- Stul dziób wreszcie!! Jeśli się nie zamkniesz, wetknę ci ten twój zasmarkany tekst w gardło a tą przeklętą mandolinę w du… - Kaiel przestań krzyczeć na brata! - ta paniusia znowu wyskakuje ze swoimi chorymi pomysłami!!
Kaiel Zirael, syn jednego z najlepszych kowali w Tataiel nie mógł znieść dziś towarzystwa swojego młodszego brata, Edmunda. Nic zresztą dziwnego - Kaiel – młody kowal, pracujący z ojcem w pocie czoła w kuźni, generalnie nie przepada za poetycko-śpiewackimi zapędami Edmunda, którymi ten nie omieszkał się dziś znów pochwalić podczas obiadu. Jasnowłosy chłopak obgryzał udko kurczaka, co chwilę spoglądając na kolana, na których leżała kartka z niedawno napisaną piosenką o Nadobnej księżnej Araile (w rzeczywistości córce szwaczki, dziewczynie, która natchnęła go do pisania). Edmund chwilami czytał tekst na głos, a nawet próbował go nucić.
- nie rozumiem, dlaczego jest w tobie tyle złości, Kai – Edmund przewrócił oczami i wgryzł się w udko trzymane w ręce. - zaraz ci powiem, dlaczego!! – Kaiel wstał i zamachał łyżką w stronę brata, chlapiąc sosem po stole. -Kaiel! – matka obu chłopców próbowała załagodzić sytuację. – Proszę cię, nie przy posiłku! No zobacz rozrobiłeś z obrusem! Na litość Władcy.. - Jak wy możecie znosić ekscesy tego darmozjada, ugh… - Kaiel usiadł z impetem na krześle (dobrze, że go nie złamał, bowiem rosły i umięśniony z niego osobnik) - darmozjada? Przecież też zarabiam na dom! – Edmund spojrzał na matkę, która pokręciła tylko głową i ułamała sobie trochę chleba. - …gdy w twe oczy szare spoglądam, o Pani.. – chłopak znów zagłębił się w swoim dziele - no nie wytrzymam!!! - Kaiel! - Karhel podaj mi proszę sól – Ojciec chłopców mętnie wystawił rękę nad stół, drugą podpierając czoło, był wyraźnie zmęczony i zrezygnowany. No i zdecydowanie nie zwracał uwagi na synów. - zazdrościsz mi talentu, ot co! – uniósł się honorem Edmund - Talentu?! Chyba głupoty, a może pierścionków! Nie rozśmieszaj mnie!! – Kaiela roznosiło, krzesło skrzypiało pod jego energicznymi ruchami. - ta pieśń zrobi kiedyś furorę na weselu Kory, już widzę te rozanielone miny, już słyszę te okrzyki zachwytu! – Edmund uniósł wzrok na sufit i wciągnął powietrze w płuca – Taaak! – Westchnął marzycielsko, wypuszczając je. - *gulp* - Kora, siostra Edmunda zrobiła wielkie oczy i zaczęła się krztusić. Dziewczynka miała dopiero 10 lat, ale stwierdzenie Edmunda wyraźnie ją przeraziło. Nie wiadomo tylko, co było w nim bardziej przerażające – wesele, czy śpiew brata. - niech no ja cię dorwę! – Kaiel wstał i ruszył w stronę Edmunda. Ten również się podniósł i równie szybko jak to uczynił, uciekł na korytarz, następnie na ganek, schody, dróżkę przed domem, trawę i szosę. Niewybredne epitety wyrzucane z ust brata powoli przestawały do niego dochodzić.
… …….
Na pół godziny schował się za drzewem. …
Wiedział, że Kaiel zamknie się w pokoju by uciąć sobie drzemkę. Zawsze to robił w dzień wolny po obiedzie. Żadne waśnie domowe tego nie zmieniały. Edmund dobrze znał temperament brata. Zazwyczaj opanowany i spokojny Kaiel w stanie, w jakim był dzisiaj, mógł połamać Edmundowi ręce i naprawdę wetknąć mu mandolinę tam, gdzie przepowiadał podczas obiadu. Rozsądnie było więc według Edmunda odczekać trochę czasu i nie rzucać się bratu w oczy. Kiedy wrócił do domu, słyszał tylko kroki krzątającej się po domu matki i odgłos wertowanych stron książki.‘To pewnie ten mały mol, Kora,’ pomyślał. Szybko przedostał się do swojego pokoju, z którego zabrał skórzaną torbę, mandolinę i flet. Następnie chciał niepostrzeżenie wymknąć się z domu, jednak natrafił na matkę trzymającą w dłoni kubek i ścierkę. Chłopak podszedł powoli do niej, westchnęła.
- No i co ja mam z tobą począć, Edmundzie… - popatrzyła na niego błagalnymi oczami.
Chłopak był do niej dosyć podobny. Tak samo jak on miała jasne, niemal białe, włosy i szarobłękitne oczy. Nie była za to tak szczupłej budowy, jak Edmund. Cechowały ją raczej krągłości (za które między innymi pokochał ją mąż). Elanie, bo tak miała na imię, miała w sobie dużo kobiecego uroku. Była już jednak starszą kobietą i wiek widać było na jej zmęczonej twarzy. Włosy miała długie, upięte do góry w kok. Ubierała się w długą spódnicę, białą koszulę z podwiniętymi rękawami i stary fartuch z haftami w kwiaty.
- Mamo..- Edmund podszedł do niej, położył jej ręce na ramionach i ucałował delikatnie w policzek. – nie martw się o mnie, ja sobie w życiu dam radę. - Dlaczego jesteś taki uparty? Przecież twój głos.. - Spokojna głowa – odwrócił się w stronę drzwi wyjściowych – to kiedyś przejdzie! Muszę jednak ciągle się starać i nie poddawać! Będzie dobrze! - uniósł prawą dłoń złożoną w pięść, po czym energicznie obrócił się znów w stronę matki z błyszczącymi, odważnymi oczami – kiedyś będziecie ze mnie dumni, mówię ci!
Elanie westchnęła, ale i uśmiechnęła się. Po chwili zauważyła torbę syna przerzuconą przez ramię
- synku…dokąd ..dokąd się wybierasz? - hmmm – Edmund westchnął tajemniczo a następnie uśmiechnął się zawadiacko – w świat! Po sławę! – szybko ją uściskał, kazał życzyć sobie powodzenia, pozdrowić wszystkich, nie martwić się o niego zapewniając przy tym wszystkim, że kiedyś wróci. Zaraz po tym wybiegł z domu zostawiając matkę w osłupieniu. Kobiecie zdążyła tylko upaść ścierka na podłogę.
- eh ..– gdy doszła do siebie, podniosła upuszczony przedmiot z podłogi i pokręciła głową – ile razy w tygodniu będzie tak jeszcze wyruszał…to już trzeci raz od poniedziałku…
* Edmund był już dawno daleko poza domem. Postanowił wybrać się ostatni raz do okolicznego lasu, rozkoszować się śpiewem ptaków i czystym leśnym powietrzem. Liczył przy okazji na natchnienie do skończenia drugiej zwrotki swojej nowej pieśni. Kiedy był już na miejscu, do jego uszu doszły dziwne dźwięki. Później okazały się krzykami o jakimś koteczku. Zainteresowany udał się w ich stronę. Po drodze słuchał ćwierkania ptaków i próbował wybrzdękiwać na mandolinie melodię do tego ćwierkania podobną. Przestał dopiero wtedy, kiedy zauważył przed sobą dwie postaci w dość dziwnej sytuacji. Pozycja, w jakiej stał chłopak przed istotą zdecydowanie płci damskiej była tak komiczna, ze Edmund nie mógł się powstrzymać i parsknął śmiechem zwracając na siebie ich uwagę.
_________________
|