- Czy flota komandora Enzo jest gotowa?
- Tak, czekają na rozkazy.
- Niech rozpoczną operację.
Oficer Dyżurny przekazał odpowiednie informacje...
***
Charon - największy księżyc Plutona...
Lotniskowiec klasy ARK-ROYAL - Uraga (no# CV-404)
- Komandorze, jest rozkaz... zaczynamy operację jako pierwsi!
- Dobrze, wysłać rozkazy...
- Tak jest!
- Myśliwce bezzałogowe X-14 i Spider oraz bombowce Rogue już wyleciały z hangarów i ustawiły się w pozycjach.
- Czy nadal mamy próby złamania blokady?
- Sir, cały czas pojedyńcze lub zmasowane ataki wroga na nasze pozycje. Przez perymetr obronny nie ma prawa przejść żaden zerg.
- Dobrze, przeprowadzić bombardowania orbitalne na Charonie, wysłać ekipy przeszukiwaczy na pozostałe dwa księżyce i na samą planete.
- Sir, potrójne skanowanie dowiodło, że nie wykryto żadnych instalacji wroga czy innych.
- To nic, wykonać, jeśli nic nie będzie zameldować i wysłać ekipy inżynieryjne, rozpoczną budowę polowych stacji operacyjnych.
- Tak jest! - oficer dyżurny Uragi zasalutował i zaczął przekazywać wszystkie rozkazy.
Część floty operacyjnej PLUTON odpowiedzialna za przeprowadzenie fazy bombardowań już zajęła pozycje. Specjalnie zmodyfikowane satelity i małe stacje ustawiono tak, by kumulowaly energię z kilku okrętów-dział.
Po kilku minutach rozpoczęło się prawdziwe piekło.
Zmasowane bombardowanie orbitalne zniszczyło ponad 47% struktur zergów i około 26% ich sił lądowych.
Teraz miały nastąpić falowe precyzyjne uderzenia sił powietrznych ZCMu.
Pierwsza fala, 25 szwadronów X-14, 20 szwadronów Siderów i 50 szwadronów bombowców Rogue wleciało spokojnie w atmosferę, podzielone ruszyły ku swym celom. Artleria pokładowa 'perymetru' wokół Charona otworzyła morderczy ogień selekcjonując cele, dosłownie wyrąbując korytarze dla poszczególnych eskadr myśliwców i bombowców.
Do czasu podejścia nad wyznaczone cele tylko nieliczne Spidery czy Executery musiały wyłapywać maruderów którzy jakimś cudem zdołali przelecieć choćby w kawałkach przez artylerię 'perymetru' obronnego wokół Charona.
- Sir, pierwsza fala właśnie wróciła, strat brak.
- Dobrze kontynuować bombardowania.
- Sir, jeśli można spytać, czemu nie naloty dywanowe?
- A po co nam samo morze? Fakt faktem i tak by z powrotem zamarzło, ale nie chce wysyłać potem ludzi z ciężkim sprzętem by wyciągać zamarzłe zergi?
- Już rozumiem sir... - obaj uśmiechnęli się.
***
Czas: Bombardowanie orbitalne + 0200
- Komandorze, już czas. - Enzo wstał z fotela oprawionego skórą. Trzymając cygaro w zębach spojrzał na ustawiające się statki desantowe.
Tysiące MALACów, SALACów i VTOLi, do tego parę setek Dropshipów.
- Niech ruszają. - Komandor oparł się o konsolę dowodzenia. Przypomniał sobie jak kiedyś sam był zwykłym piechurem, zmuszony do zaciągnięcia się do jakiejkolwiek armi trafił do ZCMu, utrata rodziny zabiła w nim większość uczuć. Kilka lat w piechocie, dorobił się starszego sierżanta, potem skierowanie do floty, latał na niemal wszystkich maszynach. W wiek 41 lat objał dowodzenie na swoim pierwszym okręcie. Niszczyciel klasy OBERTH-II.
Wspomnienia przerwał u komunikat systemu dowodzenia.
// Oddziały wylądowały - straty: brak - przypuszczalny czas kontrataku - dwie minuty //
- Wsparcie lotnicze już w drodze?
- Tak jest, łącznie z drugą falą inwazyjną. Mamy jednak problem z jedną kompanią rangersów...
- Co?!
- Wylądowali ale nie mamy z nimi łączności, słuszą rozkazy, ale ich radio nie nadaje, zdjęcia z satelity ukazują dziwne obrazy.
- Mów dokładniej!
- Zergi ich otoczyły, jednak nie ma rannych, stworzyli w miejscu lądowania perymetr obronny.
- Posiłki?
- Wysłane dwie kompanie Marines i jeden oddział inżynieryjno techniczny.
- Dobrze, niech trzecia fala juz się szykuje, ciężki sprzęt ma dotrzeć niezwłocznie!
- Tak jest!
***
Powierzchnia Charona - miejsce lądowania feranej kompani.
- Boże jakie to jest popiep.....!
- Zamknij się i dawaj magazynki!
- Kur.. skąd ich tyle? Nawet ten pojeb... major z poligonu w swojej PRZESADZONEJ symulacji nie przewidział że wyjdą z pod lodu!
- Zamknij się Lych! UWAŻAJ! Twoja dziewiąta!
Mały zergling prześlizgnął się przez zaporę ogniową rangersów, rozpędzony rzucił się na szeregowego Mateusza Lycha, impet z jakim uderzył przewrócił go na ziemię, zergling poleciał jeszcze dalej trafiając w skrzynkę z żelaznymi racjami.
- Żryj to skurwys...! - Sierżant Wojbor posłał we wroga cały magazynek ze swjego AMG1A. Zergling rozpadł się na małe kawałeczki.
- Dzieki...
Nagle z nieba spadło dwadzieścia czerwonych kul, wbiły się w lód na głębokość kilku metrów. Z otworów zaraz wyszły HALBy.
Roboty otworzyły się i wyszło z nich dwunastu komandosów z Harab Serapel.
- Kruki... - wychrypiał Mateusz. Jeśli na dany teren wysyłano choćby kilku tych szaleńców, oznaczało to dwie możliwe rzeczy.
Pierwsza to eliminacja wszystkeigo co żywe i ma oznaczeń sojuszniczych jednostek.
Druga to totalna destrukcja, którą mieli poprowadzić.
Tak wszyscy o nich mówili.
Jednak ku zdumieniu wszystkich, komando szybkimi skokami znalazło się w punkci dowodzenia kompanią, najstarszy stopniem KRUK zsunał przyciemniacz hełmu...
Zdumienie było coraz większe.
- Witam kapitanie Brown - jasnowłosa kobieta, na oko 32 lata uśmiechnęła się Beztrosko do dowódcy kompani. - Porucznik Ewa, komando Harab Serapel.
- Ww..witam.
- Szkoda, że w takich okolicznościach się poznajemy, ale cóż, wojna to wojna - posłała mu oczko.
- Chłopcy, za pięć minut będzie tu ciężka piechota i jednostki zmechanizowane, prezent od zakonu - marines zawyli
- Jednak za dwie minuty ruszy tutaj kontrofensywa, liczebności dokładnej nie znamy, ale to my musimy zatrzymać zergi, by nasze jednostki za nami - machnęła niedbale za siebie, ale jak to wyglądało, jakby stała w sukience na plaży i chciała przeciągnąć swoją dłonią po jednwabistych włolsach - mogły utowrzyć lądowisko dla ciężkiego sprzętu. Wytrzymamy chłopcy?
- Taaaaaaaaaak! - setka gardeł ryknęła jednym głosem.
Chwile póxniej setka karabinów rykneła także, niosąc swym krzykiem śmierć wrogowi.
Z pozostałych HALBów kruki wyjęły przenośne stanowsika działek gatlinga i amunicję.
Rozstawienie zajęło im kilknaście sekund. Precyzja opanowanie i trening. - Perfekcyjne - pomyślała, a potem znów zaczęła strzelać.
Cztery działka zaczęło wypluwać z siebie bezłuskowe pociski kalibru 34mm. Jednak mordercza fala zergów parła naprzód. W pewnej chwili przeraźliwy ryk zagłuszył odgłosy walki, kilkanaście ultralisków niezważając na broń małokalibrową masakrowało swój rój torując sobie drogę ku smacznym w ich mniemaniu 'kąskom'.
Ewa popatrzyła na wyświetlaz zegarka, została jeszcze minuta.
AI HALBów wybrało najbardziej oczywisty z rozkazów, ochrona zasobów ludzkich zakonu.
Dwadzieścia żywych zbroi stanęło tworząc imponującą ścianę i jednocześnie zasłaniając pole ostrzału kilku marinesom.
Dosłownie kilka sekund później wyskoczyły w kierunku największych wrogów. Jedenaście z nich trafiło w cele, reszta nie.
Rozpoczęła się masakra.
Te, które trafiły starały się zwolnić tempo biegu ultrali, pozostałe dziewięć pos;ugując się jedynie własna masą i ramionami masakrowała małe zerglingi, rzucały się na HALBy i spadały, miażdżone przez potężne roboty, rozrywane na strzępy.
Ostatnie sekundy przed lądowaniem ciężkiego sprzętu i wsparcia okazały się najgorsze, jedynie kilka HALBów spowolniło swoje cele, pozostałe uległy zniszczeniu. Działa Nipponów i Hellbenderów w ostaniej chwili powaliły bestie na ziemie, a rangersi w ciężkich zbrojach Ralizaku powoli oczyszczali strefę lądowania czwartego rzutu.
Porucznik Ewa podeszła do kapitana feralnie zrzuconej formacji.
- Udało sie, jednak my już się zbieramy - znów się usmiechnęła. Jej oddział załadował się na jedynego pustego SALACa jaki przyleciał. Gdy rampa się zamykała Mateusz znów zobaczył jej usmiech...
- Ten dzień nie może się źle skończyć - pomyślał i zaczął wydawać rozkazy.
Przez dalszą część dnia jego kompania zdusiła jeszcze cztery legowiska zergów.
Nowe zabawki ZCMu, Nippony, Ralizaku i Halby tego dnia dla wielu żołnierzy boską niemal pomocą.
W ciągu zaledwie kilkunastu godzin, cały Charon został opanowany, a zergowie wymazani z jego powierzchni...
Pierwszy sukces...
_________________ może to jej urok... może to photoshop? ^^
|