Na wyspach Fenicjan dało sie wyczuc ogólne poruszenie. Wszyscy mówili o oświadczeniu, które wydano tego ranka. Feniks zrzekł sie przywódctwa na rzecz Vertisa. Wiekszość ludzi przyjęła te wiadomość z ulgą - czas namiestnictwa sie skoczył, w końcu zycie zacznie toczyć się normalnie. Jak w każdym społeczenstwie, znaleźli sie oczywiście niezadowoleni...
- To już ich problem. Przywykną. - Powiedział ze spokojem Vertis. Było to pół godziny przed rozkazaniem Feniksowi zrzeczenia się władzy. Tamten miał pewne wątpliwości, ale po namysle zgodził się, że było to najrozsądzniejsze ,co mogli zrobić. Ludzie rzeczywiście musza perzywyknac. Do wielu zmian.
Po przejeciu władzy Vertis sam wydał orzeczenie. Mówił w nim o poszerzeniu współpracy z resztą frakcji, rozwinięciu traktów handlowych, rozwoju gospodarczym i inwestycjach. Główny nacisk połozył na plan wybudowania kosmoportu. Ludzie od dawna zdawali sobie sprawę, że była to konieczność i nareszcie rząd postanowił sie tym zajać.
Kolejną istotną zmianą było powstanie Uniwersytetu Magyi i Technikum Gwiezdnego. W tym roku obie placówki miały przyjąc w sumie 354 osoby, jednakże zainteresowanie przerosło wszelkie oczekiwania. Mieli nabór na następne dwa lata, chociaz skład kadry nauczycielskiej nie był jeszcze do końca ustalony.
W trzy tygodnie później pojawiła się delegacja Myrmidian...
***
Młody książę An Khalu siedział w sali audiencyjnej. Nie było tutaj nikogo poza nim i Vertisem. Feniks był zawalony robotą przy kosmoporcie. Nareszcie znaleziono odpowiednie miejsce i robota miała ruszyć pełna parą. "Zawalony robotą" - też mi wymówka, pomyślał Vertis.
- Tak więc, książe, co cię tutaj sprowadza?
An Khalu otworzył szerzej swoje, już i tak dosyć, wyłupiaste rybie oczy. Pewnie nie przywykł do tak bezpośredniego traktowania. Cóż, nie mam zamiaru zmieniac swoich przyzwyczajeń, pomyślał Vertis.
Ksiazę skinął głową w ludzkim gescie, po czym przemówił.
- Cieszy mnie, że możemy ominac te durne ceremoniały... - Vertisa zdziwiło, z jaka biegłoscią Myrmidianin posługiwał się ludzkim językiem. Po tej jaszczurzo-rybio podobnej postaci spodziewał się raczej bulgotu, niz ludzkiej mowy. - Czy coś się stało?
Vertis otrząsnął sie ze zdziwienia. Pośpiesznie przeprosił:
- Wybacz, ksiażę. To pewnie niestrawnosć - usmiechnął się - Proszę, kontunuuj.
- Właśnie ten problem pragne poruszyć. Napewno trudno o zywność teraz, kiedy tak mało pól zostało pod uprawę?
- Dajemy sobie radę, ale mogłoby być lepiej, przyznaję.
- Pod powierzchnią wody natomiast życie kwitnie, jedzenia jest więcej, niż jesteśmy w stanie spożyć. Moglibyśmy was wspomóc w zamian za przysługę...
- Jestem otwarty na propozycje, czego oczekujesz?
- Poszerzenia współpracy, oczywiście. Słyszeliśmy o projekcie budowy kosmoportu i bardzo nas to zainteresowało. Wiatr zmian nadszedł, pragniemy brać w tym udział.
- Tylko tyle? - usmiechnał sie cynicznie Vertis.
- Na poczatek, owszem. Mamy wiele do zaoferowania Bezmiarowi.
- Bezmiarowi? Ach... kosmos, to masz na myśli? Owszem po wybudowaniu kosmoportu handel rozwinie się bardzo szybko. Ale żywność to za mało, żeby mnie przekonać, ksiażę. Po wybudowaniu kosmoportu bedziemy w stanie sami zapewnić sobie dostateczną ilość jedzenia.
Teraz to książę usmiechnął się cynicznie, szczerząc jaszczurze kły.
- W razie konfliktu zbrojnego dostawy szybko się skończą.
- Touche! - Vertis coraz bardziej zaczynał skurczybyka lubić - Zagrajmy więc w otwarte karty. Myrmidianie zajma sie piractwem na wodach Shiroue, współpracujac z Kłami, oczywiście... Oraz dostarczycie nam żywność, a my w zamian podzielimy się nasza wiedzą techniczną. Jak zapewne słyszałeś, książę, niedawno powstały dwie placówki naukowe.
- Tak...
Negocjacje potrwały kilka godzin, po których obie strony z grubsza wiedziały, na czym stoją. Biurokrację i wszelkie formalności Vertis zrzucił na barki gryzipiórków z Zamku. Sam oprowadził goscia po terenach przeznaczonych na budowę kosmoportu. An Khalu był tez bardzo zainteresowany Uniwerytetem Magyi, a jeszcze bardziej Technikum Gwiezdnym.
Obaj byli zdziwieni, że tak dobrze się dogadują. Pół-ryba, a gada z sensem, myślał Vertis.
Nareszcie jakiś normalny ssak, myślał An Khalu.
A to był dopiero początek...
_________________ "...niepowodzenie uderza w nas bardziej,
kiedy jest rezygnacją."
Gichin Funakoshi
|