to ryś bez lęku wpatrujący się w mężczyznę, a to mrówki, stojące równo jak na paradzie przed mrowiskiem.

Kobieta była wyraźnie istotą miejską. Pozwoliwszy sobie na pełne znudzenia westchnienie Zack poprawił uchwyt na rękojeści krótkiego miecza i kontynuował mozolną wspinaczkę. Jego źródło przychodu nie wiedzieć czemu szłow górę.

Meriel zaklnęła szpetnie, gdy kolejna gałąź zaczepiła jej włosy i boleśnie zatrzymała. Zdesperowana, sięgnęła po sztylet i po protu odcięła pukiel włosów.
Ten świr z wielkim mieczem nie stracił tropu mimo zaklęć, kluczenia i egipskich ciemności. Wiedźma widziała w nocy dzięki prostemu czarowi, natomiast jak ten mężczyzna odnajdywał drogę, pozostało dla niej tajemnicą. Na słuch?

Zamyślona zrobiła o jeden krok za dużo. Nim zorientowała się, zsuwała się z oblodzonego zbocza, pełnego drobnych kamieni, pni i zeszłorocznych liści. Cudem nie łamiac sobie niczego dojechała do kotlinki, której dnem biegł strumień.
W sumie, pomyślała, miękkie to lądowanie. A te liście takie mięciutkie, prawie puszyste. I ciepłe...
-GROAR! -ryknęła urażona niedźwiedzica, na której zadzie MEriel zakończyłą ostatni odcinek podróży. Zwierzę obudziło się właśnie z zimowego snu, było głodne, a wobec braku ryb w wodzie nagłe pojawienie się wiedźmy potraktowała jako fast food.[/url]

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Mar 31, 2006 9:40 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Apr 17, 2004 4:46 pm
Posts: 925
Location: Z krain, których nie ma na mapie.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Mar 31, 2006 10:08 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Mar 31, 2006 10:50 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Apr 17, 2004 4:46 pm
Posts: 925
Location: Z krain, których nie ma na mapie.
-uh...- wiedźma otworzyła lekko oczy. Leżała na zimnej ziemi. Niemal przymarzła. Nie czuła palców i stóp. W ogóle, prawie nic nie czuła. Poza trzema palącymi pręgami na plecach. Zaklęła siarczyście i zacisnęła zmarźnięte pięści. Zacisnęła oczy i zazgrzytała zębami starając się wytrzymać pierwszy ból. Każdy ruch pociągał za sobą zranione partie mięśni.

Udało się je jednak usiąść. Twarzy wykrzywiona paskudnym grymasem wyrażała jej chwilowa nienawiść do świata i po raz kolejny wypominała sobie, dlaczego nie została żoną karczmarza. Przynajmniej zarobiłaby porządnie narażając najwyżej siedzenie na rzadkie klepnięcia klijentów w razie zastępowania jednej z dziewek.
Powoli wygięła ręce tak, by dłonie były skierowane na plecy.
Odmówiwszy parę regułek poczuła znaczną ulgę w bólu. Odetchnęła lżej i spokojniej. Siedziała tak piętnaście minut odczuwając chłód ziejący z ziemi, a zarazem ciesząc się promieniami wschodzącego słońca.
-Starczy.- wytarła twarz z brudu i chwiejnie podniosła się na nogi. Zamrugała oczami by przyzwyczaić się do oświetlenia i rozejrzała się.
Na lewo leżał misiek. A raczej to co z niego zostało czyli dużo ścierwa i pociętego oraz ubrudzonego krwią futra. Krew, która opuściła ciało zwierzęcia wsiąkła w ziemię lub zamarzła na jej powierzchni tworząc nie miły dla oka skrzep.

Na prawo leżał Zackary.
Również w kałuży krwi. Poraniony i połamany, lecz na nodze miał założony bardziej niż prowizoryczny opatrunek, który blokował upływ krwi z tętnicy. Ten znaczny.

Wiedźma, delikatnymi i zdecydowanie nie gwałtownymi ruchami zdarła z łapy niedźwiedzicy swoją pomiętą pelerynę.
Porwała ją na długie pasy i upewniwszy się czy mężczyzna na pewno leży nieprzytomny podciągnęła bluzkę i obwiązała się kilkoma paskami. Były lodowate. Z początku przyniosły jej ból, lecz potem przyjemną ulge.
Potłuczona podeszła do Zackarego i spojrzała.
-Drań.- warknęła. Nie miała ochoty go ratować. W zasadzie sam sobie poradził.
Jednak możliwe, że gdyby nie on niedźwiedź zrobiłby sobie z niej posiłek.
-Gdyby mnie nie gonił nie wpadłabym na nią.- warknęła jakby walcząc ze swoim sumieniem.
Ostatecznie doszła do wniosku, że mniej więcej go opatrzy i zniknie. Wróci do wioski i tam odpocznie.


Kończyła już ostatni czar rzucony na łowcę. Nie sprawiał wrażenia by miał się obudzić. Nie szybko. Poświęciwszy mu resztę swojego materiału pozostawiła go przy drodze.
- I tak nie dałabym rady go unieść.- ostatecznie usprawiedliwiła samą siebie.
Po chwili spojrzała z żalem na padlinę. Futro z tego zwierzęcia jest na pewno więcej niż cenne. Tylko, że nie miała siły na skrobanie go z padłego ciała. Była bardziej leniwa niż zachłanna.
Stojąc i rozmyślając nad problemem, jego rozwiązanie samo nadeszło.

Usłyszała odgłos kopyt uderzających o drogę. Odwróciła się i dojrzała znajomych już jej mężczyzn, którzy nie kryli zaskoczenia widząc wiedźmę.
-Witam panów.- rzekła zachrypniętym głosem. Od dawna nie miała nic w ustach, a po szaleńczym biegu czuła paskudne drapanie.
-Witaj pani.- odezwał się Verin prowadzący pochód. Rozejrzał się, tak samo jak Meriel co najmniej godzinę temu, i zwrócił się do niej.- Potyczkę mieliście widzę.
-Powiedzmy.- odrzekła.- Można zapytać gdzie zmierzacie?
-Chwilowo wracamy do wioski.
-Chciałabym prosić o zabranie mnie ze sobą. Mam bolesne rany po ostatniej nocy i obawiam się samotnie podróżować. Zwłaszcza, iż przyczyną moich problemów był właśnie ów leżący tu człowiek.
Verin spojrzał na Zackarego i skrzywił się.
-Jednak proszę panów, by i jego zabrali do wioski, a nie zabijali tu. To nie honorowo.
Ostatni argument chyba przemówił do Verina, który skinął głową zsiadając z konia.
-Ostatnią mą prośbą byłoby zaś by jeden z pańskich ludzi mógł zdjąć skórę z niedźwiedzia. Niech będzie ona zapłatą za waszą pomoc.
Verin dał znak spojrzeniem jednemu z towarzyszy. Mężczyzna zsiadł i wyciągnął krótki nóż. Zbliżył się do zwierzęcia i rozpoczął ciąć.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Apr 04, 2006 6:39 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Jan 28, 2005 11:18 am
Posts: 231
Location: Między smiertelnymi

_________________
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Apr 04, 2006 8:46 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Apr 17, 2004 4:46 pm
Posts: 925
Location: Z krain, których nie ma na mapie.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Apr 11, 2006 9:33 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Apr 17, 2004 4:46 pm
Posts: 925
Location: Z krain, których nie ma na mapie.
Przeczekali do rana, chociaż ciężko to było nazwać porankiem. Na dworze jeszcze majaczył księżyc, a ciemności otulały świat dokoła.
Dzisiejszy dzień był mroźny, a lekki szron przyozdobił gałęzie w migoczące iskierki.
Pośpiesznie opuścili karczmę pakując, co mieli i zostawiając bezbronnego Zackarego, nie dość, że przywiązanego do łóżka to jeszcze z przypiętym do czoła rachunkiem, na pastwę karczmarza.
Drig w nieciekawym humorze, po słabo przespanej nocy coś mówił sam do siebie, ale kto by go teraz chciał słuchać.
-Drig, Soroka zajmiecie się Virgiluszem, jak wyzdrowieje spotkamy się w stolicy. Jeśli się nie uda go uleczyć zróbcie cos z nim i jak najszybciej wyruszajcie do Uscher, będę tam na was czekał.
-Dobrze, ale to może trochę potrwać.
-Będę czekał, nie martwcie się. Znajdę sobie zajęcie. Bierzemy dwa konie, poradzicie sobie. Do zobaczenia, niech wiatry nam sprzyjają.
-Niech i tak będzie.


Koło południa na niebie pojawiło się słońce. Świeciło mocno, a pozostałości śniegu oślepiały odbijanymi promyczkami. Dwa rumaki powoli poruszały się traktem górskim. Verin może nie był dość wygadany, ale słuchacz z niego był dobry. Wiedźma mówiła o wszystkim i o niczym, co jakiś czas zadając pytania próbując wyciągnąć przydatne informacje. Była ciekawską istotą. Czasem nawet aż za bardzo.
-Jak na wędrowczynię nie masz zbyt wiele rzeczy przy sobie pani.- zauważył Verin.
-Korzystam z tego, co się trafi po drodze. – Dziewczyna się lekko uśmiechnęła.- Poza paroma podstawowymi rzeczami. Oczywiście zarezerwowanych dla wiedźm.- pieszczotliwie poklepała niewielką torbę.
Verin uśmiechnął się pod nosem. Zapewne po części niedowierzając kobiecie w bycie wiedźmą.
-A ty skąd pochodzisz? – Verin lekko zaskoczony tym pytaniem, namyślił się chwilę.
-Ja urodziłem się daleko na południu w okolicach suchych bagien Faras. W podobnej krainie do tej, bardzo piękne ziemie. Tam dorastałem, stałem się mężczyzną, później żołnierzem i stopień oficerski, za czym idzie tytuł szlachecki. Ale nigdzie nie mogę osiąść na stałe.
-Wiem dobrze co to znaczy tułaczka.- westchnęła Biała Wiedźma.- Niechętnie mówisz, kim jesteś, ze stopniem i tytułem się nie obnosisz.- spojrzała na niego spod oka.
-Bo skazano mnie na banicję w moich stronach, poza tym to niechciana sława.
Po minie Verina widać było, że to dość drażniący temat. Wiedźma odpuściła, może dowie się czegoś później.
-Po, co jedziesz do Uscher,? To wielkie i potężne miasto.
-Bo tam jednak łatwiej coś załatwić niż tu, poza tym więcej przydatnych osób tam się znajduje.
-Myślisz rzeczowo o ludziach. – wiedźma zmarszczyła brwi.
-W tej sprawie tak, ale cóż poradzić.- westchnął.
-Widzę, że to za czym gonisz gryzie cię od dawna. – kobieta zmierzyła go badawczym wzrokiem.
-Prawda, od dawna mnie gryzie cel mej egzystencji. Wiesz zawsze uczono mnie zasad, wartości czegoś wielkiego dla małych ludzi. - przerwał na chwilę.
-Niestety życie już nie raz udowodniło mi, że to nic nie jest warte. Że człowiek jest tylko narzędziem w czyichś rękach.
-Narzędziem? – wiedźma nie kryła zdziwienia. – Co prawda jest to dość dobre stwierdzenie, ale…
-Wiem, do czego pani dążysz. Tylko w imię tych zasad zabijałem, mordowałem, grabiłem i plądrowałem, tylko, dlatego że ktoś miał inne poglądy niż mój zwierzchnik.
-Mordowałeś?- dopytała nie do końca zdziwiona.
Verin podrapał się po głowie, namyślając się chwile i szukając odpowiednich słów.
-Może to trochę za poważnie zabrzmiało. Walczyłem jako żołnierz później jako oficer.
-Za poważnie? – wiedźma nie kryła zdumienia i złości.
-Wykonywałem rozkazy tylko tyle i nic więcej. Wiele żałuje, ale w niektórych sytuacjach postąpiłbym tak samo. Zresztą, może zmieńmy temat.



Pod wieczór znaleźli nocleg, po drodze do stolicy było rozsianych kilka wiosek, w których można pokoje na parę nocy znaleźć. Kilka dni później trafili do stolicy. Wielka brama górowała nad murami równie potężnymi i odstraszającymi wszelkie wojska. Jak powiadają miasto atakowano dwa razy, i spełniło swe zadanie. Za bramą gęsto usiane przeróżnego rodzaju domki dwu i trzypiętrowe. Widać miasto miało problemy by pomieścić wszystkich w swych murach. Małe, kręte uliczki były jak labirynt, tylko te większe przeznaczone dla wojska i wozów kupieckich cięły miasto na różne dzielnice. Kilka sporych strzelistych wież dumnie rzucało cień na mieszkania w dole, chowając się tylko przed potęga głównego zamku otoczonego jeszcze fosą i podgrodziem. Tam znajdowały się koszary i najważniejsze instytucje w mieście.
Uscher było po prostu miastem przepychu, interesów, kłamstw, zdrad, bogatych i najbardziej biednych.

Zajęli mały pokoik w mniej obskurnej karczmie, która odpowiadała ich podstawowych wymaganiom. Gospodarz sobie sporo policzył. Rozłożyli torby podróżne, wiedźma usiadła na łóżku, a Verin wygodnie rozsiadł się na małym stołku i oparł o ścianę.
Po chwili do pokoju weszła dziewka służebna podając świeży chleb, mięso i wino. Verin podał jej monetę do ręki. Ta się tylko uśmiechnęła i szybko opuściła pokój.
-Smacznego.
-Nawzajem. Co jutro planujesz robić? – Wiedźma była podekscytowana obecnością w stolicy. Dawno nie odwiedzała takich miejsc. Przynajmniej nie w roli wolnej osoby, a nie więźnia.
-Nie wiem, mam trochę czasu. Mówisz pani, że po raz pierwszy jesteś w Uscher.
-Tak. Jest bardzo piękne.
-Tak samo piękne jak niebezpieczne...- przerwał na chwile drapiąc się po brodzie.
-Prawie jak kobieta. – wiedźma obdarzyła go znaczącym spojrzeniem. Mężczyzna wybuchł tylko śmiechem.
-Kobiety są jeszcze czułe.
-Prawda. To miasto nie dba o nikogo, jednego dnia pływasz w złocie drugiego dnia jesteś żebrakiem całego świata. Wielu możnych i kupców padło łupem sąsiada czy jakiejś gildii, nie koniecznie kupieckiej.
-Mówisz o złodziejach.
-Mówię o całych organizacjach. – Verin spokojnie pił wino i zagryzał kolacje.
Wiedźma ociągała się z jedzeniem myśląc o tym, co powiedział szlachcic.




Miasto Ucher nie było dość przyjemne wieczorem zwłaszcza dla pojedynczych przechodniów.
Mężczyzna dokładnie owinięty ciemnoszarym płaszczem, spokojnie poruszał się w bladym świetle lamp, przeszedł jeszcze kilka kroków i znalazł się pod drzwiami frontowymi karczmy „Pod Królową Merci”. Spokojna karczma, co prawda przewijały się przez nią różne warstwy społeczne, ale każdy znalazł to, czego szukał.
Wszedł do środka rozejrzał się uważnie, po czym zajął miejsce w kącie chowając się w dość słabo oświetlonym miejscu. Przy nim pojawiła się dziewka przyjmując zamówienie. Mężczyzna nie zdjął dużego kaptura z głowy. Ręce ułożył na stole przed sobą. Dłonie były czyste i zadbane, widać nie znały ciężkiej pracy. Na nadgarstkach dwie bransolety sugerowały pewien poziom społeczny, bynajmniej nie niski.
Mężczyzna uważnie rozglądał się po karczmie, możliwe, że czekał tu na kogoś lub tego kogoś szukał. Dziewka podała spory kufel przedniego piwa, zebrała zapłatę z napiwkiem i poszła miedzy stoły. Mężczyzna siedział już tak kilka godzin, nie rozmawiając z nikim. Jego spojrzenie przykuła jedna osoba schodząca po schodach. Osobnik podszedł do baru i zamówił piwo, po czym źle usiadł przy jednym ze stołów.
Verin szybko popijał trunek, nie zwracając uwagi na to, co dzieje się dookoła. Utonął raczej we własnych myślach i kuflu stojącego przed nim piwa. Mężczyzna siedzący w kącie dokładnie analizował najemnika, jego broń, sposób zachowywania się. Nie mógł się pomylić, od wielu lat szukał podobnych do tego osobnika osób. Musiał być pewny, opis się zgadzał, ale bo to jedna taka osoba na świecie. Wojownik opróżnił kufel do dna i wstał od stołu. Mężczyzna stale mu się przypatrujący również wstał i ruszył w jego kierunku. Verin nie zwracał na niego uwagi, nie wiedział, że ktoś go obserwuje.
Zakapturzona postać potraciła go ramieniem.
-Uważaj, jak chodzisz. – Verin nie krył urazy.
-Wybacz, przyjacielu.

Pułkownika te słowa lekko otumaniły nie wiedział, co powiedzieć.
-Waszmości wybaczy, zamyśliłem się. Nazywam się Aliah. – wysunął rękę, a Verin ją uścisnął.
-Każdemu się zdarza zagapić. Verin.
-Zapraszam na kolejkę piwa.- mężczyzna zaprosił go szerokim gestem.
-Z chęcią, ale musze odmówić. Ktoś na mnie czeka.
-Więc do zobaczenia panie Verin. - mężczyzna się uśmiechnął, odwrócił i wyszedł w tylko sobie znanym kierunku. Był już blisko prawdy.
-Żegnaj i ty nieznajomy.


Verin wrócił do pokoju i zajął miejsce na tym samym stołku, co poprzednio.
-Gdzie byłeś?- wiedźma ponownie zaprzątnęła mu myśl pytaniem. Zaczął się już przyzwyczajać do jej ciekawstwa, mimo, że czasami sprawiało wrażenie zaawansowanej inwigilacji. Zmierzył ją wzrokiem, a ona uśmiechnęła się. Przyjrzał się rzeczom wyłożonym na łóżku. Były to różnego rodzaju artefakty i wspomagacie magii. Słabe światło słoneczne odbijała kryształowa kula mieniąca się tysiącem barw.
-Mam wrażenie, że doskonale wiesz pani gdzie byłem.- podniósł spojrzenie.
Wiedźma zdziwiła się i powędrowała za wzrokiem Verina.
-O to chodzi?- zaśmiała się wskazując kulę. – Nie, nie. Nie śledziłam cię. Sprawdzałam parę swoich spraw. –schowała kulę do woreczka i zawiązała.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Apr 16, 2006 9:53 am 
Offline
User avatar

Joined: Fri Jan 28, 2005 11:18 am
Posts: 231
Location: Między smiertelnymi
Aliah wszedł do pokoju po przeciwnej stronie ulicy. Powiesił płaszcz na prowizorycznym wieszaku i podszedł do małego debowego biórka, na którym stała miska z czysta wodą.
Przemył twarz, wytarł ja o rękaw i zdmuchnął świecę w pokoju. Spokojnie podszedł do okna, znalazł tam mały taboret i usiadł na nim opierajac się o ściane. Naprzeciwko swojego okna znajdowało się okno od pokoju Meriel i Verina. Mezczyzna zapalił jakąś fajke dym tytoniu spokojnie rozchodził się po pomieszczeniu. W pokoju wiedźmy swieciło się światło, szyby nie były zbyt czyste i mało co przez nie było widać, Verin siedział na tym samym drewnianym stołku co przedtem oparty o ściane. Czytał jakaś książke, kobieta, co jakis czas przegladała swoja torbę , chyba coś ciagle mówiła, ponieważ męśczynza co jakis czas przytakiwał lub przeczył.

- Jak myślisz to może być którąś z tych osób.
- Witaj Bell, na razie wszystko na to wskazuje. – za mezczyzna pojawiła się kobieta miała długie brazowe włosy opadające na ramiona, biała bawełniana koszula kryła jej zgrabna figurę. Duże wesołe zielone oczy, lekko zadarty nosek i promienisty wesoły usmiech. Podeszła bliżej i położyła ręke na ramieniu mężczyzny.
- Przez chwile go obserwowałem, i nawet wymieniłem z nim kilka zdań. Jest strasznie zagubiony, niby coś usiłuje zrobic tylko że wątpi w to co robi.
- Może po prostu wolałby robic coś innego.
- Wyczułem że całkiem niedawno był w obecności naszych mniej wesołych braci.
- Myślisz, że kontaktuja się z upadłymi. – mężczyzna przez chwile się namyślił.
- Nie raczej oni chcą coś od nich.
- Aamahiah, będzie dobrze, zobaczysz. Ludzie nie są aż tak ślepi. – mężczyzna obrucił się i spojrzał w oczy Bell, jej usmiech powodował rozlużnienie i spokój. Usmiechnął się również.
- Masz racje. - W pokoju naprzeciwko, zgasło światło.
- Może spróbujesz wejsc tam teraz i obejrzeć wszystko dokładnie.
- Nie, nie będziemy tak bardzo ingerowac w ich sprawy, na razie się przyglądajmy.


Verina obudziło stukanie do drzwi, przeciagnmał się i ciężko wstał połamany po śnie na taborecie. Uchylił lekko drzwi, za nimi stała służąca dziewka, skłoniła się lekko.
- Ja przyszłam budzic wedle życzenia, i przynoszę świerzą wodę. – Verin ziewnął.
- Dziekuje.
- Coś jeszcze? – dziewczyna się uśmiechneła.
- Tak śniadnie, do pokoju jeśli można.
- Tak jest. – zamknął cicho drzwi, przeciągnał się kilka razy i odsłonił zasłonki wpuszczjąc do środka światło dnia. Niebo było zasłonięte cieżkimi chmurami, zbierało się na deszcz.


Szybko zjedli, po czym udali się do biblioteki miejsckiej. Strażnicy wylegiwali się na słuzbie mało kto przychodził do biblioteki o tej porze dnia. Verin i meriel prezeszli bez wiekszego trudu. Mijając drzwi otworzył się przed nimi labitrynt sporej ilosci pułek, wszystkie wypchane po brzegi. Wielkie marmurowe sklepienia unośiły dach nad ziemia, przed nimi na podłodze znajdowała się mozaika przedstawijaca walke jakiegoś demona z aniołem. Walka była równa, żaden z przeciwników nie mił przewagi. Jacyś ludzi sprztali podłogę i odkurzali niektóre regały. Ruszyli przed siebie gdy usłyszeli jakiś głoś za sobą
- Czego pństwo sobie życzy, w czym mogę pomóc?
Przed nimi stał, przygarbiony niewysoki męzczyzna długa potargana broda zwisała do piersi.
Opierał się na lasce, na nosie miał małe okrągłe okulary dośc bystre spojrzenie i miły uśmiech.
- Witam, szukamy czegoś na tem...
- Magia biała i czarna. Demonologia i chierarchie aniołów. - Wtrąciła wiedźma.
- Czy pani praktykuje magię? Nie wiem czy mogę zezwolic na przeglądanie tych zbiorów.
- Zajmuje się magią. – Wyciagneła mała sakiewkę i podała mężczyznie. Ten Tylko nia wstrząsnał, gdy usłyszał miły brzdek zaprosił ich ręka.
- Proszę iśc na sam koniec do drzwi numer siedemdziesiat. Powiedz cię że Maries wam udostępnił salę.
- Dziękuje. – Verin troche zbity z tropu szybkloscia transakcji, ruszył za wiedźmą.
Mineli wskazane drzwi mężczyzna stojący przed nimi wpuścił ich bez problemu. Spore pomieszczenie po brzegi wypełnione pułkami drabinami i kilkoma stolikami. Wszędzie stały sporej wielkości świeczniki. Książki stały poukładane tematycznie. Wiedźma uważnie się rozejrzała. Verina przeraził taki zbiór ksiag, nie wiedział od czego zacząć.
- To bardzo ubogie zródło informacji, myślałem ze biblioteke Uscher stac na cos więcej.
- Myślisz że mamy szanse znależć to czego szukamy.
- Ja tak. A czy ty? – zamyśliła się.
- Raczej nie pewnie wszystkie sa w języku tajemnym. Raczej szukaj tych z obrazkami.
- Nie denerwuj.

_________________
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Apr 16, 2006 11:58 am 
Offline
User avatar

Joined: Sat Apr 17, 2004 4:46 pm
Posts: 925
Location: Z krain, których nie ma na mapie.
Wiedźma rozejrzała się i przejechała palcem po półkach strącając kurz, który brudził jej beżowe rękawiczki.
Verin spoglądał ze zdziwieniem.
-Tak jak myślałam. – zaczęła szperać w torbie i wyciągnęła kilka, sporej wielkości medalionów w kształcie trójkąta, z wyrzeźbionymi runami. Ustawiła je na półkach, dokładnie mierząc odległość między nimi i kąt padania światła. Po chwili zaczęły płonąć lekko niebieskim płomieniem.
-Dobrze.- zwróciła się do Verina.- Całkiem niezłe zabezpieczenie jak na bibliotekę. Jestem pod wrażeniem.

Mężczyzna nie do końca rozumiał.

-Na półkach są położone czary ochronne by nie można było ukraść ksiąg. Moje artefakty jedynie blokują magiczny podsłuch odwiedzających.- sięgnęła po pierwszą książkę. Przejrzała i nałożyła sobie więcej z podobnych półek.
-Tego mi brakowało w dotychczasowych poszukiwaniach.
-Co to jest?- Verin spojrzał jej przez ramię, gdy zasiadła przy stoliku i przysunęła świecę. Jego oczy natrafiły na rysunki skrzydlatych ludzi z mieczami.
-To stare zapiski dotyczące rang aniołów.- powiedziała zdejmując kapelusz i związując włosy rzemykiem.- Te księgi obok dotyczą kategorii demonów, biesów i tym podobnych.

-Zainteresowany?- uśmiechnęła się trzymając w zębach drugi rzemyk.
-Brzmi ciekawie, ale jak już mówiłem ja zajmuję się innymi dziedzinami…
-Trzeba się rozwijać.- śmiech wypełnił pomieszczenie. – Jestem pewna, że mógłby pan mnie nauczyć wielu rzeczy, jeśli chodzi o fechtunek, nieprawdaż?
Verin uśmiechnął się pod nosem, lecz nie skomentował uważnie przyglądając się zapiskom. Nie rozumiał ich. Pismo było dziwnie zakrzywione, a wyrazy łączone kreskami, falbanami i kropkami.


-Dokładnie…„O Hierarchi Niebieskiej”…Jan Damasceński.- mruknęła przeglądając twardą, pokrytą skórą okładką, która wyraźnie miała już swoje lata. Wiedźma skupiła się na odcyfrowywaniu zawiłego pisma. Verin zaś, dając jej swobodę działania poszedł rozglądając się za księgami. – Zdawałoby się, że to nic skomplikowanego.- westchnęła po kwadransie. – Cała wiedza sprowadza się do jasnego podziału. Aniołów dzieli się na dziewięć chórów, a tę dziewiątkę na trzy hierarchie. –nabrała powietrza parafrazując wiedzę z książki. – Pierwsza hierarchia to trzy chóry, najbliżsi Bogu Serafini ‘górujący miłością’, Cherubini ‘pełni władzy Bożej’ oraz Trony wyróżniający się posłuszeństwem. To aniołowie czystej kontemplacji. Bla, bla…- zamyśliła się omijając nudniejsze fragmenty. – Hierarchia pośrednia sprowadza się do Panowania, Mocy i Władz. – przejechała palcem po dużej stronie z definicjami. - Trzecia hierarchia, najbardziej oddalona od Boga, a bardziej zbliżona do ludzi obejmuje Aniołów Zwierzchności vel Księstwa, Archaniołów i Aniołów.
Verin zaciekawiony tym jak bajką przysiadł się i spojrzał na rysunki potężnych, uzbrojonych aniołów.

-A oni?
-Ten niosący światło to Luciferus. Legendy głoszą, iż odszedł od Boga. Zbuntował się.- Zatopiona w myślach wiedźma roztaczała wokół siebie delikatną aurę tajemniczości.- Drugi zaś to Archanioł Gabriel, jego imię znaczy "Mąż Boży". Gabriel był tym aniołem, który przynosił szczególnie ważne wiadomości od Boga. Odpowiadał on żywiołowi ognia dlatego trzyma ten miecz.- przewróciła stronicę i wskazała na cały Boży orszak.
-Kim jest ten na czele?
-Bodajże Uriel. Zwany był najwyższy rangą. Odłożyła księgę i zabrała się za następną.
Verin wziął w dłonie pozostawione dzieło i zaczął się mu przyglądać. Szczególną uwagę poświęcił obrazkowi trzech najważniejszych archaniołów. Przesunął po nich palcem z zamyśleniem. Wiedźma przyuważyła jego błędny wzrok. Szturchnąwszy go w łokieć podała dwie otwarte księgi.
-Widzę, że zaciekawiłeś się, choć trochę.- starała się ukryć zadowolenie. Uczucie przekazywania innym swoich pasji napełniało ją satysfakcją.- Tu masz wizerunki archaniołów. Spory rozdział poświęcono Luciferusowi…

-A Gabriel?- wtrącił.

Wiedźma zdziwiła się. Zazwyczaj największą popularnością cieszył się ten największy buntownik, który odstąpił od Boga. Gabriel nie był tak interesującą postacią. Jednak szybko znalazła stronice poświęcone temu archaniołowi i podała Verinowi, który natychmiast zagłębił się w rozdziale. Tekst był o dziwo prosty i czytelny tak, że pułkownik był w stanie wyciągnąć informacje.
Dogłębnie sprawdzając każdy werset powoli przewracał strony. Jego dokładność zaskakiwała wiedźmę, gdy Verin liczył skrzydła jednego z aniołów.

-Sześć…- mruknął pod nosem. Wiedźma spojrzała na pułkownika.- Charakterystyczne dla Serafinów.- jakby wyjaśnił.
Meriel uśmiechnęła się pod nosem i zagłębiła w trudnym manuskrypcie. Pismo nie dość, że hieroglificzne to jeszcze skręcone spiralnie.
Płomyk świecy skakał wesoło, gdy dwójka podróżników zakopywała się w coraz to nowych książkach.


Po dłuższym czasie, wiedźmę zaczęły boleć oczy. Doprawione magicznie by łatwiej odczytywać tekst odczuwały podwójne zmęczenie.
Przeciągnęła się i ziewnęła.
-A to, co to jest?- zapytał pułkownik wskazując na pozłacaną stronę.
-Nie dotykaj!- niemal krzyknęła łapiąc go za rękę i wyrywając książkę.
-Dlaczego?- Verin był zdziwiony.
-Pozłacana strona jest zatruta. –przyłożyła kawałek materiału, a ten zaczął zwijać się, gnić i wydawać przykry zapach. –Jakbyś ją dotknął w najlepszym wypadku trzeba by było uciąć ci palec.
-Ciekawa forma obrony.- mruknął. –Jak się, więc z tym obejść?
-W ten sposób.- rozłożyła księgę dotykając jedynie okładki i przesunęła trzy razy dłonią nad stronami. Lekki zefirek przewrócił strony. Półmrok panujący w pomieszczeniu został stłumiony błyskiem wydobywającym się z księgi. Do strony zrobionej z czystego materiału przyszyty był dziwny medalion z wygrawerowanym ognistym mieczem.
Meriel, która nie zdążyła oddalić ręki, poczuła paraliżujący ból w skroniach i opuszkach palców.

Jęknęła pochylając się nad stołem.
-Pani, dobrze się czujesz?- spytał Verin.
Nie słyszała go. Jej czaszkę wypełniał przeraźliwy huk.
Naprężone mięśnie i nadnaturalnie szerokie, w tym momencie puste oczy świadczyły, że nie czuje się dobrze. Gwałtownym ruchem strąciła świecę, która zgasła.
Niewidzialna siła rzuciła ją na regał z książkami, o który silnie uderzyła. Zrzuciła kilka tomów, które spadły z głuchym jękiem. Dłonie szeroko rozstawione wyglądały jak przywiązane do niewidzialnych kołków.
Opuszczona w dół głowa powoli uniosła się ukazując beznamiętny wyraz twarzy.


-Jesteśmy bezcielesnymi bytami… wasze umysły zmuszają was do klasyfikowania, przeliczania i nazywania wszystkiego, zupełnie jakbyście chcieli tworzyć od nowa to, co Pan wykreował wiele lat temu… - z jej ust wydobywał się ledwo słyszalny szept.- Dotykacie tajemnic, które nie są dla ludzkich oczu… ludzkie dusze nie zasługują na taki zaszczyt… poznania tajemnic Pana, Wszechmogącego Stworzyciela Nieba i Ziemi… my, jego oddani słudzy, pokorni i wierni wypalimy zło, które zapleniło się w waszych sercach… czystych duszach nadanych przez Pana naszego Miłościwego…


Wiedźma nie była w stanie przekazywać dalej treści. Były to czasy, kiedy nawet bardzo uzdolnione magicznie kobiety, przypłacały opętanie życiem przez słabo jeszcze rozwiniętą kontrolę magiczną.
Artefakty ustawione, przez Meriel zaczynały trzeszczeć i trząść się na półkach, które weszły w słabe drgania.
Wiedźma krzyknęła rzucając się na wszystkie strony, rozpaczliwie próbując wypędzić z jej ciała boskie stworzenie, które zdecydowało się w nią wstąpić. Na nadgarstkach pojawiły się szramy sugerujące, iż w tych miejscach znajdować się mogły sznury.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Apr 16, 2006 7:57 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Oct 26, 2003 1:27 am
Posts: 2039
Location: neverwhere
-A ty czego tutaj? Na miłośnika literatury nie wyglądasz. - przygarbiony mężczyzna mizernej postury zagrodził drogę Zackowi- to świątynia wiedzy, nie miecza.

Łowca stał niewzruszony, mimo iż kolejna przeszkoda na drodze do zdobyczy była conajmniej irytująca.

Najemnik był przez niemal cały czas przytomny - jednak utrata krwi i rany skutecznie uniemożliwiały działanie. A skoro jego własna ofiara pomagać mu chciała, nie zamierzał reagować. Przeleżał więc w spokoju w wygodnym łóżku, zniósł związanie i upokorzenia z tym związane. Na szczęście właściciel karczmy okazał się rozsądnym człowiekiem i zgodził się by Zackary wykonał umówione prace w gospodarstwie. Najemnik szybko uporał się z pracą i ruszył w pościg, pozostawiając zajazd z największą kupą drewna opałowego w historii.

Idąc szybkim krokiem i prowadząc za sobą najedzonego i zadbanego osła, Zack dotarł do Usher o zmierzchu. Zgubił ślad wiedźmy spory kawałek przed murami miasta, lecz nie przejmował się zbytnio. Busz i tak nie był jego naturalnym środowiskiem.

Tego samego dnia za resztki poprzedniego honorarium wynajął małą izdebkę na poddaszu, umieścił tam swój dobytek, poczym sprzedał osła. Dysponując tym kapitałem, udał się do wyjątkowo podłej jadłodajni, gdzie kilka zadanych szeptem pytań zawiodło go przed oblicze lokalnego rezydenta gildii. Jak mówił Verin, w mieście gildie miały mocną pozycję. I licznych przyjaciół.

Dobrze po północy do drzwi pokoju Zacka zapukał posłaniec. Młody chłopak w nierzucającym się w oczy stroju wydobył z kieszeni kamizelki zawinięty w szare płótno pakunek. Łowca zgodnie z tradycją upuścił na wyciągniętą dłoń kilka srebrnych monet i wydał kilka poleceń. Skinąwszy na koniec głową, chłopak zniknął w ciemnym korytarzu. Poruszał się bezszelestnie, a przecież schody skrzypiały niemiłosiernie...


Zack odwinął płótno przy świetle pojedyńczej świecy. Pakunek zawierał pożółkłą kartę pergaminu złożoną na czworo i naszyjnik przedstawiający siedzącego lisa.
List zawierał dokładny opis lokacji wiedźmy i Verina. Zawierał też pewne wskazówki i kończył się podpisem, absolutnie nieczytelnym.

Pewien siły srebra Zackary ostrożnie ułożył się na sienniku, okrywając sponiewieranym płaszczem. Zasnął niemal natychmiast.

Rano obudził go cichy brzdęk. Ocknął się i wstał, ściskając ręku krótki miecz. Dźwięk ponownie wypełnił pokój - dobiegał od prymitywnie wykonanego okrągłego okna z żółtawego szkła.

To był sygnał. Nie spiesząc się, Zack owinął miecz w postrzępiony płaszcz, po czym zszedł na ulicę. Tam zamienił kilka słów z ulicznikiem - uważny obserwator dostrzegłby, iż to ten sam chłopak, który dostarczył przesyłkę w środku nocy, choć inaczej ubrany i zdecydowanie niewyspany. Skinąwszy mu głową Zack odszedł w dół ulicy.

I tak dotarł do biblioteki. Stał teraz naprzeciw starego mężczyzny ciężko opierającego się na swojej lasce. Powoli zbliżało się do niego dwóch strażników od strony drzwi, zaniepokojonych jego przedłużającym się milczeniem. Zackary tymczasem analizował sytuację. Przemoc była ostatecznością, gildia nie lubiła trupów, a nawet pobicie mogłoby mieć niemiłe konsekwencje. Przekupstwo również nie było rozwiązaniem - wynajęcie gildyjnej szpicy pozbawiło go większości funduszy. Pozostawał medalion, lecz to było rozwiązanie ostateczne - jak użycie balisty wobec komara.

Rozmyślania przerwał zgrzyt miecza wysuwanego z pochwy. Jeden ze strażników miał widać słabe nerwy.
-To nie miejsce dla brudnych włóczęgów. Zabieraj swój brudny zadek z..
-Azel, zachowuj się! - Starzec zbeształ młodzika. Jemu również nie zależało na awanturze- proszę, dobry człowieku, jeśli nie szukasz tu wiedzy, opuść to miejsce.

Zackary stał jeszcze przez chwilę nieruchomo, po czym lekko skłonił się Mariesowi i już się odwracał gdy..
Głosy. Szepty. Ten zapach, zawsze towarzyszący magii. Najemnik odwrócił się i spojrzał w wzdłuż korytarza. Ostatnie drzwi konczące go były jakby podświetlone błękitnym światłem, widzialnym doskonale mimo blasku dnia.

Niezważając na protesty strażników Zackary pomknął korytarzem. Za plecami krzyki złości przerodziły się w pełne zdumienia nawoływania, by w końcu przekształcić w pełne trwogi wrzaski. Zack odizolował się od tych hałasów, nie słyszał krzyków, trzasku łamanego drewna..

Verin cofnął się pod ścianę komnaty. opierając się plecami o półki i ściskając w ręku miecz nie bardzo wiedział co zrobić. Wiedźma wisiała na półkach, ukrzyżowana. Lecz nie było widać żadnych pęt, sznurów, niczego. Tylko ten nieziemski blask, nienaturalny wiatr, który przewracał stronnicami ksiąg.
Zackary dopadł drzwi i rąbnął w nie barkiem. Nie ustąpiły. Łowca natomiast zwinął się z bólu i oparł o ścianę. Za plecami narastał tumult, gdy zaalarmowana straż zbliżała się. Uderzył ponownie. Drewno trochę ustąpiło, lecz nie do końca. Mógłby przysiąc, iż drzwi wyboczyły się i zablokowały we framudze.

Poczuł na ramieniu zaciskające się palce, odciągające go od drzwi. Pechowo dla strażnika było to ramię które poszarpały pazury niedźwiedzicy.

W wąskim korytarzu jedynie dwóch strażników mogło stać obok siebie, a i tak solidnie sobie przeszkadzali. Zack złapał wyciągnięte ramię jednego z nich, wykręcił i pchnął nieszczęsnika prosto na spotkanie ze ścianą. Rozpęd był krótki, choć wystarczył, by twarz strażnika z satysfakcjonującym mlaśnięciem wpasowała się w mur. Chłopak w pośpiechu nie założył hełmu. Zackary zakręcił zalanym ze złamanego nosa krwią ciałem i pchnął na drugiego strażnika, skutecznie blokując na parę chwil korytarza. A potem sięgnął po miecz na plecach.


Na szczęście sklepienie korytarza było wysoko.

VErin widział jak szara klinga przebija się przez drzwi, przepoławiając je na pół. Widział, jak kopnięte z nieludzką siłą oba fragmenty przelatują przez pokój, demolując półki na ścianach. Mocniej ścisnął miecz, gotów odeprzeć każdy atak.

Zack wpadł do pokoiku wykrzywiony z bólu. Rany otworzyły się, i teraz każdy ruch był torturą. Lecz nie przejmował się tym zbytnio. Zapach magii był obezwładniający, jej bliskość raniła. Rozbieganym spojrzeniem ogarnął pomieszczenie, szukając źródła, znalazł.. i ledwo uchylił się przed ciosem Verina. Drugiego uniknął, chowając się za mieczem. Trzecie pchnięcie trafiło, rysując szramę na żebrach łowcy.

Tego było za wiele. Z gardła Zacka wydostał się ryk, pełen bólu i wściekłości. Nie zważając na ból, krew tryskającą z ran, Zack poderwał miecz i z dołu uderzył w zastawę Verina. Nie atakował go jednak. Poprowadził klingę w górę, krzesając iskry uniósł nad głowę.
I uderzył w dół, przepoławiając księgę, medalion i kamienie posadzki poniżej.

_________________
A little overkill won't hurt anyone
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Apr 17, 2006 11:02 am 
Offline
User avatar

Joined: Sat Apr 17, 2004 4:46 pm
Posts: 925
Location: Z krain, których nie ma na mapie.


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Apr 29, 2006 12:28 pm 
Offline
User avatar

Joined: Fri Jan 28, 2005 11:18 am
Posts: 231
Location: Między smiertelnymi
Wąskim ściekowym korytarzem , poruszał się mężczyzna niosący kobietę na ramieniu, poruszał się powoli i ostrożnie. Kobieta była nieprzytomna, mężczyźnie nieźle krwawił łuk brwiowy, zbliżał się do jakiegoś zaułku gdy usłyszał jakiś dźwięk. Zatrzymał się i nasłuchiwał, po chwili mignęła mu para małych świecących oczu.
- Pieprzony szczur. - Spokojnie ruszył do przodu, po kilkudziesięciu minutach doszedł, do krat za nimi znajdowała się mała rzeczka i mały zagajnik. Sprawdził kraty były dobrze obsadzone, zaklął w duchu. Jak dobrze pamiętał gdzieś tu było wyjście, ale to było tyle lat temu. Położył kobietę i dość spora jej torbę na suchym kawałku ścieków i zaczął się rozglądać. Dobrze, że nie padało bo wtedy ścieki wypełniają się prawie po brzegi, tupał nogą o podłoże, aż natrafił o kawałek wystającego głazu nie bez powodu tu wmurowanego. Sprawdził ręką na kamieniu były wyryty znak wskazujący kierunek świata i numer ścieku. Znów zaklął miał do przejścia jakieś kilkadziesiąt metrów do wyjścia, poszedł we wskazanym kierunku, natrafił na kolejne kraty te były mocniejsze.
- Mam cię – zadowolony sprawdził ich konstrukcje, u dołu brakowało dwóch solidnych prętów tak że szczupły człowiek mógł się przecisnąć.
Wrócił po kobietę, przegonił szczura który był wyraźnie zaciekawiony nowymi przybyszami. Znów spróbował ocucić towarzyszkę, po pewnym czasie się ocknęła nie było to miłe, nasilający się ból w głowie nie pozwalał jej się skupić.
- Gdzie ja jestem? – wiedźma wypowiedziała to w taki sposób że trudno odgadnąć czy to było pytanie stwierdzenie czy może nawet żart.
- W kanałach, ej musisz.... nie zasypiaj.
- Gdzie?
- Nie ważne pij, podał jej bukłak, z jakimś płynem, upiła kilka łyków.
- Pali. Czym mnie trujesz. – wyraźnie jej stan się polepszał.
- Musimy się przedostać przez jedną rzecz a sam nie za bardzo mogę to uczynić.
- Dobrze gdzie to? – wiedźma wstała lecz po chwili straciła równowagę.
- Może jednak chwilę tu poczekamy. – napiła się jeszcze jeden łyk.



Kilka minut później byli już przy kratach, Verin zanurkował, i znalazł się po drugiej stronie.
- Dobra teraz podaj torbę. – Wiedźma podała mężczyźnie torbę, która ledwo co przeszła przez kraty, po chwili sama zanurkował.
- Dobrze, że już jest prawie ciemno, pół miasta nas szuka.
- Ale?
- Cicho, chodź.
Ruszyli w kierunku zagajnika, na murach kotłowało się sporo strażników, i oficerów co jakiś czas krzyczących i wydających rozkazy. Byli pewni że jedyne wyjście z miasta jest albo przez bramy albo przez mór. Zawsze pozostawała opcja ukrycia się w mieście, jednak to nie było zbyt mądre posunięcie, wiele osób posiadających wielkie chęci zarobienia pieniędzy szpiclowało o wszystkim strażnikom. Uciekinierzy dotarli do zagajnika, między drzewami byli jeszcze mniej widoczni. Biała mokra szata wiedźmy nie rzucała się w oczy, przypominała bardziej ubłoconą i wycioraną w szlamie ścierkę. Szybko dotarli do lini lasu, stamtąd kilka godzin bezustannego marszu w niewiadomo jakim kierunku.
- Ej mam już dosyć, musze odpocząć.
- Chodź. – chwycił ją za ręke i pociągnął
- Ej! Słabo mi musze odpocząć. – Kobieta wyrwała swą ręke i opadłą na ziemie.
- Nie prowadzisz niewolników, ja już nie mam siły. – pułkownik spojrzał w korony drzew, gdzieniegdzie zaczęło się przebijać słońce.
- Szliśmy kilka godzin, dobrze odpoczniemy tutaj, nie będziemy szli za dnia, bo na razie to nie ma sensu.
- Jestem głodna. – Verin przeszukał swoja torbę.
- Mam trochę chleba.
- Może być.
- Czy wszędzie gdzie się pojawiasz niesiesz takie zniszczenia. – W wiedźmie się zagotowało.
- Drań.
- To tylko ciekawość. - spojrzał się wymownie i zaczął się posilać.
- Zwinąłem kilka ksiąg w tym zamieszaniu. Masz je w torbie. – kobieta się szeroko uśmiechnęła.
- Inteligentny drań. Co my tam mamy. – zaczęła przeglądać swoją torbę.
- Hmm demonologia, starożytne istoty, światło i mrok.
- A to? – spytał Verin.
- Nie jestem w stanie odczytać tytułu. 0 kobieta uważnie obejrzał księgę, po czym otworzyła ja i przewróciła kilka stron.
- Nie znam tego języka.
- Ale ma obrazki. – Najemnik się głupio uśmiechnął.
- Tu są ciekawe rzeczy, tzn te obrazki, jakieś symbole hierarchie.
- Ten już gdzieś widziałem. Tak jeździec burzy.
- Tułająca się po świecie dusza nie zaznająca spokoju dopóki dopóty nie wypełni swego przeznaczenia.
- Przerąbane.
- Ponoć rządna ze stron go nie chciała, zaginął około dziesięciu tysięcy lat temu, tak mówią bajki dla dzieci. – Wiedźma zaczęła się śmiać.




Przeczekali do wieczora, odespali, opatrzyli rany, zebrali siły na dalszą drogę.
- Gdzie teraz, no dalej w tym kierunku. Do Aldorfu.
- Co to miesiąc drogi pieszo. Trudno nic tu po nas.
- Spokojnie jeszcze tu wrócimy. Przynajmniej ja.
- Przeglądałam te księgę jak spałeś.
- I...
- Pokaz mi swój miecz.
- Co? – mężczyzna był wyraźnie zdziwiony.
- I co miecz ma wspólnego z księgą.
- Po prostu, chce go obejrzeć.
Najemnik wyciągnął ostrze, miecz był smukły długości około metra dwadzieścia, może troszkę dłuższy, klinga była lekko wykrzywiona ku końcowi i dość cienka. Miecz musiał być dość lekki i szybki a jednocześnie bardzo zabójczy. Była to broń jednosieczna, doskonale wykonana i wywarzona, głownia była dość uboga zrobiona z tego samego materiału na który nałożono plecione drobne kółeczka by pewnie leżał w dłoni i się nie ślizgał. Miecz był wykuty w całości był jedna częścią śmiercionośnego narzędzia. Wiedźma obejrzała miecz dokładnie, skupiła się na nim wykonała kilka gestów.
- Dziwne w książce jest narysowany bardzo podobny miecz, wręcz identyczny. Tylko że ten nie jest magiczny, przynajmniej ja nie czuje rządnej aury magicznej.
- Nie masz co robić, to jest miecz służy do zabijania nie potrzebuje magio by być zabójczy.
- Tak jasne podejście wojaka.
- W sumie, obecnie nie mam jakiś celów, wszystkie próby się na razie posypały, a co ty planujesz obecnie. Może się dołączę do twych poszukiwań, czy celu.

_________________
Image


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon May 01, 2006 11:37 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Apr 17, 2004 4:46 pm
Posts: 925
Location: Z krain, których nie ma na mapie.
-A jakie to cele może mieć taka zwykła kobieta jak ja? -odparła beztrosko.
-Wiedźma.- chrząknął pod nosem.
-Słucham? – skrzywiła się.
-Nic, nic. Mów dalej proszę.
-W zasadzie…- rzekła po chwili namysłu.- To uciekam.
-To zdążyłam zauważyć. Persona non grata. Skądś to znam.
-Dziwi mnie jednak twoje zachowanie.
-Jak to?
-Wiesz, że jestem poszukiwana, i że za schwytanie mnie można otrzymać niemałe pieniądze… A mimo to nawet zdarza ci się mi pomóc.
W odpowiedzi Verin tylko wzruszył ramionami i beztrosko rozłożył ręce.
-Nie wierzę by nie zależało ci na pieniądzach. Tu każdemu na tym zależy. –przyjrzała mu się uważnie.- Wątpię bym się myliła, ale nie jesteś osobą, która nie posiada celu. Do czegoś dążysz, za czymś pędzisz i stale szukasz. Widać to w twoich oczach.
-Jest trochę prawdy w tym, co mówisz.- powiedział. –Gonię wiatr. Ciężko go złapać, prawda?- uśmiechnął się przebiegle.
Wiedźma siedziała chwilę zbita z tropu.
-Tak…zdarza mu się, że ucieka.
„Wariat albo marzyciel z ukrytym celem. Może nawet sam o nim nie wie.”- urywki myśli przeleciały Meriel przez głowę.


-A… nie-„w zasadzie”?- zapytał po chwili milczenia Verin.
-Zbieram wiedzę magiczną…
-„I niszczę nią biblioteki, z których korzystam”?- dokończył ze złośliwym uśmieszkiem.
-Hrmpf!- naburmuszyła się.- To ty znalazłeś tak silnie nasyconą magią książkę. Nie moja wina, nie jestem wszechmocna.- warknęła.
-Nie musisz się tłumaczyć.- Verin zdawał się być rozbawiony jej reakcją. Tłumaczyła się jak mała dziewczynka.
-Swoją drogą…- dodała po chwili. –Przydałoby się wrócić po medalion.
-Na pewno nie teraz. Roi się tam od straży.
-Prawda. Jednak wartość tego medalionu zasługuje na powrót tam.
-Ile?
-Materialnej wartości ci nie przedstawię, lecz jest ona przeogromna dla tych, którzy wiedzą jak go wykorzystać. Niesie on w sobie również potężną dawkę magiczną.
-Co jest w nim tak niezwykłego?
-Chociażby to, że zawiera w sobie ułamek z miecza Gabriela.


Słońce powoli opadało schylając się ku horyzontowi, a dwójka podróżników, korzystając z osłony cieni przemykali pod lasem.
-Nie dokończyłaś.- mruknął Verin uważnie się rozglądając.- Na co ci ta „wiedza magiczna”. Wątpię bym się mylił…- spojrzał znacząco na wiedźmę.- …ale nie należysz do osób chcących opanować świat.
-Dzięki za uświadomienie, że aż tak to widać.- warknęła z przekąsem.
-Zawsze do usług.
Meriel zignorowała złośliwą uwagę. Mimo wszystkiego był sympatyczny.
-Zbieram ją by zachować w pewnej formie, by mogła ją odebrać moja prawnuczka. Wiem, że urodzi się dopiero za kilka pokoleń, ale o niej jako jedynej dowiedziałam się z kuli. Biedna, pół wilkołaczka, do tego zamieszana w nieczyste sprawy diabłów… ale wiedźma. Jednak nie ma potrzeby ci o niej opowiadać, przecież i tak jej nie spotkasz nigdy, prawda?


-Wiedza, zwłaszcza o artefaktach i zaginionych zaklęciach bardzo się jej przyda. W jej czasach już nikt nie będzie świadom istnienia takich rzeczy jak Harfa Kornelii czy Łza Boga.
-Dlaczego? Zostaną przecież manuskrypty. Chociażby takie, z których ty korzystałaś.
-No …- wiedźma nieco zaróżowiła się.- Nie zostaną.
-Jak to?
-Ja korzystałam z ostatniego manuskryptu… to był wypadek, nie wiedziałam, że to jest takie łatwopane!!!
Wiedźma stanęła i z zakłopotaniem założyła ręce. Zastanawiała się tylko, czy teraz Verin buchnie gromkim śmiechem czy stwierdzi, że ma do czynienia z piromanką i jednak zechce ją oddać w ręce Inkwizycji.


Top
 Profile  
 
Display posts from previous:  Sort by  
Post new topic Reply to topic  [ 44 posts ]  Go to page Previous  1, 2, 3  Next

All times are UTC + 1 hour


Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 1 guest


You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot post attachments in this forum

Search for:
Jump to:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group