Na co do kina?
Moderator: Crow
Re: Na co do kina?
Królewna Śnieżka i Łowca
Nie pamietam kiedy ostatnio widziałam tak bezsensowny i źle napisany film. Nie ratuje go ani Charlize ani Thor. Nawet zamiana Kristen Steward na lepsza aktorke nie poprawilaby tego filmu (chociaz jak zwykle caly czas snula sie z otwartym pyskiem i pustym spojrzeniem). Co chwila pojawiaja sie jakies koszmarne absurdy w stylu konia na plazy.
Jedyna dobra rzecz w tym filmie to sposob w jaki czarowała zła królowa.
Aha, jesli ktokolwiek na sali ma nadzieje na gola klate thora to jest tylko w jednej scenie przez kilak sekund. Czesciowo zaslonieta pierdolami, czesciowo jakas zielona kupa.
ZDECYDOWANIE ODRADZAM TEN FILM
To najgorzej wydane 10zl od dawna.
Nie pamietam kiedy ostatnio widziałam tak bezsensowny i źle napisany film. Nie ratuje go ani Charlize ani Thor. Nawet zamiana Kristen Steward na lepsza aktorke nie poprawilaby tego filmu (chociaz jak zwykle caly czas snula sie z otwartym pyskiem i pustym spojrzeniem). Co chwila pojawiaja sie jakies koszmarne absurdy w stylu konia na plazy.
Jedyna dobra rzecz w tym filmie to sposob w jaki czarowała zła królowa.
Aha, jesli ktokolwiek na sali ma nadzieje na gola klate thora to jest tylko w jednej scenie przez kilak sekund. Czesciowo zaslonieta pierdolami, czesciowo jakas zielona kupa.
ZDECYDOWANIE ODRADZAM TEN FILM
To najgorzej wydane 10zl od dawna.
Avatar stworzony przez tego uzdolnionego Pana.
Re: Na co do kina?
Ja z kolei byłem ostatnio na dyktatorze; Powiem tak, był to znacznie lepszy Borat, którego nie mogłem obejrzeć do końca. Owszem jest kilka niesmacznych, penisowo-seksualnych dowcipów, ale dla drugiej połowy warto ten film obejrzeć jako miłe odmożdzenie.
Re: Na co do kina?
Cóż Bart, Porsche 911 i 5, 4, 3, 2, 1... dają radę (:
'cos im the definition of the worst kind of mean
so... are you rebel?
so... are you rebel?
Re: Na co do kina?
Niestety Mroczne Cienie też nie nadają się do polecenia. Film nie trzyma się kupy, jedynym sensownym elementem jest Depp, który jak w naszej polskiej drużynie Lewandowski - ale on jeden nie starczy. Brakło reszty, sensu i logiki wydarzeń. Sporo słabych gagów przepranych we wszystkie strony z klimatów filmu "Goście, goście" czy "Ze śmiercią jej do twarzy", nieuzasadnione decyzje reżyserskiei bardzo niekonkretny bohater. Burton powinien wrócić do swoich realizacji, a nie pojechać na fali popularnego dziś wampiryzmu.
Re: Na co do kina?
Królewna Śnieżka i Łowca - też odradzam. Pierwszy drobny fail widzimy już w drugiej scenie filmu. W pierwszej jest historia o narodzinach śnieżki i jej czerwonych ustach, białej cerze i kruczoczarnych włosach. W drugiej – młodą śnieżkę gra jakaś opalona szatynka. Zapewne to niedociągnięcie zostałoby szybko zapomniane w dalszej części filmu, ale szybko okazało się, że to tylko pierwszy z licznych przykładów, w których jako widz nie mogłem oprzeć się stwierdzeniu ‘I don’t buy it’. Chwile później już mieliśmy Śnieżkę, która wyskakuje na plażę z miejskich kanałów, a tam najspokojniej w świecie opala się jednorożec (no, to tylko biały koń był). Albo gdy ludzie królowej, wraz z łowcą, docierają odnajdują w końcu w zaczarowanym lesie Śnieżkę, stwierdzają – co prawda jesteśmy w środku magicznego lasu, z którego nie jesteśmy w stanie się wydostać sami, a w ogóle to zostało nas 3 z całego oddziału, ale to najlepszy moment, żeby powiedzieć Łowcy, że królowa go okłamała.
Przyjrzyjmy się na moment jeszcze samej Śnieżce. Rozumiem, że Kristen Steward jest współczesnym wyznacznikiem kanonu piękna, ale tak w moim odczuciu, jak i szacując po grafikach na Kwejku wielu innych odbiorców, oczywistym było, że Królowa jest piękniejsza od Śnieżki. Gdy lustro (które w tej adaptacji było gongiem) mówi iż Śnieżka jest najpiękniejsza – ponowne ‘I don’t buy it’. Poza tym nie mam tak dużych problemów z mimiką Kristen, jak Sat, choć przyznać muszę, że w jednej scenie wyglądała, jakby chciała pocałować trolla.
Charlize Theron, tak jak została przedstawiona w filmie, byłaby świetną Cersei Lannister. Tak się składa, że byłaby wręcz lepszą Cersei, niż złą królową, ale nie będę się czepiać, bo ta postać to jeden z najmocniejszych aspektów tego filmu. Drugim oczywiście są efekty specjalne (głównie animacje magii i potworów, sceny walki nie robią już takiego wrażenia). Dwa i półtym - Thor jako Huntsman.
Dalej już wyliczanka rzeczy, które mi się nie podobały. Kilka miesięcy temu pisałem o Królewnie Śnieżce z Julią Roberts (Mirror, Mirror) i narzekałem trochę, że całość była w stricte dziecinnej konwencji. Cóż, Mirror, Mirror, przynajmniej był spójny w tym, co przedstawiał. Snow White and the Huntsman to jakaś mieszanka zupełnie nie pasujących do siebie elementów. Setting klasycznej Królewny Śnieżki to całkiem ‘zwyczajna’ Europa, z złą macochą – czarownicą i krasnoludkami. W nowym filmie do tego mamy dorzucone trolle, fae, duchy lasu czy (a jakże) wampiryzm.
Odczucie studenckiej mieszanki wzmaga również masa zapożyczeń czy wręcz scen żywcem skopiowanych z klasycznych produkcji. Mamy więc scenę śmierci Artrexa z Niekończącej się opowieści, scenę spotkania z jednorożcami w Legend, magicznych mieszkańców lasu rodem z Sen to Chihiro, Zaczarowany Las i Horkruxa z Harrego Pottera, czy wprawnego szermierza – brata królowej z Gry o Tron. Zazwyczaj doceniam tego typu delikatne nawiązania, ale w Snow white and the Huntsman są jak dla mnie zbyt nachalne, zbyt bezpośrednie, jest ich za dużo i przede wszystkim nie trzymają się kupy.
Trzecim z powodów, dla których odebrałem film Sandersa jako niespójny, to spora liczba scen, które nie miały żadnej konsekwencji dla opowiadanej historii. W jednej z początkowych scen mamy okazję wysłuchać Śnieżki odmawiającej pełne ‘Ojcze Nasz’. Zdziwiło mnie, czemu tak duży akcent jest położony na religię wyznawaną przez tytułowa bohaterkę i od razu zacząłem zastanawiać się, jak scenariusz rozwinie się w około tej dodatkowej warstwy. Tak więc… wątek nie rozwinął się wcale. Po dwóch minutach oglądania modlącej się Śnieżki w dalszej części filmu wątek nie jest kontynuowany. W architekturze budynków, na ślubie Królowej, czy w rynsztunku rycerstwa nie ma żadnych symboli religijnych i zupełnie nie mam pojęcia, po co zamieszczona była inicjalna scena z Śnieżką. Inny przykład, to wizyta w ‘Sanktuarium’ i spotkanie z lokalnym wcieleniem Aslana. Śnieżka nawiązuje jakiś kontakt z duchami lasu i … to tyle. Ponownie – żadnego wpływu na dalszy rozwój fabuły.
Opisując film nie mogę nawet zacytować memu ‘still better love story than Twilight’, gdyż byłby nieuzasadniony. W trójkącie miłosnym Kristen wróciła stuprocentowo do Belli. Najpierw daje zdecydowane sygnały ‘nie masz na co liczyć, jestem już z X’, by w kolejnej scenie zacząć całować bohatera Y.
Reasumując- dobra gra Charlize Theron (przy nie najlepszym scenariuszu dla królowej) i ładne animacje nie przeważyły nad licznymi niespójnościami, niedociągnięciami i doklejonymi na siłę, nie pasującymi elementami, by pozwolić mi z przyjemnością oglądać ten film. Komediowe i momentami dziecinne Mirror, Mirror jest już dużo lepszą adaptacją klasycznej bajki. Filmy Twilight były dla mnie całkiem strawne, ale tutaj czułem się, jakbym oglądał Królewnę Śnieżkę napisaną przez Stephenie Meyer i to w jej gorszym dniu.
No i na koniec gwóźdź do trumny, który znalazłem dopiero po seansie, ale idealnie komponuje się z całością produkcji - http://www.imdb.com/title/tt2381991/ . Are you fucking kidding me…
Przyjrzyjmy się na moment jeszcze samej Śnieżce. Rozumiem, że Kristen Steward jest współczesnym wyznacznikiem kanonu piękna, ale tak w moim odczuciu, jak i szacując po grafikach na Kwejku wielu innych odbiorców, oczywistym było, że Królowa jest piękniejsza od Śnieżki. Gdy lustro (które w tej adaptacji było gongiem) mówi iż Śnieżka jest najpiękniejsza – ponowne ‘I don’t buy it’. Poza tym nie mam tak dużych problemów z mimiką Kristen, jak Sat, choć przyznać muszę, że w jednej scenie wyglądała, jakby chciała pocałować trolla.
Charlize Theron, tak jak została przedstawiona w filmie, byłaby świetną Cersei Lannister. Tak się składa, że byłaby wręcz lepszą Cersei, niż złą królową, ale nie będę się czepiać, bo ta postać to jeden z najmocniejszych aspektów tego filmu. Drugim oczywiście są efekty specjalne (głównie animacje magii i potworów, sceny walki nie robią już takiego wrażenia). Dwa i półtym - Thor jako Huntsman.
Dalej już wyliczanka rzeczy, które mi się nie podobały. Kilka miesięcy temu pisałem o Królewnie Śnieżce z Julią Roberts (Mirror, Mirror) i narzekałem trochę, że całość była w stricte dziecinnej konwencji. Cóż, Mirror, Mirror, przynajmniej był spójny w tym, co przedstawiał. Snow White and the Huntsman to jakaś mieszanka zupełnie nie pasujących do siebie elementów. Setting klasycznej Królewny Śnieżki to całkiem ‘zwyczajna’ Europa, z złą macochą – czarownicą i krasnoludkami. W nowym filmie do tego mamy dorzucone trolle, fae, duchy lasu czy (a jakże) wampiryzm.
Odczucie studenckiej mieszanki wzmaga również masa zapożyczeń czy wręcz scen żywcem skopiowanych z klasycznych produkcji. Mamy więc scenę śmierci Artrexa z Niekończącej się opowieści, scenę spotkania z jednorożcami w Legend, magicznych mieszkańców lasu rodem z Sen to Chihiro, Zaczarowany Las i Horkruxa z Harrego Pottera, czy wprawnego szermierza – brata królowej z Gry o Tron. Zazwyczaj doceniam tego typu delikatne nawiązania, ale w Snow white and the Huntsman są jak dla mnie zbyt nachalne, zbyt bezpośrednie, jest ich za dużo i przede wszystkim nie trzymają się kupy.
Trzecim z powodów, dla których odebrałem film Sandersa jako niespójny, to spora liczba scen, które nie miały żadnej konsekwencji dla opowiadanej historii. W jednej z początkowych scen mamy okazję wysłuchać Śnieżki odmawiającej pełne ‘Ojcze Nasz’. Zdziwiło mnie, czemu tak duży akcent jest położony na religię wyznawaną przez tytułowa bohaterkę i od razu zacząłem zastanawiać się, jak scenariusz rozwinie się w około tej dodatkowej warstwy. Tak więc… wątek nie rozwinął się wcale. Po dwóch minutach oglądania modlącej się Śnieżki w dalszej części filmu wątek nie jest kontynuowany. W architekturze budynków, na ślubie Królowej, czy w rynsztunku rycerstwa nie ma żadnych symboli religijnych i zupełnie nie mam pojęcia, po co zamieszczona była inicjalna scena z Śnieżką. Inny przykład, to wizyta w ‘Sanktuarium’ i spotkanie z lokalnym wcieleniem Aslana. Śnieżka nawiązuje jakiś kontakt z duchami lasu i … to tyle. Ponownie – żadnego wpływu na dalszy rozwój fabuły.
Opisując film nie mogę nawet zacytować memu ‘still better love story than Twilight’, gdyż byłby nieuzasadniony. W trójkącie miłosnym Kristen wróciła stuprocentowo do Belli. Najpierw daje zdecydowane sygnały ‘nie masz na co liczyć, jestem już z X’, by w kolejnej scenie zacząć całować bohatera Y.
Reasumując- dobra gra Charlize Theron (przy nie najlepszym scenariuszu dla królowej) i ładne animacje nie przeważyły nad licznymi niespójnościami, niedociągnięciami i doklejonymi na siłę, nie pasującymi elementami, by pozwolić mi z przyjemnością oglądać ten film. Komediowe i momentami dziecinne Mirror, Mirror jest już dużo lepszą adaptacją klasycznej bajki. Filmy Twilight były dla mnie całkiem strawne, ale tutaj czułem się, jakbym oglądał Królewnę Śnieżkę napisaną przez Stephenie Meyer i to w jej gorszym dniu.
No i na koniec gwóźdź do trumny, który znalazłem dopiero po seansie, ale idealnie komponuje się z całością produkcji - http://www.imdb.com/title/tt2381991/ . Are you fucking kidding me…
Re: Na co do kina?
Do filmowych faili Sniezki można jeszcze dodać jedną rzecz:
W opisie filmu możemy przeczytać, że łowca uczy Śnieżke sztuk walki. A figa! Gowniara i tak caly czas snuje sie po lesie a kiedy trafia sie pierwsza walka robi akcje w stylu Lokiego i ENOUGH! (ktore co gorsza dziala... -.-)
W opisie filmu możemy przeczytać, że łowca uczy Śnieżke sztuk walki. A figa! Gowniara i tak caly czas snuje sie po lesie a kiedy trafia sie pierwsza walka robi akcje w stylu Lokiego i ENOUGH! (ktore co gorsza dziala... -.-)
Avatar stworzony przez tego uzdolnionego Pana.
Re: Na co do kina?
Mat wygląda to na must see.
Tego poniżej nie zobaczycie pewnie w kinie, ale jest to do tego momentu najlepszy film akcji 2012.
http://www.youtube.com/watch?v=6f6f_kfp1Z8
Tego poniżej nie zobaczycie pewnie w kinie, ale jest to do tego momentu najlepszy film akcji 2012.
http://www.youtube.com/watch?v=6f6f_kfp1Z8
We do not sow
Oh, the places you will go! There is fun to be done. There are points to be scored. There are games to be won.
Oh, the places you will go! There is fun to be done. There are points to be scored. There are games to be won.
Re: Na co do kina?
Na torrentach już jest. Kiedy oglądamy?
Re: Na co do kina?
Ja tylko sobotę rezerwuje na mecz i treningi, oprócz tego jestem elastyczny.
We do not sow
Oh, the places you will go! There is fun to be done. There are points to be scored. There are games to be won.
Oh, the places you will go! There is fun to be done. There are points to be scored. There are games to be won.