Nad cmentarzem zaległa nienaturalna cisza. Odgłosy miasta ucichły. Samuel siedział na ławcę. Nie był zaniepokojony. Czekał na coś.
Pojedyńcze krople deszczu zaczęły uderzać o alejki, aby po chwili zmienić się w rzęsistą ulewę. Niebo zasnuło się czarnymi chmurami. Nagle uderzył piorun.
Samuel zorientował się, że leży na ziemi. Jakaś siła w mgnieniu oka zepchnęła go z ławki i popchnęła na ziemię. Podźwignął się na rękach i pozostał w takiej pozycji. Jego wzrok utkwił w drzwiach wejściowych do jednej z krypt, a właściwie w otworze po nich. Piorun musiał trafić w szczyt grobowca, gdyż ściany budowli były popękane. Jednak grobowiec nie był najwyższym budynkiem w okolicy.
Przez powstały prześwit Samuel zobaczył nagle, jak płyta nagrobna wewnątrz powoli odsuwa się. Deszcz uderzał w ziemię z coraz większą siłą. Krople wody były duże i ciężkie. I niesamowicie zimne.
Z grobowca wyszła powoli dziwna postać. Samuel nie mógł dostrzec dokładnie, z kim ma do czynienia. Księżyc zniknąl za chmurami a światła miasta były na tyle tylko mocne, że pozwalały rozróżniać kontury. Nagle piorun uderzył jeszcze raz. W mgnieniu oka Zaklinacz ujrzał wszystkie szczegóły postaci.
Przybysz był w części zbudowany jak człowiek. Z tą różnicą, że niektóre elementy jego ciała pokrywał metal. Na twarzy przybysz miał metalową maskę z dziwną runą nakreśloną na czole. Jednak największe wrażenie na Samuelu sprawiły olbrzymie skrzydła. Były wykonane jakby z żywego metalu. Przez ułamek chwili, kiedy kolejne błyskawice rozjaśniały otoczenie, widział, jak struktura tych przedziwnych skrzydeł zmienia się w chaotycznym ruchu. Jak urzeczony przyglądał się skrzydłom, chociaż to nie było dokładnie to, co pamiętał ze snów... Sam kształt przypomniał mu jedna z mrocznych wilgotnych nocy i ruiny wymarłego miasta...
Postać podeszła do stojącego w deszczu Zaklinacza i przemówiła metalicznym głosem.
- Witaj Samuelu Kalkinie. Jestem Trax. Przysłał mnie ten, którego wezwałeś. On sam nie może przybyć, jednak kazał Ci przekazać, że po to, co ma otrzymać, przybędzie osobiście. Czy znasz więc warunki? Przysługa za przysługę. Równa wymiana.
Samuel tylko skinął głową.
- W takim razie - rzekł Trax - zaczynajmy!
Każdy duch związany jest z ciałem. Nierozerwalnie, aż do śmierci. Śmierć brutalnie przerywa to wiązanie. Jednak wielcy mistrzowie Alchemii Duszy potrafią odnaleźć pozostałości nici wiążącej ciało z duszą. I sprowadzić duszę z zaświatów. Trudna to sztuka i niewielu istnieje, którzy potrafiliby tego dokonać. Trax pochylił się nad ciałem i położył na piersi mężczyzny obie ręce. Trax nie był wielkim Alchemikiem. Jednak była z nim moc jego Pana. Pan mu zaufał, uczynił Wybranym, nazanczył Znakiem i dał moc. Moc, którą Trax teraz władał, pochodziła od Pana, a Pan był wielkim Alchemikiem.
Trup otworzył nagle oczy. Otworzył też usta i wrzasnął.
- Nie martw się, sprowadziliśmy Cię z powrotem - Samuel nachylił się nad ciałem - nie masz się już czego obawiać.
- Jak to sprowadziliście mnie z powrotem? Nie rozumiem? - zdziwienie, ale i wyraz ulgi malowały się na twarzy młodego człowieka
- Po prostu. Byłeś martwy - odrzekła Trax beznamiętnie - My daliśmy Ci życie.
- Jak... jak mam się wam o... odwdzięczyć? - spytał niepewnie mężczyzna
Kolejne uderzenie błyskawicy. Grzmot zagłuszył pytanie Samuela. Mężczyzna rozszerzył oczy z przerażenie.
- Nie, nic nie powiem - wrzasnął - nic ni... - nagle ucichł. Próbował wydobyć z siebie głos, ale nie był w stanie.
- Ja Cię sprowadziłem - rzekł Trax - i mnie będziesz posłuszny. Nie jesteś w stanie się mi sprzeciwić nędzna istoto, gdyż moc Pana jest ze mną. A teraz nam powiesz, co chcemy wiedzieć.
Mężczyzna otworzył usta. Padło jedno słowo, utonęło jednak w grzmocie kolejnej błyskawicy. Trax i Samuel wydawali się usatysfakcjonowani.
- Zgodnie z umową jest teraz wasz - rzekł Samuel
Trax pochylił się nad mężczyzną. Uderzyła błyskawica, ukazując biednemu człowiekowi upiorną, metalową maskę. Trax wyszeptał do ucha leżącemu.
- Twoja dusza należy do nas. Staniesz się jednym z nas. Witaj wśród braci, Psenie.
Przerażenie pozostało wymalowane na twarzy, jednak oczy były już puste. Ciało zaczęło się nienaturalnie szybko rozkładać. Wokół rozszedł się smród zgniłego mięsa. Nie uczyniło to większej róznicy Zaklinacznowi, bo wszystkie zapachy, jakie odczuwał, od dawien dawna były bardzo przytłumione. Trax sprawiał wrażenie, jakby nie czół smrodu. Cóż, może to tylko wrażenie...
- Przysługa za przysługę, przyjacielu - powiedział Trax do Samuela - jestes teraz naszym Przyjacielem
- Łączą nas wspólne sprawy, jeżeli chcesz nazwać to przyjaźnią - odpowiedział beznamiętnie Samuel i wzruszył ramionami.
- A od czego zaczynają się przyjaźnie, zaklinaczu? - spytał Trax - Właśnie od wspólnych interesów...
Deszcz uderzał o wybrukowane alejki. Nie zanosiło się na to, by przestało padać...
_________________ A dark knight is sworn to power.
His heart knows only hatred.
His blade destroys his foes.
His word speaks what he desires.
His wrath brings ethernal damnation.
|