Page 3 of 6

Re: Rozbił się samolot prezydencki

Posted: Sun Apr 11, 2010 7:32 am
by Distant
Lol Arek i Nit to dwa butthurt historyfagi. "Nie wiesz co mówisz, pieprzysz jak potłuczona". A ja myślałem,że młodszymi Polakami nie rządzą już trumny i zmarli. Mamy rok 2010, mord w Katyniu miał miejsce w 1940. Mówimy o 70 latach różnicy, o przynajmniej 3 pokoleniach, które nawet nie było na świecie w czasie tych wydarzeń. Z mojego punktu widzenia mord w Katyniu ma taki sam wydźwięk jak zburzenie Kartaginy przez Rzymian. Dla dzisiaj żyjących ludzi jest to jeszcze bardziej odległe zdarzenie w mentalnej przestrzeni niż gadające w tv na codzień głowy polityków. Zdarzenie historyczne opisane w książkach. Czego oczekujecie, że Putin padnie na kolana i będzie was błagał o wybaczenie? Czy tyle wystarczy czy może ma się jeszcze pejczem po plecach okładać? Jemu też nie jest łatwo powiedzieć prawdę bezproblemowo wśród swoich chodź jestem pewien, że jako KGBista myśli pragmatycznie a nie jak butthurt patriota. Spoko pamiętajmy, przypominajmy, ale nie róbmy z tego najważniejszej karty politycznej. Z Rosją współpracujmy bo im więcej będziemy od siebie na wzajem zależni tym mniejsza szansa na jakiś głębszy konflikt i tym większe zaufanie do drugiej strony.

Re: Rozbił się samolot prezydencki

Posted: Sun Apr 11, 2010 8:00 am
by ARek
Trudno współpracować z Rosją, gdy traktuje Polskę jako swojego młodszego upośledzonego brata.

O sprawiedliwości z Katynia mówię także z prostego powodu, że nawet jeśli to się pół wieku temu, to wciąż są ludzie, którzy to pamiętają. Wiem, że są to starcy w większości i niedługo wymrą, ale ma to w jakiś sposób sprawić, że ich pamięć jest mniej ważna od naszej? Dis, postaw się w ich sytuacji. Wyobraź sobie, że pewnego dnia po prostu większość twoich znajomych, nawet rodzina, nagle znika z twojego miasta. Nie możesz się nigdzie dodzwonić, ponieważ do tego samego doszło w innych miejscowościach. Później się dowiadujesz, że oni wszyscy SĄ MARTWI. Czy po sześćdziesięciu latach wciąż będziesz mówić "Pfff lol co mi tam"? I mówimy tu o paru dekadach a nie o milieniach. Nie oczekuję kajania się od nikogo, nawet od Putina, który akurat z tą zbrodnią nie miał nic wspólnego. Ale ujawnienie faktów, nazwisk leży jak najbardziej w naszym interesie.

Poza tym, WTF man? Mordują tysiące ludzi strzałem w tył głowy i uważasz że jestem butthurt za to, że uważam iż powinno się ujawnić kulisy tego zdarzenia? Bo było w odległej galaktyce (Polska), dawno dawno temu (50 lat)?

Re: Rozbił się samolot prezydencki

Posted: Sun Apr 11, 2010 10:57 am
by roevean
Ujawnic fakty dotyczące Katynia? Owszem.
Robic z siebie trolla? Lol ARek...

Re: Rozbił się samolot prezydencki

Posted: Sun Apr 11, 2010 3:14 pm
by Farmazon
Namakku wrote:Kim jest Dzoana?
Stylem pisania i miejscowością, ktoś od naszych braty atamany z Pomorza. Poproś Disa niech ci jej IP prześledzi.

Ad Arek i jego zdanie:
Image
Wybaczyć można ale nigdy nie wolno nam zapomnieć.

Re: Rozbił się samolot prezydencki

Posted: Sun Apr 11, 2010 3:38 pm
by Namakku
Dzięki Sam, z profilu użytkownika nie domyśliłbym się tego >3
Poważnie zaś - chciałem dowiedzieć się czy to znajoma kogoś od nas, czy znalazła to miejsce dekadencji oraz rozpusty przez przypadek.


Dis ty uginająca się pod naciskiem "poprawnopolitycznych moralizatorów" cipko :]. Zgadzam się z Samem, wybaczyć można, ale nigdy nie zapominać, zwłaszcza gdy nasi wschodnie tawarisze z wielką radością wymazaliby cały incydent z kart ksiąg.

Re: Rozbił się samolot prezydencki

Posted: Sun Apr 11, 2010 4:46 pm
by Distant
Nikomu IP śledzić nie będę. Wystarczy grzecznie zapytać się Dzoany kim jest i jak znalazła się na forum.

Nit, widzę, że Cię mocno trafiłem, skoro jedyne co masz do powiedzenia to twoje standardowe rynsztokowe gadki. Nigdy nie byłem zwolennikiem bicia piany o wydarzenia historyczne sprzed lat nie muszę się przed nikim uginać. :)

ARek właśnie przez takich jak ty oskarżają nasz kraj o zaściankowość i rozpamiętywanie starych krzywd. No, ale spoko póki nie jesteś prezesem rządzącej partii w kraju, czy też prezydentem to na szczęście nie ma to żadnego znaczenia.

W każdym bądź razie może trochę kultury panowie? :)

Re: Rozbił się samolot prezydencki

Posted: Sun Apr 11, 2010 5:07 pm
by ARek
Aight Dis, jeśli zamordowanie kilku tysięcy ludzi to twoim zdaniem coś co powinniśmy potraktować "A co tam, było minęło" no to... ooook.
Przypominam tylko, że mówię tu o historii współczesnej, a nie o pieprzonych rozbiorach.

Re: Rozbił się samolot prezydencki

Posted: Sun Apr 11, 2010 5:29 pm
by Namakku
Not at all my blue f(r)iend, lubię Cię drażnić, thats all :]
Distant wrote:W każdym bądź razie może trochę kultury panowie? :)
Czy naprawdę zachowujemy się tak niekulturalnie, wplatając w nasze wypowiedzi jedno słowo przyjęte jako nieodpowiednie do rozmów salonowych? W pełni poparłbym naganę jeśli tyczyłaby się używania k-przecinków lub innych "nowoczesnych zwrotów interpunkcyjnych" podczas rozmowy, jednak nie widzę nic złego w dobitniejszym podkreśleniu odczuć okazjonalnym słowem niecenzuralnym, zwłaszcza w dobie przerostu słownej formy nad treścią.

Re: Rozbił się samolot prezydencki

Posted: Sun Apr 11, 2010 6:54 pm
by Saovine
Nie wiem jak wy, ale mnie się jest trudno nastawić na żałobę. Nie wiem, czy to kwestia tego, że ta cała sobotnia sytuacja się zwyczajnie nie mieści w głowie i jest tak abstrakcjna, że aż się mózg przed tym broni, czy coś jest nie w porządku z moimi receptorami współczucia.
Jak się dowiedziałam o wydarzeniach w Smoleńsku, myślałam, że to niesmaczny, nieco spóźniony prima-aprilisowy żarcik kolegi. Potem, kiedy się okazało to prawdą jak zapewne wszyscy byłam totalnie zszokowana i w zasadzie dalej trochę jestem. Nie szokuje mnie jednak sama śmierć i kto zginął, tylko dlaczego tak się stało. Pewnie się zgodzicie, że to się nie mieści w głowie, dlaczego tyle tak ważnych osobistości kraju leci jednym, starym (tak, wiem, po przeglądzie, tjuningowanym i w ogóle, ALE NADAL STARYM) Tupolewem. Jestem tym troche aż zniesmaczona. Co prawda dziś usłyszałam argument, że lecieć z Prezydentem Polski jednym samolotem na tak symboliczną dla części osób w naszym kraju uroczystość, to wielki zaszczyt i to ten zaszczyt wygrał z rozsądkiem, jednak bezpieczeństwo a zaszczyt to dwa osobne terminy abstrakcyjne i wydaje mi się, że ten pierwszy jest mimo wszystko ważniejszy (bo w końcu nie byle kto leciał tym samolotem i ktoś, kto nas nie lubi też mógł to wykorzystać..psst..psst).

Jestem raczej zła niż smutna, że przez taką właśnie dziwną decyzje Polacy są postawieni przed arcydziwną sytuacją.

Jeśli ma mi być kogoś lub czegoś szkoda czy żal, to na pewno ubytku w rozsądku osób, które miały wpływ na to, co się stało, czyli najprawdopodobniej pilota i prezydenta, który, co możliwe, mógł zarządzić lądowanie wbrew warunkom pogodowym i technicznym w Smoleńsku. To okrutne i zapewne nie na miejscu, ale za brak rozsądku płaci się czasem wysoką cenę i nie zawsze ktoś może mieć możliwość wyniesienia z tego jakiejś nauki (bo np. już nie żyje).

Szkoda mi w zasadzie rodzin osób, które zginęły, a z ofiar to pierwszej damy i członków rodzin osób pomordowanych w Katyniu. Im bym świeczkę zapaliła. Prezydenta nie lubiłam, ale i jego i tych wszystkich osób szkoda mi po prostu jako ludzi - zważywszy jednak, że codziennie ginie więcej osób na świecie, żałoba w moim oddaniu jest raczej taka domyślna. Inaczej chyba codziennie trzeba by się nosić na czarno i z patosem na FB, NK, GG i innych takich zapalać świeczki.

Kraj cierpi jako organizm, bo stracił bardzo wiele ważnych figur politycznych, ale cierpi, bo trochę się po prostu zachwiał w zastałych posadach (ale o tym już pisali panowie wyżej, więc nie będę się powtarzać). Miejmy nadzieję, że śmierć pasażerów Tupolewa da nauczkę, tym którym powinna i będzie bodźcem dla dobrych zmian w kraju z rąk tych, którzy powinni się tymi zmianami zająć.

Re: Rozbił się samolot prezydencki

Posted: Sun Apr 11, 2010 7:48 pm
by Chimeria
Ze sporym zaskoczeniem czytałam post Sao, myślałam, że jestem jedyną osobą w Warszawie, która w ten sposób patrzy na tę sprawę, ku zgrozie innych cierpiących. Oczywiście była to niebywała tragedia, sama byłam w szoku jak pierwszy raz się dowiedziałam o wypadku. Przyznam się też, że pierwszą moją myślą, może niechlubną, było zmartwienie czy oby przypadkiem Tuska tam nie było, bo mimo swoich wad jest dość sensownym politykiem.
Prawdą jest jednak, że nie ma ludzi niezastąpionych, puste stanowiska zaraz znajdą chętnych i może wcale nie gorszych polityków (gorzej w kwestii wojskowej, jak mówił Farek) i życie płynie dalej. Wielki lament jaki się podniósł, zawodzące płaczki na ulicach były dla mnie zaskoczeniem. Rozumiem, że podobne reakcje były przy śmierci Papieża, którego ludzie mogli kochać, by po nim płakać, ale prezydent? Może mam spaczone wyobrażenie, albo faktycznie cierpię na zarzucaną mi znieczulicę. Nienawidzę tłumów toteż i nie dałam się wyciągnąć pod pałac.
Jedyne co mnie w tej chwili irytuje do bólu jest nagłe dostrzeżenie ukrytych zalet prezydenta i odkrycie jakim on był wspaniałym człowiekiem. Media zrobiły milion filmów wdzierających się w mój mózg o tym, że to niepowetowana strata, że taki wielki człowiek stanu oh, ach, że boję się zajrzeć do kosmetyczki, bo może tam też będzie Kaczyński. Ludziom robi się dodatkową sieczkę z mózgu i nikt nie będzie pamiętał, że w gruncie rzeczy to nie był dobry prezydent ani przedstawiciel Polski z wielu różnych względów, o które na pewno nie ma się co tu kłócić i wypierać się, że na niego nie głosowałam nie będę. Rzygam już też ramówkami, w których widzę tylko to jedno na wszystkich kanałach. Trzeba to przetrwać, ale mimo wszystko bardziej już niż zszokowana, zła jestem za jeden strumień tych samych informacji i oh god... połowa dyskusji i wywiadów jest prowadzona w tak absurdalny sposób, że nie wierzę, że to się dzieje. Pytania od czapy, pozbawione sensu i smaku. Jak już nie mają czego tam wsadzać, to niech dadzą normalne wiadomości ze świata, a potem House'a.
I uważam, że współczucie dla ofiar wypadku jest mało trafione, bo im naprawdę już nic nie dolega, nic nie boli i nie mają problemów. Z największym syfem w duchu pozostali rodziny zmarłych, które teraz muszą przejść najgorszy okres i to najwyżej im trzeba współczuć.

Co do waszej poprzedniej dyskusji, Katyń był zbyt wielkim zwierzęcym zwyrodnialstwem by o nim zapomnieć. Oczywiście nie chodzi o padanie nad grobami ludzi i żądanie od Putina zapłakania nad nimi, ale o odtajnienie akt, bo chodzi o pewną satysfakcję z dotarcia do prawdy. Ponieważ w tej kwestii sprawiedliwości nigdy nie stanie się za dość. A propo tego, ciekawe, że film Wajdy poleci(ał?) dziś w państwowej tv.