[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 456: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/bbcode.php on line 95: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4246: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4248: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4249: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
[phpBB Debug] PHP Notice: in file /includes/functions.php on line 4250: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /includes/functions.php:3685)
Multiworld • View topic - Wezwanie. (Porażka...)

Multiworld

Nothing is impossible in the Multiworld
It is currently Fri Nov 01, 2024 1:07 am

All times are UTC + 1 hour




Post new topic This topic is locked, you cannot edit posts or make further replies.  [ 22 posts ]  Go to page 1, 2  Next
Author Message
 Post subject: Wezwanie. (Porażka...)
PostPosted: Mon Dec 22, 2003 11:04 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 11, 2003 8:54 am
Posts: 109
Location: Gdynia
Jeśli ktoś pozna imie demona, jego prawdziwe imię, w które sam demiurg wplótł przeznaczenie... Osoba ta bedzie miała niemal całkowitą władzę nad demonem, oczywiście będzie nie jest to transakcja w jedną stronę... Często bywa, że demon zażyczy sobie duszyistoty, która go przywołała, by po śmierci tegoż móc się zemścić za upokorzenie związane ze służbą u śmiertelnika. W procesie przywołania, demon zostaje natychmiast przeniesiony w miejsce rzucenia zaklęcia, niezależnie od tego, gdzie i kiedy w danej chwili się znajduje. Niestety, łączy się to z utratą dotychczasowej postaci cielesnej, a demon powraca do swojej pierwotnej formy, czyli niczym nie skażonej magii, siły twórczej, z której w całości jest zbudowane Multiwersum.

Kiedy bicie serca ustało, Vertis uszedł ze swego ciała i wzniósł się wysoko ponad chmury oraz atmosferę planety. Nie czuł już bólu, który jeszcze przed chwila powalił go na kolana... Nie czuł niczego, poza przeraźliwym lękiem, który powiększał się i pogłębiał z każdą sekundą, kiedy jego istota podróżowała ku miejscu swego przeznaczenia. Niesamowicie silny błysk oślepił jego magiczne zmysły i przez chwilę był niemal zupełnie ślepy. Nie wyczuwał nic, poza pustka wokół... Chociaż nie, gdzies niedaleko był ktoś żywy, jego serce biło bardzo szybko i mocno, myśli zarazem uciekały, jak i powracał w jednym kierunku, kompletny chaos i strach. Strach o własne życie!
- Ratuj mnie! - krzyknął przywoływacz, co przywołało demona do pełni świadomości. Widział teraz wyraźnie, naraz oczami przywołującego, jak i własnymi zmysłami, pomieszczenie wypełnione dymem i odorem palących się zwłok, które walały się wokół młodego, czarnoskórego mężczyzny. Sporych rozmiarów wrota runęły z wielkim hukiem i kilkunastu uzbrojonych w miecze mężczyzn wbiegło do środka. Czysta nienawiść wykrzywiała ich usta, a oczy pałały żądzą krwi. Rzucili sie na bezbronnego maga, który zaczął uciekać w róg sali. Poślizgnął się na posoce pod swymi stopami i upadł twarzą na podłogę. Vertis nie namyślając się ani sekundy, zaczął działać!

_________________
"...niepowodzenie uderza w nas bardziej,
kiedy jest rezygnacją."

Gichin Funakoshi


Last edited by Vertis on Thu Mar 25, 2004 8:56 am, edited 9 times in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Mon Dec 22, 2003 11:37 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 11, 2003 8:54 am
Posts: 109
Location: Gdynia
Dym w pomieszczeniu zrobił się smoliście czarny i opłótł sylwetki napastników niczym jedwabisty szal. Zaczęli się krztusić i wyć niczym zwierzęta. Oczy wojownika najbliższego czarnoskórego maga po prostu wyskoczyły z orbit, ten rzucił się w przerażeniu do ucieczki, ale padł kilka sekund później, kilku mężczyzn zdołało wydostać się z tej komory gazowej, ale reszta skręcała się i wiła w agonii, niedługo potem było po wszystkim. Pomarli niczym muchy. Jedynie przywoływacz oddychał swobodnie, a jego rozbiegany wzrok zdradzał zarówno wielką ulgę, jak i niewygasłe jeszcze przerażenie...
Smolisty dym uformował się w postać wyprostowanego mężczyzny, bez jakichkolwiek rysów twarzy. Jedynie jego oczy biły złotym blaskiem...
- Dziękuję Ci. - wyszeptał zduszonym głosem młodzieniec. Sylwetka z dymu rozejrzała się jedynie dookoła... Było oczywiste, że pragnie odpowiedzi.
- Zabierz mnie stąd, zaklinam Cię! Oni zaraz tu wrócą!

Głos młodzieńca, choć pełen strachu, w głowie Vertisa nabierał niesamowitej mocy... Kim był ten człowiek?

_________________
"...niepowodzenie uderza w nas bardziej,
kiedy jest rezygnacją."

Gichin Funakoshi


Last edited by Vertis on Sun Jan 18, 2004 10:02 am, edited 2 times in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Dec 23, 2003 1:14 am 
Offline
User avatar

Joined: Sun Nov 09, 2003 6:42 pm
Posts: 24
Location: Ze świata zmarłych
Po utracie przytomności Bhart znalazł się w jakimś tunelu przypominającym pewnego rodzaju jaskinie. Nie była to jaskinia zbudowana z litej skały, lecz coś wyglądającego bardziej jak czarną dziurę z elementami granatu, której odcienie nadawały jej kształt wystających stalaktytów i stalagmitów. Niesiony przez dziwną siłę lub czar Bhart starał się zachować spokój. Wiedział, że jest on w stanie utrzymać się przy życiu za pomocą energii tylko prze krótki okres czasu. Martwił się więc, że podróż ta może trwać dłużej niż pozwoli na to jego moc... może nawet całą wieczność. Starał się nie zboczyć ze ściśle wyznaczonej drogi, jednak nawet gdyby chciał to zrobić, zapewne by mu się nie udało. Zastanawiał się dokąd ta magiczna energia go ciągnie...

Nagle Bharta oślepił błysk. Wszystkie jego zmysły przestały na chwilę funkcjonować. Kiedy po pewnym czasie je odzyskał to jego uwadze nie umknęło, że tunel zniknął.... duch wampira dryfował nad sylwetką ciemnoskórego młodzieńca i Vertisa. Ten spojrzał ku górze i dał do zrozumienia, że wyczuwa obecność wampira. Książe zrozumiał co go tu przyciągnęło. To przez znak, który miał na twarzy. Wampir przestał jednak o tym myśleć kiedy zdał sobie sprawę z tego, że musi jak najprędzej odzyskać postać cielesną.
Bhart zauważywszy ludzkie zwłoki leżące nieopodal demona i ruszył w ich kierunku. Spoczywające obok Vertisa ciało mężczyzny naglę drgnęło. Podparło się rękoma, a następnie wstało i odwóciło w kierunku demona. Bhart obserwował swoje nowe ręce i z całej siły zacisnął dłonie – zawsze tak robi aby sprawdzić swoją energię. Czuł, że jest potężny! Nie była to jego najwyższa moc, ale po podróży Psio Ligowców tak osłabł, że teraz czuł się jak BÓG! Vertis z uśmiechem spojrzał w oczy zmartwychwstałemu mężczyźnie i zaobserwował fioletowy płomyk w jego źrenicach... Bhart też się uśmiechnął.

_________________
Mortals are about to discover the world I come from...

Bhart the Vampire


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Dec 23, 2003 12:21 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 11, 2003 8:54 am
Posts: 109
Location: Gdynia
Czarnoskóry odskoczył, a jego oczy błysnęły w strachu. Skierował prawe przedramię w kierunku zmartwychwstałego żołnierza o diabolicznym spojrzeniu, a w jego palcach zaczęły formować się iskierki mocy. Pięć małych, złotych pocisków pomknęło w kierunku Bharta, który już stał na nogach, ale zamiast weń uderzyć, obleciały go i trafiły w ścianę, z której posypał się gruz. Bhart w przekonaniu, że to młodzieniec jest agresorem, rzuciał sie na niego, złąpał go za ramię, a jego przeciwnik syknął z bólu.
- Stój! - krzyknęła dymna sylwetka. - Jesteśmy po jego stronie.
Przerażony mężczyzna z ulgą i zdziwieniem zorientował się, że okrzyk demona podziałał i piekący ból ustał. Zupelny zamęt w głowie nie pozwalał mu na trzeźwe myślenie. Tymczasem od strony zburzonych wrót dały się słyszeć krzyki: "Tam jest! Brać go!!", "Zabić psa!". Instynkt przetrwania okazał się silniejszy od strachu. Mężczyzna rzucił się w róg komnaty, gdzie stał maleńki ołtarzyk, na którym umieszczono posążek czterorękiej małpy z koroną na głowie. Czarnoskóry próbował odsunąć ciężki, kamienny ołtarzyk, glosy były coraz bliższe! Bhart podbiegł, by pomóc, a jego siła wystarczyła, by uporać się z ołtarzem. Okazało się, że pod nim ukryta była dziura, a przywoływacz skoczył weń natychmiast. Bhart i Vertis postanowili nie zadawać narazie głupich pytań i ruszyli w ślady młodzieńca. Kiedy byli już na dole, czyli dwa metry niżej, zobaczyli, jak mężczyzna mocuje się z czymś w rodzaju dźwigni, ktorą wyrzaźbiono na kształt atakującej kobry. Czarnoskóry uruchomił mechanizm i cały budynek zaczął trząść się w posadach. Potężne grzmoty, połączone z głuchym "pluskiem" i krzykami przerażenia dobitnie przkonały calą trójkę, że nie warto nic szukać na piętrze powyżej... Jakiś wielki głaz spadł i zabarykadował tym samym wejście, którym dostali sie do małego pomieszczenia z dźwignią. Bhart spojrzał na Vertisa, którego istnienie zdradzały jedynie zawirowania powietrza... ale wampir był w stanie wyraźnie dojrzeć półprzezroczystą, rozmytą, majaczącą sylwetkę...
- Mógłbyś mi wytłumaczyć, co my tu, u licha, robimy!?- zwrócił się do demona. Vertis jedynie skinął w kierunku czarnoskórego mężczyzny. Młodzieniec wyglądał już na spokojniejszego, tylko od czasu do czasu lękliwie spoglądał na postać zmartwychwstałego zołnierza... ktory wrzasnął na niego:
- Co my tu, do diaska, robimy!? Ty nas w to wszystko wplątałeś?? - krzyknął Bhart, ale zamilkł nagle zdając sobie z czegoś sprawę. Od kiedy potrafił mówić tym dziwacznym językiem? Dopiero teraz zorientował się, że nie był to język multiwersalny...
- Gdzie my jesteśmy?
Nieobecny myślami młodzieniec ukłonił się demonowi i wampirowi.
- Dziękuję wam, wielcy... Moje modlitwy zostały nareszcie wysłuchane, razem pokonamy plugawego Braketha... i mój lud zerwie kajdany bólu. Jestem wdzięczny Wszechstwórcy, że...
W tym momencie Bhart i Vertis nie wytrzymali i razem wypalili w wielkiej irytacji: "Kim ty jesteś, do diabła!!?"
Młodzienieć otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
- Jak to? Jestem Vis...
Vertis, pomimo, że niematerialny, lekko się zgiął.
- No tak, to wszystko tłumaczy, trzeba było od razu mówić "jestem Vis"...
Vis przez chwilę wydawał się myśleć nad czymś intensywnie, jego rozbiegany wzrok raz po raz zatrzymywał się na postaciach Vertisa i Bharta.
- Na Wszechstwórcę! To niemożliwe... wy naprawdę nie wiecie, dlaczego was wezwałem? <cisza, Vis przełyka ślinę> Cóż, w takim razie nam wszystkim należą się wyjaśnienia...

_________________
"...niepowodzenie uderza w nas bardziej,
kiedy jest rezygnacją."

Gichin Funakoshi


Last edited by Vertis on Sun Jan 18, 2004 10:02 am, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Dec 23, 2003 10:49 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Nov 09, 2003 6:42 pm
Posts: 24
Location: Ze świata zmarłych
- Czas na wyjaśnienia przyjdzie wtedy, kiedy się stąd wydostaniemy. – powiedział Bhart nerwowo rozglądając się po komnacie. – Gdzie się teraz znajdujemy?
- Jesteśmy w podziemnym przejściu. Zostało ono zbudowane przez moich przodków podczas konstrukcji tej świątyni. O tym tunelu wiedziała tylko garstka wybrańców, a szczęśliwym trafem byłem jednym z nich. – powiedział Vis sztucznie skromnym głosem wyraźnie starając się zaimponować Bhartowi i Vertisowi – Korytarz ciągnie się pod całym miastem, a następnie łączy się z siecią innych tworząc potężny labirynt. Labirynt pełen urozmaiceń, które miały powstrzymać nieproszonych gości, starających się dostać do świątyni od zewnątrz.
- Urozmaiceń... Jak się domyślam chodzi o pułapki ?!– Wampir spojrzał na Vertisa, który również nie ukrywał zdziwienia.
- Musimy zachować ostrożność! Legenda głosi, że tylko nielicznym udało się opuścić ten labirynt.
- „Cóż za banał” – pomyślał Vertis śmiejąc się do siebie – „Chyba wszystkie Legendy opierają się na tym motywie...”
- Fizyczne obrażenia są nam niegroźne chłopcze... martwić musisz się tylko o siebie. – powiedział Książe wypinając klatę i dumnie podnosząc głowę.
- Obawiam się, że nie... – dodał przestraszonym głosem Vis – Przeszkody zostały zaprojektowane tak, aby nawet istoty z magiczną mocą mgły od nich ucierpieć.
- Dobre sobie. Może istoty z magiczną mocą mogą być zranione ale półbogowie chyba nie... – Wampir z rubasznym uśmiechem odwrócił się w stronę Demona. – W takim razie prowadź młodzieńcze...

Ciemnoskóry chłopak machnął trzy razy rękoma i wymamrotał kilka słów. Wokół niego pojawiła się obręcz światła o dużej mocy. Widać było cały korytarz. Prowadził on lekko w głąb ziemi i skręcał w lewo. Zbudowany był ze skały, która zdawała się być wykłuta z pobliskich gór. Widać było na jej odłamkach ślady po uderzeniach narzędzi. Korytarz stworzony był przez ludzi. Domyśleć można się tego było po jego charakterystycznym kwadratowym kształcie oraz wysokości idealnej dla rasy ludzkiej.
Vis zrobił pierwszy krok... Jednak kiedy ten tylko drgnął Bhart poczuł dziwne ciepło. Coś mignęło mu przed oczami. Nie zastanawiając się długo wyciągnął rękę do przodu. Z odległości kilku metrów złapał Visa za ubranie i mocą telekinezy szybko pociągnął ku górze.
Ssssssiiiiiiekkkkkkk!!! Wielkie ostrze wysprężynowało ze ściany na wysokości kolan chłopaka. Dzięki ingerencji wampira trafiło go jedynie w podeszwę sandała ucinając ją. Oderwany kawałek poleciała w kierunku Bharta i z ogromną predkością uderzyła go w oko.
Bhart natychmiastowo uwolnił młodzieńca z telekinetycznego uścisku i złapał się za twarz masując łzawiącą gałkę. Słychać było jak przez zaciśnięte zęby syczy: „Ty mały głupcze.... Toć to ja cię za chwile zabije!”. Był wściekły!

_________________
Mortals are about to discover the world I come from...

Bhart the Vampire


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Wed Dec 24, 2003 9:57 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 11, 2003 8:54 am
Posts: 109
Location: Gdynia

_________________
"...niepowodzenie uderza w nas bardziej,
kiedy jest rezygnacją."

Gichin Funakoshi


Last edited by Vertis on Sun Jan 18, 2004 10:03 am, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Thu Dec 25, 2003 12:40 am 
Offline
User avatar

Joined: Sun Nov 09, 2003 6:42 pm
Posts: 24
Location: Ze świata zmarłych
Postanowił więc to zignorować. Teraz jego uwagę przyciągało co innego. Podróżując w głąb ziemi wampir cały czas oglądał zdobienia, które od pewnego już czasu widniały na ścianach. Vis nie miał pojęcia co to było... w ogóle nie miał pojęcia którędy iść na co uważać ani gdzie jesteśmy. Zamiast przewodnika służył on bardziej jako nieprzydatna, utrudniająca podróż kula u nogi – a wampir tego nie znosił. Zmęczony był już tą wędrówką, a przez to, że ciągle musiał niańczyć młodzieńca stawał się nerwowy. Głodny i wyczerpany Książe tracił powoli cierpliwość. Zazdrościł Vertisowi jego lekkości i był na niego zły za to, że ten lata sobie wolny jak ptak zostawiając w tyle Bharta z „żelazną kulą u nogi”! Chciał coś zjeść, ale Vis mógł im się jeszcze przydać. Postanowił więc znaleźć co innego. Każda następna minuta drogi okraszana była marudzeniem i smęceniem wampira o tym jaki jest zmęczony, wyczerpany, głodny i znudzony. Wreszcie Bhart nie wytrzymał. Stanął jak wryty i powiedział:
- Dobra... koniec z tym... jeśli zaraz nie wrzucę czegoś na ząb to padnę jak trup. – Vertis odwrócił się w jego stronę, a Vis, który wyprzedzał go o kilka kroków dodał:
- Ja też jestem głodny, ale to nie powód aby się zatrzymywać... to nic nie da...
- Zamknij się bezczelny gnojku bo cię wszamam – Bhart wydarł się głośno w twarz chłopaka z odległości 5 cm, a następnie spojrzał na świetlika, aby ten poparł jego propozycję. Zobaczył jedynie małe światełko latające w lewo i prawo na znak „NIE”
- Co znaczy nie... CO ZNACZY NIE!!!??? – Bhart nerwowo kopnął szkielet ludzki, który leżał koło jego stóp. Połamał mu całą klatkę piersiową, a czaszka odturlała się na kilka metrów. Kiedy dokładnie się mu przyjrzał zobaczył, że ze świeżo złamanych żeber cieknie krew... – Mhhmmm... szpik kostny... – Bhart klęknął nad szkieletem i zaczął wysysać kostną zawartość zupełnie jakby pił przez słomkę.
Teraz wampir wglądał tak jak wyglądać powinien. Jego ciało już lekko podgniłe i sine idealnie pasowało do włosów, które od razu po wstąpieniu do ciała wojownika stały się białe. Stał on w świetle świetlika z lekkim grymasem na twarzy i ustami umorusanymi od krwi. Zdając sobie sprawę z tego, że młodzieniec „prowokacyjnie się na niego gapi, szturchnął go mocno i powiedział: „Obudź się! Jeszcze kawał drogi do przejścia.” – a odór z jego ust był tak potężny, że chłopak miał przez chwile odruchy wymiotne. Był jednak na tyle dobrze wychowany żeby nie obryzgać księcia.

_________________
Mortals are about to discover the world I come from...

Bhart the Vampire


Top
 Profile  
 
 Post subject: Wizje Elidebe...
PostPosted: Thu Dec 25, 2003 1:00 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 11, 2003 8:54 am
Posts: 109
Location: Gdynia
Tymczasem gdzieś daleko na wschód, pod promieniami jasnego słońca... Na potężnym pilarze siedziała drobna kobieta, z zamkniętymi oczyma wydawała się spać. U jej stóp siedział po turecku wielki mężczyzna, wpatrywał się nieustannie w postać kobiety. Była piękna, o klasycznych rysach twarzy, jej jasne długie włosy delikatnie opadały na piersi. Była ubrana jedynie w szafirową chustę z jedwabiu, poruszaną przez najdrobniejszy powiew wiatru. Nagle otworzyła usta, a jej słodki głos rozbrzmiał wyraźnie w uszach Braketha:
- Widzę go, boi się... Jego strach jest wielki...
Potęzny mąż zerwał się na równe nogi. Wyglądał na wściekłego, ale widać było, że starał się trzymać język za zębami... Wyrocznia kontynuowała:
- Nie jest sam, towarzyszą mu światło i mrok.
- Światło i mrok? Co masz na myśli, Elidebe? - Elidebe zacisnęła mocniej powieki, a na jej pięknej twarzy pojawił się wyraz niepewności.
- Wszystko jest rozmyte i nieczytelne... Przyszłość jeszcze nie zdecydowała, strzeż się!
Potężny Braketh gorował nad kruchą postacią Elidebe, był wściekły... ale na tyle rozsądny, by opanować swój gniew. "Więc Vis żyje, to nie rokuje dobrze..."
- Dziękuję Ci, wspaniała Elidebe. Twa mądrość przesłania jasność samego słońca... Muszę już iść.
Kobieta nawet się nie poruszyła, kiedy tyran skoczył z krawędzi pilaru. Ryk jakiejś wielkiej bestii przetoczył się po zielonej krainie, a Braketh poszybował dalej na wschód, dosiadując wielkiej wyverny. Spod powiek Elidebe popłynęły krople łez.


W czasie, gdy wyrocznia miała swe widzenie, nasi bohaterowie brnęli przed siebie. Nagle wampir znowu poczuł na sobie czyiś wzrok, spojrzał na Vertisa przed sobą, który znieruchomiał w powietrzu. Coś nie było w porządku. Vertis poruszył się w dół, a w tej samej chwili powietrze przecięło małe ostrze, Vis syknął z bólu.
- Ściany! - krzyknął Vertis, po czym wszyscy z przerażeniem spostrzegli, że freski na ścianach zaczynały się poruszać. Tysiące małych postaci, składających ofiary tłumiły się wokół bohaterów, niektóre wyskakiwały na podlogę. Widok był niesamowity, gdyż malutkie postaci miały jedynie dwa wymiary, żadnej głębi. Jeden z żołnierzyków rzucił przed siebie włócznią w Bharta, a mału kolec przebił dłoń wampira na wylot. Bhart zaczął iść szybciej, ale poczuł wielki ból kiedy zorientował się, że coś go wstrzymuje. Pomiędzy jego dłonią, a małą włócznią (wbitą w ścianę) dostrzegł półprzezroczystą nić... Inne freski wyskakiwały na podlogę, wszyscy trzej usłyszeli ochrypły drwiący śmiech przed sobą. Mały pomarszczony człowieczek o szponiastych palcach stanął im na drodze, do jego dłoni przyczepione były srebrne nici, które wnikały w ściany...

_________________
"...niepowodzenie uderza w nas bardziej,
kiedy jest rezygnacją."

Gichin Funakoshi


Last edited by Vertis on Sun Jan 18, 2004 10:08 am, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Thu Dec 25, 2003 11:45 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Nov 09, 2003 6:42 pm
Posts: 24
Location: Ze świata zmarłych
Drużyna była w szoku. Masy drobnych postaci obłaziły ich dookoła jak robactwo. Wspinały się po nogach, dochodząc do głowy i atakowały dźgając ciało miniaturową bronią białą. Bhart nie przejmował się aż tak ranami ponieważ jego słabo już unerwione ciało nie informowało mózgu o bólu. Za to Vis kwiczał jak świnia. Trzeba było działać szybko, ale w korytarzu panował taki chaos, że ciężko było zebrać myśli do kupy i wybrnąć z sytuacji. Vertis poleciał w głąb korytarza i zatrzymał się nad karłowatą postacią oświetlając ją i tym samym ukazując jej odrażające oblicze. Był to stwór który na pierwszy rzut oka przypominał człowieka, ale gdyby mu się bliżej przyjrzeć można było zauważyć znaczące różnice. Jego twarz była cała w bliznach. Wyglądała jak poparzona, a z porów na jego policzkach ciekła jakaś substancja. Włosy były długie i tłuste. Jego nogi przykryte czarną szatą zdawały się być bardzo chude i zgięte w kolanach. Ręce człowieczka były wyciągnięte w stronę ścian, a z palców jego dłoni wystawały białe niteczki, które zatapiały się w naściennych malowidłach.
Kilka metrów za postacią leżał stary, pożółkły i zakurzony szkielet ludzki prawie całkowicie przykryty mchem oraz stos kamieni. Widać było, że napastnik jest sam. Nikogo za nim nie było.
Bhart wpadł na pomysł. Od małego człowieczka dzieliła go odległość kilkunastu metrów, a drogę dodatkowo blokowały dwuwymiarowe stwory. Nie było najmniejszej szansy na szarżę. Wampir szybkim ruchem ręki złapał Visa za szyję i wyciągnął go z „mrowiska” wojowników. Unoszony Vis ociekał krwią. Miał całą masę płytkich ran kłutych, które w całości składały się na potężne obrażenia. Od jego ciała odlepiały się jeszcze resztki potworków. Bhart zasłonił się ciałem Visa w taki sposób, że karzeł, który stał dość daleko, w ogóle go nie widział. Unosząc wolną rękę do góry Książe Ciemności otworzył dłoń i opuszkami palców płynnie i umiejętnie zarysował w przestrzeni kilka okręgów. Następnie zacisnął mocno pięść i uniósł ją ku górze. Wraz z ruchem jego dłoni za człowieczkiem powstawał szkielet, który odrywał się od ziemi kostka po kostce. Odlepiał się od niego mech i kurz.
Zaklęcie było bardzo wyczerpujące i wymagało ogromnej precyzji, a Bhart powoli tracił równowagę. Małe stwory tak pociachały jego nogi, że te przypominały teraz bardziej kości obwieszone pasami mięsa. Nie mógł ustać równo. Miał mało czasu...
Wampirowi udało się jednak dokończyć czar. Kompletny szkielet stojący za karzełkiem ruszył w jego stronę. Kroki kościotrupa niefortunnie narobiły tyle hałasu przez strzelające kości, że człowieczek natychmiast odwrócił się w stronę atakującego. Plan się nie powiódł. W akcie desperacji Książe rzucił z całej siły Visem w stronę szamana. Krzyknął przy tym głośno: ”Zabij GO Vis!” – ale tuż po wypuszczeniu go z ręki widział, że młodzieniec nie doleci do celu. Bhart błyskawicznie wyprostował obie ręce i łącząc dłonie wypuścił z nich wiązkę telekinezy, która przeleciała kilka metrów i uderzyła chłopaka w plecy dopychając go tym samym do wroga. W locie Vis wyjął sztylet i dolatując do karła z olbrzymią prędkością wbił mu go pod czaszkę przerywając rdzeń kręgowy. Przewróciwszy bezwładne ciało do na podłogę chłopak złapał się go kurczowo i przejechał jak na sankach kilka metrów.
Ruchome freski znikły. Bhart był wykończony. Ledwo stał na nogach. Teraz to Vis niańczył wampira nosząc go praktycznie na plecach jak worek kartofli. Wszyscy zbiegli się do martwego ciała, aby jeszcze raz zobaczyć to paskudztwo i tym samym je przeszukać. Znaleźli dwie fiolki, 4 monety i mapę lochu. Za jej pomocą w przeciągu 3 godzin doszli do korytarza, na którego końcu widać było światło słońca

_________________
Mortals are about to discover the world I come from...

Bhart the Vampire


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Dec 26, 2003 1:36 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 11, 2003 8:54 am
Posts: 109
Location: Gdynia
... światło przebijało się przez cztery małe otwory. Pod metalową klapą, w której owe otwory zostały wyryte, znajdowala się zardzewiała drabinka. Ściany, które otaczały teraz trójkę bohaterów, nie miały na sobie śladów rzeźbień, były zwyczajnie wykute w kamieniu, podparte mocnymi, drewnianymi palami, które dodatkowo wzmocniono metalowym szkieletem. U boku każdej ze scian były małe chodniczki, o szerokości około trzydziestu centymetrów, a między nimi spływała brunatna woda, cuchnąca różnymi odpadami, zgniłym jedzeniem i fekaliami. Vertisowi wydawało się, że jest bardzo chłodno, ale Bhart i młody Vis zdawali się nie zwracać na to uwagi... pomimo, iż para z ich ust buchała z każdym wydechem. Vertis zgadywał, że miejsce, w którym się obecnie znajdowali, musi być jakąś miejską siecią kanalizacyjną. Miało to swoje plusy...
Vis zaczął się wspinać po drobnej zardzewiałej drabince, ktora niemiłosiernie skrzypiała za każdym jego krokiem.
- "Poczekaj!" - mały świetlik pojawił się nagle przed oczyma młodzieńca, nieumyślnie oślepiając go. Vis stracił równowagę i runął na ziemię. Bhart uśmiechnął się pod nosem... ale pomógłmu mimo wszystko powstać.
- Dlaczego to zrobiłeś!? - krzyknął Vis na Vertisa, nie chowając urazy. - Chcesz mnie zabić!? Jesteś tu po to, by mi pomagać, więc rób, co do ciebie należy!
- Zamknij się, skomlący kundlu... - Bhart uderzył lekceważąco chłopaka w twarz, posyłając go jeszcze raz na ziemię.
- "Wystarczy!" - Vertis krążył wokół obu towarzyszy, by zwrócili na niego uwagę. - "Wysłuchajcie mnie, obaj."
Twarze księcia wampirów i młodego maga skierowały się na maleńką postać demona, który już spokojnie utrzymywał się w powietrzu przed nimi.
- "Nim zdecydujemy się iść dalej, musimy sobie coś wyjaśnić. Vis, żyjesz jedynie dlatego, iż ja i Bhart tobie na to pozwalamy, rozumiesz? Nie przeżyłbyś spotkania z tamtymi żołnierzami, gdybyś jakimś cudem mnie tutaj nie przyzwał... Nie mam pojęcia, jak tego dokonałeś, zważywszy, iż nawet nie wiesz, kim jesteśmy."
- Jesteście duchami, to oczywiste... Chociaz przyznaję, że nigdy nie spotkałem tak - spojrzał na okrutną twarz wampira, przełknął ślinę- tak... nieżyczliwych duchów.
- "Nie wyruszymy dalej, póki nie dowiem się, w co nas wplątałeś." - Bhart jedynie przytaknął dla poparcia slów demona.

Chłopak nie przejawiał wielkiego entuzjazmu, by spierać się z Vertisem. Z jego słów wynikało, że jego wuj, imieniem Braketh, który był namiestnikiem królestwa Dazes, uknuł spisek, by przejąc pełnię władzy... Vis nie wiedział czy to za sprawką Braketha jego ojciec zachorował na rzadką chorobę. Obraz konającego ojca był żywy w pamięci chłopaka...
- Mój ojcec postarzał się o dwadzieścia lat, jego skóra była pokryta bąblami, z których wylewała sie ropa... Osobiście obmywałem jego rany, ale nie mogłem zrobić nic więcej. Nadworni medycy nie potrafili znaleźć żadnego remedium.
Vis postanowił wtedy pójść do świątyni, wiedząc, iż dla jego ojca nie było ratunku. Spędził w niej trzy doby, modląc się do Wielkich o pomoc i zrozumienie. Trzeciego dnia modlitw przybyli żołnierze...
-... resztę tej opowieści już znacie. Pragnę pomścić mego ojca, Lajosa i objąć należny mi tron królestwa Dazes.
- Chwileczkę młodzieńcze, skąd pewność, ze to Braketh zabił Lajosa? - spytał wampir, zaintrygowany opowieścią Visa... niektóre jej części wydawały się być jakoś znajome...
- Tego nie wiem, ale tamci zamachowcy na pewno byli na jego usługach. Mieli na sobie tatuaże gwardzistów. To musieli być siepacze Braketha! To on kazał mnie zabić, by nikt nie mógł zagrozić jego rządom, na szczęście zjawiliście się w samą porę.

_________________
"...niepowodzenie uderza w nas bardziej,
kiedy jest rezygnacją."

Gichin Funakoshi


Last edited by Vertis on Sun Jan 18, 2004 10:09 am, edited 1 time in total.

Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sun Dec 28, 2003 2:50 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Nov 09, 2003 6:42 pm
Posts: 24
Location: Ze świata zmarłych
Bhart: Jesteś w błędzie Vis! To na co zmarł twój ojciec nie było żadną chorobą! Był to czar mrocznej magii. Znam go osobiści dość dobrze. Za jego pomocą mój ród wytępił hektary ziemi z ludzkiego istnienia, aby poszerzyć swoje królestwo. Władane przez najpotężniejszych czarnoksiężników Necrarch zaklęcie siało spustoszenie. „Klątwa Wieków”, która postarza istotę, a właściwie jej organizm o kilkadziesiąt lat w przeciągu dnia to bardzo potężne zaklęcie. Jednak pęcherze, które miał twój ojciec nie były z nią związane. Wytworzyło je jego ciało na skutek starości. Z tego wynika, że gdyby twój ojciec żył jeszcze kilkanaście lat to zapewne ucierpiałby w przyszłości od tej choroby. Zaklęcie to jedynie przyspiesza czas.

Vis: Więc Braketh rzucił klątwę na mojego ojca?

Bhart: Buuuaahahhhhahahhh! Nie głupcze. Ten cały Braketh jako istota ludzka nigdy nie był i nie będzie na tyle potężny, aby rzucić to zaklęcie. Nawet ja czasami mam z nim problemy. Musiał posłużyć się kimś mocniejszym.... – nastała chwila ciszy. Bhart wstał z uśmiechem na twarzy i oczami wpatrzonymi w pustkę – I zarazem na tyle mocnym, że jego aura byłaby dla nas wyczuwalna.... Czujesz to Vertis?

Vertis: Tak! Wyczuwałem tą aurę już od początku naszej wędrówki. Nie jest ona jednak tak potężna jak mówisz. Inaczej zwróciłbym na nią uwagę. Wyróżnia się jedynie natężeniem złej energii.

Bhart: I właśnie o tym mówię! Jeżeli Braketh zlecił komuś zabicie Lajosa to na pewno z nim współpracuje. A skoro łączą ich wspólne cele to jest duże prawdopodobieństwo na to, że teraz trzymają się blisko. Wydaje mi się, że jak będziemy podążać za tą aurą to dojdziemy do czarnoksiężnika, jak i do samego Brakheta!
Świetlik przytaknął małą główką, a w oczach Visa zapalił się płomyk szczęścia. Miał on ochotę przytulić wampira i mu podziękować, ale Bhart wyczuwając jego intencje odsunął się na krok z poważną miną. Zobaczywszy to młodzieniec dodał jedynie: „Słuszna uwaga!”.

Plan był dobry. Pozostało im teraz solidne jego wykonanie, a przede wszystkim przygotowanie. Cóż może zdziałać głodny i zmęczony wampir bez mięsa na łydkach, mały świetlik, którego jedyną bronią jest świecenie upierdliwe po oczach aż do śmierci ofiary oraz ciemnoskóry chłopak o wątłej budowie, bez specjalnych umiejętności w boju.
Zaczęli więc dyskusję. Nie trudno się domyśleć, że dochodzenie do wspólnego wniosku trochę im zajęło. Po kilku godzinach męczącej debaty WSZYSCY (oprócz Visa – któremu nie podobał się ani jeden pomysł Bharta i Vertisa) stwierdzili, że najważniejsze teraz jest zreperowanie i zdobycie nowego ciała. Taki więc był plan A, którego podpunkt pierwszy zawierał w sobie wypad na miejskie cmentarzysko, aby Veris mógł wybrać sobie jakąś postać z wystawy, a drugi podpunkt mówił o znalezieniu jakiegoś żywego człowieka o solidnej budowie, aby Bhart mógł się w nim odrodzić. Za plan B uznali napaść na miejską zbrojownie, o której położeniu i budowie Vis miał szczególne dane.
Zapadł zmrok. Przez dziury, którymi do korytarza wpadało światło teraz było widać gwiazdy. Noc była jasna i bezchmurna... idealna na ich misję.

_________________
Mortals are about to discover the world I come from...

Bhart the Vampire


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Sat Jan 17, 2004 10:50 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 11, 2003 8:54 am
Posts: 109
Location: Gdynia
Vertis jako pierwszy znalazł się na powierzchni. Starał się nie zwracać niczyjej uwagi, więc przestał się skrzyć. Kiedy dał reszcie znak, że nikogo akurat nie było w pobliżu, Vis wraz z Bhartem wspięli się po kruchej drabince. Demon i wampir zwrócili uwagę, że ta planeta miała dwa księżyce. Mniejszy emanował chłodnym błękitem, zaś większy sprawiał wyglądał, jakby płynął w morzu krwi... Razem sprawiały powalające wrażenie, był to zaiste cudowny widok. Vis ruszył w stronę cmentarza, który znajdował się około pół kilometra na północ. W czasie tego krótkiego spaceru Bhart i Vertis mogli się dobze przyjżeć otaczającym ich budynkom i ludziom. Zwłaszcza ludziom wampir poświęcał najwięcej uwagi. Z trudem powstrzymywał się, ażeby nie rzucić sie na pierwszego lepszego przechodnia. Na szczęście jego instynkty nie wzięły jeszcze góry nad rozsądkiem i nie zwrócił uwagi straży, która patrolowała ulice. Budynki były masywne i wysokie. Materiały, jakich użyto do budowy domów, przypominały coś rodzaju marmuru. Ściany budynków były chropowate, a kiedy światło padało pod odpowiednim kątem, skrzyły się bardzo delikatnie, często tworząc coś na kształt liter lub masek. Pomimo późnej pory ulice miasta nadal były pełne ludzi. Większość wydawała sie być pijana i szczęśliwa, co chwilę ktoś zaczynał śpiewać, dochodziło do jakichś burd i kłótni. Vertisowi przeszło przez głowę, że najpewniej złodzieje nie próżnóją tej nocy... Postanowił wznieść się ponad głowy ludzi, by lepiej się rozeznać. Z początku nie dostrzegł nic nadzwyczajnego, ot kilka ulicznic w towarzystwie przyszłych klientów, paru pijaków, przydrożny barek, gdzie jakiś staruch podawał coś, co wyglądało jak lokalna odmiana piwa... Po chwili jednak Vertis zobaczył po raz kolejny tę samą twarz. Wyglądało na to, że jakiś złodziejaszek zbliżał się do Bharta i Visa, ale oni wogóle nie zdawali sobie z tego sprawy. Demon zwrócił również uwagę, że na szyi nieznajomego wytatuowany został znak żmiji. Vertis zniżył lot, by powiadomić o swoim odkryciu towarzyszy i ich ostrzec. Niespodziewanie jednak mężczyzna wyciągnął z głębin szaty sztylet i rzucił sie na Visa.
"Do diabła!" - przeszło świetlikowi przez myśl. Z wielkim impetem zaczął pikować w stronę napastnika, przy czym nieumyślnie oświetlił pół ulicy. Napastnik zamachnął się na czarnoskórego mlodzieńca. W tej samej chwili bark agresora został przebity na wylot, kiedy mały owad uderzył weń niczym pocisk! Ostrze dosięgło jednak Visa, który syknął z bólu. Wszystko to stało się w mgnieniu oka. Zamachowiec pomimo rany dalej starał się dosięgnąć chłopaka, ale Bhart był już świadom zagrożenia...

_________________
"...niepowodzenie uderza w nas bardziej,
kiedy jest rezygnacją."

Gichin Funakoshi


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Wed Jan 21, 2004 8:48 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Nov 09, 2003 6:42 pm
Posts: 24
Location: Ze świata zmarłych
Wampir był wściekły. Starał się pilnować młodzieńca tak uważnie jak tylko mógł, a mimo to zawiódł. Jego martwe serce pełne było nienawiści, a gniew panujący jego ciałem kazał mu zadziałać szybko i bezlitośnie. Wyprostował dynamicznie rękę, łapiąc skrytobójcę za ranny bark i szarpnął nim. Kiedy z całym impetem pociągnął go do tyłu przypomniał sobie, że jego nogi nie funkcjonują już prawidłowo. Opierając cały ciężar na lewym piszczelu doprowadził do jego złamania. Bhart stracił równowagę.
Zakapturzona postać wykazała się nie tylko ogromną szybkością ale i zwinnością... Wampir nawet nie zauważył kiedy sztylet napastnika przekłuł jego serce...


Drobna chwila nieuwagi i wszystko stracone!

Zabójca machnął ręką, aby odtrącić trzymające go za bark ramię Bharta. Nie zdawał sobie jednak sprawy z kim ma do czynienia. Książe nawet nie drgnął... brutalnie wbił ostry pazur i cały palec pod jego obojczyk, a drugą ręką uderzył napastnika w szyje. Ten plunął krwią i dusząc się padł na ziemię. Miał zgniecioną puszkę chrzęstną tchawicy i wybite dwa kręgi szyjne. Chwilę po nim padł Bhart.

„Gdzie ja jestem?” - pomyślał. Nie znajdował się bowiem w miejscu, w którym poległ. Był w ciemnej otchłani. Po raz pierwszy w swoim długim życiu doświadczył czegoś podobnego. „Czy tak wygląda prawdziwa śmierć?” - zastanawiał się. Czuł jednak, że posiada własną wolę i swobodę ruchów. Nie mógł więc zginąć.
Unosił się siłą lewitacji tak, aby niczego nie dotknąć lecz tak naprawdę to nie wiedział czy cokolwiek tam się znajdowało.
Nagle błysnęło fioletowe światło. Pod Wampirem pojawił się jasny okrąg. Przez rozjaśniające próżnię świtało zauważył, że wraz z nim latają inne ludzkie ciała. Wszyscy byli zawieszeni w powietrzu nago, a ich oczy nie miały źrenic.
Jasna dziura powiększyła się. Można było wyczuć jak jakaś potężna moc przyciąga latające w powietrzu dusze i wchłania je. Bhart walczył z tym polem ze wszelkich sił, ale poległ jak wszyscy inni. Dusze, które lewitowały pod nim były już wessane. Słychać było donośny krzyk. Te istoty pozbawione były ciała materialnego, ale wciąż tętniło w nich życie. Wiadomo już teraz było, że to jasne światło nie prowadzi do raju!
Bhart wyprostował swoje sine ręce i sam nie wierząc do końca w to co robi złapał się za brzeg okręgu po obu jego stronach i nie pozwolił się wciągnąć.
Trzymał się ze wszystkich sił. Walczył przez dłuższą chwilę kiedy nagle... okrąg zamknął się i wypluł wampira z powrotem do próżni... zrobiło się ciemno!

_________________
Mortals are about to discover the world I come from...

Bhart the Vampire


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Fri Jan 30, 2004 10:04 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sat Oct 11, 2003 8:54 am
Posts: 109
Location: Gdynia
Vertis nie miał czasu na wahanie. Strażnicy już biegli w kierunku dwóch marwych ciał i zranionego Visa. Tłum już dawno zaczął uciekać, byle znaleźć się jak najdalej walczących. To akurat nie było najgorsze, ponieważ straż musiała sie przez nich przebijać.
- "Vis, zamknij oczy!" - oślepiający błysk w nanosekunde rozprzestrzenił się po całej okolicy i zgasł równie niespodziewanie. Ludzie wpadli na dobre w panikę. W strachu, oślepieni, obijali się o siebie i przepychali, niektórzy klnąc na czym świat stoi. Świetlik szybko odnalazł Visa wzrokiem. Młodzian przepychał się nieporadnie przez tłum. Czyżby... Z rozmyślań wyrwał go upadek Visa, który krzyknął z bólu, kiedy ktoś na niego nadepnał.
Niech to szlag, nie zdażył... Vertis myślał intensywnie, co jeszcze mógł zrobic dla chłopca, ale ten był już zdany tylko na siebie. W swej formie demon niewiele mógł zdziałać.


************************************

Wszystko to trwało zaledwie kilka sekund. Vis czuł rwący ból w miejscu zranienia, w dodatku był zupełnie oślepiony. Oczy bolały go, jakby zaraz miały wyjść z orbit, piekły żrąco... Musiał uciec, jak najdalej. Ruszył chwiejnie przed siebie, przepychając się przez tłum ludzi, równie ślepych i zdezorientowanych... Nagle potknął się i upadł. Próbował powstać, ale ktoś nadepnął mu na dłoń. Krzyknął z bólu, nie czuł nic prócz niego. Nadludzkim wysiłkiem wrócił do pozycji prawie poziomej i kontynuował tę chaotyczną przepychankę. Wśród siarczystych przekleństw, płaczu ludzi, kuksańców, razy z łokci... udało mu sie wyjść jakoś z tego tłumu. Wzrok bardzo powoli mu powracał, oczy łzawiły piekielnie. Widział ledwie kontury i niewyraźne plamy cieni- ludzi.
"Zamknij oczy"- usłyszał głos w głowie. Nauczony doswiadczeniem, zamknął je natychmiast!
"Spokojnie, nie wykręcę tego samego numeru. Straże Cię zgubiły, ale to jeszcze nie jest przesądzone. Postaraj się skupić, przekażę Ci, co widzę."
Vis nagle zobaczył siebie z lotu pta... świetlika. Wrażenie było tak dezorientujące, że przewrócił się prawie natychmiast.
"No dalej, chłopie. Biegniemy na cmentarz, tu nie jeseśmy bezpieczni."

_________________
"...niepowodzenie uderza w nas bardziej,
kiedy jest rezygnacją."

Gichin Funakoshi


Top
 Profile  
 
 Post subject:
PostPosted: Tue Feb 10, 2004 11:03 pm 
Offline
User avatar

Joined: Sun Nov 09, 2003 6:42 pm
Posts: 24
Location: Ze świata zmarłych
Nad tłumem przepychających się ludzi pojawiła się szara mgła. Przypominała z lekka drobiny kurzu unoszące się w powietrzu. Z czasem jednak stawała się coraz gęstsza i gęstsza aż wreszcie nie było przez nią nic widać.

Fakt, że ludzie oślepieni byli przez światło świetlika był im na rękę... bowiem to co ujrzeliby nad sobą w chwili obecnej mogłoby doprowadzić do skutków gorszych niż ślepota. W szarej mgle pojawiło się „rozdarcie”. Wyglądało ono jak cięcie bronią białą na płótnie...
Ze świeżo wydrążonej we mgle szpary zaczęła wylewać się krew. Głupie ludzkie istoty pełzające po ziemi miały wrażenie, że pada deszcz. Nie zdawały sobie jednak sprawy z błędu jaki popełniły. Pękniecie w przestrzeni bowiem powiększyło się do rozmiarów drzwi od mieszkania. Krew lała się strumieniami, a mgła z koloru szarego przemieniła się w szkarłatną czerwień.



„Z Krwistych Drzwi Otchłani powróci potężniejszy... z Zaświatów... NIEPOKONANY...”



Mędrcy Wampirów z rodu Necrarch dali początek tej przepowiedni wieki temu. Traktowana była przez długi czas jako legenda, gdyż przytrafiła się jedynie dwóm Wampirom. Necrite była jedną z nich. Szlachcianka i córka założyciela rodu Necrarch pierwszy pojedynek ze śmiercią wygrała broniąc stolicy przed wrogiem. Poległa jednak w bitwie pod Middenheimem, a trafiając w Zaświaty przegrała ostateczny pojedynek.

„Krwiste Drzwi to ostatnia szansa... bowiem STAMTĄD nie ma już wyjścia.”

Była jednak istota, która powróciła z Zaświatów. Najpotężniejszy z żywych i umarłych - KAIN. Straciwszy drugie życie w bitwie pod Avernus po raz kolejny wygrał ze śmiercią. Umarł na oczach setek ludzi i Wampirów, a powrócił na pole bitwy jako półbóg... .

Tej nocy Krwiste Drzwi Otchłani otworzyły się dla Bharta.

Przez wrota otwarte na oścież wydostała się nagą i chuda istota. Miała ludzką posturę, lecz spiczaste uszy i dwa wystające górne kły świadczyły o jego zwierzęcej naturze.

Upadł na ziemię. Oglądając się dookoła starał się przypomnieć bieg wydarzeń. Gdy podniósł głowę ujrzał światło latającego robaczka i jeden wielki chaos... to wszystko sobie przypomniał. Chciał ruszyć rękoma, aby podnieść się z ziemi, lecz jego dłonie nawet nie drgnęły. Powietrze za plecami Wampira zmaterializowało się. Uformowało dwie czarne kończyny przypominające ludzkie ręce i z ogromną siłą wypchnęły go na równe nogi. Chwilę po tym zniknęły.

Bhart był w szoku. Jego moc go przerażała!

_________________
Mortals are about to discover the world I come from...

Bhart the Vampire


Top
 Profile  
 
Display posts from previous:  Sort by  
Post new topic This topic is locked, you cannot edit posts or make further replies.  [ 22 posts ]  Go to page 1, 2  Next

All times are UTC + 1 hour


Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 0 guests


You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot post attachments in this forum

Search for:
Jump to:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group